Ostatnio napisał do mnie fajny chłopak, byłam w złym okresie w swoim życiu, bo zakończyłam jeden związek, więc potraktowałam go niemiło, odpisywałam z opóźnieniem, dałam mu do zrozumienia, żeby dał sobie spokój. Chłopak odpuścił. Poukładałam sobie swoją przeszłość i postanowiłam, że dam mu szansę, napisałam do niego po 4 tygodniach czy dalej chce się poznać. Ku mojemu zdziwieniu od razu odpisał, że tak. Rozmowa naprawdę fajnie się toczyła, po tygodniu zaproponował spotkanie, na które się zgodziłam i spędziłam z nim bardzo miło czas. Każdego dnia wymienialiśmy się wieloma wiadomościami, komplementował mnie cały czas, wspierał mocno, okazywał zainteresowanie, jakiego nigdy nikt mi nie okazał. Jest bardzo miły, przystojny, ogarnięty, inteligenty, myślący przyszłościowo. Potrafił mnie rozbawić, niekiedy płakałam przy nim ze śmiechu. Chciałam kontynuować tą znajomość, widać, że bardzo się angażował i mu na mnie zależy. Spotkaliśmy się na żywo kilka razy i bardzo miło spędzałam przy nim czas. On pisał do mnie wielokrotnie, on naciskał na spotkania, chciał się widywać ze mną w każdej wolnej chwili, miałam wrażenie, że zrobiłby dla mnie dużo, ale posiadał też własne zdanie. Po sześciu tygodniach znajomości, na jednym ze spotkań pocałował mnie i to dało mi do myślenia, że tak naprawdę nie wiem czy coś do niego czuję, czy jest osobą, z którą byłabym w stanie stworzyć coś więcej, czy nie jest za miły i za dobry dla mnie. Potrzebowałam czasu na przemyślenie, on bardzo naciskał, że nie ma co za dużo rozmyślać, żebym powiedziała mu od razu i nie trzymała go w niepewności. Napisałam mu, że nic do niego nie czuję, on na początku zachował się z klasą i podziękował za czas. Na drugi dzień jednak napisał, że nie może się z tym pogodzić, że jest beznadziejny. Brał mnie na litość.Nie wiem czy dać mu szansę i czy z czasem byłabym w stanie coś do niego poczuć. I czy taki facet, który jest, aż za dobry i za miły nie znudzi mi się szybko, jak będzie to wyglądało kiedyś, on zdobywał mnie nie ja jego, nie pozwalał mi nawet za siebie płacić, gdy tylko gdzieś wychodziliśmy. W poprzednim związku to znowu ja musiałam się bardzo starać i latać za chłopakiem. Ten pocałunek namieszał mi w głowie. Nic do niego nie czuję, ale jest naprawdę wartościowym chłopakiem, któremu naprawdę zależało, zastanawiam się czy dać mu szansę.
Napisałam mu, że nic do niego nie czuję, on na początku zachował się z klasą i podziękował za czas. Na drugi dzień jednak napisał, że nie może się z tym pogodzić, że jest beznadziejny. Brał mnie na litość.Nie wiem czy dać mu szansę i czy z czasem byłabym w stanie coś do niego poczuć. I czy taki facet, który jest, aż za dobry i za miły nie znudzi mi się szybko, jak będzie to wyglądało kiedyś, on zdobywał mnie nie ja jego, nie pozwalał mi nawet za siebie płacić, gdy tylko gdzieś wychodziliśmy. W poprzednim związku to znowu ja musiałam się bardzo starać i latać za chłopakiem. Ten pocałunek namieszał mi w głowie. Nic do niego nie czuję, ale jest naprawdę wartościowym chłopakiem, któremu naprawdę zależało, zastanawiam się czy dać mu szansę.
Jak najszybciej sprowadź chłopaka na ziemię. Nie zastanawiaj się tylko daj mu tzw. kosza. Nie zasługuje na ciebie, bez ciebie ma szansę na znalezienie fajnej dziewczyny która nie będzie miała zwichrowanej psychiki.
