Twórcą tej ustawy jest poseł kukiz15 Jarosław Sachajko. Ustawa ma poparcie PIS. Aby było bardziej tragicznie współtworzą ja ludzie z wyrokami skazani za maltretowanie zwierząt tak to nie pomyłka. Politycy Kukiz15 oraz PIS doskonale o tym wiedza i ripostują tradycyjnie z gracją NKWDowca zestrzelającego w potylicę Polskiego żołnierza iż ci ludzie też mogą wiele wnieść w ochronę zwierząt. W obradach uczestniczyła np Jolanta Ł., opiekunka czterech psów w typie rasy amstaf. Wyrokiem Sądu Okręgowego dla Warszawy Pragi została ona uznana za winną znęcania się nad czworonogami, a także otrzymała dwuletni zakaz posiadania zwierząt. Na posiedzeniu obecna była również Lilianna Dz. Kobieta została prawomocnie skazana za znęcanie się nad 70 psami.
Podczas obrad nad projektem ustawy poruszono również kontrowersyjny dekret o likwidacji schronisk dla zwierząt.
Projekt zakłada wyeliminowanie organizacji społecznych jako podmiotów, które mogą odbierać właścicielom z ich posesji zwierzęta znajdujące się w stanie zagrożenia życia lub zdrowia. Odbiór zwierzęcia uzależnia od decyzji Powiatowego Lekarza Weterynarii. Oznacza to, że zwierzęta nie mogłyby zostać odbierane po godzinach pracy urzędu i w weekendy i oczywiście święta. Urzędy zwykle pracują od 8-15. A to doprowadzi do takiej sytuacji iż w święta bądź po godzinach pracy urzędu zwierzęta będą czekałyby na pomoc kilka dni, często w agonii lub ogromnym cierpieniu a praktyka pokazuje, że urzędnicy z PIW bardzo często wydają błędne decyzje, nie widząc stanu zagrożenia życia, czego dowodem jest chociażby sprawa tygrysów z granicy polsko-białoruskiej. Gdyby to coś obowiązywało w momencie, kiedy zatrzymano transport jadący z Włoch do Dagestanu, tygrysy zmarłyby na granicy, bo przecież urzędowy lekarz weterynarii ocenił ich stan jako dobry. Jak wskazuje Cezary Wyszyński z Fundacji Viva z danych tylko z 20 na 500 organizacji wynika iż odebrały one od oprawców kilkaset tysięcy zwierząt. Te 20 organizacji tylko w tym roku dokonało 13000 interwencji ws maltretowanych zwierząt i to właśnie na nich spoczywa praktycznie cała ochrona zwierząt.
1 2020-01-19 04:53:40 Ostatnio edytowany przez authority (2020-01-19 05:10:13)
Ludzie oddali władzę w ręce takich właśnie oszołomów. ☹️
Co zrobić, aby powstrzymać to okrucieństwo?
3 2020-01-19 10:26:59 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-01-19 10:34:11)
Tej ustawy, zresztą jak sporo podobnych można skomentować w jeden sposób. Szczególnie biorąc pod uwagę pewne detale, jak chociażby właśnie fakt, kto tą ustawę współtworzy i jaki jest przekaz,
wynikajacy z niej (po pracy urzędu i w weekendy nic się nie da zrobić). Jednak komentowac w ten sposób nie będę, bo chciałbym jeszcze trochę popisać na tym forum. Przyznam natomiast szczerze, że w takich chwilach naprawdę tracę resztki rozwagi i zaczynają we mnie grać emocje. Nie chcę mi się porównywać tych pustych dzbanów z pisu do katów z NKWD, ale po takich akcjach to naprawdę człowiek traci cierpliwość.
Sam fakt, kto tą ustawę wspłtworzy, zakrawa na jakąś totalną kpinę. Dodatkowo nie ma to praktycznie żadnego uzasadnienia praktycznego, jedynie otwiera furtkę dla wszystkich totalnych zwyroli, dla których dręczenie zwierząt to przyjemność. Jeszcze uwzględniając incydenty z przemytem i handlem dzikich gatunków, objętych konwencją CITES, co dodatkowo przyczynia się do niewykrycia sprawców, daje do myślenia. Jeszcze nigdy nie spotkałem w tym kraju ludzi zrzeszonych w jakiejkolwiek organizacji, która miałaby taką pogardę i totalnie zaburzony stosunek do kwestii środowiska naturalnego czy zwierząt jak pis ( specjalnie piszę z małej litery).
Chore, widziałam w TV to nie przebierałam w słowach. Ludzie dostają śmieszne wyroki za okrucieństwo wobec żywych, odczuwających ból istot i to powinni między innymi zmienić żeby poprawić sytuację zwierząt w naszym kraju. Nie rozumiem czemu za zabicie człowieka idzie się na 25 lat do więzienia, a za zabicie zwierzęcia (często w bardzo okrutny sposób) jest wyrok w zawieszeniu. A tymczasem oni jeszcze pogarszają sytuację zwierząt, która już teraz jest marna i nie do przyjęcia.
W dawnych wiekach w wielu miejscach cywilizowanego świata istniał taki zwyczaj i tradycja, że człowieka przyłapanego z koniem, który ewidentnie nie był jego własnością wieszano bez zbędnych ceregieli na najbliższym drzewie. W dzisiejszym cywilizowanym świecie jedyną uprawnioną instytucją do wkraczania na teren prywatnej własności jest państwo i jego służby. Co by jednak chronić obywateli przed opresyjnością służb państwa obywatele nakładali i nakładają na swoje państwa ograniczenia do wykorzystywania tego państwowego przywileju. Stąd policjant nie może sobie od tak z ulicy wejść do prywatnego mieszkania, albo musi się potem z tego gęsto tłumaczyć, a ostatecznie ryzykuje odpowiedzialność dyscyplinarną i karną jeśli przekroczy swoje uprawnienia i kompetencje. Nie mniej to jednak dalej jest policjant, inspektor służb celnych, skarbowych, strażak itp. przedstawiciel państwa. Jeśli państwo w osobie swoich przedstawicieli naruszy swoje uprawnienia istnieje możliwość rozliczenia tego państwa drogą sądową, dyscyplinarną, a nawet demokratyczną. Ostatecznie jeśli państwo za przekroczenie swoich kompetencji musi ponieść konsekwencje finansowe, to zapłaci, bo państwa nie bankrutują, nie likwidują się z dnia na dzień i istnieje ciągłość odpowiedzialności państwa niezależnie od tego kto nim rządzi.
Natomiast jeśli na teren prywatnej własności wtargnie ktoś, kto nie jest funkcjonariuszem państwowym, to niechybnie można zakładać, że jest to jakowyś zbrodzień i należy go potraktować stosownie do tego. Szczególnie jeśli ów zbrodzień ma widoczny zamiar coś nam ukraść. Ponieważ u nas tradycja szlachecko - chłopska się ze sobą przeplata, to rzekłbym, że tradycyjnym dla nas środkiem odparcia takiej napaści są dubeltówka załadowana grubą solą oraz widły. Kosę postawić na sztorc byłoby już ciężko, bo większość znajduje się już w muzeach
"Szykuje się ustawa kagańcowa na ratujących zwierzęta"...złodziei, bo tak w praktyce dotąd to wyglądało.
7 2020-01-19 22:46:22 Ostatnio edytowany przez authority (2020-01-19 23:11:56)
Przypominam iż oprawcy są po prawomocnych wyrokach sądu. Zwierze jak i dziecko nie jest twą własnością jak katujesz malca czy psa tracisz go. Zabieranie zwierząt to ostateczność. W większości przypadków zwierzęta są leczone i sprawa idzie do sądu są tłumaczenia często zwracają zwierze a okazuje się iż za miesiąc jest to samo albo kontrolują i zastają martwe zwierzę. Zauważ iż tam gdzie dochodziło do makabrycznych rzeczy zdjęcia wygłodzonych czy zmasakrowanych zwierząt urzędnicy wskazywali iż wszystko jest OK. Dasz takiemu w łapę albo z lenistwa przyklepie iż wszytko OK. Znam takie ośrodki medycyny pracy oraz lekarzy którzy seryjnie wystawiają zwolnienia. Sami pracownicy o tym mówią.
Ekologiem nie jest byle kto to są w zdecydowanej większości ludzie idei którym zależy na zwierzętach równie mocno a nawet często mocniej niż lekarzowi na pacjencie (stąd oszołomy mówią zamiennie albo ekoterroryści gdy argument o korupcji nie wypala albo sprzedajni ludzie gdy ekolodzy o coś postulują a nie blokują). Teraz zgodnie z tą ustawą konające zwierzęta trafią do schronisk a nie nie klinik weterynaryjnych. Nie będzie można odbierać zwierząt oprawcy prywatnemu. Za zgodą lekarza zabierać będą mogli tylko strażacy policjanci jakby nie mieli nic innego do roboty. Polecam ciekawy reportaż o tym jak mieszkańcy walczą z hodowcami norek na skóry
l
Ci ludzie związani ze środowiskiem radia Maryja lobbowali na rzecz tej ustawy. Popełniłem jeden błąd Nie tylko Kukiz 15 i PIS ale także PSL i konfederacja popierając tą ustawę.
Zwierze jak i dziecko nie jest twą własnością jak katujesz malca czy psa tracisz go. Zabieranie zwierząt to ostateczność. W większości przypadków zwierzęta są leczone i sprawa idzie do sądu są tłumaczenia często zwracają zwierze a okazuje się iż za miesiąc jest to samo albo kontrolują i zastają martwe zwierzę. Zauważ iż tam gdzie dochodziło do makabrycznych rzeczy zdjęcia wygłodzonych czy zmasakrowanych zwierząt urzędnicy wskazywali iż wszystko jest OK. Dasz takiemu w łapę albo z lenistwa przyklepie iż wsyztko OK. Znam takie ośrodki medycyny pracy oraz lekarzy którzy seryjnie wystawiają zwolnienia. Sami pracownicy o tym mówią.
Wysil się trochę i poszukaj w sieci licznych nadużyć tych organizacji, na czele z wymienioną przez Ciebie w pierwszym poście. A od interwencji w tym kraju są służby mundurowe, a nie jacyś (tu wstawić odpowiedni epitet).
Słowa bym nie powiedział, gdyby to zawsze działało jak należy, ale jednak działa dwojako. Poszukaj, poczytaj...
Edit. ale oczywiście tego nie zrobisz.
