Cześć. Opiszę swoją sytuację. Mój narzeczony, a w sumie to już były zerwał ze mną. Dowiedział się o guzie przysadki mózgowej i guzach na tarczycy, twierdzi, że wtedy życie przeleciało mu przed oczami i doszedł do wniosku, że ''o jedną kłótnie za dużo'' i już mnie nie kocha, że się odkochał. Gdy leżał w szpitalu, nie za bardzo chciał ze mną rozmawiać, jednak to mnie poprosił o przywiezienie rzeczy do szpitala, informował sam z siebie o wynikach, itp. Na moje pytanie czy daje Nam kiedyś szansę, na początku mówił, że nie, nie chce, że za dużo tego. W okresie, w którym się zastanawiał czy być ze mną czy nie, podpisał ze mną akt notarialny na kupno mieszkania. Dokładnie tydzień po akcie, powiedział, że nie kocha. Dzień przed wypowiedzeniem tych słów, sam z siebie zainicjował stosunek(sic!). Wrócił ze szpitala, a ja po swoje rzeczy, powiedziałam co czuje oraz, że zawsze będę na Niego czekać (10 lat razem, facet mojego życia). Parokrotnie pytałam jak to widzi, teraz ciągle odpowiada, że nie wie, że chce być sam, mieć przestrzeń, nie chce w ogóle na razie żadnych kobiet (nigdy się nie zdradziliśmy, a On nie jest typem faceta, który potrafiłby zdradzić). Powiedziałam mu, że pracuje nad sobą, chodzę do psychologa i na prawdę nienawidzę siebie za to jaka byłam dla Niego, chodź dostrzegłam, że wina leży po obu stronach. Powiedział, że może powinnam się z kimś przespać to się odkocham. Zapytałam co czuje teraz do mnie, odpowiedział, że nic, a w sumie to przywiązanie. W ciągu tego wszystkiego, prosił znajomych, żeby o mnie dbali, że będzie mi pomagał, itp. Odchodząc powiedziałam,że będę czekac i żeby pamiętał o tym, odpowiedział, że sprawa jest jeszcze za świeża, po czym znów powiedziałam, ze na prawdę będę czekać, wtedy spuścił głowę ze łzami w oczach mówiąc, żebym nie czekała, że nie można zakochać się drugi raz (w sumie żebym tak nie myślała). Czy w tym wszystkim może być jeszcze nadzieja? Jego zachowania są dla mnie bardzo sprzeczne. Teraz mieszkam u jego siostry, poprosił ją, żeby się mną opiekowała. Być może byłam zbyt natarczywa, zamiast odpuścić i dać mu czas. Błagam tylko nie piszcie zadbaj o siebie i nie jest Ciebie wart, bo dla mnie to bardziej feministyczne podejście
Cześć. Opiszę swoją sytuację. Mój narzeczony, a w sumie to już były zerwał ze mną. Dowiedział się o guzie przysadki mózgowej i guzach na tarczycy, twierdzi, że wtedy życie przeleciało mu przed oczami i doszedł do wniosku, że ''o jedną kłótnie za dużo'' i już mnie nie kocha, że się odkochał. Gdy leżał w szpitalu, nie za bardzo chciał ze mną rozmawiać, jednak to mnie poprosił o przywiezienie rzeczy do szpitala, informował sam z siebie o wynikach, itp. Na moje pytanie czy daje Nam kiedyś szansę, na początku mówił, że nie, nie chce, że za dużo tego. W okresie, w którym się zastanawiał czy być ze mną czy nie, podpisał ze mną akt notarialny na kupno mieszkania. Dokładnie tydzień po akcie, powiedział, że nie kocha. Dzień przed wypowiedzeniem tych słów, sam z siebie zainicjował stosunek(sic!). Wrócił ze szpitala, a ja po swoje rzeczy, powiedziałam co czuje oraz, że zawsze będę na Niego czekać (10 lat razem, facet mojego życia). Parokrotnie pytałam jak to widzi, teraz ciągle odpowiada, że nie wie, że chce być sam, mieć przestrzeń, nie chce w ogóle na razie żadnych