Nie wiem od czego zacząć. Mam 39 lata, z partnerka jesteśmy razem od 5 lat i mamy 3 letniego synka. Psuje się równo między nami. Kłócimy się często, przyznaję ze po pracy przychodzę, coś tam jem, nie mam siły ogarniać małego, on za to ma fazę przylepności, chce się bawić ze mną, a ja nie mam za bardzo siły i ochoty. Partnerka sie denerwuje, mówi, że ma już dość, a nie może być tak, że cały dom i dziecko jest tylko na jej głowie, często powtarzała, że jak sie nie wezmę za siebie, to będzie koniec. Twierdzi, że mam problem z alkoholem. O to też postanowiłem napisać. Kiedyś alko pilem głównie na imprezach, rzadko w tygodniu. Teraz..Od +- 3 miesięcy piwo (najcześniej dwa, czasem trzy) zdarza mi się codziennie. Nie pije niczego mocniejszego, nie zalewam się w trupa. Pracy nie zawalam. Zauważyłem, że to piwo mnie w jakimś stopniu trochę odpręża, przestaje się aż tak przejmować tym, co się dzieje między nami, tymi wszystkimi kłótniami, a jak wspomniałem,nie jest to nasz najlepszy okres. Partnerka sie denerwowała, wypominała mi to picie, mówiła, że nie chce, żeby dziecko patrzylo jak ojciec dzień w dzień wlewa w siebie procenty. Napisałem, że w jakim stopniu zaniedbuje małego, nie poswiecam mu na tyle uwagi, ile dzieciak potrzebuje, ale tego piwa chyba nie potrafię sobie odmówić. Czasem łapie się na tym, że czekam na moment, jak będę mógl w spokoju usiąść, gdzie nikt nie będzie mi przeszkadzać i się napić. Słowa partnerki, że jej zdaniem mam problem to jedno, drugie to to, że zaniepokoilo mnie, co się stało ostatnio. I dalsze kroki partnerki. I co spotegowalo jeszcze konflikt między nami i to, że partnerka z synkiem na parę dni (na razie) się wnieśli. Partnerka była w łazience, mały miał dzień marudzenia, nie chciał spać, siedziałem więc z nim, on kręcił się koło mnie i w pewnym momencie wylal mi cale piwo. Po raz pierwszy w życiu nie wytrzymałem i zacząłem się wydzierać na niego, syn sie przestraszył i zaczął płakać. Przyszła partnerka, która słyszała, że coś się dzieje, wzięła małego i zaczęła uspokajac, jak już udało jej się małego uspokoić i zapakować do łóżka, zaczela '' rzucać " się do mnie, że nie powinienem mieć dziecka, że jak nie zacznę ze sobą coś robic, to będzie to koniec, bo ona nie pozwoli tak traktować syna. I jak chce chlac, to proszę bardzo, ale wtedy mogę zapomnieć o wspólnym życiu. Powiedziała mi na drugi dzień, że na kilka dni wynosi się z małym do swojej matki, a ja mam to wszystko przemyśleć. Teraz siedzę sam i nie wiem, co mam robić. W ogóle nie wiem, co się dzieje ze mną. Nasz konflikt to jedno, jestem też zajechany pracą, która do najłatwiejszych nie należy. Jestem w ujowym okresie. Nie wiem, co mnie napadlo, że tak naskoczyłem na małego, nigdy w życiu nie spodziewałbym się, że naskocze tak na niego. Sam nie wiem, jakich rad potrzebuje, ale mam też pytanie, ktore mi się cały czas kotłuje z tyłu głowy: czy to, co opisałem, może świadczyć o początkach problemów z alkoholem?
2 2022-10-19 20:09:33 Ostatnio edytowany przez Szeptuch (2022-10-19 20:10:22)
Nie o początkach problemów tylko o twoim już istniejącym problemie.
To że twoja zona tyle czasu tolerowała twoje zachowanie,to naprawdę świadczy że to złota kobieta.
Masz obowiązki jako ojciec i mąż, fakt wyczerpującej pracy niczym Cie nie usprawiedliwia.
Gdy widzisz że twoja praca uniemożliwią ci wykonywanie owych obowiązków to robisz wszystko aby w jakimś terminie ową prace zmienić.
Twoja zona to nie jest twoja służąca i opiekunka/niania.
Nie wiem czy wiesz ale dom to nie jest hotel,a twój syn to nie ejst jakieś tam dziecko biegające po domu.
Masz nie pomagać żonie, tylko wykonywać swoje obowiązki.
Syn wymaga wychowania i ojcowskiej opieki, a twoja zona męża i partnera.
A zapytałeś żony kiedy wyszła sobie do przyjaciół czy spędziła weekend tak jak chciała?
Podziękowałeś jej jakoś za jej prace?
W stylu: przez weekend zajmuje sie synem a ty idz kochanie, zabaw sie z przyjaciółmi czy rodzina.
Twoje zachowanie jest skandaliczne.
Zacznij od zaprzestania picia, terapii i realniej pomocy żonie.
Codziennie się alkoholizujesz i pytasz czy masz problem z alkoholem?? Jesteś już uzależniony.
Musisz wybrać, rodzina, albo alko, jak sam nie dajesz rady, to pójdź na terapię odwykową. Bo przy okazji zdrowie sobie też rujnujesz.
czy to, co opisałem, może świadczyć o początkach problemów z alkoholem?
Odniosłem podobne wrażenie po przeczytaniu, jak Szeptuch, to nie są początki problemu to jest już problem w toku na całego z alko i problemy przez alko, pewne skutki i konsekwencje popijania, to już jest po tak zwanej fazie ostrzegawczej,doświadczenie i to co wiadomo na ten temat niestety podpowiada, że nie da się w sposób trwały wrócić do punktu w którym piło się normalnie ,a uzależnienie jest progresywne niestety w dynamicznej formie ,nie tylko psychicznie ale też fizjologicznie
problem z alkoholem objawia się u Ciebie też między innymi w zachowaniach agresywnych,kiedy na przykład coś stoi na przeszkodzie do picia
masz już silny nawyk picia na odprężenie i związane z tym obsesyjne myślenie o napiciu się
tak mają tylko alkoholicy(okropne słowo klucz ) ,ludzie nieuniezależnieni od alkoholu nie myślą natrętnie obsesyjnie o doznawaniu w taki sposób ulgi i regulowaniu emocji alkoholem, oraz regulowaniu sterowaniu emocjami tak po to żeby się napić
Jak teraz i dalej będziesz dalej kontynuował i rozwijał różne nałogowe manipulacje i sztuki w celu przywrócenia kontroli a przez to zniwelowania obsesji picia która ma różne nasilenie, to tylko stracisz czas i energię a choroba będzie się rozwijać nawet pomimo chwilowego pozornego zachowywania abstynencji w tak zwane zaparte i na tak zwanym dupościsku z esperalem w tle który jest tylko środkiem pomocniczym aczkolwiek nadal kontrowersyjnym.
Paslawku jak ja lubię Twoje wpisy : ) Fakt, że muszę przeczytać je dwa razy bo tak chaotycznie piszesz, ale z sensem i o konkretnym problemie.
Emocje wzięły górę, dlatego zacząłem wrzeszczeć. Doskonale wiem, że dzieciak nie był winien niczego, widziałem, że się boi, zaczal płakać, ale nawet to w tym konkretnym momencie nie ruszalo mnie. Dopiero później dotarło do mnie, jak się zachowałem wobec małego.
Praca ciężka i odpowiedzialna, ale ona zawsze taka była, jednak kiedyś inaczej do tego podchodzilem, nie czułem takiego wewnętrznego napięcia, mniej, chociaż nic się na przestrzeni lat nie zmieniła, dawała mi w kość. Tzn podejrzewam, że jedno i drugie się nakłada na siebie: konflikt pomiędzy mną a partnerka + praca, która już inaczej na mnie działa. Ale o zmianie na inną nie myślałem, ta praca jest pewna i daje mi raczej konkretne pieniądze.
Tak, to piwo dawało mi odprężenie, włączało mi się pewnego rodzaju, chociaż to paskudnie brzmi, wdupiemanie. Wyłączalem mózg. Szczerze to nawet nie pamiętam, kiedy coś konkretnego w domu zrobiłem albo kiedy coś z partnerka razem, wspólnie zrobiliśmy, ostatnie miesiące to polegały głównie na tym, że były kłótnie między nami, bliskości jakiejś praktycznie wcale. Co do małego: ma okres bycia przylepą, chciał, żebym coś robił z nim, a ja albo nie miałem ochoty i zawsze się z tego wykrecalem, a czasem jak zaczalem się z nim bawić czy mu coś czytać, to i tak było to krótkie. I te konflikty rosly z dnia na dzień.
Partnerka uważa, że to już z alkoholem problem jest. Ja chyba zawsze tłumaczyłem się tym, że to przecież '' tylko" piwo, nie chlam jak świnia, nie zataczam się ani nie rzygam po kątach, w pracy jestem zawsze. Teraz..zaczynam myslec, że to może być problem i normalne to przestaje /ło być.
