Cześć wam! Jestem tu nowa. Chciałabym poznać opinie osób bezstronnych, obiektywne, gdyż nie chcę poruszać tego tematu z rodziną/znajomymi (są za mną i wiadomo jaka będzie odpowiedz). Otóż jestem ze swoim partnerem już od 3 lat, z czego 2,5 roku mieszkamy razem. On zawsze lubił wypić, a ja, póki się z nim nie związałam, nie wiedziałam, że mam taką awersję do alkoholu. Różne sytuacje bywały po alkoholu, które czasem wręcz były skrajne. Pił średnio 2-3x/tydzień, a czasem i co drugi dzień. To się trochę uspokoiło, ale nadal uważam, ze jest problem. Otóż mój facet pracuje z domu, może spać ile chce. Ja wstaję wcześnie rano do pracy wiec mój dzień wygląda inaczej. Teraz rutyna wyglada tak, że chodzi praktycznie co tydzień w środku tygodnia do pubu i wraca bardzo często pijany o 1-2 w nocy. Gdzie ja już o 23 chodzę spać. Jak wraca to jest głośno, budzi mnie, później do rana nie mogę spać… Prosiłam nie raz by wracał wcześniej i nie tak pijany, bo ja wstaję wcześnie. Działało przez tydzień i później znów to samo… oprócz tego pije tez w weekend (zawsze piwo). Teraz w czwartek wyszedł o 19 „porzucać lotki” i na „2 piwa”. Mówił „wcześniej wyjdę wcześniej wrócę”. Było już po 23, wiec zapytałam, o której planuje wrócić. Napisał, ze za godzinę mniej więcej. I już po pisaniu widziałam, ze był pijany. Napisałam wiec, ze co innego mi mówił przed wyjściem. Co zrobił? Wrócił przed 2 w nocy pijany jak bąk, a usprawiedliwieniem były słowa „bo się przyczepiłas to specjalnie dłużej zostałem i więcej wypiłem”. Ręce mi opadają… prosilam, mówiłam „jak chcesz wychodzić w tygodniu to wracaj wcześniej do domu, a w weekendy możesz sobie wracać o której chcesz.”- to usłyszałam, że nie mam prawa mu zabraniać. Ja potrzebuję być wypoczęta przed całym dniem w pracy (dużo pracuję). On po alkoholu też nie jest zbyt miły. I już nie wiem… kocham go, ale chodzę ciągle zestresowana, nie czuję spokoju w swoim domu i nie czuję się bezpiecznie. Ja żyję na zasadzie praca-siłownia-odpoczynek-pasje-czasem spotkanie ze znajomymi-picie wtedy, gdy jest ku temu okazja. A on ma swoją firmę, ma pieniądze, dobre samochody i jedyne o czym mówi to auta, a jedyne co planuje, to wyjścia na piwo. O przyszłości nie rozmawiamy w ogóle (czasem jak zaczynam dyskretnie temat to go przerywa ???). Wszyscy jego kumple sie oświadczyli bądź są po słowie. A my nawet nie rozmawiamy o czymkolwiek, co byłoby związane z Nami.
Zastanawiam sie, czy ma problem z alkoholem (jego tata tez dużo pije ale nikt nie nazwie go alkoholikiem bo zajmuje ważną funkcję w mieście) ? Czy mu się to zmieni, czy 3 lata to za wcześnie, by coś planować? Ja mam lat 27, on 31.
Męczę się już. Nie mogę patrzeć, jak wraca pijany do domu.
A może to ze mną jest problem?
Rozpisałam się, ale chciałam w miarę możliwości jasno określić sytuacje.
