Olinka napisał/a:inka_kawa napisał/a:moja mama ze mna i z moim rodzenstwem wytworzyla taka wiez przyjacielska co niestety widze ze jest zle.
Relacja, jaką opisujesz, wcale nie wskazuje na więź przyjacielską, a raczej na próbę wywierania nacisku - bardziej lub mniej skuteczną, ale jednak z wyraźnym ustawieniem pozycji i wzajemnych zależności.
inka_kawa napisał/a:mam wrażenie, że ogólnie wychowywałam się trochę pod kloszem, ale to chyba temat na inną dyskusję.
inka_kawa napisał/a:od 2 lat nie byłam w związku. mam z tym duzy problem. ale to teżjest temat na dyskusję inną.
Zdecydowanie nie, i tu podpisuję się pod opinią Wielokropka, że to się wszystko ze sobą ściśle łączy. Mało tego, nawet nasz regulamin zakłada, że takie wynikające jedne z drugich problemy powinny zostać poruszone w jednym wątku, co nam daje szersze spojrzenie na temat i możliwość udzielenia właściwszej odpowiedzi, Ty z kolei masz możliwość uzyskania lepszej pomocy.
Cześć, znowu wracam na forum. Dziękuję Olinka.
Może aby nie przedłużać powiem tak wskrócie jak wyglądało moje życie przez ostatnie 7-8 lat. Czyli przez studia, przerwy na staże itp.
Studiowałam w tym samym mieście gdzie się urodziłam. Po liceum nie miałam tyle funduszy aby wyprowadzić się do innego miasta, poza tym uważałam wtedy że nie chcę.
( jak będziecie mogli zauważyć w mojej wypowiedzi na pewno przewinie się dużo wątków o usprawiedliwienie niezrealizowanych planów poprzez wlasnie bra fundszy, środków finansowych).
Ogólnie jestem osobą, która zawsze robiła swoje tylko, że w pewnym okresie życia zaczęłam przyciągać kolezanki bardziej asertywne ode mnie. Uwazalam je za cos lepszego, ywazałam ze 'one mnie wprowadzą' bo mialy grupy znajomych, znajomości, chłopaków- ze od nich nauczę się zycia.
Wg mnie takie kolezanki dawały mi wolnosc od tego co mialam w domu. Uwazałam, że w domu jest zle bo rodzice nigdy nie puszczali mnie na podwórko, na obozy ( na 1 oboz pojechalam w wieku 16 lat), nie mialam wyrobionej komunikacji z ludzmi w moim wieku. ZAwsze bylam uwazana przez inne osoby za kogos bardziej wynioslego- dlaczego. Dlatego, ze nie obracalam sie w kregu ludzi w moim wieku, ale siedzialam w domu i przesiakalam atmosfera powagi i bardziej doroslego zycia. Tak jakbym zawsze czekala na to obok, az moi znajomi w koncu dorosna, przestana miec durne problemy i ja moglabym w koncu do nich dobic. Tylko ze Ci znajomi mieli swoje problemy odpowiednie dla wieku, dramaty- ja tych dramatów nie mialam. Zawsze na uboczu, odsunieta od dramatów, problemów- aby tylko nic sie nie stalo. Tylko ze to zaowocowalo moim byciem miękkim, nieasertywnym, problemami z komunikacją z osobami w moim wieku, ze znalezieniem pracy. Tak jakbym urwala sie z choinki.
Winiłam za to rodziców, mowilam im to- pukali sie w czoło i zawsze mowili ze moge sie wyprowadzic isc na kase w Biedronce, rzucić studia a i tak do nich wroce z podkulonym ogonem.
Teraz widze, ze np mieli racje bo mieli np szerszy obraz tego co moze sie stac. Duzo z tych znajomych wczesniejszych nie pokonczylo studiów, zaczeli cpac, niby sa 'artystami' ale od siedmiu bolesci, nie ogarniaja zycia, prosza innych o pomoc bo np zatrzymali sie na etapie kiedy ja bylam w liceum. Ale tez nie bede komentowac poniewaz oni jakby mieli taki etap zycia i swoje problemy a ja zawsze 'uciekalam do domu, bo nie chcialam wglebiac sie w problemy, nie chcialam byc nigdy czescia zadnej grupy'. Wolalam tylko tak dotknąć delikatnie, pobyc chwile i uciec do swoich spraw.
Teraz obecnie inaczej mysle ale nie wiem dlaczego i czym bylo to wczesniej spowodowane.
Te wszystkie znajome zawsze mialy chlopaków, powodzenie i w kazdej grupie gdzie ja nie bylam, zawsze bylam tą 'dochodzącą'. W dwóch pierwszych grupach zaczelam spotykac sie po jakims czasie z chlopakami z takich grup z czego te 'liderki' robily pozniej wszystko i zrobily w dwóch przypadkach abym nie miala zwiazku z tymi chlopakami. Przeszkadzajac czy robiac jakis czarny PR od dołu. Teraz to wiem, kiedys nei wiedzialam. Spowiadalam sie jakbym byla jakas dziwna tym dziewczynom, one utwierdzaly mnie w przekonaniu, ze mam toxyczna rodzine, ze musze jak najszybciej sie wyrwac- one mi pomoga. Ale jak juz np ktos sie zaczynal ze mna spotykac i one sie dowiadywaly- musialy to psuc wymyslajac ploty, robiac
wszystko abym nigdy z takim nie byla. Tak jak powiedzialam, wtedy ufalam bardziej znajomym niz moim rodzicom co niestety przelozylo sie na to, ze dawalam sie zrobic w konia.
