Hej,
przychodzę do Was z prośbą o ocenę pewnej znajomości
Wszyscy znajomi i rodzina mówią, że facet po prostu się zakochał i to normalne, ale ja zaczynam się czuć osaczona i chciałabym dowiedzieć się, czy faktycznie przesadzam.
Od 2 miesięcy spotykam się z nowym mężczyzną. Na jego widok nie mam motylków w brzuchu, ale lubię spędzać z nim czas, bardzo dobrze się dogadujemy i mamy wiele wspólnych zainteresowań. Dużo wychodziliśmy, spędzaliśmy aktywnie czas i było naprawdę fajnie. Niestety, facet od początku bardzo się śpieszy, co mi osobiście przeszkadza. Jestem osobą, która ma dużo obowiązków, pracuję, mam dużo znajomych, pasję i czasami lubię też spędzić wieczór w samotności. A on chciałby spotykać się codziennie, nie potrafi zrozumieć, że jestem zajęta - bardzo się narzuca, wprasza i muszę powtórzyć z 4 razy "nie" zanim zrozumie, że się nie zobaczymy. Początkowo zgadzałam się na codzienne spotkania, ale nie da się tak długo pociągnąć, bo zaczynam mieć zaległości w innych dziedzinach życia. Próbowałam mu to wytłumaczyć, ale niestety tego nie zrozumiał. Zdarzają się sytuacje, gdzie widzimy się 4 dni z rzędu, a 5 nie mam czasu, a on jest smutny i rozczarowany. Przyznaję, że powoli zaczynam się tym czuć przytłoczona - mam wyrzuty sumienia, że jestem taka zła, i odczuwam wielką presję. Z przyjemności stało się to przykrym obowiązkiem. Nie czekam na spotkania z nim, nie mam chwili, żeby za nim zatęsknić, bo on CIĄGLE jest pod telefonem, NIGDY nie odmówił mi spotkania, na wszystko się zgadza, nie ma własnego zdania.
Oficjalnie nie jesteśmy nawet parą, ale on już za nią nas uważa, chce, żebym poznała jego rodzinę i żebyśmy już ze sobą mieszkali!! Mówię, że muszę wracać wcześniej, bo wcześnie rano mam spotkanie w pracy, to chce się wpraszać na noc do mnie. Wśród ludzi ciągle mnie obejmuje, ciągle chce trzymać moją rękę, nie mogę nawet sięgnąć do torebki. Ciągle inicjuje kontakt.
Mówiłam mu, że dla mnie to trochę za szybko, że dopiero się poznajemy. Niby zrozumiał, ale nic się nie zmieniło. Nie wiem już, jak z nim rozmawiać. Mam wrażenie, że liczą się tylko jego potrzeby. A ja robię się coraz bardziej nieszczęśliwa. Na myśl o nim boli mnie żołądek. Dochodzi do tego ciągły kontakt telefoniczny - zalewa mnie wiadomościami w pracy, kończymy spotkanie o 23.00, o 23.10 już mam od niego smsa. Nie odpiszę przez godzinę? Dzwoni, bo się martwi. Jestem na spotkaniu ze znajomymi, o którym (spotkaniu) wie? Nie szkodzi, co 30 min. będzie wysyłał wiadomość, mema albo cokolwiek. Zrobił mi scenę zazdrości. Nie potrzebuje już przyjaciół, rodziny, bo teraz, jak twierdzi, ja jestem jego priorytetem. Podobało mi się, że ma swoje pasje, ale nawet one zeszły na dalszy plan, bo teraz tylko czeka na spotkanie ze mną.