kobiet (nigdy się nie zdradziliśmy, a On nie jest typem faceta, który potrafiłby zdradzić). Powiedziałam mu, że pracuje nad sobą, chodzę do psychologa i na prawdę nienawidzę siebie za to jaka byłam dla Niego, chodź dostrzegłam, że wina leży po obu stronach. Powiedział, że może powinnam się z kimś przespać to się odkocham. Zapytałam co czuje teraz do mnie, odpowiedział, że nic, a w sumie to przywiązanie. W ciągu tego wszystkiego, prosił znajomych, żeby o mnie dbali, że będzie mi pomagał, itp. Odchodząc powiedziałam,że będę czekac i żeby pamiętał o tym, odpowiedział, że sprawa jest jeszcze za świeża, po czym znów powiedziałam, ze na prawdę będę czekać, wtedy spuścił głowę ze łzami w oczach mówiąc, żebym nie czekała, że nie można zakochać się drugi raz (w sumie żebym tak nie myślała). Czy w tym wszystkim może być jeszcze nadzieja? Jego zachowania są dla mnie bardzo sprzeczne. Teraz mieszkam u jego siostry, poprosił ją, żeby się mną opiekowała. Być może byłam zbyt natarczywa, zamiast odpuścić i dać mu czas. Błagam tylko nie piszcie zadbaj o siebie i nie jest Ciebie wart, bo dla mnie to bardziej feministyczne podejście
Niełatwo zakończyć związek z kimś, z kim spędziło się tak wiele lat i miało plany na przyszłość. Szczególnie, gdy osoba porzucana nie chce zaakceptować faktu, że uczucie się wypaliło i męczy, i dręczy jeszcze do niedawna swojego partnera, czy aby rzeczywiście niczego tamten nie czuje, czy nie rozważyłby powrotu.
Współczuję Ci Dagulix, bo nie jest łatwo pogodzić się z utratą czyjejś miłości i zakończeniem związku, gdy nie jest się na to gotowym. Współczuję też Twojemu byłemu narzeczonemu, że musi się zmagać z poczuciem winy i odpowiedzialnością za zostawienie Ciebie, bo pewnie miał świadomość, że będziesz cierpieć z powodu rozstania.
Prawda jest taka, że czasami ludzie w chorobie przewartościowują swoje życie, zaczynają je bardziej cenić, patrzą też bardziej z dystansu na swoje relacje, przyglądają się swoim uczuciom i związkom. Być może choroba Twojego narzeczonego wyostrzyła mu perspektywę i zobaczył to, o czym Ciebie poinformował, czyli, że czuje do Ciebie już tylko przywiązanie. Cóż, miał prawo dojść do swoich wniosków. Nawet jak nie czuje się z tym najlepiej i próbuje jakoś na koniec zająć się Tobą, to o niczym więcej może nie świadczyć niż o tym, że docenia Wasz wspólny czas, który się skończył i jeszcze tyle na koniec może dla Ciebie zrobić, żeby odrobinę zadbać o Ciebie po rozstaniu. Warto to po prostu docenić.
Facet robi Ci emocjonalny kołowrotek. Takiego chcesz życia? Nie czekaj na niego. To NIE jest facet Twojego zycia.
4 2020-02-04 16:54:58 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-02-04 16:55:27)
Facet robi Ci emocjonalny kołowrotek. Takiego chcesz życia? Nie czekaj na niego. To NIE jest facet Twojego zycia.
A gdzie widzisz to robienie emocjonalnego kołowrotka przez faceta? Bo widzę, że autorka sama go sobie robi, nie przyjmując faktów.
Nie wiem, czy facet mógł jej wyraźniej powiedzieć, że to koniec, bo powiedział, że nie kocha jej, że nic do niej nie czuje poza przywiązaniem, że nie da się drugi raz zakochać, żeby nie robiła sobie nadziei, żeby nie czekała.
Ale ona każdy gest życzliwości albo wynikający z jego wyrzutów sumienia odbiera jako szansę, że może nieuknione nie wydarzy się.
