Hej nigdy nie pisałam na takich forach , ale tak ciężko mi odnaleźć w tłumie ludzi do okola , z każdej strony znajomi, mąż ,syn i ja sama
Cześć
A może ja ? Też mi samotnie...
Aktualne? Może ja?
Też mi mega samotnie, pomimo posiadania męża i dwojki prawie dorosłych dzieci. Szukam przyjaciółki do pogaduchy i wyjścia do kina. Jestem po 40...
Skąd jesteście, Dziewczyny?
Okolice Warszawy....
Cisza tutaj. Moj mąż znów ma wyjście, nie ma go i nie wiem kiedy wroci. Pewnie dobrze sie bawi. Ja w domu jak ta dulcynea siedzę i czekam. Jest tu ktoś do pogadania?
Cisza tutaj. Moj mąż znów ma wyjście, nie ma go i nie wiem kiedy wroci. Pewnie dobrze sie bawi. Ja w domu jak ta dulcynea siedzę i czekam. Jest tu ktoś do pogadania?
Jesli bys chciala to mozesz odezwac sie do mnie nastepnym razem na priv.
9 2019-12-17 14:04:00 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-12-17 14:05:51)
Drogie Panie,
Za każdym razem, jak widzę taki wątek o samotności, mimo wszystko staje mi przed oczami obraz singla. Jak się okazuje, że dotyczy to kogoś zajetego a tym bardziej w związku małżeńskim, to się zastanawiam, jak ludzie ze sobą zyją..? Jak wyglądają ich codzienne sprawy, skoro czują się taksamotni czy w obcowani? Codzienne obozwiązki, dzieci, mąż? Pracujecie tak, że nie widujecie się codziennie? Czy to już życie niejako obok siebie? Czy ta codzienna proza życia tak wszystkim powszednieje? Czy w chwilach gdy jesteście razem nie oddajecie się radośći ze swojego towarzystwa? Pytanie nie jest absolutnie złośliwe, raczej wynika z czystej ciekawości
Drogie Panie,
Za każdym razem, jak widzę taki wątek o samotności, mimo wszystko staje mi przed oczami obraz singla. Jak się okazuje, że dotyczy to kogoś zajetego a tym bardziej w związku małżeńskim, to się zastanawiam, jak ludzie ze sobą zyją..? Jak wyglądają ich codzienne sprawy, skoro czują się taksamotni czy w obcowani? Codzienne obozwiązki, dzieci, mąż? Pracujecie tak, że nie widujecie się codziennie? Czy to już życie niejako obok siebie? Czy ta codzienna proza życia tak wszystkim powszednieje? Czy w chwilach gdy jesteście razem nie oddajecie się radośći ze swojego towarzystwa? Pytanie nie jest absolutnie złośliwe, raczej wynika z czystej ciekawości
Hej,
Ja jestem w podobnej sytuacji to mogę coś powiedzieć. Rozmowa jest często i codziennie ale .... każdy ma jakieś potrzeby, które chciałby zaspokoić. Takie codzienne rozmowy z nastoletnimi dziećmi nie zaspokoją Twoich potrzeb. Nastolatkowie mają już swój świat i swoje zainteresowania które nie zawsze się pokrywają z naszymi. Tak samo jak moje zaintetesowania i tematy rozmów nie pokrywają się z zainteresowaniami ludzi np w wieku 70 lat. Ja umiem z nimi rozmawiać ale nie jestem kompanem do rozmów o zdrowiu i dolegliwościach, bo ten temat dominuje u ludzi starszych. Jest tu pewnego rodzaju analogia. Nie wiem czy dostatecznie to wyjaśniłam? Jeśli chodzi o męża to jest pewna powtarzalność w tematach. Te same tematy od lat. Wychodząc poza grono rodzinne poznajemy różnych ludzi i często odmienny punkt widzenia od naszego. To jest poprostu ciekawsze niż życie wg utartego schematu. Mój plan dnia często wygląda tak samo. Rozmowy dotyczą tych samych tematów. Chciałabym poszerzyć horyzonty o nowe punkty widzenia. Poznać nowych ludzi..
Zgadzam się tutaj z bagienni_k. Wiem, że wiele osób jest w związkach 10, 20, 30 lat...i każdy mi powtarza zobaczysz jak będziesz tyle czasu z mężem co ja. Ale prawda jest taka, że nam się buzia nie zamyka jak jesteśmy w swoim towarystwie. Wolimy w swoim niż w innych. Owszem oboje pracujemy i niestety rano się mijamy a wieczorem no cóż...różnie bywa bo mąz czasem pracuje 8 godzin a czasem 12, ale jak tylko któreś z nas przekracza próg mieszkania to zaczyna się rozmowa na milion tematów poczynając od banalnego : jak ci minął dzień.