9 2020-01-19 23:16:58 Ostatnio edytowany przez authority (2020-01-19 23:23:22)
Przypominam iż oprawcy są po prawomocnych wyrokach sądu. W ciągu rok jest ponad 13000 interwencji jeśli sąd stwierdzi inaczej zwierzę wraca do właściciela. Ilu w tym czasie policjantów i strażaków będzie mogło tego dokonać a ile w tym czasie pożarów może zostać nieugaszonych i przestępstw niezauważonych. Powiatowych lekarzy weterynarii musi być po 10 i pracować 24 godzin do dobę to owszem. Czekam aż ustawy na temat pedofilii będą współtworzyli skazani pedofile.
Jak hodowcy postępują z norkami zobaczcie czego wygoniono ich z Holandii a teraz robią to u nas.
Jeśli ktoś włamuje się na cudzą, prywatną posesję żeby coś z niej zabrać, to jest złodziejem. Żeby z ogrodzonego terenu, zamykanego budynku zabrać zwierzę trzeba pokonać bramy, zamki itp. Czyli dokonać pospolitego włamu. Każdy obywatel na którego dobro ktoś dokonuje zamachu i zaboru, korzystając ze swoich praw obywatelskich, prawa do samoobrony itp. może odeprzeć ten zamach używając dostępnych środków. Dokładnie to mając na uwadze te "inspektoraty ochrony zwierząt" przeważnie występowały w asyście przedstawicieli władzy tj. policji czy straży miejskiej. Bez tej asysty właściciel zwierzęcia może używając siły te "inspektoraty" przepędzić. Mówiąc wprost może im obić mordy i poszczuć psami. Przed prokuratorami i sądami toczyły się i toczą sprawy o przekroczenie uprawnień przez te tzw. "inspektoraty", przypisywanie sobie nienależnych uprawnień, łamanie samej ustawy na bazie, której działają np. poprzez ukrywanie zwierząt z zaboru przed władzami. Gdzie z samej ustawy wynika, że zwierzę z zaboru musi być przekazane w jawny sposób i jawnie utrzymywane do czasu administracyjnego lub sądowego rozstrzygnięcia. To jest abecadło państwa prawa.
Dotychczasowa praktyka wskazuje, że dochodzi do łamania prawa oraz, że chyba cudem jeszcze nie doszło w trakcie tych zaborów do tragedii. Na szczęście nikt do tej pory nie skończył z widłami w brzuchu czy siekierą w głowie.
Zasada państwa prawa jest od dawna oczywista - to państwo ma monopol na przemoc i zabór. Jeśli państwo zaczyna udzielać licencji na przemoc sektorowi prywatnemu, to inny sektor prywatny zacznie również odpowiadać przemocą. Nie wobec państwa tylko tym "inspektoratom". Pójdą w ruch widły, siekiery, broń palna.
Projekt ustawy tą kwestię wreszcie cywilizuje i sprowadza ład, porządek i odpowiedzialność.
11 2020-01-19 23:31:37 Ostatnio edytowany przez niepodobna (2020-01-19 23:56:15)
A Ty assasin poczytaj sobie o sytuacjach, w jakich organizacje odbierają zwierzęta. I zastanów się kto ma interes w tym, żeby nie było wolno tego robić. Ludzie, ze strony których nic zwierzętom nie grozi nie powinni mieć z tym problemu, c'nie? Fakt, że w przygotowaniu ustawy brału udział indywidua SKAZANE za znęcanie się nad zwierzętami, pewnie nic nie wnosi do tematu...
No tak, święte prawo własności ponad cierpieniem zwierząt katowanych przez sadystów (wolno im, jak mają taki kaprys, toć to ich własność), zdychających z głodu, zdychających wolno w męczarniach bo są chore lub okaleczone i nikt ich nie leczy, hodowanych w warunkach, w których nie mają jak obrócić się w klatce, mają otwarte rany, łamią łapy, okaleczają się wzajemnie i nawet zagryzają się ze stresu.
A jak zauważysz dziecko, które się gotuje w zamkniętym samochodzie w 36-stopniowym upale w cieniu, to ciekawe, czy wybijesz szybę, czy będziesz czekał na przyjazd odpowiednich służb, a dzieciak dożyje albo nie, ot takie życie.
PiS to partia, która co jakiś czas daje do zrozumienia, że przemoc w rodzinie to wewnętrzna sprawa rodziny. Może więc zlikwidujmy prawną ochronę dziecka przed rodzicami degeneratami, bo przecież może się zdarzyć, że w konkretnym przypadku ktoś popełni błąd i interwencja okaże się na wyrost. Absurd? Nie, takie pomysły już były.
12 2020-01-19 23:57:18 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-01-19 23:58:21)
W moim odczuciu sam fakt, żę współtwórcą tej ustawy są ludzie prawomocnie SKAZANI za znęcanie się nad zwierzatami mówi absolutnie wszystko.
Można sobie teraz dowolnie dobrać ustawę dotyczącą czegokolweik i ludzi ja współtworzących, którzy dopuścili się przestępstwa wobec zawartej w tej ustawie kwestii! Może czegoś nie dostrzegam, ale obecnie można właśnie rozbić szybę samochodu, kiedy zauwży się w środku dziecko czy nawet chyba też psa. Pytanie teraz co zaczniemy bardziej wartościować: własnośc prywatną czy krzywdę i tępe okrucieństwo wobec innych żyjacych istot, Nie mówię tutaj o przepisach obowiązujacych przy kontroli transportu zwierzat egzotycznych, gdzie moż edochodziuć do przestęstw związanych z przemytem gatunków zagrożonych, objętych CITESEM czy będących pod ochroną w ramach obozwiązujacych przepisów wg innych ustaw. Jeśli zatem przyjmiemy, że państwo chce umocnić swój monopol na przemoc i zabór, to jednocześnie ma po prostu całkowicie wyje**ne na los i warunki w jakich przetrzymywane są zwierzęta. Dają tym samym również wolną rękę potencjalnym sadystom i oprawcom. Ktoś tutaj może mnie nazwać oszołomem lub eko-świrem, nie znając kompletnie znaczenia słowa "ekolog" - nie dbam o to zupełnie, spływa to po mnie jak wod apo kaczce. Ale sam osobiści epowiem tyle, ze jeżeli ktoś uważa, że zwierzętom nie należą się godziwe warunbki i odrobina współczucia to pozostaje mi współczuć jemu samemu.
Rozwiązaniem problemu wydaje się właśnie asystowanie przedstawicielom owych instytucji przez odpowiednie służby mundurowe.
A jak zauważysz dziecko, które się gotuje w zamkniętym samochodzie w 36-stopniowym upale w cieniu, to ciekawe, czy wybijesz szybę, czy będziesz czekał na przyjazd odpowiednich służb.
Wybiję licząc się z poważnym wydatkiem na naprawę szkody właścicielowi auta. Zakładasz w takiej sytuacji inne rozwiązanie?
No tak, święte prawo własności ponad cierpieniem zwierząt katowanych przez sadystów[..]
Gdybym zobaczył przez okno, że jacyś dziwni ludzie przeskakują przez mój płot, a potem wyprowadzają mi z obory krowę, to ci dziwni ludzie pewnie nie doszli by już o własnych siłach do ogrodzenia... Każdy rolnik powinien trzymać na taką okazję czarnoprochowy karabin Sharpsa. Dostępny bez zezwolenia, a na 300 metrów odstrzeli łeb każdemu złodziejowi...
14 2020-01-20 00:00:39 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-01-20 00:02:51)
Nie wiem, czy każdy taki przedstawiciel pozarządowych organizacji prozwierzęcych będzi eukradkiem wyprowadzał ową krowę z obory, nie próbujac wcześniej porozmawiać z właścicielem lub wezwawszy owe służby mundurowe. Osobiście liczyłbym się z możliwością wydatku, jednak obstawiam, że skoro umyślnie wtbiłem tą szybę to zrobiłem to świadomie, przekładajac zdrowie czy życie dziecka( lub zwierzęcia) nad chwilowe rozterki nad poniesionymi kosztami. Kasę zawsze można pożyczyć, zebrać ale dziecka już nie odradtujesz, jak się ugotuje.
niepodobna napisał/a:A jak zauważysz dziecko, które się gotuje w zamkniętym samochodzie w 36-stopniowym upale w cieniu, to ciekawe, czy wybijesz szybę, czy będziesz czekał na przyjazd odpowiednich służb.
Wybiję licząc się z poważnym wydatkiem na naprawę szkody właścicielowi auta. Zakładasz w takiej sytuacji inne rozwiązanie?
Zakładam, bo idąc drogą rozumowania użytkownika Assasin "od interwencji są odpowiednie służby", a nie ty, jakiś tam "wstaw epitet".
No tak, święte prawo własności ponad cierpieniem zwierząt katowanych przez sadystów[..]
Gdybym zobaczył przez okno, że jacyś dziwni ludzie przeskakują przez mój płot, a potem wyprowadzają mi z obory krowę, to ci dziwni ludzie pewnie nie doszli by już o własnych siłach do ogrodzenia... Każdy rolnik powinien trzymać na taką okazję czarnoprochowy karabin Sharpsa. Dostępny bez zezwolenia, a na 300 metrów odstrzeli łeb każdemu złodziejowi...
A tak poza pogróżkami, co byś komu zrobił, to naprawdę uważasz, że prawo własności jest wyżej niż krowa lub koń, który nie może stać na własnych nogach, bo jest na granicy śmierci głodowej i nie można go zabrać, bo nie?
To jak? Z dzieckiem tak samo?
No dobrze, ale prawo własności. A co powinien mieć i co zrobić człowiek, któremu na prywatny teren włażą jacyś dziwni ludzie ze strzelbami, żeby sobie postrzelać do zwierząt, a on sobie tego nie życzy. I na przykład przy tej okazji zabijają mu psy.
Bo w przypadku myśliwych święte prawo własności akurat nie działa i wydaje się to zupełnie nie przeszkadzać państwu, które jednocześnie w imię własności postanowiło chronić właścicieli znęcających się nad zwierzętami.
16 2020-01-20 00:17:53 Ostatnio edytowany przez assassin (2020-01-20 00:29:30)
@Bagienniku poszukaj, poczytaj.
@niepodobna właśnie poczytałem sobie uprzednio dużo, dużo wcześniej jak działają te organizacje. Z czego się utrzymują, jak przegrywają liczne procesy, a właściciele i tak nie mogą odzyskać swoich zwierząt, zwierząt z których się utrzymują czy też pupili. Oczywiście jest wiele przypadków takich, które bulwersują, ale też bardzo wiele przypadków nadużyć, stąd chyba zapowiadane regulacje. I bez przesady, Polska to nie jest jakiś Bantustan...
