Witam.
Przeglądam czasami różne treści, m.in. to forum i akurat trafiłem na wpis, w którym mogę z siebie wyrzucić.
A więc tak, jestem z miejscowości ok 60 tys. Niewielkie miasto, także już na samym starcie są pewne ograniczenia, ale zacznijmy od tego, że:
Przerobione:
1.Kursy językowe - wytrzymałem nawet dwa lata, uczęszczając do różnych grup zaawansowania pod względem umiejętności językowych oraz wieku uczestników.
Na plus: poprawa znajomości języka i porozumiewywania się
Na minus: kryteria wiekowe takich kursów, koncentracja praktycznie tylko na nauce.
Epizody towarzyskie oraz chęć uczestników takich kursów do utrzymywania/nawiązywania relacji można policzyć na palcach jednej ręki (albo nawet i nie).
2.Siłownia - uczęszczam regularnie od kilku lat (5-6, może lepiej)
Na plus: siłą, relaks, ogólna sprawność fizyczna
Na minus: relacje damsko-męskie
Jeśli ktoś liczy, że na siłowni można poznać fajne dziewczyny to się przeliczy. Uczestników siłowni można podzielić na bywalców lub nowicjuszy/zapaleńców. Pozwólcie, że sklasyfikuje:
Nowicjusze:
-Grupy młodzieżowe, zaczynające swoją przygodę z siłownią (z reguły zawsze ktoś z nich wkręci się na dłużej)
-osoby nieco starsze zaczynające pod opieką trenerów personalnych - totalnie nie zainteresowane znajomościami na siłowni (zwłaszcza panie).
-jednorazowe epizody oraz janusze (z tą pierwszą grupą człowiek nawet nie zdąży się zapoznać, o drugiej nie mam ochoty się wypowiadać. Kto chodzi ten wie o czym piszę.)
Bywalcy:
-głównie faceci +30 - jedyna sensowna grupa z którą można zamienić jakieś słowo (ale nie ze wszystkimi)
-zamkniętę grupy (coś na zasadzie jak wbijacie do klasy w szkole tylko, że jesteście spóźnieni pół roku)
-zaawansowani amatorzy na dorobku oraz sportowcy - na siłowni są tylko treningiem. Świat ich kompletnie nie interesuje.
-laski lub żonate kobitki pod okiem trenerów personalnych (są tak zajętę instagramem, robieniem sylwetki czy czymś tam jeszcze, że nawet nie zauważą twojej obecności)
3. Studia - najlepsza w zasadzie opcja ze wszystkich do nawiązywania relacji, ale tutaj należy się zatrzymać i podkreślić - jedynie towarzyskich. Zdecydowana większość studentów skoncentrowana jest na egzaminach, karierze i takie tam i główne pogawędki skupiają się głównie do rozmów o egzaminach. Pod względem towarzyskim mało ciekawe. Bardzo ciężko zorganizować jakieś spotkania integracyjne, bo nie oszukujmy się zdecydowana większość osób po prostu mięczaki, przez często kształtują się już na samym początku grupki osób w których warto się obracać. Tam jest o wiele większa możliwość ogarnięcia życia po za murami akademickimi i to przyznam się nawet całkiem nieźle mi wychodziło. Niestety szansę na utrzymanie takich relacji z reguły są mierne z wszelakich powodów, ale wymienię najważniejsze z nich: plany życiowe, dzielące odległości po zakończeniu studiów, ślepe zafascywowanie obiektem westchnień z powodu zbyt młodego wieku, co potem przeradza się w fale rozczarowań. Ponadto jaka kolwiek skucha w takich relacjach gwarantuje Ci możliwość stresu przebywania w towarzystwie takiej osoby do momentu zakończenia studiów (stąd słynne po wsze czasy powiedzenia, że w pracy i na studiach najlepiej omijać takie sytuacje).
4. Bary, dyskoteki - no to skoro studia nie są najlepszym miejscem to może bary czy dyskoteki, a może prywatki? No po części ok, zgoda, z tym że przerobiłem dziesiątki takich prywatek by w końcu ktoś sensowny się pojawił (z reguły prywatki ograniczają się do najbliższego kręgu znajomych), to albo sparowani albo zawsze coś nie pasuje. Z biegiem czasu dochodzi jeszcze sprawa, że zanika krąg znajomych, przez co nawet można o takich prywatkah zapomnieć. Zostają zatem bary i dyskoteki? A skadże. Dyskoteki (o małych miejscowościach nawet nie ma co pisać, bo albo bawią się emerytki, albo nastolatki), a w duzych miastach głównie ta nie dowartościowana część dziewczyn, co skupia się tylko chwilowej adoracji. Pomijam kwestie, że nic nie słychać, a za samym tańczeniem nie przepadam (głównie z tego tytuły nie zdecydowałem się nigdy na kurs tańca). Jeśli chodzi o bary to nawet za bardzo nie ma jak podejść, a i materiał osamotniony nie jest zbyt atrakcyjny.
