Andrzej_Whynot napisał/a:Lady Loka napisał/a:(..)i nie każda relacja (damsko męska - moje wtrącenie) jest dla mnie podszyta seksualnością
No, to akurat wyczytałem w książkach - to nie moja osobista opinia, tudzież posłuchałem na kilku psycho-kanałach i chodzi tu o relację "jeden na jeden" (spotkania w 4 oczy, rozmowy w 4 oczy itd.) :-) Faktem jest, że nie jest to stwierdzenie na sztywno - jak cała psychologia - niektórzy zajmujący się psychologią inaczej traktują przyjaźnie z czasów "młodości", np. mając przyjaciela od czasów podstawówki można go traktować całkowicie aseksualnie, niczym członka rodziny. Natomiast w wieku dorosłym poznając nową osobę to niby całkiem inna historia. Ale oczywiście to temat na zupełnie inny wątek na forum. Sam mam "znajomości" damskie, gdzie podobnie jak ty uważam, że nie są wcale podszyte żądną seksualnością. Ale czy tak jest w istocie, czy tylko tak uważamy? :-)
A tak BTW chyba jak każdy znam całkiem sporo historii, gdzie osoby się zarzekały na wszystkie świętości, że to tylko przyjaźń i kompletnie sobie nie wyobrażają innej relacji między sobą, po czym po jakimś czasie zostawały parą, lub co najmniej w odpowiednich okolicznościach lądowały w łóżku.
Nie bede wmawiac, ze nie jestem wielbladem
wiem, jak wygladaja moje relacje gdzie widze sie z facetami 1/1. Nie mam jakiejs wielkiej potrzeby zeby mi inni wmawiali, ze na pewno wyladujemy w lozku
nie z kazdym znajomym mam chemie seksualna.
Andrzej_Whynot napisał/a:Lady Loka napisał/a:Prędzej wywaliłabym faceta niż zrezygnowała z kontaktów z innymi ludźmi
Ale czemu tak od razu drastycznie? Czemu od razu rezygnacja z kontaktów, wywalanie faceta? Bardziej chodzi mi o to, pytając o podejście do tematu, czy tak jak Ela210 stawiacie na pełną swobodę partnera, czy na przykład chcielibyście chociaż wiedzieć z kim utrzymuje partner regularne kontakty? Nie chodzi o podejście zero-jedynkowe i jakąś totalną kontrolę, czytanie czatów czy zakazywanie kontaktów, bo to idiotyzm tu chyba pełna zgoda.
A jaki jest srodek? Zabraniac z jednymi kontaktu, a z innymi nie? Pomiedzy jest normalne zycie po prostu. W normalnym zyciu znam znajome mojego faceta, a on zna moich znajomych, bo spotykamy sie w roznych konfiguracjach. 1/1 albo 1/2 (ja + partner + znajomy, albo znajomy + zona + ja) albo 2/2 (czyli my i oni). Albo w wiekszych grupach. Znam praktycznie wszystkich znajomych mojego partnera, ktorzy mieszkaja na miejscu. On tak samo. Natomiast, w 100% podtrzymuje to, ze gdyby partner kazal mi wybrac albo on albo kontakt z innymi ludzmi, to wybralabym innych ludzi.
Andrzej_Whynot napisał/a:Lady Loka napisał/a:Zamykanie się tylko w związku i brak rozmów z innymi ludźmi nie jest zdrowym objawem w życiu. I niekoniecznie w związku musi być źle, żeby człowiek chciał rozmawiać z innymi.
But again... Nie wiem ile masz lat, ja pamiętam (nie tak odległe) czasy, gdy jak się wróciło z pracy to się już było dla domowników, bo nie było komunikatorów. Ok, były telefony, ale to nie to samo. Wcale to nie było jakieś zamykanie się w związku, ale na codzień było się "dla swoich" a z kolegami to się umawiało np. na weekend.
Chyba że jesteś w związku, gdzie nawet nie mieszkacie razem, to wtedy nie ma o czym dyskutować, bo to inny level.
Juz jakis czas mieszkamy razem.
To o czym piszesz to kwestia ustalenia z partnerem. Mozna ustalic, ze w tygodniu jest sie dla siebie, a w weekendy dla innych, a mozna ustalic inaczej. Ja akurat nie wisze jakos nie wiadomo ile na telefonie, bo tego nie lubie, a jak ktos do mnie pisze to odpisuje. Jak ktos chce sie spotkac to ustalam dogodny termin i niespecjalnie zwracam uwage na to czy to srodek tygodnia czy weekend, chociaz przyznaje, ze wole z ludzmi umawiac sie w tygodniu, a w weekendy lezec do oporu w lozku i spedzac czas z partnerem
Andrzeju, problem polega na tym, ze wpadasz w skrajnosc, bo przezyles to, co przezyles. Ale tak jak pisalam - forum jest miejscem skrajnosci, bo tematy tutaj zakladaja ludzie skrzywdzeni. Ja nie wyobrazam sobie zakladac tematu o swoim zwiazku i pisac, ze jestem szczesliwa, bo moge sobie spotkac sie z kolegami kiedy chce i nie ma w tym podtekstow. Stad jak sie na forum dlugo siedzi to wyglada to tak, jakby kazdy, kto pisze z innym od razu chcial zdradzac. A tak nie jest.
Moi przyjaciele, to ludzie z ktorymi mam kontakt po ponad 10 lat, ja w zwiazku, oni w malzenstwach. Gdyby jakas chemia miedzy nami byla, to konfiguracje zwiazkowo-malzenskie zapewne wygladalyby inaczej, bo poznalismy sie zanim oni poznali swoje zony, a ja swojego partnera.
Tak samo mam z kolezankami ze studiow. Ba, wyjezdzamy na babskie wyjazdy na drugi koniec kraju. Gdyby moj partner szedl logika forum i tematow, ktore tutaj sa, powinien mnie juz dawno z mieszkania wykopac, bo przeciez taki wyjazd to murowana zdrada, bo tylko dyskoteki, imprezy i faceci.
No nie jest tak
Wiec to, co jest na forum trzeba tak naprawde jeszcze podzielic przez to, ze szczesliwi ludzie w udanych zwiazkach po prostu nie maja potrzeby tworzenia tematow o tym, jak u nich to wszystko gra. Szczesliwi ludzie w udanych zwiazkach tez czesto albo odchodza z forum albo nie wypowiadaja sie w tematach o zdradach wlasnie po to, zeby sobie nie psuc perspektywy i wlasnego zwiazku.
Wiec tak realnie to 75% osob, ktore wypowiadaja sie w tym dziale to osoby zdradzone/skrzywdzone, ktore (sorry za okreslenie) kisza sie we wlasnym sosie i w kazdym temacie znajduja milion miejsc na niewiernosc.