Sam dla siebie jesteś najlepszym przyjacielem? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » Sam dla siebie jesteś najlepszym przyjacielem?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 4 ]

1 Ostatnio edytowany przez Ysja (2018-09-06 15:00:16)

Temat: Sam dla siebie jesteś najlepszym przyjacielem?

Żyjemy w świecie który jest w pewien sposób ułożony. Jako dzieci poznajemy pierwszych przyjaciół do wspólnych zabaw, jako nastolatki pierwsze miłości do chodzenia za rączkę do kina. Często w tym wieku przerabiamy też swój pierwszy raz. Potem idziemy na studia, albo od razu do pracy i uczymy się tam dorosłości. Zakochujemy się wtedy poważniej by przechodzić potem przez poważniejsze tzw. złamane serca. Ale u boku zawsze mamy grupkę znajomych i tą jedną, albo dwie przyjaciółki, które zawsze znajdą dla nas czas, wesprą nas i pozwolą zapomnieć o wszystkich problemach. Tą bratnią duszę która rozumie nas lepiej niż własna matka. A potem poznajemy tego jedynego. Tego który jest dla nas interesujący ze wzajemnością. I jest oczywiście cudownie wolny! Zakładamy więc z nim dom i rodzinę i obserwujemy jak później nasze dzieci i wnuki powielają ten nasz wspaniały model ''właściwego człowieka''. Czujemy że nie jesteśmy już sami na ziemi i cokolwiek złego nam się nie dzieje, mamy dla kogo walczyć i dla kogo żyć.
A przy tych wszystkich wzlotach i upadkach uczymy się chyba najważniejszej rzeczy którą trzeba umieć by móc normalnie funkcjonować w tym zabieganym społeczeństwie - jak żyć z ludźmi. Coś tak pozornie normalnego jak jedzenie widelcem, a jednak tego też trzeba się nauczyć i jeśli to komuś nie było dane, wtedy wszystko jest nie tak...

Ja podobno jako dziecko byłam śmielsza, ale z jakiegoś powodu w szkole nigdy nie byłam lubiana. Przez to nienawidziłam do niej chodzić i przekładało się to też na naukę. W między czasie jednak na mojej drodze pojawiało się parę osób, dziewczyn którym jakoś nie przeszkadzał mój sposób bycia tak jak innym. Znajdowałyśmy wspólny język i wydawałoby się że mogłybyśmy być dla siebie jak siostry. Ale niestety. Zawsze coś sprawiało że te osoby znikały z mojego życia i przynajmniej wtedy nie były to sytuacje zależne od nas. No i kontakt się urywał. Przez to wszystko jako nastolatka dorastałam samotnie. Straciłam całą pewność siebie, nie chodziłam na imprezy, nie miałam pomysłu co twórczego mogłabym robić po szkole. Dodatkowo wydaje mi się że dorastałam dużo wolniej, bo nie problem mi było bawić się z dziewczyną 7 lat młodszą. No ale jak miałam się zachować kiedy moje rówieśniczki miały mnie za nic. Potem zaczęłam wchodzić w znajomości z osobami które z charakteru było zupełnie inne niż ja i nie dogadywałam się z nimi. Mój brak pewności siebie i wspomniany brak umiejętności przebywania z ludźmi sprawił że nie umiałam też dobrze zareagować na zaczepki chłopaków i widząc ich zainteresowanie uciekałam zamiast się nim cieszyć, jak inne dziewczyny.

Dziś trochę się zmieniłam. Jestem śmielsza, trochę bardziej pewna siebie. Ale wiem że nigdy nie będę taka ja inne. Kiedy widzę jak koleżanki z pracy rozmawiają z innymi, jak każdy się przy nich zatrzymuje, zagaduje. Jak są zapraszane na imprezy, jak ze sobą ciągle piszą na telefonie. Ja nie mam pojęcia o czym można tyle rozmawiać? Nie raz też jest tak że staram się integrować, podchodzę do nich wymienimy się uprzejmościami, a potem oni ze sobą gadają a ja nie umiem się włączyć do rozmowy. Mam pustkę w głowie i w końcu odchodzę a ich to w ogóle nie interesuje. Czasami w ogóle mam wrażenie że już nie umiem przebywać z innymi ludźmi. Staram się, próbuję zgadywać, ale wciąż trafiam na nie odpowiednich. Nie łapię z nimi wspólnego języka, albo w ogóle z góry oceniają mnie jako inną, dziwną, gorszą. A jeśli już trafi się ktoś miły i wyrozumiały to nie ma dla mnie czasu. Albo odzywa się raz na ruski rok,  w ogóle zrywa kontakt. Mówi że bardzo chętnie spotka się po pracy, a tak na prawdę wcale nie ma ochoty się kontaktować. To ja już sama nie wiem co lepsze - otwarte dokuczania jak za czasów podstawówki. czy udawana sympatia, żeby potem i tak mieć człowieka gdzieś. Bo koniec końców okazuje się że tylko tym różni się dorosły człowiek od dzieciaka.