7 2022-10-19 21:11:01 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-10-19 21:15:57)
Emocje wzięły górę, dlatego zacząłem wrzeszczeć. Doskonale wiem, że dzieciak nie był winien niczego, widziałem, że się boi, zaczal płakać, ale nawet to w tym konkretnym momencie nie ruszalo mnie. Dopiero później dotarło do mnie, jak się zachowałem wobec małego.
Praca ciężka i odpowiedzialna, ale ona zawsze taka była, jednak kiedyś inaczej do tego podchodzilem, nie czułem takiego wewnętrznego napięcia, mniej, chociaż nic się na przestrzeni lat nie zmieniła, dawała mi w kość. Tzn podejrzewam, że jedno i drugie się nakłada na siebie: konflikt pomiędzy mną a partnerka + praca, która już inaczej na mnie działa. Ale o zmianie na inną nie myślałem, ta praca jest pewna i daje mi raczej konkretne pieniądze.
Tak, to piwo dawało mi odprężenie, włączało mi się pewnego rodzaju, chociaż to paskudnie brzmi, wdupiemanie. Wyłączalem mózg. Szczerze to nawet nie pamiętam, kiedy coś konkretnego w domu zrobiłem albo kiedy coś z partnerka razem, wspólnie zrobiliśmy, ostatnie miesiące to polegały głównie na tym, że były kłótnie między nami, bliskości jakiejś praktycznie wcale. Co do małego: ma okres bycia przylepą, chciał, żebym coś robił z nim, a ja albo nie miałem ochoty i zawsze się z tego wykrecalem, a czasem jak zaczalem się z nim bawić czy mu coś czytać, to i tak było to krótkie. I te konflikty rosly z dnia na dzień.
Partnerka uważa, że to już z alkoholem problem jest. Ja chyba zawsze tłumaczyłem się tym, że to przecież '' tylko" piwo, nie chlam jak świnia, nie zataczam się ani nie rzygam po kątach, w pracy jestem zawsze. Teraz..zaczynam myslec, że to może być problem i normalne to przestaje /ło być.
Stosujesz,stosowałeś 100 % racjonalizacji,usprawiedliwień typowo, modelowo,jak osoby z problemem
zawsze jest coś jakiś powód do napicia się a problem to mają inni gorsi i to takie tłumaczenie się przed - powszechne niby "normalne" wiele osób nawet nie zwróci uwagi i przyzna - no chłop nie mógł nie może inaczej
praca,zmęczenie,stres, nerwy,zmęczenie etc - nieszczęście straszne no nie masz nigdy wyjścia , gdybyś jeszcze nie wydarł się na dzieciaka to prawie poprawnie a co wewnątrz Ciebie się dzieje też pewnie nic wielkiego nic takiego
Siema,
Jesteś w bardzo dobrym momencie i miejscu - uświadomiłeś sobie, że jest problem, a to duży krok ku wyzdrowieniu.
Teraz krok drugi, wbijasz i szukasz: https://znanyosrodek.pl/osrodki/
Polecam też kanał Sekielski o Nałogach na YouTube: https://www.youtube.com/watch?v=hw73ZdG … 3qQB9S-tpz
9 2022-10-19 22:08:37 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2022-10-19 22:09:26)
Emocje wzięły górę, dlatego zacząłem wrzeszczeć. Doskonale wiem, że dzieciak nie był winien niczego, widziałem, że się boi, zaczal płakać, ale nawet to w tym konkretnym momencie nie ruszalo mnie. Dopiero później dotarło do mnie, jak się zachowałem wobec małego.
Wbrew pozorom tu nie chodzi o to, że nakrzyczałeś na dziecko, bo nie emocje wzięły górę, a złość, że nie mogłeś się napić. O te emocje chodzi. Nie o to jak się zachowałeś wobec małego, a o to jak się zachowałeś wobec straconej partii alkoholu. Sam sobie mógłbyś to piwo strącić i wylać i reakcja byłaby taka sama. Furia że nie masz alko. A to znaczy że jest już bardzo źle.
Partnerka uważa, że to już z alkoholem problem jest. Ja chyba zawsze tłumaczyłem się tym, że to przecież '' tylko" piwo, nie chlam jak świnia, nie zataczam się ani nie rzygam po kątach, w pracy jestem zawsze. Teraz..zaczynam myslec, że to może być problem i normalne to przestaje /ło być.
I dlatego partnerka ma rację.
83czesiek napisał/a:Emocje wzięły górę, dlatego zacząłem wrzeszczeć. Doskonale wiem, że dzieciak nie był winien niczego, widziałem, że się boi, zaczal płakać, ale nawet to w tym konkretnym momencie nie ruszalo mnie. Dopiero później dotarło do mnie, jak się zachowałem wobec małego.
Wbrew pozorom tu nie chodzi o to, że nakrzyczałeś na dziecko, bo nie emocje wzięły górę, a złość, że nie mogłeś się napić. O te emocje chodzi. Nie o to jak się zachowałeś wobec małego, a o to jak się zachowałeś wobec straconej partii alkoholu. Sam sobie mógłbyś to piwo strącić i wylać i reakcja byłaby taka sama. Furia że nie masz alko. A to znaczy że jest już bardzo źle.
Czyli kolejny krok to leczenie?
Na teraz nie wiem, czy byłbym w stanie przyznac się w cztery oczy przed obcym człowiekiem, że mam taki, a nie inny problem.
Innymi słowy czuje, że coś jest na rzeczy, że partnerka ma racje, ale wolałbym się jakoś ''ogarnąć" sam, niz mówić komuś, że tracę/straciłem kontrolę nad alko.
Najgorsze, że partnerka oczekuje ode mnie przemyślania tego i konkretnych kroków i boje się, że na same słowa, że się spróbuję ogarnąć na własną rękę mi nie uwierzy.
Czesiek, alkoholizm to choroba która wpływa na ośrodkowy układ nerwowy i na trwale uszkadza mózg i jego struktury. Nie ma czegoś takiego jak samotne ogarnianie bo będziesz żył na dupościsku, owszem nie będziesz pił przez jakiś czas, ale to całe ciśnienie które alkohol Ci tłumił będzie Ci wychodzisz uszami.
Jesteś w bardzo komfortowej sytuacji, masz wspierającą (ale stanowczą) partnerkę, dziecko, świadomość że coś się dzieje. Jeżeli nie pójdziesz teraz za ciosem i nie udasz się do specjalisty który Cię dalej pokieruje, to za parę lat możesz obudzić się bez rodziny, pracy, pieniędzy i zdrowia, a za to ze zgrzewką browarów w lodówce.
Wybierz sam.
12 2022-10-19 23:28:59 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-10-19 23:33:45)
KoralinaJones napisał/a:83czesiek napisał/a:Emocje wzięły górę, dlatego zacząłem wrzeszczeć. Doskonale wiem, że dzieciak nie był winien niczego, widziałem, że się boi, zaczal płakać, ale nawet to w tym konkretnym momencie nie ruszalo mnie. Dopiero później dotarło do mnie, jak się zachowałem wobec małego.
Wbrew pozorom tu nie chodzi o to, że nakrzyczałeś na dziecko, bo nie emocje wzięły górę, a złość, że nie mogłeś się napić. O te emocje chodzi. Nie o to jak się zachowałeś wobec małego, a o to jak się zachowałeś wobec straconej partii alkoholu. Sam sobie mógłbyś to piwo strącić i wylać i reakcja byłaby taka sama. Furia że nie masz alko. A to znaczy że jest już bardzo źle.
Czyli kolejny krok to leczenie?
Na teraz nie wiem, czy byłbym w stanie przyznac się w cztery oczy przed obcym człowiekiem, że mam taki, a nie inny problem.
Innymi słowy czuje, że coś jest na rzeczy, że partnerka ma racje, ale wolałbym się jakoś ''ogarnąć" sam, niz mówić komuś, że tracę/straciłem kontrolę nad alko.
Najgorsze, że partnerka oczekuje ode mnie przemyślania tego i konkretnych kroków i boje się, że na same słowa, że się spróbuję ogarnąć na własną rękę mi nie uwierzy.
Kolejnej przeszkody szukasz Cześku jak prawie każdy ze znanych mi ancymonów z problemem łącznie ze mną na początku - klasyczne też i przewidywalne ,ale nie ważne
możesz iść najpierw na mityng AA - nie musisz być tym zachwycony usiądziesz tam sobie nie musisz nic mówić zobaczysz prawdziwych alkoholików jak będziesz chciał to możesz coś powiedzieć ,jedynym warunkiem uczestnictwa w AA jest tylko chęć zaprzestania picia nic więcej,oswoisz się ,a w poradni to ludzie zajmujący się tym problemem doskonale zdają sobie sprawę ze wstydu, oporów takiego typu jak Ty je masz ,z reguły wiedzą co robić jak postępować
wynajdywanie powodów i dążenie do niby samodzielnego rozwiązania tego problemu ( brzmi zawsze jeszcze bardziej heroicznie JA SAM ) to charakterystyczna sprawa, ale to jest zwyczajne odraczanie, przesuwanie na jutro,samo niepicie czyli abstynencja taka sucha to nie jest wystarczający środek do zdrowienia w leczeniu,abstynencja bywa męką czasem bez leczenia nie wie się jak zapobiegać nawrotom
problem uzależnienia, "choroby emocji" to bardzo skomplikowana sprawa wierz mi samemu nie da się skutecznie tego ogarnąć
takie moje ( inie tylko) zdanie i doświadczenie,wiele osób próbujących samemu to ogarnąć niestety wraca bardzo często do picia
po roku tak mniej więcej różnie potem jest od Ciebie jednak wiele zależy nikt za Ciebie nie zrobi trzeźwienia .
