ta druga - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 18 ]

1 Ostatnio edytowany przez Magdalena152 (2019-05-01 20:20:41)

Temat: ta druga

poznałam go w pracy. zaczepił mnie po kilku miesiącach przypadkowo na ulicy. przez kilka miesięcy ukrywał, że ma żonę. gdy się zaangażowałam i powiedziałam mu, że czuję, że się angażuję w tę relację on powiedział stop. ja powiedziałam, że w takim razie nie mogę z nim utrzymywać kontaktu, bo to dla mnie niedobre na ten moment. i, że ok.

powiedział, że chce być sam. bo choruje. przyjęłam to.

wrócił po jakimś czasie. powiedział, że ma żonę. że nic go z nią nie łączy. powiedziałam, że ok, niech się rozwiedzie. koniec końców. walczył o kontakt. ja mu go dałam. minęło sporo czasu. rozstań i powrotów. chciałam mieć normalny związek. naciskałam na formalności. rozchodziliśmy się. wracał i obiecywał, że zaraz to nastąpi. ona uciekała przed rozmowami. żona jednak nie okazała się tylko przyjaciółką. zachorowała więc nie można było jej robić krzywdy rozwodem. prosiła o czas. oczywiście to tylko to, co wiem. w końcu po jakimś czasie papiery zostały złożone. ja i tak się szarpałam, bo się z nią spotykał. bo mieli wspólne mieszkanie. bo on tam wracał. w całej tej historii były przerwy na to, żeby ogarnął swoje sprawy. trwały po kilka tygodni. było ich wiele. wiele nieprzespanych nocy, nerwów, stresów, pretensji.

w tym wszystkim dałam z siebie tyle ile mogłam. sytuacja została mi przedstawiona tak, że już ich nic nie łączy.

z jej strony jednak sytuacja wyglądała inaczej. ponoć, ale tylko ponoć, niedawno była pierwsza sprawa, na której ona przyznała, że go kocha.
ja nie mogę z nim być, bo to nie jest dobry moment kiedy on wychodzi z bagna. bo za bardzo naciskałam. bo nie dawałam wsparcia. bo chciałam normalnego związku.

on powiedział jej wszystko o nas. wiedziała o mnie i walczyła. nie dziwię się jej wcale. robiłam to samo.

w międzyczasie dowiedziałam się, że sąd w którym toczy się sprawa ostatni raz prowadził sprawę rozwodową w 1998. po prostu ten sąd nie prowadzi już takich spraw. kłamstwo, które wykryłam ale nie mam odwagi mu powiedzieć, że wiem. nie mam jaj. teraz nie jesteśmy razem, bo on może tylko czyścić swoje sprawy beze mnie. jak jestem to nie może się na tym skupić. bo mnie tym rani. bo przegięłam. bo nie ma we mnie wyrozumiałości.

rozmawialiśmy i wiem, że jedzie teraz na weekend do jej rodziców załatwić kolejne sprawy. z teściami.

dla mnie rozwód to układ między małżonkami. a nie weekend z teściami i obgadanie z nimi formalności.

właśnie przekroczyłam próg mojej naiwności. chcę iść dalej. koniec z tym bagnem.
mówiłam to tyle razy, ale żadna ludzka istota nie zasługuje na to, żeby usłyszeć kocham cię, ale poczekaj.
żadna nie zasługuje, na pretensje, że nie ma na to sił.
ja nie mam.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: ta druga

Byłem tez kiedyś na Twoim miejscu i tez słyszałem różne bajki od adwokatów po prawników w sprawie rozwodu a na końcu usłyszałem ze zostaje dla mamy by jej nie denerwować i dla syna bo tak musi być . Dostałem nauczkę na całe życie prawdopodobnie i więcej w takie akcje się nie pakuje bo szkoda mojego czasu którego nikt mi nie zwróci . Oni poprostu przyzwyczajają się do sytuacji jaka jest i to im odpowiada czyli niby dom w którym niby jest zle i odskocznia która czeka na ich decyzje których nigdy nie podejmą z braku odwagi . Na Twoim miejscu dałbym mu żyć w tym swoim niby gorszym życiu które przez ten czas Ci opowiadał by zrozumiał ze bawić to się może w piaskownicy a nie z Tobą . Pomysl o sobie bo On gdyby mu zależało to dawno by te sprawę już rozwiązał na wasza korzyść .

3

Odp: ta druga

dziękuję

4

Odp: ta druga

Daj sobie spokój... gdyby chciał być z Tobą, to już by był po rozwodzie.

