Może to przeżyłyście, a jeśli nie, to przynajmniej spróbujcie sobie wyobrazić, że zostałyście zdradzone. Która zdrada jest dla Was gorsza, bardziej upokarzająca - romans z emocjonalnym zaangażowaniem czy płatny seks z prostytutką?
Czy którąś można uznać, ocenić jako lżejszego kalibru?
Emocjonalny romans z seksem, prostytutkę jakoś bym wytłumaczyła, niemniej boli to i to.
Zdrada to dalej zdrada, a zastanawianie się, który format jest większy to moim zdaniem po prostu dziecinada.
4 2019-07-08 21:31:51 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2019-07-08 23:22:02)
Co to w ogóle za porównanie?!!!
Postaram się wyjaśnić moją bulwersacje.
Zostałam kiedyś zdradzona z emocjonalnym zaangażowaniem, czy wolałabym żeby to był płatny seks z kobieta która robi to zawodowo bez emocji? Oczywiście że tak.
Ale. jeśli zapytasz kobietę która została zdradzona z prostytutką może odpowiedzieć że wolałaby żeby to był romans, nieważne zaangażowanie, ale przynajmniej nie była to specjalistka w tej dziedzinie i nie świadczyłoby o brakach i niespełnionych fantazjach jej faceta. Jaki z tego wniosek. To i to jest wulgaryzm.
Może to przeżyłyście, a jeśli nie, to przynajmniej spróbujcie sobie wyobrazić, że zostałyście zdradzone. Która zdrada jest dla Was gorsza, bardziej upokarzająca - romans z emocjonalnym zaangażowaniem czy płatny seks z prostytutką?
Czy którąś można uznać, ocenić jako lżejszego kalibru?
No nie wiem. Złamać rękę czy nogę? A może lepiej mieć połamane żebra. Które zło jest mniejsze? A może żadne. Może po prostu zdrada to zdrada i każdą należy zakończyć w ten sam sposób?
To pytanie z cyklu: Wolisz się utopić w Adriatyku czy Bałtyku? Adriatyk cieplejszy więc chyba przyjemniej...
Wiem, że pytanie aż się prosiło o te ironiczne komentarze, które się pojawiły, ale mi naprawdę nie jest do śmiechu.
Kilka lat temu przeżyłam zdradę, mój wieloletni partner zwany mężem urządził sobie romans. Wykazał skruchę, wybaczyłam, jakoś tam sobie żyliśmy, w sumie nie najgorzej. Niestety w piątek zdradził mnie po raz kolejny - tym razem z prostytutką. Twierdzi, że skoro wtedy dałam mu szansę, to teraz przecież nic takiego się nie stało, bo nie było w tym emocjonalnego zaangażowania. Wykrzyczałam mu czy w ogóle słyszy to co mówi, dla mnie było to tak głupie.
No cóż, wychodząc za niego za mąż myślałam, że przejdę przez życie z odpowiedzialnym mężczyzną, a okazał się niedojrzałym dupkiem. Moim zdaniem nie ma tu już czego zbierać. Oczywiście wciąż jestem w szoku, bo to kawał mojego życia, naprzemiennie płaczę, wręcz wpadam w rozpacz, a potem jestem na niego wściekła.
Świat mi się zawalił, ale chyba już od jakiegoś czasu powinnam była się tego spodziewać, bo zaczął się coraz dziwniej zachowywać. Myślę nawet, że to nie był ten jeden raz, teraz po prostu przyciśnięty się posypał.
I tylko nie wiem co mam zrobić ze swoim życiem? Niestety kocham tego padalca, ale to za mało, żeby chcieć z nim nadal być.
Wiem, że pytanie aż się prosiło o te ironiczne komentarze, które się pojawiły, ale mi naprawdę nie jest do śmiechu.
Kilka lat temu przeżyłam zdradę, mój wieloletni partner zwany mężem urządził sobie romans. Wykazał skruchę, wybaczyłam, jakoś tam sobie żyliśmy, w sumie nie najgorzej. Niestety w piątek zdradził mnie po raz kolejny - tym razem z prostytutką. Twierdzi, że skoro wtedy dałam mu szansę, to teraz przecież nic takiego się nie stało, bo nie było w tym emocjonalnego zaangażowania. Wykrzyczałam mu czy w ogóle słyszy to co mówi, dla mnie było to tak głupie.
No cóż, wychodząc za niego za mąż myślałam, że przejdę przez życie z odpowiedzialnym mężczyzną, a okazał się niedojrzałym dupkiem. Moim zdaniem nie ma tu już czego zbierać. Oczywiście wciąż jestem w szoku, bo to kawał mojego życia, naprzemiennie płaczę, wręcz wpadam w rozpacz, a potem jestem na niego wściekła.
Świat mi się zawalił, ale chyba już od jakiegoś czasu powinnam była się tego spodziewać, bo zaczął się coraz dziwniej zachowywać. Myślę nawet, że to nie był ten jeden raz, teraz po prostu przyciśnięty się posypał.I tylko nie wiem co mam zrobić ze swoim życiem? Niestety kocham tego padalca, ale to za mało, żeby chcieć z nim nadal być.
Ups... przykro mi... A myślałem że to tylko takie hipotetyczne pytanie...
Bo niestety są ludzie na tyle głupi, że przebaczenie traktują jak słabość..
Oczywiście, że go kochasz bo jest silnym samcem, który nie liczy się z twoim zdaniem i uczuciami.
Działa to na kobiety jak magnez na metal. Przyciąga jednym słowem.
Facet obrał słuszną strategię zachowania się - nic się nie stało, to normalne.
Dodatkowo wzbudził w Tobie emocje. No i pojawiła się 2 kobieta. Prostytutka co prawda ale kobieta. Więc napewno podswiadoma zazdrość u Ciebie wystąpiła.
Słabo, że z prostytutką. Powinien z normalną kobietą, ładniejszą od Ciebie to jeszcze bardziej byś się zakochała i nie odeszła.
Są dwie opcje:
1. Zaakceptować jego wybryki byłe i te co będą w przyszłości, ale jeśli nie ma dzieci to nie ma też powodu aby tak robić. Stracisz szacunek w jego oczach. Będzie Cię zdradzał i smiał sie z tego.
2. Odejść bo lepiej nie będzie.
Ja jestem po zdradzie fizycznej, nie wydaje mi się żeby była emocjonalna. Dałam szansę tylko dlatego, że byłam w ciazy i tylko dlatego, ze facet od razu przepraszal, staral się i zgodził się na wszystko. Nie chciałam dziecku zabierać ojca i wiem, że dobrze zrobiłam, bo facet jest ojcem idealnym, partnerem hmm, jest dla mnie dobry, nie ma kłótni spiec, ale to juz nie to samo. Nigdy nie będzie tak jak dawniej bo ja mu nigdy nie zaufam, nie wierzę, że osoba która zdradza kocha osobę zdradzana, a skoro nie kocha to i na miłość nie zasługuje. Zdrada to zdrada, zdrady się nie zapomina, ponoć można wybaczyć, ja nie chcę wybaczyć i nie wybacze. Gdybym nie była w ciąży, albo nie miała małych dzieci to bym go zostawiła, a tak myślałam o dziecku, nie o sobie. Wiadomo, gdyby facet był beznadziejny, byłyby awantury, albo byłby do dupy ojcem bym go zostawiła bez żalu. U ciebie zdrada się pojawiła drugi raz, pozamiatana sprawa. Mój mąż wie, że gdyby kolejny raz to zrobił sentymenty by się skończyły, a ja jego życie zamieniłabym w pieklo, tak jak on zmienił moje. Jestem ciekawa czy kiedyś zaryzykuje. Myślę że tak, bo zdradzacz zawsze będzie zdradzał, szczególnie jak dostał druga szansę.
Nirvanka
Jakbyś zamieniła życie męża w piekło?
Bardzo jestem ciekaw co musiała byś zrobić bo jedyna rzecz, która mi przychodzi do głowy to zrobienie z dziecka broni do krzywdzenia ojca ale ty zawsze piszesz tyle o tych dzieciach, że chyba byś się do tego nie posunela.
Nirvanka
Jakbyś zamieniła życie męża w piekło?
Bardzo jestem ciekaw co musiała byś zrobić bo jedyna rzecz, która mi przychodzi do głowy to zrobienie z dziecka broni do krzywdzenia ojca ale ty zawsze piszesz tyle o tych dzieciach, że chyba byś się do tego nie posunela.
To nie jest temat o mnie i moim mężu, ważne że mąż wie co bym zrobiła, no przynajmniej się domyśla. I nie, dzieci nie byłyby bronią nigdy. Pozatym uważam, że w każdej relacji można się dogadać, ja np. Lubię swojego męża i wiem, że on mnie też. Ale tak jak pisałam nie temat o mnie, ja rad nie potrzebuje więc i o swoich planach pisać nie zamierzam
14 2019-07-09 02:22:23 Ostatnio edytowany przez Azaia (2019-07-09 02:24:25)
Są dwie opcje:
1. Zaakceptować jego wybryki byłe i te co będą w przyszłości, ale jeśli nie ma dzieci to nie ma też powodu aby tak robić. Stracisz szacunek w jego oczach. Będzie Cię zdradzał i smiał sie z tego.2. Odejść bo lepiej nie będzie.
