Hej. Ze swoją dziewczyną-jedynaczką jestem juz w związku ponad 2 lata. Nie mieszkamy ze sobą, ona jeszcze chodzi do technikum lecz praktycznie co weekend sie widzimy na caly weekend. Problem zacząłem zauważać od dość niedawna.. Ona bardzo mnie kocha, ja ją również lecz zaczynam mieć wątpliwości co do związku.. Mianowicie uwielbia uzalac sie nad sobą i jakimś problemem zamiast go rozwiązać wtedy muszę znowu ja ją zmotywować do działania, pocieszać cokolwiek.. i dziala to tylko na chwilę, ja studiuje zaocznie, a w tygodniu pracuje na caly etat. Czasami sie zdarza ze jak wracam z pracy o 22 to codziennie się żali, uzala nad sobą nad tym jak jej nie jest ciężko i ja to rozumiem ale ile można nad sobą sie uzalac i nie chciec za duzo z tym zrobić? .. Przychodzę do niej do domu i np. złożone ciuchy leżą na łóżku czy gdzies na komodzie pewnie od dobrych kilku dni bo jej sie nie chce ich włożyć do szafy która wygląda w srodku jak Warszawa w 45r. Zauważyłem już i tak zdałem sobie sprawę dosłownie od kilku dni że wszystko podstawia pod nos mamie i nic jej nie pomaga, jak mnie nie ma to schemat pewnie taki sam. Ostatnio zauważyłem jak mama na nią wrzasnela ze po sobie nawet kuchenki nie sprzątnela a ona z fochem robiła to nieudolnie.. Rzeczy które miała wynieść do śmietnika leżą na klatce schodowej w kącie juz z 2 tygodnie.. Poza tym wszystkim jest strasznie powolna i flegmatyczna.. Uczy się do swojej szkoły w której ma troche ciezko tylko po nocach BO W DZIEN NIE POTRAFI i juz. A w nocy wychodzi to tak że zasypia w 30 min i na drugi dzień narzeka ze zła ocena wpadła.. Jedyne co potrafi szybko to zauważyłem że odpalić snapa jak wychodzę do łazienki i szybko przeglądać mystory jakiś ludzi ktorych nawet nie zna.. i na socialach tez spędza większość swojego czasu bo kiedyś obserwowalem jej aktywność na wszystkich jak miala cos do roboty ważnego to oczywiście musiala na kazdym z nich spędzić z 30 min, nie obserwuje tego non stop bo nie mam czasu na to.. ale zakladam ze tak jest zawsze. Jej mame tez juz znam dobrze i teraz od tego momentu strasznie glupio mi bedzie sie jej pokazać na oczy bo niby nic tak jak zawsze ale jak zdałem sobie z tego sprawę to dramat, poświęciłem troche czasu przed tym postem na myślenie.. W dodatku pełnoletnia dziewczyna którą mama musi budzić do szkoły? wtf? Ostatnio jej mama byla w szpitalu to zaspala bo przecież sie zdarza. O ten incydent ostatnio zrobiłem jej awanturę lekką, że czy jak zamieszkamy razem to kto ją bedzie budzil mama będzie przyjezdzala czy moze ja? A ona ze przecież razem bedziemy mieszkac to całkowicie inaczej i to jest jej glowny argument na wszystko.. Co ja mam zrobić, moze ktos by dal jakąś wskazówkę, byl w podobnej sytuacji? Jak zacząć rozmowę z nią bo jestem zdania ze wszystko trzeba wyjaśnić? Postawić jakies ultimatum? Ja na ten moment nie wiem czy wyobrażam sobie nasze wspolne życie które niebawem może się rozpocząć.. Oczywiście jakbym podjął decyzje o rozstaniu to nie zrobię tego teraz bo swieta, ani do lutego bo ma urodziny i nie chce jej zniszczyć tego okresu.. Poza tym ona takie głupoty czasami mówiła ze jakbyśmy nie byli razem to sam nie wiem.. Ja ją kocham i mi zależy rozstanie to ostateczność.. Jak coś zadziałać? Dziekuje za przeczytanie posta
