Za dużo alkoholu w związku - jak postawić granice? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Za dużo alkoholu w związku - jak postawić granice?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 16 ]

1 Ostatnio edytowany przez minius (2020-02-03 15:58:25)

Temat: Za dużo alkoholu w związku - jak postawić granice?

Cześć, wszystkim <3 potrzebuję porady od osób które mają podobne doświaczenia.


Z ukochanym jestesmy po 30stce, znamy się parę lat pobieżnie, ale w związku jesteśmy od ponad pół roku; mieszkamy razem, pracujemy, mamy wspólne i osobne pasje, przyjaciół, jestesmy na etapie docierania się po
swoich różnych ciężkich przejściach, nie zawsze jest rożowo, ale wychodzimy z komunikacją na plus; rozwijamy się zarówno osobno jak i jako para, inwestujemy w siebie czas i zaangażowanie, możemy na siebie liczyć, wspieramy się, kochamy , jesteśmy szczęśliwi na codzień i ogólnie wszystko cacy.
Prawie.
Temat alkoholu jest jedynym który raz na jakiś czas powoduje, że wygląda to tak jakbyśmy robili dwa kroki w przód, a potem trzy w tył i odsuwamy się od siebie.
Obydwoje jesteśmy typem rockowych imprezowiczów, nie stronimy od alkoholu, ale mamy granice postawione w innych miejscach.

Przykład sytuację z ostatniego weekendu.
Bylismy w piątek na imprezie; alkohol również lubię i przyznaję, że czasem zdarza mi się wypić tyle, żeby obudzić się nastepnego dnia z kacem. Resztę weekendu spędzam zazwyczaj na regeneracji, bo po przekroczeniu pewnej granicy mam problemy z nerwicą, i unikam tego, staram się dbać o figurę i regularnie trenuję więc to wyklucza częstsze spożywanie.
On tym razem wyszedł również w sobotę -  na urodziny kumpla, wrócił w nd rano; ponieważ spędzamy akurat część dnia osobno, liczyłam, że gdy wrócę już będzie ogarnięty; dostaję jednak wiadomości, które wskazują na to, że jednak zbyt trzeźwy nie jest(jak się kogoś zna to się wyczuwa przecież)
Ja od razu jestem zła, mam w głowie NO TAK TRZECI DZIEN Z RZEDU ALKOHOL, martwię sie i mi przykro, bo o ile ukochany po alkoholu jest super kochanym i uroczym misiem, to w momencie gdy pije za często, budzi we mnie traumę - byłam związana z alkoholikiem który mówiac dosadnie się zapił niedługo po tym jak go zostawiłam.
Skala picia była diametralnie inna(pił praktycznie cały czas mocne alkohole+piwo) ale schematy zachowań/komunikacji/usprawiedliwiania sie itp. w temacie są identyczne, więc naturalne jest że wracają do mnie te wszystkie odczucia które miałam wtedy.
Generalnie główie picie w dzień wyzwala mnie aż takie emocje, dopóki wchodzi to w czas weekendowej 'imprezy'/'zabawy' to jest okej, wszystko poza jest dla mnie ciezkie do zniesienia, no chyba, ze mowimy o jednym piwie po pracy, czy grzancu dla smaku, czy lampce w restauracji, jestem zdania, ze wszystko jest dla ludzi ale z umiarem, a nawet jak sie ten umiar przekroczy raz na jakis czas, to trudno, jesteśmy tylko ludźmi,
Ale RAZ NA JAKIS CZAS!

Ponieważ staram się zawsze od razu mówić, co mi nie leży, od razu gdy cos wyczułam napisałam mu, że nie podoba mi się, że pije w ciągu dnia, i wspominam, że poruszaliśmy ten temat wiele razy. Napisałam bez zbędnej agresji, ale i bez głaskania po głowie, bo jak głaskac po głowiek kogos, kto Cię zdenerwował?
On obija piłeczkę i  pyta się mnie, co się stało, bo "jestem agresywna".
I w ten sposób, powstaje długa przepychanka słowna, w której ja 'robię z niego alkoholika', i zachowuję się jak 'inna osoba'. Przyjeżdzam do domu - widzę, ze pije piwo. Mowi, że nie pił wcześniej, tylko teraz "wział piwo", bo sie zdenerwowal(ja już nawet słowo 'wziął' uznaję u niego za przejaw zaprzeczenia, bo nie napisał 'piję', tylko 'wziąłem', bo to ładniej wygląda) Teraz będzie ten moment, kiedy zawaliłam sprawę wobec siebie samej-  dałam się złapać w poczucie winy, przeprosiłam go, poryczałam się, bo uwierzyłam, że oskarżylam go niesłusznie. Z jego strony nastąpił foch i wyrzut, że źle o nim myślę i teraz to on zamknął się w sobie i mam go zostawić na trochę w spokoju. Schowałam się do pokoju przemyśleć sprawę, bo wiem, że bywam impulsywna i wyniosłam z domu skłonnosci do nakręcania się niewiadomo jak, i dopiero potem analizuję, że aż tak nie trzeba było.
Jakiś czas potem zaglądam do kosza, i widzę, ze są tam puszki od piwa, których nie było zanim wyszłam rano z domu....
Poczułam się jak totalna idiotka.
A potem poszedł jeszcze do sklepu po kolejne piwa czyli generalnie olał wszystko co do niego mówiłam, i zamiast mi zaprzeczyć, i udowodnić, że nie ma problemu, to sam go potwierdził.
Ręce mi opadły.

Argumenty które zostały wyciągnięte podczas rozmowy.


-bo ty myslisz o mnie źle, więc ja w to uwierzyłem (i piję)
-robisz ze mnie alkoholika
-może szukasz powodów, zeby ze mną zerwać
-przecież ty też czasem pijesz

Schemat takich rozmów jest zawsze identynczny.
Ja się wkurzam, on wzbudza we mnie poczucie winy, potem ja odpuszczam, bo albo mi się znudzi gadanie, albo on akurat nie pije, czasami zdarzy mu się przyznać, że faktycznie 'za dużo pije' ale nie idą za tym wcale dlugo idące zmiany.
Myślę o tym związku poważnie, ale nie chcę bawić sie w nianię od pilnowania, czy pije czy nie pije i męczyc go 'no weź dzisiaj nie pij', już to przerabiałam i cierpliwość mi się konczy...
Nie wiem już jak z nim rozmawiać, takie sytuacje zdarzają się średnio co 2-3 tygodnie, niszczą wiele z tego, co budujemy pomiędzy tymi kłótniami...
Może pokazanie mu tego posta by coś pomogło, bo jak ja coś mówię, to nie jest w stanie tego przyjąć, tak jakby uważał, że jestem jego wrogiem i mówię to po to, żeby się na nim wyżyć czy coś w tym stylu...