Dzieci na szczęście w naszym domu nie ma. Kocham, ale już dziś wiem, że dla obojga lepiej będzie odejść. Oboje sobie zaoszczędzimy tego, co będzie potem. Boli mnie, że wiedział, że kolejnej szansy nie będzie, dlatego z pełną odpowiedzialnością mogę napisać, że zrobił to będąc świadomym tego co nastąpi. I niby mogło się nie wydać, ale ryzyko było spore, więc tym bardziej.
Zostając z nim byłoby tak jak napisałeś - straciłabym w jego oczach szacunek, do samej siebie także. Wiedziałby też, że moje słowa nie mają pokrycia, co jest zwyczajnie żałosne, bo doszedłby pewnie do wniosku, że wystarczy się trochę pokajać, postarać, pozabiegać i tak do następnego razu. Poza tym raz już przez to przechodziłam i wiem, że każde spóźnienie, każdy wyjazd, każde nieplanowane wyjście - to wszystko stałoby się nie do zniesienia. Ja po prostu nie mam siły przez to przechodzić wiedząc co mnie czeka, zwłaszcza, że tego obłędu pozbyłam się wcale nie tak dawno. Co prawda niemal od początku starałam się, żeby nie był moim więźniem, nie grzebałam w komórce, nie przeszukiwałam laptopa, nie zadręczałam, a jednak każda sprzeczka, nagłe wyjście z domu, dłuższe spóźnienie - w mojej głowie od razu rodziła się wiadoma myśl. Nie, ja nie chcę już przez to przechodzić. Szkoda tylko tych lat, które zmarnowałam, bo gdybym wtedy nie dała szansy, to pewnie dziś miałabym już zupełnie nowe życie.
Widzę, że przestraszył się tego co zrobił, ale wcale nie dlatego, że to zrobił, ale dlatego, że nie będzie już tak komfortowo jak było bez względu na to jakie podejmiemy decyzje.
Mój mąż wie, że gdyby kolejny raz to zrobił sentymenty by się skończyły, a ja jego życie zamieniłabym w pieklo, tak jak on zmienił moje. Jestem ciekawa czy kiedyś zaryzykuje. Myślę że tak, bo zdradzacz zawsze będzie zdradzał, szczególnie jak dostał druga szansę.
Mój, jak widzisz, też wiedział, a nic sobie z tego nie zrobił. W tym punkcie naszego małżeństwa nie mam już złudzeń, że mnie zwyczajnie nie kocha, a układy, bo za taki należałoby uznać dalsze wspólne życie, mnie nie interesują. Ja po prostu nie chcę być z kimś kto tak depcze moje uczucia, nie docenił tamtej szansy i tego przez co wówczas przeszłam.
Teraz, kiedy to piszę, jestem spokojna, ale wylałam tyle łez, że już mi się chyba skończyły. Poza tym im bardziej wszystko układam sobie w głowie, tym mi łatwiej. Pewnie tylko na chwilę, ale teraz i te chwile są ważne.
Dopisuję:
Właśnie dotarła do mnie myśl, że zarejestrowałam się na tym forum dla rozrywki, a wylądowałam w dziale, w którym bym się zupełnie tego nie spodziewała .
Wg mnie w małżeństwie zdradzić można tylko raz i koniec, nie ważne z kim. Jestem pełen podziwu dla kobiet które dają drugą szansę.
Wiem, że pytanie aż się prosiło o te ironiczne komentarze, które się pojawiły, ale mi naprawdę nie jest do śmiechu.
Kilka lat temu przeżyłam zdradę, mój wieloletni partner zwany mężem urządził sobie romans. Wykazał skruchę, wybaczyłam, jakoś tam sobie żyliśmy, w sumie nie najgorzej. Niestety w piątek zdradził mnie po raz kolejny - tym razem z prostytutką. Twierdzi, że skoro wtedy dałam mu szansę, to teraz przecież nic takiego się nie stało, bo nie było w tym emocjonalnego zaangażowania. Wykrzyczałam mu czy w ogóle słyszy to co mówi, dla mnie było to tak głupie.
No cóż, wychodząc za niego za mąż myślałam, że przejdę przez życie z odpowiedzialnym mężczyzną, a okazał się niedojrzałym dupkiem. Moim zdaniem nie ma tu już czego zbierać. Oczywiście wciąż jestem w szoku, bo to kawał mojego życia, naprzemiennie płaczę, wręcz wpadam w rozpacz, a potem jestem na niego wściekła.
Świat mi się zawalił, ale chyba już od jakiegoś czasu powinnam była się tego spodziewać, bo zaczął się coraz dziwniej zachowywać. Myślę nawet, że to nie był ten jeden raz, teraz po prostu przyciśnięty się posypał.I tylko nie wiem co mam zrobić ze swoim życiem? Niestety kocham tego padalca, ale to za mało, żeby chcieć z nim nadal być.
W mojej odpowiedzi nie było cudna ironii. No może cień był, ale bardziej chodziło o to że ani jedna ani druga możliwość nie jest lepsza. Obie są do kitu.
Współczuję ci sytuacji w której się znalazłaś. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić jak bardzo boli jak człowiek z którym chcesz iść przez życie okazuje się karaluchem. Podziwiam ze umialas wybaczyć romans, ale za tekst "przecież już raz wybaczyłaś" to bym gnojowi obciął jaja.
17 2019-07-09 07:22:22 Ostatnio edytowany przez ulle (2019-07-09 07:26:40)
Bo niestety są ludzie na tyle głupi, że przebaczenie traktują jak słabość..
W samo sedno Elu, nic dodać, nic ująć. Można to tylko trochę rozwinąć. Rzeczywiście tak jest, że niektórzy ludzie są tak durni, iż uważają, że jeśli coś im wybaczysz, to jesteś frajerem.
Przytoczę ulubiona opowiastkę o pewnym złodzieju, który ukradł coś z domu przyjaciela. Ten mu wybaczył, więc złodziej przyszedł do jego domu znowu i ukradł mu więcej. Przyjaciel znowu wybaczył, a co na to złodziej? Otóż pomyślał on sobie " ależ ty jesteś głupi, przyszedłem do ciebie, ukradłem ci, a ty mi wybaczyles, przyszedłem więc znowu i ukradłem ci więcej, a ty też mi wybaczyles, a skoro tak, to ja przyjdę do ciebie znowu i ukradnę ci wszystko, a ty głupku znowu mi wybaczysz". Taka jest właśnie mentalność złodzieja.
Autorko zwiazalas się z kretynem. Współczuję.
Współczuję.
Ja bym nie dała rady wybaczyć nawet po pierwszym razie.
Nie potrafiłabym żyć w niepewności, ze może to zrobić kolejny raz.
A najczęściej tak się zdarza, że winowajca rani po raz kolejny, co widać w twoim przypadku.
I nieważne, że to tylko prostytutka. Zdrada jest zdradą.
Wystąpiłabym o rozwód z jego winy i o zadośćuczynienie za zmarnowane lata.
W myśl tego stwierdzenia, że "przecież już raz wybaczyłaś" - Twój mąż równie dobrze może powiedzieć - "przecież już 100 razy wybaczyłaś".
On zdaje się zupełnie nie doceniać wybaczenia, i szansy jaką dostał od Ciebie kiedy zdradził po raz pierwszy.
W myśl tego stwierdzenia, że "przecież już raz wybaczyłaś" - Twój mąż równie dobrze może powiedzieć - "przecież już 100 razy wybaczyłaś".
On zdaje się zupełnie nie doceniać wybaczenia, i szansy jaką dostał od Ciebie kiedy zdradził po raz pierwszy.
Niektórzy ludzie uważają, że wybaczenie jest słabością, a to potrzeba tyle siły.
W każdym bądź razie ludzie są ludźmi, popełniają błędy i czasem można wybaczyć, gdy ma się pewność, że OBIE strony wyciągnęły wnioski. Ale tutaj coś ewidentne poszło nie tak.
Nie macie dzieci więc żaden dylemat. Pogonic gościa i tyle. I może doprecyzuje z tym "piekłem". Chodziło mi nie o sam fakt kolejnej zdrady, wiadomo byśmy się rozstali i ok. Natomiast jeżeli mąż nie zgodziłby się na moje warunki rozstania, poniosłby surowe konsekwencje swoich poprzednich czynów, a trochę tego było. Ja bym się chciała rozstac w zgodzie dla dobra dzieci, ale jeżeli by kozaczyl i kombinował to po prostu wywleke wszystkie jego przewiny. To inteligentny facet będzie wiedział, że lepiej iść ze mną na ugodę niż ponosić karę za to co nawywijal.
To inteligentny facet będzie wiedział, że lepiej iść ze mną na ugodę niż ponosić karę za to co nawywijal.
Jaką karę jesteś wstanie mu wymierzyć? No jaką? Co możesz zrobić oprócz straszenia? Chyba tylko liczyc na to, ze facet slaby i sie fakrycznie ciebie boi.
Bardzo mnie to ciekawi bo moim zdaniem nic nie jesteś wstanie mu zrobić.