13 2022-10-19 23:32:58 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2022-10-19 23:37:08)
KoralinaJones napisał/a:83czesiek napisał/a:Emocje wzięły górę, dlatego zacząłem wrzeszczeć. Doskonale wiem, że dzieciak nie był winien niczego, widziałem, że się boi, zaczal płakać, ale nawet to w tym konkretnym momencie nie ruszalo mnie. Dopiero później dotarło do mnie, jak się zachowałem wobec małego.
Wbrew pozorom tu nie chodzi o to, że nakrzyczałeś na dziecko, bo nie emocje wzięły górę, a złość, że nie mogłeś się napić. O te emocje chodzi. Nie o to jak się zachowałeś wobec małego, a o to jak się zachowałeś wobec straconej partii alkoholu. Sam sobie mógłbyś to piwo strącić i wylać i reakcja byłaby taka sama. Furia że nie masz alko. A to znaczy że jest już bardzo źle.
Czyli kolejny krok to leczenie?
Na teraz nie wiem, czy byłbym w stanie przyznac się w cztery oczy przed obcym człowiekiem, że mam taki, a nie inny problem.
(...)
Wystarczy że przyznasz się - możesz też sam przed sobą, o ile czujesz się na siłach, że dasz radę pokonać problem - że rozładowujesz stres alkoholem (pisałeś o wymagającej pracy i że alkohol pełni rolę ukojenia), i uświadomisz sobie, że to jest pułapka, w którą właśnie wpadłeś. Alkohol na razie Ci pomaga doraźnie (tak Ci się wydaje) , ale w dłuższej perspektywie wcześniej czy później spowoduje znacznie dalej idące negatywne skutki. Próbkę już miałeś. Musiałeś się napić. Inaczej rozlane piwo nie stanowiłoby pretekstu do awantury.
AAowcy... To nie taka grupa mająca spore zacięcie religijne?
Pewnego rodzaju forma '' sekty"?
15 2022-10-20 00:02:15 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-10-20 00:09:13)
AAowcy... To nie taka grupa mająca spore zacięcie religijne?
Pewnego rodzaju forma '' sekty"?
AA nie jest żadną sektą i nie ma nic wspólnego z religią
Raczej to odwrotność "sekty"
a czego to luzie o AA nie wygadują to osobny szeroki temat.
AAowcy... To nie taka grupa mająca spore zacięcie religijne?
Pewnego rodzaju forma '' sekty"?
AA to grupa samopomocowa niezwiązana z żadną religią. Ten mit wziął się stąd że grupy AA najczęściej spotykają się w salkach kościelnych bo są najtańsze do wynajęcia.
Nie chodziło mi o sekte w dosłownym tego słowa znaczeniu, stąd cudzysłów
Ale tego boga chyba tam dużo
18 2022-10-20 00:12:37 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2022-10-20 00:13:45)
Nie chodziło mi o sekte w dosłownym tego słowa znaczeniu, stąd cudzysłów
Ale tego boga chyba tam dużo
I dlatego tam nie pójdziesz, tak?
To może na początek psycholog. Dyskretnie, bez rozgłosu, że zasięgnąłeś porady w życiowych problemach generujących problem z alko.
Nie chodziło mi o sekte w dosłownym tego słowa znaczeniu, stąd cudzysłów
Ale tego boga chyba tam dużo
Znowu się martwisz na zapas,znam ateistów,agnostyków w AA całkiem sporo
Boga tam nie ma, w jednym kroku jest wzmianka o sile wyższej, jakkolwiek się ją pojmuje. Nikt Ci nie będzie kazał klepać zdrowasiek.
Widzę że trwają negocjacje.
Podstępność i zdradliwość alkoholu polega właśnie na tym, że początkowo daje pozytywne odczucia. Czy może być niebezpiecznie coś co pomaga? Może. W tym przypadku jest bardzo niebezpiecznie.
22 2022-10-20 00:17:53 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-10-20 00:21:44)
Boga tam nie ma, w jednym kroku jest wzmianka o sile wyższej, jakkolwiek się ją pojmuje. Nikt Ci nie będzie kazał klepać zdrowasiek.
Widzę że trwają negocjacje.
Normalka i na tym można poprzestać - nic niezwykłego Foxterierze ,o przymusowym spowiadaniu się i mieszaniu krwi może zaraz będzie żartuje
Czesiek ty wybierasz ,masz mnóstwo możliwości jak nie AA to terapia prywatnie,na NFZ jak chcesz skolko godno
Zawsze jest opcja widywać córę raz na miesiąc albo wcale zamiast się dać wkręcić w jakieś podejrzane, przykościelne grupki. Pozdro dla kumatych i tyle w temacie.
24 2022-10-20 00:23:37 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2022-10-20 00:26:09)
Moim zdaniem o nie widzi jeszcze problemu. Nie zapaliła mu się jeszcze żadna czerwona lampka. Nawet taka zwykła, zdroworozsądkowa.
Moim zdaniem o nie widzi jeszcze problemu. Nie zapaliła mu się jeszcze żadna czerwona lampka. Nawet taka zwykła, zdroworozsądkowa.
Z każdym dniem jeżeli zaniecha jakiegokolwiek działania Autor prawdopodobnie będzie się utwierdzał że to nie problem ,"odsuwał ,oddalał" przekona siebie i żonę że to był tylko epizod
wszystkie chore mechanizmy "obronne"ruszą znowu ,poczeka, przeczeka, aż żonie przejdzie złość a za parę dni Cześkowi przejdzie strach, że zostanie sam, obieca coś tam bo już kombinuje jak
się wykręcić od czegoś konkretnego .
Zapaliła Karolina ale to jest mechanizm uzależnienia i wychodzenia z niego. Na temat Mechanizmu iluzji i zaprzeczeń to nie jeden doktorat powstał.
Jak działa mechanizm iluzji i zaprzeczenia?
Jak sama nazwa wskazuje, mechanizm iluzji i zaprzeczenia polega na tym, że osoba uzależniona potrafi przedstawić takie argumenty, które świadczą o tym, że nie ma ona problemów z alkoholem, narkotykami itp. Często twierdzi też, że w każdej chwili zdolna jest do całkowitego zrezygnowania np. z alkoholu, a moment, kiedy sięga po napój wysokoprocentowy tłumaczy zwykle gorszym dniem w pracy, złym samopoczuciem itp. W rzeczywistości osoby uzależnione najbardziej okłamują siebie samych. Nie myślą racjonalnie, a postrzeganie rzeczywistości jest zniekształcone, przez co nie są w stanie określić realnie skali swojego problemu alkoholowego oraz konsekwencji picia. Jeżeli taka osoba nie otrzyma pomocy na wczesnym etapie, może to prowadzić do szeregu przykrych konsekwencji.
Moim zdaniem o nie widzi jeszcze problemu. Nie zapaliła mu się jeszcze żadna czerwona lampka. Nawet taka zwykła, zdroworozsądkowa.
W której mojej wypowiedzi to wyczytałaś?
Foxterier - mam syna, nie córke.
KoralinaJones napisał/a:Moim zdaniem o nie widzi jeszcze problemu. Nie zapaliła mu się jeszcze żadna czerwona lampka. Nawet taka zwykła, zdroworozsądkowa.
W której mojej wypowiedzi to wyczytałaś?
Foxterier - mam syna, nie córke.
Sorry, mój błąd! Późna pora
O co ten konflikt z żoną? O to, że nie chcesz się bawić z 3 latkiem i nic w domu nie robisz, czy o coś jeszcze?
Czy jesteś jedynym żywicielem rodziny? Czy tylko Ty pracujesz? Czy Twoje dochody są wysokie?
Wydaje mi się, że Tobie jest potrzebny urlop i chwila odpoczynku, a na pewno aptekowy zestaw na stres, bo jesteś już prawie przez niego zjedzony.
Układ nerwowy człowieka działa trochę jak silnik - musi mieć smarowanie. Jak nie ma smarowania to się zaciera. Aby pomóc sobie zwłaszcza w okresach dużego stresu i napięcia bardzo mocno rekomenduję: magnez, potas, wit D i B12. Kup sobie w aptece, tylko nie multiwitaminę rozpuszczaną w wodzie, ale każde oddzielnie. Tak, ja wiem, że dla faceta to trauma łykać więcej niż jedną pastylkę dziennie, ale przeżyjesz, to tylko witaminy
Poza tym urlop i sen.
