Ostatnio dużo analizuję, zwłaszcza jeśli chodzi o relacje. Jestem obecnie sama, mam 32 lata. Próbuję znaleźć w sobie coś, co spowodowało, że żaden z moich partnerów nie myślał o mnie w kategorii przyszłej żony. Jedna rzecz nie daje mi spokoju. Jeden z partnerów powiedział mi coś takiego: "Przy Tobie mam uczucie, ze non stop obserwujesz i się dopasowujesz do mnie. A to jest cisnienie. Zamiast być sobą to się dostosowujesz". Z kolei inny partner powiedział mi, że on się źle czuje z tym, że czekam. Jak zapytałam go na co czekam to nie potrafił mi odpowiedzieć. I nie wiem, czy to jest coś we mnie odpychającego, czy to po prostu problem był z nimi. Nie jestem kobietą bluszczem. Mam sporo pracy, zajęć. Lubię też spędzać czas sama ze sobą. Z tym czekaniem to może faktycznie facet mógł to czuć, bo za bardzo nie miał potrzeby się ze mną widzieć wiecej niz raz w tygodniu, a mi to zaczęło przeszkadzać i czekałam aż coś się zmieni. Sama nie wiem. Nie umiem na siebie spojrzeć z boku.
Jak to jest z tym dopasowywaniem się? Można z tym przesadzić? Zraża to facetów? Jestem osobą empatyczną i dość elastyczną, raczej szukam kompromisów niż twardo stawiam na swoim.
2 2021-06-13 17:34:57 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2021-06-13 17:41:15)
Ciągłe dopasowywanie się, to bycie wodą, która przybiera postać rzeczy, do której się dostanie, a która sama nie ma kształtu. Życie u boku wody? Niesamowicie obciążające.
Elastyczność to umiejętność przystosowywania się do zmieniających się warunków. Brzmi nieźle, ale gdy polega na braku własnego kręgosłupa, zaletą już nie jest. Kto chce żyć z marionetką?
***
Po napisaniu posta przejrzałam Twe wątki.
To o bohaterach obu wątków wspomniałaś tutaj? Jeśli tak, przeczytaj posty użytkowników, szczególna uwagę zwracając na oceny i rady tyczące Ciebie i Twego zachowania.
A jak Ty się czułaś przy jednym czy przy drugim z nich?
4 2021-06-13 19:23:48 Ostatnio edytowany przez QueenOfWinter (2021-06-13 19:24:48)
***
Po napisaniu posta przejrzałam Twe wątki.
To o bohaterach obu wątków wspomniałaś tutaj? Jeśli tak, przeczytaj posty użytkowników, szczególna uwagę zwracając na oceny i rady tyczące Ciebie i Twego zachowania.
O tym, że się dopasowuję powiedział mi bohater z pierwszego wątku, który mial problemy psychiczne. Przy nim często czułam się jakbym siedziała na bombie. Przy drugim, czułam się nieszczęśliwa.
Czy jest na to bycie "wodą" jakaś metoda?
Skoro ani jeden, ani drugi nie był odpowiednim - delikatnie rzecz nazywając - człowiekiem, to dlaczego ich zdanie bierzesz pod uwagę?
Jak "nie być wodą"?
Uznać, że jest się pełnoprawnym, wartościowym człowiekiem, którego potrzeby są tak samo ważne, jak innych.
Znać siebie, mieć swe zdanie i "nie zasługiwać na czyjeś uznanie, czyjąś miłość czy przyjaźń.
tak jak wyżej pisałam, szukam czegoś w sobie, co powoduje, że nie układa mi się w związkach - wspólnych mianowników.
Nie przepraszaj, że żyjesz. Nie proś o pozwolenie na oddychanie.
Skoro z żadnym z nich nie było Ci o tak dobrze, to czy trzeba się tak przejmować ich opinią?