Mogę sobie wyobrazić następujące kary:
1. Rozwód i próba dojechania go finansowo.
2. Wrobienie go w niebieska karte (skrajnie pedofilie).
3. Próba zniszczenia mu opinii w pracy i wsrod znajomych/rodziny.
4. Użycie dziecka aby się zemścić.
Ad. 1. To walka prawników. Kto będzie miał lepszego ten wygra. Zresztą im bardziej będziecie się kłócić o majątek tym sami więcej stracicie a prawnicy zyskaja.
Ad. 2. Do tego trzeba miec mocne dowody inaczej sama narazisz sie na zarzut o falszywe oskarzenia.
Ad. 3. Marne szanse. Łatwo to obrócić przeciw tobie i wyjdzie, że jesteś wariatką.
Ad. 4. Jedyna skuteczna metoda aby go ukarać , ale jednocześnie skrzywdzisz dziecko.
Tak więc nie wiem co mogłabyś zrobić aby go ukarać jednocześnie sama nie dostając rykoszetem.
Nirvanka87 napisał/a:To inteligentny facet będzie wiedział, że lepiej iść ze mną na ugodę niż ponosić karę za to co nawywijal.
Jaką karę jesteś wstanie mu wymierzyć? No jaką? Co możesz zrobić oprócz straszenia? Chyba tylko liczyc na to, ze facet slaby i sie fakrycznie ciebie boi.
Bardzo mnie to ciekawi bo moim zdaniem nic nie jesteś wstanie mu zrobić.
Mogę sobie wyobrazić następujące kary:
1. Rozwód i próba dojechania go finansowo.
2. Wrobienie go w niebieska karte (skrajnie pedofilie).
3. Próba zniszczenia mu opinii w pracy i wsrod znajomych/rodziny.
4. Użycie dziecka aby się zemścić.Ad. 1. To walka prawników. Kto będzie miał lepszego ten wygra. Zresztą im bardziej będziecie się kłócić o majątek tym sami więcej stracicie a prawnicy zyskaja.
Ad. 2. Do tego trzeba miec mocne dowody inaczej sama narazisz sie na zarzut o falszywe oskarzenia.
Ad. 3. Marne szanse. Łatwo to obrócić przeciw tobie i wyjdzie, że jesteś wariatką.
Ad. 4. Jedyna skuteczna metoda aby go ukarać , ale jednocześnie skrzywdzisz dziecko.
Tak więc nie wiem co mogłabyś zrobić aby go ukarać jednocześnie sama nie dostając rykoszetem.
Nie mowie o karze za zdradę i dalej tematu nie będę rozwijać. Dodam tylko, że totalnym chamstwem, a raczej dosadniej powinnam to nazwać jest wrabianie kogokolwiek w cokolwiek, tym bardziej w pedofilie. Obrzydlistwo.
24 2019-07-09 19:57:07 Ostatnio edytowany przez Lucy-on-the-roof (2019-07-09 19:57:28)
Może to przeżyłyście, a jeśli nie, to przynajmniej spróbujcie sobie wyobrazić, że zostałyście zdradzone. Która zdrada jest dla Was gorsza, bardziej upokarzająca - romans z emocjonalnym zaangażowaniem czy płatny seks z prostytutką?
Czy którąś można uznać, ocenić jako lżejszego kalibru?
Jako "zdrada" to taka sama ranga.
Seks z prostytutką jest dla mnie potencjalnie gorszy z tego powodu, że może to być ofiara handlu ludźmi, ktoś zmuszony do tej pracy groźbą/ podstępem/ przemocą. Brzydzą mnie mężczyźni, którzy czerpią przyjemność z wykorzystywania, upokarzania, przymuszania kobiety.
25 2019-07-10 03:54:42 Ostatnio edytowany przez Azaia (2019-07-10 03:58:07)
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi, są dla mnie ważne i każdą czytam uważnie.
Dziś przeprowadziliśmy bardzo długą rozmowę, bo uznałam, że wyjaśnienia mi się należą. Chciałam przynajmniej wiedzieć dlaczego, co nim kierowało, czy choć przez chwilę pomyślał o mnie i zwyczajnie dlaczego zrobił mi takie sku*****stwo. Tłumaczył się mętnie, że był pijany, że to ciekawość, impuls. Mówił to z takim spokojem, jakby naprawdę kupił sobie w restauracji posiłek, a nie seks w agencji. Poza tym kłamie, bo to było zwyczajnie zaplanowane. Był na imprezie firmowej, która skończyła się przed 22.00, a on już ok. 20.00 napisał, że mam po niego nie przyjeżdżać (tak się umówiliśmy), bo się z kimś zabierze.
Okazało się, że przyjechali jakimś busem pod firmę, a potem we dwóch zamówili taksówkę i pojechali do klubu nocnego do pobliskiego miasta. Obaj wzięli sobie po godzinie. Najpierw wszedł kolega, potem on, ale każdy miał inną. Kiedy kolega się zabawiał, to on siedział i patrzył na tańczące panie. I o czym on do mnie mówi twierdząc, że tak naprawdę to nie wie dlaczego??? Miał jeszcze dużo czasu, żeby to sobie przemyśleć, a zrobił to, bo chciał! Bo jest niedojrzałym gnojkiem! Zrobił z premedytacją, świadomie. Jakim trzeba być idiotą, żeby tłumaczyć się, że... nie wie dlaczego?! I jeszcze, że tak drogo (800 zł za jakieś drinki, pokój i panienkę), bo ten lokal to górna półka. Z jego słów przebijał cynizm i próby bagatelizowania tego, co się stało. Naprzemiennie robiło mi się słabo i chciało rzygać na samą myśl.
W żadnej mierze nie poczułam jego skruchy, jakiegoś prawdziwego, przekonującego żalu, było za to sporo prób obciążania mnie winą. Paradoksalnie nie za seks - jego jakość czy jego brak, bo ja naprawdę nigdy nie szukałam wymówek i jestem otwarta na nowości, to raczej on od jakiegoś czasu nie był nim ze mną zainteresowany, ale że nie umie się ze mną dogadać. To dlatego kazałam mu się wyprowadzić.
Jest środek nocy, siedzę tu i wyję, choć jestem na proszkach uspokajających. Jest mi naprawdę ciężko, również ze świadomością, że okazałam się taką frajerką, bo on nie docenił szansy, którą otrzymał. Zmarnował mi tyle lat, bo gdybym wtedy podjęła inną decyzję, być może byłabym dziś szczęśliwa.
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi, są dla mnie ważne i każdą czytam uważnie.
Dziś przeprowadziliśmy bardzo długą rozmowę, bo uznałam, że wyjaśnienia mi się należą. Chciałam przynajmniej wiedzieć dlaczego, co nim kierowało, czy choć przez chwilę pomyślał o mnie i zwyczajnie dlaczego zrobił mi takie sku*****stwo. Tłumaczył się mętnie, że był pijany, że to ciekawość, impuls. Mówił to z takim spokojem, jakby naprawdę kupił sobie w restauracji posiłek, a nie seks w agencji. Poza tym kłamie, bo to było zwyczajnie zaplanowane. Był na imprezie firmowej, która skończyła się przed 22.00, a on już ok. 20.00 napisał, że mam po niego nie przyjeżdżać (tak się umówiliśmy), bo się z kimś zabierze.
Okazało się, że przyjechali jakimś busem pod firmę, a potem we dwóch zamówili taksówkę i pojechali do klubu nocnego do pobliskiego miasta. Obaj wzięli sobie po godzinie. Najpierw wszedł kolega, potem on, ale każdy miał inną. Kiedy kolega się zabawiał, to on siedział i patrzył na tańczące panie. I o czym on do mnie mówi twierdząc, że tak naprawdę to nie wie dlaczego??? Miał jeszcze dużo czasu, żeby to sobie przemyśleć, a zrobił to, bo chciał! Bo jest niedojrzałym gnojkiem! Zrobił z premedytacją, świadomie. Jakim trzeba być idiotą, żeby tłumaczyć się, że... nie wie dlaczego?! I jeszcze, że tak drogo (800 zł za jakieś drinki, pokój i panienkę), bo ten lokal to górna półka. Z jego słów przebijał cynizm i próby bagatelizowania tego, co się stało. Naprzemiennie robiło mi się słabo i chciało rzygać na samą myśl.
W żadnej mierze nie poczułam jego skruchy, jakiegoś prawdziwego, przekonującego żalu, było za to sporo prób obciążania mnie winą. Paradoksalnie nie za seks - jego jakość czy jego brak, bo ja naprawdę nigdy nie szukałam wymówek i jestem otwarta na nowości, to raczej on od jakiegoś czasu nie był nim ze mną zainteresowany, ale że nie umie się ze mną dogadać. To dlatego kazałam mu się wyprowadzić.
Jest środek nocy, siedzę tu i wyję, choć jestem na proszkach uspokajających. Jest mi naprawdę ciężko, również ze świadomością, że okazałam się taką frajerką, bo on nie docenił szansy, którą otrzymał. Zmarnował mi tyle lat, bo gdybym wtedy podjęła inną decyzję, być może byłabym dziś szczęśliwa.
Co z tym zrobisz? Zostajesz czy kończysz z tym człowiekiem?
To dlatego kazałam mu się wyprowadzić.
I co z tym zrobisz? Zostajesz czy kończysz z tym człowiekiem?
Myślę że odpowiedziała na twoje pytanie. A co będzie dalej, czas pokaże.