Odstawienie piwa nie podlega dyskusji, a jak trochę się podreperesujesz, to konkretny plan, bo lecisz bez planu. Plan, harmonogram, ustalenia. Jeśli Twoja praca jest dobrze płatna i jesteś z niej zadowolony, ale jest ciężka i dzień pracy Cie wykańcza, to musisz ustalic z partnerką prawa i obowiązki. Nie musisz za każdym razem wracając z pracy musieć bawić się z dzieckiem, czy zajmować obowiązkami domowymi, ale musisz z nią ustalić, kiedy możesz to zrobic.
30 2022-10-20 09:17:12 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2022-10-20 09:28:51)
Zapaliła Karolina ale to jest mechanizm uzależnienia i wychodzenia z niego. Na temat Mechanizmu iluzji i zaprzeczeń to nie jeden doktorat powstał.
Jak działa mechanizm iluzji i zaprzeczenia?
Jak sama nazwa wskazuje, mechanizm iluzji i zaprzeczenia polega na tym, że osoba uzależniona potrafi przedstawić takie argumenty, które świadczą o tym, że nie ma ona problemów z alkoholem, narkotykami itp. Często twierdzi też, że w każdej chwili zdolna jest do całkowitego zrezygnowania np. z alkoholu, a moment, kiedy sięga po napój wysokoprocentowy tłumaczy zwykle gorszym dniem w pracy, złym samopoczuciem itp. W rzeczywistości osoby uzależnione najbardziej okłamują siebie samych. Nie myślą racjonalnie, a postrzeganie rzeczywistości jest zniekształcone, przez co nie są w stanie określić realnie skali swojego problemu alkoholowego oraz konsekwencji picia. Jeżeli taka osoba nie otrzyma pomocy na wczesnym etapie, może to prowadzić do szeregu przykrych konsekwencji.
On w tym momencie uzależniony jest od stanu jaki daje mu alkohol. Szybka i skuteczna forma odreagowania napięcia i stresu. Alkohol jest jeszcze złudnie jego sprzymierzeńcem, nie wrogiem.
KoralinaJones napisał/a:Moim zdaniem o nie widzi jeszcze problemu. Nie zapaliła mu się jeszcze żadna czerwona lampka. Nawet taka zwykła, zdroworozsądkowa.
W której mojej wypowiedzi to wyczytałaś?
Jakie - na ten czas - konkretne wnioski wyciągnąłeś, oraz jakie decyzje i postanowienia w związku z zaistniałą sytuacją podjąłeś?
31 2022-10-20 09:23:11 Ostatnio edytowany przez wieka (2022-10-20 09:58:27)
Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś sam postanowił, od dzisiaj zero alko. Wystarczy. Dasz radę!? Wtedy odejdzie wstyd otwierania się przed psychologiem. Tylko zastanów się, że to co robisz dla Ciebie jest wstydem, a jednak się z tym dobrze czujesz
Są tacy, co to odwyk im nie pomoże i tacy co sami przestają od jednego dnia, dużo zależy od silnej woli i samozaparcia, mimo uzależnienia.
A może zamiast na AA, do psychologa i inne tego typu zabiegi, to się na siłownie zapisz, czy na boks. Po pracy, zamiast do domu przed TV i piwo, idź, na godzinę się wyżyć. Zejdzie z Ciebie frustracja, dasz upust emocjom, testosteron Ci się podniesie, to będziesz spokojniejszy i bardziej pewny siebie i przestaniesz się alkoholizować i jeszcze poukładasz relacje z partnerką.
A może zamiast na AA, do psychologa i inne tego typu zabiegi, to się na siłownie zapisz, czy na boks. Po pracy, zamiast do domu przed TV i piwo, idź, na godzinę się wyżyć. Zejdzie z Ciebie frustracja, dasz upust emocjom, testosteron Ci się podniesie, to będziesz spokojniejszy i bardziej pewny siebie i przestaniesz się alkoholizować i jeszcze poukładasz relacje z partnerką.
Tylwyth, lubię większość Twoich postów, ale tutaj to dojebałaś jak gajowy jajami o sosnę. To jak proponowanie osobie chorej na depresję "no idź pobiegać to Ci się endorfiny wydzielą".
Sport owszem jest pomocny, ale u autora chyba to już zaszło za daleko skoro dostaje czytelne sygnały z zewnątrz (żona) że ma problem z alkoholem.
A może zamiast na AA, do psychologa i inne tego typu zabiegi, to się na siłownie zapisz, czy na boks. Po pracy, zamiast do domu przed TV i piwo, idź, na godzinę się wyżyć. Zejdzie z Ciebie frustracja, dasz upust emocjom, testosteron Ci się podniesie, to będziesz spokojniejszy i bardziej pewny siebie i przestaniesz się alkoholizować i jeszcze poukładasz relacje z partnerką.
Ja uważam, że bardzo dobra rada, jako jeden z elementów wychodzenia z nałogu.
Tylwyth Teg napisał/a:A może zamiast na AA, do psychologa i inne tego typu zabiegi, to się na siłownie zapisz, czy na boks. Po pracy, zamiast do domu przed TV i piwo, idź, na godzinę się wyżyć. Zejdzie z Ciebie frustracja, dasz upust emocjom, testosteron Ci się podniesie, to będziesz spokojniejszy i bardziej pewny siebie i przestaniesz się alkoholizować i jeszcze poukładasz relacje z partnerką.
Tylwyth, lubię większość Twoich postów, ale tutaj to dojebałaś jak gajowy jajami o sosnę. To jak proponowanie osobie chorej na depresję "no idź pobiegać to Ci się endorfiny wydzielą".
Sport owszem jest pomocny, ale u autora chyba to już zaszło za daleko skoro dostaje czytelne sygnały z zewnątrz (żona) że ma problem z alkoholem.
Zgadzam się z Foxem znowu,"chorej duszy" to się nie wyleczy "ping pongiem",ruch sport to mały elemencik pomocny w leczeniu a nie jego rdzeń
,po pół roku najpewniej kompulsywnie uprawianego sportu i rekreacji bez terapii to mu się tak znudzi że Autorowi pójdzie w pięty
takie jest doświadczenie ,bardzo nieliczne jednostki liczone na palcach jednej ręki wychodzą niby tylko o własnych siłach a jak się przyjrzeć temu bliżej to korzystają niebezpośrednio z jakiegoś wsparcia .
Masz bardzo dobra partnerkę. Ojcem jesteś beznadziejnym.,, mały jest przylepa,, określenie jak jakiegoś obcego bachora które niewiadomo czego od Ciebie chce
Nie Ty jesteś tutaj ofiarą a twoja kobieta i syn. Więc skoro już postanowiłeś dać człowiekowi życie ogarnij się i nie spierdol mu życia. Tyle masz do zrobienia i aż tyle
Co do alko to ludzie ci dobrze mówią, ale to że nie chce ci się być ojcem to czuć na kilometr. Współczuję młodemu. Całe życie czuć się niechcianym jest raczej malo rozwijające. Ogarnij się, idź na terapię i dziękuj bogu/czy w kogo tam wierzysz że masz kobietę która stawia sprawę jasno, broni TWOJEGO syna przed TOBĄ a jednocześnie daje ci szanse
Tylwyth, lubię większość Twoich postów, ale tutaj to dojebałaś jak gajowy jajami o sosnę.
Dobre
To jak proponowanie osobie chorej na depresję "no idź pobiegać to Ci się endorfiny wydzielą".
Sport owszem jest pomocny, ale u autora chyba to już zaszło za daleko skoro dostaje czytelne sygnały z zewnątrz (żona) że ma problem z alkoholem.
Kult depresji mnie przeraża w dzisiejszych czasach, ale nie dziwi mnie to, bo na tym się kręcą gigantyczne pieniądze. W ogóle kult wymyślania sobie chorób i usprawiedliwiania się nimi. Noale znowu, to generuje potężne zyski. A w sumie źle się wyraziłam, bo zaraz ktoś mi zarzuci, że nie wierzę w zjawisko depresji. Kult farmakologicznego leczenia depresji mnie przeraża, o. Tak lepiej
Depresję może stwierdzić tylko lekarz psychiatra. Nazywa się to depresja kliniczna i jest leczona szpitalnie i psychotropami. "Leczenie" to też zbyt mocne słowo, bo sprowadza się to do złagodzenia objawów i postawienia człowieka na nogi.
Wszystko inne, to stany depresyjne powodowane milionem różnych przyczyn.(Swoją drogą, Autor jest w stanie depresyjnym, stąd to piwo) I wbrew pozorom, proponowanie osobie chorej na depresje, czy mającej stany depresyjne, żeby pobiegała nie jest wcale głupim pomysłem. Oczywiście taka osoba wolałaby zapaść się w kanapie niż się ruszyć, ale to właśnie ruch, wysiłek i konsekwencje prowadzi do wyjścia z błędnego koła. Wiadomo też, że bieganie na początek nie będzie możliwe, ale wystarczy, że konsekwentnie, codziennie będzie wykonywała jakiś ruch, choćby wstanie z kanapy i postanie kilku minut.