@Snake a i owszem, mój dom moją twierdzą.
17 2020-01-20 00:26:03 Ostatnio edytowany przez Snake (2020-01-20 00:51:24)
Nie wiem, czy każdy taki przedstawiciel pozarządowych organizacji prozwierzęcych będzi eukradkiem wyprowadzał ową krowę z obory, nie próbujac wcześniej porozmawiać z właścicielem lub wezwawszy owe służby mundurowe.
Wystarczy, że nie wszyscy są tacy. Tak jak nie każdy właściciel zwierzęcia je maltretuje. Wystarczy, że część wykrada zwierzęta bez wiedzy właściciela, bez asysty służb.
Osobiście liczyłbym się z możliwością wydatku, […]
A czy w przypadku tych zwierząt liczyłbyś się z możliwością utraty życia? Tak zwany uprawniony przedstawiciel organizacji zajmujących się ochroną zwierząt nie ma żadnych szczególnych uprawnień do naruszania prawa własności. To znaczy, że sam może wejść na teren prywatny tylko za zgodą właściciela. Jeśli to robi bez takiej zgody, to najzwyczajniej łamie prawo i oddaje prawo właścicielowi tego terenu do odpowiedniej reakcji na naruszenie jego miru domowego. Ludzie w końcu zaczną po prostu strzelać do takich "inspektorów". Metodą na teksańskiego farmera tj. wpuszczając go odpowiednio daleko w głąb posesji żeby nie było wątpliwości, że sam się tam znalazł.
Żeby odebrać zwierzę zgodnie z obecną ustawą potrzebna jest zgoda wójta, burmistrza, prezydenta miasta. To jak, pracują teraz ci wójtowie, burmistrzowie, prezydenci po 15 30? W weekendy? Przecież dokładnie o to teraz te tzw. "inspektoraty" się wykłócają z samorządami. Bo dzwonią po nocy do straży miejskiej czy policji żeby razem z nimi wkroczyli na teren czyjejś posesji, a te straże, policje odsyłają ich w diabły. Przynieście kwit od wójta, burmistrza, prezydenta zezwalający na odebranie zwierzęcia, to pojedziemy. Znaczy to nie mniej i nie więcej, że realnie tak właśnie funkcjonują przepisy w rzeczywistości. Funkcjonariusze służb wszelakich do interwencji żądają podstawy administracyjnej, a tą uzyskuje się w godzinach pracy urzędów, w dni robocze. Bez takiej decyzji, bez takiej asysty tzw. "inspektoraty" dokonują pospolitych włamań z zaborem mienia i można je stosownie traktować. Patrz powyżej...
Zakładam, bo idąc drogą rozumowania użytkownika Assasin "od interwencji są odpowiednie służby", a nie ty, jakiś tam "wstaw epitet".
Nie o to założenie mi chodziło. Pytałem czy zakładasz inny wariant niż zwrócenie właścicielowi kosztów wybitej szyby.
A tak poza pogróżkami, co byś komu zrobił, to naprawdę uważasz, że prawo własności jest wyżej niż krowa lub koń, który nie może stać na własnych nogach, bo jest na granicy śmierci głodowej i nie można go zabrać, bo nie?
To jak? Z dzieckiem tak samo?
Dokładnie tak. Zdecydowanie częściej albo równie często ludzie wybijają szyby w autach z powodu uwięzionego w upale zwierzęcia. Co w niczym nie zmienia konieczności pokrycia szkody materialnej. Prawo zna pojęcie wyższej konieczności. Można nawet działając w wyższej konieczności zabić człowieka i nie ponieść za to konsekwencji. Przynajmniej karnych. Zatem wybijając komuś szybę w aucie co by chronić życie dziecka czy psa musisz brać pod uwagę, że właściciel nie do końca będzie z tego powodu zadowolony. Może cię strzelić z piąchy w buzię nie przyjmując argumentu, że jeszcze 10 minut i nie byłoby co z samochodu wyciągać. Stąd jedyne rozsądne w takich przypadkach rozwiązanie, to telefon na policję, że przystępuje się do obywatelskiej interwencji i proszę przyjechać. Gdybym natomiast spotkał samotnie na swej drodze 5 byczków gwałcących jakąś pannę, to zapewniam cię, że podjąłbym obywatelską interwencję w postaci natychmiastowego telefonu na policję ale w życiu nie rzucałbym się sam przeciw pięciu. Od tego właśnie jest policja.
No dobrze, ale prawo własności. A co powinien mieć i co zrobić człowiek, któremu na prywatny teren włażą jacyś dziwni ludzie ze strzelbami, żeby sobie postrzelać do zwierząt, a on sobie tego nie życzy. I na przykład przy tej okazji zabijają mu psy.
To zależy. Jeśli tym terenem prywatnym jest nieogrodzone pole lub las, to może wyłączyć je odpowiednią procedurą z obszaru koła łowieckiego. Od tej pory na jego terenie nie wolno sobie polować. Do psów myśliwi nie mają prawa strzelać czy to obszar koła łowieckiego czy nie. Jeśli strzelają, to łamią prawo. Wystarczy ich na tym przyłapać i udokumentować. Jeśli myśliwy jako człowiek z bronią wejdzie ci na ogrodzony teren, to możesz do niego strzelać ile chcesz w obronie swoich psów, kotów itp. Oczywiście z poszanowaniem prawa do samoobrony ale na szczęście nie musisz się w takiej sytuacji nadmiernie zastanawiać nad tym czy gość z bronią na twoim podwórku stanowi zagrożenie czy nie. No i oczywiście musisz mieć jeszcze broń
Bo w przypadku myśliwych święte prawo własności akurat nie działa i wydaje się to zupełnie nie przeszkadzać państwu, które jednocześnie w imię własności postanowiło chronić właścicieli znęcających się nad zwierzętami.
Ależ oczywiście, że działa, bo to państwo odebrało myśliwym prawo do strzelania do wałęsających się psów. Właśnie w imię ochrony własności tych psów przez idiotów puszczających psy samopas. I to państwo dało możliwość wyłączenia swojej własności z obszaru koła łowieckiego. Z konsekwencją rzecz jasna taką, że złamanego grosza nie dostanie się od tego koła łowieckiego za straty czynione przez zwierzynę łowną.
Takie rzeczy zawsze będą wzbudząc emocje.
Pańśtwo prawa to jedno, ale czasami naprawdę ciężko przejść obojętnie obok sytuacji, gdzie widzi się zwierzę trzymane w nieodpowiednich warunkach. Akywiści rozumują w ten sposób, że istnieje stan wyższej konieczności. To nawet nie chodzi o jakieś umyślne okrucieństwo, ale zwyczajną nieświadomość, w jakim stanie się zwierzę znajduje czy jest przetrzymywane. Zastanawiam się czy dochodziłoby do tych incydentów z udziałem aktywistów, gdyby właśnie odpowiednie władze i podmioty zajmowały siuę tymi sprawami w sposób właściwy. Tymczasem dla organów administracyjnych czy służb mundurowych często jest to "trzecia czy piąta kolejność odśnieżania" - z definicji. Zwyczajnie olewa sie takie sprawy, uważając je za nieistotne. Na pewno dochodzi do nadużyć, ale czy dochodziłoby do nich jakby wszystko odbywało się zgodnie z procedurami? Gdyby właściciele zwierząt zwyczajnie dbali o ich dobrostan? Zresztą nawet, jak zdarzają się przypadki u jednego właściciela i nawet jeśli odpowiednie służby dokonają interwencji zgodnie z prawem, to potem sie zdzarza powtórka z rozrywki. Ten sam właściciel i te same zarzuty. W małych jednostkach administracyjnych zastanawiam się czy nawet takim władzom w ogóle cokolwiek obchodzi los tych gnębionych zwierzaków, niezależnie jakie przepisy by wprowadzić. A bywa że to kwestia godzin, żeby im pomóc. To jest pułapka prawna, niewątpliwie, bo jest tutaj po prostu przyzwolenie na unikanie odpowiedzialności za znęcanie się nad zwierzętami.
W kwestii wtargnięcia na prywatny teren SAM osobiści ezawsze bym próbował porozumieć się z właścicielem. W przypadku samochodu - no cóż, tak jak mówiłem, jak widzę gotujaćego sięp sa czy dziecko, to mogę przed rozwaleniem szyby co najwyżej krzykną głośno raz czy dwa, czy jest właściciel w pobliżu.
Wyjątkowo pozwolę sobie skrobnąć posta pod postem bo mi ucieknie wątek
Co do myśliwych, to akurat zgadzam się ze Snake. Chociaż nie wiem czy nie było pomysłu nowelizacji ustawy i próby zmiany w przepisach, dotyczących wyłaczania z obwodu terenów prywatnych. Silne lobby myśliwskie próbowało to przepchać, nie wiem z jakim skutkiem..A właśnie ze zwierzakami na prywatnej posesji może być ten problem, zę takiego konia czy krowę ktoś zauwąży własnie po godzinach pracy urzędowej czy w weekend i mozę to zwierzę już nie dożyć następnego dnia..Służby działaja non stop, ale skoro nic nie mogą zrobić bez zgody takiego wójta to sytuacja okazuje się patowa...
.A właśnie ze zwierzakami na prywatnej posesji może być ten problem, zę takiego konia czy krowę ktoś zauwąży własnie po godzinach pracy urzędowej czy w weekend i mozę to zwierzę już nie dożyć następnego dnia..Służby działaja non stop, ale skoro nic nie mogą zrobić bez zgody takiego wójta to sytuacja okazuje się patowa...
Tylko, że to jest o odebraniu zwierzęcia, nie o załatwieniu właścicielowi wizyty na dołku z odpowiedniego paragrafu. Zawiadomienie z tytułu: podejrzeniu popełnienia przestępstwa z Ustawy o Ochronie Zwierząt powinno wystarczyć.
Co do myśliwych, to akurat zgadzam się ze Snake. Chociaż nie wiem czy nie było pomysłu nowelizacji ustawy i próby zmiany w przepisach, dotyczących wyłaczania z obwodu terenów prywatnych. Silne lobby myśliwskie próbowało to przepchać, nie wiem z jakim skutkiem.