@Azaia. Życzę siły i wytrwałości, bo jeszcze milion razy najdą cię wątpliwości. Nie ulegaj im. Skoro skrzywdził cię już dwa razy, to zrobi to ponownie. Skoro do tej pory cię nie szanował, to ewentualne ustępstwa nie popraywia waszego związku i nie odbudują szacunku.
28 2019-07-10 08:44:32 Ostatnio edytowany przez ulle (2019-07-10 08:45:27)
Azaia napisał/a:To dlatego kazałam mu się wyprowadzić.
ulle napisał/a:I co z tym zrobisz? Zostajesz czy kończysz z tym człowiekiem?
Myślę że odpowiedziała na twoje pytanie. A co będzie dalej, czas pokaże.
@Azaia. Życzę siły i wytrwałości, bo jeszcze milion razy najdą cię wątpliwości. Nie ulegaj im. Skoro skrzywdził cię już dwa razy, to zrobi to ponownie. Skoro do tej pory cię nie szanował, to ewentualne ustępstwa nie popraywia waszego związku i nie odbudują szacunku.
To o niczym nie świadczy, bo po pierwsze nie wiadomo czy on w ogóle się wyprowadzi/ wyprowadził i na jak długo ewentualnie i czy będzie chciał utrzymać to małżeństwo, a autorka prędzej czy później znowu go przyjmie. Ta kobieta ciągle go kocha, boi się zmiany w swoim życiu, cierpi więc jest słaba i podatna na manipulacje.
Tylko osobom patrzącym z boku wszystko wydaje się jasne i proste. Dlatego zapytałam autorkę czy ma całkowita pewność co do dalszych swoich kroków mimo cierpienia i strachu przed przyszłością.
Odpowiadając na pierwsze pytanie. Moja partnerka mówiła mi że romans, to zagrożenie dla związku, bo oznacza skłania do podejrzeń, że braki są nie tylko w łóżku. Za to z prostytutką, może domniemywac, że tylko w łóżku są braki. Dla P. to klient, dla kochanki, potencjalny obiekt do przejęcia, tak czy siak, ma zaplecze emocjonalne.
Przykro mi, Azaia.
Ile macie lat? Aż trudno uwierzyć, że można być tak pozbawionym uczuć...
Wybaczyłaś za pierwszym razem, teraz po prostu uciekaj! Jak najdalej od manipulatora, zniszczy Cię, zresztą już to zrobił.
Takie wątki pokazują jasno, że po zdradzie należy się rozstać, nie ma zmiłuj się.
Jest trudno, cholernie trudno
Oboje jesteśmy przed czterdziestką, 18 lat po ślubie, miałam nadzieję się z tym człowiekiem zestarzeć, a to co mi teraz urządza, to jest jakiś hardkorowy rollercoaster.
Ja mimo wszystko próbowałam jeszcze z nim rozmawiać, nawet mówiłam, że jestem w stanie przez to przejść, ale on musi być przy mnie i mi w tym pomóc, stwierdził, że to dla niego za trudne. Uniósł się honorem (brzmi co najmniej kuriozalnie) i dziś w południe podpisał umowę najmu, w poniedziałek będzie się wyprowadzał. Jego zdaniem to że po poprzedniej zdradzie nie umiałam przejść nad nią do porządku dziennego i łatwo ze mną nie było (a jak, k***a, miało być???), powoduje, że teraz już mu się nie chce.
Dziś widzę, że głupia byłam strasznie, bo zdrowie mi się rozsypało, a on już wtedy kazał mi sobie znaleźć przyjaciela, żebym jemu się zwierzała, bo ma dosyć mojego trucia. To jest chore, ja wiem, ale pomimo wszystko nadal go kocham. Z drugiej strony rozum mówi, że to naprawdę nie ma już sensu, nie ma czego zbierać. Mało tego, słuchając co mówi i patrząc w jaki sposób się zachowuje, jestem w szoku, bo chwilami odnoszę wrażenie, że to psychiczne maltertowanie mnie sprawia mu przyjemność. Jest zimny, cyniczny, wyrachowany. Dla mnie odpychający.
Pozbieram się, bo innego wyjścia nie mam, ale teraz mam całą twarz spuchniętą od płaczu, czuję się emocjonalnie przeorana, fizycznie zmęczona. Nie zasługuje na to. Ja też nie zasłużyłam, wiem to na pewno.
I wiem, że jeszcze będzie dobrze, a bez niego może być tylko lepiej.
Jest trudno, cholernie trudno
Oboje jesteśmy przed czterdziestką, 18 lat po ślubie, miałam nadzieję się z tym człowiekiem zestarzeć, a to co mi teraz urządza, to jest jakiś hardkorowy rollercoaster.
Ja mimo wszystko próbowałam jeszcze z nim rozmawiać, nawet mówiłam, że jestem w stanie przez to przejść, ale on musi być przy mnie i mi w tym pomóc, stwierdził, że to dla niego za trudne. Uniósł się honorem (brzmi co najmniej kuriozalnie) i dziś w południe podpisał umowę najmu, w poniedziałek będzie się wyprowadzał. Jego zdaniem to że po poprzedniej zdradzie nie umiałam przejść nad nią do porządku dziennego i łatwo ze mną nie było (a jak, k***a, miało być???), powoduje, że teraz już mu się nie chce.
Dziś widzę, że głupia byłam strasznie, bo zdrowie mi się rozsypało, a on już wtedy kazał mi sobie znaleźć przyjaciela, żebym jemu się zwierzała, bo ma dosyć mojego trucia. To jest chore, ja wiem, ale pomimo wszystko nadal go kocham. Z drugiej strony rozum mówi, że to naprawdę nie ma już sensu, nie ma czego zbierać. Mało tego, słuchając co mówi i patrząc w jaki sposób się zachowuje, jestem w szoku, bo chwilami odnoszę wrażenie, że to psychiczne maltertowanie mnie sprawia mu przyjemność. Jest zimny, cyniczny, wyrachowany. Dla mnie odpychający.Pozbieram się, bo innego wyjścia nie mam, ale teraz mam całą twarz spuchniętą od płaczu, czuję się emocjonalnie przeorana, fizycznie zmęczona. Nie zasługuje na to. Ja też nie zasłużyłam, wiem to na pewno.
I wiem, że jeszcze będzie dobrze, a bez niego może być tylko lepiej.
Azaia oczywiście że nie zasluzylas sobie niczym na takie traktowanie przez jm. Zanim uwolnisz się emocjonalnie od typa zacznij juz działać kierując się do prawnika i składając wniosek o rozwód z orzeczeniem o jego winie.
Jego szybkie wyprowadzenie od ciebie wskazuje na to że chce korzystać z życia i być może kogoś ma a jego tłumaczenia że spędził czas z prostytutką może być kłamstwem. Przypuszczam że on znów ma romans i to od dłuższego czasu. .. przykro mi że cierpisz przez osobę która nie jest juz twoim przyjacielem. Będzie dobrze, masz przed sobą cały świat i jesteś młoda . Głowa do góry to twoja szansa na lepsze ,szczesliwe życie.
33 2019-07-12 18:02:22 Ostatnio edytowany przez Azaia (2019-07-12 18:03:34)
Jego szybkie wyprowadzenie od ciebie wskazuje na to że chce korzystać z życia i być może kogoś ma a jego tłumaczenia że spędził czas z prostytutką może być kłamstwem. Przypuszczam że on znów ma romans i to od dłuższego czasu. ..
Wykrzyczałam mu to samo, ale zapiera się, że nie. Jednak tyle razy już mnie okłamywał, że dziś nie wierzę w żadne jego słowo.
Jakiś czas temu zauważyłam i zwracałam mu na to uwagę, że pije w taki bardzo niebezpieczny sposób, a moim zdaniem to już jest uzależnienie. Podczas którejś z rozmów zareagował na taką sugestię bardzo agresywnie, zarzucając, że chcę mu odebrać wszystkie przyjemności. Potem nie odzywał się do mnie prawie przez miesiąc, a jeśli już, to tylko urzędowo. Istnieje więc jeszcze taka opcja, że rzeczywiście ma problem, a że ja mu w tym przeszkadzam, bo raz że po prostu jestem, a raczej byłam, a dwa nie jestem specjalnie imprezowa, to ustawił to sobie jako priorytet stawiając wszystko na jedną kartę i dążąć do kawalerskiego, rozrywkowego trybu życia.
Sądzicie, że jest to możliwe?
Nie wiem, na dzień dzisiejszy zupełnie tego nie ogarniam, ale fakt jest taki, że całą tą sytuacją bardzo dobitnie pokazał jak bardzo nie jestem dla niego ważna i jak lekko przychodzi mu wyrzucenie mnie ze swojego życia i podeptanie tego co razem budowaliśmy, pomimo że to nie ja, ale on nawalił i to bardzo poważnie. Strasznie trudno jest zmierzyć się ze świaodmością, że oddałam mu swoje najlepsze lata, właściwie całą siebie oddałam, ale to nie ma dla niego żadnego znaczenia.