W tygodniu on traktuje piwo jak herbatę - siada po pracy do swoich zajec, majsterkuje, programuje, rozwija pasje, uczy się nowych rzeczy cały czas... ale popijając...niby zachowuje się normalnie i cały jest uchachany, pracuje wydajniej, tylko PO CO TO PIWO???
Zaczynam czuć się jakby pod pewnymi względami było tak samo z nim jak z byłym, różnica to tylko ilość spożywanych trunków, bo on wypije sobie dwa albo 4 piwa a tamtem tyle to wypijal do drugiego śniadania(no i nie dożył 30stki)

Mieszkamy u niego,ale mam swoje mieszkanie, które stoi puste, nie jestem w żaden sposób od niego zależna, zawsze moge odejsc jak sprawa się ubeznadziejni -  ale trochę się już znamy, i  obawiam się, że jest to typ człowieka,o tak niskim poczuciu wartości, który zamiast przejrzeć na oczy i przywołać się do porządku, to po prostu się załamie i stworzy sobie historię w której ta zła kobieta go zostawiła, bo szukała pretekstu, żeby znależć sobie kogoś lepszego, a on sobie będzie wtedy miał pretekst, żeby calkiem sobie popuścić, jak już ma takie skłonności...
Nie wiem tak do konca w tym przypadku gdzie są granice pomocy, czy walki o kogoś, przyznaję, ze dość mocno się pogubiłam.


Uważam, że akurat o tę relację warto walczyć. W tamtym związku jak zobaczyłam skalę problemu praktycznie od razu odeszłam, tu jest niby zupełnie inaczej, bo normalnie żyjemy - pracujemy, mamy poukładane życie, nic nam nie brakuje, on tez nie można powiedzieć zeby zawalał coś przez popijanie, wręcz przeciwnie, jak pije to jest hiperkreatywny.... mamy normalne rodziny(rodzice nie pija alkoholu), nie wiem czy można położyc cały zwiazek na szali takiego 'popijania'? Pomimo chwil słabości jestem raczej silną babą i jak temat będzie postepował, to wiem co robić, ale na razie...

ktoś ma pomysł w jaki sposób rozmawiać z takim cietrzewiem?
Jak się powinno zachowywać jak taka sytuacja się powtórzy? ;-/

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Za dużo alkoholu w związku - jak postawić granice?

Odpowiem Tobie szerzej wieczorem  jak stary punkrockowiec, alkoholik, ćpun po przejściach ale spokojnie nie zostałem,świętym i kaznodzieją .
Dobrze nie jest w każdym razie u was dwojga .

3 Ostatnio edytowany przez ulle (2020-02-03 16:31:36)

Odp: Za dużo alkoholu w związku - jak postawić granice?
minius napisał/a:

Cześć, wszystkim <3 potrzebuję porady od osób które mają podobne doświaczenia.


Z ukochanym jestesmy po 30stce, znamy się parę lat pobieżnie, ale w związku jesteśmy od ponad pół roku; mieszkamy razem, pracujemy, mamy wspólne i osobne pasje, przyjaciół, jestesmy na etapie docierania się po
swoich różnych ciężkich przejściach, nie zawsze jest rożowo, ale wychodzimy z komunikacją na plus; rozwijamy się zarówno osobno jak i jako para, inwestujemy w siebie czas i zaangażowanie, możemy na siebie liczyć, wspieramy się, kochamy , jesteśmy szczęśliwi na codzień i ogólnie wszystko cacy.
Prawie.
Temat alkoholu jest jedynym który raz na jakiś czas powoduje, że wygląda to tak jakbyśmy robili dwa kroki w przód, a potem trzy w tył i odsuwamy się od siebie.
Obydwoje jesteśmy typem rockowych imprezowiczów, nie stronimy od alkoholu, ale mamy granice postawione w innych miejscach.

Przykład sytuację z ostatniego weekendu.
Bylismy w piątek na imprezie; alkohol również lubię i przyznaję, że czasem zdarza mi się wypić tyle, żeby obudzić się nastepnego dnia z kacem. Resztę weekendu spędzam zazwyczaj na regeneracji, bo po przekroczeniu pewnej granicy mam problemy z nerwicą, i unikam tego, staram się dbać o figurę i regularnie trenuję więc to wyklucza częstsze spożywanie.
On tym razem wyszedł również w sobotę -  na urodziny kumpla, wrócił w nd rano; ponieważ spędzamy akurat część dnia osobno, liczyłam, że gdy wrócę już będzie ogarnięty; dostaję jednak wiadomości, które wskazują na to, że jednak zbyt trzeźwy nie jest(jak się kogoś zna to się wyczuwa przecież)
Ja od razu jestem zła, mam w głowie NO TAK TRZECI DZIEN Z RZEDU ALKOHOL, martwię sie i mi przykro, bo o ile ukochany po alkoholu jest super kochanym i uroczym misiem, to w momencie gdy pije za często, budzi we mnie traumę - byłam związana z alkoholikiem który mówiac dosadnie się zapił niedługo po tym jak go zostawiłam.
Skala picia była diametralnie inna(pił praktycznie cały czas mocne alkohole+piwo) ale schematy zachowań/komunikacji/usprawiedliwiania sie itp. w temacie są identyczne, więc naturalne jest że wracają do mnie te wszystkie odczucia które miałam wtedy.
Generalnie główie picie w dzień wyzwala mnie aż takie emocje, dopóki wchodzi to w czas weekendowej 'imprezy'/'zabawy' to jest okej, wszystko poza jest dla mnie ciezkie do zniesienia, no chyba, ze mowimy o jednym piwie po pracy, czy grzancu dla smaku, czy lampce w restauracji, jestem zdania, ze wszystko jest dla ludzi ale z umiarem, a nawet jak sie ten umiar przekroczy raz na jakis czas, to trudno, jesteśmy tylko ludźmi,
Ale RAZ NA JAKIS CZAS!