Więc kiedy po tym wszystkim raz na sto lat udaje mi się z kimś spotkać na mieście, wtedy zaczynam odczuwać dziwny dyskomfort. Kiedy chodzę gdzieś sama, do
czego już przywykłam, słucham sobie muzyki i decyduję gdzie pójść i jaką drogą tam się dostać. A kiedy nagle ktoś jest koło mnie wtedy nie ma muzyki, w jakimś sklepie trzeba zostać dłużej, tam już nie pójdziemy bo za daleko.. Ja chodzę oczywiście na kompromisy i cieszę się tymi krótki chwilami z kimś drugim. Ale czuję się wtedy tak jak królewna zaklęta w żabę. Ni to żaba ni to człowiek. Nie dogadasz się ani z jednymi ani z drugimi. Jesteś jedną nogą tu, drugą tam. Ale to samo z samotnością.

Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze miłość. Tak jak nie oczekiwałam nigdy wielkiej grupki znajomych, a choć jedną prawdziwą przyjaciółkę. Tak i nie oczekuję księcia z bajki. A kogoś kto będzie dla mnie po prostu wyjątkowy tak jak i ja dla niego. Widzę że mogę podobać się facetom, ale ja jakoś nie potrafiłam nigdy tego odwzajemnić. Na początku przez swoją nieśmiałość, a potem bo po prostu nie czułam tego czegoś do nikogo. A jeśli już się zdarzyło, to akurat ten był już zajęty i nie zainteresowany. Wyczytałam tu na forum o czymś takim jak ''syndrom zakazanego owocu'' i sama nie wiem czy przez to wszystko, że ja zawsze mogłam tylko patrzeć z boku, a nie mieć, bo nic mi się i tak nie udawało. Czy czasem z czymś takim się właśnie nie borykam...

Ostatni rok był zupełnie inny niż do tej pory. Poznałam kogoś, przez internet, kto dawał mi delikatnie do zrozumienia że też jest mną zainteresowany. Choć nigdy wprost tego sobie nie wyjaśniliśmy. Dla mnie też stał się ważny. Rozumieliśmy się jak bratnie dusze. Ale potem się dowiedziałam że ona ma już partnerkę i dopiero co urodziło mu się dziecko. Wiem jak różnią się nasze światy, jak bardzo nikim przy nim jestem i że nigdy nie chciałabym mu rozwalać życia i tej rodziny. Ja nawet myślę o tej dziewczynie. Choć domyślam się że jest inna, że nie ma takich problemów jak ja. I że choć zapewne bardzo go kocha, gdyby nie o,  to byłaby równie szczęśliwa z innym. A najgorsze jest to że gdybym go poznała tylko 2 lata wcześniej... Ale jest jak jest i oni obje mają prawo do szczęścia, a ja nie mam prawa im tego niszczyć. Tylko że dzięki niemu, mimo tej odległości, pierwszy raz poczułam się że nie jestem sama. Że dla kogoś takiego mogłabym przełamywać swoje bariery. Chciałabym móc być jakoś częścią jego życia, ale nie mam pojęcia jakby to mogło wyglądać inaczej niż jako partnerka którą już ma. Czy nawet umielibyśmy tak. Więc mam się trzymać z dala od niego? Zapomnieć? O tak ważnej dla mnie osobie?
Przez całe życie czułam odrzucenie, a osoby mi duchowo bliskie mnie opuszczały. Zawsze sobie mówiłam że, patrząc na tych wszystkich nieszczęśliwców ze złamanym sercem, że mogłabym poczuć ten ból, żeby wcześniej choć na chwilę poczuć też to szczęście bliskości które było im dane. No to mam. Ale chyba nie o to chodziło.

Ktoś kiedyś powiedział, że dobrze że nie zdaje sobie sprawy z tego co się wokół mnie dzieje bo popadlabym w ciężką depresje. Ale ja właśnie dokonale zdaje sobie z tego sprawę. Po prostu tak jak szczepionką na a pewne choroby ja będac tyle razy odrzucona juz się chyba na to uodporniłam. Tak już jest i już. To stało się dla mnie bardziej normalne niż sytuacja w której byłabym częścią takiej szczęsliwej kchającej się rodziny. Poprostu wyglada na to ze ja jestem dla sibie najleszym i jedynym przyjacielem. Dobrze sie czuje tylko we wlasnym towarzystwie. Tylko swiat w ktorym jestem pelen milosci, seksualnosci, bliskosci, przyjazni.. Tu sie samemu byc po prostu nie da. Bo czujesz ze cos jest z toba nie tak. Czlowiek musi byc byc po prostu komus potrzebny...