To jest w miarę świeży przepis, bo z 2018 roku. Wcześniej też można było wyłączyć swój prywatny teren z obszaru koła łowieckiego ale sądownie. Od 2018 roku można to zrobić w najprostszy możliwy sposób, to jest składając przed właściwym starostą oświadczenie o wyłączeniu swojej własności z obszaru koła łowieckiego. Wyłączenie wchodzi w życie na drugi dzień. Oczywiście jak pisałem wiąże się to z brakiem możliwości ubiegania się o odszkodowania za straty czynione przez zwierzynę łowną. Tu zresztą a propos świętego prawa własności kłania się brak wiedzy na temat zakresu tej własności. Załóżmy, że mamy pole czy prywatny las. Naszą własnością jest ziemia uprawna i to co na niej wyrośnie. Własnością państwa jest wszystko to co znajduje się pod naszą ziemią i co po tej ziemi biega w stanie dzikim. Stąd jeśli na naszym własnym polu wykopiemy zardzewiały kawałek metalu albo glinianą skorupę mamy obowiązek zgłosić to odpowiednim służbom, które zweryfikują czy nie jest to aby zabytek. Jeśli jest to zabytek możemy dostać w nagrodę uścisk dłoni dyrektora najbliższego muzeum i przychodzić do tego muzeum oglądać co też leżało na naszym polu. Oczywiście jak zapłacimy za bilet wstępu Podobnie jeśli wpadniemy na pomysł wydobywania z terenu naszej działki wszelkiego rodzaju kopalin, zaczynając od pospolitego piasku, to musimy uzyskać na to zgodę państwa i zapłacić mu odpowiednią dolę wykupując stosowną koncesję. Zwierzyna dzika jest własnością państwa. Koła łowieckie wykupują od państwa prawo do odłowu określonej ilości zwierzyny, z dzierżawą terenów łowieckich, w tym prywatnych działek. Płacą za to państwu i samorządom w zamian biorąc na siebie obowiązki w postaci dbania o zwierzynę oraz pokrywanie strat jakie ona czyni właścicielom upraw. Stąd myśliwy ma prawo przebywać na prywatnym polu i polować na nim. Ma również prawo wyprosić z tego pola jego właściciela jeśli jego obecność uniemożliwia polowanie lub sprowadza zagrożenie. Co nie oznacza, że to zrobi, ponieważ czy powinno mu zależeć na tym aby zrazić do siebie człowieka, który jeszcze tego samego dnia może wyłączyć to pole z obszaru koła łowieckiego? Obecny stan prawny jest stanem równowagi praw i interesów myśliwych i właścicieli nieruchomości. Z możliwością ustalania właściwych relacji w obustronnym interesie.
22 2020-01-20 11:19:03 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-01-20 11:21:44)
bagienni_k napisał/a:Co do myśliwych, to akurat zgadzam się ze Snake. Chociaż nie wiem czy nie było pomysłu nowelizacji ustawy i próby zmiany w przepisach, dotyczących wyłaczania z obwodu terenów prywatnych. Silne lobby myśliwskie próbowało to przepchać, nie wiem z jakim skutkiem.
To jest w miarę świeży przepis, bo z 2018 roku. Wcześniej też można było wyłączyć swój prywatny teren z obszaru koła łowieckiego ale sądownie. Od 2018 roku można to zrobić w najprostszy możliwy sposób, to jest składając przed właściwym starostą oświadczenie o wyłączeniu swojej własności z obszaru koła łowieckiego. Wyłączenie wchodzi w życie na drugi dzień. Oczywiście jak pisałem wiąże się to z brakiem możliwości ubiegania się o odszkodowania za straty czynione przez zwierzynę łowną. Tu zresztą a propos świętego prawa własności kłania się brak wiedzy na temat zakresu tej własności. Załóżmy, że mamy pole czy prywatny las. Naszą własnością jest ziemia uprawna i to co na niej wyrośnie. Własnością państwa jest wszystko to co znajduje się pod naszą ziemią i co po tej ziemi biega w stanie dzikim. Stąd jeśli na naszym własnym polu wykopiemy zardzewiały kawałek metalu albo glinianą skorupę mamy obowiązek zgłosić to odpowiednim służbom, które zweryfikują czy nie jest to aby zabytek. Jeśli jest to zabytek możemy dostać w nagrodę uścisk dłoni dyrektora najbliższego muzeum i przychodzić do tego muzeum oglądać co też leżało na naszym polu. Oczywiście jak zapłacimy za bilet wstępu
Podobnie jeśli wpadniemy na pomysł wydobywania z terenu naszej działki wszelkiego rodzaju kopalin, zaczynając od pospolitego piasku, to musimy uzyskać na to zgodę państwa i zapłacić mu odpowiednią dolę wykupując stosowną koncesję. Zwierzyna dzika jest własnością państwa. Koła łowieckie wykupują od państwa prawo do odłowu określonej ilości zwierzyny, z dzierżawą terenów łowieckich, w tym prywatnych działek. Płacą za to państwu i samorządom w zamian biorąc na siebie obowiązki w postaci dbania o zwierzynę oraz pokrywanie strat jakie ona czyni właścicielom upraw. Stąd myśliwy ma prawo przebywać na prywatnym polu i polować na nim. Ma również prawo wyprosić z tego pola jego właściciela jeśli jego obecność uniemożliwia polowanie lub sprowadza zagrożenie. Co nie oznacza, że to zrobi, ponieważ czy powinno mu zależeć na tym aby zrazić do siebie człowieka, który jeszcze tego samego dnia może wyłączyć to pole z obszaru koła łowieckiego? Obecny stan prawny jest stanem równowagi praw i interesów myśliwych i właścicieli nieruchomości. Z możliwością ustalania właściwych relacji w obustronnym interesie.
Całkowicie się zgadzam z powyższym Prawo Łowieckie już kiedyś liznąłem a akurat nie jestem wojującym przeciwnikiem myśliwych. Na zasadzie tego wykupu zmienia się wtedy status takiej zwierzyny, staje się ona łowna, której pozyskanie podlega regulacjom PŁ. Najczęściej Koła dzierżawią powiedzmy od rolników czy właścicieli tereny, na których odbywają się polowania. Swoją drogą taki właściciel może mieć dylemat, czy pozowlić myśliwym na urządzanie polowania na prywatnym gruncie czy właśnie narażać się na szkody. Zależy co na tym prywatnym terenie się znajduje i co może powodować same szkody. Mi natomiast chodziło we wcześniejszym poście o próbę przeforsowania przepisu, które CAŁKOWICIE UNIEMOŻLIWIAŁO( bądź zostawiało jedynie drogę sądową) wyłączenie własności prywatnej z danego obwodu. Dla niektórych mogłoby się to okazać korzystne, bo taki rolnoik, który ma obsiane kilkadziesiąt hektarów kukurydzą czy ziemniakami, pójdzie z torbami jak mu wejdzie tam wataha dzików i nie dostanie odszkodowania. A tak wpuści sobie myśliwych, którzy mu tych dzików trochę wystrzelają i ma nadzieję, ze się sytuacja poprawi( a jak się okazuje nie do końća tak jest, bo dziki mają naprawdę spore zdolnosći do przyrostu populacji).
Swoją drogą niektóre prawne niuanse są dość kuriozalne. Jęsli pozostaje my przy temacie łowiectwa, to np znalezienie i wzięcie ze sobą zrzutu zwierzyny płowej w postaci jednej części( pojedynczej tyki takiego jelenia) jest całkowicie legalne, oczywiście poza terenami chronionymi. Za to zabranie całego wieńca z czaszką jest już niezgfodne z prawem, bo to własność państwa. Nie wspominając o tym, że nawet wyniesienie poroża z rezerwatu czy takie zbieranie grzybów nie przynosi aż tak wieilkiej szkody, jak mogłoby się wydawać. Już większą jest samo penetrowanie takich ostępów i płoszenie zwierzyny. Są gatunki wyjątkowo wrqażliwe na niepokojenie i moga nawet nie przystąpić do rozrodu z tego powodu. Ale to juz inny temat
23 2020-01-20 12:06:58 Ostatnio edytowany przez Snake (2020-01-20 13:08:34)
Swoją drogą taki właściciel może mieć dylemat, czy pozowlić myśliwym na urządzanie polowania na prywatnym gruncie czy właśnie narażać się na szkody. Zależy co na tym prywatnym terenie się znajduje i co może powodować same szkody.
To pewnie proste. Jeśli właściciel uprawia ziemię, to wie jakie szkody wyrządzają zwierzęta, a jakie szkody wyrządzają myśliwi wydeptując czy wjeżdżając samochodem. Rolnik zresztą też wjeżdża Problemy zazwyczaj zaczynają się wtedy, gdy ziemia przestaje być czysto uprawna. Pojawiają się napływowi miastowi, ludzie zmieniają branże np. przerzucając się na agroturystykę, szkółki jeździectwa itp. i wtedy pojawia się konflikt interesów z myśliwymi.
Mi natomiast chodziło we wcześniejszym poście o próbę przeforsowania przepisu, które CAŁKOWICIE UNIEMOŻLIWIAŁO( bądź zostawiało jedynie drogę sądową) wyłączenie własności prywatnej z danego obwodu.
Tak było 2 lata temu. Zmiany poszły jak pisałem w zupełnie odwrotnym kierunku. Wbrew pewnej medialnej propagandzie myśliwym nie zależy na zaognianiu relacji z właścicielami ziemi, bo to jest środowisko na współpracę z którym są skazani. Jeśli idą na konfrontację, to z środowiskami tzw. ekologicznymi, praw wszelakich itp. Na przykład propozycja kar za celowe utrudnianie polowań, to reakcja na takie też działania pewnych grup i organizacji. W przypadku zwykłych, innych użytkowników lasów i pól myśliwi zdają sobie sprawę, że trzeba jakoś współistnieć na tych terenach. Prawdziwy grzybiarz wie, że przed wyjazdem na grzyby powinien sprawdzić czy na danym terenie nie zostało akurat zgłoszone polowanie. Niedzielny wycieczkowicz pakuje się do auta i do lasu mając w nosie fakt, że może się tam odbywać polowanie. Pomijam tu kwestie płoszenia myśliwym zwierzyny, tu po prostu chodzi o kwestie bezpieczeństwa. Po to zgłasza się fakt polowania żeby osoby postronne mogły sprawdzić czy przy grzybach czy spacerze nie będą im nad głową świstać kule.
Da się wszystko zorganizować z korzyścią dla wszystkich pod warunkiem, że o to wszystkim chodzi. Jeśli w to włączają się organizacje, dla których myślistwo, to po prostu wróg śmiertelny, to o czym tu mówić?