Ponieważ staram się zawsze od razu mówić, co mi nie leży, od razu gdy cos wyczułam napisałam mu, że nie podoba mi się, że pije w ciągu dnia, i wspominam, że poruszaliśmy ten temat wiele razy. Napisałam bez zbędnej agresji, ale i bez głaskania po głowie, bo jak głaskac po głowiek kogos, kto Cię zdenerwował?
On obija piłeczkę i  pyta się mnie, co się stało, bo "jestem agresywna".
I w ten sposób, powstaje długa przepychanka słowna, w której ja 'robię z niego alkoholika', i zachowuję się jak 'inna osoba'. Przyjeżdzam do domu - widzę, ze pije piwo. Mowi, że nie pił wcześniej, tylko teraz "wział piwo", bo sie zdenerwowal(ja już nawet słowo 'wziął' uznaję u niego za przejaw zaprzeczenia, bo nie napisał 'piję', tylko 'wziąłem', bo to ładniej wygląda) Teraz będzie ten moment, kiedy zawaliłam sprawę wobec siebie samej-  dałam się złapać w poczucie winy, przeprosiłam go, poryczałam się, bo uwierzyłam, że oskarżylam go niesłusznie. Z jego strony nastąpił foch i wyrzut, że źle o nim myślę i teraz to on zamknął się w sobie i mam go zostawić na trochę w spokoju. Schowałam się do pokoju przemyśleć sprawę, bo wiem, że bywam impulsywna i wyniosłam z domu skłonnosci do nakręcania się niewiadomo jak, i dopiero potem analizuję, że aż tak nie trzeba było.
Jakiś czas potem zaglądam do kosza, i widzę, ze są tam puszki od piwa, których nie było zanim wyszłam rano z domu....
Poczułam się jak totalna idiotka.
A potem poszedł jeszcze do sklepu po kolejne piwa czyli generalnie olał wszystko co do niego mówiłam, i zamiast mi zaprzeczyć, i udowodnić, że nie ma problemu, to sam go potwierdził.
Ręce mi opadły.

Argumenty które zostały wyciągnięte podczas rozmowy.


-bo ty myslisz o mnie źle, więc ja w to uwierzyłem (i piję)
-robisz ze mnie alkoholika
-może szukasz powodów, zeby ze mną zerwać
-przecież ty też czasem pijesz

Schemat takich rozmów jest zawsze identynczny.
Ja się wkurzam, on wzbudza we mnie poczucie winy, potem ja odpuszczam, bo albo mi się znudzi gadanie, albo on akurat nie pije, czasami zdarzy mu się przyznać, że faktycznie 'za dużo pije' ale nie idą za tym wcale dlugo idące zmiany.
Myślę o tym związku poważnie, ale nie chcę bawić sie w nianię od pilnowania, czy pije czy nie pije i męczyc go 'no weź dzisiaj nie pij', już to przerabiałam i cierpliwość mi się konczy...
Nie wiem już jak z nim rozmawiać, takie sytuacje zdarzają się średnio co 2-3 tygodnie, niszczą wiele z tego, co budujemy pomiędzy tymi kłótniami...
Może pokazanie mu tego posta by coś pomogło, bo jak ja coś mówię, to nie jest w stanie tego przyjąć, tak jakby uważał, że jestem jego wrogiem i mówię to po to, żeby się na nim wyżyć czy coś w tym stylu...

W tygodniu on traktuje piwo jak herbatę - siada po pracy do swoich zajec, majsterkuje, programuje, rozwija pasje, uczy się nowych rzeczy cały czas... ale popijając...niby zachowuje się normalnie i cały jest uchachany, pracuje wydajniej, tylko PO CO TO PIWO???
Zaczynam czuć się jakby pod pewnymi względami było tak samo z nim jak z byłym, różnica to tylko ilość spożywanych trunków, bo on wypije sobie dwa albo 4 piwa a tamtem tyle to wypijal do drugiego śniadania(no i nie dożył 30stki)

Mieszkamy u niego,ale mam swoje mieszkanie, które stoi puste, nie jestem w żaden sposób od niego zależna, zawsze moge odejsc jak sprawa się ubeznadziejni -  ale trochę się już znamy, i  obawiam się, że jest to typ człowieka,o tak niskim poczuciu wartości, który zamiast przejrzeć na oczy i przywołać się do porządku, to po prostu się załamie i stworzy sobie historię w której ta zła kobieta go zostawiła, bo szukała pretekstu, żeby znależć sobie kogoś lepszego, a on sobie będzie wtedy miał pretekst, żeby calkiem sobie popuścić, jak już ma takie skłonności...
Nie wiem tak do konca w tym przypadku gdzie są granice pomocy, czy walki o kogoś, przyznaję, ze dość mocno się pogubiłam.


Uważam, że akurat o tę relację warto walczyć. W tamtym związku jak zobaczyłam skalę problemu praktycznie od razu odeszłam, tu jest niby zupełnie inaczej, bo normalnie żyjemy - pracujemy, mamy poukładane życie, nic nam nie brakuje, on tez nie można powiedzieć zeby zawalał coś przez popijanie, wręcz przeciwnie, jak pije to jest hiperkreatywny.... mamy normalne rodziny(rodzice nie pija alkoholu), nie wiem czy można położyc cały zwiazek na szali takiego 'popijania'? Pomimo chwil słabości jestem raczej silną babą i jak temat będzie postepował, to wiem co robić, ale na razie...

ktoś ma pomysł w jaki sposób rozmawiać z takim cietrzewiem?
Jak się powinno zachowywać jak taka sytuacja się powtórzy? ;-/

Fajnie że paslawek się tobą zainteresował, bo powinno wyjść ci to na dobre.
Jeśli chodzi o moje zdanie, to niestety, ale chyba nie mam dla ciebie dobrych wiadomości. Póki co nie chcesz od niego odchodzić. Pytasz tylko, jak z nim rozmawiać, by dotrzeć do niego.
Nie wiem jak doradzi ci paslawek albo inne osoby, a ja uważam, że nie dogadasz się z nim w tej kwestii takimi metodami, jakie do tej pory stosujesz. Jedynym sposobem jest rzucenie takiej osoby na głęboka wodę, czyli niestety powinnaś wyprowadzić się od niego. Najpierw powiedz mu, że bardzo go kochasz i myślisz o nim poważnie, ale niestety w tym przypadku miłość i inne dobre sprawy, jakie między wami są, to stanowczo za mało. Ze wyczerpałaś już wszystkie pomysły, jak się z nim dogadać, ale widzisz, że walisz w pusty bęben. Powiedz mu, że następnym razem, gdy zauważysz przekroczenie twoich granic ty go zostawisz. Nie kloc się z nim, nie rozmawiaj jak z dzieckiem, nie proś o nic, jedynie powiedz mu krótko i na temat, jakie masz oczekiwania. W takich razach najlepiej sprawdzają się KROTKIE KOMUNIKATY.
Jeśli za jakiś czas zobaczysz, że on bimba sobie z twoich słów, to stój za swoim słowem i wyprowadź się od niego. Będąc na twoim miejscu nie przeciągałabym tego czasie, tylko jeszcze dzisiaj bym się wyprowadziła. Potem żyj sobie jak chcesz, ale jego trzymaj na dystans.
Pamiętaj o tym, że nawet w szkole, gdy mówi się o tym, że jakiś uczeń się poprawił, to zawsze bierze się pod uwagę czas nie krótszy nic trzy miesiące.
Tym bardziej więc dorosły facet będzie potrzebował znacznie więcej czasu na to, by się ogarnąć.
Jeśli z nim zostaniesz, to uwierz mi, ale tylko będziesz jeszcze bardziej wpędzała go w chlanie, a problemu i tak nie rozwiążesz. Ten facet jest już alkoholikiem.

Strasznie jestem ciekawa, co poradzi ci paslawek.