Jedno, co mi się nie podoba u tego faceta, to, że na koniec jeszcze zainicjował zbliżenie. Nie wiem, czy tylko ją wykorzystał, czy może jeszcze się łudził, że coś do niej poczuje PO.
Dagulix napisał/a:Cześć. Opiszę swoją sytuację. Mój narzeczony, a w sumie to już były zerwał ze mną. Dowiedział się o guzie przysadki mózgowej i guzach na tarczycy, twierdzi, że wtedy życie przeleciało mu przed oczami i doszedł do wniosku, że ''o jedną kłótnie za dużo'' i już mnie nie kocha, że się odkochał. Gdy leżał w szpitalu, nie za bardzo chciał ze mną rozmawiać, jednak to mnie poprosił o przywiezienie rzeczy do szpitala, informował sam z siebie o wynikach, itp. Na moje pytanie czy daje Nam kiedyś szansę, na początku mówił, że nie, nie chce, że za dużo tego. W okresie, w którym się zastanawiał czy być ze mną czy nie, podpisał ze mną akt notarialny na kupno mieszkania. Dokładnie tydzień po akcie, powiedział, że nie kocha. Dzień przed wypowiedzeniem tych słów, sam z siebie zainicjował stosunek(sic!). Wrócił ze szpitala, a ja po swoje rzeczy, powiedziałam co czuje oraz, że zawsze będę na Niego czekać (10 lat razem, facet mojego życia). Parokrotnie pytałam jak to widzi, teraz ciągle odpowiada, że nie wie, że chce być sam, mieć przestrzeń, nie chce w ogóle na razie żadnych kobiet (nigdy się nie zdradziliśmy, a On nie jest typem faceta, który potrafiłby zdradzić). Powiedziałam mu, że pracuje nad sobą, chodzę do psychologa i na prawdę nienawidzę siebie za to jaka byłam dla Niego, chodź dostrzegłam, że wina leży po obu stronach. Powiedział, że może powinnam się z kimś przespać to się odkocham. Zapytałam co czuje teraz do mnie, odpowiedział, że nic, a w sumie to przywiązanie. W ciągu tego wszystkiego, prosił znajomych, żeby o mnie dbali, że będzie mi pomagał, itp. Odchodząc powiedziałam,że będę czekac i żeby pamiętał o tym, odpowiedział, że sprawa jest jeszcze za świeża, po czym znów powiedziałam, ze na prawdę będę czekać, wtedy spuścił głowę ze łzami w oczach mówiąc, żebym nie czekała, że nie można zakochać się drugi raz (w sumie żebym tak nie myślała). Czy w tym wszystkim może być jeszcze nadzieja? Jego zachowania są dla mnie bardzo sprzeczne. Teraz mieszkam u jego siostry, poprosił ją, żeby się mną opiekowała. Być może byłam zbyt natarczywa, zamiast odpuścić i dać mu czas. Błagam tylko nie piszcie zadbaj o siebie i nie jest Ciebie wart, bo dla mnie to bardziej feministyczne podejście
Niełatwo zakończyć związek z kimś, z kim spędziło się tak wiele lat i miało plany na przyszłość. Szczególnie, gdy osoba porzucana nie chce zaakceptować faktu, że uczucie się wypaliło i męczy, i dręczy jeszcze do niedawna swojego partnera, czy aby rzeczywiście niczego tamten nie czuje, czy nie rozważyłby powrotu.
Współczuję Ci Dagulix, bo nie jest łatwo pogodzić się z utratą czyjejś miłości i zakończeniem związku, gdy nie jest się na to gotowym. Współczuję też Twojemu byłemu narzeczonemu, że musi się zmagać z poczuciem winy i odpowiedzialnością za zostawienie Ciebie, bo pewnie miał świadomość, że będziesz cierpieć z powodu rozstania.Prawda jest taka, że czasami ludzie w chorobie przewartościowują swoje życie, zaczynają je bardziej cenić, patrzą też bardziej z dystansu na swoje relacje, przyglądają się swoim uczuciom i związkom. Być może choroba Twojego narzeczonego wyostrzyła mu perspektywę i zobaczył to, o czym Ciebie poinformował, czyli, że czuje do Ciebie już tylko przywiązanie. Cóż, miał prawo dojść do swoich wniosków. Nawet jak nie czuje się z tym najlepiej i próbuje jakoś na koniec zająć się Tobą, to o niczym więcej może nie świadczyć niż o tym, że docenia Wasz wspólny czas, który się skończył i jeszcze tyle na koniec może dla Ciebie zrobić, żeby odrobinę zadbać o Ciebie po rozstaniu. Warto to po prostu docenić.