Jeśli go nie kochasz to już nie pokochasz. Krótkie związki mniej bolą niż długie. On nie ma być Twoim pocieszycielem tylko osobą do której czujesz coś więcej. Dlatego jak teraz to skończysz to lepiej niż za jakiś czas.
Ostatnio napisał do mnie fajny chłopak, byłam w złym okresie w swoim życiu, bo zakończyłam jeden związek, więc potraktowałam go niemiło, odpisywałam z opóźnieniem, dałam mu do zrozumienia, żeby dał sobie spokój. Chłopak odpuścił.
A nie pomyślałaś że cały czas przeżywałaś ten związek i po prostu szukałaś kogoś do poprawy nastroju (niekoniecznie musiał cię pociągać). On akurat pokazał ci się jako łatwe źródło atencji.
Poukładałam sobie swoją przeszłość i postanowiłam, że dam mu szansę, napisałam do niego po 4 tygodniach czy dalej chce się poznać. Ku mojemu zdziwieniu od razu odpisał, że tak.
Ma kiepski gust. I wydaje się zdesperowany.
Rozmowa naprawdę fajnie się toczyła, po tygodniu zaproponował spotkanie, na które się zgodziłam i spędziłam z nim bardzo miło czas. Każdego dnia wymienialiśmy się wieloma wiadomościami, komplementował mnie cały czas, wspierał mocno, okazywał zainteresowanie, jakiego nigdy nikt mi nie okazał. Jest bardzo miły, przystojny, ogarnięty, inteligenty, myślący przyszłościowo. Potrafił mnie rozbawić, niekiedy płakałam przy nim ze śmiechu. Chciałam kontynuować tą znajomość, widać, że bardzo się angażował i mu na mnie zależy. Spotkaliśmy się na żywo kilka razy i bardzo miło spędzałam przy nim czas. On pisał do mnie wielokrotnie, on naciskał na spotkania, chciał się widywać ze mną w każdej wolnej chwili, miałam wrażenie, że zrobiłby dla mnie dużo, ale posiadał też własne zdanie.
I już wiadomo że był skreślony. Jak zaczynałaś sobie wyliczać racjonalne powody dlaczego powinien ci się podobać to podświadomie nigdy ci się nie podobał.
Po sześciu tygodniach znajomości, na jednym ze spotkań pocałował mnie i to dało mi do myślenia
Serio dopiero to?
że tak naprawdę nie wiem czy coś do niego czuję, czy jest osobą, z którą byłabym w stanie stworzyć coś więcej,
Wiesz i zawsze wiedziałaś.
czy nie jest za miły i za dobry dla mnie.
Jak można być za miłym dla kogoś?
Potrzebowałam czasu na przemyślenie, on bardzo naciskał, że nie ma co za dużo rozmyślać, żebym powiedziała mu od razu i nie trzymała go w niepewności. Napisałam mu, że nic do niego nie czuję, on na początku zachował się z klasą i podziękował za czas. Na drugi dzień jednak napisał, że nie może się z tym pogodzić, że jest beznadziejny. Brał mnie na litość. Nie wiem czy dać mu szansę i czy z czasem byłabym w stanie coś do niego poczuć.
Aż mi go żal. Pewnie nie jesteś pierwszą dziewczyną która poprawiała sobie humor jego kosztem.
I czy taki facet, który jest, aż za dobry i za miły nie znudzi mi się szybko, jak będzie to wyglądało kiedyś, on zdobywał mnie nie ja jego, nie pozwalał mi nawet za siebie płacić, gdy tylko gdzieś wychodziliśmy. W poprzednim związku to znowu ja musiałam się bardzo starać i latać za chłopakiem. Ten pocałunek namieszał mi w głowie. Nic do niego nie czuję, ale jest naprawdę wartościowym chłopakiem, któremu naprawdę zależało, zastanawiam się czy dać mu szansę.