Ja po zdradzie nauczyłam się jednego. Ze zdradzaczem nie ma co o zdradzie rozmawiać, bo żadna odpowiedź nas nie u satysfakcjonuje. Nie ma też co ustalać ze zdradzaczem. Zdradzacz na zawsze pozostanie kłamca i osoba niegodna zaufania. Ja po zdradzie ze sobą ustaliłam zasady typu jak zrobi to jeszcze raz to ja zrobię tak i tak. Jak okaże się beznadziejny ojcem to zrobię to i to. Ty się rozstajesz z mężem i dobrze, po prostu nie ustalaj z nim niczego, ustal sama ze sobą i z adwokatem jak chcesz się rozstać z mężem. A tak swoją drogą najbardziej mnie dziwi, że kobiety po zdradzie nadal kochają, jak można kochać kogoś kto nas skrzywdzil? Jak ktoś kocha to nie krzywdzi, zdrada jest wyrzadzeniem krzywdy, zatem ktoś kto zdradza nie kocha, a co za tym idzie o sam na miłość ze strony osoby zdradzonej nie zasługuje.
No to jak chciałaś się zestarzeć z nim, to musisz sobie jeszcze to starzenie odłożyć.
Co Ci mogę poradzić, to unikać z nim kontaktu osobistego. Zobaczymy co za miesiąc napiszesz.
36 2019-07-12 18:48:07 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-07-12 18:50:32)
A tak swoją drogą najbardziej mnie dziwi, że kobiety po zdradzie nadal kochają, jak można kochać kogoś kto nas skrzywdzil? Jak ktoś kocha to nie krzywdzi, zdrada jest wyrzadzeniem krzywdy, zatem ktoś kto zdradza nie kocha, a co za tym idzie o sam na miłość ze strony osoby zdradzonej nie zasługuje.
A Ty kochasz za to, że ktoś Ciebie kocha, że niepojęte dla Ciebie jest to, że można kochać kogoś bez wzajemności?
Zwykła urażona duma i zranione ego przez Ciebie przemawia i tyle. Racjonalizujesz sobie i intelektualizujesz to, ze sama zostałaś z osobą, która Cię zraniła i upokorzyła i odgrywasz się na innych zdradzonych osobach zamiast na osobistym zdradzaczu. Żałosne.
Byłabym w stanie wybaczyć seks z prostytutką, gdyby zdarzyło się to raz. Byłabym w stanie wybaczyć przygodny seks po alkoholu na przykład.
Ale długotrwałego romansu, nieważne czy opartego tylko na seksie, czy już na miłości i seksie - nie wybaczyłabym nigdy.
Każdy ma inny system wartości, inne granice. Musisz sama zdecydować, co dla Ciebie jest „znośne” i możliwe do wybaczenia, a co już nie.
Do niczego się nie zmuszaj. Daj sobie czas.
Nirvanka87 napisał/a:A tak swoją drogą najbardziej mnie dziwi, że kobiety po zdradzie nadal kochają, jak można kochać kogoś kto nas skrzywdzil? Jak ktoś kocha to nie krzywdzi, zdrada jest wyrzadzeniem krzywdy, zatem ktoś kto zdradza nie kocha, a co za tym idzie o sam na miłość ze strony osoby zdradzonej nie zasługuje.
A Ty kochasz za to, że ktoś Ciebie kocha, że niepojęte dla Ciebie jest to, że można kochać kogoś bez wzajemności?
Zwykła urażona duma i zranione ego przez Ciebie przemawia i tyle. Racjonalizujesz sobie i intelektualizujesz to, ze sama zostałaś z osobą, która Cię zraniła i upokorzyła i odgrywasz się na innych zdradzonych osobach zamiast na osobistym zdradzaczu. Żałosne.
Myśl sobie o mnie co Ci się zywnie podoba ja się na nikim nie odgrywam, na żadnym zdradzającym, czy zdradzonym, czy nikim w ogóle. Po prostu pisze jakie jest moje zdanie ktoś kto kocha nie krzywdzi tylko chroni. Jak krzywdzi to nie kocha i już. I tak, kocham ludzi bezwarunkowo, dokładnie dwóch ludziów, a dokładniej to trzech. I co istotne, tak, zraniono mnie, ale na pewno nie czuje się upokorzona. Upokorzony powinien się moim zdaniem czuć człowiek, który krzywdzi innych. Upokarza go jego negatywne działanie.
Hrefi trzęsiesz gaciami ?
Jest trudno, cholernie trudno
Oboje jesteśmy przed czterdziestką, 18 lat po ślubie, miałam nadzieję się z tym człowiekiem zestarzeć, a to co mi teraz urządza, to jest jakiś hardkorowy rollercoaster.
Ja mimo wszystko próbowałam jeszcze z nim rozmawiać, nawet mówiłam, że jestem w stanie przez to przejść, ale on musi być przy mnie i mi w tym pomóc, stwierdził, że to dla niego za trudne. Uniósł się honorem (brzmi co najmniej kuriozalnie) i dziś w południe podpisał umowę najmu, w poniedziałek będzie się wyprowadzał. Jego zdaniem to że po poprzedniej zdradzie nie umiałam przejść nad nią do porządku dziennego i łatwo ze mną nie było (a jak, k***a, miało być???), powoduje, że teraz już mu się nie chce.
Dziś widzę, że głupia byłam strasznie, bo zdrowie mi się rozsypało, a on już wtedy kazał mi sobie znaleźć przyjaciela, żebym jemu się zwierzała, bo ma dosyć mojego trucia. To jest chore, ja wiem, ale pomimo wszystko nadal go kocham. Z drugiej strony rozum mówi, że to naprawdę nie ma już sensu, nie ma czego zbierać. Mało tego, słuchając co mówi i patrząc w jaki sposób się zachowuje, jestem w szoku, bo chwilami odnoszę wrażenie, że to psychiczne maltertowanie mnie sprawia mu przyjemność. Jest zimny, cyniczny, wyrachowany. Dla mnie odpychający.Pozbieram się, bo innego wyjścia nie mam, ale teraz mam całą twarz spuchniętą od płaczu, czuję się emocjonalnie przeorana, fizycznie zmęczona. Nie zasługuje na to. Ja też nie zasłużyłam, wiem to na pewno.
I wiem, że jeszcze będzie dobrze, a bez niego może być tylko lepiej.
Rozumiem, że dla ciebie ten weekend będzie szczególnie trudny, bo pan wyprowadza się w poniedziałek, więc pewnie będzie pakował rzeczy i powoli przenosił się do wynajętego mieszkania.
Moja rada- żeby nie wiem, co działo się z tobą absolutnie nie płacz przy nim, nie chodź za nim i o nic go nie proś, niczego nie wyjaśniaj, nie próbuj załagodzić sytuacji i nie rób z siebie ofiary, chociaż się nią czujesz, co jest zrozumiałe.
Puść go wolno i zrób mu krzyżyk na drogę, niech idzie i niech giry po drodze połamie.
On powiedział ci, że nie chce mu się ciągnąć z tobą dalej, bo na wspomnienie tego, jak zachwywalas się po jego romansie jemu robi się niedobrze i woli się usunąć. W takim razie naprawdę nie powinnaś żałować rzekomej straty tego człowieka, bo jest on wyjątkowo bezczelny, a poza tym nie można żałować straty czegoś, czego tak naprawdę wcale się nie miało.
Ten facet najprawdopodobniej kogoś ma albo ma kogoś na oku, bo gdyby było inaczej nie byłby tak bardzo siebie pewny. Dla mnie to oczywiste.
Jesteś jeszcze młoda osobą i na pewno ułożysz sobie jeszcze życie z innym człowiekiem, a nawet jeśli zostaniesz sama, to i tak będzie to lepsze od trwania w tego rodzaju związku. Ten chłop jest w pełni sił, zasmakował w zdradach, utwierdził się w przekonaniu, że z palcem w doopie znajdzie kolejne kobiety, więc wiadomo że ciebie ma za piąty gatunek kobiety, kule u nogi, której należy się pozbyć.
Gdybyś ty dzisiaj miała silne poczucie własnej wartości i była pewna, że ułożysz sobie życie zgodnie ze swoimi marzeniami, to tego faceta miałabyś głęboko w tyle. Wiedziałabys, że sama też świetnie dasz sobie radę. Twój problem polega więc na tym, że ty kompletnie w siebie nie wierzysz i uważasz, że bez tego haremowego zginiesz marnie. Nie lubisz życia bez niego, on natomiast życie bez ciebie będzie bardzo lubił. To ciebie boli i dlatego cierpisz.
Ciężkie czasy przed tobą, ale niestety życie składa się także z trudnych chwil, gdy człowieka bardzo, bardzo boli.
Trzymam kciuki za ciebie.
41 2019-07-13 13:03:12 Ostatnio edytowany przez Azaia (2019-07-13 13:25:11)
Chciałabym, żeby było jasne - nigdzie nie zapewniałam, że na pewno był szczęśliwy, ale starałam się, wiele rzeczy w sobie zmieniłam, a jeśli pojawiają się problemy, to się o nich po prostu rozmawia, sygnalizuje, mówi o swoich oczekiwaniach - tego nie było, były za to awantury, których głównym celem było wytknięcie mi niedociągnięć i to w sposób dosyć okrutny, a na pewno upokarzający. Tak, ja mam swoje uczucia i wtedy musiałam się z tym zmierzyć, więc czasem musiałam wejść w kokon i się na chwilę odsunąć.
Moim zdaniem to co się stało tylko pokazuje, że nie dorósł do bycia w poważnym związku. I w sumie im więcej nad tym myślę, tym bardziej nie chcę z nim być. To raczej forma jakiegoś emocjonalnego uzależnienia niż rozsądek.