Nie, to nie z Tobą jest problem. Trzy lata to jest bardzo długo. Radzę zakończyć ten związek. Ja tkwię tak już 34 lata. Teraz mamy dorosłe dzieci i tak naprawdę bywało różnie. Cały czas wydawało mi się (a może nie) że kocham męża, cały czas liczyłam że się opamięta, że przestanie pić. Nic bardziej mylnego. Dopóki nie będzie tak źle że zobaczy przed sobą widmo swojej własnej klęski, nie opamięta się. To musi być konkretne tąpnięcie. Radzę Ci, żebyś postawiła go przed faktem, że dalsze życie spędzi z kolegami i piwkiem ale bez Ciebie. Jeśli on sie nie opamięta to Ty zrób to dla siebie. Nie ma na co czekać
3 2022-08-21 14:38:53 Ostatnio edytowany przez Osoba123 (2022-08-21 14:41:18)
Cześć wam! Jestem tu nowa. Chciałabym poznać opinie osób bezstronnych, obiektywne, gdyż nie chcę poruszać tego tematu z rodziną/znajomymi (są za mną i wiadomo jaka będzie odpowiedz). Otóż jestem ze swoim partnerem już od 3 lat, z czego 2,5 roku mieszkamy razem. On zawsze lubił wypić, a ja, póki się z nim nie związałam, nie wiedziałam, że mam taką awersję do alkoholu. Różne sytuacje bywały po alkoholu, które czasem wręcz były skrajne. Pił średnio 2-3x/tydzień, a czasem i co drugi dzień. To się trochę uspokoiło, ale nadal uważam, ze jest problem. Otóż mój facet pracuje z domu, może spać ile chce. Ja wstaję wcześnie rano do pracy wiec mój dzień wygląda inaczej. Teraz rutyna wyglada tak, że chodzi praktycznie co tydzień w środku tygodnia do pubu i wraca bardzo często pijany o 1-2 w nocy. Gdzie ja już o 23 chodzę spać. Jak wraca to jest głośno, budzi mnie, później do rana nie mogę spać… Prosiłam nie raz by wracał wcześniej i nie tak pijany, bo ja wstaję wcześnie. Działało przez tydzień i później znów to samo… oprócz tego pije tez w weekend (zawsze piwo). Teraz w czwartek wyszedł o 19 „porzucać lotki” i na „2 piwa”. Mówił „wcześniej wyjdę wcześniej wrócę”. Było już po 23, wiec zapytałam, o której planuje wrócić. Napisał, ze za godzinę mniej więcej. I już po pisaniu widziałam, ze był pijany. Napisałam wiec, ze co innego mi mówił przed wyjściem. Co zrobił? Wrócił przed 2 w nocy pijany jak bąk, a usprawiedliwieniem były słowa „bo się przyczepiłas to specjalnie dłużej zostałem i więcej wypiłem”. Ręce mi opadają… prosilam, mówiłam „jak chcesz wychodzić w tygodniu to wracaj wcześniej do domu, a w weekendy możesz sobie wracać o której chcesz.”- to usłyszałam, że nie mam prawa mu zabraniać. Ja potrzebuję być wypoczęta przed całym dniem w pracy (dużo pracuję). On po alkoholu też nie jest zbyt miły. I już nie wiem… kocham go, ale chodzę ciągle zestresowana, nie czuję spokoju w swoim domu i nie czuję się bezpiecznie. Ja żyję na zasadzie praca-siłownia-odpoczynek-pasje-czasem spotkanie ze znajomymi-picie wtedy, gdy jest ku temu okazja. A on ma swoją firmę, ma pieniądze, dobre samochody i jedyne o czym mówi to auta, a jedyne co planuje, to wyjścia na piwo. O przyszłości nie rozmawiamy w ogóle (czasem jak zaczynam dyskretnie temat to go przerywa ???). Wszyscy jego kumple sie oświadczyli bądź są po słowie. A my nawet nie rozmawiamy o czymkolwiek, co byłoby związane z Nami.
Zastanawiam sie, czy ma problem z alkoholem (jego tata tez dużo pije ale nikt nie nazwie go alkoholikiem bo zajmuje ważną funkcję w mieście) ? Czy mu się to zmieni, czy 3 lata to za wcześnie, by coś planować? Ja mam lat 27, on 31.
Męczę się już. Nie mogę patrzeć, jak wraca pijany do domu.
A może to ze mną jest problem?
Rozpisałam się, ale chciałam w miarę możliwości jasno określić sytuacje.
Pytająca z Mazur, nie szukaj w sobie żadnego problemu w ten sposób próbujesz pokrętnie racjonalizować jego popadanie w alkoholizm. Nie zmieni mu się, niestety. Chyba, że podejmie odpowiednie kroki w celu pozbycia się uzależnienia. Niestety nałogi mają to do siebie, że pielęgnowane pogłębiają się. Nie wróżę świetlanej przyszłości z tym człowiekiem.
Poczucie bezpieczeństwa jest podstawową potrzebą człowieka według piramidy Maslowa. Zaraz po potrzebach fizjologicznych. Jeśli o to nie zadbasz zaczniesz zawodzić samą siebie, będzie Ci najzwyczajniej trudno żyć w ciągłym stresie i napięciu. Spróbuj z nim porozmawiać, zaproponować terapię, ale zapewne powie Ci, że on nie ma problemu i potrafi to kontrolować. Z związku z powyższym i instynktem samozachowawczym ja bym odeszła, mnie rozum nie obudził się na czas. Miałam raz z takim styczność, to jest okropne co przechodzisz w ramach współuzależnienia więc ratuj się dziewczyno
Ja się zastanawiam, co Ty jeszcze przy nim robisz... I jeszcze marzysz o oświadczynach
Uciekaj od niego gdzie pieprz rośnie, bo jeśli on się zmieni, to tylko na gorsze... Wygląda jakby to bogactwo Cię przy nim trzymało...
Ty nie masz awersji do alko, tylko to akceptujesz...
Czy Ty jesteś taka naiwna, nie wiesz co to znaczy być z alkoholikiem... Powinnaś pojść na terapię dla współuzależnionych.
Pije od lat, po alkoholu nie jest miły..
I ty się zastanawiasz czy on się zmieni?
Zwiewaj, nie zmarnuj sobie życia.