Inna sprawa, że patrzenie na ręce myśliwym jest dobrym zjawiskiem. Ich też trzeba rozliczać z przestrzegania prawa i dobrych zwyczajów.
W sprawie ochrony zwierząt zaś tak jak pisałem sprawa jest dla mnie bardzo prosta. Organizacje społeczne niech się zajmują wykrywaniem złego traktowania zwierząt, dokumentowaniem w granicach prawa i składaniem wniosków o zajęcie się sprawą właściwym organom państwa. Od wyciągania konsekwencji powinno być państwo, a zabór zwierzęcia jest pierwszą z konsekwencji.
Podstawowe zmiany postulowane przez autora projektu zmiany ustawy o ochronie zwierząt to:
- W przypadkach niecierpiących zwłoki, gdy dalsze pozostawanie zwierzęcia u dotychczasowego właściciela lub opiekuna zagraża jego życiu lub w poważnym stopniu zdrowiu, policjant, strażnik gminny lub upoważniony przedstawiciel organizacji społecznej, której statutowym celem działania jest ochrona zwierząt, po uzyskaniu opinii właściwego terytorialnie powiatowego lekarza weterynarii potwierdzającej faktyczne istnienie zagrożenia odbiera mu zwierzę, przy technicznym udziale w wyłapaniu i transporcie zwierzęcia podmiotu prowadzącego działalność nadzorowaną w zakresie wyłapywania oraz transportu zwierząt i umieszcza odebrane zwierzę w schronisku, lub gospodarstwie, z którym gmina, na terenie której ma miejsce zdarzenie, ma podpisaną umowę, lub w innym schronisku lub gospodarstwie wskazanym przez powiatowego lekarza weterynarii, a w przypadku, jeżeli jest to zwierzę wykorzystywane do celów rozrywkowych, widowiskowych, filmowych, sportowych lub utrzymywane w ogrodach zoologicznych, we wskazanym przez
powiatowego lekarza weterynarii ogrodzie zoologicznym, zawiadamiając o tym niezwłocznie wójta (burmistrza, prezydenta miasta), celem podjęcia decyzji w przedmiocie odebrania zwierzęcia.
- Uzyskanie przed przystąpieniem do odbioru zwierzęcia opinii powiatowego lekarza weterynarii odnośnie istnienia podstaw do dokonania odbioru jest obligatoryjne, a opinia ta jest wiążąca
- W przypadku gdy zwierzę w okolicznościach, o których mowa w ust. 3, znajduje się poza obszarem ogólnie dostępnym, czyli na terenie prywatnym, odbioru dokonuje funkcjonariusz Policji lub straży gminnej z zachowaniem obowiązku uzyskania opinii, o której mowa w ust. 3a.”
- W przypadkach, o których mowa w ust. 1, 3 i 3b, kosztami transportu, utrzymania i koniecznego leczenia zwierzęcia obciąża się osobę, której zwierzę odebrano, jeśli zostanie ona prawomocnym wyrokiem sądu skazana za znęcanie się nad tym zwierzęciem oraz sąd orzeknie w trybie art. 35 ust. 3 przepadek tego zwierzęcia.”
Są to bardzo proste i logiczne propozycje zmian. Oznaczają, że:
- decyzję o odbiorze zwierzęcia musi podjąć jedyna kompetentna w tej materii instytucja tj. powiatowy lekarz weterynarii. Jest to jedyna strona tej czynności kompetentna z mocy urzędu. Dla niewtajemniczonych w materii pracy powiatowych inspektoratów weterynaryjnych, to po godzinach pracy urzędowej są zawsze wyznaczone osoby do całodobowego kontaktu. Tak się bowiem nieszczęśliwie składa, że zwierzęta w hodowli nie chcą padać tylko w godzinach pracy urzędu i w dni robocze.
- wyraźnie wskazano, że jedynymi uprawnionymi do wkroczenia na teren prywatny są funkcjonariusze państwowi i samorządowi. Zgodnie zresztą z innymi przepisami prawa.
- wyraźnie wskazano, że odbiór i transport zwierzęcia musi być dokonany przez wyspecjalizowany w tym podmiot, a nie "przypadkową ekipę z łapanki".
- wyraźnie wskazano, że odebrane zwierzę musi być umieszczone w miejscu wskazanym przez władzę samorządową lub powiatowego lekarza weterynarii. Koniec wywożenia odebranych zwierząt w siną dal, gdzie nikt nie wie nic o ich losie. Nie tylko właściciel ale i wójt czy burmistrz, który nakazał odbiór.
- wyraźnie wskazano, że właściciel zwierzęcia może być obciążony kosztami jego odbioru i utrzymywania dopiero po prawomocnym wyroku skazującym i przepadku zwierzęcia. Jakże to musiało zaboleć te wszystkie organizacje! Do tej pory szybki nakaz administracyjny, kasa na konto ściągnięta w rygorze komorniczym, zwierzę upłynnione gdzieś dalej. A tu trzeba będzie na kasę czekać latami... Na szczęście to już nie ich zmartwienie tylko samorządów.
No nie dziwię się, że te organizacje żyjące z ochrony zwierząt robią dym.
Jeśli ktoś włamuje się na cudzą, prywatną posesję żeby coś z niej zabrać, to jest złodziejem. Żeby z ogrodzonego terenu, zamykanego budynku zabrać zwierzę trzeba pokonać bramy, zamki itp. Czyli dokonać pospolitego włamu. Każdy obywatel na którego dobro ktoś dokonuje zamachu i zaboru, korzystając ze swoich praw obywatelskich, prawa do samoobrony itp. może odeprzeć ten zamach używając dostępnych środków. Dokładnie to mając na uwadze te "inspektoraty ochrony zwierząt" przeważnie występowały w asyście przedstawicieli władzy tj. policji czy straży miejskiej. Bez tej asysty właściciel zwierzęcia może używając siły te "inspektoraty" przepędzić. Mówiąc wprost może im obić mordy i poszczuć psami. Przed prokuratorami i sądami toczyły się i toczą sprawy o przekroczenie uprawnień przez te tzw. "inspektoraty", przypisywanie sobie nienależnych uprawnień, łamanie samej ustawy na bazie, której działają np. poprzez ukrywanie zwierząt z zaboru przed władzami. Gdzie z samej ustawy wynika, że zwierzę z zaboru musi być przekazane w jawny sposób i jawnie utrzymywane do czasu administracyjnego lub sądowego rozstrzygnięcia. To jest abecadło państwa prawa.
Dotychczasowa praktyka wskazuje, że dochodzi do łamania prawa oraz, że chyba cudem jeszcze nie doszło w trakcie tych zaborów do tragedii. Na szczęście nikt do tej pory nie skończył z widłami w brzuchu czy siekierą w głowie.
Zasada państwa prawa jest od dawna oczywista - to państwo ma monopol na przemoc i zabór. Jeśli państwo zaczyna udzielać licencji na przemoc sektorowi prywatnemu, to inny sektor prywatny zacznie również odpowiadać przemocą. Nie wobec państwa tylko tym "inspektoratom". Pójdą w ruch widły, siekiery, broń palna.
Projekt ustawy tą kwestię wreszcie cywilizuje i sprowadza ład, porządek i odpowiedzialność.
Projekt współtworzą ludzie po prawomocnych wyrokach winni więc o co chodzi. Dotychczas było robione zgodnie z prawem. 99% interwencji było wzorowych. Jedna pseudo-organizacja została zdelegalizowana udawała ekologów na tym koniec. PS w razie odstrzeliwania dzików własność się nie liczy. 90% właścicieli nawet nie wiedziała iż musiała pisać jakieś wnioski. Organizacje te przychodzą tylko wtedy gdy są ku temu przesłania. Teraz chore zwierzę trafi prosto do sroniska na pewną śmierć zanim schronisko odda je lecznicy zwierzę umrze. Pierwsze co należy zmienić oddelegować specjalną grupę strażaków i Policjantów tylko do zwierząt bo ci ludzie jeśli mają zachować skuteczność organizacji broniących praw zwierząt muszą priorytetowo uznać na równi zabranie zwierzęcia z akcją np kryminalną złapania w tym czasie bandyty.Lekko licząc będą mieli 10-100 akcji dziennie. Powiatowych lekarzy weterynarii musi być co najmniej 5 razy więcej i mogą być czynni 24 na h także w święta. Zwierzęta mogą umierać w każdy dzień. Można sprawę inaczej rozwiązać minimum rok więzienia za znęcanie się nad zwierzęciem i 5 lat gdy umrze. Utworzyć wydziały sądowe do karania takich przypadków. W ustawie musi tez być iż policjanci zawsze mają obowiązek reagować i sprawiać przesłanki albo oddelegować do tego ustawowo wyznaczonych ludzi. Już to widzę Chyba jednak ustawodawcom chodzi o co innego. . Jak Kobieta dzwoni i mówi mój mąż chce mnie zabić policja karze się uspokoić na drugi dzień kobieta zostaje zamordowana w tym przypadku policjant winien wylecieć ze służby i mieć sprawę za niedopatrzenie ale wtedy powiedzą iż takich spraw jest mnóstwo a oni muszą mieć żelazne dowody sądownictwa używa wręcz sarinu na drobnostki(kilka przypadków kradzieży i to w większości byłych sędziów). CBA robi prowokacje(słynne ułaskawienie Mariusza Kamińskiego) szuka ludzi co dawali łapówki dając im w zamian pełną amnestię robi to pomimo iż Grodzkiemu nie postawiono jeszcze żadnych zarzutów.
Dotychczas było robione zgodnie z prawem. 99% interwencji było wzorowych. Jedna pseudo-organizacja została zdelegalizowana udawała ekologów na tym koniec.
Widać ten 1 % był tak medialny, że policja miała dość, samorządy miały dość, sądy i sporo ludzi.
Teraz chore zwierzę trafi prosto do sroniska na pewną śmierć zanim schronisko odda je lecznicy zwierzę umrze.
Przynajmniej wiadomo gdzie się to stanie. Jakaś organizacja nie wywiezie zwierza w nieznanym kierunku. Zwierza, którego nie stała się właścicielem, a którego prawowici właściciele nie mogli odzyskać nawet po wyrokach sądowych. Mamy teraz jakąś histerię na temat przestrzegania prawa, szanowania wyroków sądowych, a tu proszę tyle było lekceważenia prawomocnych wyroków. No bo jakaś organizacja wie lepiej niż sądy...