Jeżeli to nie fejk to wychodzi że dziewczyny naprawdę wolą dupków. Zamiast na randki powinnaś chodzić na terapię (Ten chłopak też skoro po takich numerach jakie zrobiłaś się z tobą umawiał).
5 2021-03-15 11:05:11 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-03-15 13:03:22)
Jeden facet nie przypadł kobiecie do gustu - cóż, trudno..
Gorzej, że nie wiadomo czego ona jeszcze potrzebuje, żeby się związać z jakimkolwiek facetem..Tyle zalet i wspaniałości wymieniła, jakie czerpała ze spotkania a jednak czegoś jeszcze trzeba..
Mógł ci dać z liścia przy pocałunku, potem wyzwać i przytulić, któregoś dnia rzucić talerzem w ścianę i się z tego śmiać. Wtedy wskaźniki emocji w głowie by wariowały i byłabyś wielce zakochana, a tak to nuda, flaki z olejem. Da taki nudziarz komplement, niepotrzebnie przepuści w drzwiach, zapłaci frajer za pizzę. A fe, jak najdalej!
Brakowało tego rollercostera emocjonalnego, bo to przecież najcenniejszy "dar", jaki może dostać kobieta....
Brakowało tego rollercostera emocjonalnego, bo to przecież najcenniejszy "dar", jaki może dostać kobieta....
Ja uważam, że to jest kwestia "chemii". Pamiętasz dyskusję w wątku w którym padło pytanie kiedy poczuliśmy, że to jest "to" czy, że to "ten". Ty wtedy pisałeś, że wolisz jak wszystko rozwija powoli, a uczucie przychodzi z czasem na bazie przyjaźni, ja natomiast uznałam, że jak nie ma chemii od razu, to potem raczej też się nie pojawi. Inaczej takie relacje mają zwykle charakter asymetryczny - friendzone, fwb lub inne takie. Można rozwijac taką znajomość w nadziei, że z czasem zaiskrzy z obu stron ale czy warto?
I tu mamy taki klasyczny przykład, gdzie tej chemii nie ma, a na pewno nie ze strony Autorki. Ona widzi przecież, że facet jest fajny, kulturalny, że jest nią zainteresowany ale serce nie sługa. Oczywiście może dać mu szansę i mieć nadzieję, że to uczucie się pojawi z czasem, ale czy to jest fair?
Można by rzec, że powinna mu szczerze powiedzieć jak sprawa wygląda i że nie może mu niczego obiecać ale wtedy ta relacja stanie się według mnie toksyczna.
Zdanie na ten temat mam w dalszym ciągu takie samo, szczególnie w kwestii tego, że jeśli czegoś nie ma na samiutkim początku, to nie oznacza, że nie może się wkrótce pojawić. Zresztą, może to kwestia tego specyficznego odbioru takich histori, kiedy czytamy albo o płomiennym wybuchu uczucia albo u układzie koleżeńskim, jakby nie było nigdy sytuacji pośrednich..
Ale w sumie nie o to mi chodziło. Wydaje mi się, że w takich przypadkach jednak dochodzi do sytuacji, że nawet jeśli na początku ktoś oczekuje super wybuchu, to potem i tak przychodzi tzw normalność.
A tymczasem zaskakująco wiele Pań oczekuje tych ciągłcyh zmian, tej sinusoidy emocjonalnej. Dlaczego? Bo jak jest zbyt spokojnie i stabilnie to jest "nudno". Zresztą to, o czym Autorka wspomniała, jako o pozytywnym doświadczeniu ze spotkania z facetem, te wszystkie zalety nieodmiennie przywodzą na myśl udaną randkę, gdzie dwoje ludzi czuje między sobą ten "flow". Dlatego się zastanawiam, czego jeszcze tutaj brakuje. Przeczytałem to i odniosłęm nieodparte wrażenie, że coś tam między nimi było, tylko Autorka udaje, że tego nie widzi.