Ja się zastanawiam, co Ty jeszcze przy nim robisz... I jeszcze marzysz o oświadczynach
Uciekaj od niego gdzie pieprz rośnie, bo jeśli on się zmieni, to tylko na gorsze... Wygląda jakby to bogactwo Cię przy nim trzymało...
Ty nie masz awersji do alko, tylko to akceptujesz...
Czy Ty jesteś taka naiwna, nie wiesz co to znaczy być z alkoholikiem... Powinnaś pojść na terapię dla współuzależnionych.
Nie marzę o oświadczynach. Nic takiego nie napisałam. Napisałam, że wszyscy znajomi zrobili już krok do przodu a tu nawet rozmów nie ma. I żadne bogactwo mnie nie trzyma. Skąd taki wniosek?? On ma pieniądze, które wydaje na swoje potrzeby, i ja tak samo.
I mam awersję do alkoholu, przez to przestałam sama spożywać cokolwiek. I po to dodałam ten post by zrozumieć, czy to ON ma problem z alkoholem, bo najzwyczajniej nie wiem co o tym myśleć.
I nie, nie wiem co to znaczy być z alkoholikiem . I wcale nie stwierdziłam, że on nim jest.
W każdym razie dziekuje za opinię.
z alkoholikiem nigdy nie będziesz szczęśliwa.
Pojawi sie nerwica, i inne problemy psychiczne u ciebie.
To tylko kwestia czasu.
Jeżeli obserwujesz u siebie taka sytuacje ze twój humor, twoje samopoczucie jest zależne od tego czy on wypije czy nie.
to ze z niepokojem patrzysz na weekend bo wiesz ze on wypije jeszcze więcej.
to jest juz ostatni dzwonek na ucieczkę.
Bo to sie nazywa współuzależnienie.
Uciekaj od niego natychmiast.
I pamiętaj nigdy nie wierz alkoholikowi.
Bedzie płakał, obiecywał ze odstawi alkohol, ale wcześniej czy później do alkoholu wróci.
wyobrażasz sobie mieć dziecko z takim człowiekiem?
Uciekaj.
Pije od lat, po alkoholu nie jest miły..
I ty się zastanawiasz czy on się zmieni?
Zwiewaj, nie zmarnuj sobie życia.
Nie miły= gdy się poprztykamy i on jest pod wpływem. Może bardziej „nieprzyjemny”, to lepsze określenie
wieka napisał/a:Ja się zastanawiam, co Ty jeszcze przy nim robisz... I jeszcze marzysz o oświadczynach
Uciekaj od niego gdzie pieprz rośnie, bo jeśli on się zmieni, to tylko na gorsze... Wygląda jakby to bogactwo Cię przy nim trzymało...
Ty nie masz awersji do alko, tylko to akceptujesz...
Czy Ty jesteś taka naiwna, nie wiesz co to znaczy być z alkoholikiem... Powinnaś pojść na terapię dla współuzależnionych.Nie marzę o oświadczynach. Nic takiego nie napisałam. Napisałam, że wszyscy znajomi zrobili już krok do przodu a tu nawet rozmów nie ma. I żadne bogactwo mnie nie trzyma. Skąd taki wniosek?? On ma pieniądze, które wydaje na swoje potrzeby, i ja tak samo.
I mam awersję do alkoholu, przez to przestałam sama spożywać cokolwiek. I po to dodałam ten post by zrozumieć, czy to ON ma problem z alkoholem, bo najzwyczajniej nie wiem co o tym myśleć.
I nie, nie wiem co to znaczy być z alkoholikiem. I wcale nie stwierdziłam, że on nim jest.
W każdym razie dziekuje za opinię.
Ale on jest alkoholikiem.
A w sprawie jego ojca, to poczytaj sobie co to jest Alkoholizm wysokofunkcjonujący (HFA)
Jest alkoholikiem.
Być może pije także wtedy gdy jesteś w pracy a ty o tym nie wiesz.
Być może cały czas jest ' pod wpływem", ale nie widać tego po nim.
z alkoholikiem nigdy nie będziesz szczęśliwa.
Pojawi sie nerwica, i inne problemy psychiczne u ciebie.
To tylko kwestia czasu.
Jeżeli obserwujesz u siebie taka sytuacje ze twój humor, twoje samopoczucie jest zależne od tego czy on wypije czy nie.
to ze z niepokojem patrzysz na weekend bo wiesz ze on wypije jeszcze więcej.
to jest juz ostatni dzwonek na ucieczkę.
Bo to sie nazywa współuzależnienie.
Uciekaj od niego natychmiast.
I pamiętaj nigdy nie wierz alkoholikowi.
Bedzie płakał, obiecywał ze odstawi alkohol, ale wcześniej czy później do alkoholu wróci.
wyobrażasz sobie mieć dziecko z takim człowiekiem?
Uciekaj.