Hej. Ze swoją dziewczyną-jedynaczką jestem juz w związku ponad 2 lata. Nie mieszkamy ze sobą, ona jeszcze chodzi do technikum lecz praktycznie co weekend sie widzimy na caly weekend. Problem zacząłem zauważać od dość niedawna.. Ona bardzo mnie kocha, ja ją również lecz zaczynam mieć wątpliwości co do związku.. Mianowicie uwielbia uzalac sie nad sobą i jakimś problemem zamiast go rozwiązać wtedy muszę znowu ja ją zmotywować do działania, pocieszać cokolwiek.. i dziala to tylko na chwilę, ja studiuje zaocznie, a w tygodniu pracuje na caly etat. Czasami sie zdarza ze jak wracam z pracy o 22 to codziennie się żali, uzala nad sobą nad tym jak jej nie jest ciężko i ja to rozumiem ale ile można nad sobą sie uzalac i nie chciec za duzo z tym zrobić? .. Przychodzę do niej do domu i np. złożone ciuchy leżą na łóżku czy gdzies na komodzie pewnie od dobrych kilku dni bo jej sie nie chce ich włożyć do szafy która wygląda w srodku jak Warszawa w 45r. Zauważyłem już i tak zdałem sobie sprawę dosłownie od kilku dni że wszystko podstawia pod nos mamie i nic jej nie pomaga, jak mnie nie ma to schemat pewnie taki sam. Ostatnio zauważyłem jak mama na nią wrzasnela ze po sobie nawet kuchenki nie sprzątnela a ona z fochem robiła to nieudolnie.. Rzeczy które miała wynieść do śmietnika leżą na klatce schodowej w kącie juz z 2 tygodnie.. Poza tym wszystkim jest strasznie powolna i flegmatyczna.. Uczy się do swojej szkoły w której ma troche ciezko tylko po nocach BO W DZIEN NIE POTRAFI i juz. A w nocy wychodzi to tak że zasypia w 30 min i na drugi dzień narzeka ze zła ocena wpadła.. Jedyne co potrafi szybko to zauważyłem że odpalić snapa jak wychodzę do łazienki i szybko przeglądać mystory jakiś ludzi ktorych nawet nie zna.. i na socialach tez spędza większość swojego czasu bo kiedyś obserwowalem jej aktywność na wszystkich jak miala cos do roboty ważnego to oczywiście musiala na kazdym z nich spędzić z 30 min, nie obserwuje tego non stop bo nie mam czasu na to.. ale zakladam ze tak jest zawsze. Jej mame tez juz znam dobrze i teraz od tego momentu strasznie glupio mi bedzie sie jej pokazać na oczy bo niby nic tak jak zawsze ale jak zdałem sobie z tego sprawę to dramat, poświęciłem troche czasu przed tym postem na myślenie.. W dodatku pełnoletnia dziewczyna którą mama musi budzić do szkoły? wtf? Ostatnio jej mama byla w szpitalu to zaspala bo przecież sie zdarza. O ten incydent ostatnio zrobiłem jej awanturę lekką, że czy jak zamieszkamy razem to kto ją bedzie budzil mama będzie przyjezdzala czy moze ja? A ona ze przecież razem bedziemy mieszkac to całkowicie inaczej i to jest jej glowny argument na wszystko.. Co ja mam zrobić, moze ktos by dal jakąś wskazówkę, byl w podobnej sytuacji? Jak zacząć rozmowę z nią bo jestem zdania ze wszystko trzeba wyjaśnić? Postawić jakies ultimatum? Ja na ten moment nie wiem czy wyobrażam sobie nasze wspolne życie które niebawem może się rozpocząć.. Oczywiście jakbym podjął decyzje o rozstaniu to nie zrobię tego teraz bo swieta, ani do lutego bo ma urodziny i nie chce jej zniszczyć tego okresu.. Poza tym ona takie głupoty czasami mówiła ze jakbyśmy nie byli razem to sam nie wiem.. Ja ją kocham i mi zależy rozstanie to ostateczność.. Jak coś zadziałać? Dziekuje za przeczytanie posta
Wiesz, są takie osoby, które po prostu nie mają w sobie potrzeby dbania o najbliższe otoczenie. Miałam taką szwagierkę, nic jej nie przeszkadzalo, nawet zepsute jedzenie w lodówce.
Możesz ją delikatnie zawstydzać, może załapie, ale nie liczyłabym na to. Ostatecznie będziesz musiał albo zaakceptować to, że jest bałaganiarą, albo poszukać sobie kogoś porządniejszego.
I wydaje mi się, że bycie jedynaczką nie ma wpływu na to.
