Witajcie, jestem tu nowa. Założyłam konto, żeby poprosić o poradę. Planuję zakończyć pewną znajomość z mężczyzną, jednak należę do osób, którym mówienie komuś wprost, tego co się myśli, przychodzi z trudem... Ale uważam, że takie sprawy należy załatwiać od razu, oszczędzając komuś złudnych nadziei czy najzwyczajniej w świecie straty czasu. Szanuję drugą osobę, a znalazłam się w dość trudnej sytuacji, stąd moja prośba o radę.
A więc znam pewnego mężczyznę, niedługo, jakoś od połowy stycznia. Napisał do mnie zwyczajnie na FB, mieszkamy niedaleko siebie. A że jestem już jakiś czas sama, postawiłam dać szansę nowej znajomości. Za chwilkę będę lekarzem, jestem w trakcie ostatnich egzaminów na studiach i znajduję się w innym mieście, do domu mam bardzo daleko. Ale wspominałam mu, że planuję wrócić od razu po ostatnim egzaminie, czyli wypada to jakoś w połowie lutego. Na początku znajomość była bardzo w porządku, przedstawiłam mu, że znajomość z kimś kto chce być/jest lekarzem, jest dość trudna, bo zawsze będę miała masę nauki, mnóstwo dyżurów od razu po studiach i trzeba uzbroić się w cierpliwość, o specjalizacji, która ma trwać następne kilka lat nie wspominając... Po prostu dałam mu do zrozumienia, że nie będę zawsze "na wyłączność" i on to zrozumiał (a przynajmniej tak mi się wydawało). Sam po technikum poszedł od razu do pracy i ma prawo nie znać specyfiki studiowania medycyny. To specyficzne i trudne studia. Ale nie o tym ten wątek.
Od jakiegoś czasu czuję, że to nie to. Nie spotkałam się z nim, ale niestety wspominaliśmy o tym na początku. Jest święcie przekonany, że po moim powrocie będziemy widywać się dość regularnie. Ale zacznę od początku. To mężczyzna nie dla mnie... Nadajemy na zupełnie innych falach, mamy inne priorytety w życiu. Ja chcę być dobrym lekarzem, rozwijać się zawodowo, a kiedy tylko wspominam o dodatkowych zajęciach na uczelni czy dyżurze w ramach praktyk, spotykam się z niezrozumieniem. A nawet wyrzutami, w stylu wysyłania płaczących emotek czy tekstami typu "znów mnie zostawisz", "nie będziesz miała dla mnie czasu". Zaznaczam, że wcześniej mówiłam mu o cierpliwości i o swoich planach na życie. Wcześniej zachwalał moje ambicje i obiecywał wielkie wsparcie w dążeniu do celu... Nie jesteśmy już nastolatkami, ja chciałabym mieć mężczyznę na poziomie, który jest wyrozumiały i zamiast wjeżdżać mi na sumienie, będzie chciał z chęcią wysłuchać o mojej pasji, a nie traktował mojego zawodu jak "przykrego czasu oczekiwania" i przykrego obowiązku. Albo pisanie "jeszcze trochę i będziesz w domu", "wytrzymasz te kilka godzin", jakbym była w szpitalu za karę. To mnie strasznie irytuje. Tu widzę jak dużo nas dzieli, jak dziecinnie on podchodzi do życia. Np: zwraca się do mnie jak do dziecka, pisze że nie wyobraża sobie beze mnie życia, kiedy dowiedział się że w pracy obowiązują nas specjalne uniformy, prosi o zdjęcia. Wciąż te zdjęcia... Ja nie chodzę do pracy na sesję zdjęciową... Prosi o zdjęcia nawet kiedy jestem wykończona po dyżurze, kiedy wstaję rano, kiedy wracam z uczelni... Dodatkowo ostatnio stosuje nade mną jakiś szantaż emocjonalny. Okazało się, że coś nie tak ostatnio z jego zdrowiem. Musi wykonać dodatkowe badania i wciąż mam SMSy typu "już mnie nie chcesz", "zostawisz mnie", "nie będzie spotkania".... Przecież ja będę lekarzem, tyle razy mówiłam mu, że nawet jeśli coś innego wyniknie z tej znajomości, nie jest to czynnik który go przekreśla a nawet przeciwnie-może zwrócić się do mnie o pomoc...
Czuję że weszłam w trudną znajomość, ciężko będzie mi z niej wyjść. Wciąż do mnie pisze i dzwoni, non stop...Kilkanaście razy dziennie. Nawet wtedy, kiedy jestem na dyżurze o czym mu mówiłam, że nie mogę rozmawiać w pracy. Nie szanuje tego, codziennie widzę tylko na wyświetlaczu jedno i to samo. Szczerze? Ja jestem poważną kobietą, chcę ułożyć sobie życie też z takim człowiekiem. Zaczyna mnie męczyć ta znajomość. Rozmowy z nim nie są dla mnie przyjemnością a przykrym obowiązkiem. Jeśli nie odpiszę i nie oddzwonię, będzie nękał mnie aż do nocy. Więc odzywam się żeby "odhaczyć" to na dzisiaj. Wiem że to okrutne... Chcę wyjść z tego. Tylko jak? Życzę mu dobrze, nie chcę żeby interpretował tego końca z faktem tych jego badań. Wcześniej chciałam się wymiksować już... Jak to powiedzieć, jak się zachować? Tak jak wspominałam, szanuję ludzi i nie wyobrażam sobie po prostu mu nie odpisać czy nie oddzwonić... Drodzy użytkownicy, może któraś z Was znalazła się w takiej sytuacji? Proszę o rady... Ta znajomość staje się powoli jego obsesją, prześladowaniem. Nic mu nie obiecałam, nic nas nie łaczy, a on zachowuje się jakbyśmy byli przynajmniej pół roku w związku. Boję się że będzie mnie nachodził w domu. Zna mój adres i szpital w naszej okolicy. Co robić....
Pozdrawiam