Konflikty są super. Dobrze jest umieć odnaleźć się w konflikcie, a nie zawsze od nich uciekać i wybierać taką formę zachowania, by za wszelka cenę do tego konfliktu nie dopuścić. Najczęściej to oznacza rezygnację z własnego zdania, ignorowanie własnych potrzeb, pozwalanie na przekraczanie granic, zapraszanie do nadużyć.
Konflikty naprawdę są spoko i nauczyłam się ich nie bać poprzez bycie właśnie w konfliktach. I okazało się, że można je przegadać, można nawet zrobić coś niefajnego w konflikcie i potem naprawić relację. Pierwsze razy, gdy kogoś zraniłam, były trudne i myślałam, że sama nigdy sobie nie wybaczę. Teraz widzę to jako ludzkie, zwykłe, cenne.
Co mi pomogło? Trochę teorii o granicach - to był pierwszy krok, więc zdecydowanie czytanie jest fajnym pierwszym krokiem. Potem były jakieś warsztaty, jakieś wykłady, jakieś sytuacje.
Ostatnio bardzo mi pomogło to, że musiałam jednej z mam w szkole mocno się postawić i dać jej trudną do informację "albo to, albo musicie wybrać inne miejsce". Przygotowywałam się do rozmowy długo, wręcz zapisałam sobie zdania, które mam powiedzieć. Po spotkaniu czułam się, że zrobiłam komuś krzywdę moją stanowczością ale odgadanie się przyjaciółce spowodowało, że zrozumiałam, że postawienie i utrzymanie tej granicy jest DOBRE.
Potem było łatwiej. W Święta przeżyłam chyba największy sukces, bo zakazałam mojej matce komentowania mojego ciała. I zrobiłam to w nieprzemocowy, ale skuteczny sposób.