Witam,
Byłam w związku 8 - miesięcznym, podczas którego zamieszkaliśmy razem.
W swoim życiu bardzo dużo przeszłam, byłam zgwałcona co skończyło się nerwicą lękową, depresją, PTSD. Brałam dużo narkotyków i narobiłam długów, które spłaciłam przyparta do muru, spotykając się z pewnym mężczyzną. Przeszłam terapię i już jestem wolna od tych problemów i wspomnień. Ma to znaczenie w tym temacie, że mój ex o tym wiedział i teraz wykorzystuje przeciwko mnie.
W pewnym momencie chłopak zaczął być agresywny, zaczęło się od małych rzeczy, skończyło na sporych. Moja odpowiedzialność w tym temacie polega na tym, że nie odeszłam kiedy trzeba było i w pełni biorę za to odpowiedzialność. Nie wiem czemu, myślałam, że mu pomogę, i uważam, że byłam dla niego złotą kobietą, jednak on nie potrafił poradzić sobie ze sobą. Włożyłam w ten związek wszystko i do końca byłam fair.
Jako, że jestem bardzo silną osobą, ciężko u mnie wywołać takie reakcje jak płacz, jakieś załamanie itd, więc mimo, iż sytuacje były między nami BARDZO ciężkie, radzę sobie. Dlatego też większość osób z otoczenia nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo ten człowiek jest zaburzony.
Część sytuacji: Zabieranie rzeczy, zamykanie w domu, szarpanie, łapanie za gardło, grożenie zabiciem siebie, moich rodziców, mnie, przyjaciół, próba złamania ręki, masa siniaków, próba spowodowania wypadku autem (groził zabiciem nas), masa bardzo dziwnych i chorych zachowań (wśród innych osób też), wyzywanie, wyrzucenie z domu w trybie natychmiastowym, w nocy (nie byłam na umowie, tylko on był), a na koniec zamknięcie w domu od 22 poprzedniego dnia do 14 następnego, wraz z bardzo dużą przemocą psychiczną i fizyczną, absolutne potrzaskanie mojego telefonu na drzazgi.
Wszystko to znosiłam, większość tych rzeczy to był nasz ostatni wspólny tydzień lub już po rozstaniu. Mimo np. próby zabicia w aucie, poszłam z nim do psychologa dla par, bo o to prosił. Poszłam z nim do pracy, żeby go nie wystawić. Mimo wyrzucenia z domu, odbierałam kiedy miał ataki paniki żeby mu pomóc. To wszystko po rozstaniu, mimo że chciałam już zająć się sobą i kosztowało mnie sporo psychicznie. Dałam sobie wejść na głowę.
Poszedł do psychiatry, zdiagnozowali go z załamaniem nerwowym i depresją. Oczywiście wszystko moja wina. To, że mnie bił, też.
I teraz tak, zostali w to wciągnięci jego znajomi, ja chciałam tylko pieniądze za telefon i się od tego odciąć, ale zamiast mi je dać bez gadania to się ze mną targują i coś we mnie pękło.
Mam na niego dowody - nagrania z akademika, jak mnie nachodzi w nocy, jak wybiega zabierając telefon, nagrania głosowe jak się przyznaje do tych rzeczy, nagrania głosowe z tego przetrzymywania ostatniego, gdzie był wobec mnie bardzo brutalny, mam nagrane rozmowy telefoniczne, wymiany smsowe, świadków.
Są to kolejno :
189 - Pozbawienie człowieka wolności,
190 - Groźby karalne,
217 - Naruszenie nietykalności cielesnej,
288 - Zniszczenie cudzej rzeczy
207 - Znęcanie się
Chciałam dobrze ale i we mnie coś pękło. Czy zgłosić to na policję? Minusem jest fakt, iż publicznym faktem stałaby się moja przeszłość.....