Byłam wcześniej w paru związkach, ale nikt tam nie miał aż takiej silnej potrzeby ciągłego kontaktu. Czuję się kontrolowana. "Co robisz? Gdzie idziesz? Jakie plany na dzisiaj?". Doszło do tego, że już mu nic nie mówię, bo nawet nie mogę sama pojechać na zakupy - "czemu nic nie powiedziałaś!!! Pojechałbym z tobą!". Zaczynam odczuwać do niego coraz większą niechęć - sam mnie od siebie odsuwa. Gdy na 1 listopada pojechałam do rodziców na groby, kontakt musiał być non stop, ale jak wspomniałam, że zostanę parę dni dłużej, bo chcę spędzić trochę czasu z rodzicami, to przestał odpisywać, obraził się.
Jest mi przykro, bo zapowiadało się fajnie, a teraz jest coraz gorzej. Czy uważacie, że powinnam to zakończyć, czy walczyć? Może po prostu jesteśmy niedopasowani. Moje stawianie granic chyba nic nie daje. Nie chcę go ranić, ale nie chcę też rezygnować z siebie.
2 2021-11-16 12:51:45 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2021-11-16 12:53:44)
Czyli tak, mamy tu pana, który nie szanuje Twoich potrzeb i granic, mimo tego, że mu je wyraźnie artykułujesz. Jest zaborczy, zazdrosny, chce mieć pełny wgląd w to, co, kiedy, gdzie i z kim robisz. Strzela fochy, jak nie robisz tego, o co mu chodzi. A to wszystko w trakcie 2 m-cy znajomości, gdy się dopiero poznajecie.
A Ty zastanawiasz się, czy walczyć :-O
Jak kto co lubi. Dla mnie facet już dawno byłby do odstrzału, bo zazdrość, zaborczość i dążenie do kontroli, to najczęściej wynikają z kompleksów i równie często wróżą mierny i nieszczęśliwy związek.
Ale są takie, którym to odpowiada, bo niby świadczy o tym, że temu komuś zależy. Ale warto wtedy się zastanowić, na czym tak naprawdę temu komuś zależy
Sprawa jest zupełnie oczywista jak dla mnie. Z Twojej strony nie ma uczucia już od jakiegoś czasu i im szybciej to zakończysz tym lepiej dla was obojga. Utrzymywanie tego związku powoduje to, że Ty się męczysz, a on myśli, że wszystko jest ok. To jest niepotrzebne robienie mu nadziei.
Spotkaliście się, poznaliście i nie wyszło. To jest taki facet-bluszcz. Taki ma charakter i nie da się tego zmienić. Sprawa jest poważna, na Twoim miejscu nie bagatelizowałbym tego. Obawiam się, że niestety, ale on nie da Ci spokoju i będzie stalkował. Tacy goście tak mają.
Musisz stanowczo postawić granice. Musisz mu powiedzieć otwarcie, że nic nie czujesz i spróbować się rozstać pokojowo.
Moim zdaniem on zachowuje się w miarę normalnie, skoro jest zakochany. Ty nic do niego nie czujesz, więc skoro razi Cię że on łapie Cię za rękę lub próbuje Cię objąć, to - proszę - zakończ to, głównie dla jego dobra.
On Cię KOCHA a Ty go tylko lubisz. Ot i cała prawda. Dajcie sobie spokój, bo oboje szukacie CZEGO INNEGO w związku. Potem będzie tylko gorzej, bo coraz bardziej się będziecie rozjeżdżać emocjonalnie. Ty się będziesz czuła/już się czujesz ograniczana i jak w złotej klatce, a jemu ciągle będzie brakować ciepła i bliskości w Waszym związku ... a tak nic fajnego nie zbudujecie.
Moim zdaniem on zachowuje się w miarę normalnie, skoro jest zakochany. Ty nic do niego nie czujesz, więc skoro razi Cię że on łapie Cię za rękę lub próbuje Cię objąć, to - proszę - zakończ to, głównie dla jego dobra.
Nie przeszkadza mi, że łapie za rękę. Tylko, że chce to robić caaały czas.
I wiem, że pewnie jest w tym moja wina, bo nie jestem super zakochana i ślepa na wady, ale myślałam, że może uczucie przyjdzie z czasem, a związek zbudowany na wspólnych wartościach i zainteresowaniach będzie bardziej trwały, bo czasami jak spadają różowe okulary, to okazuje się, że nic nie łączy.