Dokładnie tak jest. Mówił już, że nie potrzebuje alkoholu i nie będzie pił aż tyle, i fakt nie pije AŻ TYLE, bo mniej, ale nadal uważam, że to jest dużo i że nie liczy się ze mną. Wczoraj miał kawalerski. Wrócił po 8 rano naje**** jak bąk, przez przypadek wziął szczoteczkę kolegi. Budzi mnie awanturą co to za szczoteczka… był tak pijany, ze nie ogarniał co się dzieje. Niby nic się nie stało. Ale znów wrócił pijany i znów afera. A teraz siedzę i mysle… kiedy teraz pójdzie. W środę, czwartek? A weekend? Kumple przyjeżdzają więc też trzeba popić. A jak nie przyjada- będzie pił sam przed komputerem.
Tak wyglada codzienność. Nawet nie wiem, czy myśli o mnie na poważnie
Jak często wasi partnerzy pozwalają sobie na takie rzeczy? Mam na myśli np. piwko (więcej niż 3), wyjścia z kolegami, wracanie o 2-3 w nocy
Zarówno ja jak i moja żona i wszyscy nasi przyjaciele to abstynenci.
Nie wyobrażam sobie mieć znajomego alkoholika.
to by mi uwłaczało.
Szeptuch napisał/a:z alkoholikiem nigdy nie będziesz szczęśliwa.
Pojawi sie nerwica, i inne problemy psychiczne u ciebie.
To tylko kwestia czasu.
Jeżeli obserwujesz u siebie taka sytuacje ze twój humor, twoje samopoczucie jest zależne od tego czy on wypije czy nie.
to ze z niepokojem patrzysz na weekend bo wiesz ze on wypije jeszcze więcej.
to jest juz ostatni dzwonek na ucieczkę.
Bo to sie nazywa współuzależnienie.
Uciekaj od niego natychmiast.
I pamiętaj nigdy nie wierz alkoholikowi.
Bedzie płakał, obiecywał ze odstawi alkohol, ale wcześniej czy później do alkoholu wróci.
wyobrażasz sobie mieć dziecko z takim człowiekiem?
Uciekaj.Dokładnie tak jest. Mówił już, że nie potrzebuje alkoholu i nie będzie pił aż tyle, i fakt nie pije AŻ TYLE, bo mniej, ale nadal uważam, że to jest dużo i że nie liczy się ze mną. Wczoraj miał kawalerski. Wrócił po 8 rano naje**** jak bąk, przez przypadek wziął szczoteczkę kolegi. Budzi mnie awanturą co to za szczoteczka… był tak pijany, ze nie ogarniał co się dzieje. Niby nic się nie stało. Ale znów wrócił pijany i znów afera. A teraz siedzę i mysle… kiedy teraz pójdzie. W środę, czwartek? A weekend? Kumple przyjeżdzają więc też trzeba popić. A jak nie przyjada- będzie pił sam przed komputerem.
Tak wyglada codzienność. Nawet nie wiem, czy myśli o mnie na poważnie
Jeśli chcesz znosić jego ciągi, a potem nie móc z tego wyjść co ja właśnie usilnie staram się uczynić to zostań autorko. Jeśli chcesz dla siebie dobrej przyszłości odpuść gościa. Niech niszczy się sam. Zostaniesz przy nim i masz w pakiecie współuzależnienie. Nie pytaj nawet jak okropnie się z tym żyje, jak ciężko z tego wyjść i jak długo to zajmuje. Marnujesz swoje życie i lekko pytasz ile razy cudzy partnerzy spożywają alkohol, chyba nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji... Otrzeźwiejesz i będziesz żałowała tak jak ja, że zostałam.
Dodatkowo tylko ja taka jestem w jego towarzystwie… jego brat popija jeszcze więcej. Narzeczona (za miesiąc żona) jego brata nie widzi nic złego w tym, ze jej facet się tak upija i przyjeżdża prawie co tydzień 100km by móc się upodlić. Tak samo dziewczyny kolegów… ciągle słyszę, że im to nie sprawia problemu. Jak myślicie, w jakim świetle wtedy wypadam ja w oczach mojego partnera? Głupia, wredna, typowa baba.
Jak często wasi partnerzy pozwalają sobie na takie rzeczy? Mam na myśli np. piwko (więcej niż 3), wyjścia z kolegami, wracanie o 2-3 w nocy
Szczerze? To chyba mój eks, też wysokofuncjonujacy alkoholik nie pił tak często jak Twój obecny, lub wiedząc, że wrócę do domu będę go poszukiwać darował sobie ściągnie go pijanego z miasta i postanowił sam wracać. Nie w kwestii licytacji tylko ujrzenia przez Ciebie autorko skali problemu.
Nie wiem, czy Twój partner jest alkoholikiem, czy nim nie jest i czy postawienie diagnozy jest istotne. Ważnym jest to, że męczysz się w związku, że "partner" nie liczy się z Tobą i Twymi potrzebami. Co was, prócz mieszkania pod jednym dachem, łączy? A skoro tak, to co robisz w tym związku i na co czekasz? Chcesz do końca życia tak funkcjonować i zastanawiać się nad tym, kiedy znów wróci pijany?