Nasze ciało poprzez wysiłek, ruch i ćwiczenia wydziela różne substancje chemiczne i hormony, które wpływają na nas wręcz zbawiennie. Z tego co widać, to Autor jeszcze nie jest w stanie krytycznym, na razie rozładowuje stres pijąc piwo, więc spokojnie zamiast tego może spróbować rozładować go na siłowni. Przyjmowanie pewnych substancji nie oznacza jeszcze uzależnienia. Uzależnienie będzie wtedy, jak odstawi i zaczną się jazdy. Żeby to zminimalizować, trzeba zastąpić rytuał picia piwa czymś zdrowszym, aby nie było pustki. Więc jeśli okaże się, że jest w stanie odstawić piwo i chodzić regularnie na siłownie i nie sięgać po to piwo w ogóle, to znaczy, że uzalezniony nie jest.
Na początek dobrze jest zawsze spróbować sposobów naturalnych. Na surowsze środki zawsze będzie czas. Z postu wynika, że piwo jest jego "rozładowywaczem" i na tym bym się skupiła. Nie pije, bo lubi pić, pije, bo chce poczuć ulgę w napięciu i emocjach. Niech idzie na siłkę, uzupełni witaminy, na psychologów, psychiatrów i psychotropy zawsze będzie miał czas
Zgadzam się z osobami, które sugerują suplementację i sport.
Mam w swoim otoczeniu kilka osób uzależnionych od alkoholu i wszyscy są osobami totalnie niedbającymi o swoje zdrowie. Jedzącymi byle co, głównie fast foody i pijące colę, ewentualnie opychającymi się dużą ilością ziemniaków, białego makaronu, pieczywa. Organizm nie ma skąd wziąć niezbędnych mikroelementów, więc człowiek źle się czuje, jest przemęczony, zestresowany, więc sięga się po to co najprostsze by się zrelaksować - alkohol, ewentualnie zioło.
Na początek kup sobie wspomniane wcześniej suplementy i przyjmuj je po posiłkach, nigdy rano na pusty żołądek. Po drugie, na początek zamień piwo zwykłe na bezalkoholowe, najbardziej smakowo podobny do zwykłego piwa jest podobno Heineken 0.0. Myślę, że u Ciebie ten stan relaksu wynika nie z procentów, tylko z samego rytuału, piwo + fotel + cisza i spokój. Jeżeli masz stresującą pracę to partnerka powinna zapewnić Ci godzinę po pracy tylko dla Ciebie, żebyś mógł się zamknąć w pokoju czy salonie i się wyciszyć (a po tej godzinie Ty przejmujesz opiekę nad dzieckiem, a partnerka ma godzinę dla siebie).
Jeżeli mimo suplementacji i tej chwili dla siebie nadal będziesz odczuwał napięcie, to warto zrobić sobie badania na insulinooporność. Możliwe, że od tego picia piwa narobiłeś sobie problemów z gospodarką węglowodanową. U niektórych ludzi zaburzona regulacja poziomu cukru we krwi skutkuje właśnie poczuciem permanentnego przemęczenia, napięcia i wyzwala agresję. Wtedy zmiana diety diametralnie zmienia samopoczucie.
39 2022-10-20 11:07:47 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-10-20 11:19:10)
Na początek dobrze jest zawsze spróbować sposobów naturalnych. Na surowsze środki zawsze będzie czas. Z postu wynika, że piwo jest jego "rozładowywaczem" i na tym bym się skupiła. Nie pije, bo lubi pić, pije, bo chce poczuć ulgę w napięciu i emocjach. Niech idzie na siłkę, uzupełni witaminy, na psychologów, psychiatrów i psychotropy zawsze będzie miał czas
Założenie no sorry teoretycznie niby logiczne, trochę naiwne w praktyce jest zupełnie odwrotnie z tymi uzależnionymi.
Do tych "naturalnych środków" bez wiedzy i przygotowania podchodzi się w sposób nałogowy z mnóstwem nawyków wzorów schematów które są szkodliwe a działają siłą rozpędu,na ogół to jest zamienił stryjek siekierkę na kijek,
uzależnienia to choroba emocji nie tylko ciała ,zmiana nawyków rytuałów to też tylko element a nie główna rzecz po odstawieniu,to co proponujesz złagodzi objawy nie dotykając za bardzo przyczyny czyli tego skąd się biorą te nieszczęsne chore emocje i jak działa cały wadliwie funkcjonujący system samoregulacji tychże.
W leczeniu uzależnienia od alkoholu przynajmniej u nas w kraju bardzo ostrożnie stosuje się chemię
wiadomo jak ktoś się uprze na antydepresanty,psychotropy to je dostanie.Czasem leki są konieczne pomagają w zespołach odstawienia
a te bywają nieraz dotkliwe.Depresja alkoholowa nie jest czyś wyjątkowym,a uzależnienie są zawsze blisko czegoś co podobne jest do depresji czasem podobne do objawów nerwic choć z medycznego punktu widzenia nerwicą nie są ,pomijam osoby z podwójną diagnozą.
Terapia nie jest za karę to nie tortury naprawdę
użyłaś określenia - "surowsze środki" dlatego tak odpowiadam.
Na surowsze środki zawsze będzie czas.
na psychologów, psychiatrów i psychotropy zawsze będzie miał czas
Kiedy będzie wg Ciebie wystarczająco chory aby skorzystać z pomocy?
Gdy nie będzie w stanie stać z łóżka? Czy gdy będzie już wisiał na sznurze?
Kiedyś biegałem, teraz to nawet tego mi się nie chce. Czasami mieliśmy urbexowe wypady w czasie wolnym. Teraz nawet jak ktoś próbuje mnie gdzieś wyciągnąć, to odmawiam.
Praca.. Po raz pierwszy boję się, że popelnie błąd, coś spiertole i będę robić pod siebie, bo konsekwencje mnie zniszczą po prostu.
Nie twierdzę, że jestem ojcem roku, ale kocham małego, to, że napisałem, że jest "przylepą", to aż takie złe?
W kwestii depresji, bo mnie krew zalała i się nóż w kieszeni otworzył: typowe, polskie myślenie, gdzie nie dopuszcza się, że depresja nie jest wymyslem naszych czasów, tylko była ZAWSZE, za to ujowe było podejście do i metody stosowane w psychiatrii jako takiej. Kiedyś - niesłusznie - psychiatrów kojarzono z leczeniem '' wariatów", człowiek korzystający z pomocy psychiatry był traktowany z góry jak oszołom, od którego należy trzymać się z daleka. Nie przejmowano się kiedyś ludzką psychiką i tym, jaki wpływ ma ona na zdrowie fizyczne. Panowalo przekonanie, że trzeba radzić sobie samemu, bo proszenie o pomoc to wstyd, psychoterapia? To dla "słabeuszy". W niektórych takie przekonanie przetrwało do dzisiaj. To się zmienia - na szczęście - ale nadal mamy jeszcze ludzi, którzy wstydzą się korzystać z pomocy psychiatrów czy psychoterapeutów, uważają depresję za ''modną chorobe" (ku..mać), a potem skutki mamy tragiczne. Nie tylko dla chorej osoby, ale całych rodzin, bo różne choroby o podłożu psychicznym nieleczone odbijają się na wszystkich.
Polecam zatem nie piertolić o kulcie depresji i antydepresantów, które istnieją po to, żeby człowiek mógł żyć, bo można solidnie zaszkodzić. Lekarz psychiatra to taki sam lekarz jak np laryngolog czy kardiolog, i istnieje po to, żeby POMAGAĆ, a korzystanie z tej pomocy nie powinno być powodem do upokorzenia i wstydu. I mówię to jako osoba, która ukończyła kierunek medyczny. I która też na kontakt z ludźmi, którzy się wstydzą, często czekają do samego końca, a później jest źle.
Brawo Czesiek!!! Super przeczytać taki post, naprawdę. To pisanie że depresja to wymysł i wymówka i można ją zaleczyć bieganiem, lewoskrętną witaminą C i bio kalarepą to aż... Szkoda gadać.
Kiedyś biegałem, teraz to nawet tego mi się nie chce. Czasami mieliśmy urbexowe wypady w czasie wolnym. Teraz nawet jak ktoś próbuje mnie gdzieś wyciągnąć, to odmawiam.
Sam widzisz, że jesteś w spirali beznadziei. Musisz się z tego wyrwać.
PS: Jesteś fizjoterapeutą?
Kiedyś biegałem, teraz to nawet tego mi się nie chce. Czasami mieliśmy urbexowe wypady w czasie wolnym. Teraz nawet jak ktoś próbuje mnie gdzieś wyciągnąć, to odmawiam.
Praca.. Po raz pierwszy boję się, że popelnie błąd, coś spiertole i będę robić pod siebie, bo konsekwencje mnie zniszczą po prostu.