PS w razie odstrzeliwania dzików własność się nie liczy.
Może nie rozumiesz ale odstrzał sanitarny odbywa się na podobnej zasadzie co stan klęski żywiołowej. Nie chce mi się tłumaczyć co to oznacza w materii przestrzegania prawa własności.
90% właścicieli nawet nie wiedziała iż musiała pisać jakieś wnioski.
A mówią, że nieznajomość prawa szkodzi.
Pierwsze co należy zmienić oddelegować specjalną grupę strażaków i Policjantów tylko do zwierząt bo ci ludzie jeśli mają zachować skuteczność organizacji broniących praw zwierząt muszą priorytetowo uznać na równi zabranie zwierzęcia z akcją np kryminalną złapania w tym czasie bandyty.Lekko licząc będą mieli 10-100 akcji dziennie
To znaczy, że do tej pory organizacje chroniące zwierzęta tak nagminnie łamały prawo włamując się ogrodzone tereny prywatne? Zapis o obowiązkowym udziale policji w takiej akcji na terenie prywatnym jest kalką z innych, obowiązujących przepisów prawa. Czemu polski wymiar sprawiedliwości musi się zajmować takimi bzdetami jako pozwami o naruszanie miru domowego, włamanie, kradzieże dokonywane przez ww. organizacje? Jest policja, to sprawa ma wymiar interwencji służb, które mają uprawnienia, których nie mają osoby cywilne.
Powiatowych lekarzy weterynarii musi być co najmniej 5 razy więcej i mogą być czynni 24 na h także w święta.
Czyli to dobry ruch, bo potrzeba nam wykształconych ludzi.
Można sprawę inaczej rozwiązać minimum rok więzienia za znęcanie się nad zwierzęciem i 5 lat gdy umrze.
Jestem za. Zaraz po tym jak wprowadzi się analogiczne kary dla matki dokonującej aborcji na swoim dziecku.
Jak Kobieta dzwoni i mówi mój mąż chce mnie zabić policja karze się uspokoić na drugi dzień kobieta zostaje zamordowana w tym przypadku policjant winien wylecieć ze służby i mieć sprawę za niedopatrzenie ale wtedy powiedzą iż takich spraw jest mnóstwo a oni muszą mieć żelazne dowody sądownictwa używa wręcz sarinu na drobnostki(kilka przypadków kradzieży i to w większości byłych sędziów).
A przecież mogłoby być analogicznie do obecnej ustawy o ochronie zwierząt. Na przykład zakładam sobie Towarzystwo przyjaciół matki i dziecka. Słyszę, że jakiś pan znowu tłucze dziecko. Zbieram chłopaków, wywalamy drzwi i obwieszczamy panu, że rekwirujemy dziecko. Zabieramy je w nieznanym kierunku np. do cioci Gieni, która oczywiście będzie dobrze dbać o to dziecko. Pan zgłasza, że porwano mu dziecko, oskarża nas o napaść, włamanie i porwanie. Śledztwo, sprawa sądowa, sąd nakazuje oddać temu panu dziecko, a ja mówię - NIE. Ten pan jest złym ojcem, dziecka mu nie oddam, u mnie będzie miało lepiej.
Snake W kwestii myśliwych: racja, zależy czy mówi się o ilus tam hektarach upraw, które mogą być zdewastowane dosłownie prze zwierzynę czy o użytkach zielonych lub terenach rekreacyjnych, gdzie miałyby się odbywać polowania.Albo kiedy w danym miejscu sąsiedzi są nastawieni na inną formę dochodu i jeden stawia na uprawę a inny na agroturystykę.Choć może w skali lokalnej to raczej dominuje jeden typ.
Dobre relacje z właścicielami gruntów powinny się układac dobrze dla obu stron. Konflikty są zaognaine porzez skrajne przypadki zachowań osób z obu stron, które wzajemnie się nakręcają. Jesli dla kogoś łowiectwo jest z definicji niedopuszczalne, niezależnie jak się odbywa, to się nie ma co dziiwć reakcji myśliwych. Z drugiej strony właśnie patrzeć na ręce trzeba, bo nikt zdrowy nie zaprzeczy, że w PZŁ są pewne patologie, które powinno się wyeliminować.
Musze przyznać, że treśc tej ustawy wygląda całkiem spójnie. Zasady i postanowienia zdają się jasno określać, jak ma to wszystko wyglądać. Cały czas mnie jednak nurtuje to, że pięknie to wszytko wygląda jedynie w teorii. Jak to będzie realizowane to już zupełnie inna sprawa. Pytanie jak samorządy czy służby z góry do tego podchodzą? Czy dla nich sam fakt zajmowania się sprawami cierpiących zwierząt jest spra tak istotną, wobec innych problemów? Myślę, żę dla ludzi z tych wszystkich organizacji najistotniejszym było czy też jest dobro zwierzęcia, które czasami przynajmniej nie może czekać az się te wszystkie zapisy proceduralne wypełnią.Choćby w przypadku, kiedy zwierzę zostaje odebrane i wywiezione gdzieś tam: dla nich celem nadrzędnym było odratowanie zwierzaka z rąk właściciela. a co potem z nim będzie to już inna psrawa. To może być dośc kontrowersyjne i tu się mogę zgodzić, że trzeba to jakoś uregulować. DLatego działanie aktywistó było skupione na doraźnej pomocy zwierzęciu, aby uniknęło ono dalszego przetrzymywania i narażenia się na stres - tak to odbieram. Dlatego, tak jak wcześniej wspomniałem, jeśli działania odbywałyby soię tak pięknie i perfekcyjnie, jak to wynika z ustawy - to żaden problem. Pytanie zatem czy odpowiednie służby i organy będą ochoczo interweniować w takich przypadkach? Pomimo istnienia odpowiednich przepisów, typu ustawa o ochronie zwierząt czy przewidziane w kodeksie karnym kary za znęcanie się nad zwierzętami.. Co do zaostrzenia kar za dany występek, to już wiele razy się słyszy, że sprawcy jakiekolwiek przestępstwa nie odstrasz zaostrzenie przepisów, bo on zawsze będzi esądzić, że uniknie kary.
W sprawie samego znęcania się nad zwierzętami kluczem jest zmiana postawy wśród społeczeństwa - i tu mam wrażenie, że w niektórych kręgach jest jeszcze duuużo do zrobienia..
Tak jak wspomniał Kolega authority w przypadku ustawy kagańcowej uderza to, że współautorami ustawy sa ludzi eskazani prawomocnymi wyrokami za przestępstwo, którego niejako odtyczy rzeczona ustawa.
Tak jak wspomniał Kolega authority w przypadku ustawy kagańcowej uderza to, że współautorami ustawy sa ludzi eskazani prawomocnymi wyrokami za przestępstwo, którego niejako odtyczy rzeczona ustawa.
Jeden z najgłośniej krzyczących przeciw tej zmianie liderów organizacji ma szereg spraw sądowych przeciw sobie. W zeszłym roku był doprowadzony do sądu w kajdankach ze względu na uporczywy brak stawiennictwa. Ci "eksperci sejmowi" poza tym, że byli skazani za złe traktowanie zwierząt są stroną pokrzywdzoną jeśli chodzi o brak zwrotu zwierząt, gdy tak nakazywało prawo.
To już w tym momencie możemy się licytować co jest ważniejsze: nakaz zwrotu zwierzęcia zgodnie z prawem czy fakt, że ten właściciel się nad nim znęcał, niezgodnie z prawem. Polaryzacja i antagonizmy są spore, niestety nie wszyscy stawiają to samo na pierwszym miejscu. Pewnych ustaw czy przepisó szary Kowalski nie zrozumie i dla niego wartośćią nadrzędną będzie co innego: współczucie dla krzywdzonego zwierzęcia, wynikające z pobudek moralneych czy etycznych, które nakazuje odebrac to zwierzę właścicielowi za wszelką cenę. To czy ten właściciel zmieni swoje postępowanie tojuż inna sprawa. Moim zdaniem w pierwszej kolejności powinno się zmienić w społeczeństwie stosunek do zwierząt, bo akurat to w wielu przypadkach jest karygodne. Przepis to jedno, ale sam fakt, że ktoś się do czegoś takiego dopuszcza jest już dla wielu niezrozumiały, nieistotne zresztą z jakich pobudek.
Podobnie ktoś może sobie zdać pytanie co do innych przewinień czy przestępstw: dlaczego nie dopuszczam się gwałtu/zabójstwa/kradzieży/rozboju itp? Bo łamie prawo, boję się konsekwencji czy zwyczajnie odczuwam wstręt przed tym z uwagi na mój kręgosłup moralny? I odwrotnie: taki aktywista owszem łamie prawo, ale dziąła często impulsywnie, zbyt impulsywnie, bo ma przed oczami tylko to zaniedbane zwierzę.
Swoją drogą, to w krajach zachodnich( na pewno w USA) swego czasu w dużych miastach istniały specjalne jednostki policji czy strazy miejskiej, specjalizujące się tego typu działaniach. Ich zadaniem było właśnie podejmo interwencji w przypadku zaniedbanych czy dręczonych zwierząt.
To już w tym momencie możemy się licytować co jest ważniejsze: nakaz zwrotu zwierzęcia zgodnie z prawem czy fakt, że ten właściciel się nad nim znęcał, niezgodnie z prawem.
Dla mnie oczywistym jest, że na pierwszym miejscu jest postępowanie zgodnie z prawem. Jeśli wobec właściciela zwierzęcia nie został orzeczony jego przepadek, to należy mu zwierzę oddać. Ktoś kto to uniemożliwia w świetle prawa staje się takim samym przestępcą jak maltretujący zwierzę. Ten pan od zabierania zwierząt wszem i wobec głosi, że będzie zwierzęta zabierał i przetrzymywał i jeśli będzie uznawany za złodzieja, to trudno. Faktycznie trudno tzn. o bardziej jaskrawy przykład lekceważenia prawa.