Mnie ciężko sobie wyobrazić, że relacje w związkach mogą się ot tak zmienić, że było cudownie a nagle taki klops, wg mnie nigdy tak nie było a potem jest po prostu gorzej.
Ludzie się różnie dobierają w związkach. W moim otoczeniu, wśród ludzi koło 30-stki, zazwyczaj jest coś, co ich mocno łączy. Zwykle to wspólna pasja, ciekawa praca, podejście do pewnych spraw, charaktery czy różne inne takie podobne Horyzonty, jak najbardziej warto poszerzać oczywiście, lecz jeśli od początku ludzie się dobrze dogadują to zazwyczaj rozmowa sama się klei. Sam osobiście podziwiam związki czy tym bardziej małżeństwa, gdzie partnerzy znacznie się różnią między sobą mimo to się świetnie dogadują.
Zgadzam się tutaj z bagienni_k. Wiem, że wiele osób jest w związkach 10, 20, 30 lat...i każdy mi powtarza zobaczysz jak będziesz tyle czasu z mężem co ja. Ale prawda jest taka, że nam się buzia nie zamyka jak jesteśmy w swoim towarystwie. Wolimy w swoim niż w innych. Owszem oboje pracujemy i niestety rano się mijamy a wieczorem no cóż...różnie bywa bo mąz czasem pracuje 8 godzin a czasem 12, ale jak tylko któreś z nas przekracza próg mieszkania to zaczyna się rozmowa na milion tematów poczynając od banalnego : jak ci minął dzień.
Mnie ciężko sobie wyobrazić, że relacje w związkach mogą się ot tak zmienić, że było cudownie a nagle taki klops, wg mnie nigdy tak nie było a potem jest po prostu gorzej.
To oznacza że macie wspólne tematy. My akurat połączyliśmy się na zasadzie że przeciwieństwa się przyciągają. Na początku było fajnie bo poznajesz człowieka. Później są dzieci i też jest super bo coś się dzieje. Ale po jakimś czasie przychodzi lekkie znudzenie. Też mi się wydawało to niemożliwe. Nie jestem pewnie wyjątkiem. I nie mówię tutaj o braku uczucia tylko o potrzebie realizowania się w inny sposób niż rozmowa z mężem i dziećmi. Tym sposobem mnie nie interesują jego "nuty" bo w wolnym czasie on gra na perkusji. Jego nie interesuje taniec 'hip hop" i nie pójdzie ze mną na zajęcia. On lubi jazdę na motorze a ja spacery. On nie pójdzie na spacer bo ma taką pracę że stoi cały dzień na nogach. A ja siedzę w biurze i chcę się poruszać. Albo ile razy można słuchać tego samego kawału? Albo ile lat? I ciągle się śmiać? To już nie byłby śmiech naturalny tylko fałszywy. Ja przez 25 lat w biurze naprawdę nie mam o czym opowiadać mężowi. Ciekawe rzeczy dzieją się poza nią. I o tym możemy z mężem rozmawiać bo jest fajnie. Ale też mąż nie przyjaciółka. Ktoś na innym forum zapytał czy nie mam rodziny? Mam. Ale nie mogę przez 25 lat słuchać tematów np o hemoroidach czy nadciśnieniu. Nie jestem lekarzem i nic im nie poradzę. Chcę słuchać o tym jakie książki czytają inni. Jakie filmy polecają. W jakim klubie jest fajna atmosfera do zabawy. Co robią ciekawego w życiu.
Zgadzam się z kate74. Może to kwestia przeżytego czasu. Inaczej mówi 30-40 latek, a jeszcze inaczej ktoś bliżej 50tki. Relacje też ewaluują. Każda miłość ulega przeobrażeniu po 20 latach związku i nie może być juz taka sama jak na początku. Fajnie to zaakceptować, ale nie każdy umie sie godzić z tym co się dzieje. U mnie np relacje z mężem zaczęły się zmieniać po 20 latach związku. Pomimo małżeństwa z miłości, wspólnych dzieci, tematów, kredytów i wszystkiego co nadal łączy to wkrada się coś nowego, niekoniecznie dobrego...