Gdybyś ty dzisiaj miała silne poczucie własnej wartości i była pewna, że ułożysz sobie życie zgodnie ze swoimi marzeniami, to tego faceta miałabyś głęboko w tyle. Wiedziałabys, że sama też świetnie dasz sobie radę. Twój problem polega więc na tym, że ty kompletnie w siebie nie wierzysz i uważasz, że bez tego haremowego zginiesz marnie. Nie lubisz życia bez niego, on natomiast życie bez ciebie będzie bardzo lubił. To ciebie boli i dlatego cierpisz.
Dzięki, Twój post (cały) daje do myślenia. Mimo wszystko moje poczucie własnej wartości nie leży i nie kwiczy, nawet ta sytuacja, choć się tego mocno obawiałam, nim nie zachwiała. Nie boję się, że sobie nie poradzę, bo jestem zabezpieczona, mam jakiś stały dochód, mieszkanie, swój samochód, a nawet dwa, bo drugi do sprzedania, mam jakieś oszczędności. Jeśli dojdzie do rozwodu, to wyłącznie z orzekaniem o jego winie, a dowodów mam wystarczająco dużo, także na stosowaną przemoc psychiczną, co daje mi prawo do alimentów i wyrównania standardu życia (on jednak zarabia sporo więcej ode mnie). Jak się ogarnę, ale musi upłynąć trochę czasu zanim się pozbieram, co wydaje mi się normalne, to mogę całkiem nieźle stanąć na nogi.
On powiedział ci, że nie chce mu się ciągnąć z tobą dalej, bo na wspomnienie tego, jak zachwywalas się po jego romansie jemu robi się niedobrze i woli się usunąć. W takim razie naprawdę nie powinnaś żałować rzekomej straty tego człowieka, bo jest on wyjątkowo bezczelny, a poza tym nie można żałować straty czegoś, czego tak naprawdę wcale się nie miało.
Taaaak, bo jego zdaniem powinno być teraz miło i to ja powinnam pokazać, że mi zależy, a to tak nie działa, jak się niedojrzałemu gnojkowi wydaje.
Dziś z fazy rozpaczy przeszłam we wściekłość i jest mi z tym o wiele lepiej. Nawet nie wiem czy nie pomogę mu się pakować.
W ogóle wszystkim dziękuję za odzew, bardzo pomagacie mi poukładać sobie to wszystko w głowie.
Zdrada zawsze jest z winy obu stron, to prawda znana od dawna, natomiast jakbym miała już wybierać, to szybciej bym wybaczyła z prostytutka czyli zdradę cielesną, nie uczuciową, ta druga boli bardziej, mam małe doświadczenie z tą drugą
Zdrada zawsze jest z winy obu stron, to prawda znana od dawna, natomiast jakbym miała już wybierać, to szybciej bym wybaczyła z prostytutka czyli zdradę cielesną, nie uczuciową, ta druga boli bardziej, mam małe doświadczenie z tą drugą
To tak nie działa, wina obu stron są niepowodzenia w związku. Ale w takiej sytuacji powinno się albo to przegadać i naprawić albo dojść do wniosku, że nie warto i zerwać. Jak ktoś zostaje w związku i zdradza to winnym samej zdrady jest tylko zdradzający. Ja mam proste porównanie, zdradzający jest tzw "przestępca", zdradzony jest "ofiarą", kochanek "narzędziem zbrodni", a sama zdrada jest przestępstwem, mordem na związku. Nie wybielam osób zdradzonych, wiadomo, że jak w związku są problemy, łatwiej pójść na bok (oczywiście są jeszcze seksoholicy i osoby wyzbyte uczyć i tutaj nie ważne jest w ogóle zachowanie partnera bo i tak do zdrady dojdzie) ale to nie znaczy że zdradzony jest wspolwinny samego faktu zdrady.
(...) Dziś z fazy rozpaczy przeszłam we wściekłość i jest mi z tym o wiele lepiej. (...)
Bo wściekłość niesie ze sobą mnóstwo energii, dając pozytywnego kopa do działania. A jak pod jej wpływem determinacja wzrasta!
45 2019-07-13 14:42:54 Ostatnio edytowany przez authority (2019-07-13 14:43:12)
Według mnie słowo zdrada jest złym określeniem zagranicą używa się określenia oszust cheat to lepiej to oddaje. Na oszustwie nie zbuduje się nic no poza polityką.....
A i to nie trwa wiecznie.
@authority
Niczym nie trząsę. Nie trząsłem pierwszego dnia romansu ani teraz po prawie 2 latach.
Jestem naprawdę ciekawy co Nirvanka może mężowi zrobić jak ją kolejny raz zdradzi bo moim zdaniem nic mu nie jest wstanie zrobić. Jedynie straszy.
@Azaia
Stosujesz ciekawą argumentację. Typowo kobiecą - zmarnował mi życie, jakbym 18 lat temu wiedziała to bym może wybrała inaczej.
Twój mąż tak samo może powiedzieć o tobie. Zresztą pewnie tak sądzi.
Nie rozumiem dlaczego nie chcesz puścić go wolno, skoro rękoma i nogami mówi ci, że nie chce być już z tobą.
@authority
Niczym nie trząsę. Nie trząsłem pierwszego dnia romansu ani teraz po prawie 2 latach.
Jestem naprawdę ciekawy co Nirvanka może mężowi zrobić jak ją kolejny raz zdradzi bo moim zdaniem nic mu nie jest wstanie zrobić. Jedynie straszy.
@Azaia
Stosujesz ciekawą argumentację. Typowo kobiecą - zmarnował mi życie, jakbym 18 lat temu wiedziała to bym może wybrała inaczej.
Twój mąż tak samo może powiedzieć o tobie. Zresztą pewnie tak sądzi.
Nie rozumiem dlaczego nie chcesz puścić go wolno, skoro rękoma i nogami mówi ci, że nie chce być już z tobą.
Nie dramatyzuj, Hrefi. Nikt go na siłę nie trzyma. A resztę sąd rozstrzygnie.
Ela210,
dobrze mamo
49 2019-07-13 19:33:20 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-07-13 19:36:07)
Marzy Ci się..:: D
I trochę za stary jesteś na to:)
50 2019-07-13 20:57:05 Ostatnio edytowany przez Azaia (2019-07-13 20:59:04)
Stosujesz ciekawą argumentację. Typowo kobiecą - zmarnował mi życie, jakbym 18 lat temu wiedziała to bym może wybrała inaczej.
Twój mąż tak samo może powiedzieć o tobie. Zresztą pewnie tak sądzi.
Nie rozumiem dlaczego nie chcesz puścić go wolno, skoro rękoma i nogami mówi ci, że nie chce być już z tobą.
Na ten moment napisałam tylko, że mam taką możliwość, co znaczy, że nie muszę się go kurczowo trzymać, bo mam całkiem sporo możliwości, a Wy od razu wydaliście wyrok, wychwytując z całej wypowiedzi tylko to, na co z jakiegoś powodu jesteście wyczuleni.
A może wystarczy po prostu myśleć przed faktem, a nie po fakcie? Gdyby najpierw się ze mną rozstał, a nie dlatego, że zdrada wyszła na jaw, to i jego sytuacja byłaby przecież inna.
Z drugiej strony ja się o tę sytuację nie prosiłam, dlaczego więc miałabym to tak spokojnie przełykać?
Bo wściekłość niesie ze sobą mnóstwo energii, dając pozytywnego kopa do działania. A jak pod jej wpływem determinacja wzrasta!
Oj tak! Nawet nie wiesz jak bardzo.
(...) Oj tak! Nawet nie wiesz jak bardzo.
Nie w tej czy podobnej sytuacji, ale wiem.
Powodzenia w realizacji Twych celów.
Powodzenia w realizacji Twych celów.
Dziękuję i wzajemnie.
Prawdę mówiąc na ten moment samą siebie zaskakuję, bo nie sądziłam, że postawiona pod ścianą potrafię być tak silna. Zagryzłam zęby, emocje odłożyłam na bok i zaczynam sobie to wszystko jakoś ukłądać i to nie tylko w głowie. Dociera do mnie nawet, że wyraźnie już po pierwszej zdradzie przestawiłam swoje myślenie tak bardzo, że teraz nie byłam już w tak wielkim szoku jak poprzednio i być może dzięki temu przeskoczyłam cały ten proces co najmniej o jakieś dwa, trzy tygodnie, czyli te najtrudniejsze. Jestem chyba bardziej siebie świadoma i lepiej na taką sytuację przygotowana.
Azaia
Jest coś takiego w zdradzonych , że jakoś podświadomie wiemy , że ponowna zdrada może się zdążyć i to nie tylko dlatego bo partner już kiedyś zdradził , to zawsze może się zdarzyć i z następnym partnerem , no cóż , życie idealne nie jest , do pierwszej zdrady chyba naiwnie wierzymy , że to nas nie spotka i nas nie dotyczy.