Niby to jest lekcja zyciowa i mam takich lekcji z 2-3 od takich liderek grupowych, ALE teraz po latach kiedy ja odsunelam sie od nich ( z innych powodów takze- imprezowo towarzyskich) one chca kontaktu i chca wrócić,
Tak jakby zobaczyły, że ja sie 'ogarnelam' ( ich ulubione slowo- 'dobrze ze sie w koncu ogarnelas') jestem silniejsza, PRZESZLAM SWOJE i one moga mnie powitac z otwartymi ramionami znowu. No wlasnie nie, ja ide dalej.
To wszystko wynika z tego wlasnie ze mialam strasznie niską samoocene w przeszlosci, uwazalam, ze jestem biedna, ze nie zyje tak jak inni, ze mam duzo kompleksów. Te kolezanki wiedzialy o moich problemach i mam wrazenie, ze same nakrecaly tez takie spirale w towarzystwie.
Mozliwe, ze ja tak odczuwalam te wiezi z rodzicami poniewaz ogolnie jestem wewnetrznie bardzo samodzielna osoba, indywidualną, ktora moze jest troche bardziej oschla od innych- a od rodziny zawsze dostawalam WG MNIE zbyt duzo uczuć i takiej miękkosci. Niektorzy z Was powiedzieliby, ze jestem nienormalna, bo wlasnie od tego jest rodzina- fakt, ale co za duzo to niezdrowo i taki miękki rodzinny komfort miłości , nieprzecietej pepowiny jest naprawde zły.
Mozliwe, ze ja szukałam ratunku kolegujac sie z takimi znajomymi, ktorzy po prostu byli toksyczni. I nie widzialam ze cos moze byc szare. Ale tylko czarne i biale. Tylko nieprzecieta pepowina rodziny, albo toksyczne kolezanki.
Teraz im jestem starsza wiem, ze zawsze trzeba widziec 'szarosc' kiedys tego nie wiedzialam.
OD 3-4 lat od kiedy zauwazylam wpływ rodziny na moj charakter i na wszystko, a takze kiedy zauwazylam relacje tych liderek ze mną i w grupach, zrozumiałam, ze musze poszukac czegos innego. Musialam to zwalczyc, przeciac jakis wzor zachowania, mojego mentalnego wychowania.
Mam wrazenie, ze obecnie idzie to w lepszą stronę.
PS tez wynikało to z tego, ze ja nie rozumialam ,że w grupach ludzie podobający się sobie są sami. Ja zawsze wykazywalam inicjatywę pierwsza i kiedy chodzilam do takiej grupy i widzialam, ze komus sie podobam to bralam sprawy w swoje rece i dalej jakos szło. Problem w tym, ze w tych grupach byly osoby, które ewidentnie na siebie leciały od lat a zadne z nich nie wykonywalo zadnego ruchu. Taki budyń i zyciowy i mentalny. Ja takie rzeczy widzialam i przykro mi bylo patrzec ze moi koledzy latają za kolezankami jak psy a one mają ich w dupie. Jeszcze w liceum dostawalam duzo koszy od facetow wiec wiem jak to jest czuc sie beznadziejnie. Na poczatku studiów dostawalam wiele koszy - jeszcze kiedy nie nalezalam do zadnych grup.
TERAZ WIEM, ze mezczyzni i kobiety moga byc kolegami. Jednak zawsze jest to uczucie lub poczucie uzaleznienia od innej osoby. Nigdy w relacjach damsko meskich nic nie jest w 100% czyste. Kiedys uwazalam, ze nie bede kolegowac sie z facetem ktory mnie nie chce i ma inną. Po prostu uwazalam to za obraze majestatu, ze ktos mnie nie chcial i ja mam jeszcze tracic czas w grupie na niego i jego nową dziewczyne jak 5 koło u wozu i kibicowac ich związkowi.
Bardzo mnie takie sytuacjie kiedys bolały. Te wszystkie liderki uwazaly ze KAZDA dziewczyna powinna miec taką grupe , kolegow ktorzy adorują i ze ONE mogą psuc związki i ze nie wazne czy kolega jest w zwiazku czy sam i tak musi byc na ich zawolanie.
Ja sie z tym w ogole nie zgadzalam bo kiedys bylam na miejscu tych facetów i wiedzialam jak to jest. DLatego tez, kiedy po prostu cos mi sie nie udawalo odpuszczalam i szlam dalej. Teraz moze juz nie tak ostentacyjnie ale nadal to robie. Po prostu nie uwazam za cos normalnego kolegowanie sie z kims kto kiedys zrobil Ci dramat, rzucil cie a teraz ma nowa dziewczyne- tylko dlatego aby GRUPA znajomych byla w komplecie- a ja mam sie mentalnie meczyc.
Te osoby 'przeczekują' biora na czas, na przeczekanie, aby emocje ustaly, aby kazdy sie uspokoił i nadal po latach flirtuja ze soba mimo ze sa w zwiazkach. Dla mnie to chore, ale juz tak ostentacyjnie nie odchodze ale po cichu szukam ' szarosci' a nie tylko czerni i bieli.