5 Ostatnio edytowany przez Magdalena152 (2019-05-01 21:32:34)

Odp: ta druga

Jedno zdanie, ale daje przebłysk światła. Daj sobie spokój. Spokój to coś o czym marzę.
Dzięki za te odpowiedzi od Was.

6

Odp: ta druga

Pomyśl Magdaleno - czy oprócz jego słów,wyznań,obiecanek i Twojej " gotowości " jest jeszcze coś więcej co każe Ci mieć nadzieję że on poprzestawia swoje życie dla Ciebie ? 

Szary napisał "... to im odpowiada czyli niby dom w którym niby jest zle i odskocznia która czeka na ich decyzje których nigdy nie podejmą z braku odwagi ." - a może nie z braku odwagi, może z braku potrzeby,życie pokazuje że aby mieć fajną kochankę/kochanka wystarczy fajnie mówić a nie od razu się rozwodzić, rozwodnicy szukający partnerek to inna kategoria mężczyzn, ci od kochanek zostają rozwodnikami dopiero jak się wyda i  żona ich pogoni , Twój ma problem bo żona nie goni , może to czas dla Ciebie aby się z tego trójkąta wyplątać

7

Odp: ta druga

Nigdy nie wierz żonatemu facetowi, że dla Ciebie się rozwiedzie.
Gdyby chciał się rozwieść, to już by to zrobił, wcale na Ciebie nie czekając.

8 Ostatnio edytowany przez Magdalena152 (2019-05-02 07:04:07)

Odp: ta druga

dziękuję za odpowiedzi. prosiłabym administratorów o usunięcie i zamknięcie tego tematu. dziękuję.

9

Odp: ta druga
Magdalena152 napisał/a:

dziękuję za odpowiedzi. prosiłabym administratorów o usunięcie i zamknięcie tego tematu. dziękuję.

Nie uciekaj. Przyjmij tą refleksję taką, jaka jest. Wiem, że to boli. Ale uwierz mi, wyciągniesz z tego wiele dobrego dla siebie.

10

Odp: ta druga

Przeżyłam to, nikomu nie polecam. Z tym, że u mnie nawet nie był potrzebny rozwód, bo miał partnerkę, z którą nie chciał brać ślubu. O której nie wiedziałam przez pierwsze miesiące. To on mnie podrywał, to on naciskał na kontakt i spotkania, to on opowiadał te wyświechtane historie, jak to się nie układa, jak nie sypiają razem, nic ich nie łączy poza córką, która nie była planowana. Że tylko się żrą, że ona sama proponuje rozstanie, że chyba ma kogoś na boku. Mamił że odejdzie, że mam czekać, później, że nie może, ze względu na dziecko. Szarpałam się prawie rok. Odchodziłam, dawałam się ugłaskać obietnicami, po kolejnym rozczarowaniu znów odchodziłam. Od początku mówiłam, że nie zamierzam się babrać w romansie, że chcę normalnego związku i jak ostatnia idiotka i tak pozwalałam mu na wszystko, bo zakochałam się jak wariatka, jak nigdy wcześniej.

Nie zliczę przeryczanych nocy, stanów depresyjnych, poczucia bycia gorszą, nieważną, wręcz szmatą do przelecenia i zostawienia celem powrotu na łono szacownej rodziny z kłamstwem, że jeszcze trochę. Tego bezmiaru upokorzenia, tego chowania się i patrzenia w lustro ze wstrętem. I to w imię czego? Miłości? Owszem, ale tylko z mojej strony, bo gdyby była naprawdę odwzajemniona, a nie tylko w słowach, całej tej męki i bagna by nie było. Na samym początku jak się dowiedziałam, że jestem tą drugą powiedziałam szczerze, że go kocham, zaangażowałam się, że nie chcę żadnych trójkątów, że jeśli chce być ze mną musi się rozstać z tamtą. Że jeśli woli zostać z nią, to niech mi nie miesza w głowie. A wystarczyło kilka dni jego obiecanek i ugłaskiwania i zgadzałam się na spotkanie, wstyd mi za siebie.

Dostałam nauczkę, zapłaciłam zszarganymi nerwami, utratą własnej godności i poczucia własnej wartości. Straciłam rok z życia. 