Mój poprzedni post wynikał z obserwacji najbliższego otoczenia , jak ludzie rozstają się bez skrupułów robiąc sobie bagno z życia nakręcając spiralę nienawiści nie patrząc choćby na dobro dzieci i wspólnych kontaktów nawet ze względu na nie. Mojego kumpla zdradziła żona , spakowała się pod jego nieobecność i się wyprowadziła zabierając dzieci , wystąpiła oczywiście o alimenty najwyższe możliwe , zostawiła go z kredytem na dom i dojechała finansowo , czy to jest ok? Ludzie rozstają się z różnych powodów , oczywiście też i zdrady ale zawsze można być człowiekiem .
Mam nadzieję, że chociaż po części w temacie. Byłam niedawno świadkiem rozmowy w gronie znajomych rodziców, a więc ludzi 50+, że wielu facetów, ich znajomych, tak "kocha i szanuje" swoje żony (dosłownie takie to były określenia, żaden sarkazm), że na seks chodzą do burdeli... bardzo mnie to od tamtej pory męczy, czy to jakieś częste zjawisko i co to w ogóle za podejście. Czyżby w Polsce panował stereotyp "dziwki i Madonny"? Że żona to świętość, a od spełniania fantazji są kochanki lub prostytutki? Mam nadzieję, że to tylko przypadek i taka próbka społeczeństwa, a nie jakieś większe zjawisko, ale mimo wszystko mnie to zmartwiło i przeczytałam też opinię jednego seksuologa, że po pewnym stażu żona już nigdy nie podnieca jak prostytutka, bo wiąże się z nią bagaż emocjonalny. To ja już wolałabym, by facet uczciwie odszedł i zostawił mnie dla innej kobiety, a nie tak wielbił i kochałby mnie jako żonę, a na seks chodził do innej i to za pieniądze. Dla mnie to upokarzające, gdyby mój facet sobie w taki sposób dogadzał i od swojego związku oczekiwałabym wzajemnego pożądania. Aż zaczynam nie mieć ochoty na dzieci, jeśli potem mam być postrzegana jako aseksualna "matka mojego dziecka", którą przede wszystkim należy szanować. Upokarzające też z tego względu, że nie sądzę by większość tych kobiet miała jakieś niesamowite walory i wiem, że stać by mnie było na coś lepszego i sama wolałabym mieć faceta, dla którego ja mogę być taką "dziwką", a nie kochaną żonką w domu.
55 2019-07-14 00:52:15 Ostatnio edytowany przez zwyczajny gość (2019-07-14 00:53:39)
. Czyżby w Polsce panował stereotyp "dziwki i Madonny"? Że żona to świętość, a od spełniania fantazji są kochanki lub prostytutki? Mam nadzieję, że to tylko przypadek i taka próbka społeczeństwa, a nie jakieś większe zjawisko, ale mimo wszystko mnie to zmartwiło i przeczytałam też opinię jednego seksuologa, że po pewnym stażu żona już nigdy nie podnieca jak prostytutka, bo wiąże się z nią bagaż emocjonalny.
Raczej w Polsce panuje stereotyp "hrabiny".....bo skończyła się pora godowa, teraz tylko boli głowa......a facet jest często sprowadzony do roli bankomatu, mechanika, pomocy domowej....
Gdzie sex jest raz od Wielkiej Nocy (bo tobie tylko jeden o w głowie)....i na to trzeba sobie zasłużyć.....no w końcu jak już musisz.....tylko szybko.....
Pytanie dlaczego faceci tkwią w takim układzie? Bo dzieci, bo rodzina, bo wspólny kredyt, bo mają uprane i ugotowane.
To dla świętego spokoju by nie wysłuchiwać (marchewkę kupiłeś?) idą do burdelu, gdzie mają namiastkę czułości, gdzie poczują się mężczyzną....bez wysłuchiwania, bez starań i podchodów.
I nie jest prawdą, że żona nie podnieca.......podnieca, tylko jej najczęściej się nie chce.....i ma na to tysiące powodów.
Moim zdaniem to co się stało tylko pokazuje, że nie dorósł do bycia w poważnym związku.
18 lat razem i taki wniosek? Macie po 40 lat i za sobą prawie pół życia we dwoje pod jednym dachem.
Tak można mówić po max kilku latach a w twoim przypadku po pierwszej zdradzie ale nie po takim stażu.
Te słowa mogą ranić ale pisze je bardziej ku przestrodze innych niż by dołować ciebie.
Azaia napisał/a:
Moim zdaniem to co się stało tylko pokazuje, że nie dorósł do bycia w poważnym związku.18 lat razem i taki wniosek? Macie po 40 lat i za sobą prawie pół życia we dwoje pod jednym dachem.
Tak można mówić po max kilku latach a w twoim przypadku po pierwszej zdradzie ale nie po takim stażu.
Te słowa mogą ranić ale pisze je bardziej ku przestrodze innych niż by dołować ciebie.
A co powiesz tym zdradzonym co mają dzieci ? I równie dużo lat w związku?
Jak ktoś chce ryzykować utratę tego co ma to zaryzykuje, nie ma znaczenia czy ma dzieci , samochód, psa i kota . Jeśli się jest egoistą nastawionym na spełnianie własnych zachcianek nie licząc się z uczuciami innych to nic takiego kogoś nie powstrzyma.
Autorko bardzo dobrze , że masz " zaplecze " i nie jesteś bezradna, ale z doświadczenia wiem , że owszem są przepisy i paragrafy i jak się to czyta to nawet człowiek jest w stanie uwierzyć, że prawo chroni słabszych i sprawdzonych, ale w praktyce to już inna bajka . Dla sytemu jesteś tylko nic nie znaczącą teczką z opisem kolejnych bzdur . Kolejną dana statystyczną do odhaczenia.
Azaia
Jest coś takiego w zdradzonych , że jakoś podświadomie wiemy , że ponowna zdrada może się zdążyć i to nie tylko dlatego bo partner już kiedyś zdradził , to zawsze może się zdarzyć i z następnym partnerem , no cóż , życie idealne nie jest , do pierwszej zdrady chyba naiwnie wierzymy , że to nas nie spotka i nas nie dotyczy.
Mój poprzedni post wynikał z obserwacji najbliższego otoczenia , jak ludzie rozstają się bez skrupułów robiąc sobie bagno z życia nakręcając spiralę nienawiści nie patrząc choćby na dobro dzieci i wspólnych kontaktów nawet ze względu na nie. Mojego kumpla zdradziła żona , spakowała się pod jego nieobecność i się wyprowadziła zabierając dzieci , wystąpiła oczywiście o alimenty najwyższe możliwe , zostawiła go z kredytem na dom i dojechała finansowo , czy to jest ok? Ludzie rozstają się z różnych powodów , oczywiście też i zdrady ale zawsze można być człowiekiem .
Czyli dokonałeś projekcji sytuacji z twojego otoczenia na sytuację Azaia, mimo iż tu sytuacja jest zupełnie inna. Sprytnie.
Człowiek będący w związku powinien najpierw ten związek zakończyć, a potem szukać przygód gdzie indziej. Tak jest uczciwej. Skoro oszukuje, wykorzystuje i poniża, powinien ponieść za to karę. I jak to określiłeś "dojechanie" finansowe jest bardzo dotkliwa formą. Potem Azaia może się wykazać miłosierdziem i temu dupkowi zostawić parę groszy, ale wtedy gdy to będzie jej wola i jej miłosierdzie.
Morfeusz1 napisał/a:Azaia
Jest coś takiego w zdradzonych , że jakoś podświadomie wiemy , że ponowna zdrada może się zdążyć i to nie tylko dlatego bo partner już kiedyś zdradził , to zawsze może się zdarzyć i z następnym partnerem , no cóż , życie idealne nie jest , do pierwszej zdrady chyba naiwnie wierzymy , że to nas nie spotka i nas nie dotyczy.
Mój poprzedni post wynikał z obserwacji najbliższego otoczenia , jak ludzie rozstają się bez skrupułów robiąc sobie bagno z życia nakręcając spiralę nienawiści nie patrząc choćby na dobro dzieci i wspólnych kontaktów nawet ze względu na nie. Mojego kumpla zdradziła żona , spakowała się pod jego nieobecność i się wyprowadziła zabierając dzieci , wystąpiła oczywiście o alimenty najwyższe możliwe , zostawiła go z kredytem na dom i dojechała finansowo , czy to jest ok? Ludzie rozstają się z różnych powodów , oczywiście też i zdrady ale zawsze można być człowiekiem .Czyli dokonałeś projekcji sytuacji z twojego otoczenia na sytuację Azaia, mimo iż tu sytuacja jest zupełnie inna. Sprytnie.
Człowiek będący w związku powinien najpierw ten związek zakończyć, a potem szukać przygód gdzie indziej. Tak jest uczciwej. Skoro oszukuje, wykorzystuje i poniża, powinien ponieść za to karę. I jak to określiłeś "dojechanie" finansowe jest bardzo dotkliwa formą. Potem Azaia może się wykazać miłosierdziem i temu dupkowi zostawić parę groszy, ale wtedy gdy to będzie jej wola i jej miłosierdzie.
Użyłem tego przykładu bo jestem ciekawy co autorka tematu o nim myśli .
Masz rację z tym , że powinno się jeden związek uczciwie zakończyć a dopiero zaczynać nowy , tyle w teorii a w praktyce ? Zazwyczaj o tym , że coś nie grało w związku często dowiadujemy się jak w małżeństwie pojawia się osoba trzecia , i co wtedy ? Karać ? bo ktoś nie postąpił w imię przysięgi małżeńskiej czy też przymuszać do bycia na siłę.
