Mam strasznie pokręconą sprawę z chłopakiem. Znamy się już ponad rok i on w sumie od początku widział że mi się podoba. Gdy się spotykaliśmy on trzymał dziwny dystans, mało o sobie mówił, odrazu można było zauważyć że coś nie gra. Potencjalnie można powiedziec że on w swój dziwaczny sposób niby pokazywał swoje zainteresowanie. Zanim się jeszcze poznaliśmy wiedziałam że mu się podobam bo dowiedziałam się od jego znajomych,gdy widziałam go z jakąs dziewczyna to odrzzu pisał z tłumaczeniem kto to był. W końcu jednak stwierdziłam że mam dość tej niepewnosci i postatwilam jasno sprawę. Albo się określa albo koniec tego. I on wtedy powiedział że przeprasza ale to nie wyjdzie bo ma problem z dziewczynami i nie jest w stanie na tą. Chwilę wejśc w związek. Było mi cholernie ciężko bo zaangażowałam się w tą znajomosc bardzo, ale zrozumiałam i próbowałam zapomniec. Po dosłownie tygodniu on napisał z propozycja spotkania, miałam mieszane uczucia ale zgodzilam. Zaskoczyło mnie jego zachowanie, był zupełnie inny niż kiedys, zero dystansu zero jakiegoś unikania wzroku itd. Był otwarty, dużo mówił, złapał mnie za rękę, nawet siedziałam mu na kolanach żebym nie zmarzla, przedstawił mnie swoim znajomym i wszystko było tak jak powinno. Pisal do nie tak co 2-3 dni. Dodam że on jest dość zapracowany bo w każdy dzień pracuję plus ma studia.Wczoraj byliśmy na kawie przy której on stwierdził że musimy poważnie pogadać,powiedzial mi że kontakt z nim jest utrudniony czasem i że ciężko mu się rozmawia związku itd dlatego że boi się zaufać ludzią, zaczął opowiadać historie ze swojego życia które zwalily mnie z nóg.Jednym słowem ważne dla niego osoby oszukaly go i wykorzystywały, a on miał być na kazde ich zawołanie. Ja powiedziałam że to rozumiem ale i bardzo zależy na naszym kontakcie i chciałabym żeby był coraz. Lepszy o powiedział że jemu też zależy i że wypadało by coś zmienić żeby jednak te spotkania były częstrze bo inaczej nie możemy mówić o zaufaniu. Spytałam go czy mogę coś zrobić żeby mu pomóc, a on powiedial że to kwestia czasu i że z czasem myśli że powoli wszystkiego się dowiem.Potem odwiozl mnie do domu pocałował w policzek i powiedial do zobaczenia mam nadzieję. Chcę żeby mi zaufal tylko nie wiem jak mam pokazać mu ze. Może na mnie liczyć skoro on jest tak zamknięty w sobie. Proszę doradzcie coś
Witaj,
Z tego co piszesz chłopak ma za sobą ciężkie przeżycia, po których ciężko mu się zebrać. Dla takiej osoby pocałowanie w policzek czy przedstawienie znajomym to ogromny postęp. Znaczy, że chyba już Ci zaufał. Moja rada to spokojne czekanie na rozwój wypadków. Po prostu bądź. Niech widzi, że jego historia Cię nie odstraszyła. Nie staraj się jednak być nachalna. Potraktuj ten związek jak roślinę. Coś zaczyna kiełkować więc to pielęgnuj, ale ani nie przelewaj ani nie przesuszaj. Wystarczy jeden sms dziennie. Wesoły. Bez pretensji. I czekaj na ruch z jego strony.
Zgadzam się przedmówcą ,jezeli trochę już Ci o sobie powiedział to znaczy że jemu zależy na tobie i wkrótce przed Tobą się otworzy,daj mu poprostu czas ,bądź przy nim,pokaż że zawsze może na Ciebie liczyć a wtedy zdobędziesz jego zaufanie tylko nie bądź zbyt nachalna i nie wywieraj na nim presji
Przeniesione z kolejnego wątku Autorki:
Od 2 lat mam problem z facetem. Nigdy nie było żadnych deklaracji związku ale jednak podobalismy się sobie wzajemnie(powiedział mi to) jednak on stwierdził że miał jakieś problemy i że ciężko mu się określić. Czekałam cierpliwie ale on często wykrecal się od spotkan i stwierdzilam że już dłużej tak nie mogę. Powiedziałam że albo się określa albo koniec tego. On powiedzial że nie może ze mną być bo ma problem z dziewczynami. Ja się nie odezwałam już do niego a on za 2 tyg napisał z propozycją spotkania. Miałam mieszane uczucia ale w końcu poszłam. Zachowywał się inaczej niż zwykle, był jakiś bardziej otwarty itd, nawet zaczął mi opowiadać o swoich problemach z zaufaniem itd. Ostatnio wziął mnie na spotkanie na którym miałam poznać jego znajomych. Wszytko niby fajnie ale przez całe to spotkanie nie zamienilisly słowa, więcej gadałam z jego kolegami niż z nim. Czułam się niezręcznie. On dzień później napisał że ma nadzieję że się nie obrazilam. Ja powiedziałam żebysmy to wyjaśnili na żywo ale ten już wykrecal się brakiem czasu itd. Mam już dość tej sytuacji, zastanawiam się czy postawić mu ultimatum że albo znajdzie dla mnie tą godzinę i wszystko sobie wyjaśniamy albo koniec znajomości. Myślicie że to dobry pomysł?
Stawianie ultimatum to raczej kiepski pomysł, przynajmniej wydźwięk tego słowa nie jest zbyt pozytywny. Nie osaczaj i nie ograniczaj zbytnio kogoś, kto się otwiera na uczucia po jakiejś traumie.
Podoba Ci się, jak sądzę z wyglądu, bo raczej nie z usposobienia? ...i to wystarczy, żebyś stała u drzwi pana chętna na rolę matki Teresy.
Nie podzielam powyższych opinii, jakoby fakt, że otworzył się przed Tobą był dobrym znakiem i wstępem do zacieśnienia relacji.
Moim zdaniem, to manipulacja w czystej postaci.
Znamy się już ponad rok i on w sumie od początku widział że mi się podoba
Z pewnością o tym wie i wykorzystuje Cię, żeby Cię urobić, wodzić za nos, przyciągać, odrzucać, trzymać w niepewności.
Ostatnio wziął mnie na spotkanie na którym miałam poznać jego znajomych. Wszytko niby fajnie ale przez całe to spotkanie nie zamienilisly słowa, więcej gadałam z jego kolegami niż z nim. Czułam się niezręcznie.
Bada Twoje granice, na ile pozwolisz sobie ciosać kołki na głowie, a wszystko pod przykrywką :
że boi się zaufać ludzią, zaczął opowiadać historie ze swojego życia które zwalily mnie z nóg.
Postawił się w roli osoby, której należy się szczególna atencja, wyrozumiałość, bez względu na to jak się zachowa, bo przecież jest po ciężkich przeżyciach.
Ty, co najwyżej możesz się dostosować i cierpliwie nieść ten jego krzyż - manipulant!
Obawiam się, że Toje uczucia i potrzeby nie będą miały dla niego większego znaczenia, ON i jego potrzeby będą na pierwszym miejscu, bo los go pokrzywdził.
Czy jego powłoka zewnętrzna jest tego warta?