Spotykałam się 4 lata z chłopakiem, ale niestety był to trudny „związek", bo nie dość ze jego ojciec był zawodowo moim najważniejszym klientem, to gdy wyszło ja jaw, ze jesteśmy parą nie zaakceptowali tego i ostatecznie nasza znajomość była kontynuowana w ukryciu. Cieszyłam się każdym wspólnym wyjazdem, dogadywaliśmy się i mieliśmy super seks. Chłopak jednak nigdy nie miał odwagi sprzeciwić się rodzicom - wspólna firma, głęboka więź rodzinna i nie stworzyliśmy normalnego związku. W końcu nie wytrzymałam, potrzebowałam normalności - spacerów, spędzania wspólnie wieczorów, wypadów do znajomych - i zakończyliśmy to.
Rozstaliśmy się, a ja po czasie poznałam nowego chłopaka. I naprawdę było fantastycznie, ale po kilku tygodniach zauważyłam ze ja wcale nie angażuje się w tę relacje. Nie jestem sobą, nie potrafię się zbliżyć, nie chce seksu, jestem bo jestem - chciałam związku wiec mam. Mam spacery, wieczory i co? Okazuje się, że to wcale nie daje mi szczęścia. Wszyscy dookoła cieszą się, bija brawo, kibicują - końcu mam super chłopaka, normalny związek. Rodzice ciągle go chwalą i wypytują,a ja się irytuje, zamiast cieszyć. Czuje już presję, ze nie powinnam wybrzydzać. Mam 30 lat, w końcu ktoś normalny i dziękować Bogu ze mnie uratował przed tamtą toksyczną relacją. Ale ja nigdy nie przestałam kochać tamtego chłopaka. Ciągle myślami jestem gdzieś przy nim, wiem ze on tez tęskni ale tamten związek nie miał szans.
Może to głupio zabrzmi, ale nie potrafię pójść do łóżka z nowym chłopakiem, bo moje ciało należy do innego...
Może wydawać się to niedorzeczne ale ja naprawdę nigdy nie rozstałam się mentalnie z tamtym chłopakiem ale zrozumiałam to dopiero teraz. Byliśmy kochankami, przyjaciółmi, rozdzieliły nas jedynie jakieś bariery ideologiczne.
Nie wiem co robić. Nie chce stracić nowego - to naprawdę dobry chłopak i będę niala z nim dobre życie. Może z czasem się zakocham. Może zapomnę. Ale z drugiej - moje serce jest gdzieś indziej i czasem ciężko mi udawać.
Kompletnie nie wiem co robić, nikt mnie nie rozumie, każdy potępia więc przestałam się komukolwiek zwierzać. Proszę Was o przemyślenia, może rady. Być może też ktoś był w podobnej sytuacji i podzieli się ze mną swoją historią i doświadczeniami.
Z góry za to dziękuje, pozdrawiam M.