DDA jako usprawiedliwienie?
Witajcie netkobiety i netfaceci,
Już od kilku tygodni zbieram się do tego by opowiedzieć Wam o części mnie, mojego życia. Po co? Przede wszystkim po to by ten ciężar wstydu z siebie zrzucić, by zrozumieć pewne schematy, by odpowiedzieć sobie na nurtujące mnie pytania.
Odkąd zdradziłam swojego partnera, zaczęłam się bardziej przyglądać swoim zachowaniom, wyborom zaczęłam się zastanawiać jaki wpływ miało moje dzieciństwo na to kim się stałam , jakie wybory popełniam/ popełniałam. Odkąd zdradziłam i się z tego chaosu emocjonalnego wyplątałam mam wrażenie, że coraz mniej radzę sobie z codziennością. Mimo , że w między czasie sytuacja mieszkania, pracy i ( pomijając mój romans) zycie prywatne się ustatkowało.
Jest tyle ważnych dla mnie rzeczy, których nie chciałabym pominąć i pewnie i tak nie zdołam wszystkiego napisać.
Zacznę od romansu, bo to właśnie on "natchnął" mnie do myśli nad sobą i zmian w swoim życiu. Zanim do romansu doszło była to historia niespełniona, kontakt 2-3 razy do roku, robienie mi nadziei, zrywanie kontaktu z dnia na dzien. To trwalo 3 lata. Gdy rozstal sie ze swoja dziewczyna wrocil do mojego zycia. Na tym etapie bylam w zwiazku z obecnym partnerem i mój mały miał pol roku. Pierwszy raz spotkaliśmy się pól roku później, ja pozwalałam sobie "odpłynąć", celebrowałam każdą sekundę z nim i Serio myślałam wtedy, że to miłość mojego życia i jestem z niewłaściwym facetem. Chciałam żeby mnie pokochał, żeby szalał za mną tak Jak ja za nim. I robiłam wszystko by tak się stało. Na moje nieszczęście tak się stało, na tamten moment wiedziałam już, że nie mogę z nim być. Mimo to ciągnęłam to, okłamałam Go, że skończyłam z moim partnerem. Przez 3 miesiące jeździłam z małym do niego Co weekend. Wtedy okazało się też, że ma border line , opowiadał też o trudnym dziecinstwie , o kontaktach z matka, o tym jaka byla gdy byl dzieckiem.... Zaczęłam Go poznawać, rozumieć. Ale zaczęłam się też dystansować. Jego towarzystwo jak i on sam mieli do czynienia z narkotykami, handlem. Ja miałam na ten czas uczucia do niego, które Jak najszybciej chciałam stłumić, czasem tęskniłam za nim , za tymi emocjami i pisałam albo on się odzywał. Trwało to pół roku zanim się 'uwolniłam' przede wszystkim emocjonalnie ....
Wróciłam po zdrowy rozsądek dla małego.
Ja się nie bałam, że stracę Dom i pieniądze. Ja się bałam i boję, że nie będę umiała mojemu dziecku , tak Jak moi rodzice nie umieli zapewnić mi, bezpieczeństwa , normalności. Że będzie wieczny chaos, że mały bedzie mną rozczarowany, tak Jak moja Mama, która ciągle sobie życie układa na nowo u boku nowych facetów , która żyła całe życie tak jakby nie miała dziecka.
Pewnie wielu z was się pyta co z moim partnerem, bo mu zrobiłam największe świństwo, a nic o nim nie wspominam..
Więc on do dziś niczym nie wie. Mimo , że wie z jakiej rodziny pochodzę , nie wie , że mnie to tak trapi. Nie wie, że go zdradziłam, nigdy się tego nawet nie domyślał. Na tamten czas to nawet myślałam, że sobie zasłużył, byłam bardzo długo jego uczuć niepewna, swojej pozycji niepewna. jego brak wylewności romantyzmu i brak zainteresowania tylko mnie w tym utwierdzał. To też długo się we mnie zbierało i dopiero nie tak dawno z nim to przedyskutowałam. Juz przed moja zdrada i dlugo po niej bylam jeszcze niepewna tego jakie jest jego nastawienie do mnie.
Teraz jestem coraz bardziej pewna i może dlatego chcę tez mieć czyste sumienie. Tylko , że wywlekanie zdrady po dwóch latach nie jest chyba najlepszym pomysłem. On by mi tego nigdy w życiu nie wybaczył, nigdy by nawet nie chciał na to spojrzeć z mojej strony. Dla niego byłby to koniec, bez dyskusji.
Z drugiej strony chciałabym pozbyć się tego ciężaru, bo sobie myślę DDA to jedno, als zdrada to zdrada. Nie bardzo umiem oczyścic sumienie tłumacząc to traumatycznymi przeżyciami w dzieciństwie.
Chciałabym to wszystko wiedzieć zanim Go zdradziłam, chciałabym widzieć w nim wtedy tego faceta, którego teraz widzę.
Pogubiłam się już de wszystkim. Nie wiem co zrobić by zyc normalnie i szczęśliwie...