uśpienie ukochanej suni ;( - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » uśpienie ukochanej suni ;(

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 38 ]

Temat: uśpienie ukochanej suni ;(

Ponad miesiąc temu została uśpiona moja ukochana suczka w wieku prawie 15 lat. Była przez ostatni tydzień przed śmiercią wożona do weta na zastrzyki i kroplówkę. Nie mogę dojść do siebie po tym i mam straszne wyrzuty sumienia że zbyt późno zauważyłam że coś jej dolega i że nie było mnie przy niej kiedy została uśpiona,była przy niej moja mama ale ja byłam bardziej z nią związana i chciałam z nią być ale niestety kiedy wróciłam z pracy pewnego dnia to było juz po wszystkim sad
Nie mogę sobie także wybaczyć że nie wzięłam wolnych dni w pracy żeby się nią opiekować bo ona przez kilka ostatnich dni już nie chodziła . Ale kompletnie nie spodziewałam się,że to wszystko nastąpi tak szybko bo wet stwierdził że zostało jej kilka tyg/miesięcy życia a od 1 wizyty do uśpienia minęło 6 dni sad
Powinnam była z nią być,a teraz myślę tylko o tym że ją zawiodłam sad

Zobacz podobne tematy :
Odp: uśpienie ukochanej suni ;(

Witaj. Na pewno zrobiłaś wszystko co w Twojej mocy, żeby pomóc swojej Przyjaciółce. Nie zadręczaj się tym wszystkim, bo nic więcej nie dało się zrobić. Rozumiem Cię doskonale, że ta sytuacja jest bardzo dla Ciebie ciężka, jednak z biegiem czasu będzie łatwiej. Sama to wszystko przechodziłam. Wtedy ból był okropny, wyrywało mi serce, teraz umiem na spokojnie do tego podejść, jednak tęsknota pozostała, minęły już 2 lata. Życie trwa dalej i trzeba nauczyć się żyć bez Przyjaciela, jednak jest to cholernie trudne... Ale nikt nie obiecywał, że życie będzie łatwe.

3

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(
Bezradna Bella napisał/a:

Ale kompletnie nie spodziewałam się,że to wszystko nastąpi tak szybko bo wet stwierdził że zostało jej kilka tyg/miesięcy życia a od 1 wizyty do uśpienia minęło 6 dni sad
Powinnam była z nią być,a teraz myślę tylko o tym że ją zawiodłam sad

Naprawdę rozumiem, że byłoby Ci łatwiej, gdybyś mogła się pożegnać, w końcu byłyście ze sobą wiele lat, a pies jest cudownym przyjacielem. Biegu wydarzeń niestety już nie odwrócisz, więc - choć wiem, że to trudne - dziś staraj się nie zadręczać tym, na co nie miałaś wpływu. W zamian myśl o tym, jak piękne życie psinka miała w Waszym domu, przy Tobie, ile zaznała miłości, ciepła i troski, bo jestem przekonana, że tak było.

P.S.
Jeśli mogę zapytać - decyzję o uśpieniu weterynarz podjął nagle, nie było możliwości, aby na Ciebie zaczekać, żebyś mogła swojej suni towarzyszyć w jej ostatnich chwilach? A może zrobiono to świadomie, w dobrej wierze, byś nie musiała patrzeć na jej śmierć?

4 Ostatnio edytowany przez marakujka (2018-09-04 23:45:17)

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(
Bezradna Bella napisał/a:

Ponad miesiąc temu została uśpiona moja ukochana suczka w wieku prawie 15 lat. Była przez ostatni tydzień przed śmiercią wożona do weta na zastrzyki i kroplówkę. Nie mogę dojść do siebie po tym i mam straszne wyrzuty sumienia że zbyt późno zauważyłam że coś jej dolega i że nie było mnie przy niej kiedy została uśpiona,była przy niej moja mama ale ja byłam bardziej z nią związana i chciałam z nią być ale niestety kiedy wróciłam z pracy pewnego dnia to było juz po wszystkim sad
Nie mogę sobie także wybaczyć że nie wzięłam wolnych dni w pracy żeby się nią opiekować bo ona przez kilka ostatnich dni już nie chodziła . Ale kompletnie nie spodziewałam się,że to wszystko nastąpi tak szybko bo wet stwierdził że zostało jej kilka tyg/miesięcy życia a od 1 wizyty do uśpienia minęło 6 dni sad
Powinnam była z nią być,a teraz myślę tylko o tym że ją zawiodłam sad


Wiem, jaka to przykra sprawa - uśpić psa. Myślę, że czegokolwiek byś dla psa nie zrobiła, została z psem w ostatnich jego dniach, dała mu 10kg smacznych kości do podgryzania, to i tak mogłoby znaleźć się coś mniej lub bardziej ważnego, czego w twoim rozrachunku sumienia nie zrobiłaś i za co teraz biczowałabyś się podobnie.