Odp: Za dużo alkoholu w związku - jak postawić granice?

Kandydat na alkoholika....a u Ciebie nie lepiej....
Odpuść, jego nie zmienisz....a sama wpadniesz w nałóg, bo masz skłonności.

5

Odp: Za dużo alkoholu w związku - jak postawić granice?

Moim zdaniem oboje macie problem z alkoholem, z tym, że partner już jest alkoholikiem. Problem nie leży w ilości wypijanego alkoholu, tu chodzi o brak możliwości odmówienia sobie wypicia.

Metody, które stosowałaś do tej pory, czyli rozmowy (a raczej bezskuteczne próby rozmowy) nie pomagają.

Uważam, że jedynym wyjściem na tę chwilę jest rozstanie. On musi zrozumieć, co traci, inaczej nic się nie zmieni. Ty potrzebujesz terapii, on grupy wsparcia. Idźcie razem do AA, jeśli on zechce. Jeśli nie, to idź sama. Tam dostaniesz porady i wsparcie.

6

Odp: Za dużo alkoholu w związku - jak postawić granice?
minius napisał/a:

Cześć, wszystkim <3 potrzebuję porady od osób które mają podobne doświaczenia.


Z ukochanym jestesmy po 30stce, znamy się parę lat pobieżnie, ale w związku jesteśmy od ponad pół roku; mieszkamy razem, pracujemy, mamy wspólne i osobne pasje, przyjaciół, jestesmy na etapie docierania się po
swoich różnych ciężkich przejściach, nie zawsze jest rożowo, ale wychodzimy z komunikacją na plus; rozwijamy się zarówno osobno jak i jako para, inwestujemy w siebie czas i zaangażowanie, możemy na siebie liczyć, wspieramy się, kochamy , jesteśmy szczęśliwi na codzień i ogólnie wszystko cacy.
Prawie.
Temat alkoholu jest jedynym który raz na jakiś czas powoduje, że wygląda to tak jakbyśmy robili dwa kroki w przód, a potem trzy w tył i odsuwamy się od siebie.
Obydwoje jesteśmy typem rockowych imprezowiczów, nie stronimy od alkoholu, ale mamy granice postawione w innych miejscach.

Przykład sytuację z ostatniego weekendu.
Bylismy w piątek na imprezie; alkohol również lubię i przyznaję, że czasem zdarza mi się wypić tyle, żeby obudzić się nastepnego dnia z kacem. Resztę weekendu spędzam zazwyczaj na regeneracji, bo po przekroczeniu pewnej granicy mam problemy z nerwicą, i unikam tego, staram się dbać o figurę i regularnie trenuję więc to wyklucza częstsze spożywanie.
On tym razem wyszedł również w sobotę -  na urodziny kumpla, wrócił w nd rano; ponieważ spędzamy akurat część dnia osobno, liczyłam, że gdy wrócę już będzie ogarnięty; dostaję jednak wiadomości, które wskazują na to, że jednak zbyt trzeźwy nie jest(jak się kogoś zna to się wyczuwa przecież)
Ja od razu jestem zła, mam w głowie NO TAK TRZECI DZIEN Z RZEDU ALKOHOL, martwię sie i mi przykro, bo o ile ukochany po alkoholu jest super kochanym i uroczym misiem, to w momencie gdy pije za często, budzi we mnie traumę - byłam związana z alkoholikiem który mówiac dosadnie się zapił niedługo po tym jak go zostawiłam.
Skala picia była diametralnie inna(pił praktycznie cały czas mocne alkohole+piwo) ale schematy zachowań/komunikacji/usprawiedliwiania sie itp. w temacie są identyczne, więc naturalne jest że wracają do mnie te wszystkie odczucia które miałam wtedy.
Generalnie główie picie w dzień wyzwala mnie aż takie emocje, dopóki wchodzi to w czas weekendowej 'imprezy'/'zabawy' to jest okej, wszystko poza jest dla mnie ciezkie do zniesienia, no chyba, ze mowimy o jednym piwie po pracy, czy grzancu dla smaku, czy lampce w restauracji, jestem zdania, ze wszystko jest dla ludzi ale z umiarem, a nawet jak sie ten umiar przekroczy raz na jakis czas, to trudno, jesteśmy tylko ludźmi,
Ale RAZ NA JAKIS CZAS!

Ponieważ staram się zawsze od razu mówić, co mi nie leży, od razu gdy cos wyczułam napisałam mu, że nie podoba mi się, że pije w ciągu dnia, i wspominam, że poruszaliśmy ten temat wiele razy. Napisałam bez zbędnej agresji, ale i bez głaskania po głowie, bo jak głaskac po głowiek kogos, kto Cię zdenerwował?
On obija piłeczkę i  pyta się mnie, co się stało, bo "jestem agresywna".
I w ten sposób, powstaje długa przepychanka słowna, w której ja 'robię z niego alkoholika', i zachowuję się jak 'inna osoba'. Przyjeżdzam do domu - widzę, ze pije piwo. Mowi, że nie pił wcześniej, tylko teraz "wział piwo", bo sie zdenerwowal(ja już nawet słowo 'wziął' uznaję u niego za przejaw zaprzeczenia, bo nie napisał 'piję', tylko 'wziąłem', bo to ładniej wygląda) Teraz będzie ten moment, kiedy zawaliłam sprawę wobec siebie samej-  dałam się złapać w poczucie winy, przeprosiłam go, poryczałam się, bo uwierzyłam, że oskarżylam go niesłusznie. Z jego strony nastąpił foch i wyrzut, że źle o nim myślę i teraz to on zamknął się w sobie i mam go zostawić na trochę w spokoju. Schowałam się do pokoju przemyśleć sprawę, bo wiem, że bywam impulsywna i wyniosłam z domu skłonnosci do nakręcania się niewiadomo jak, i dopiero potem analizuję, że aż tak nie trzeba było.
Jakiś czas potem zaglądam do kosza, i widzę, ze są tam puszki od piwa, których nie było zanim wyszłam rano z domu....
Poczułam się jak totalna idiotka.
A potem poszedł jeszcze do sklepu po kolejne piwa czyli generalnie olał wszystko co do niego mówiłam, i zamiast mi zaprzeczyć, i udowodnić, że nie ma problemu, to sam go potwierdził.
Ręce mi opadły.

Argumenty które zostały wyciągnięte podczas rozmowy.