3 2019-12-17 14:53:39 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2019-12-17 14:55:30)
Bycie jedynaczką nie predysponuje do niczego- wychowanie to robi. Ja jestem jedynaczką, a w domu mam tip top porządek, bo od małego byłam uczona o wszystko się zakręcić i do głowy by mi nie przyszło nie odstawić rzeczy na miejsce. Fizycznie nie znoszę bałaganu.
Niestety, jeżeli Twoja panna została wychowana na śmierdzącego lenia, to będzie ciężko. Ty widzisz bajzel, ona widzi normalny pokój, który co najwyżej kto inny ma ogarnąć. Jedynym lekarstwem na to jest zimny prysznic, ale to wymaga twardego tyłka i gotowości na życie w totalnym burdelu przez co najmniej tydzień. Przestajesz cokolwiek robić, naczynia rosną w górę na kuchni, brak świeżych ubrań, wanna się klei, a jak wyrazi pretensje, to jej powiedz, że SAMO się nie zrobi.
Nawet jeżeli to zadziała, ja jestem jednak przekonana, że po prostu do siebie nie pasujecie. Ona ma flegmatyczny, mało zdecydowany charakter, który się nie zmieni. To co teraz Cię tylko irytuje, jak zamieszkacie razem, zacznie doprowadzać do szału.
4 2019-12-17 21:35:42 Ostatnio edytowany przez ulle (2019-12-17 22:13:44)
Ależ daj sobie z nią spokój.
Właśnie udzielam się w wątku smentki pt "różnica charakterów itd", w którym poruszony jest podobny problem, jak twój, tylko kilkanaście lat później, bo smentka jest czterdziestoletnia kobieta.
Śmiałam się też dzisiaj, bo okazuje się, że czytanie tego forum potrafi też człowieka doksztalcic. Dowiedziałam się więc , że w dzisiejszych czasach istnieje zjawisko zwane ChPD polegające na tym, że dość duża grupa współczesnych kobiet, które mają dwie lewe ręce do roboty i zwyczajnie nie nadają się do prowadzenia fomu, dbania o niego itd wymyśla alternatywne sposoby do realizacji różnych zadań domowych, czyli mówiąc zwyczajnie baba brudas i len zamiast dbać o dom i zajmować się kuchnia itd wymyśla sto sposobów na to, jakby tu uniknąć zwykłej domowej roboty i jeszcze mieć z tego satysfakcję oraz poczucie spelnienia.
Taka nowomowa po prostu, czyli coś, co sprawia, że robi mi się niedobrze, gdy tylko słyszę bełkot tego rodzaju.
To że ona jest jedynaczka niekoniecznie jest przyczyną jej lenistwa i niechlujstwa, bo bywa różnie. Nie myśl, że dziewczyna z rodziny wielodzietnej byłaby inna.
Nie czekaj do lutego, tylko zerwij ten układ teraz, bo nie ma niczego gorszego od zabijania na raty.
Co możesz z tym zrobić, żeby dało się z nią żyć?
Niczego nie możesz zrobić. Ona taka po prostu jest, była i taka będzie.
I wyobraź sobie że miałbyś mieć z nią dziecko. Wtedy to dopiero byś się utopil. Wszystkie swoje obowiązki scedowalaby na matkę i na ciebie i jakby tego było mało, to jeszcze chodziłaby non stop zmęczona i niezadowolona.
Panna do odrzutu, przynajmniej ja tak uważam na podstawie tego, co nam tu napisałeś.
Jeszcze jedno. Jesteś jeszcze bardzo młodym człowiekiem, a potrafisz patrzeć na życie tak dojrzale. To piękne.
Uważasz, że rozmowa z nią wydaje się być niezbędną. Pewnie masz rację, tyle tylko że nie obiecuj sobie, że po jednej albo nawet po kilku rozmowach ona nagle stanie się inna osobą. Jeśli zależy jej na tobie, to może na jakiś czas będzie starała się poprawić, ale ponieważ nie będzie to zgodne z jej natura, z jej charakterem i podejściem do obowiązków próby poprawiania się będą chwilowe i głównie polegać będą na jej zapewnieniach i obietnicach.
Jeśli jesteś człowiekiem, który lubi porządek w domu, czystość i ogólny ład, jeśli jesteś esteta po prostu, to nie wytrzymasz życia w wiecznym chaosie, w balaganie, wręcz w syfie. Na samą myśl o powrocie do domu będzie ci się robiło niedobrze.
