To, kim kogo określa się mianem "białorycerstwa" wie chyba każdy - najprościej mówiąc, to facet deklarujący poparcie dla równości płci, jednocześnie udzielający kobietom tradycyjnych przywilejów. Zjawisko to dostrzega się głównie wśród nieatrakcyjnych mężczyzn (czy wręcz kryptoincelach), którym wydaje się, że jest to sposób na znalezienie sobie partnerki. Nie będę tu przytaczał nazwisk konkretnych polityków bo tacy, wbrew pozorom, znajdują się po obu stronach barykady nad Wisłą.
Jednak czy zauważyły/liście kształtowanie się analogicznego zjawiska wśród kobiet? Wydawać by się mogło, że odrzucenie z jednej strony lewicowej mizoandrii a z drugiej przesadnego konserwatyzmu stwarza wręcz doskonałą niszę dla rozwinięcia takich postaw. Czy są na forum świadkowie tego typu sytuacji, że kobieta zawsze wstawia się za mężczyzną, nawet, kiedy ewidentnie jest jego wina?