-bo ty myslisz o mnie źle, więc ja w to uwierzyłem (i piję)
-robisz ze mnie alkoholika
-może szukasz powodów, zeby ze mną zerwać
-przecież ty też czasem pijesz

Schemat takich rozmów jest zawsze identynczny.
Ja się wkurzam, on wzbudza we mnie poczucie winy, potem ja odpuszczam, bo albo mi się znudzi gadanie, albo on akurat nie pije, czasami zdarzy mu się przyznać, że faktycznie 'za dużo pije' ale nie idą za tym wcale dlugo idące zmiany.
Myślę o tym związku poważnie, ale nie chcę bawić sie w nianię od pilnowania, czy pije czy nie pije i męczyc go 'no weź dzisiaj nie pij', już to przerabiałam i cierpliwość mi się konczy...
Nie wiem już jak z nim rozmawiać, takie sytuacje zdarzają się średnio co 2-3 tygodnie, niszczą wiele z tego, co budujemy pomiędzy tymi kłótniami...
Może pokazanie mu tego posta by coś pomogło, bo jak ja coś mówię, to nie jest w stanie tego przyjąć, tak jakby uważał, że jestem jego wrogiem i mówię to po to, żeby się na nim wyżyć czy coś w tym stylu...

W tygodniu on traktuje piwo jak herbatę - siada po pracy do swoich zajec, majsterkuje, programuje, rozwija pasje, uczy się nowych rzeczy cały czas... ale popijając...niby zachowuje się normalnie i cały jest uchachany, pracuje wydajniej, tylko PO CO TO PIWO???
Zaczynam czuć się jakby pod pewnymi względami było tak samo z nim jak z byłym, różnica to tylko ilość spożywanych trunków, bo on wypije sobie dwa albo 4 piwa a tamtem tyle to wypijal do drugiego śniadania(no i nie dożył 30stki)

Mieszkamy u niego,ale mam swoje mieszkanie, które stoi puste, nie jestem w żaden sposób od niego zależna, zawsze moge odejsc jak sprawa się ubeznadziejni -  ale trochę się już znamy, i  obawiam się, że jest to typ człowieka,o tak niskim poczuciu wartości, który zamiast przejrzeć na oczy i przywołać się do porządku, to po prostu się załamie i stworzy sobie historię w której ta zła kobieta go zostawiła, bo szukała pretekstu, żeby znależć sobie kogoś lepszego, a on sobie będzie wtedy miał pretekst, żeby calkiem sobie popuścić, jak już ma takie skłonności...
Nie wiem tak do konca w tym przypadku gdzie są granice pomocy, czy walki o kogoś, przyznaję, ze dość mocno się pogubiłam.


Uważam, że akurat o tę relację warto walczyć. W tamtym związku jak zobaczyłam skalę problemu praktycznie od razu odeszłam, tu jest niby zupełnie inaczej, bo normalnie żyjemy - pracujemy, mamy poukładane życie, nic nam nie brakuje, on tez nie można powiedzieć zeby zawalał coś przez popijanie, wręcz przeciwnie, jak pije to jest hiperkreatywny.... mamy normalne rodziny(rodzice nie pija alkoholu), nie wiem czy można położyc cały zwiazek na szali takiego 'popijania'? Pomimo chwil słabości jestem raczej silną babą i jak temat będzie postepował, to wiem co robić, ale na razie...

ktoś ma pomysł w jaki sposób rozmawiać z takim cietrzewiem?
Jak się powinno zachowywać jak taka sytuacja się powtórzy? ;-/

Wasza historia po prostu przypomina mi bardzo moją i mojej wtedy dziewczyny z przed prawie 30 lat szczegóły i różnice mało istotne bez wielkiego znaczenia.
Na forum już mogłem przeczytać 4- 5 razy o podobnych przypadkach.
Trochę będę domniemywał i był subiektywny.Diagnozowanie przez internet też może nie być precyzyjne mam to co napisałaś tylko to i mnóstwo znanych mi podobnych a nawet identycznych przypadków bo od dawna się leczyłem i mam miałem kontakt z innymi osobami po uzależnianymi od czego tylko chcesz.
Po pierwsze alko może was napędzać w życiu wydaje się że jego bardziej niż ciebie przyjęłaś na moje oko rolę towarzyszki przybocznej czarnej skrzynki trochę opiekunki i ratowniczki  i niby łączyć to ten element co niby dopełnia "prawie" (jednocześnie jest przeszkodą w nawiązaniu pełnej zdrowej relacji )wszystko super ale jednak coś nie tak i to w gruncie rzeczy nie o alko chodzi chodzi o uczucia i emocje .
Jesteście oboje po przejściach takie dwa nieszczęścia co niby się uzupełniają .Bez wsparcia w terapii takie nieszczęścia wbrew temu co na filmach jest wcale się nie dzielą mnożą się przez dwa raczej.
Na czym to się opiera mam wrażenie że Ty bardziej uciekasz tylko przed czym przed traumą z przeszłości ?
Wybrałaś po raz kolejny faceta z no ewidentnym problemem nie wiem czy już minęła ci ta trauma czy tylko nowy związek stłumił i zagłuszył ją takie rzeczy nie mijają szybko i łatwo potrzeba czasu i uważności czasem terapii i stosowania tego co na terapii w życiu.
Jak wyżej Ci napisano rozmowy to mało skuteczna sprawa on jest na nie przygotowany doskonale większość energii u niego to udowadnianie sobie i innym że nie ma problemu a nawet bzdurne argumenty jego samego zadowolą .
Jak przekroczył granicę utraty kontroli i panowania nad piciem to jest to już nawet we wczesnych fazach bezpowrotne i nieodwracalne nie będzie pił w kontrolowany sposób - owszem czasem resztką sił będzie imitować normalne picie a Ty z tego zobaczysz tylko wierzchołek czubka góry lodowej a i to wystarczy do tego żebyś żyła w napięciu i wizji życia od konfliktu do konfliktu od dołka po pojednanie obietnice itp Konflikty mogą eskalować możecie w na takiej karuzeli zacząć się prowokować wzajemnie nie tylko alko będzie "powodem".
czekanie aż Twój chłopak sięgnie dna może potrwać i wykończyć Ciebie to że sama czasem popijasz nie oznacza że koniecznie jesteś uzależniona ale nie pomoże Ci to nie uciekniesz i nie zsolidaryzujesz się z chłopakiem wiele znanych mi kobiet partnerek alkoholików miało w związku z piciem mnóstwo problemów a te które maiły predyspozycja też w konsekwencji się uzależniły bo prawdziwym powodem uzależnień nie jest tak naprawdę sam jeden alkohol czy inny czort jak amfetamina kokainy czy cokolwiek np seks hazard parcie do kariery przyczyna uzależnień są tłumione i chore emocje bardzo indywidualna sprawa ich regulacja jeżeli jest nałogowa prowadzi do uzależnienia jak ma się predyspozycje wielu wielu ludzi niestety je posiada nigdy prawie nie wiadomo na kogo trafi.
oprócz tego nie ma jednego typu alkoholizmu jest ich kilka podstawowych i rożne tego odmiany dynamika też jest różna przechodzenia przez fazy uzależnienia.Czasem bardzo trudno dostrzec problem z piciem i tłumieniem odreagowywaniem emocji .
Ty jesteś nieco bardziej wyczulona przez doświadczenie z przeszłości i to też może odstraszać Ciebie od ponownego odejścia .
Chłopak oprócz twojego gadania nie ponosi jeszcze skutków picia tak może być przez parę lat jak się zaweźmie wytłumaczy sobie wszystko gorzej że autentycznie może pociągnąć Ciebie ze sobą.
U mnie było podobnie zostawiła mnie tamta dziewczyna po udawanym przyziemnie leczeniu zrobiłem unik ale po pewnym czasie wróciłem do picia i ćpania to spowodowało jej decyzję o rozstaniu o mały włos nie straciłem życia ze dwa lata szalałem.
Być może z Twoim obecnym chłopakiem będzie inaczej i nie będzie dramatu ale czekanie na to i życie piciem nie wiem czy to dobry sposób na życie.