Dziękuję za wszystkie rady!
7 2021-11-16 15:30:39 Ostatnio edytowany przez wieka (2021-11-16 15:33:27)
To jest typowy toksyk.
Uciekaj od niego jak najdalej, nie powinnaś mieć problemu, bo nic do niego nie czujesz, w przeciwnym przypadku trudno by było Ci się uwolnić, bo pranie mózgu przez takie toksyczne osoby, robi swoje.
To jest chora miłość z jego strony, jeśli już mówić o miłości.
Absolutnie tu nie ma żadnej Twojej winy, jemu Twoja miłość nie jest potrzebna, chyba tylko do tego, żeby przejąć nad Tobą pełną kontrolę.
To facet bluszcz, wręcz książkowy przykład.
Gdy z nim zerwiesz zmieni się w stalkera.
Oczywiście, że zakończ ten chory układ, bo nim się obejrzysz, ten człowiek zeżre Cię żywcem. Przecież nawet kota można zaglaskac na śmierć. Trafiłaś na jakiegoś niezrównoważonego czubka.
Uciekaj.
No jak dla mnie to nie jest takie normalne zachowanie zakochanego faceta... Oczywiście tęsknota, zainteresowanie itd ale ciągła chęć spędzania czasu nie jest taka znowu oczywista. Jeśli on ma przyjaciół i pasje a rezygnuje z tego w tak krótkiej relacji to kwestia czasu az będzie tego oczekiwał od Ciebie, narazie dzieje się to pobocznie, narazie się obraża za jakiś czas będzie tego wymagał. Chyba że nie ma i jesteś jego jedynym sensem obecnie ale i tak się nie dogadacie bo Ty funkcjonujesz inaczej.
Może to i dobrze że się nie zakochałaś bo trudniej byłoby Ci się z tego wymiksowac a tak mozesz racjonalnie spojrzeć na sytuację.
Zgadzam się, że facet mocno przesadza i powoli cię osaczył.
Daj sobie spokój z gościem, bo już masz problemy somatyczne na myśl o nim, a będzie tylko gorzej.
Nie tak powinien rozwijać się zdrowy związek.
I wiem, że pewnie jest w tym moja wina, bo nie jestem super zakochana i ślepa na wady, ale myślałam, że może uczucie przyjdzie z czasem, a związek zbudowany na wspólnych wartościach i zainteresowaniach będzie bardziej trwały, bo czasami jak spadają różowe okulary, to okazuje się, że nic nie łączy.
Ale daj spokój z tym poczuciem winy. Czujesz się winna, bo nie zakochałaś się ślepo, mimo tak ewidentnych cech toksycznych u tego faceta? Nie rób sobie tego.
Masz bardzo zdrowe podejście do relacji damsko-męskich, skoro chcesz ja opierać na wspólnych wartościach i zainteresowaniach, a nie na ślepym podążaniu za kimś, kogo zachowania budzą przynajmniej niepokój.
Zalatuje mi totalną toksyną od tego faceta.
Nie przesadzasz. Osacza Ciebie teraz, a co byłoby później?
Zalatuje mi totalną toksyną od tego faceta.
Mi też.
Hej,
przychodzę do Was z prośbą o ocenę pewnej znajomości
Wszyscy znajomi i rodzina mówią, że facet po prostu się zakochał i to normalne, ale ja zaczynam się czuć osaczona i chciałabym dowiedzieć się, czy faktycznie przesadzam.