Przytomności życzę.
na poważnie to on tylko i wyłącznie myśli o alkoholu
ja uważam ze już jesteś współuzależniona bo
Wrócił po 8 rano naje**** jak bąk, przez przypadek wziął szczoteczkę kolegi. Budzi mnie awanturą co to za szczoteczka… był tak pijany, ze nie ogarniał co się dzieje. Niby nic się nie stało.
jakby to był koleś który nie upija się ciągle to ten jego powrót o 8 rano z kawalerskiego można by było jeszcze przymknąć oko, ale kłótnia o czyjaś szczoteczkę ze cię budzi z tego powodu bo sam nie kontaktuje ... wybacz to jest dużo. Stało się, obudził ciebie nie poszanował twojego snu i twojej przestrzeni. Swoim pijaństwem.
Zostaw go bo nic dobrego z tego nie będzie- podoba ci się twoje aktualne życie? Jesteś zadowolona bo mas fajnego partnera i wszystko się układa?
Oczywiście ze nie i nie będzie lepiej będzie tylko gorzej, i nie tłumacz ze stwierdził ze za dużo pije to przystopuje. Dla twoich oczu może stopuje, ale generalnie pewnie pije tyle ile pił. Z tobą nigdy liczyć się nie będziesz bo stoisz n jego drodze do szczęścia czyli alkoholu.
Dodatkowo tylko ja taka jestem w jego towarzystwie… jego brat popija jeszcze więcej. Narzeczona (za miesiąc żona) jego brata nie widzi nic złego w tym, ze jej facet się tak upija i przyjeżdża prawie co tydzień 100km by móc się upodlić. Tak samo dziewczyny kolegów… ciągle słyszę, że im to nie sprawia problemu. Jak myślicie, w jakim świetle wtedy wypadam ja w oczach mojego partnera? Głupia, wredna, typowa baba.
To nie jest istotne jak wypadasz w oczach swojego partnera autorko, najważniejsze jak sama na siebie patrzysz. A co myślisz Ty? To jest istotne.
Twój kręgosłup moralny powinien być nienaruszalny mimo tego, że ktoś funkcjonuje na innym poziomie. Nie próbuj zmieniać swoich zasad, nie idź tą drogą. Ja nie zaczęłam pić przy swoim i zawsze mówiłam mu otwarcie o jego niemoralnym postępowaniu. Głupia tepilam go za picie, a on za tydzień robił to samo. Chcesz być całe życie matka Samarytanką ? Takiego potencjalnego ojca chciałabyś dla swych dzieci?
na poważnie to on tylko i wyłącznie myśli o alkoholu
ja uważam ze już jesteś współuzależniona boWrócił po 8 rano naje**** jak bąk, przez przypadek wziął szczoteczkę kolegi. Budzi mnie awanturą co to za szczoteczka… był tak pijany, ze nie ogarniał co się dzieje. Niby nic się nie stało.
jakby to był koleś który nie upija się ciągle to ten jego powrót o 8 rano z kawalerskiego można by było jeszcze przymknąć oko, ale kłótnia o czyjaś szczoteczkę ze cię budzi z tego powodu bo sam nie kontaktuje ... wybacz to jest dużo. Stało się, obudził ciebie nie poszanował twojego snu i twojej przestrzeni. Swoim pijaństwem.
Zostaw go bo nic dobrego z tego nie będzie- podoba ci się twoje aktualne życie? Jesteś zadowolona bo mas fajnego partnera i wszystko się układa?
Oczywiście ze nie i nie będzie lepiej będzie tylko gorzej, i nie tłumacz ze stwierdził ze za dużo pije to przystopuje. Dla twoich oczu może stopuje, ale generalnie pewnie pije tyle ile pił. Z tobą nigdy liczyć się nie będziesz bo stoisz n jego drodze do szczęścia czyli alkoholu.
Bbaselle ja dokładnie widzę to samo, współuzależnioną dziewczynę. On odmieniane przez przypadki. Niestety to takie schematyczne. Robiłam dokładnie to samo.
Jak często wasi partnerzy pozwalają sobie na takie rzeczy? Mam na myśli np. piwko (więcej niż 3), wyjścia z kolegami, wracanie o 2-3 w nocy
Wyobraź sobie, że w ogóle.
Dodatkowo tylko ja taka jestem w jego towarzystwie… jego brat popija jeszcze więcej. Narzeczona (za miesiąc żona) jego brata nie widzi nic złego w tym, ze jej facet się tak upija i przyjeżdża prawie co tydzień 100km by móc się upodlić. Tak samo dziewczyny kolegów… ciągle słyszę, że im to nie sprawia problemu. Jak myślicie, w jakim świetle wtedy wypadam ja w oczach mojego partnera? Głupia, wredna, typowa baba.
Wdepnęłaś w alkoholowe towarzystwo, dlatego tak lekko to przyjmujesz, jak gdyby normę... Nie, to jest nienormalne.