P.S Ulle dzieki za dobre słowo.

7

Odp: Za dużo alkoholu w związku - jak postawić granice?

Z jednego alkoholika na drugiego. Powinnaś robić wszystko aby trzeci również nim nie był. Te same zachowania, wymówki, ukrywanie picia. Te same symptomy charakterystyczne dla każdego alkoholika.

O związek warto walczyć, ale Ty nic nie piszesz o związku. Ty piszesz o partnerze, a to różnica.

Chcesz na siłę wyleczyć alkoholika, chcesz na siłę kogoś zmienić. Podstawowy błąd kobiet. Każdej.

Nie zmienicie partnera ! Nie ma znaczenia jak bardzo on Was kocha, jak bardzo Wy go kochacie. Jak bardzo chcecie być ta dobra Samarytanką, pielęgniarką.

Granicę możesz sobie stawiać, możesz krzyczeć, złościć się, płakać, blagac, itp.

Chłop tylko nauczy się lepiej kryć.
Nie zmienisz go, on Ci będzie obiecywał, zmieniał się na miesiąc,dwa, pół roku. Alkoholik pozostanie jednak alkoholikiem do konca

8

Odp: Za dużo alkoholu w związku - jak postawić granice?

Dzięki za opinie - z boku to wygląda jak zwykle gorzej niz myślałam, ale chyba najbardziej potrzebowałam potwierdzenia od kogokolwiek, ze nie jestem zolza i nie wymyślam,nie jestem tez zaskoczona; w sumie Paslawek i Ulle - to co napisaliscie było dla mnie bardzo konstruktywne, naraz sie nie odniosę do wszystkiego, ale costam spróbuję.

Paslawek trafil w sedno sedna z tym co jest pod spodem, czyli problemami z emocjami, co wlasciwie potwierdza, ze moge sobie gadac, ale to u niego musza zajsc zmiany w mysleniu, na plus dodam, ze od niedawna mimowolnie nakłoniłam go do ogladania roznych wykladow na yt prowadzonych przez doktorow psychologii, psychoterapeutow (tak jak ja lubi, oglada chetnie,potem rozmawiamy i się to przydaje), w efekcie odkąd zamieszkaliśmy razem naumiał się świadomie ponazywać swoje najtrudniejsze emocje., np. że się czegoś boi albo wstydzi (hehe medal z ziemniaka, ale u facetów zazwyczaj gorzej jednak z tym rozmawianiem) dlatego pisalam wczesniej, ze rozwijamy komunikacje na plus, bo zupelnie inaczej podchodzimy do rozwiazywania konfliktow niz na początku, i to też daje spore światełko w tunelu.



Ulle, to prawda, że nie myślę w tym momencie serio o rozstaniu(tzn. w momencie wkurzenia myślę, juz wlasciwie przezywam w glowie rozstanie, potem mi wzburzenie opada) - ale rozważam wszystkie możliwe scenariusze.    Przez ostatnie 10 lat w moim życiu działo się tyle zwiazkowego chosu, rownież z udziałem alkoholu w różnych rolach, że mogłabym tu pół forum zapisać. Przerobiłam kilka toksycznych relacji i kilka takich w których po prostu cos nie gralo, nie wybieram sobie zawsze profilu alkoholika, pomiedzy nimi byly akurat inne 2 relacje, które po prostu okazaly sie niewypalami, i rozeszly sie w kumpelstwie, ciężko opisać swoja sprawe w miare zwięźle, zeby ująć cały obraz sytuacji smile Po tym wszystkim może mam przesuniętą granicę znoszenia różnych rzeczy,i teraz bedąc szczerze najbardziej zadowolona z życia na wielu plaszczyznach niz kiedykolwiek wcześniej, incydenty z obecnym dokuczają mi prawdopodobnie mniej niż powinny, trochę jak kłotnia o bałagan w domu która raz na jakis czas sie przetoczy.

Szanuję Twoją opinię, ale na razie nie zgodze sie z Tobą, ze rozstanie to jedyne wyjscie, bo
1)w tym momencie nie jestem do tego przekonana 2)  nie do końca zawsze ufam w swój osąd, a mój osąd ma takie doświadczenie, że ostatnim razem jak rzuciłam alkoholika to niedługo potem umarł, i nie potrafię w sobie dotrzeć do tego, czy umniejszam problem przez pryzmat tamtych wydarzeń, czy istotnie problem jest mniejszy i do rozwiązania
Ostatnim razem jak podjęłam decyzję o rzuceniu alkoholika, to od podjęcia decyzji zrobiłam to w ciągu tygodnia,potem wyprowadziłam sie, jeden dzien popłakałam, a od następnego zaczęłam nowe życie, bez powrotow, więc jeśli poczuję, że to ten moment, to będę konsekwentna
4)Ulle, Twoje rady dotyczące jasnych i konsekwentnych komunikatów biorę bardzo do serca i postaram się zastosować, dzisiaj mamy rozmowę na ten temat, którą on zainicjował pomimo, że wczoraj już napięcie zeszlo(szok) i umieram z ciekawości jak będzie wyglądała, a jeszcze bardziej tego czym zaowocuje dalej ;]

