Setki myśli w głowie.... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Setki myśli w głowie....

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 4 ]

Temat: Setki myśli w głowie....

Witajcie drodzy forumowicze.

Chciałabym Wam przedstawić moją historię, z której ofiary stałam się winowajcą. Od wypowiadanych w kółko tych samych  słów , zaczynam wątpić w swoją rację.

Jestem ze swoim partnerem tzn byłam 12 lat, wspólnie mamy 5 letniego syna, po drodze było wiele upadków z których zawsze się podnosiliśmy ale raczej nie wyciągaliśmy lekcji życia na długo. Ja walcząca o to ,żeby przestał w końcu nałogowo palić marihuanę, żeby zrobił coś dla Nas , dla domu. żeby zaczął się angażować w wychowywanie dziecka. Ja w tym związku przez niego byłam niewidzialna... Ciągle coś mu przeszkadzało.... a to że się czepiam, że wymagam ,itd.....
Walki z jego śmiało mogę nazzwać uzależnieniem nigdy nie wygrałam, z roku na rok, z miesiąca na miesiąc jego szacunek do mnie spadł do minimum. Przy pierwszej lepszej sytuacji , wymianie zdań pisał w wiadomościach, Tępaku, Debilu, Głąbie itd... (to te z łagodniejszych nazw). Wiem że ma rację mnie tak nazywając, bo przecież jestem taką osobą , bo gdybym była inna to bym z nim nie była. Moje uzależnienie od jego osoby też widzę, zastanawiam się tylko co mną kierują, strach przed samodzielnym wychowywaniem dziecka czy strach drogi przez życie samemu. W maju, zrobiłam prowokację pisząc do niego na maila, w imieniu jakieś wymyślonej dziewczyny. Zrobiłam to bo czułam się jak szmata.... Chciałam to usłyszeć od niego, chciałam potwierdzić moje założenia.  On pisał z chęcią, ciągnął rozmowę z podstawioną dziewczyną, Stwierdził,że pisanie i spotkanie na które się umówili po kilku godzinach pisaniach nie jest zdradą. Nie wiem dlaczego ze mną jest, może ze względu na syna. Bo na pewno nie dla siebie. Wyszło ,że wizualnie po tylu latach nie jestem w jego typie itd...Kiedy na spotkanie przyjechałam ja, zrobił mi awanturę, ze on wiedział że to Ja, Chciałam to mam za swoje, Mogłam tak nie robić nie szukać dziury w całym to by nie było tej sytuacji.... Nie mam zaufania do niego kolejny raz je stracił, nie przyznając się do niczego. Oskarża i obwinia mnie. Na tą chwilę, jestem najgorsza, rozstaliśmy się, przy czym on zadecyował ,że musi mieszkać z nami do połowy lipca.  Powiedzcie mi, napiszcie że jestem beznadziejną desperatką.... Boże... to co piszę jest w większej części bez ładu i składu....

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Setki myśli w głowie....

Wszystko jest z Tobą dobrze i reagujesz prawidłowo. My zakochane kobiety mamy często tak, że zakrzywiamy rzeczywistość. próbujemy tłumaczyć sobie oczywiste sprawy, tak aby wybielić partnera. A prawda jest taka, ze facet z którym żyjesz/ żyłaś to prostak i cham. Jak będzie dyskutował to powiedz mu że to Twoja wina, że to Ty wszystko spieprzyłaś i dlatego odchodzisz bo nie możesz sama sobie tego wybaczyć i musisz mu zwrócić wolność bo stać go na lepszą dziewczynę. Jedyne co musi zrobić to płacić alimenty na dziecko i trzymać się od Ciebie z daleka.
Odetnij się od tego i pozwól sobie być szczęśliwą z kimś kto na to zasługuje..

Odp: Setki myśli w głowie....
ewelina1986115 napisał/a:

Witajcie drodzy forumowicze.

Chciałabym Wam przedstawić moją historię, z której ofiary stałam się winowajcą. Od wypowiadanych w kółko tych samych  słów , zaczynam wątpić w swoją rację.

Jestem ze swoim partnerem tzn byłam 12 lat, wspólnie mamy 5 letniego syna, po drodze było wiele upadków z których zawsze się podnosiliśmy ale raczej nie wyciągaliśmy lekcji życia na długo. Ja walcząca o to ,żeby przestał w końcu nałogowo palić marihuanę, żeby zrobił coś dla Nas , dla domu. żeby zaczął się angażować w wychowywanie dziecka. Ja w tym związku przez niego byłam niewidzialna... Ciągle coś mu przeszkadzało.... a to że się czepiam, że wymagam ,itd.....
Walki z jego śmiało mogę nazzwać uzależnieniem nigdy nie wygrałam, z roku na rok, z miesiąca na miesiąc jego szacunek do mnie spadł do minimum. Przy pierwszej lepszej sytuacji , wymianie zdań pisał w wiadomościach, Tępaku, Debilu, Głąbie itd... (to te z łagodniejszych nazw). Wiem że ma rację mnie tak nazywając, bo przecież jestem taką osobą , bo gdybym była inna to bym z nim nie była. Moje uzależnienie od jego osoby też widzę, zastanawiam się tylko co mną kierują, strach przed samodzielnym wychowywaniem dziecka czy strach drogi przez życie samemu. W maju, zrobiłam prowokację pisząc do niego na maila, w imieniu jakieś wymyślonej dziewczyny. Zrobiłam to bo czułam się jak szmata.... Chciałam to usłyszeć od niego, chciałam potwierdzić moje założenia.  On pisał z chęcią, ciągnął rozmowę z podstawioną dziewczyną, Stwierdził,że pisanie i spotkanie na które się umówili po kilku godzinach pisaniach nie jest zdradą. Nie wiem dlaczego ze mną jest, może ze względu na syna. Bo na pewno nie dla siebie. Wyszło ,że wizualnie po tylu latach nie jestem w jego typie itd...Kiedy na spotkanie przyjechałam ja, zrobił mi awanturę, ze on wiedział że to Ja, Chciałam to mam za swoje, Mogłam tak nie robić nie szukać dziury w całym to by nie było tej sytuacji.... Nie mam zaufania do niego kolejny raz je stracił, nie przyznając się do niczego. Oskarża i obwinia mnie. Na tą chwilę, jestem najgorsza, rozstaliśmy się, przy czym on zadecyował ,że musi mieszkać z nami do połowy lipca.  Powiedzcie mi, napiszcie że jestem beznadziejną desperatką.... Boże... to co piszę jest w większej części bez ładu i składu....