Myślałam że po tym wszystkim choć moja pierwsza.milosc będzie szczęśliwa. Że mi.to wszystko wynagrodzi. A teraz.to już nie wiem czy coś.sie kiedykolwiek zmieni...

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Sam dla siebie jesteś najlepszym przyjacielem?

Witaj, sama mam podobnie, więc trochę znam te "mechanizmy". Nie napiszę nic oryginalnego, tego typu osoby są wycofane, za mało pewne siebie. Same siebie nie lubią paradoksalnie, wiec chyba jednak nie są dla siebie przyjaciółmi. Oczywiście nie mam pewności, ze w Twoim przypadku tak jest, ale tak sobie wyobrażam po opisie. I wtedy każda znajomość, nawet ta niewiele warta, wydaje się dla takiej osoby zbawieniem, czepiamy się jej rękami i nogami, bo nic innego nie mamy. Bardziej pewna siebie osoba, która ma swoje pasje, przyjaciół, nawet by nie spojrzała na znajomość tego typu, z zajętym facetem, przez internet, na odległość. Do niczego by jej to nie było potrzebne, nawet by nie szukała znajomości w necie. A nawet jeśli już by kogoś takiego poznała, szybko umiałaby sobie go podarować. Gdyby dowiedziała się o kobiecie tego faceta, poczułaby się oszukana, tylko by prychnęła ze złością, wyśmiałaby go i więcej by nie myślała o tym typie. Zrozumiałaby, że on jest nieuczciwy, toksyczny, że sam ma jakieś problemy ze sobą. Bo po co zawraca głowę laskom przez internet, jeśli jest zajęty? A osoby o małym poczuciu własnej wartości, zagubione, samotne, łapią się na taką toksyczność, same czasem przejawiają toksyczne zachowania. Uzależniają się od tego typu relacji i masz - klops. Nie da się iść dalej, nawet jakby się chciało i wiedziało jak. Bo traci się czas i energię na jakiegoś internetowego dziwaka (przepraszam, ale to co opisałaś, co on robi, nie jest normalne ani zdrowe, choćby nie wiem jak był miłym i mądrym z pozoru człowiekiem).

Tak to odczytuję, oczywiście nie znam Twojej sytuacji, mogę się tylko domyślać na podstawie tego, co przeczytałam. Co doradzić, niestety nie wiem. Jak sobie poradzić z samotnością, brakiem znajomych itd. Dobrze zapewne znasz banały w stylu, musisz siebie pokochać, znaleźć pasję itd. Zapewne to prawda i warto próbować. Może też trzeba się pogodzić z niektórymi rzeczami, z samotnością, z tym, że w dzisiejszym świecie może trudno nawiązuje się bliższe znajomości? Pogodzić się to nie znaczy przestać dążyć do zmiany na lepsze, tylko zaakceptować i przestać się samej zatruwać, szarpać z myślami. Z akceptacją łatwiej się żyje, wszystko samo zaczyna się układać. Jedno na pewno mogę doradzić, nie trać czasu na takie relacje, bo to jest niewiele warte, nawet jeśli Tobie wydaje się cudowne i jedyne. Nie jest takie, miałaś jak widać pecha do ludzi na swojej drodze. Dla bardziej pewnej siebie osoby to zwykłe badziewie, przykro mi, wybacz, że piszę wprost. Szukaj czegoś bardziej wartościowego, bo jesteś tego na sto procent warta. Zasługujesz na kogoś, kto będzie tylko dla Ciebie, w realu, i będzie uczciwy. Każdy na to zasługuje i każdy może to mieć, nawet największy mruk, samotnik, nieśmiałek czy brzydula, każdy. I udaje się takim osobom. Tylko nie warto tracić czasu po prostu na coś, z czego i tak nic nie będzie. I nie uzależniaj się od nikogo, nawet jak już spotkasz tego odpowiedniego faceta, czy świetną przyjaciółkę. Wiem po sobie, że niepewne osoby mają do tego tendencje, zakleszczają się wokół osób, które są dla nich ważne, i potem też nic dobrego z tego nie wychodzi.Chyba to co mówią psychologowie, to prawda, pokochać siebie, zaprzyjaźnić się ze sobą smile Jak to zrobić, ja niestety tego chyba nie wiem smile

3 Ostatnio edytowany przez Psycholog Na Niby (2018-09-07 20:44:16)

Odp: Sam dla siebie jesteś najlepszym przyjacielem?