Nie twierdzę, że jestem ojcem roku, ale kocham małego, to, że napisałem, że jest "przylepą", to aż takie złe?W kwestii depresji, bo mnie krew zalała i się nóż w kieszeni otworzył: typowe, polskie myślenie, gdzie nie dopuszcza się, że depresja nie jest wymyslem naszych czasów, tylko była ZAWSZE, za to ujowe było podejście do i metody stosowane w psychiatrii jako takiej. Kiedyś - niesłusznie - psychiatrów kojarzono z leczeniem '' wariatów", człowiek korzystający z pomocy psychiatry był traktowany z góry jak oszołom, od którego należy trzymać się z daleka. Nie przejmowano się kiedyś ludzką psychiką i tym, jaki wpływ ma ona na zdrowie fizyczne. Panowalo przekonanie, że trzeba radzić sobie samemu, bo proszenie o pomoc to wstyd, psychoterapia? To dla "słabeuszy". W niektórych takie przekonanie przetrwało do dzisiaj. To się zmienia - na szczęście - ale nadal mamy jeszcze ludzi, którzy wstydzą się korzystać z pomocy psychiatrów czy psychoterapeutów, uważają depresję za ''modną chorobe" (ku..mać), a potem skutki mamy tragiczne. Nie tylko dla chorej osoby, ale całych rodzin, bo różne choroby o podłożu psychicznym nieleczone odbijają się na wszystkich.
Polecam zatem nie piertolić o kulcie depresji i antydepresantów, które istnieją po to, żeby człowiek mógł żyć, bo można solidnie zaszkodzić. Lekarz psychiatra to taki sam lekarz jak np laryngolog czy kardiolog, i istnieje po to, żeby POMAGAĆ, a korzystanie z tej pomocy nie powinno być powodem do upokorzenia i wstydu. I mówię to jako osoba, która ukończyła kierunek medyczny. I która też na kontakt z ludźmi, którzy się wstydzą, często czekają do samego końca, a później jest źle.
Zniechęcenia do biegania,hobby o których piszesz i lęki to też skutki nałogu miałem to samo różne zainteresowania na tamten czas zanikły a w ich miejsce pojawiły się irracjonalne lęki wszystko to samonapędzające
Ta zasuwaj zrób coś - nie kombinuj za dużo,bo te "nasze" kombinacje" zawsze mają szkodliwy skutek czyli zapicie,nawrót jeszcze bardziej bolesne dno etc.Naprawdę nie musisz dojść do tego do czego możliwym jest dojść czyli delirki,padaczka (tak wiem to abstrakcja pewnie dla Ciebie) wypadek,rozwód utrata pracy ,jesteś w dość standardowym wieku w którym uzależnienie daje wyraźne sygnały
45 2022-10-20 11:47:17 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2022-10-20 11:47:40)
Kiedyś biegałem, teraz to nawet tego mi się nie chce. Czasami mieliśmy urbexowe wypady w czasie wolnym. Teraz nawet jak ktoś próbuje mnie gdzieś wyciągnąć, to odmawiam.
Praca.. Po raz pierwszy boję się, że popelnie błąd, coś spiertole i będę robić pod siebie, bo konsekwencje mnie zniszczą po prostu.
Nie twierdzę, że jestem ojcem roku, ale kocham małego, to, że napisałem, że jest "przylepą", to aż takie złe?W kwestii depresji, bo mnie krew zalała i się nóż w kieszeni otworzył: typowe, polskie myślenie, gdzie nie dopuszcza się, że depresja nie jest wymyslem naszych czasów, tylko była ZAWSZE, za to ujowe było podejście do i metody stosowane w psychiatrii jako takiej. Kiedyś - niesłusznie - psychiatrów kojarzono z leczeniem '' wariatów", człowiek korzystający z pomocy psychiatry był traktowany z góry jak oszołom, od którego należy trzymać się z daleka. Nie przejmowano się kiedyś ludzką psychiką i tym, jaki wpływ ma ona na zdrowie fizyczne. Panowalo przekonanie, że trzeba radzić sobie samemu, bo proszenie o pomoc to wstyd, psychoterapia? To dla "słabeuszy". W niektórych takie przekonanie przetrwało do dzisiaj. To się zmienia - na szczęście - ale nadal mamy jeszcze ludzi, którzy wstydzą się korzystać z pomocy psychiatrów czy psychoterapeutów, uważają depresję za ''modną chorobe" (ku..mać), a potem skutki mamy tragiczne. Nie tylko dla chorej osoby, ale całych rodzin, bo różne choroby o podłożu psychicznym nieleczone odbijają się na wszystkich.
Polecam zatem nie piertolić o kulcie depresji i antydepresantów, które istnieją po to, żeby człowiek mógł żyć, bo można solidnie zaszkodzić. Lekarz psychiatra to taki sam lekarz jak np laryngolog czy kardiolog, i istnieje po to, żeby POMAGAĆ, a korzystanie z tej pomocy nie powinno być powodem do upokorzenia i wstydu. I mówię to jako osoba, która ukończyła kierunek medyczny. I która też na kontakt z ludźmi, którzy się wstydzą, często czekają do samego końca, a później jest źle.
Spoko. To czemu nie poszedłeś jeszcze do lekarza, skoro widzisz, że sobie nie radzisz?
Z taką wiedzą i takim apelem to powinieneś już dawno być w trakcie terapii.
Kiedyś biegałem, teraz to nawet tego mi się nie chce. Czasami mieliśmy urbexowe wypady w czasie wolnym. Teraz nawet jak ktoś próbuje mnie gdzieś wyciągnąć, to odmawiam.
Nie powiedziałam, że to będzie łatwe, ale powinieneś spróbować się zmusić. Choćby na 10 min codziennie.
W kwestii depresji, bo mnie krew zalała i się nóż w kieszeni otworzył: typowe, polskie myślenie, gdzie nie dopuszcza się, że depresja nie jest wymyslem naszych czasów, tylko była ZAWSZE, za to ujowe było podejście do i metody stosowane w psychiatrii jako takiej. Kiedyś - niesłusznie - psychiatrów kojarzono z leczeniem '' wariatów", człowiek korzystający z pomocy psychiatry był traktowany z góry jak oszołom, od którego należy trzymać się z daleka. Nie przejmowano się kiedyś ludzką psychiką i tym, jaki wpływ ma ona na zdrowie fizyczne. Panowalo przekonanie, że trzeba radzić sobie samemu, bo proszenie o pomoc to wstyd, psychoterapia? To dla "słabeuszy". W niektórych takie przekonanie przetrwało do dzisiaj. To się zmienia - na szczęście - ale nadal mamy jeszcze ludzi, którzy wstydzą się korzystać z pomocy psychiatrów czy psychoterapeutów, uważają depresję za ''modną chorobe" (ku..mać), a potem skutki mamy tragiczne. Nie tylko dla chorej osoby, ale całych rodzin, bo różne choroby o podłożu psychicznym nieleczone odbijają się na wszystkich.
Polecam zatem nie piertolić o kulcie depresji i antydepresantów, które istnieją po to, żeby człowiek mógł żyć, bo można solidnie zaszkodzić. Lekarz psychiatra to taki sam lekarz jak np laryngolog czy kardiolog, i istnieje po to, żeby POMAGAĆ, a korzystanie z tej pomocy nie powinno być powodem do upokorzenia i wstydu. I mówię to jako osoba, która ukończyła kierunek medyczny. I która też na kontakt z ludźmi, którzy się wstydzą, często czekają do samego końca, a później jest źle.
Depresja była zawsze, tak jak cukrzyca, ale nie w takich ilościach jak w dzisiejszych czasach. Diagnozowanie depresji i leczenie jej objawów wystrzeliło niesamowicie do góry, natomiast leczenie przyczyn depresji dalej raczkuje i jest w okolicach XIX w. Czy to znaczy, że nagle diagnozowaniem odkryliśmy ile depresji było na świecie nieodkrytej? Nie, odkryliśmy, że liczba chorych wzrosła bardzo mocno oraz odkryliśmy, że pod depresje można podciągnąć bardzo wiele objawów.
Jako człowiek związany w jakimś stopniu z medycyną masz swoją wyrobioną teorię i w nią wierzysz, natomiast zdecydowanie nie masz praktyki ani doświadczenia w temacie, co widać. Poczytaj statystyki jak nie wierzysz w "kult antydepresantów", zwłaszcza te z USA. Już nie wspomnę o tym, że depresja to objaw, a nie choroba sama w sobie. Poza tym proszę Cię Przed chwilą pisałeś, że sądziłeś, że AA to "sekta" religijna, więc z tą wiedzą z zakresu medycyny się tak nie wychylaj XD
Cóż, chciałam pomóc i zaproponować mniej inwazyjny i nadal skuteczny sposób wyjścia z problemu. Ty się zdecydowałeś na zametkowanie i pójście utartą drogą. Ok, cokolwiek Ci pomoże Ale może jednak spróbuj poćwiczyć trochę bez względu na to jak bardzo Ci się nie chce. Spróbuj i zobacz jaki wpływ ma to na Ciebie
Tylwyth Teg napisał/a:Na surowsze środki zawsze będzie czas.