Jak to się stało, że do niego wróciłaś?
Cytuję Twój wątek z marca, do którego chyba powinnaś wrócić i tam pisać:

ewelina1986115 napisał/a:

Witam.
Mam na imię Aśka i mam 29 lat, jestem mamą 4 letniego synka którego kocham całym sercem, który jest dla mnie wszystkim.Do niedawna byłam tez partnerka w 11 letnim związku, z nałogowcem. Od samego początku związek był burzliwy, nasze zdania się różniły, nasze poglądy. Wiele razy się rozchodziliśmy, wiele razy dochodziło do kłótni, Byłam okłamywana, prosto w oczy, słuchałam obietnic, przysięgi, które nie miały nic wspólnego z prawdą. Pojawił się wypadek w pracy partnera, starałam się połączyć prace, opiekę,zabawę z dzieckiem obowiązki domowe , nad opieka nad partnerem, załatwianiem wszystkich spraw związanym z wypadkiem. Robiłam co mogłam. (zaczynając od zastrzyków, kąpieli partnera, kończąc na każdej wspólnej wizycie w przychodni, miał złamane dwie nogi.)W czasie rekonwalescencji stał się nie doniesienia, tłumaczyłam go... ale w pewnym momencie psychicznie sama nie dawałam rady, chciałam tak myślałam ze chciałam, po tym jak mnie wyzwał(co zdarzało mu się często, teksty typu debilka,idiotka, to jest z wersji light)powiedziała mu ze nie możemy być razem... kolejny raz obiecał zmianę, kolejny raz mu uwierzyłam... Po wypadku wrócił do pracy, czułam ze cały czas mnie okłamuje,okazało się ze nawiązał podczas pobytu w domu, kontakt ze swoimi znajomymi z nieciekawą przeszłością, tacy którzy tak samo jak on maja problemy z nałogiem , ale mają to pod dostatkiem, dodatkowo  złodziejem. To było głównym powodem dla którego wszystkiego mi się odechciało,przez który chciałam odejść w cholerę.... ale dałam się omamić tak jak już pisałam.   W sobotę nastąpiła eksplozja.... po moim powrocie z zakupów zaczęła się wojna, on ją zaczął, zaczął mnie szarpać przy dziecku co nigdy się nie zdarzało, rozwalił stół, komodę ścianę, zdemolował mi mieszkanie, i nas zostawił....świadkiem całego zdarzenia było przestraszone, plączące dziecko i jego rodzice którzy też nie mogli go uspokoić, a on się nie hamował. Wprowadził się do tego swojego kolesia,Nie chce kontaktu z nikim, do mnie odzywa się tylko ze względu na dziecko.. Nie wiem czemu, ale brakuje mi jego, jego osoby jego całego, nie wiem czy nie zrozumiałam teraz że go kocham, obarczam się winą o wszystko, o to że syn w nocy wstaje plącze szuka taty, że jest smutny, i oddala się od dzieci z przedszkola, cały czas za nim plącze, a ja razem z nim bo nie mogę na to patrzeć , Ośmieszyłam się i poniżyłam bo go prosiłam żeby do nas wrócił, on powiedział że nie i koniec, nie chce już wracać, ze jestem wszystkiemu winna jestem ja, że mam co chciałam. Ja nie mogę sobie z tym poradzić nie jem kompletnie nic 5 dzień bardzo mało śpię, nie potrafię się otrząsnąć po tym co się stało. Dlaczego pomimo tego piekła które nam zgotował tęsknie za nim, każda myśl w głowie jest związana z nim, Dlaczego... Proszę was wesprzyjcie mnie, cokolwiek bo ja chyba sama oszaleje, patrząc na moje dziecko... co ja mam robić, Czuję się poniżona  że posilam go żeby wrócił, okropnie się czuję ze swoją godnością.....

4

Odp: Setki myśli w głowie....

Autorko, na forum obowiązuje zasada, że problemy jednego związku opisujemy w jednym wątku.
Ty masz już temat, w którym piszesz o swoich kłopotach: https://www.netkobiety.pl/t111116.html
Dublowanie wątków jest niezgodne z naszym regulaminem.
Moderator IsaBella77

Posty [ 4 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Setki myśli w głowie....

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024