Tylko czy to przebije się do Twojej świadomości, obecnie wątpię... Jesteś jak zaczarowana...
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi… Na pewno spojrzałam na to z innej strony i rzeczywiście, powoli popadam w nerwicę (mdłości, biegunki, skurcze żołądka). Te ponad dwa lata, gdzie razem mieszkamy, dały szansę określić, jak wyglądało będzie moje życie przy nim, ponieważ już były obietnice zmian i tak, jak pochopnie mnie o czymś zapewniał, tak szybko łamał obietnice.
Pozostaje mi tylko przełknąć strach i powiedzieć mu to, co we mnie siedzi i że JUŻ WIEM, że nie chce takiego życia dla siebie i swojej przyszłej rodziny, dla dzieci.
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi… Na pewno spojrzałam na to z innej strony i rzeczywiście, powoli popadam w nerwicę (mdłości, biegunki, skurcze żołądka). Te ponad dwa lata, gdzie razem mieszkamy, dały szansę określić, jak wyglądało będzie moje życie przy nim, ponieważ już były obietnice zmian i tak, jak pochopnie mnie o czymś zapewniał, tak szybko łamał obietnice.
Pozostaje mi tylko przełknąć strach i powiedzieć mu to, co we mnie siedzi i że JUŻ WIEM, że nie chce takiego życia dla siebie i swojej przyszłej rodziny, dla dzieci.
Super.
Trzymam za Ciebie kciuki.
Pytającazmazur napisał/a:Jak często wasi partnerzy pozwalają sobie na takie rzeczy? Mam na myśli np. piwko (więcej niż 3), wyjścia z kolegami, wracanie o 2-3 w nocy
Wyobraź sobie, że w ogóle.
Dokładnie. Mój Mąż również w ogóle.
To chyba takie studenckie zachowanie. Jak już to jesteśmy gdzieś we dwójkę w towarzystwie.
26 2022-08-22 10:22:25 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-08-22 10:47:36)
Ten facet jest alkoholikiem, a ma dopiero 31 lat. Wyobraź go więc sobie np za pięć lat albo za dziesięć - to już będzie degenerat.
Na razie ogarnia jeszcze firmę pewnie dzięki znajomościom ojca - facet miał po prostu lepszy start w porównaniu z innymi.
Dlatego niczego nie potrafi uszanować - tatuśko odkręci, jakby cóś.
Do niczego z nim nie dojdziesz.
Zapamiętaj też, że tam, gdzie wóda się leje, tam są i dziwki i tu nie ma odróżnienia, w jakim ktoś środowisku się obraca. Zjawisko to dotyczy typowej patologii, marginesu społecznego, jak i sfer przynajmniej z nazwy "wyższych".
Ty wdepnelas w środowisko, w którym alkohol leje się strumieniami. Piją i faceci, i kobiety. Nie znajdziesz zrozumienia u tych kobiet, ponieważ one same lubią wychlac.
Idąc po ulicy spotykasz wiele rożnych kobiet - nawet pojęcia nie masz, ile z nich to pijaczki. Po wyglądzie ciężko jest je rozpoznać, bo wyglądają jak zadbane i ładnie ubrane kobiety.
Pracują, nawet prowadzą firmy, a w domu piją regularnie alkohol. Inaczej nie zasna.
I rzecz najważniejsza. Otóż pozostając z tym człowiekiem nie będziesz miała swojego życia, gdyż każda chwila Twojego życia będzie podporządkowana myśleniu o tym czy dzisiaj przyjdzie uchlany, czy nie, jaki będzie miał humor, czy nie jedzie właśnie autem i nie potrąci jakiegoś człowieka itd.
Niby będziesz robiła swoje rzeczy, normalnie pracowała, ale zawsze w każdej sekundzie będziesz miała z tyłu głowy myślenie o tym człowieku.
Zawsze i wszędzie, nawet jeśli wyjedziesz daleko, to zamartwianie się o jego chlanie pojedzie z Tobą.
Nic dziwnego, że nabawilas się nerwicy, a przecież masz dopiero 29 lat. Co będzie dalej?
Jak będzie wyglądało Twoje życie, Twoje zdrowie psychiczne i fizyczne za pięć lat?
Uciekaj od tego człowieka. On znajdzie taka, która będzie pasowała do towarzystwa, w którym on się obraca.
Ty do tych ludzi nie pasujesz.
Nie ta liga. Stać Cię na więcej.
Ten facet jest alkoholikiem, a ma dopiero 31 lat. Wyobraź go więc sobie np za pięć lat albo za dziesięć - to już będzie degenerat.
Na razie ogarnia jeszcze firmę pewnie dzięki znajomościom ojca - facet miał po prostu lepszy start w porównaniu z innymi.
Dlatego niczego nie potrafi uszanować - tatuśko odkręci, jakby cóś.
Do niczego z nim nie dojdziesz.
