Witam. Postaram się napisać zwięźle, a za błędy z góry wybaczcie.
Mam 26 lat i jestem po rozwodzie. Obecnego partnera poznałam 2 lata temu. Ma 29 lat i na chwilę obecną wychowujemy córki z poprzednich związków. Dodatkowo jestem w 6 miesiącu ciąży i oczekujemy na nasze wspólne dziecko.
W małżeństwie układało mi się dobrze dopóki ex mąż nie zaczął sięgać po amfetamine. To wtedy zaczęło się dla mnie piekło i ze względu na dobro córki- odeszłam.
Po ponad dwóch latach po odejściu od męża poznałam obecnego partnera. W końcu facet, który zapewnił mi spokój, bezpieczeństwo i wszystko to, czego brakowało mi i mojej córce wcześniej. Spędza z nami czas, interesuje się nami, jest rodzinny... To wszystko to czego bardzo pragnęłam. Jakiś czas temu trochę się to wszystko pozmieniało. Stał się nerwowy, zaczął wymyślać absurdy, które nigdy nie miały miejsca (zarzucał mi zdradę) i zaczęły się awantury, które zaczynały mi przypominać tamto "złe" życie.
Ostatnio myślałam co się dzieje, że są dni, kiedy tym człowiekiem nie da się wytrzymać bo robi mi z życia piekło. Coś mnie tknęło, aby poszperać tu i ówdzie i znalazłam to, czego nienawidzę bo kojarzy mi się tylko z piekłem, bólem i traumą- narkotyki. Te same, przez które moje małżeństwo się rozpadło.
Pamiętam rozmowy z narzeczonym i to jak mówił "nigdy w życiu!". Przyznał się bo zrobiłam awanturę i przyparłam go do muru. Tak naprawdę brał od zawsze i mimo, że wiedział jaki mam do tego stosunek postanowił mnie oszukiwać.
Większość "znajomych" wiedziała. Prosił ich, aby mi nie mówili więc wszyscy robili ze mnie idiotkę. Oprócz tego stracił na tyle kontroli, że na swojej imprezie urodzinowej (szykowałam ją dla niego dwa dni) oglądał się za młodą siksą bez skrępowania. Widziałam wcześniej, że wodzi za nią wzrokiem, że rozmawiają, piszą na portalu społecznościowym itp. Nie chciałam jednak robić scen zazdrości bo nie chciałam wyjść na niedojrzałą.
Przeprosił, powiedział że żałuje, że jestem najważniejsza i że skończy z używkami. A ja siedzę kolejny dzień z poczuciem, że życie które ułożyliśmy to kłamstwo. Czuję się upokorzona, a moja kobiecość została zakopana głęboko pod ziemią. Nie potrafię nie myśleć o tym, że zrobił ze mnie idiotkę i że przez używki niektóre dni przypomniały mi piekło, do którego nigdy nie chciałam wracać. Gdzie on się podział? Ten cudowny facet? Ojciec dziecka, które noszę pod sercem?
Nie wiem co mam robić, co myśleć. Jestem wrakiem człowieka...