Ostatnie i ostateczne dosyć powiedziałam miesiąc temu. Dalej boli, dalej znoszę jego błagania i nieustanny podryw, dalej odmawiam, dalej się męczę. Ale już w to nie wdepnę. Chciałabym tylko, żeby wreszcie dał mi spokój, żebym nie musiała już dusić łez i znosić kolejnych kłamstw i wyznań uczuć. Teraz mam chwilę spokoju, bo z tą rzekomo znienawidzoną pojechał na majówkę, w poniedziałek znów go zobaczę w pracy i karuzela podchodów ruszy od nowa. Ale ja to wytrzymam. I Ty też wytrzymasz. Nauczka na całe życie.

11

Odp: ta druga

Elsa33 To dlaczego się nie odetniesz?  A jak neka to nie zglosisz nekania?

12

Odp: ta druga

Elsa33  -  popełniamy w życiu błędy, bywa niejeden raz i to jest ludzkie, dopiero to co z tym zrobimy kiedy już wiadomo że to nic dobrego świadczy jakim jesteśmy człowiekiem.  Próbujesz odzyskać szacunek do siebie i myślę że dasz radę

13

Odp: ta druga
Ranna_Panna napisał/a:

Elsa33  -  popełniamy w życiu błędy, bywa niejeden raz i to jest ludzkie, dopiero to co z tym zrobimy kiedy już wiadomo że to nic dobrego świadczy jakim jesteśmy człowiekiem.  Próbujesz odzyskać szacunek do siebie i myślę że dasz radę

Bardzo dziękuję, za te ciepłe słowa... Chciałabym jeszcze kiedyś pomyśleć o sobie, że nie jestem do końca zepsuta. Największy żal mam do siebie samej, niestety czasu już nie cofnę. Ale mam zamiar żyć normalnie, nie pozwalać się już krzywdzić i nie krzywdzić samej siebie swoją głupotą i naiwnością...

Dlaczego się nie odetnę? Ależ odcięłam się, tylko pracuję z nim i jestem na niego skazana w miejscu pracy. Nie mam zamiaru jej zmieniać, jestem świeżo po awansie i mam fantastyczny zespół i przełożonych. I nie zrezygnuję z tego, bo on tam jest. Ale poza pracą kontakt ucięłam wszelki.

Po miesiącu od zakończenia tego bagna nie zamierzam już nigdy dać się ugłaskać. Doszłam już do swoistej granicy upokorzenia, naiwności i po prostu nie wierzę, że on coś realnie zmieni. Nie wierzę, że mnie kochał kiedykolwiek, że obiecanki rozstania były czymś więcej, niż liczeniem na kolejne spotkanie. Przez rok nasłuchałam się wiele. Ale jak oczy mi się w końcu otwarły z tego miliona wyznań wyłonił się tylko stek kłamstw i słodkich słówek.

14

Odp: ta druga

Elsa33, najważniejsze, że jesteś już mentalnie po drugiej stronie, teraz musisz przetrwać ten ciężki okres. Na pewno jeszcze nie raz przyjdzie kryzys,kiedy zrobiłabyś wszystko, żeby on jednak z twojego życia nie znikał, nawroty emocjonalne, rozpacz, dół, itp, itd.
Doszłaś do wniosku, że jednak nie ma nic ważniejszego od godności i to jest bardzo ważna konkluzja. Mężczyzna, który Cię kocha, nigdy by nie pozwolił, żebyś w związku z nim czuła się upokorzona i wykorzystywana. To było trudne doświadczenie, ale myślę, że więcej nie popełnisz błędu wchodzenia w romans z zajętym facetem, bo już wiesz, do czego to prowadzi. I w znajomościach z wolnymi również szybciej wyłapiesz sygnały, że tak to się dalej może potoczyć. Musisz teraz być silna, mieć jakichś zaufanych ludzi, którym możesz się wygadać i wypłakać, spędzić z nimi czas, musisz mieć zajęcie, nawet na siłę i nawet gdy wcale Ci się nie chce nic robić. Te rzeczy same w sobie nie leczą, ale zajmują trochę głowę, by pozwolić czasowi zrobić swoje.

15

Odp: ta druga
niepodobna napisał/a:

Elsa33, najważniejsze, że jesteś już mentalnie po drugiej stronie, teraz musisz przetrwać ten ciężki okres. Na pewno jeszcze nie raz przyjdzie kryzys,kiedy zrobiłabyś wszystko, żeby on jednak z twojego życia nie znikał, nawroty emocjonalne, rozpacz, dół, itp, itd.
Doszłaś do wniosku, że jednak nie ma nic ważniejszego od godności i to jest bardzo ważna konkluzja. Mężczyzna, który Cię kocha, nigdy by nie pozwolił, żebyś w związku z nim czuła się upokorzona i wykorzystywana. To było trudne doświadczenie, ale myślę, że więcej nie popełnisz błędu wchodzenia w romans z zajętym facetem, bo już wiesz, do czego to prowadzi. I w znajomościach z wolnymi również szybciej wyłapiesz sygnały, że tak to się dalej może potoczyć. Musisz teraz być silna, mieć jakichś zaufanych ludzi, którym możesz się wygadać i wypłakać, spędzić z nimi czas, musisz mieć zajęcie, nawet na siłę i nawet gdy wcale Ci się nie chce nic robić. Te rzeczy same w sobie nie leczą, ale zajmują trochę głowę, by pozwolić czasowi zrobić swoje.