10 2021-03-15 14:59:59 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-03-15 15:02:26)
A tymczasem zaskakująco wiele Pań oczekuje tych ciągłcyh zmian, tej sinusoidy emocjonalnej. Dlaczego? Bo jak jest zbyt spokojnie i stabilnie to jest "nudno". Zresztą to, o czym Autorka wspomniała, jako o pozytywnym doświadczeniu ze spotkania z facetem, te wszystkie zalety nieodmiennie przywodzą na myśl udaną randkę, gdzie dwoje ludzi czuje między sobą ten "flow". Dlatego się zastanawiam, czego jeszcze tutaj brakuje. Przeczytałem to i odniosłęm nieodparte wrażenie, że coś tam między nimi było, tylko Autorka udaje, że tego nie widzi.
Ja to odbieram zupełnie inaczej. Nie było iskry, która nie musi, a nawet nie powinna na początku znajomości powodować sinusoidy emocjonalnej. Chodzi tu o chemię, która albo jest albo jej nie ma. Nawet bez tej chemii może być jakiś flow, inaczej ludzie by nie mieli w ogóle znajomych czy przyjaciół Także ja widzę to tak, że ok podobało jej się towarzystwo tego chłopaka i pewnie jako kumpla by go chciała ale zabrakło czegoś by chcieć z nim coś więcej. Póki te spotkania były w miarę luźne, znajomość mogła się rozwijać swoim tempem. Problem pojawił się kiedy facet pocałował Autorkę, a ona zdała sobie sprawę, że nic więcej do niego nie czuje.
Ja już w tamtym wątku pisałam, że Twoi znajomi mieli masę szczęścia, że zakochali się w sobie po dłuższym czasie i z tego co mówiłeś w jednakowym momencie. Nigdy nie ma jednak takiej gwarancji i jeśli jednej osobie zaczyna zależeć, to albo czeka albo ryzykuje i się ujawnia. Prawdopodobieństwo, że druga osoba ma tak samo jest bardzo niewielkie. Tu nie ma złotego środka. Facet mógł jeszcze poczekać, ale kto chce tracić czas na coś co nie rokuje albo zwlekać z inicjatywą, kiedy ktoś nam się bardzo podoba? Podobnie Autorka mogła jeszcze się z nim pospotykać w nadziei, że i u niej coś zaiskrzy ale wolała zrezygnować czując się nie fair w tej sytuacji, czego może żałować.
Kiedy chemia pojawia się od razu z dwóch stron, przynajmniej ten jeden problem odpada.
Im więcej słyszę o tej cudownej "chemii", tym bardziej bierze mnie na śmiech, bo wygląda na to, jakby to miałaby być zawsze jakaś wręcz magiczna siła przyciągania między ludźmi, który musi zaistnieć niemal natychmiast, najlepiej od pierwszego kontaktu. Nic innego się nie liczy.
Czytając podobne historie, jak ta Autorki, jakoś automatycznie uznaję, że skoto się jej świetnie rozmawiało z facetem na randce, to raczej musi to być inny flow, niż w zwykłej koleżeńskiej rozmowie. Nie mówię o tym, kiedy od razu kogoś od człowieka odrzuca, ale jeśli jest właśnie fajnie, miło i przyjemnie, ale co? Nie ma tego napięcia od pierwszego kontaktu wzrokowego czy rozmowy, to od razu osoba ląduje w koszu..
12 2021-03-15 17:23:29 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-03-15 17:28:17)
Im więcej słyszę o tej cudownej "chemii", tym bardziej bierze mnie na śmiech, bo wygląda na to, jakby to miałaby być zawsze jakaś wręcz magiczna siła przyciągania między ludźmi, który musi zaistnieć niemal natychmiast, najlepiej od pierwszego kontaktu. Nic innego się nie liczy.
Czytając podobne historie, jak ta Autorki, jakoś automatycznie uznaję, że skoto się jej świetnie rozmawiało z facetem na randce, to raczej musi to być inny flow, niż w zwykłej koleżeńskiej rozmowie. Nie mówię o tym, kiedy od razu kogoś od człowieka odrzuca, ale jeśli jest właśnie fajnie, miło i przyjemnie, ale co? Nie ma tego napięcia od pierwszego kontaktu wzrokowego czy rozmowy, to od razu osoba ląduje w koszu..