Od 2 miesięcy spotykam się z nowym mężczyzną. Na jego widok nie mam motylków w brzuchu, ale lubię spędzać z nim czas, bardzo dobrze się dogadujemy i mamy wiele wspólnych zainteresowań. Dużo wychodziliśmy, spędzaliśmy aktywnie czas i było naprawdę fajnie. Niestety, facet od początku bardzo się śpieszy, co mi osobiście przeszkadza. Jestem osobą, która ma dużo obowiązków, pracuję, mam dużo znajomych, pasję i czasami lubię też spędzić wieczór w samotności.A on chciałby spotykać się codziennie, nie potrafi zrozumieć, że jestem zajęta - bardzo się narzuca, wprasza i muszę powtórzyć z 4 razy "nie" zanim zrozumie, że się nie zobaczymy. Początkowo zgadzałam się na codzienne spotkania, ale nie da się tak długo pociągnąć, bo zaczynam mieć zaległości w innych dziedzinach życia. Próbowałam mu to wytłumaczyć, ale niestety tego nie zrozumiał. Zdarzają się sytuacje, gdzie widzimy się 4 dni z rzędu, a 5 nie mam czasu, a on jest smutny i rozczarowany. Przyznaję, że powoli zaczynam się tym czuć przytłoczona - mam wyrzuty sumienia, że jestem taka zła, i odczuwam wielką presję. Z przyjemności stało się to przykrym obowiązkiem. Nie czekam na spotkania z nim, nie mam chwili, żeby za nim zatęsknić, bo on CIĄGLE jest pod telefonem, NIGDY nie odmówił mi spotkania, na wszystko się zgadza, nie ma własnego zdania.
Oficjalnie nie jesteśmy nawet parą, ale on już za nią nas uważa, chce, żebym poznała jego rodzinę i żebyśmy już ze sobą mieszkali!! Mówię, że muszę wracać wcześniej, bo wcześnie rano mam spotkanie w pracy, to chce się wpraszać na noc do mnie. Wśród ludzi ciągle mnie obejmuje, ciągle chce trzymać moją rękę, nie mogę nawet sięgnąć do torebki. Ciągle inicjuje kontakt.
Mówiłam mu, że dla mnie to trochę za szybko, że dopiero się poznajemy. Niby zrozumiał, ale nic się nie zmieniło. Nie wiem już, jak z nim rozmawiać. Mam wrażenie, że liczą się tylko jego potrzeby. A ja robię się coraz bardziej nieszczęśliwa. Na myśl o nim boli mnie żołądek. Dochodzi do tego ciągły kontakt telefoniczny - zalewa mnie wiadomościami w pracy, kończymy spotkanie o 23.00, o 23.10 już mam od niego smsa. Nie odpiszę przez godzinę? Dzwoni, bo się martwi. Jestem na spotkaniu ze znajomymi, o którym (spotkaniu) wie? Nie szkodzi, co 30 min. będzie wysyłał wiadomość, mema albo cokolwiek. Zrobił mi scenę zazdrości. Nie potrzebuje już przyjaciół, rodziny, bo teraz, jak twierdzi, ja jestem jego priorytetem. Podobało mi się, że ma swoje pasje, ale nawet one zeszły na dalszy plan, bo teraz tylko czeka na spotkanie ze mną.
Byłam wcześniej w paru związkach, ale nikt tam nie miał aż takiej silnej potrzeby ciągłego kontaktu. Czuję się kontrolowana. "Co robisz? Gdzie idziesz? Jakie plany na dzisiaj?". Doszło do tego, że już mu nic nie mówię, bo nawet nie mogę sama pojechać na zakupy - "czemu nic nie powiedziałaś!!! Pojechałbym z tobą!". Zaczynam odczuwać do niego coraz większą niechęć - sam mnie od siebie odsuwa. Gdy na 1 listopada pojechałam do rodziców na groby, kontakt musiał być non stop, ale jak wspomniałam, że zostanę parę dni dłużej, bo chcę spędzić trochę czasu z rodzicami, to przestał odpisywać, obraził się.
Jest mi przykro, bo zapowiadało się fajnie, a teraz jest coraz gorzej. Czy uważacie, że powinnam to zakończyć, czy walczyć? Może po prostu jesteśmy niedopasowani. Moje stawianie granic chyba nic nie daje. Nie chcę go ranić, ale nie chcę też rezygnować z siebie.
