Od paru miesięcy spotykam się z pewnym facetem i wydawało mi się ze moze możemy stworzyć fajny związek. Jednak im dłużej ze sobą jesteśmy tym bardziej zauważam różnice które nas dzielą. Nie wiem czy to ja jestem tu problemem ( i szukam dziury w całym) zamiast się cieszyć czy po prostu pojawiają się rysy przez to jak inni jesteśmy.
Mamy inne temperamenty, on jest spokojny i powolny, lubi wszystko przemyśleć, decyzje podejmuje powoli, nie lubi zmian. Ja raczej odwrotnie, nie działam pod wpływem impulsu ale szybko się niecierpliwię, lubię próbować nowych rzeczy, działać szybciej. Myślałam że to fajnie ze jesteśmy inni, może trochę zwolnię ale jego powolność zaczyna działać mi na nerwy. On lubi siedzieć w domu, lubi spokój, jest introwertykiem. Ja w zasadzie też ale ciągnie mnie by gdzieś wyjść, wstać nieco wcześniej, pojechać gdzieś, coś porobić. On o sobie mówi że lubi spokój, ze jest prosty i wszystko co mu trzeba do szczęścia to ukochanej osoby blisko, intymności i w zasadzie to tyle. Ja też cenię sobie spokój ale nie do tego stopnia. Powoli wydaje mi się to nidne. Jesli ciepły i opiekuńczy, kochający i wierny, unika konfliktu. Powtarza ze chce zrobic wszystko by mnie uszczęśliwić. Dlaczego więc czegoś mi brakuje?
Nie zauważyłam żeby miał jakieś pasje. Lubi się zrelaksować przed konsolą, kiedyś grał nieco na gitarze. Teraz głównie skupia się na pracy, nie dlatego ze ją uwielbia ale by zarobić na postanowione cele. Ma też bardzo tradycyjne podejście, na temat związków, może nie prowadzenia domu bo jest za podziałem obowiązków. Ja mam bardziej moderne poglądy.
Ostatnio powiedział mi za to ze np mężczyzn nie obchodzi praca ich kobiety, czy odnosi sukcesy czy duzo zarabia itp, nie ma znaczenia co robi, faceci cenią sobie spokój. Zaskoczyło mnie to nieco bo ja bardzo lubie swoja prace, uwielbiam o niej mówić i jestem ambitna. Może to wynika z tego ze jestem po studiach a on nie i wykonujemy trochę inny rodzaj pracy.
Zastanawiam się jakie są rokowania na ten związek na dłużej...