Jeśli chcesz z nią żyć, to musisz przejąć rolę surowego i konsekwentne ojca, który będzie określał jej obowiązki i potem w zależności od sytuacji wymierzal kary albo nagrody. A ona oczywiście broniła y się przed takimi metodami klocac się z tobą, żeby tylko nie brać się za robotę. Przy dziecku dostatlbys taka szkołę, że na koniec z rozumem byś się nie pobierał.
Ona znajdzie następnego chłopaka i jeśli on na jej szczęście będzie po prostu głupi, nie zauważy tego, co ty zauważyłeś, to bidaczyna wpadnie niczym śliwka w kompot.
Z tych zachowan sie nie wyrasta. Jednego wkurzają okruszki a dla drugieo brudne gary i lepiaca sie podliga nie jest problemem. Nie zmienisz jej tak jak nie zmienisz wegetarianina w milosnika golonki. Jedyna szasa by byla gdyby byla bogata i mogla sobie opłacuc sprzataczke. Jak nie jest to albo bedziesz mieszkal w syfie fo smierci albo sam bedziesz sprzatac. Mam taką syfiarew rodzinie. Nie zmieniła się.
6 2019-12-17 23:39:24 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-12-17 23:55:56)
Ona teraz nie potrzebuje się zmieniać,bo pewne rzeczy robi za nią mama.
A Ty chyba chcesz by przejąć rolę ojca.
Bo co Ciebie obchodzi czy o a ma w szafie Wawe w 45 czy Kwaterę główną SS? To jej szafa. Jak ona zaspi Tobie polecą po premii w pracy? Nie ona dostanie 1..
Natomiast naucz się nie wciągać w jej narzekania,
Jakbyście razem zamieszkali, to radzę ustalic twardo,, zasady które wpłyną na wasze wspólne życie, ale nie wtrącać się w to,co nie.
Rady pt skreśl ją bo możesz się związać z panią porzadnicką i odpowiedzialną możesz wykorzystać albo nie.. zależy co uwazasz za najważniejsze
Wg mnie jednak jest różnica pomiędzy wybieraniem gospodyni domowej a kobiety na życie..
Bardziej niż bałaganem martwiła bym się narzekaniem i olewaniem szkoły
Znajdz sobie kogos kto Ci pasuje charakterem.
Jedni ludzie sa mniej porzadni, a drudzy bardziej. Jedni sa mniej marudni, a drudzy bardziej.
Jezeli z nia zostaniesz to mysle, ze sam zobaczysz, ze balagan nie jest tak meczacy jak ciagle prawienie jej przemowy motywacyjnej.
Ona moze sie Tak nauczyc, ze Ty ja motywujesz. Znam to. To dopiero Cie wykonczy.
Ona teraz nie potrzebuje się zmieniać,bo pewne rzeczy robi za nią mama.
A Ty chyba chcesz by przejąć rolę ojca.
Bo co Ciebie obchodzi czy o a ma w szafie Wawe w 45 czy Kwaterę główną SS? To jej szafa. Jak ona zaspi Tobie polecą po premii w pracy? Nie ona dostanie 1..
Natomiast naucz się nie wciągać w jej narzekania,
Jakbyście razem zamieszkali, to radzę ustalic twardo,, zasady które wpłyną na wasze wspólne życie, ale nie wtrącać się w to,co nie.
Rady pt skreśl ją bo możesz się związać z panią porzadnicką i odpowiedzialną możesz wykorzystać albo nie.. zależy co uwazasz za najważniejsze
Wg mnie jednak jest różnica pomiędzy wybieraniem gospodyni domowej a kobiety na życie..
Bardziej niż bałaganem martwiła bym się narzekaniem i olewaniem szkoły
I ja mam takie zdanie jak Ela. Szczerze, dopóki mieszkałam z mamą to za wiele nie robiłam bo zwyczajnie nie musiałam. Natomiast mieszkanie na swoim czy była to stancja czy moje własne mieszkanie tak mnie cieszy, że nie mam jakoś problemów ze sprzątaniem, okazało się, że uwielbiam i potrafię gotować itd.
Ponad to nie rozumiem takich wpisów jak wyżej. Czy to, że jest kobietą to już z automatu oznacza, że kiedy zamieszkają z autorem razem to ona ma wszystko robić najlepiej? Znam kobiety, które do prowadzenia domu się zwyczajnie nie nadają, za to świetnie im idzie kariera. Akurat u nich to mąż zajmuje się domem i są zadowoleni. Grunt to się dogadać.