Inną sprawą jest to, że ja trochę porównuję go do siebie -  ja też miałam okresy w życiu kiedy sporo pilam, właściwie to nawet więcej niż on teraz, ale to bylo z 10 lat temu..szalona 20latka... stosunkowo niedawno w wyniku przeróżnych perypetii, jakies 2 lata temu miałam apogeum stresu w życiu i wylądowałam przez to na chwilę w szpitalu - okazalo się to 'tylko' stresem, ale wtedy alkohol pity ponad umiar zaczął go nasilać zamiast jak kiedyś znieczulać, i od tamtego czasu temu po prostu natychmiastowo zamieniłam alko na samoróbkowe swieze soki, a odreagowywanie stresu imprezą zastąpiłam sportem i ...poczułam się lepiej. A jak poczułam się lepiej, to już nie chciałam czuć się znowu gorzej. Więc uczynilam z tego nawyk, no i tak już zostało :-)  Teraz już te emocje są wyblakłe, ale chyba musiałam być bardzo na dnie, żeby tak mocno się zmotywować.
Musiałam zaczać kontrolować swoje ciało,bo przez nerwicę nie mogłam funkcjonować, a bardzo nie chciałam leków(raz spróbowałam psychiatry w mega kryzysie, skonczyło się na złych doświadczeniach odnosnie skutków ubocznych,uczucie nacpania a potem wypranie z emocji)  więc uczepiłam się tej kontroli siebie odnosnie sportu i jedzenia,  pomogło to mi pozbyc się ataków paniki, baardzo wsparło ze zwalczaniem stanów depresyjnych, i ogólnie mnie to postawiło na nogi w życiu, wyrobiłam siłę woli, suuper satysfakcja, będę zachwalać jogging i taniec aż kolana mi nie odpadną!
Sport leczy! I mimo, że sięgam czasem po cos alkoholowego nie czuję, zeby groził mi powrót do tamtego stanu rzeczy.

I właśnie kiedy biorę siebie pod lupę, to widzę, że na pewnym etapie Da się wziąć za siebie.

I tak jak Paslawek pisał, 'może nie będzie dramatu' - dlatego teraz podjęłam ten temat ostro, zanim zrobi się większy dramat, bo teraz czuję, że jeszcze mam wpływ na cokolwiek (np.odkąd sie wprowadziłam czasami ze mną ćwiczy jak widzi moje kwęki na macie,  ogranicza palenie w sposób jaki ustalilismy razem - mój zakaz palenia w nocy, w ciagu dnia pali z zegarkiem w reku, zeby powoli ograniczac), i ogólnie jest konsekwentny co do budowania sobie nawyków(korzysta od roku z jakiegoś płatnego programu motywacyjnego, dzięki któremu uczy się być lepsza wersją siebie i to dziala, np. prostowanie pleców w ciągu dnia, regularne sprzatanie, robienie czegoś dla siebie, usmiech do siebie rano, wysokiej jakosci czas spedzony w związku tylko razem i różne takie bzdury... - tylko jeszcze co do alko nie zadziałało, ale chyba nawet nie zaczął się starac, wiec jak moglo zadziałac) tak więc mam jakieś podstawy, żeby mieć nadzieję, ze sprawa nie jest tak beznadziejna jak z tamtym.
No nic - ta akcja z weekendu byla dla mnie przełomowa, pod względem przemyslen, dobrze, ze tu napisalam... zobaczymy co dalej.

Paslawek, co miales na mysli piszac na czym to sie opiera i ze przed czyms uciekam? Nie zrozumialam tego.

9

Odp: Za dużo alkoholu w związku - jak postawić granice?
minius napisał/a:

Paslawek, co miales na mysli piszac na czym to sie opiera i ze przed czyms uciekam? Nie zrozumialam tego.

Powinienem w tamtym zdaniu dopisać co jeszcze oprócz zalążka więzi was napędza i na czym opiera się wzajemność oprócz tej więzi ( no "publicystą" to jestem słabym smile )
Chodzi mi o wzajemny wpływ oddziaływanie na siebie jak inspiracje są zdrowe to związek się rozwija i dojrzewa nie ma potrzeby wplatania huśtawek emocjonalnych na granicy i od euforii do depresji takie falowanie ostre bardziej ostre niż naturalne,substancji i różnych mechanizmów np tej osławionej nałogowej regulacji uczuć sam związek i jego wzrost wystarcza w innym razie związek będzie oscylował na granicy jakiejś symbiozy mniej lub bardziej toksycznej wystarczy jak jedno jest zaburzone w tym układzie drugie przejmuje i odbija jak w lustrze zachowania i emocje .Stąd u osób związanych z nałogowcami i innymi osobami np z nerwicami depresjami somatyczne objawy jak różne bóle głowy brzucha dygoty napady paniki  sraczki blokady itp
A na moje przed czym uciekasz ? to trochę odpowiedziałaś,to mnie jednak niepokoi i nie żebym się czepiał jak rzep,ale ja odnoszę wrażenie że tym razem i to wysuwa się jak dla mnie na pierwszy plan uciekasz w związek ratowanie leczenie obecnego partnera uciekasz jeszcze przed wyrzutem,poczuciem winy własna bezsilnością w jakiś sposób chcesz zadośćuczynić .
Sporo zrobiłaś ze sobą tylko to nie koniec emocje wyblakły bo tak mają ale dalej są i angażując się w ten związek istnieje możliwość że jednocześnie tłumisz tamte traumy to taka walka rozdarcie.

10

Odp: Za dużo alkoholu w związku - jak postawić granice?

Tak mi przyszło na myśl, że może razem poszukajcie terapii dla alkoholików. Może przestaniecie być pijącą parą a zaczniecie być nie pijącymi, najlepszymi przyjaciółmi. Kto wie. A może znajdźcie sobie nie pijących przyjaciół, zobaczcie ile zajebistych rzeczy można razem robić bez picia. Jak rapował Ś.P Bolec " nie spróbujesz, się nie dowiesz"
Pozdrawiam.

11

Odp: Za dużo alkoholu w związku - jak postawić granice?

Wybaczcie za moją szczerość ale mówię to zupełnie z doświadczenia swojego własnego. Niestety wyszłam z domu gdzie alkohol był w dużej ilości i przez to rozpadła się rodzina. Byłam też z chłopakiem który dużo pił. Jestem osobą która lubi czasem się napisać piwka w dobrym towarzystwie, lubię też czasem poimprezować. Ale uważam, że jeżeli ktoś nie może przestać pić, albo sam atakuje kiedy druga osoba wspomina, że być może za dużo pije - to ma problem. Mój były facet też pracował i potrafił na co dzień być w porządku, ale pił co dziennie - bez 1 dnia przerwy. Najpierw mówił mi   że nie ma z tym problemu bo pije tylko po jednym piwku, w praktyce okazało się potem że to jedno o którym wspominał pił przy mnie. Jedno było przed naszym spotkaniem a jeszcze ze 2 po nim. Jak przychodził weekend to szliśmy na imprezkę i było fajnie do czasu, on niestety nie znał umiaru.
Dlatego uważam autorko że nie powinnaś porównywać tych 2 relacji o których wspominałaś. To że obecna jest lepsza od poprzedniej to nie znaczy że ta obecna jest dobra. Jeżeli zaś uważasz że ten partner jest dla ciebie, a tylko ty to wiesz najlepiej, to zawalcz o niego. Idźcie na terapie jak zostało to już wcześniej wspomniane, oboje nie pijcie przez jakis czas, znajdźcie wspólne hobby smile A jeżeli partner mówi ci że pije "przez ciebie" to uważam że on ma ogromny problem

12

Odp: Za dużo alkoholu w związku - jak postawić granice?