Tylwyth Teg napisał/a:na psychologów, psychiatrów i psychotropy zawsze będzie miał czas
Kiedy będzie wg Ciebie wystarczająco chory aby skorzystać z pomocy?
Gdy nie będzie w stanie stać z łóżka? Czy gdy będzie już wisiał na sznurze?
To nie jest przypadłość, która zmienia się o 180* z dnia na dzień, tylko stopniowo, powoli. Zorientuje się, jeśli wysiłek fizyczny i zmiana pewnych rzeczy nie przyniesie poprawy po miesiącu i wtedy można się zdecydować na inne kroki. Do niemożności wstania z łóżka czy dyndania na sznurze jeszcze daleka droga.
Jako człowiek związany w jakimś stopniu z medycyną masz swoją wyrobioną teorię i w nią wierzysz, natomiast zdecydowanie nie masz praktyki ani doświadczenia w temacie, co widać. Poczytaj statystyki jak nie wierzysz w "kult antydepresantów", zwłaszcza te z USA. Już nie wspomnę o tym, że depresja to objaw, a nie choroba sama w sobie. Poza tym proszę Cię
Przed chwilą pisałeś, że sądziłeś, że AA to "sekta" religijna, więc z tą wiedzą z zakresu medycyny się tak nie wychylaj XD
Cóż, chciałam pomóc i zaproponować mniej inwazyjny i nadal skuteczny sposób wyjścia z problemu. Ty się zdecydowałeś na zametkowanie i pójście utartą drogą. Ok, cokolwiek Ci pomoże
Ale może jednak spróbuj poćwiczyć trochę bez względu na to jak bardzo Ci się nie chce. Spróbuj i zobacz jaki wpływ ma to na Ciebie
Ale terapia to nie jest inwazyjny sposób,krzywdy mu nie zrobią tam,pądu, ultradźwięków i lodowatej wody,środków wymiotnych już się nie stosuje Twoich propozycji wcale psychoterapia czy AA nie wyklucza ruch ma znaczenie i zmiany w życiu są konieczne do zdrowienia
tylko ważnym też jest sposób w jaki się to zrobi .
Tylwyth Teg napisał/a:Jako człowiek związany w jakimś stopniu z medycyną masz swoją wyrobioną teorię i w nią wierzysz, natomiast zdecydowanie nie masz praktyki ani doświadczenia w temacie, co widać. Poczytaj statystyki jak nie wierzysz w "kult antydepresantów", zwłaszcza te z USA. Już nie wspomnę o tym, że depresja to objaw, a nie choroba sama w sobie. Poza tym proszę Cię
Przed chwilą pisałeś, że sądziłeś, że AA to "sekta" religijna, więc z tą wiedzą z zakresu medycyny się tak nie wychylaj XD
Cóż, chciałam pomóc i zaproponować mniej inwazyjny i nadal skuteczny sposób wyjścia z problemu. Ty się zdecydowałeś na zametkowanie i pójście utartą drogą. Ok, cokolwiek Ci pomoże
Ale może jednak spróbuj poćwiczyć trochę bez względu na to jak bardzo Ci się nie chce. Spróbuj i zobacz jaki wpływ ma to na Ciebie
Ale terapia to nie jest inwazyjny sposób,krzywdy mu nie zrobią tam,pądu, ultradźwięków i lodowatej wody,środków wymiotnych już się nie stosuje
Twoich propozycji wcale psychoterapia czy AA nie wyklucza ruch ma znaczenie i zmiany w życiu są konieczne do zdrowienia
tylko ważnym też jest sposób w jaki się to zrobi .
Ale ja nie twierdzę, że terapia to coś złego. Pewnie, jak chce, niech idzie. Elektrowstrząsy nadal są stosowane w psychiatrii tak btw
AA też złe nie jest, choć bardzo mu może zaszkodzić w pracy, ponieważ państwowe ośrodki wymagają pełnej dyspozycyjności i nie ważne, że danego dnia pracujesz, czy masz obowiązki, musisz być i koniec ( co uważam za bzdurę, ale tak jest). Więc zanim podejmie kroki w kierunku leczenia alkoholizmu, którego być może nie ma, niech spróbuje uporać się z tym sam.
50 2022-10-20 12:37:28 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-10-20 12:48:36)
Elektrowstrząsy nadal są stosowane w psychiatrii tak btw
Tak wiem są właśnie między innymi w depresjach stosowane,ale nie są to takie elektrowstrząsy jak dawniej używano
nie takie prądy,teraz jest całkowicie bezboleśnie i bezpieczniej.
Nie wiem o jakim AA (Anonimowi Alkoholicy obecnie sprytnie zastrzeżony znak) piszesz.
AA nie jest żadnym państwowym ośrodkiem ,AA jest niezależne i dobrowolne, chodzi się na mityngi kiedy się chce i ma potrzebę ,czas
niczego się nie podpisuje,nie składa przysięgi,nie ma list członków itp
Piszesz chyba o poradniach odwykowych i stacjonarnie prowadzonych zajęciach ale to tez nie AA
były jeszcze kiedyś i są Kuby AA (Aktywnych Abstynentów) ale to też co innego jeszcze
kluby są dotowane z budżetu.
51 2022-10-20 12:45:07 Ostatnio edytowany przez 83czesiek (2022-10-20 12:46:54)
Tylwyth teg, wybacz, że tak naskoczyłem, ale łaże podminowany od rana, spałem chyba ze trzy godziny, bo nie mogłem zasnąć i mnie nerwy szarpią. Byle gie mnie z równowagi wyprowadza.
Ja sam nie wiem, co mam ze sobą robić. Pierwszy raz chyba w takim zawieszeniu jestem, że pojęcia nie mam, jaki krok zrobić.
52 2022-10-20 12:50:25 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-10-20 12:52:53)
Tylwyth teg, wybacz, że tak naskoczyłem, ale łaże podminowany od rana, spałem chyba ze trzy godziny, bo nie mogłem zasnąć i mnie nerwy szarpią. Byle gie mnie z równowagi wyprowadza.
Ja sam nie wiem, co mam ze sobą robić. Pierwszy raz chyba w takim zawieszeniu jestem, że pojęcia nie mam, jaki krok zrobić.
Rozejrzyj się w swojej okolicy w możliwościach jakie masz zrób na początek rozeznanie gdzie i kiedy możesz pójść po wsparcie pomoc dal siebie,siedząc dumając nic się nie stanie poza przewalającymi się emocjami nakręcaniem
rusz dupę po prostu.Zjedz coś kup sobie witaminę B magnez i pij wodę .
83czesiek napisał/a:Pierwszy raz chyba w takim zawieszeniu jestem, że pojęcia nie mam, jaki krok zrobić.
Doskonale wiesz, jaki krok należy/powinieneś zrobić, tylko widocznie nie chcesz.
To Ty napisałaś. Chce iść na jeden mityng żeby zobaczyć, co i jak i czego się spodziewać.
Ty chyba nie rozumiesz jak poważna jest sytuacja.
ciebie od rozwodu i odejścia zony dzieli dosłownie jeden włos.
Wystarczy ze pod wpływem zmęczenia,frustracji i alko,stracisz nad sobą panowanie i np uderzysz żonę czy syna,i to będzie twój koniec.
Nie wiem o jakim AA (Anonimowi Alkoholicy obecnie sprytnie zastrzeżony znak) piszesz.
AA nie jest żadnym państwowym ośrodkiem ,AA jest niezależne i dobrowolne, chodzi się na mityngi kiedy się chce i ma potrzebę ,czas
niczego się nie podpisuje,nie składa przysięgi,nie ma list członków itp![]()
Piszesz chyba o poradniach odwykowych i stacjonarnie prowadzonych zajęciach ale to tez nie AA
były jeszcze kiedyś i są Kuby AA (Aktywnych Abstynentów) ale to też co innego jeszcze
kluby są dotowane z budżetu.
Tu faktycznie mogły mi się pomylić poradnie odwykowe z dobrowolnymi mityngami, w sumie to nie wiedziałam, że jest to rozdzielone...
Tylwyth teg, wybacz, że tak naskoczyłem, ale łaże podminowany od rana, spałem chyba ze trzy godziny, bo nie mogłem zasnąć i mnie nerwy szarpią. Byle gie mnie z równowagi wyprowadza.
Ja sam nie wiem, co mam ze sobą robić. Pierwszy raz chyba w takim zawieszeniu jestem, że pojęcia nie mam, jaki krok zrobić.
Zaproponowałam Ci, co robić: magnez, potas, wit D, B12. Suplementuj, pij wodę mineralną, zmień dietę. Zacznij się ruszać choćby Ci się w ogóle nie chciało. Nerwy masz zszarpane bo dużo stresów i jeszcze alkohol, nic dziwnego, że spać nie możesz i Cię nosi. Uzupełnij paliwo dla mózgu i nerwów. To zrób najpierw.
paslawek napisał/a:Nie wiem o jakim AA (Anonimowi Alkoholicy obecnie sprytnie zastrzeżony znak) piszesz.