Czytając Twój post mam wrażenie ze jesteś nienormalnie normalna a takim trudno odnaleźć się w dzisiejszych czasach uwarunkowanych konsumpcjonizmem i konformizmem. Życie nie jest sprawiedliwe i nigdy nie będzie. Masz problem natury egzystencjalnej a to oznaka autorefleksyjnisci co w dzisiejszych czasach jest towarem deficytowym. Nasze doświadczenia życiowe kształtują nasza osobowość w tu i teraz a z tego co zdążyłem zauważyć jesteś inteligentna i świadoma dziewczyna. Czy spotkasz kiedyś miłość swojego życia? Napewno ale takich ludzi jak Ty jest niewiele a ludzie zazwyczaj szukają podobieństw przy poszukiwaniu partnera; system wartości ect. Mam nadzieje ze jesteś swoim najlepszym przyjacielem, to zdrowe, dojrzałe podejście. Rozwinęłaś temat na który można by odpowiadać godzinami. Ciesze się za są jeszcze na tym świece ludzie tacy jak Ty, świadomi tego co się dzieje dookoła i uważni. Żyjemy w takich czasach jakich żyjemy i nie którym ciężko jest się odnaleźć, mi w pewnych momentach również. Masz charakter i osobowość, bycie innym niż wszyscy do zaleta a nie wada, bo większość przez czynniki zewnętrzne i „trendy życia” w dzisiejszych czasach nosi maski i brak im autentyczności. Głowa do góry wink

PS. Przepraszam za składnie ale pisałem w pośpiechu telefonem.

4 Ostatnio edytowany przez Ysja (2020-03-26 22:48:40)

Odp: Sam dla siebie jesteś najlepszym przyjacielem?
marzajac555 napisał/a:

Witaj, sama mam podobnie, więc trochę znam te "mechanizmy". Nie napiszę nic oryginalnego, tego typu osoby są wycofane, za mało pewne siebie. Same siebie nie lubią paradoksalnie, wiec chyba jednak nie są dla siebie przyjaciółmi. Oczywiście nie mam pewności, ze w Twoim przypadku tak jest, ale tak sobie wyobrażam po opisie. I wtedy każda znajomość, nawet ta niewiele warta, wydaje się dla takiej osoby zbawieniem, czepiamy się jej rękami i nogami, bo nic innego nie mamy. Bardziej pewna siebie osoba, która ma swoje pasje, przyjaciół, nawet by nie spojrzała na znajomość tego typu, z zajętym facetem, przez internet, na odległość. Do niczego by jej to nie było potrzebne, nawet by nie szukała znajomości w necie. A nawet jeśli już by kogoś takiego poznała, szybko umiałaby sobie go podarować. Gdyby dowiedziała się o kobiecie tego faceta, poczułaby się oszukana, tylko by prychnęła ze złością, wyśmiałaby go i więcej by nie myślała o tym typie. Zrozumiałaby, że on jest nieuczciwy, toksyczny, że sam ma jakieś problemy ze sobą. Bo po co zawraca głowę laskom przez internet, jeśli jest zajęty? A osoby o małym poczuciu własnej wartości, zagubione, samotne, łapią się na taką toksyczność, same czasem przejawiają toksyczne zachowania. Uzależniają się od tego typu relacji i masz - klops. Nie da się iść dalej, nawet jakby się chciało i wiedziało jak. Bo traci się czas i energię na jakiegoś internetowego dziwaka (przepraszam, ale to co opisałaś, co on robi, nie jest normalne ani zdrowe, choćby nie wiem jak był miłym i mądrym z pozoru człowiekiem).