Nie wiem Bagienni_k co Ci powiedzieć, ale tak jest. Ja mam/miałam wielu kolegów z którymi mi się fajnie rozmawia(ło) i spędza(ło) czas i żałuję bardzo, że wielu z nich straciłam bo mieli coś do mnie. Niestety, chcemy czy nie relacje damsko-męskie tak wyglądają.
Ciebie bierze śmiech ja słyszysz o chemii, a mnie nie. Sam chyba jesteś biologiem więc powinieneś mieć szerszy pogląd na te sprawy. Mam jednak wrażenie, że dla Ciebie ta "chemia" od razu kojarzy z czymś co nagle pojawia i znika ale tak nie jest. Ona sprawia, że patrzymy na drugą osobę inaczej, zaczynajmy jej pożądać fizycznie itd. Owszem, nie jednemu odebrała rozum
Natomiast ja Autorkę rozumiem, że chciała spróbować bo facet fajny ale po pocałunku pojawiły się u niej wątpliwości. Bo to jest ta granica kiedy zwykła znajomość i nawet sympatia przechodzi na inny etap intymności. Jeśli nie czujesz pożądania, to co masz robić? Udawać? Jak facet raz pocałował będzie chciał kolejny itd. A im facet bardziej porządny wydaje,, tym większe wyrzuty sumienia, że go skrzywdzimy. Nikt nie lubi dostawać kosza, dawanie go też nie jest łatwe. Dlatego też ją rozumiem, że czuła niekomfortowo, że facet chciał ciągle za wszystko płacić bo to od razu do czegoś, choćby wdzięczności, zobowiązuje i powoduje, że to nie są zwykłe spotkania w celu poznania, tylko randki.
Owszem, gdyby facet nie zdecydował na pocałunek, mogliby się dalej spotykać, tylko czy coś więcej by zaskoczyło? No nie wiem.
13 2021-03-15 18:02:14 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-03-15 18:04:28)
To pokazuje, żę 99% osób nie może wejść w związek, choćby skały sr....y, jeśli nie ma tej "chemii". Zatem nie jest ona dla mnie niczym innym, jak czystym pożądaniem, pociągiem fizycznym, jaki się odczuwa to tej osoby. Inaczej, jeśli ciężko określić o co tak naprawdę chodzi. Skoro chemia to czyste fizyczne pożądanie, to cóż trudno, nie pykło. Mierzi mnie po prostu, jak się jakimś przyziemnym zjawiskom nadaje niemal magiczny wymiar.
Poza tym, to chyba wszystko inne wskazywało, że można z tym facetem próbować nawiązać jakąś relację.
Zresztą facet mógł się czuć zawiedziony, jeśli Autorka od razu go nie zlała, skoro nie czuła do niego "tego czegoś"..Stąd potem wielkie zdziwienie..
Autorkę zbanowano, więc raczej więcej się nie dowiemy.
To pokazuje, żę 99% osób nie może wejść w związek, choćby skały sr....y, jeśli nie ma tej "chemii". Zatem nie jest ona dla mnie niczym innym, jak czystym pożądaniem, pociągiem fizycznym, jaki się odczuwa to tej osoby. Inaczej, jeśli ciężko określić o co tak naprawdę chodzi. Skoro chemia to czyste fizyczne pożądanie, to cóż trudno, nie pykło. Mierzi mnie po prostu, jak się jakimś przyziemnym zjawiskom nadaje niemal magiczny wymiar.
Poza tym, to chyba wszystko inne wskazywało, że można z tym facetem próbować nawiązać jakąś relację.
Zresztą facet mógł się czuć zawiedziony, jeśli Autorka od razu go nie zlała, skoro nie czuła do niego "tego czegoś"..Stąd potem wielkie zdziwienie..Autorkę zbanowano, więc raczej więcej się nie dowiemy.