Cały problem w tym, że wciąż mówi, że może kiedyś, teraz potrzebuje czasu. Twierdzi, że jest jak jego tata, a jego tata ze swoją partnerką schodzili się i rozchodzili niejednokrotnie.
Jeśli się kogoś kocha, to wcale nie potrzeba się rozstawać i wracać do siebie. Wcale nie trzeba robić sobie przerw, zastanawiać się. Wcale nie potrzeba czasu.
Kiedy się kocha, to się po prostu jest razem.
"Zróbmy sobie przerwę" to tak naprawdę koniec związku, jedynie przedłużający agonię.
Jeśli się kogoś kocha, to wcale nie potrzeba się rozstawać i wracać do siebie. Wcale nie trzeba robić sobie przerw, zastanawiać się. Wcale nie potrzeba czasu.
Kiedy się kocha, to się po prostu jest razem."Zróbmy sobie przerwę" to tak naprawdę koniec związku, jedynie przedłużający agonię.
Biorę wszystkie możliwości pod uwagę, szczególnie po rozmowie z psychologiem. On jest osobą zamkniętą, twierdził, że od 7 roku życia nie czuje się tak na prawdę szczęśliwy. Ciężkie dzieciństwo. Ja nie uważam, akurat, że jak się kogoś kocha to nie trzeba się rozstawać, czasem potrzeba czasu, mam takich parę przykładów, czasem decyzje podejmuje się w oparciu o nowe doznania, przez ostatni miesiąc mieliśmy wiele nerwów w pracy, z kredytem, po prostu wszystko szło nie tak, plus choroba i powiedział, że coś w nim pękło.
Cały problem w tym, że wciąż mówi, że może kiedyś, teraz potrzebuje czasu. Twierdzi, że jest jak jego tata, a jego tata ze swoją partnerką schodzili się i rozchodzili niejednokrotnie.
Ale czego Ty chcesz?
Marzą Ci się melodramatyczne rozstania i powroty? Podoba Ci się model związku ojca Twojego ex i takiego pragniesz dla siebie?
Zrozum, że jak Ci facet mówi wprost i wyraźnie, że Ciebie nie kocha, nie chce z Tobą być, żebyś nie robiła sobie nadziei, żebyś nie czekała, że on potrzebuje przestrzeni, i przekłada słowa w czyny, czyli odchodzi, odsuwa się od Ciebie, to tak właśnie jest.
Dagulix napisał/a:Cały problem w tym, że wciąż mówi, że może kiedyś, teraz potrzebuje czasu. Twierdzi, że jest jak jego tata, a jego tata ze swoją partnerką schodzili się i rozchodzili niejednokrotnie.
Ale czego Ty chcesz?
Marzą Ci się melodramatyczne rozstania i powroty? Podoba Ci się model związku ojca Twojego ex i takiego pragniesz dla siebie?Zrozum, że jak Ci facet mówi wprost i wyraźnie, że Ciebie nie kocha, nie chce z Tobą być, żebyś nie robiła sobie nadziei, żebyś nie czekała, że on potrzebuje przestrzeni, i przekłada słowa w czyny, czyli odchodzi, odsuwa się od Ciebie, to tak właśnie jest.
Ja nigdy nie biorę pod uwagę tylko jednej jedynej opcji. Znajomi to dokładnie sytuacja jak nasza, wielkie rozstania, itp. a po pół roku cyk, jednak Cię kocham, odpocząłem. Związki jak z bajek nie istnieją. Czasem (nie mówię o sobie) potrzeba czasu i przestrzeni, żeby coś dostrzec.