Ela210 napisał/a:Ona teraz nie potrzebuje się zmieniać,bo pewne rzeczy robi za nią mama.
A Ty chyba chcesz by przejąć rolę ojca.
Bo co Ciebie obchodzi czy o a ma w szafie Wawe w 45 czy Kwaterę główną SS? To jej szafa. Jak ona zaspi Tobie polecą po premii w pracy? Nie ona dostanie 1..
Natomiast naucz się nie wciągać w jej narzekania,
Jakbyście razem zamieszkali, to radzę ustalic twardo,, zasady które wpłyną na wasze wspólne życie, ale nie wtrącać się w to,co nie.
Rady pt skreśl ją bo możesz się związać z panią porzadnicką i odpowiedzialną możesz wykorzystać albo nie.. zależy co uwazasz za najważniejsze
Wg mnie jednak jest różnica pomiędzy wybieraniem gospodyni domowej a kobiety na życie..
Bardziej niż bałaganem martwiła bym się narzekaniem i olewaniem szkołyI ja mam takie zdanie jak Ela. Szczerze, dopóki mieszkałam z mamą to za wiele nie robiłam bo zwyczajnie nie musiałam. Natomiast mieszkanie na swoim czy była to stancja czy moje własne mieszkanie tak mnie cieszy, że nie mam jakoś problemów ze sprzątaniem, okazało się, że uwielbiam i potrafię gotować itd.
Ponad to nie rozumiem takich wpisów jak wyżej. Czy to, że jest kobietą to już z automatu oznacza, że kiedy zamieszkają z autorem razem to ona ma wszystko robić najlepiej? Znam kobiety, które do prowadzenia domu się zwyczajnie nie nadają, za to świetnie im idzie kariera. Akurat u nich to mąż zajmuje się domem i są zadowoleni. Grunt to się dogadać.
o to, to. zgadzam sie w 100 procentach.
Znajdz sobie kogos kto Ci pasuje charakterem.
Jedni ludzie sa mniej porzadni, a drudzy bardziej. Jedni sa mniej marudni, a drudzy bardziej.
Jezeli z nia zostaniesz to mysle, ze sam zobaczysz, ze balagan nie jest tak meczacy jak ciagle prawienie jej przemowy motywacyjnej.
Ona moze sie Tak nauczyc, ze Ty ja motywujesz. Znam to. To dopiero Cie wykonczy.
Znamy z mężem parę, u której zawsze jest "uroczy bałagan" i każdy gość czuje się jak w domu. Dzieci, zwierzaki, niedojedzony obiad i paranie wyciągnięte z pralki kotłują się tam i mieszają.
Co do "porządnictwa" - każdy ma swoje. Mnie wkurzają pewne przyzwyczajenia męża i odwrotnie. On sprząta powierzchownie, ja dogłębnie, ale dłuuuugo (mój niechciej-leń) i na raty. Inaczej składujemy śmieci (nie w kwestii segregacji tylko miejsca ich przetrzymywania). Inaczej traktujemy ubrania przed snem (to ja rozrzucam skarpetki, a nie on). Przykłady można tu mnożyć, ale przez lata albo stworzyliśmy jakiś consensus, albo zaakceptowaliśmy swoje przywary.
Tak jak pisze Winter - najpierw charakter.
Ale tutaj bardziej martwi kwestia życiowej niezaradności tej dziewczyny. Bez Ciebie i mamy pogubiłaby się zupełnie. Zamiast strofować na temat bałaganu, czy szkoły, lepiej "wypuścić na głęboką wodę". Tak żeby nabrała świadomości, że to ona za siebie odpowiada...
11 2019-12-18 13:00:52 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-12-18 13:02:13)
Rzeczywiście problemem może być tutaj nie sam bałagan. Raczej już podejsćie do życia i owo nieogarnięcie. Pewne nawyki trzeba sobie przyswoić.
Bo bałagan, jak zauważyłem, jest mocno względny. Sam nie uwazam się za błaganiarza, ale JEDNA para spodni lub JEDNA koszula pozostawiona na krześle, estetycznie złożona czy powieszona na oparciu nie jest jeszcze dla mnie powodem do sprzątania. Odkurzanie, mycie, czy wycieranie to te zpowiedzmy w rozsądnych ilościach, na pewno nie codziennie, bo mieszkanie to nie sterylna sala operacyjna. Najgorzej chyba, jak w danym pomieszczeniu znajdują się rzeczy, które powinny być w zupełnie innym, jak np kubki z niedopitą herbatą w łazience czy pomięte ubrania w kuchni.