Zapamiętaj też, że tam, gdzie wóda się leje, tam są i dziwki i tu nie ma odróżnienia, w jakim ktoś środowisku się obraca. Zjawisko to dotyczy typowej patologii, marginesu społecznego, jak i sfer przynajmniej z nazwy "wyższych".
Ty wdepnelas w środowisko, w którym alkohol leje się strumieniami. Piją i faceci, i kobiety. Nie znajdziesz zrozumienia u tych kobiet, ponieważ one same lubią wychlac.
Idąc po ulicy spotykasz wiele rożnych kobiet - nawet pojęcia nie masz, ile z nich to pijaczki. Po wyglądzie ciężko jest je rozpoznać, bo wyglądają jak zadbane i ładnie ubrane kobiety.
Pracują, nawet prowadzą firmy, a w domu piją regularnie alkohol. Inaczej nie zasna.I rzecz najważniejsza. Otóż pozostając z tym człowiekiem nie będziesz miała swojego życia, gdyż każda chwila Twojego życia będzie podporządkowana myśleniu o tym czy dzisiaj przyjdzie uchlany, czy nie, jaki będzie miał humor, czy nie jedzie właśnie autem i nie potrąci jakiegoś człowieka itd.
Niby będziesz robiła swoje rzeczy, normalnie pracowała, ale zawsze w każdej sekundzie będziesz miała z tyłu głowy myślenie o tym człowieku.
Zawsze i wszędzie, nawet jeśli wyjedziesz daleko, to zamartwianie się o jego chlanie pojedzie z Tobą.
Nic dziwnego, że nabawilas się nerwicy, a przecież masz dopiero 29 lat. Co będzie dalej?
Jak będzie wyglądało Twoje życie, Twoje zdrowie psychiczne i fizyczne za pięć lat?Uciekaj od tego człowieka. On znajdzie taka, która będzie pasowała do towarzystwa, w którym on się obraca.
Ty do tych ludzi nie pasujesz.
Nie ta liga. Stać Cię na więcej.
Popieram
Autorko Twój partner jak i jego otoczenie to ludzie albo już uzależnieni albo na dobrej drodze do bycia uzależnionymi od alkoholu. Tzn Twój facet na bank jest alkoholikiem. Środowisko w którym się obraca tylko sprzyja i potwierdza ze jego tryb życia jest "ok". Jedynie Ty jesteś niepasującym elementem tej układanki bo zauważasz że jest problem. Zapomnij wiec o tym ze to się kiedykolwiek zmieni. Albo inaczej, zmieni się na pewno ale na gorsze. Coraz bardziej zacznie spadać tolerancja na ilość wypitego alkoholu zacznie się zawalanie spraw, awantury a moze i agresja. Od czasu do czasu trafi się "miesiac miodowy" gdy on poczuje ze juz nastąpiła totalna przeginka i nalezaloby udawac poprawę. Wtedy będzie obietnica zmiany, odliczanie ile dni już nie pił ( taki bedzie dzielny) albo zamienianie trunków na słabsze co niby ma mu pomóc. Czytaj zamiast butelki wódki obali 12 piw Niech do tego dojdzie niedajboze ciąża to już zupełnie przestanie się z Tobą liczyc jako z zaklepaną i uzależnioną od niego. Chociaż liczyć to on się już z Tobą nie liczy. A teksty że wypił więcej bo marudziłaś to standardowy tekst alkoholika. Zawsze jest powód i to zawsze jest powód poza jego winą. Bo zła partnerka, bo życie ciężkie, bo stres w pracy, bo coś tam.
Masz niestety cechy osoby współuzależnionej bo już zaczynasz usprawiedliwiać, przeliczać ile to dużo a ile mało, kto pije takie ilości jak Twój facet. Każda ilość która rozwala życie zawodowe, związek i zdrowie jest za duża. Kazdy epizod picia ktory dany czlowiek "musi" zaliczyc bo inaczej nie da rady oznacza problem z alkoholem. Alkoholikiem nie są tylko menele spod sklepu. To coraz częściej ludzie na stanowiskach tzw wysokodunkcjonujacy alkoholicy. Oni tymbardziej nie chcą widzieć problemu ani się leczyć bo dla nich alkoholik to zaszczany menel pod ławką. A tymbardziej nie będzie chciał się leczyć ktoś kto zyje w środowisku pijących. Musiałby się odciąć od ojca brata szwagierki kolegów itp. Jak myślisz zrobi to w imię Twojego czy nawet wlasnego dobra? Bo ja jestem pewna że nie. A żyjąc wśród pijących sam będzie tkwił nadal w nałogu.
Masz dwie drogi. Zakończyć to teraz i odejść póki jeszcze nie jesteś życiowo poorana i przerobiona przez jego pijackie myślenie. Zostać i zyc w ciągłym strachu kiedy znowu się nawali, o której wróci i co robi w między czasie oraz z kim. Bo tam gdzie alko i ciągle impreza i kasa tam niedaleka droga do zdrady. Niestety to nie szczoteczka którą pomyli i odda bez konsekwencji.