18 lat razem i taki wniosek? Macie po 40 lat i za sobą prawie pół życia we dwoje pod jednym dachem.
Wiem, że nie brzmi to dobrze, ale albo ja przez długi czas tego nie widziałam, albo jemu z czasem puściły hamulce i zaczął pokazywać swoje drugie oblicze i posuwać się coraz dalej. Coraz więcej w nim było agresji, fochów, coraz częściej kłamał, zaczynało ciągnąć go do alkoholu, zabawy i ogólnie kawalerskiego życia, za to mnie coraz bardziej odstawiał na boczny tor. Wydaje mi się, że ta prostytutka to już tylko efekt tej coraz bardziej postępującej beztroski, a pojawiła się głównie dlatego, że chciał zaspokoić swoją ciekawość. Coś tam zresztą na ten temat mętnie wspominał. Nie wiem, może to kryzys wieku średniego?
Na dzień dzisiejszy sprawy wyglądają tak, że zaczął wycofywać się z wyprowadzki, nawet pomimo tego, że wpłacił bezzwrotną w takiej sytuacji kaucję i prowizję dla agencji. Ja mam dosyć tych huśtawek, niepewności, zastanawiania się co jeszcze się wydarzy. W końcu nie tak powinno wyglądać wspólne życie, że ktoś nadużywa twojego zaufania, nie szanuje cię, nie bierze pod uwagę twoich uczuć. Jak chce się bawić, niech się bawi, ale już beze mnie. Długo to wszystko cierpliwie znosiłam, ale może dobrze się stało, bo i ja dobiłam do ściany i zmusiło mnie to do konkretnego działania.
Przegadaliśmy wiele godzin, codziennie prawie do trzeciej w nocy, jestem już tym wszystkim wyczerpana i fizycznie zmęczona, ale wiem, że nie chcę takiego życia.
Człowiek będący w związku powinien najpierw ten związek zakończyć, a potem szukać przygód gdzie indziej. Tak jest uczciwej. Skoro oszukuje, wykorzystuje i poniża, powinien ponieść za to karę. I jak to określiłeś "dojechanie" finansowe jest bardzo dotkliwa formą. Potem Azaia może się wykazać miłosierdziem i temu dupkowi zostawić parę groszy, ale wtedy gdy to będzie jej wola i jej miłosierdzie.
Mam takie samo zdanie - gdyby najpierw mnie uczciwie poinformował i się ze mną rozstał, temat wyglądałby zupełnie inaczej, ale wybryk z dziwką przeorał mi psychikę i nie rozumiem dlaczego ja miałabym brać pod uwagę jego sytuację, jeśli on ze mną nie liczy się zupełnie. Na pewno też ważna jest czyjaś postawa, a widzę, że jeśli nie przystanę na jego warunki, to wcale nie ma zamiaru obejść się ze mną łagodnie, bo z wielu wcześniejszych ustaleń już zaczyna się wycofywać.
maniola napisał/a:. Czyżby w Polsce panował stereotyp "dziwki i Madonny"? Że żona to świętość, a od spełniania fantazji są kochanki lub prostytutki? Mam nadzieję, że to tylko przypadek i taka próbka społeczeństwa, a nie jakieś większe zjawisko, ale mimo wszystko mnie to zmartwiło i przeczytałam też opinię jednego seksuologa, że po pewnym stażu żona już nigdy nie podnieca jak prostytutka, bo wiąże się z nią bagaż emocjonalny.
Raczej w Polsce panuje stereotyp "hrabiny".....bo skończyła się pora godowa, teraz tylko boli głowa......a facet jest często sprowadzony do roli bankomatu, mechanika, pomocy domowej....
Gdzie sex jest raz od Wielkiej Nocy (bo tobie tylko jeden o w głowie)....i na to trzeba sobie zasłużyć.....no w końcu jak już musisz.....tylko szybko.....
Pytanie dlaczego faceci tkwią w takim układzie? Bo dzieci, bo rodzina, bo wspólny kredyt, bo mają uprane i ugotowane.
To dla świętego spokoju by nie wysłuchiwać (marchewkę kupiłeś?) idą do burdelu, gdzie mają namiastkę czułości, gdzie poczują się mężczyzną....bez wysłuchiwania, bez starań i podchodów.
I nie jest prawdą, że żona nie podnieca.......podnieca, tylko jej najczęściej się nie chce.....i ma na to tysiące powodów.
to prędzej jestem w stanie przełknąć, tzn. tak też wolałabym myśleć, że może te kobiety właśnie same nie wykazują żadnego zainteresowania tą sferą, stąd nie są postrzegane jako partnerki seksualne. że ci faceci znaleźli kobiety na żony, matki, ale może tam nigdy nie było erotyzmu. dla mnie czułość i kontakt fizyczny w tym seks są bardzo ważne i bardzo dziwią mnie takie układy, ale dziwi mnie, że tutaj wyraźnie podkreślali ci znajomi że oni tak bardzo kochają te swoje żony... i jedno mi się nie styka z drugim zupełnie
Jak mam rozumieć albo przynajmniej nazwać to, że on mnie tak skrzywdził, a ja nadal za nim tęsknię??? Wiem, że to nie ma racji bytu, ale tak mi źle bez niego .
Nie wiem, może liczyłam, że się opamięta, że pokaże, że mu zależy, a jednak wyraźnie mnie nie kocha. Jak się widzimy niby żałuje, niby chciałby spróbować od nowa, coś tam nawet nieśmiało wspomina o terapii dla par, ale nie ma w tym żadnaego przekonania, a raczej niechęć do radykalnych zmian. Nie ma nic, co mogłoby dać choć cień gwarancji, że przynajmniej spróbuje się zmienić, że jeszcze będzie dobrze.
Wiem, że dam radę, ale po tylu wspólnie przeżytych latach to jest strasznie trudna walka samej ze sobą, żeby już więcej nie pozwolić się krzywdzić.
Kiedy się kocha, to nie da się tak z dnia na dzień wyrzucić ze swojego życia kogoś kto był w nim taki szmat czasu.
Jak mam rozumieć albo przynajmniej nazwać to, że on mnie tak skrzywdził, a ja nadal za nim tęsknię??? Wiem, że to nie ma racji bytu, ale tak mi źle bez niego
Kobieta woli być czwartą kobieta prawdziwego faceta, niż pierwszą fajtłapy....Dopóki babeczka jest w strefie komfortu i jej partner jest atrakcyjny (chad) to kobiecie najczesciej nie bedzie to wogóle przeszkadzało, że on robi to z innymi.
Nie ma nic, co mogłoby dać choć cień gwarancji, że przynajmniej spróbuje się zmienić, że jeszcze będzie dobrze(
dopóki sama sie nie zmienisz (bycie fit, dobre ciuchy, fryz plus wieksze wyuzdanie w łóżku), na zmiany nie masz co liczyć....no bo niby i czemu...jak widać, strona seksualna jest na 1 miejscu u faceta. Chocbyś byla super kucharką, sprzątaczka i matką to i tak nie ma znaczenia.....bedziesz dla mezczyzny nie atrakcyjna to spadasz na boczny tor....
OT
dopóki sama sie nie zmienisz (bycie fit, dobre ciuchy, fryz plus wieksze wyuzdanie w łóżku), na zmiany nie masz co liczyć....no bo niby i czemu...jak widać, strona seksualna jest na 1 miejscu u faceta. Chocbyś byla super kucharką, sprzątaczka i matką to i tak nie ma znaczenia.....bedziesz dla mezczyzny nie atrakcyjna to spadasz na boczny tor....
Bonzo, być może jesteś fit, regularnie depilujesz mosznę, nosisz markowe ciuchy, fryz, japoński manicure oraz pasek i buty z krokodyla. Być może w alkowie kręcisz młynki swoim "potencjałem" i praktykujesz umiejętności zdobyte na weekendowym kursie Chippendales. Może masz już nawet nagrodę pocieszenia w gminnych mistrzostwach tańca na rurze i skrzyni po burakach, ale... Twoje postrzeganie kobiet i ich roli w związku jest jakieś takie skarlałe i strasznie schematyczne.
65 2019-08-24 09:12:17 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-08-24 09:20:20)
Bonzo, ja rozumiem, że partnerzy nie powinni się zapuszczać, ale przyszło Ci do głowy, że na partnera niekoniecznie chcemy faceta, któreego pożądanie zależy od takich pierdół? To tak jakby przestać pożądać faceta bo ma czasem problemy z erekcją, czy włosów mu ubyło..
Albo pożąda mnie tylko w tipsach czy w bieliżnie od... X..
Może jak ludzie się wiążą, to nie chcą cały czas startować w takim konkursie.
Można siebie słuchać, coś zmieniać pod paertnera, ale bez przesady.
I jak przestaje komuś smakować marchewka to albo ma alergię, albo może nieech jej codziennie nie je zamiast wiązać koronkową wstążeczką.
życzę szukania głębszych żródeł pożądania w żonie, bo nawet to, że zostanie fajną mamą Twojego dziecka jak pamiętam, tez może być na plus.
Autorko - jak chcesz iść na tę terapię to idż. Czasem terapia pozwala się łatwiej rozstać i pogodzić z tym, że nie pasujemy do siebie.