Jest coś takiego jak pragmatyzm życia społecznego. Życie ludzkie jest bezcenne, bo nie podlega obrotowi. Życie zwierząt jest wymierne, bo zwierzętami się handluje. Jeśli w wyniku nieszczęśliwego zapisu ustawy państwo musi się angażować w wielomiesięczne przepychanki dwóch stron konfliktu o psa wartego 200 zł, ponosząc przy tym koszty o rząd albo kilka rzędów większe niż wartość przedmiotu konfliktu, to coś tu jest nie tak. Gdzie sprawa ukarania o znęcanie się nad psem dawno się zakończyła wyrokiem, a wciąż trwa wielomiesięczna batalia z tytułu oskarżeń o naruszenie miru domowego, a brak zwrotu zwierzęcia itp. Gdzie nie byłoby mowy w ogóle o tej batalii, gdyby pies został zabrany przy udziale funkcjonariuszy państwowych i oddany do ośrodka nad którym kontrolę mają służby państwowe lub samorządowe.
taki aktywista owszem łamie prawo, ale dziąła często impulsywnie, zbyt impulsywnie, bo ma przed oczami tylko to zaniedbane zwierzę.
Jest to oczywista bzdura. Zapewne zdarzają się sytuacje nagłego kontaktu z takim przypadkiem ale większość, to są sprawy donosów, gdzie jest rozpoznanie sytuacji, obserwacja itp. A jak ktoś działa impulsywnie bez względu na sytuację, to powinien zająć się własną terapią, a nie pomocą innym.
Ok, prawo jest prawem i na chłodno każdy zrozumieć to powinien. Z działaniem impulsywnym spotykamy się wszędzie tam, gdzie działają silne emocje. Jeśli owa ustawa miałaby nie tylko zaostrzyć i przede wszystkim uregulować prawo w kwestti takich interwencji, ale i poprawić w jakikolwiek sposób los tych zwierząt, to nikt by się nie stawiał ani nie krzyczał. Aktywiści, wydaje mi się, widzą w tym przede wszystkim luki, możliwości "wykręcenia się" właściciela od odpowiedzialności. Dlatego moje obawy są takie, że same interwencje dotyczące maltretowanych zwierząt będą( i przeważnie były zawsze) traktowane po macoszemu, gdzie przynajmniej wadze samorządowe mają na to zwyczajnie wyj**ane. Siłą rzeczy zawsze jest coś innego do załatwienia. Dlatego pierwszym krokiem do porawy sytuacji musi być całkowita zmiana w podejściu do samych zwierząt. I nawet bez poruszania przypadkaów umyślnego znęcania się, ale uwzglęniajac jedynie warunki, w jakich są przetrzymywane, choćby zwierzaki w gospodarstwie. W momencie kiedy taki właściciel przestanie traktować zwierzę jak żywą maszynę do ciągniecia kasy lub innych dóbr, a dostrzeże w niej żywą istotę, zdolnbą do odczuwania bólu i cierpienia, to sytuacja przybierze inny obrót. Bo akurat w kwestii zwierząt kręgowych
(przynajmniej ssaków czy ptaków) takie zdolności są niepodważalne a kwestionowanie tego powinno się odbierać podobnie jak fakt, jeśli ktoś twierdzi żez Ziemia jest płaska a ogień nie parzy To nie jest żadne roztkliwianie się nad biednymi zwierzątkami,lecz podstawowa wiedza z zakresu neuroanatomii czy neurofizjologii. Jeśli chodzi zaś o celowość wyrządzanej krzywdy, to dla mnie z MORALNEGO punktu widzenia nie ma równicy między maltretowaniem zwierzęcia dla własnej przyjemności a znęcaniem się nad człowiekiem.
31 2020-01-26 19:23:53 Ostatnio edytowany przez authority (2020-01-26 19:25:19)
Należy w pierwszej kolejności zmienić prawo no i zdelegalizować przemysł futerkowy z norek. wszystkie dotychczasowe raporty pokazują iż każdy zakład łamie prawa zwierząt. Nie bez powodu Holendrzy kazali sie im wynosić.
Snake jesteś za przestrzeganiem prawa a tu kręcisz. Bezwzględnie nie mogą ludzie z wyrokami współtworzyć prawa związanego z tym za co byli skazani.
32 2020-01-26 20:34:45 Ostatnio edytowany przez szakisz (2020-01-26 20:38:19)
Należy w pierwszej kolejności zmienić prawo no i zdelegalizować przemysł futerkowy z norek.
OK, zarżniemy jeden z ostatnich przemysłów, w krórym jakoś na świecie się liczymy. Ja mam takie pytanko - co dalej?
Snake jesteś za przestrzeganiem prawa a tu kręcisz. Bezwzględnie nie mogą ludzie z wyrokami współtworzyć prawa związanego z tym za co byli skazani.
A niby czemu nie mogą? Nawet z ewentualnej kary dodatkowej w postaci pozbawienia praw publicznych nie wynika niemożność doradzania. Nie sądzę zaś aby którakolwiek z tych osób miała orzeczoną utratę praw publicznych.
Jak pierwszy raz zajrzałem na ten wątek, to jedno co mnie uderzyło jak grom, to fakt, że ktoś ma o czymś decydować, majac jednocześnie na koncie problemy z przestrzeganiem ustawy w kodeksie karnym dotyczącym rozpatrywanej ustawy. Jeśli prawo do tego dopuszcza, to moim skromnym zdaniem jest zwyczajnie absurdalne.
Co do przemysłu zwierząt futerkowych: akurat to można rozpatrywać pod różnymi kątami. I tu możemy wybierać między wrażliwością na los zwierząt i przestrzeganiem ich praw podczas hodowli, nie mówiąc o higienie i wpływie na otoczenie a koniecznością utrzymania narodowego przemysłu. Akurat biorąc pod uwagę, jakie gatunki są hodowane, to specjalnie się przejmować nie ma co, ale z drugiej strony warunki tych hodowli pozostawiają wiele do życzenia. I na pewno nie tłumaczyłbym tego w pierwszym rzędzie narodowym interesem.
Jak pierwszy raz zajrzałem na ten wątek, to jedno co mnie uderzyło jak grom, to fakt, że ktoś ma o czymś decydować, majac jednocześnie na koncie problemy z przestrzeganiem ustawy w kodeksie karnym dotyczącym rozpatrywanej ustawy. Jeśli prawo do tego dopuszcza, to moim skromnym zdaniem jest zwyczajnie absurdalne.
Obstawiam dolary przeciw orzechom, że ci karani doradcy opowiadają parlamentarzystom jak wyglądała procedura zaboru zwierząt w ich przypadku, czy aby była zgodna z obecnie obowiązującymi przepisami i jak nie mogli odzyskać zabranych zwierząt kiedy nic już prawnie nie stało temu na przeszkodzie. Kto ma o tym opowiadać parlamentarzystom? Ludzie z tych organizacji pro zwierzęcych, którzy sami mają kilka, kilkanaście postępowań przed wymiarem sprawiedliwości o kradzież zwierząt, zakłócanie miru domowego, fałszerstwa dokumentów, odmowę zwrotu zwierząt? Nawet po wyroku sądowym? Jaką wersję przedstawią posłom? Którą prawdę?
Co do przemysłu zwierząt futerkowych: akurat to można rozpatrywać pod różnymi kątami.
Znam realia tego przemysłu z lat 80-tych ubiegłego wieku. Obstawiam, że obecnie byle hodowla, to kosmos w porównaniu z hodowlami jakie ja widziałem jako dziecko. Mój ojciec hodował nutrie na futra więc poznałem dogłębnie każdy z etapów hodowli. Z tym, że nie wiem jak teraz ale wtedy taki mały hodowca był również wytwórcą wyprawionych skór dla kuśnierza. Nic przyjemnego jak wokół domu stoi kupa stojaków z rozciągniętymi skórami przerośniętych szczurów. Za życia to cóż, raczej nie spędzały go one w pięknych wybiegach tylko ponurych klatkach. Same futra sprzedawały się świetnie, kobiety nosiły futra, czapki. Dzieci też. Zaś znajomy masarz tuszki tych przerośniętych szczurów brał i dodawał do kiełbas. Specjalnie się tym nie chwalił
Wiem cos na temat organizacji "ratujacych" zwierzeta. Moze nie w srodowisku wiejskim i duze zwierzeta (krowy, konie) - choc akurat pracowalam w Szwecji w miejscu gdzie takie byly przetrzymywane. Odebrane wlascicielom przez policje, byly dowodami w sprawie.
W Polsce znam srodowisko "ratujace" male zwierzeta - glownie koty.
Sa to mlode, niepracujace osoby. Czesto kobiety - mezczyzn kilka procent. Na utrzymaniu rodzicow, macierzynskim, albo - no wlasnie. Dojdziemy do tego.
Brak zatrudnienia jest kluczowy - trzeba siedziec na fejsie. I zbierac kase.
W lecznicy siostry sa przetrzymywane koty z dwoch organizacji - darmowo. Organizacje placa tylko za zwirek i karme. Obsluguje koty recepcjonistka, panienkom zbawicielkom gowien sie nie chce sprzatac. A woda, prad, ogrzewanie, czynsz? Kotow jest do trzydziestu.
Za leczenie placa wlasciwie tylko cene lekow. Ale placa kiedy chca - zaleglosci im snu nie odbieraja. Lecznica placi tez z testy, badania laboratoryjne, szczepienia, odrobaczenie. Sterylizuje po ulgowych cenach. Platnosc - rachunek za caly miesiac wystawiany w nastepnym, termin 2 tygodnie. Ale placa nawet po kilku miesiacach. Siostra sie skarzyla ze ktorys kot ja majatek kosztowal, jeszcze nic nie zaplacone. Weszlam na fejsa- zebrane na niego (imiennie) 9 tysiecy.
Panienki przychodza gdy robia kotkom sesje zdjeciowe. Jest to kluczowe - na cos trzeba zadac kasy. Zostawiaja swoje dzieci siostrze do pilnowania, przeciez nie wezma dziecka do dzikich chorych kotow. A przeciez lekarz na dzialajacej lecznicy ma cos innego do roboty niz czyjes dzieci pilnowac. W miejscu pelnym chorych zwierzat, ostrych przedmiotow i niebezpiecznych substancji.
Ludzie chcacy adoptowac urzadzaja wycieczki. Trzeba ich pilnowac i sprzatac po nich. Pani psycholog szkolna przyprowadza do kotkow cale klasy - bo co ma innego do roboty. Siostra po kilku-kilkunastu zabiegach typu histerektomia czy przepuklina plus kilkudziesieciu pacjentach lata z mopem. Jest chyba swieta, ze tego towarzystwa nie wyrzuci.
Rozliczanie? Nikt tego nie rozlicza. Wyglada na to, ze jest to niezly sposob na zycie.