Bardzo mądre i budujące słowa smile Owszem, jest mi ciężko, są migawki najlepszych chwil, są bezsenne noce, bywają łzy. Oj, z pewnością już nigdy nie wpakuję się w coś takiego. Bywają chwile, kiedy rzuca mi się na mózg i myślę, że to był mój ideał, że bratnia dusza, że już nigdy kogoś takiego nie spotkam. Ale od jakiegoś czasu przychodzi refleksja, że mój ideał nie mógłby mnie tak traktować. Miałam taki straszny czas, kiedy z nim kończyłam po raz enty i czekał na mnie na parkingu, bo powiedziałam, jak mnie to boli, rozrywa, rani i nie spotkam się z nim więcej. Obiecywał, że myśli o mnie poważnie, że mnie kocha, że beze mnie nie wyobraża sobie życia. Całował, a ja jak bezwolna, rozmamłana kukła, zamiast go odepchnąć płakałam, żeby już mnie nie ranił. Patrzył na mnie złamaną i rozryczaną. I co? Widział jakim wrakiem jestem i wykorzystywał to, żeby jeszcze mnie zatrzymać na chwilę, jeszcze się mną pobawić. A później i tak zostawić samą w moje urodziny, święta, weekendy. Nigdy więcej. To było chyba najgorsze i najtrudniejsze z całego bagażu doświadczeń, jaki zdobyłam w życiu.

Pokazało mi, że choć zawsze miałam się za silną babkę z twardymi zasadami, dałam się zmanipulować i oszukać jak dziecko. I stałam się obiektem własnej pogardy. Na własne życzenie. Autorce wątku życzę dużo siły i zmierzenia się z nagą prawdą obdartą ze złudzeń i myślenia życzeniowego. Oni się tylko nami bawili. Nie kochali, nie zależało im, gdyby naprawdę to byli ci właściwi, zakończyli by swoje związki i byli z nami, lub nie dopuszczali się zdrady i nas nie mamili. Uświadomienie sobie tak oczywistej oczywistości naprawdę wiele daje.

PS Zajęć wyszukuję sobie na potęgę wink Zwierzyłam się przyjaciółce, choć bałam się, że mnie potępi, okazała mi wiele klasy i zrozumienia, wsparła. Biegam na siłownię, robię sobie wycieczki za miasto, czytam, zatapiam się w serialach, robię kilometry na rowerze. I sprzątam - obsesyjnie wink W życiu nie miałam tak laboratoryjnej czystości w domu, przynajmniej jakiś plus hahah

16

Odp: ta druga

Zazdroszczę Ci że jesteś już po drugiej stronie... ja tez tak myślałam kilka razy, odchodziłam z mocnym postanowieniem ostateczności ... ale on nie daje mi odejść , naprawdę nie daje :(To tak bardzo mnie niszczy...  Cały czas toczę w sobie walkę rozumu i serca. Ten pierwszy cały czas sypie argumentami dlaczego powinnam o nim zapomnieć i odciąć się, ze On nie kocha tak naprawdę nikogo, ze mnie wykorzystuje, ze jestem żałosna i beznadziejna, ze stałam się jedna z tych którymi zawsze gardziłam, ze powinnam ruszyć do przodu i nie oglądać się za siebie w tym wszystkim utwierdzam się będąc tutaj na forum które jest dla mnie jedynym wsparciem i otwiera mi oczy na wiele spraw...Ja naprawdę nie mam oczekiwań ze on odejdzie od żony.  Z drugiej strony mam serce, które mówi mi ze go kocham. Kocham. Swoją konsekwencją doprowadził do tego ze straciłam wszystkie wątpliwości ze jest inaczej... Ostatnio jestem słaba ... nic mnie nie cieszy, mam coraz mniej siły żeby cały czas walczyć ze sobą.  Z tego doświadczenia mogę wyciągnąc wniosek- że nigdy więcej nie dam się wciągnąć w taką grę , nigdy.. Mam wrażenie ze spadam w dół a wokół nie ma nikogo kto podałby mi rękę . Tak bardzo chciałabym kogoś poznać, stworzyć normalny związek... nie chce być wycieruchem a ostatnio czuje się jak ścierka... wiem, pewnie potwierdzicie ze zasłużyłam sobie na to. Brak mi sił ...