AA nie jest żadnym państwowym ośrodkiem ,AA jest niezależne i dobrowolne, chodzi się na mityngi kiedy się chce i ma potrzebę ,czas
niczego się nie podpisuje,nie składa przysięgi,nie ma list członków itp![]()
Piszesz chyba o poradniach odwykowych i stacjonarnie prowadzonych zajęciach ale to tez nie AA
były jeszcze kiedyś i są Kuby AA (Aktywnych Abstynentów) ale to też co innego jeszcze
kluby są dotowane z budżetu.Tu faktycznie mogły mi się pomylić poradnie odwykowe z dobrowolnymi mityngami, w sumie to nie wiedziałam, że jest to rozdzielone...
83czesiek napisał/a:Tylwyth teg, wybacz, że tak naskoczyłem, ale łaże podminowany od rana, spałem chyba ze trzy godziny, bo nie mogłem zasnąć i mnie nerwy szarpią. Byle gie mnie z równowagi wyprowadza.
Ja sam nie wiem, co mam ze sobą robić. Pierwszy raz chyba w takim zawieszeniu jestem, że pojęcia nie mam, jaki krok zrobić.
Zaproponowałam Ci, co robić: magnez, potas, wit D, B12. Suplementuj, pij wodę mineralną, zmień dietę. Zacznij się ruszać choćby Ci się w ogóle nie chciało. Nerwy masz zszarpane bo dużo stresów i jeszcze alkohol, nic dziwnego, że spać nie możesz i Cię nosi. Uzupełnij paliwo dla mózgu i nerwów. To zrób najpierw.
Dokładnie Nie ma nic gorszego niż nerwy
57 2022-10-21 23:32:01 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2022-10-21 23:54:21)
Roznie ludzie interpretuja uzaleznienia.
Popularne zrozumienie jest takie jak w wiekszosci komentarzy tutaj - ciezko Ci wytrzymac bez alkoholu, lub zachowujesz sie bez niego agresywnie to jestes uzalezniony.
Ja (i wiekszosc ekspertow od uzaleznien) sie z tym nie zgadzam.
Twoje zachowanie nie wynika z braku alkoholu a z tego, ze masz duzo stresu w zyciu.
Alkohol jest twoja strategia do rozwiazania konkretnego, zewnetrznego problemu.
Cwiczenia, odpowiednia dieta, dluzszy sen, paracetamol, medytacja, modlitwa i inne strategie bylyby zdrowsze.
Dlatego zachecam Cie do sprobowania innych strategii bo alkohol ma sporo efektow ubocznych (nie tylko zdrowotnych).
Czy jestes uzalezniony od alkoholu?
To zalezy od tego czy bedac spokojnym bys czul dalsza potrzebe picia.
Prawdziwe uzaleznienia - te ktore sa trudne do wyleczenia - nie dotycza tylko alkoholu, papierosow czy narkotykow.
Ludzie sa uzaleznieni od pracy, social media ogladania tv, grania w gry czy nawet siedzenia na tym forum.
Powod prawdziwego uzaleznienia jest zawsze ten sam - oderwanie od rzeczywistosci (dislocation) ktore wynika z braku psychospolecznej integracji (psychosocial integration).
To sprawia, ze ludzie czuja w sobie pustke, z ktora nie potrafia sobie poradzic.
I aby od tej pustki nie czuc absorbuja swoj umysl wszystkim co da im od siebie uciec (wiekszosc tego typu aktywnosci operuje na dopaminie).
To powoduje uzaleznienie, ktore jest bardzo trudno zerwac.
To takie stereotypowe myslenie czlowieka co wiecej mowi niz czyta, ze narkotyki, alkohol czy papierosy to glowne uzaleznienia.
Wszystko co pozwala sie oderwac od wewnetrznej pustki (gdy ja czujemy) uzaleznia. I uzaleznienie od wszystkiego niszczy zycie.
Sam alkohol w niewielkich ilosciach pije wiekszosc Francuzow przez cale zycie.
Nie sa ani uzaleznieni, ani nie maja trwalego uszkodzenia mozgu.
Ale tak jak wyzej - przetestuj tez inne strategie, ktore niosa ze soba mniej ryzyka.
Apropo 12 stopniowych programow (w tym A.A.) to Boga tam duzo.
Np. krok 3:
Podjęliśmy decyzję, aby powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, tak jak Go rozumieliśmy.
Ale nie bez powodu.
Grupy AA istnieja od 85 lat i dosc szybko w nich stalo sie jasne, ze ludzie, ktorzy uwazaja, ze nie ma sily wyzszej od nich, ze sa w stanie wszystko osiagnac sila wlasnej woli - sa najbardziej podatni na bycie uzaleznionymi.
Masz dużo racji. Alko bierze się z powodów nawarstwiających się problemów. Dobrze jest iść na terapię AA czy odwyk bądź inny ośrodek i jednocześnie np próbować zmienić pracę. Nasz kochany kapitalizm do tego prowadzi. Państwowy kapitalizm też był nie lepszy. Co do modlitwy jestem ateistą a autor także raczej nie jest osobą wierzącą. Czesiu działaj ludzie tu piszący no poza mną mieli styczność z alkoholikami bądź nimi są jak panslawek. W sumie alkoholikiem jest się do końca życia ponieważ łatwo jest wrócić do nałogu.
Grupy AA istnieja od 85 lat i dosc szybko w nich stalo sie jasne, ze ludzie, ktorzy uwazaja, ze nie ma sily wyzszej od nich, ze sa w stanie wszystko osiagnac sila wlasnej woli - sa najbardziej podatni na bycie uzaleznionymi.
że co takiego ?
Pana żona, tą wyprowadzką, dała Wam szansę jako rodzinie, zrobiła coś, co Panem wstrząsnęło ( jej dalsze mówienie nic by nie dało, ot takie babskie wieczne pretensje, które się jednym uchem wpuszcza, a drugim wychodzi, prawda?
Pytanie, czy jest to wystarczające dla Pana, by zdać sobie sprawę z powagi problemu, czy pusty dom uświadomi Panu jak zniszczył Pan sobie życie. Mojemu mężowi taka właśnie sytuacja wystarczyła, by zacząć szukać pomocy ( niestety tamtą rodzinę stracił). Pan ma jeszcze szansę. Żona zrobiła najlepszą rzecz dla Was, zostawiła rozsypane puzzle po Pana stronie. Od Pana zależy co Pan z tymi puzzlami zrobi.
61 2022-10-24 18:23:15 Ostatnio edytowany przez cisza to ja (2022-10-24 20:17:39)
Właściwie temat został wyczerpany.
Najważniejsze, że "czesiek" teraz główkuje, co powinien zrobić, bo zrobić
z tym coś musi.
Żona już nie odpuści, synek niczego jeszcze nie rozumie, puzzle rozsypane.
I nie ma lekko, problem sam się nie rozwiąże.
Ja myślę, że konieczna jest wizyta w przychodni uzależnień na cito
/rejonizacja nie obowiązuje/, gdzie rozpracują fachowo i będzie jasne, czy
już jest uzależnienie, czy picie tylko ryzykowne tj. prowadzące do rychłego
uzależnienia. Z tym drugim łatwiej sobie poradzić.
Zdarza się, że terapeuci z przychodni stawiają warunek by uczestniczyć w
mityngach AA, a to daje niektórym mylne pojęcie o ścisłej zależności jednego
od drugiego.
Mylnym pojęciem jest przekonanie, że siła wyższa to jedynie Bóg, co odstrasza
niewierzących, znakomita większość jednak tłumaczy sobie, że siła wyższa to też
i większa od nas samych, a to uczestnicy mityngu, dzięki którym odzyskujemy
zdrowie.
Ktoś chyba słusznie zauważył, że to nie alkohol jest naszym problemem, a nasza bezsilność wobec różnych życiowych spraw, z którymi sobie nie umiemy poradzić.
Alkohol wówczas jest naszym przyjacielem.
Ktoś też przywołuje jako przykład kulturalnego picia - Francuzów.
To teoria, bo praktyka wskazuje na co innego, ale przytoczę tu cytat znaleziony
w Internecie:
"Dane pokazują, że po alkohol sięgają młodzi ludzie, dla których jest on rodzajem środka odurzającego - ostrzega w środę prezes Francuskiej Federacji ds. Uzależnień Amine Benyamina na łamach dziennika „Le Figaro”. Dodaje, że akceptowalnym modelem we Francji jest picie dwóch kieliszków wina dziennie, co - jak podkreśla
- już może prowadzić do uzależnienia."
Tak się składa, że jeżdżę do Francji co jakiś czas i wciąż widzę takich i takich, a to
oznacza, że problem tam też istnieje. Istnieją także mityngi AA.
Dodam jeszcze, że w Internecie można znaleźć testy , które są pomocne przy
postawieniu diagnozy.
Poszukaj testu "CAGE", "MAST" i "BALTIMORSKI".
Powodzenia.
Rak wątrobowokomórkowy jest trzecią najczęstszą przyczyną zgonów związanych z nowotworami na świecie.
Thank you very much. Your post gave me a lot of information, which helped me learn more about the world