To przekraczanie granic osobistej wolności partnerki. Zalatuje mocno manipulantem. Wpędzanie w poczucie winy, konieczność tłumaczenia się z tego co robisz i naciski poprzez wiadomości na telefon źle wróżą, a już twierdzenie, że nie potrzebujesz nikogo oprócz niego to próba całkowitego przejęcia kontroli nad Tobą. Czym dłużej z nim będziesz tym trudniej będzie Ci się z tego wyplątać. I nie licz, że uda Ci się wytłumaczyć temu panu, że ponosi winę za rozpad znajomości, tylko Ty, wyłącznie Ty będziesz winna - przecież on jest cały dla Ciebie.
Możesz też sprawdzić, czy jest zdrowo nagrzany, czy tylko troche. tzn ty nie masz czasu ale jak On chce cie wyręczyć w obowiazkach domowych to może znajdziesz czas wspólne wyjście. Niech umyje okna i futryny na blysk. Podloge octem ale bez rekawiczek . Malowanie różnych elementów wiecznie na nie ten kolor który myślałaś że wyjdzie, wypucowac kibelek i kafelki w lazience...w sumie fugi tez moze odswiezyc stara szczoteczka do zebow itp itd daj mu sie wykazywac na maksa nie dajac za dużo w zamian....moze mu przejdzie? A jak nie to chociaż chate na blysk odpicuje. Szkoda żeby się taki potencjał energetyczny marnował. Double win...sie facet nauczy jak ogarniać lokum na tip top , moze sam wymięknie a zostanie mistrzem suchego pędzla czy jakos tak.
A poważnie w happy relacji obojga musi cos czuc do siebie...inaczej może to nie pyknac.
Możesz też sprawdzić, czy jest zdrowo nagrzany, czy tylko troche. tzn ty nie masz czasu ale jak On chce cie wyręczyć w obowiazkach domowych to może znajdziesz czas wspólne wyjście. Niech umyje okna i futryny na blysk. Podloge octem ale bez rekawiczek . Malowanie różnych elementów wiecznie na nie ten kolor który myślałaś że wyjdzie, wypucowac kibelek i kafelki w lazience...w sumie fugi tez moze odswiezyc stara szczoteczka do zebow itp itd daj mu sie wykazywac na maksa nie dajac za dużo w zamian....moze mu przejdzie? A jak nie to chociaż chate na blysk odpicuje. Szkoda żeby się taki potencjał energetyczny marnował. Double win...sie facet nauczy jak ogarniać lokum na tip top , moze sam wymięknie a zostanie mistrzem suchego pędzla czy jakos tak.
A poważnie w happy relacji obojga musi cos czuc do siebie...inaczej może to nie pyknac.
Że ja tego nie wiedziałam kilka lat temu xDDD
Zapamiętam, może kiedyś, na starość się przyda
Zwiewaj w podskokach! Jest szansa, że facet będzie z rozpaczy straszył Cię samobójstwem itd. Nie daj mu się zastraszyć w żadnym wypadku, odetnij się i odpocznij. Każdy by dostał świra z takim towarzyszem...
Dziekuje Wam wszystkim za odpowiedzi. Ulzylo mi, ze wiekszosc z Was doszlo do podobnych wnioskow, co ja. Troche balam sie, ze przesadzam, gdy wszyscy z najblizszych usmiechali sie jednoznacznie i tlumaczyli go zakochaniem.
Zniechecilam sie do niego na tyle, ze to i tak bylaby reanimacja trupa.
Większość, doszła do wniosku, że nie jesteś zakochana,
a nie, że jest to nienormalne.
Ludzie zakochani, tak się zachowują,
każdy dzień, każda minuta... nie potrafią żyć niczym innym,
ja uważam, że to normalne w tym stanie..
a ile to trwa? to już sprawa indywidualna,
emocje, haj, opadają, wraca się do równowagi, normalnego życia..
zakochał się, o niczym innym nie myśli..
może kiedyś, też doświadczysz!