10 2020-02-04 17:18:12 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-02-04 17:18:27)
MagdaLena1111 napisał/a:Dagulix napisał/a:Cały problem w tym, że wciąż mówi, że może kiedyś, teraz potrzebuje czasu. Twierdzi, że jest jak jego tata, a jego tata ze swoją partnerką schodzili się i rozchodzili niejednokrotnie.
Ale czego Ty chcesz?
Marzą Ci się melodramatyczne rozstania i powroty? Podoba Ci się model związku ojca Twojego ex i takiego pragniesz dla siebie?Zrozum, że jak Ci facet mówi wprost i wyraźnie, że Ciebie nie kocha, nie chce z Tobą być, żebyś nie robiła sobie nadziei, żebyś nie czekała, że on potrzebuje przestrzeni, i przekłada słowa w czyny, czyli odchodzi, odsuwa się od Ciebie, to tak właśnie jest.
Ja nigdy nie biorę pod uwagę tylko jednej jedynej opcji. Znajomi to dokładnie sytuacja jak nasza, wielkie rozstania, itp. a po pół roku cyk, jednak Cię kocham, odpocząłem. Związki jak z bajek nie istnieją. Czasem (nie mówię o sobie) potrzeba czasu i przestrzeni, żeby coś dostrzec.
A teraz zastanów się ile znasz związków, które się rozpadły i nigdy nie reaktywowały. Założę się, że mnóstwo. A potem pomyśl, dlaczego skupiasz się tylko na tych niewielu, gdzie definitywnego końca nie było. Żyjesz nadziejami zamiast patrzeć na fakty.
Kończyłam związek z kimś takim jak Ty, kto nie chciał przyjąć do wiadomości, że to koniec i zamienił i tak trudne dla nas obojga rozstanie w pasmo obustronnych udręk. Miałam go serdecznie dość i resztki ciepłych uczuć zamienił w ten sposób w długotrwałą niechęć. Dlatego jak już ma coś się wydarzyć (czytaj: ponowne zejście), to lepiej daruj sobie ciagle przypominanie o sobie i nie odpuszczanie.
Lady Loka napisał/a:Facet robi Ci emocjonalny kołowrotek. Takiego chcesz życia? Nie czekaj na niego. To NIE jest facet Twojego zycia.
A gdzie widzisz to robienie emocjonalnego kołowrotka przez faceta? Bo widzę, że autorka sama go sobie robi, nie przyjmując faktów.
Nie wiem, czy facet mógł jej wyraźniej powiedzieć, że to koniec, bo powiedział, że nie kocha jej, że nic do niej nie czuje poza przywiązaniem, że nie da się drugi raz zakochać, żeby nie robiła sobie nadziei, żeby nie czekała.
Ale ona każdy gest życzliwości albo wynikający z jego wyrzutów sumienia odbiera jako szansę, że może nieuknione nie wydarzy się.Jedno, co mi się nie podoba u tego faceta, to, że na koniec jeszcze zainicjował zbliżenie. Nie wiem, czy tylko ją wykorzystał, czy może jeszcze się łudził, że coś do niej poczuje PO.
może stąd?
Gdy leżał w szpitalu, nie za bardzo chciał ze mną rozmawiać, jednak to mnie poprosił o przywiezienie rzeczy do szpitala, informował sam z siebie o wynikach, itp. Na moje pytanie czy daje Nam kiedyś szansę, na początku mówił, że nie, nie chce, że za dużo tego. W okresie, w którym się zastanawiał czy być ze mną czy nie, podpisał ze mną akt notarialny na kupno mieszkania. Dokładnie tydzień po akcie, powiedział, że nie kocha. Dzień przed wypowiedzeniem tych słów, sam z siebie zainicjował stosunek(sic!).
...
Jego zachowania są dla mnie bardzo sprzeczne. Teraz mieszkam u jego siostry, poprosił ją, żeby się mną opiekowała. Być może byłam zbyt natarczywa, zamiast odpuścić i dać mu czas.
Dagulix tak nisko się cenisz, że chcesz czekać na kogoś, kto powiedział Ci, że Cię nie kocha, bo może mu się odmieni? Ile tak będziesz czekać? Kolejne 10 lat? Aż pozna inną? Aż się z inną ożeni?