Poddam Ci tu jeden na prawdę dobry pomysł. Jak zrobiłem to ja i dla czego.
Otóż całe lata byłem i jestem w delegacji. Po pracy w restauracji zawsze co wieczór jedno jasne do kolacji.
W domu również piłem do kolacji. Żona po jakimś czasie powiedziała że się boi że zostanę pijakiem. I za każdym razem gdy miałem piwo w ręku powtarzała właśnie to. Po jakimś czasie stwierdziłem że nie mogę sprawiać by moja żona bała się przeze mnie. Powinna raczej mieć wesołe i radosne skojarzenia z mężem a nie strach. Ok piłem już tylko małe piwo. Ale ona dalej ze to nic nie zmienia. Więc zacząłem kupować i tu uwaga bezalkoholowe. Pycho piwko, pić się po nim nie chce, każdy znajdzie takie, które mu pasuje. Po jakimś czasie przestałem pić piwo zupełnie. Teraz piję jedynie w upał gdy robię w ogrodzie. Oczywiście bezalkoholowe.
Zaczynam własną winnicę ale to inna para kaloszy. Inny temat itd.
Jeszcze raz polecam na wieczorne pragnienie, bezalkoholowe.
Pozdrawiam.

13

Odp: Za dużo alkoholu w związku - jak postawić granice?

spokojny123 - brawo. Bardzo mi się podoba twoje podejście, w tym co mówisz przypominasz mi mojego wybranka smile

14 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-02-08 21:27:11)

Odp: Za dużo alkoholu w związku - jak postawić granice?
spokojny123 napisał/a:

Poddam Ci tu jeden na prawdę dobry pomysł. Jak zrobiłem to ja i dla czego.
Otóż całe lata byłem i jestem w delegacji. Po pracy w restauracji zawsze co wieczór jedno jasne do kolacji.
W domu również piłem do kolacji. Żona po jakimś czasie powiedziała że się boi że zostanę pijakiem. I za każdym razem gdy miałem piwo w ręku powtarzała właśnie to. Po jakimś czasie stwierdziłem że nie mogę sprawiać by moja żona bała się przeze mnie. Powinna raczej mieć wesołe i radosne skojarzenia z mężem a nie strach. Ok piłem już tylko małe piwo. Ale ona dalej ze to nic nie zmienia. Więc zacząłem kupować i tu uwaga bezalkoholowe. Pycho piwko, pić się po nim nie chce, każdy znajdzie takie, które mu pasuje. Po jakimś czasie przestałem pić piwo zupełnie. Teraz piję jedynie w upał gdy robię w ogrodzie. Oczywiście bezalkoholowe.
Zaczynam własną winnicę ale to inna para kaloszy. Inny temat itd.
Jeszcze raz polecam na wieczorne pragnienie, bezalkoholowe.
Pozdrawiam.

Nie bierz tego do siebie bo ja nie jestem złośliwcem ale z pewnością byłbyś marzeniem Autorki problem polega na tym że chłopak sam z siebie ani dla siebie nawet dla Autorki nie che spojrzeć na problem tak na całego do głębi.
Widocznie spokojny123 nie przekroczyłeś granicy albo nie masz zbyt wyraźnej predyspozycji do uzależnienia od alkoholu no i nie ma jednego typu profilu alkoholika .
Autorka kombinuje jak zrobić żeby chłopak pił mniej a jeżeli jest alkoholikiem to jak wyżej napisałem on nie jest w stanie przywrócić w trwały sposób kontroli ten aspekt w uzależnieniu od alkoholu jest nie wyleczalny na obecnym poziomie medycyny nawet piwo bezalkoholowe będzie prawdopodobnie wywoływać reakcję w jego fazie uzależnienia.Tak naprawdę piwo bezalkoholowe nie istnieje a nawet minimalna dawka alkoholu spowodować może początek nawet ciągu on owszem czasem jak się zaweźmie to nie będzie pić a jak się jeszcze bardziej zaweźmie to stworzy i sobie i otoczeniu iluzję panowania nad piciem o czasu potem wpadnie w niekontrolowane picie .
Drugi problem w tym wątku to jak żyć z pijącą osobą czy da się wytrzymać i zmienić alkoholika w nie alkoholika lub abstynenta przy najmniejszym jego udziale - to bardzo mało prawdopodobne jeżeli mieszka się z nim chodzi mi o w miarę zdrową relację bez krzywdzenia siebie na wzajem.

15

Odp: Za dużo alkoholu w związku - jak postawić granice?

Teraz rozumiem. Rzeczywiście, to co powyżej opisałaś to już choroba. Ale jak forumowicze mogą pomóc? Przecież od tego są specjaliści. Przepraszam, może rzeczywiście na tym forum są.
Ale z tego co wiem jeśli mężczyzna stawia chlanie ponad ukochaną, to ukochana powinna natychmiast wypie.... go z domu. Ale z tego co rozumiem, ona ma własne lokum. Problem prawie rozwiązany.
Bo teraz powinna sama się oczyścić z środowiska, chlania, imprezowania. Zacząć na nowo, bez próbowania zmiany innych dookoła. Poszukać nowych przyjaciół w innym miejscu. Skoro trenujesz to umów się z dziewczynami z tego środowiska. Chyba to jest jakieś wyjście, na początek.

Nie założyła rodziny, nie ma z pijaczyną kredytu "minus 1.5mln" . Można chyba powiedzieć że spokojnie znajdzie lepszego mężczyznę, który docenia inteligentną, samodzielną, wysportowaną kobietę.

Też nie radzę szukać mężczyzn "do naprawy", bo dotychczasowe doświadczenia wskazują na to że nie warto.
Proponuję po takiej zrywce, wyskoczyć na weekend gdzieś daleko. Loty są śmiesznie tanie.

Inne rozwiązanie jest takie że będzie się z nim teraz męczyć latami. Przyjaciele i rodzina ją opuszczą a ona zostanie w szponach pijaka. I albo ona biedna będzie na tym forum pisać że ucieka, po kilkunastu latach, od potwora. Albo się podda na zawsze i będzie żałować że go nie kopnęła gdy jeszcze mogła.
Ja nie wiem jak działa umysł kobiety, za to mój działa tak że nienawidzę pijaków. Nie mam ochoty ich ratować. Nie daję im drugiej szansy, bo nie było nawet pierwszej. Paslawek ma rację jestem z rodziny abstynenckiej.
Drogie Panie, moim zdaniem mężczyzna ma o siebie dbać, przynosić do domu pieniądze, nie kraść i was zawsze stawiać na pierwszym miejscu. No i jeździć na Woodstock.

16

Odp: Za dużo alkoholu w związku - jak postawić granice?

spokojny123 - gdybyś był kobietą to z chęcią bym z tobą porozmawiała smile

Posty [ 16 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Za dużo alkoholu w związku - jak postawić granice?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024