Inna organizacja, ratujaca charty. Wiec rasa ktora sie interesujemy. Proponujemy - dwie lek. wet, majace charty 35 lat, wiele sukcesow wyscigowych i wystawowych. Wlasna lecznica. Srodek transportu VW transporter. Mozemy zbierac, przewozic, fosterowac. Uczyc zycia w domu. Mamy teraz 3 angielskie psy wyscigowe - i sa to trudne adopcje. Anglicy nam ufaja. Dostane psa od razu, gdy bede tylko miala miejsce. Mozemy szczepic, sterylizowac - w kosztach lekow. I odstawiac na zadane miejsce. Odpowiedz - ze nie mamy doswiadczenia. Od osoby ktora ma dwadziescia lat i zadnego kierunkowego wyksztalcenia. Organizacja ta robi zreszta dziwne rzeczy -psy z okolic Kielc wozi (?) do lecznicy do Gdanska-przynajmniej na to wystawia rachunki. Chyba taksowka, bo po kilka tysiecy transport. Prawdopodobnie sobie nie zyczyli zeby ktos wiedzial jak to dziala.
Zeby miec zdjecia trzeba je robic - wiec szukac tych zwierzat. Sa tacy co ida na latwizne. Ostanio dwojka ludzi zbierala na psy galgo w Hiszpanii. Zdjecia z internetu, faktycznie wstrzasajace. Mieli adoptowac do Polski, nawet naiwni sie zglaszali po psy. Robili zdjecia w hiszpanskich schroniskach, wykorzystujac je bez wiedzy opiekunow psow. W sumie wylecieli ze Scooby Medina - w bardzo nieprzyjemnych okolicznosciach, pozostawiajac dlugi. Potem bez wiedzy dwoch innych schronisk robili zdjecia psow i oferowali je do polskich adopcji - stamtad tez ich wyrzucono. Zebrali ok. 40 tys. - zero psow adoptowanych. Nie sledze tego, nie wiem co dalej.
Sa znane przypadki odbierania psow wlascicielom bezpodstawnie. Np. stary kilkunastoletni pies wieziony na lecznice przez starszego wlasciciela. Odebrany przy wysiadaniu z samochodu. Pies byl, faktycznie wychudzony - a jak ma wygladac chory psi staruszek?
Sa duze awantury gdy za odbierane psy z hodowli ZKwP. Tu mozliwe ze czesto sa podstawy - ale czy osoba prywatna ma prawo wchodzic na czyjs teren? Jakie ma kwalifikacje, by oceniac stan psow?
I najbardziej bulwersujacy przypadek. Stazystka, studentka weterynarii. Przyznaje sie bez wstydu ze celowo klamala by koty i psy odebrac. Straszyla wlascicieli policja i sadem. Siostra byla wstrzasnieta.
[…]
Nie spodziewałem się takiej wypowiedzi, choć zasadniczo mnie nie dziwi. Mam już rocznikowo 47 lat, a więc w zawodzie jestem prawie ćwierć wieku. Akurat tak się złożyło, że zawodowe szlify przez jakąś dekadę zdobywałem na walce z przeróżnymi organizacjami "ekologicznymi". Repertuar zachowań i kombinacji jak widzę niewiele się zmienił Ogólna zasada była taka, że gros tego organizacji istniała tylko i wyłącznie po to żeby naciągać na pieniądze w jedynym szczytnym celu zwiększenia dobrobytu swoich założycieli. Płacisz pan czy protestujemy...?
A przedmiotowy projekt zmiany ustawy raczej nie przejdzie. Nikt się teraz nie wychyli z poparciem. Wybory za pasem, a paru pretendentów woli ładne zdjęcia z jakimś futrzakiem niż zorganizowany hejt w mediach. Robienie hejtu, to nowa gałąź tego przemysłu z powyższego akapitu. Płacisz pan czy robimy hejcik… albo jak pan zapłacisz, to zrobimy im taki hejcik?!
38 2020-01-30 17:03:20 Ostatnio edytowany przez femte (2020-01-30 17:09:19)
Staralam sie opisac tylko to co znam z pierwszej reki. Z opowiadan - duzo wiecej. Dziewczyna "ratujaca" konie - jej stryjek hoduje, a ona zapewnia zbyt. Zreszta wykupywanie koni np. w Skaryszewie - to jest napedzanie popytu. Co handlarz wyhoduje to sprzeda- i jeszcze mu cene podbijaja.
Rozwiazanie jest bardzo proste - zbudowanie nowoczesnej rzezni koni w Polsce, z ogluszniem dwutlenkiem wegla. Takiej, gdzie czystosc jest porownywalna z sala operacyjna. Zniknie problem koszmarnego transportu koni, znajdzie sie praca dla naszych ludzi. Mieso bedzie naprawde wysokiej jakosci - jakie ma byc gdy konie trafiaja do rzezni na wpol zywe? Ale takie rozwiazanie jest nie po mysli zbawcow swiata.
Ciekawe, ze w kregu zainteresowan takich ludzi sa zwierzatka ladne i przyjemne - konie, pieski, kotki. Najinteligentniejsze ze zwierzat domowych - swinie - nikogo nie obchodza.
Kolejne rzady nic nie robia, a z wygody pozwalaja na dzialalnosc roznych dziwnych organizacji.
Widzialam zdjecie charcicy na ktora zbierano pieniadze. A byla ona - to nie tylko moje zdanie, ale np. lek. wet I. Szmurlo, odtworczyni charta polskiego, sedziny prob pracy i wystawowej - w normalnej kondycji. Chart jest - jak przyslowie mowi -chudy. Przynajmniej w porownaniu z innymi psami. Wiec moje psy tez by mogly byc odebrane. Dusty bez ogona, caly w bliznach 12 lat - a przyjechal taki z Anglii. Meta 13 lat, niejadek i nadaktywna - wiec chuda. Chart jest chudy gdy ma mozliwosc ruchu, nie utyje. Wiec wlasnie zapasiony jest zaniedbany.
39 2020-02-01 17:42:29 Ostatnio edytowany przez authority (2020-02-01 17:45:51)
Ja znam we Wrocławiu osoby czynnie zajmujące się ratowaniem zwierząt. Większość robi to dla idei pieniądze idą jako donate jak da to ok jak nie da też ok. W twej chwili jest kilka takich organizacji za które mogę sam poręczyć. Polecam ten materiał
PS co się stanie z listami poparcia KRS tej jeździe absurdów spodziewam się tego iż niedługo usłyszymy iż listy poparcia KRS:
w kolejności rosnącego absurdu po bezczelność
- dziwnym zbiegiem okoliczności zaginęły
-zostały wykradzione
-przypadkiem spłonęły
-wyblakły...
-były tylko uzgodnienia ustnie
41 2020-02-03 21:07:17 Ostatnio edytowany przez femte (2020-02-03 21:08:04)
Osoby naprawde ratujace zwierzeta nie robia z tego sensacji. Siostra ma mase roboty przy tych kotach. Jeden przez dwa lata mial robione kroplowki. Za cene materialu. Dziki, niebezpieczny kot. Inne maja badany poziom cukru i wstrzykiwana insuline. Pobierana krew i mocz. I inne zabiegi - a koty te sa naprawde niebezpieczne.
Moje psy tez mogly by byc uznane przez Vive za maltretowane. Trzynastoletniej suce widac wszystkie zebra. Jest niejadkiem, miala stwierdzona anoreksje (jeszcze w Anglii) i wazy dwa kg wiecej niz w chwili adopcji -mimo zaniku miesni spowodwanego wiekiem.
Pies prawdopodobnie mial wcierana glukoze w dziasla - znany choc nieskuteczny "doping". Ma dziasla w strasznym stanie, zeby czyszczone ultradzwiekami co kilka dni, szczoteczka ultradzwiekowa codziennie. I mimo ze ma 12 lat, ma wszystkie swoje zeby. Tym niemniej mozna by nakrecic film o biednym zaniedbanym psie, z okropna paradontoza. Nie ma ogona - skandal, obciety mimo zakazu. Blizny na calym ciele - pewnie bity.
Organizacja ratujaca koty sprowadza nielegalnie lekarstwo z Chin. Nie wiadomo co to jest. Chyba surowica, wiec dla uzyskania zameczono kilkanascie kotow - albo spuszczono krew "do sucha" na rzezni. Lekarstwo nie zadzialalo, wszystkie koty zdechly. Jakie czynniki zakazne przenoszone sa razem z tym lekarstwem? Przypominam, wprowadzane jest do obrotu bez pozwolenia. Kosztuje 3 tysiace.
Wlasnie rozmawialam z siostra - zaleglosci obu organizacji wynosza 9 tysiecy.
42 2020-05-28 16:40:15 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2020-05-28 17:12:10)
Femte. Należę do kilku fb grup zrzeszających osoby zajmujące się kotami. W tym opiekujące się kotami wolnozyjacymi lub zabieranymi z tego środowiska. Jednak może to nie to samo. Jeśli Ty i Twoja siostra czujecie się wykorzystywane w kwestii opieki, to najzwyczajniej w świecie można odmówić współpracy powołując się na fakt, że dana organizacja nadużywa swoich środków. Dlaczego Twoja siostra wciąż z nmi wspolpracuje mimo tak niekorzystnych doświadczeń?
Femte: "Organizacja ratujaca koty sprowadza nielegalnie lekarstwo z Chin. Nie wiadomo co to jest. Chyba surowica, wiec dla uzyskania zameczono kilkanascie kotow - albo spuszczono krew "do sucha" na rzezni. Lekarstwo nie zadzialalo, wszystkie koty zdechly. Jakie czynniki zakazne przenoszone sa razem z tym lekarstwem? Przypominam, wprowadzane jest do obrotu bez pozwolenia. Kosztuje 3 tysiace."
Bardzo proszę o konkrety dotyczące tego lekarstwa. Ostrzegę wszystkie moje grupy, zaraz po tym jak sprawdzę czy to prawdziwe. A to prawdziwe?" osoby naprawdę ratujące zwierzęta nie robią z tego sensacji" - no to zgłoś się do kociej fundacji na wiosnę, kiedy co drugi dzień macie ogłoszenie o nowym miocie kociąt. Macie je tylko: zgłosić u weta, sprawdzić czy zdrowe, zaszczepic 2 czy 3 razy, odrobaczyć 2 czy 3 razy, wykastrować, a jak chore to wyleczyć - i to wszytko u bo ja wiem takich 50 wiosennych kociąt. Nie rób bazarków, nie organizuj zbiórek, ogarnij 50 kociąt z ich opieka weterynaryjna, leczeniem, karma, zwirkiem itd z własnej kieszeni. Daaaarmkzjaadyyy.