Teraz zauważyłam, że wątek zbanowany.
No nie wiem Bagienni_k, może Ty masz inne podejście ale dla mnie wchodzenie w związek kiedy nie ma pożądania (chemii) jest bez sensu. Jeżeli dziewczyna lubiła towarzystwo faceta ale nic nie czuła, kiedy ją całował, to co ma zrobić?
Dla mnie właśnie ta "chemia" definiuje, kto może być moim tylko kolegą, a z kim mogłabym coś więcej. A ona nie pojawia zbyt często.
No chyba, że wolisz biały związek albo zmuszać kobietę do czegoś.
Ja wiem co masz na myśli ale jeśli nie byłeś w związku, to nie zrozumiesz, sorry.
Jak spotykam faceta i coś iskrzy z dwóch stron, to się można poznawać itd. ale każdy wie do czego ta relacja prowadzi. Jak spotykasz po koleżeńsku, nigdy nie wiesz czy i kiedy w tej drugiej osobie zaskoczy. Zaskoczy, a może nie albo nie w tym samym czasie.
Dlatego nawet w tamtym wątku pisałam, że takie znajomości to w głównej mierze friendzone, kiedy jedna osoba podkochuje i czeka na swoją kolej. No sorry ale takie jest moje zdanie.
Spoko, lubię tylko nazywanie pewnych rzeczy bardziej hm, przyziemnie..Pożądanie, fascynacja to już brzmi bardziej zrozumiale niż jakieś tam bajdurzenie o "tym czymś" albo "czymś, czego nie da się określić, bo po prostu jest".
Natomiast nie chcę wracać do tego, co pisałem w sprawie moich znajomych, gdzie zapewne pojawiła się owa "chemima" między nimi, w obie strony ,ale nie od samego początku znajomości, bo widywali się wcześniej regularnie jako znajomi/przyjaciele. Skoro się razem związali i się pobrali, to zakładam, że uczucie było obustronne, ale rozwijało się wolniej.
Spoko, lubię tylko nazywanie pewnych rzeczy bardziej hm, przyziemnie..Pożądanie, fascynacja to już brzmi bardziej zrozumiale niż jakieś tam bajdurzenie o "tym czymś" albo "czymś, czego nie da się określić, bo po prostu jest".
Natomiast nie chcę wracać do tego, co pisałem w sprawie moich znajomych, gdzie zapewne pojawiła się owa "chemima" między nimi, w obie strony ,ale nie od samego początku znajomości, bo widywali się wcześniej regularnie jako znajomi/przyjaciele. Skoro się razem związali i się pobrali, to zakładam, że uczucie było obustronne, ale rozwijało się wolniej.
A ja dalej będę uważać, że między nimi chemia pojawiła od razu tylko dali sobie czas na poznanie.
Mieli tą możliwość by się nawzajem poznać iid. Super!
Jak tylko jednej osobie zależy to marne szanse. Nawet jak fajnie dogadują.
Jak było dokładnie nie wiem, raczej się dopytywać nie będę Wiem tyle, że nie było tam od razu spektakularnego wybuchu..
Można sie też "sparzyć", kiedy jedna strona coś czuje a druga jest np zajęta. A potem, kiedy już oboje będą wolni to gorzej jest chyba wejść z marszu w związek, bo pozstaje to przykre wrażenie, że od "razu nie pykło".
18 2021-03-15 21:52:34 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-03-15 21:53:28)
Możliwe, że to się za szybko potoczyło. Tak można odczytać to, co Autorka mówi o jego zbyt intensywnych staraniach, o tym, że jest za miły. Takie są te znajomości z internetów..
Na drugi dzień jednak napisał, że nie może się z tym pogodzić, że jest beznadziejny. Brał mnie na litość.
To już nie jest atrakcyjne :-/
Nie będę doradzać co robić :-) Rób co uważasz i nie żałój. Na doświadczeniu się człowiek uczy. To nie jest jakaś wielka nieodwracalna decyzja.