Witam. Mam 37 lat i jestem mamą dwójki dzieci. Od listopada 2021 samotna matka z wyboru..., w maju zeszłego roku poznałam faceta na portalu randkowym. Mamy podobne historie jeżeli chodzi o poprzednie związki. Oboje byliśmy zdradzani. Spotykaliśmy się co jakiś czas, bo dzieliła nas odległość 250 km, ale ile przegadalismy godzin przes telefon, nie jestem w stanie zliczyć. Świetnie się dogadywalismy w każdej kwestii. Po wspólnych wakacjach postanowiliśmy spróbować razem żyć. Mam dwójkę dzieci i dom w budowie, więc nie chciałam się wyprowadzać ze swojego miasta. Zmienił pracę i wyjechał za granicę żeby pomóc mi skończyć dom. We wrześniu ojciec moich dzieci napadł go w moim mieszkaniu i pobił go na oczach moich dzieci. Od tamtej pory nasze relacje bardzo się zmieniły. Stał się nerwowy i często wybuchał złością. Stał się zazdrosny, bo jak twierdzi..., skoro były tak na niego reaguje, to znaczy, że bedzie chciał mnie odzyskać, bo dalej coś do mnie czuje. Dla mnie ten temat jest zakończony, jedyne co nas "łączy" to dzieci. Doszło do tego, że po jednej z kłótni partner wyjechał do swoich rodziców, a ja postanowiłam to wszystko zakończyć. Parę dni temu w rozmowie telefonicznej powiedział mi, że panicznie bał się odrzucenia z mojej strony i, że ma problem ze swobodnym wychodzeniem z domu w moim mieście, ale nie chciał tego okazywać bo nie chciał wyjść na słabego faceta. Poszedł do psychologa i wrócił do pracy za granicę. Kontynuuje terapię przez telefon i chce do mnie wrócić bo bardzo mnie kocha i nie chce mnie stracić. Obiecuję, że będzie taki jak na początku i poradzi sobie z tym strachem i zazdrością o ojca dzieci. Nasze rodziny nie chcą żebyśmy byli dalej razem. Moja uważa, on jest za słaby żeby być głową rodziny, a jego rodzina za krzywdę jaka mu się stała i za to, że pracuje na obcy dom też nie chce naszego wspólnego życia.
Dać temu szansę i spróbować jeszcze raz? Czy po tym wszystkim warto to jeszcze uratować?