17

Odp: ta druga

Mira - w takim stanie jak Twój obecny tkwiłam wiele miesięcy. Ale obojętnie z której strony na to nie patrzeć uznałam, że to się skończyć musi. I to nie na chwilę, do następnych obietnic i szczerych rozmów, tylko raz na zawsze. Patrzę już trzeźwiej i mówię sobie, że jeśli by mnie kochał tak bardzo, jak mi wmawiał (i jak mi się przez długi czas wydawało), to wie, co robić. Powiedziałam mu twardo, że nie zgodzę się na nic dopóki nie zerwie z tamtą. Wiesz dlaczego? Bo wiem, że tego nie zrobi. Już przestałam wierzyć w różowe słonie. I to jest ultimatum idealne. Bo jeśli tak kocha, to proszę bardzo, niech zrywa i jestem cała jego. Jeśli to wszystko bujda, to niech sobie tkwi  w tym swoim bagienku a każdą propozycję mogę ucinać - A co, rozstaliście się wink? Warunek jasny, klarowny i nieodwołalny.

Taka moja kotwica bezpieczeństwa, żeby już choćby nie wiem, jak wielka tęsknota mnie dopadła, a on będzie patrzył w oczy i zapewniał, warunek został postawiony. Dość już się nasłuchałam jak to będzie, jak już razem zamieszkamy, jak umeblujemy salon i będziemy zasypiać przytuleni przy filmie. I samotnych wieczorów ze świadomością, że ja jestem sama a on owszem, zasypia sobie przytulony, tylko do innej.

Dość upokorzeń, naiwności i czekania na święte nigdy. Zamiast tego moja trzeźwiejąca głowa doszła do konkluzji, że kocham człowieka bez serca i sumienia. Wybaczyłabym to, że nie powiedział mi o tamtej od samego początku. Wybaczyłabym pierwsze spotkania, pocałunki, czułości, nawet pierwszy seks. Ale nie rok mieszania mi w głowie i robienia ze mnie idiotki. Choć tak naprawdę sama ją z siebie zrobiłam, kiedy już poznałam prawdę, rzuciłam  go, wróciłam, znów odeszłam, znów wróciłam i tak w nieskończoność. Nie wytrzymałam nigdy dłużej niż 2 tygodnie, więc sama zobacz ile tych rozstań było w ciągu niemal roku. A teraz już za późno. Nie to nie.

18

Odp: ta druga

"....czuje się jak ścierka... wiem, pewnie potwierdzicie ze zasłużyłam sobie na to. Brak mi sił ..."

Mira -   otworzyłaś się na intymną relację z żonatym mężczyzną - weszłaś tym samym w życie jakiejś rodziny, pośrednio ale treściwie - pozwalasz aby ten układ kierował Twoim życiem, Twoim czasem , Twoim sercem - to są Twoje wybory i decyzje a ponieważ w nich tkwisz i nie chcesz zrezygnować to czujesz się jak się czujesz, nie da się tak żyć aby nie zabolało, to że początki nawet tych złych rzeczy bywają radosne i piękne to koniec często jest smutny.

          Piszesz "...mam serce, które mówi mi ze go kocham. Kocham. Swoją konsekwencją doprowadził do tego ze straciłam wszystkie wątpliwości ze jest inaczej..." trochę nie rozumiem  że akurat jego upór przekonał Cię że go kochasz , z drugiej strony jaki Ty masz  problem?  bo nie jest to fakt że on jest żonaty bo jak sama piszesz :  "  ...Ja naprawdę nie mam oczekiwań ze on odejdzie od żony" nie chcę dyskutować z Twoimi uczuciami ale tu wyczuwam dysonans,  myślę że Ty nie chcesz jeszcze tego kończyć, Ty chciałabyś się z tym dobrze czuć i z tego wynika brak sukcesów w Twoich postanowieniach zmiany.
   To co pisze Ci Elsa jest całą prawdą takich relacji, wie co mówi bo to przeżywa, ja na szczęście nie wdepnęłam w coś takiego ale obok mnie, było bardzo dużo tego typu sytuacji i żadna nie przeistoczyła się w coś dobrego i szczęśliwego.

Posty [ 18 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024