Zgadzam się, że porządek jest słowem względnym. Dla mnie jest synonimem tego, że mam błyszczącą podłogę, poduszki ułożone pod kąt, wypolerowane meble, kwiaty na stole i taki stan, że fotki można na insta strzelać. Dla mojego Misia zaś fakt, że potrafi pilota znaleźć pod stertą gazet, oznacza, że jest git. Oczywiście poprzez lata wypracowaliśmy sobie jakiś kompromis i jak na dziś on się potrafi przemóc do odkurzacza, nawet jak subiektywnie nie widzi potrzeby, a ja nie jojczę o każdy kubek zostawiony po śniadaniu.
Tylko do tego potrzeba współpracy OBU osób, a w przypadku Autora widzę kompletny brak chęci ze strony jego dziewczyny.
Poza tym ona takie głupoty czasami mówiła ze jakbyśmy nie byli razem to sam nie wiem.. Ja ją kocham i mi zależy rozstanie to ostateczność.. Jak coś zadziałać? Dziekuje za przeczytanie posta
Z calego twojego postu bije pogarda i chęć kontroli dziewczyny dlatego dziwne, że przy tak negatywnym opisie bierzesz jeszcze pod uwagę wspólne mieszkanie i piszesz o miłości.
I tu bym zakończyła, no ale dobra..
Może dziewczyna jest leniwa z natury i taka już zostanie, a może coś w jej domu ją demotywuje do życia. Na pewno jest możliwe, że po przeprowadzce zaczęłaby zmieniać swoje nawyki, nastawienie oraz uczyłaby się samodzielności, przynajmniej w jakiejś mierze. Jednak dalej zostają jej skłonności do użalania się czy lamentów, a mozę nawet pozostawiania okruszków.
Wg mnie w tej chwili same rozmowy z nią raczej nic nie dadzą. (Zresztą jesteś dla niej obcym człowiekiem, nie mieszkacie jeszcze ze sobą, a chcesz ją już strofować.)
Może podziała na nią w jakiś sposób motywująco, gdybyś zabrał ją gdzieś w wolnym czasie, aby zmienić na moment otoczenie czy porobić coś innego, niż zwykle, skoro pytasz.
Jeśli chodzi o twój dylemat odnośnie wspólnego mieszkania - nie wiem, gdzie jest problem, możesz pomieszkać z nią przecież na próbę, skoro chcesz.
amaar napisał/a:Poza tym ona takie głupoty czasami mówiła ze jakbyśmy nie byli razem to sam nie wiem.. Ja ją kocham i mi zależy rozstanie to ostateczność.. Jak coś zadziałać? Dziekuje za przeczytanie posta
Z calego twojego postu bije pogarda i chęć kontroli dziewczyny dlatego dziwne, że przy tak negatywnym opisie bierzesz jeszcze pod uwagę wspólne mieszkanie i piszesz o miłości.
I tu bym zakończyła, no ale dobra..
Może dziewczyna jest leniwa z natury i taka już zostanie, a może coś w jej domu ją demotywuje do życia. Na pewno jest możliwe, że po przeprowadzce zaczęłaby zmieniać swoje nawyki, nastawienie oraz uczyłaby się samodzielności, przynajmniej w jakiejś mierze. Jednak dalej zostają jej skłonności do użalania się czy lamentów, a mozę nawet pozostawiania okruszków.Wg mnie w tej chwili same rozmowy z nią raczej nic nie dadzą. (Zresztą jesteś dla niej obcym człowiekiem, nie mieszkacie jeszcze ze sobą, a chcesz ją już strofować.)
Może podziała na nią w jakiś sposób motywująco, gdybyś zabrał ją gdzieś w wolnym czasie, aby zmienić na moment otoczenie czy porobić coś innego, niż zwykle, skoro pytasz.
Jeśli chodzi o twój dylemat odnośnie wspólnego mieszkania - nie wiem, gdzie jest problem, możesz pomieszkać z nią przecież na próbę, skoro chcesz.
Źle to odebrałaś nie chce jej kontrolować, ja totalnie nie chciałbym być ojcem, jej ojcem bo ja chce byc chłopakiem a potem mężem. Negatywny opis? Napisałem tylko te złe rzeczy o które się martwię, po co miałbym pisać o rzeczach pozytywnych w moim związku? Bez sensu. Poprostu wyciągnąłem zachowanie które MI się nie podoba i przełożyłem je na 3 lata czy 5 lat do przodu i otrzymałem katastrofę więc napisałem tutaj.