Tobie powiedział, że Cię nie kocha. Wszelkiego rodzaju przemiany i ponowne zejścia to desperacja w tym wypadku. Informacją dla Ciebie powinno być to, że nie kocha i już.
Autorko, z własnego doświadczenia odradzam wiarę w to, że ktoś się "znowu zakocha"... Ja tak miałam, mój ex najpierw był pewien, że kocha, a potem stwierdził, że się odkochał, a potem "znowu zakochał" i chce ze mną spędzić życie... Ja to łyknęłam, a po kilku tygodniach on zakończył nasz związek i to z mega hukiem. Za drugim razem bolało 10 razy bardziej.
Nie radzę się oszukiwać. Moim zdaniem, najlepiej przyjąć to do wiadomości, odciąć się i skupić na sobie. Brzmi banalnie, ale już wiem po sobie, że nie ma co się łudzić i bawić w drugie, trzecie i czwarte szansy. To tylko przedłużanie własnego cierpienia i tracenie szacunku do samej siebie.
Autorko, z własnego doświadczenia odradzam wiarę w to, że ktoś się "znowu zakocha"... Ja tak miałam, mój ex najpierw był pewien, że kocha, a potem stwierdził, że się odkochał, a potem "znowu zakochał" i chce ze mną spędzić życie... Ja to łyknęłam, a po kilku tygodniach on zakończył nasz związek i to z mega hukiem. Za drugim razem bolało 10 razy bardziej.
Nie radzę się oszukiwać. Moim zdaniem, najlepiej przyjąć to do wiadomości, odciąć się i skupić na sobie. Brzmi banalnie, ale już wiem po sobie, że nie ma co się łudzić i bawić w drugie, trzecie i czwarte szansy. To tylko przedłużanie własnego cierpienia i tracenie szacunku do samej siebie.
Racja. Ale wychodzę zawsze z założenia, że nadzieja umiera ostatnia, a jeżeli nie spróbujesz, nie dowiesz się Może mam takie przekonanie, bo akurat znam takie pary, które były w podobnej sytuacji, a do teraz darzą sie 2 razy mocniejszym uczuciem. Oczywiście liczę się z tym, że już nigdy nie poczujemy swojego wzajemnego dotyku. W grę wchodzi jeszcze jego stan psychiczny i prawdopodbieństwo depresji (moje namowy, żeby poszedł do psychologa nie poskutkowały do tej pory, chodź sam mówi, że ma depresję).
Ja nigdy nie biorę pod uwagę tylko jednej jedynej opcji. Znajomi to dokładnie sytuacja jak nasza, wielkie rozstania, itp. a po pół roku cyk, jednak Cię kocham, odpocząłem. Związki jak z bajek nie istnieją. Czasem (nie mówię o sobie) potrzeba czasu i przestrzeni, żeby coś dostrzec.
Jednak Cię kocham? Odpocząłem?
Wybacz, ale to chocholi taniec, a nie miłość.
Znajomi, którzy tkwią w niszczącym układzie nie są dobrym wyznacznikiem tego, że Twój partner Cię kocha, chociaż wprost powiedział o tym, że nie kocha.
Wiem, że pragniesz nadziei, że wyszukujesz sobie najdrobniejsze szczegóły tylko po to, żeby karmić się wiarą w jego miłość i powrót.
Jednak to naprawdę na nic.
Możesz oczywiście czekać. Możecie się do końca życia rozchodzić i schodzić. Ale za 10 lat będziesz w dokładnie takiej samej sytuacji, z tą różnicą że będziesz miała przy sobie jedno, lub dwoje dzieci, które będą płakać, że gdzie jest tatuś i dlaczego się znowu wyprowadza.
Oczywiście, że związki z bajek nie istnieją.
Istnieją jednak jak najbardziej związki stabilne emocjonalnie i psychicznie, stałe, satysfakcjonujące i szczęśliwe.