Tylko że to nie tego typu znajomość. To nie było tak że weszliśmy w jakąś zarzyłość, obsypywaliśmy się słodkimi słówkami, coś sobie zadeklarowaliśmy. To było raczej duchowe połączenie. Prawda jest taka że nigdy ze sobą wprost nie rozmawialiśmy, a bardziej komunikowaliśmy się poprzez pewnego rozaju znaki. Nie chcę tego bardziej rozwijać ale nikt tu nikomu niczego nie obiecywał więc nie ma tu mowy o żadnym oszustwie. To poprostu taki typ relacji który ktoś musi przeżyć i poczuć żeby zrozumieć. Dla większości ludzi jest to jednak rzecz niewyobrażalna do zrealizowania w naszym logicznym świecie. Nawet ja sama nie uwieżyłabym że coś takiego przeżyje jeśli ktośby mnie wczesniej uprzedził. Dlatego tym bardziej jest On dla mnie nadal tak wyjątkowy. A sytuacja jest tym trudniejsza że nie jestem w stanie się z tego nikomu zwierzyć. A przecież trzymanie w sobie ciężkich emocji to najgorsze co może być.
Inna sprawa że rzeczywiście niektóre osoby w moim życiu potwierdzały Twoją tezę że się próbuję przylepiać. Nie ze wszytskimi się zgadza ale rzeczywiście w pewnych momentach mogę się tak zachowywać. Ale nie tak od razu. Otwieram się powoli. Pozatym to najpierw dana osoba musi mi okazać swoje zainteresowanie. Nigdy nie zaczynam pierwsza. I jeśli ta dana osoba pokazuje że mnie lubi, gdzieś zaprosi to ja automatycznie oczekuję że tak będzie się działo częściej. I fakt szybko się denerwuję gdytak się nie dzieje. Ale jak mam się inaczej poczuć kiedy widzę że ta osoba jakoś znajduje czas dla innych tylko dla mnie nie? I to się powtarza regularnie? A w tym świecie ludzie szczerzy być niestety nie lubią. I nikt nie powie ci Śmierdzisz to przeszkadza innym. Tylko wolą unikać i obgadywać na boku. Robiły tak wobec innych osób nawet takie osoby które uważałam za dojrzałe i mądre.

Psycholog Na Niby napisał/a:

Czytając Twój post mam wrażenie ze jesteś nienormalnie normalna a takim trudno odnaleźć się w dzisiejszych czasach uwarunkowanych konsumpcjonizmem i konformizmem. Życie nie jest sprawiedliwe i nigdy nie będzie. Masz problem natury egzystencjalnej a to oznaka autorefleksyjnisci co w dzisiejszych czasach jest towarem deficytowym. Nasze doświadczenia życiowe kształtują nasza osobowość w tu i teraz a z tego co zdążyłem zauważyć jesteś inteligentna i świadoma dziewczyna. Czy spotkasz kiedyś miłość swojego życia? Napewno ale takich ludzi jak Ty jest niewiele a ludzie zazwyczaj szukają podobieństw przy poszukiwaniu partnera; system wartości ect. Mam nadzieje ze jesteś swoim najlepszym przyjacielem, to zdrowe, dojrzałe podejście. Rozwinęłaś temat na który można by odpowiadać godzinami. Ciesze się za są jeszcze na tym świece ludzie tacy jak Ty, świadomi tego co się dzieje dookoła i uważni. Żyjemy w takich czasach jakich żyjemy i nie którym ciężko jest się odnaleźć, mi w pewnych momentach również. Masz charakter i osobowość, bycie innym niż wszyscy do zaleta a nie wada, bo większość przez czynniki zewnętrzne i „trendy życia” w dzisiejszych czasach nosi maski i brak im autentyczności. Głowa do góry wink

PS. Przepraszam za składnie ale pisałem w pośpiechu telefonem.

Dziękuję wam obojgu a szczególnie tobie za tak miłe słowa. Prawda jest taka że ta moja inteligencja jest na codzień ukryta. Zupełnie inaczej mówię niż piszę. A szczególnie w sytuacjach konfrontacyjnych. W takich jestem już zupełnie nie pewna siebie. Dlatego nawet nie wiesz jak ważne jest dla mnie słyszeć takie słowa po przeczytaniu jednej tylko strony moich przemyśleń. To sprawia że wiem że gdzieś tam w srodku siedzi jednak ktoś wartościowy.
I bardzo podoba mi się określenie nienormalnie normalna wink Nie mogę nazwać moich rodziców idealnymi ale miałam takie szczęście że mój tata zawsze był bardzo świadomym człowiekiem i mnie tego nauczył. Duży wpływ miał na to także fakt jak wygląda dotychczas moje życie. Że żyję poza tymi wszystkimi schematami. To ma swoje wielkie minusy przez które jest mi dość trudno na tym świecie, ale z drugiej strony coraz częściej zauważam że mogę dzięki temu widzieć więcej. Tylko póki co jeszcze do niczego specjalnego to mi się nie przydało.

Mimo wszystko dziękuję wam obojgu za odpowiedzi i przepraszam że moja nastapiła o 2 lata za późno. Mam nadzieje że choć jedno z was to kiedyś jeszcze przeczyta. I błędami się nie przejmujcie ja też je robie wink

Posty [ 4 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » Sam dla siebie jesteś najlepszym przyjacielem?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024