5. Speeddating? Absolutnie nie. Branża nastawiona na zysk i nic więcej. Jeśli komuś się udało to naprawdę gratuluję. Byłem dwa razy w dwóch różnych odstępach czasowych.
Na minus:
-5 minut rozmowy to zdecydowanie za mało i za dużo w niektórych przypadkach
-po trzech takich jałowych rozmowach miałem już serdecznie dość
-fatalne kryteria wiekowe (przynajmniej z mojej persepktywy), miałem okazje rozmawiać z paniami starszymi o kilka do kilkunastu lat (bez komentarza...)
-powielania kandydatek na spotkaniach (serio, trafiłem chyba na 10 tych samych dziewczyn co za pierwszym razem po kilku miesiącach przerwy, być może jakieś były nawet podstawione)
-na sam koniec i tak zdobywa się góra numer do 2/3 kandydatek, z czego żadna z nich nie jest zainteresowa nawet próbą dalszego rozwinięcia znajmości
Plusów nie widzę.
6. Tinder? Badoo? - Napisałem punkt wyżej, że speeddating to branża nastawiona na zysk, ale to słowo jeszcze lepiej opisuje aplikacje randkowe, których na Internecie można znaleźć od groma.
Mógłbym się produkować na ten temat, ale najzwyczajniej mi się nie chcę więc zacytuje:
„To, jak działa Tinder, było przedmiotem analizy wielu osób zainteresowanych tematem. Jeden z nich dokonał całkiem dokładnych badań, z których wyszło, że 78% kobiet jest zainteresowana 20% mężczyzn. Cała reszta mężczyzn musi zadowolić się 22% pozostałych kobiet. Statystyka jest brutalna i nie napawa optymizmem. Analogiczne badanie zrobiono dla wspomnianego wcześniej portalu Ok Cupid, w który wyniki wyszły bardzo podobne – 80% kobiet wybierało 20% najatrakcyjniejszych mężczyzn, podczas gdy pozostałe 20% zaznaczało mężczyzn z pozostałych 80%.”
oraz dodam od siebie, aby mieć realne szansę na konwersacje poprzez aplikacje trzeba wykupić opcje premium bez gwarancji, że cokolwiek z tego może wyniknać.
Dodam też, że miałem okazje skorzystać swego czasu też z ogłoszeń radiowych (kompletna porażka).
Podsumowując na sam koniec, czasy mamy take chore, że szanse na nawiązanie jakiejkolwiek fajnej relacji są coraz bardziej iluzoryczne. Ja jako człowiek opierający się jeszcze na jakichś powiedzmy wartościach, po prostu przestaje się w tym odnajdywać i szczerze mówiąc mam z wiekiem co raz to bardziej wywalone (a jestem tuż przed trzydziestką). Próbówałem masy opcji i nie mam sobie pod tym względem nic do zarzucenia, nie mniej na sam koniec była masa wielu rozczarowań. Od znajomości oraz ogólnego szału na social media dawno się odciąłem, nie sprawia mi to żadnej frajdy, a tym bardziej nie mam ochoty szukać atencji w Internecie. Post napisałem w zasadzie z chęci wyżalenia się oraz wyrzucenia tego z siebie (była kiedyś taka anonimowa strona, która niestety padła/jest w stanie agonalnym). Uważam, że część osób miała naprawdę super szczęście, że się sparowało (część tkwi w takim stanie na siłe/pokaz/lub komfort bezpieczeństwa), nie mniej mi to nie było dane na dłuższą chwilę. Z biegiem czasu przestaje mi na tym zależeć i pochłaniam się w rytynę dnia codziennego, a uwierzcie mi mam co robić. Czy ten stan się kiedyś zmieni? Szczerze, raczej się na to nie zanosi, znika taka młodzieńcza werwa, a dochodzą też problemy natury coraz węższego kręgu znajomych/spotkań towarzyskich czy możliwości spędzania czasu w miejscu zamieszkania.
W zasadzie tyle ode mnie, napisałbym drugie tyle, ale w połowie mi się odwidziało 