Dziewczyno, czego tu nie rozumieć. Facet grzecznie mówi że już Cię nie kocha w dosc subtelny sposób, a Ty pytasz ludzi czy kocha i szukasz rozwiązań? Jeśli nawet ewentualnie chcesz odwrócić kierunek dla tej relacji to po takich pierwszych słowach powinna odwrócić się na pięcie i więcej się z nim nie kontaktować i zapomnieć. Nie rozumiem ogólnie tu ludzi na forum. No jak można na słowa nie kocham cię mówić że będę na Ciebie czekać. Nie pojmuje tego jak można z tej sytuacji szukać pozytywów dla siebie na siłę. I tak kuźwa napisze to. Zajmij się sobą Kobieto!
A to że płakał. Kuźwa spędził z Tobą kawał czasu, żal mu tego. Wkurza się że tak się stało ale on sam nie ma wpływu na swoje uczucia. Przykro mu, że Ci jest przykro. Ale nie temu że Cię kocha. Jaki może być bardziej pewniejszy dowód na brak miłości jak nie słowa samego zainteresowanego? A jeśli to manipulacja żeby sprawdzić na ile Ci zależy to jaka to miłość? Gdy się zadaje ból drugiemu człowiekowi?
Dowiedział się o guzie przysadki mózgowej i guzach na tarczycy, twierdzi, że wtedy życie przeleciało mu przed oczami i doszedł do wniosku, że ''o jedną kłótnie za dużo'' i już mnie nie kocha, że się odkochał.
Nie chcę karmić Cię złudną nadzieją, bo może być tak, jak piszą dziewczyny i on faktycznie zerwał z Tobą ostatecznie i jego choroba nie miała z tym faktem nic wspólnego. Jednak słysząc taką diagnozę, wiele osób załamuje się i widzi już kres swojego życia. Często wtedy takie osoby zrywają swoje związki, bo nie chcą litości, bo uważają, że ich partner powinien zacząć nowe życie już teraz, a nie czekać na ostateczność. Nie wiem, jaka była diagnoza, czy te guzy były złośliwe, ale myślę, że już przed postawieniem diagnozy, wiele osób w takiej sytuacji umiera z niepokoju. Być może jego główna motywacja była właśnie taka?
Josz a może nie chce spędzać resztę życia z osobą która te kłótnie prowokuje? Z miłości ja zostawia? Przez chorobę? Boże co za bzdury, karmicie się iluzjami na forum a potem żal i rozpacz że coś nie wyszło.
Powiedział, że może powinnam się z kimś przespać to się odkocham. Zapytałam co czuje teraz do mnie, odpowiedział, że nic, a w sumie to przywiązanie.
(...)
Czy w tym wszystkim może być jeszcze nadzieja? Jego zachowania są dla mnie bardzo sprzeczne.
Dla mnie, z tego co opisałaś, nie są szczególnie sprzeczne.
Nadzieja może być i najwyraźniej będzie, ponieważ to, jak długo będziesz ją żywić zależy wyłącznie od Ciebie a Ty bardzo chcesz ją mieć. Nie uważam natomiast by były obiektywne przesłanki ku temu, by ją w sobie podtrzymywać.
Może to po prostu etap żałoby u Ciebie, polegający się na zaprzeczaniu i targowaniu się z rzeczywistością... Mam wrażenie, że pocieszasz się znanymi sobie happy endami, rozstaniami z powrotami, historią miłosną ojca Twojego byłego, dosłownie czym popadnie, żeby tylko nie dopuścić do siebie bólu rozstania, który siłą rzeczy - kiedyś dojdzie do głosu. W sumie nie dziwię się Tobie, kawał życia, dużo uczucia z Twojej strony, kompletne zaskoczenie rozstaniem.. To musi być trudne.
Spróbuj pomału, zacznij wyobrażać sobie swoją przyszłość bez niego, zobacz jak na to reagujesz i daj sobie prawo do tych uczuć, niczego nie tłamś, nie wypieraj i nie zagłuszaj, reżyserując happy end. Jesteś w ogóle w stanie dopuścić do siebie myśl, że jego już nigdy nie będzie?
Dagulix napisał/a:Powiedział, że może powinnam się z kimś przespać to się odkocham. Zapytałam co czuje teraz do mnie, odpowiedział, że nic, a w sumie to przywiązanie.