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(

Niestety, wiem co przeżywasz. W swoim życiu musiałam pogodzić się ze śmiercią dwóch moich psów. Pierwszy umarł ze starości. W przypadku drugiego musiałam zdecydować się na uśpienie. Z psami, jak z ludźmi, czasami dopiero po ich odejściu zdajemy sobie sprawę jak byli ważni w naszym życiu.

6

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(

Witaj! Jak ja Cię rozumiem, w kwietniu uśpiłam swojego ukochanego pieska. Miał zaledwie 8 lat (ludzkich). Na początku marca przestał jeść – wizyta u weterynarza – białaczka + guz w brzuszku. Na początku piesek jeszcze jadł i chętnie chodził na spacery, na początku kwietnia już nawet nie było mowy o chodzeniu tylko słaniał się na nogach i był tak przeraźliwe chudy. Codziennie rano myślałam, że może sam zdechł, ale niestety musiałam podjąć ciężką i bolesną dla mnie decyzję, aby go uśpić. Czułam się niesamowicie winna, że jako jego opiekunka i osoba, której bezgranicznie ufał zaprowadziła go na śmierć. Do tej pory jak sobie pomyślę to jest mi smutno, ale czas leczy rany i powoli zapominam. Jednak nie zdecydowałam się na drugiego psa, bo czułabym się jakbym go zdradziła.  I nie pocieszę Cię, ale ja miałam możliwość pożegnać się ze swoimi pieskiem , ale to i tak było dla mnie bardzo ciężkie, a na dodatek patrząc w te psie kochane oczka czułam się jak potwór, że zabijam swojego pieska. Wiem, że był bardzo chory i nie było dla niego ratunku. Zaoszczędziłam mu dalszego cierpienia, a mimo to jest mi dalej z tym ciężko.

7

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(

Łączę się w bólu. W zeszłym tygodniu pochowałem swojego kota.
Rodzina pociesza mnie, że zrobiłem dla niego tak dużo w tym ostatnim tygodniu, ale i tak sobie wyrzucam, że mogłem zrobić więcej.
Nie wiem co można poradzić w takim przypadku. Ja staram się skupiać na tych fajnych momentach, które razem przeżyliśmy.

8

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(
Olinka napisał/a:
Bezradna Bella napisał/a:

Ale kompletnie nie spodziewałam się,że to wszystko nastąpi tak szybko bo wet stwierdził że zostało jej kilka tyg/miesięcy życia a od 1 wizyty do uśpienia minęło 6 dni sad
Powinnam była z nią być,a teraz myślę tylko o tym że ją zawiodłam sad

Naprawdę rozumiem, że byłoby Ci łatwiej, gdybyś mogła się pożegnać, w końcu byłyście ze sobą wiele lat, a pies jest cudownym przyjacielem. Biegu wydarzeń niestety już nie odwrócisz, więc - choć wiem, że to trudne - dziś staraj się nie zadręczać tym, na co nie miałaś wpływu. W zamian myśl o tym, jak piękne życie psinka miała w Waszym domu, przy Tobie, ile zaznała miłości, ciepła i troski, bo jestem przekonana, że tak było.

P.S.
Jeśli mogę zapytać - decyzję o uśpieniu weterynarz podjął nagle, nie było możliwości, aby na Ciebie zaczekać, żebyś mogła swojej suni towarzyszyć w jej ostatnich chwilach? A może zrobiono to świadomie, w dobrej wierze, byś nie musiała patrzeć na jej śmierć?

Myślę,że moja matka specjalnie na mnie nie poczekała z pojechaniem do weterynarza,bo myślała,że tak będzie dla mnie lepiej mimo że jej mówiłam,że w razie czego chcę towarzyszyć suni ;( . Ale mi wcale lepiej nie jest a nawet gorzej,gdyż jak zajmowałam się nią przed wyjściem z pracy to mam wrażenie,że robiłam to jak robot bo byłam już psychicznie wykończona i nie pamiętam nawet czy ją przytuliłam,ale ona wtedy była bardzo senna i zmęczona i zaraz zasnęła jak wszystko wokół  niej zrobiłam hmm . Chciałabym cofnąć czas i ją wyściskać sad

9

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(
agnieszkawodecka napisał/a:

Niestety, wiem co przeżywasz. W swoim życiu musiałam pogodzić się ze śmiercią dwóch moich psów. Pierwszy umarł ze starości. W przypadku drugiego musiałam zdecydować się na uśpienie. Z psami, jak z ludźmi, czasami dopiero po ich odejściu zdajemy sobie sprawę jak byli ważni w naszym życiu.