Domyślam się że ciężko myśleć o rozstaniu bo zawsze jest nadzieja ze sie miłością zmieni i naprawi drugiego człowieka. Nic bardziej mylnego. Zmiany musi chcieć sam zainteresowany a Twój facet jej nie chce.
Ten facet jest alkoholikiem i nie ma tu co rozmyślać czy próbować go naprawiać tylko trzeba zwiewać. Nie daj się nabrać na obietnice poprawy. Nie marnuj sobie życia.
Zostaw tego alkoholika, nie marnuj sobie życia przy nim.
wieka napisał/a:Ja się zastanawiam, co Ty jeszcze przy nim robisz... I jeszcze marzysz o oświadczynach
Uciekaj od niego gdzie pieprz rośnie, bo jeśli on się zmieni, to tylko na gorsze... Wygląda jakby to bogactwo Cię przy nim trzymało...
Ty nie masz awersji do alko, tylko to akceptujesz...
Czy Ty jesteś taka naiwna, nie wiesz co to znaczy być z alkoholikiem... Powinnaś pojść na terapię dla współuzależnionych.Nie marzę o oświadczynach. Nic takiego nie napisałam. Napisałam, że wszyscy znajomi zrobili już krok do przodu a tu nawet rozmów nie ma. I żadne bogactwo mnie nie trzyma. Skąd taki wniosek?? On ma pieniądze, które wydaje na swoje potrzeby, i ja tak samo.
I mam awersję do alkoholu, przez to przestałam sama spożywać cokolwiek. I po to dodałam ten post by zrozumieć, czy to ON ma problem z alkoholem, bo najzwyczajniej nie wiem co o tym myśleć.
I nie, nie wiem co to znaczy być z alkoholikiem. I wcale nie stwierdziłam, że on nim jest.
W każdym razie dziekuje za opinię.
Tylko że on właśnie jest alkoholikiem a Ty nie chcesz przyjąć tego do wiadomości
Ten facet jest alkoholikiem, a ma dopiero 31 lat. Wyobraź go więc sobie np za pięć lat albo za dziesięć - to już będzie degenerat.
Na razie ogarnia jeszcze firmę pewnie dzięki znajomościom ojca - facet miał po prostu lepszy start w porównaniu z innymi.
Dlatego niczego nie potrafi uszanować - tatuśko odkręci, jakby cóś.
Do niczego z nim nie dojdziesz.
Zapamiętaj też, że tam, gdzie wóda się leje, tam są i dziwki i tu nie ma odróżnienia, w jakim ktoś środowisku się obraca. Zjawisko to dotyczy typowej patologii, marginesu społecznego, jak i sfer przynajmniej z nazwy "wyższych".
Ty wdepnelas w środowisko, w którym alkohol leje się strumieniami. Piją i faceci, i kobiety. Nie znajdziesz zrozumienia u tych kobiet, ponieważ one same lubią wychlac.
Idąc po ulicy spotykasz wiele rożnych kobiet - nawet pojęcia nie masz, ile z nich to pijaczki. Po wyglądzie ciężko jest je rozpoznać, bo wyglądają jak zadbane i ładnie ubrane kobiety.
Pracują, nawet prowadzą firmy, a w domu piją regularnie alkohol. Inaczej nie zasna.I rzecz najważniejsza. Otóż pozostając z tym człowiekiem nie będziesz miała swojego życia, gdyż każda chwila Twojego życia będzie podporządkowana myśleniu o tym czy dzisiaj przyjdzie uchlany, czy nie, jaki będzie miał humor, czy nie jedzie właśnie autem i nie potrąci jakiegoś człowieka itd.
Niby będziesz robiła swoje rzeczy, normalnie pracowała, ale zawsze w każdej sekundzie będziesz miała z tyłu głowy myślenie o tym człowieku.
Zawsze i wszędzie, nawet jeśli wyjedziesz daleko, to zamartwianie się o jego chlanie pojedzie z Tobą.
Nic dziwnego, że nabawilas się nerwicy, a przecież masz dopiero 29 lat. Co będzie dalej?
Jak będzie wyglądało Twoje życie, Twoje zdrowie psychiczne i fizyczne za pięć lat?Uciekaj od tego człowieka. On znajdzie taka, która będzie pasowała do towarzystwa, w którym on się obraca.
Ty do tych ludzi nie pasujesz.
Nie ta liga. Stać Cię na więcej.
Bardzo mądre słowa, wiem co mówię. Żyję tak od ponad trzydziestu lat i jestem na etapie całkowitej rozpaczy, stoję nad przepaścią i nie wiem co dalej. Mąż niedawno przeszedł terapię i miesiąc później wrócił do nałogu ze zdwojoną siłą. Stał się nieobliczalny, agresywny i obrzydliwy. Całe życie się łudziłam, próbowałam zrozumieć, pomóc a teraz żałuję dnia kiedy go poznałam.