Cześć!
Chciałabym pogadać i poznać Wasze opinie o relacjach międzyludzkich. Mówię tu zwłaszcza o zwykłych znajomościach, przyjaźniach.
Jestem typem introwertyczki. Ciężko mi przychodzi nawiązywanie nowych znajomości, mam też wrażenie, że obcy ludzie niezbyt mocno mnie interesują. To zmienia się, gdy rzeczywiście znajdę z kimś wspólny język. Ze względu na to, że nie jestem duszą towarzystwa, mało mam obok siebie relacji, które rzeczywiście cenię. Nie obchodzą mnie zwykłe relacje. Jeśli kogoś polubię, lubię naprawdę się do takiej osoby zbliżyć. Czyli mieć dość dobry, częsty kontakt. Wiedzieć, że dana osoba szuka sposobu, by pogadać ze mną. Odwzajemniam to troską. Jestem dobrą słuchaczką, cieszę się, gdy mogę komuś pomóc w problemach, lub po prostu być osobą, której można się wygadać. Lubię się razem pośmiać, spędzić ze sobą czas. Czuję się wtedy bardzo dobrze... nie wiem... ważna? Lubię wiedzieć, że ludzie chcą ze mną spędzać czas. Mimo introwertyzmu chcę być lubiana. I chętnie proszona na spotkania.
Niestety wiele znajomości ma to do siebie, że są bardziej intensywne i mniej intensywne momenty. Gdy przestajemy się odzywać na jakiś czas, zaczynam się czuć źle. Mimo, że ludzie zapewniają mnie o tym, że nie mieli czasu, byli zajęci... Ja czuję się wtedy odepchnięta. Ostatnio moja koleżanka powiedziała, że ma okres, gdy po prostu woli pobyć sama (to nie okres tygodniowy, to się ciągnie od jesieni). Gdy mówię, że może mi się zwierzyć, nie chce tego zrobić. Nie naciskam, wręcz w drugą stronę, bardzo się wtedy wycofuję. Bo wiem, że jesteśmy w stanie gadać codziennie... I tak było. Normalnie mówiła mi o swoich problemach, dobrze się dogadywałyśmy. Teraz stwierdziła, że czasami ją przytłaczam. A sama kiedyś kontaktowała się ze mną codziennie. Nie że coś się między nami stało. Nadal twierdzi, że jestem dla niej ważna. Ale po prostu relacja już nie jest intensywna.
Lubię wtedy robić wyrzuty. Innej koleżance, gdy przestałyśmy intensywnie gadać, też zrobiłam. Nie wspomnę już o relacjach miłosnych, gdy to wszystko oczywiście jest jeszcze silniejsze.
To nie jest tak, że myślę tylko o tym, żeby do mnie się odzywali. Po prostu... wiem jak ja się zachowuję. Gdy ktoś potrzebuje pomocy, jestem w stanie w środku nocy odebrać telefon. Jestem w stanie pojechać z butelką wina i spędzić czas. Ostatnio na wiadomość "cholera, muszę się wyrwać z domu, na coś fajnego, i to już" odpisałam "mówisz i masz" i ogarnęłam teatr. Koleżanka była zachwycona. Po prostu czuję się dotknięta gdy... umawiam się z koleżanką na to by się zdzwonić, czekam w danym dniu, potem się dowiaduję, że ona zapomniała. I inne takie rzeczy.
Przejmuję się po prostu i nie jestem w stanie bardziej wyluzować. Przez to nie potrafię nikogo nazwać przyjacielem, bo wszyscy mnie zawodzą. To wszystko zwykłe znajomości, gdzie mam wrażenie mnie zależy o wiele bardziej.
Jak to u Was jest? Jak się przyjaźnicie? Jakie macie relacje z ludźmi? Może ktoś ma podobnie do mnie? Albo zmienił swoje postępowanie, potrafił "spuścić z tonu"?