(...)
Czy w tym wszystkim może być jeszcze nadzieja? Jego zachowania są dla mnie bardzo sprzeczne.
Dla mnie, z tego co opisałaś, nie są szczególnie sprzeczne.
Nadzieja może być i najwyraźniej będzie, ponieważ to, jak długo będziesz ją żywić zależy wyłącznie od Ciebie a Ty bardzo chcesz ją mieć. Nie uważam natomiast by były obiektywne przesłanki ku temu, by ją w sobie podtrzymywać.
Może to po prostu etap żałoby u Ciebie, polegający się na zaprzeczaniu i targowaniu się z rzeczywistością... Mam wrażenie, że pocieszasz się znanymi sobie happy endami, rozstaniami z powrotami, historią miłosną ojca Twojego byłego, dosłownie czym popadnie, żeby tylko nie dopuścić do siebie bólu rozstania, który siłą rzeczy - kiedyś dojdzie do głosu. W sumie nie dziwię się Tobie, kawał życia, dużo uczucia z Twojej strony, kompletne zaskoczenie rozstaniem.. To musi być trudne.
Spróbuj pomału, zacznij wyobrażać sobie swoją przyszłość bez niego, zobacz jak na to reagujesz i daj sobie prawo do tych uczuć, niczego nie tłamś, nie wypieraj i nie zagłuszaj, reżyserując happy end. Jesteś w ogóle w stanie dopuścić do siebie myśl, że jego już nigdy nie będzie?
Jednak życie potrafi zaskakiwać. Wrócił. Leki działaj, prolaktyna przestała hamować dopaminę, hormony przestały szaleć. Widzicie kobitki, czasem oczywiste wcale nie jest tak oczywiste
21 2020-02-05 01:11:36 Ostatnio edytowany przez Jazzmine (2020-02-05 01:12:29)
Powodzenia zatem
Do zobaczenia tutaj za kilka miesiecy
Leki działaj, prolaktyna przestała hamować dopaminę, hormony przestały szaleć
To prolaktyna hamuje dopaminę?
Hormony poważna sprawa. Powodzenia (i zdrowia dla narzeczonego).
Dagulix napisał/a:Leki działaj, prolaktyna przestała hamować dopaminę, hormony przestały szaleć
To prolaktyna hamuje dopaminę?
Hormony poważna sprawa. Powodzenia
(i zdrowia dla narzeczonego).
Odwrotnie Dopamina hamuje wydzielanie prolaktyny
Wow! Szybko poszło!
Czyli że wczoraj nie kochał, a dzisiaj już na powrót kocha?
Wow! Szybko poszło!
Czyli że wczoraj nie kochał, a dzisiaj już na powrót kocha?
Otóż to
Czy wypada w takiej sytuacji powiedzieć - oby do jutra?
trx napisał/a:Dagulix napisał/a:Leki działaj, prolaktyna przestała hamować dopaminę, hormony przestały szaleć
To prolaktyna hamuje dopaminę?
Hormony poważna sprawa. Powodzenia
(i zdrowia dla narzeczonego).
Odwrotnie
Dopamina hamuje wydzielanie prolaktyny
Dopamina hamuje uwalnianie się prolaktyny, zatem gdy stężenie tego neuroprzekaźnika jest zbyt małe, poziom prolaktyny we krwi wzrasta. Stres, a także środki farmakologiczne, mogą prowadzić do obniżenia się poziomu dopaminy, a tym samym do podwyższonego stężenia prolaktyny we krwi. Dlatego właśnie przyjmuje się antagoniste dopaminy.
Ot, cała skomplikowana maszyneria ludzkiego organizmu Sprzężenie zwrotne działa widzę niezawodnie
Byleby za szybko się nie zmieniało..
trx napisał/a:Dagulix napisał/a:Leki działaj, prolaktyna przestała hamować dopaminę, hormony przestały szaleć
To prolaktyna hamuje dopaminę?
Hormony poważna sprawa. Powodzenia
(i zdrowia dla narzeczonego).
Odwrotnie
Dopamina hamuje wydzielanie prolaktyny
Stąd pytanie