Najbardziej dziekuje za post Eli i Malineczce bo trochę spojrzałem na to inaczej. Tak po tych waszych postach myślę że trochę źle to interpretuje. Mogę spojrzeć na to wszystko zupełnie inaczej. Wy i tak nie znacie całego obrazu sytuacji bo to się poprostu nie da go przedstawić. No nic pożyjemy, zobaczymy nie ma co się martwić na zapas bo dopiero wtedy gdy zamieszkamy okaże się jak to jest naprawdę. Dziekuje za odpowiedzi.
15 2019-12-19 10:32:32 Ostatnio edytowany przez McMiodek (2019-12-19 10:34:15)
Ale przecież to młoda dziewczyna, dajcie spokój Trochę stanę w jej obronie
Ja też byłam bałaganiarą, bo mnie mama nie nauczyła sprzątania, tylko wszystko wolała zrobić sama. Jojczyła na mnie, że nie sprzątam, ale jak się brałam za to, to albo się śmiała że jestem sierota i nawet posprzątać po sobie nie potrafię albo się wściekała, że wszystko robię źle. W efekcie wolałam odpuścić, skoro nie umiem i jestem syfiara, to niech ma podstawy chociaż... I tak zaraz sprzątała sama wszystko.
Wyprowadziłam się z domu i jest totalnie inaczej, uwielbiam mieć uporządkowane wszystko, trochę mam jak Beyondblackie, chociaż musiałam przejrzeć i wgłębić się w blogi o sprzątaniu i porządkowaniu, bo nie miałam zielonego pojęcia, od czego w ogóle zacząć. Przestałam się też nad sobą użalać, gdy przepracowałam swoj problemy związane z mamą i ojczymem. No także ja w dziewczynę wierzę, tylko myślę że jej brakuje motywacji i wiary w siebie.
Edit: myślę Autorze, że z Twoim nastawieniem i podejściem do tego związku dziewczyna i tak nic nie zmieni. Ty jej nie traktujesz jak kobiety równej sobie.
16 2019-12-20 00:45:46 Ostatnio edytowany przez marakujka (2019-12-20 00:46:35)
Źle to odebrałaś nie chce jej kontrolować, ja totalnie nie chciałbym być ojcem, jej ojcem bo ja chce byc chłopakiem a potem mężem. Negatywny opis? Napisałem tylko te złe rzeczy o które się martwię, po co miałbym pisać o rzeczach pozytywnych w moim związku? Bez sensu. Poprostu wyciągnąłem zachowanie które MI się nie podoba i przełożyłem je na 3 lata czy 5 lat do przodu i otrzymałem katastrofę więc napisałem tutaj.
Trudno to odebrać inaczej, skoro opisujesz same negatywy, przez które myślisz nad rozstaniem i nawet planujesz jego termin - wynika, że te minusy przewyższają plusy waszego związku.
Nawet nie chodzi o twoje chęci bycia dla niej ojcem, co o bycie chłopakiem-kontrolerem, a nawet domownikiem w jej domu. A przynajmniej używany przez ciebie język na to wskazuje. - Chcesz z nią wyjaśniać dlaczego zaspała? A dlaczego uważasz, że masz jakiekolwiek prawo do robienia awantur i do żądania wyjaśnień w waszej obecnej sytuacji? Możesz co najwyżej chcieć z nią porozmawiać, aby dowiedzieć się czegoś więcej odnośnie przyczyn jej postępowania i bierności. Tak samo jest z twoją chęcią na stawianie jej jakiegoś ultimatum... znowu - nie jesteś jej opiekunem. Nie pasuje tobie jej sposób funkcjonowania, to zerwij od razu/przeanalizuj najpierw plusy i minusy waszego związku/daj wam szansę na wspólne zamieszkanie ale bez większych niepokojów w tyle głowy, że może się to nie udać i czy wobec tego w ogóle warto się nastawiać na wspólne mieszkanie. Plus porozmawiaj z nią, a nie "wyjaśniaj".
Ale przecież to młoda dziewczyna, dajcie spokój
Trochę stanę w jej obronie
Tak, i prawie wszystko jeszcze jako tako, ale akurat te śmieci na klatce...