Masz rację,chociaż zawsze wiedziałam,że jest ona bardzo ważna w moim życiu to po jej śmierci jakby bardziej to do mnie doszło i czuję jakby jakaś część mnie umarła hmm

10

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(
younglady napisał/a:

Witaj! Jak ja Cię rozumiem, w kwietniu uśpiłam swojego ukochanego pieska. Miał zaledwie 8 lat (ludzkich). Na początku marca przestał jeść – wizyta u weterynarza – białaczka + guz w brzuszku. Na początku piesek jeszcze jadł i chętnie chodził na spacery, na początku kwietnia już nawet nie było mowy o chodzeniu tylko słaniał się na nogach i był tak przeraźliwe chudy. Codziennie rano myślałam, że może sam zdechł, ale niestety musiałam podjąć ciężką i bolesną dla mnie decyzję, aby go uśpić. Czułam się niesamowicie winna, że jako jego opiekunka i osoba, której bezgranicznie ufał zaprowadziła go na śmierć. Do tej pory jak sobie pomyślę to jest mi smutno, ale czas leczy rany i powoli zapominam. Jednak nie zdecydowałam się na drugiego psa, bo czułabym się jakbym go zdradziła.  I nie pocieszę Cię, ale ja miałam możliwość pożegnać się ze swoimi pieskiem , ale to i tak było dla mnie bardzo ciężkie, a na dodatek patrząc w te psie kochane oczka czułam się jak potwór, że zabijam swojego pieska. Wiem, że był bardzo chory i nie było dla niego ratunku. Zaoszczędziłam mu dalszego cierpienia, a mimo to jest mi dalej z tym ciężko.


Wyrazy współczucia,niestety to strasznie boli sad
Zazdroszczę,że miałaś okazję pożegnać swojego psiaka,ja nawet teraz mam wyrzuty sumienia,że tego dnia nie zostałam z nią w domu,bo źle wyglądała,ale z drugiej strony wiem że nie mogłam tego przewidzieć sad
Pocieszam się myślą,że teraz nie cierpi i nie czuje bólu.

11

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(
Naprędce napisał/a:

Łączę się w bólu. W zeszłym tygodniu pochowałem swojego kota.
Rodzina pociesza mnie, że zrobiłem dla niego tak dużo w tym ostatnim tygodniu, ale i tak sobie wyrzucam, że mogłem zrobić więcej.
Nie wiem co można poradzić w takim przypadku. Ja staram się skupiać na tych fajnych momentach, które razem przeżyliśmy.


Bardzo współczuję Ci sad
Na mnie pocieszająco działa tylko to,że suńka już nie cierpi  i to że mam jeszcze kota,który odwraca chociaż trochę uwagę od myśli o psiaku,ale myślę że jak zostałabym teraz bez ani jednego zwierzęcego przyjaciela to bym oszalała ;(

12

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(

Bezradna Bella, twoja mama rzeczywiście nieładnie się zachowała, rozumiem twój smutek.  bardzo współczuję straty i tego, ze nie mogłaś się pożegnać. 2 lata temu straciłam moją 13 letnią sunię, ale to ja byłam jej ostatnim widokiem, co też było przykre bo bardzo się bała u weta idąc na operacje z której nie wróciła, też czułam, że ją zawodzę zostawiając ją w rękach obcego faceta, ale wiedziałam, że tak trzeba. pomyśl o przygarnięciu nowego psa, niekoniecznie szczeniaka, jest wiele kilkuletnich psów w fundacjach, które szukają domu.

13

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(
sosenek napisał/a:

Bezradna Bella, twoja mama rzeczywiście nieładnie się zachowała, rozumiem twój smutek.  bardzo współczuję straty i tego, ze nie mogłaś się pożegnać. 2 lata temu straciłam moją 13 letnią sunię, ale to ja byłam jej ostatnim widokiem, co też było przykre bo bardzo się bała u weta idąc na operacje z której nie wróciła, też czułam, że ją zawodzę zostawiając ją w rękach obcego faceta, ale wiedziałam, że tak trzeba. pomyśl o przygarnięciu nowego psa, niekoniecznie szczeniaka, jest wiele kilkuletnich psów w fundacjach, które szukają domu.


Moja matka mam wrażenie nie rozumiała i nadal nie rozumie jaka więź mnie łączy(nawet po śmierci) z moją sunią.Szczerze mówiąc nigdy jej nie wybaczę tego,że nie uszanowała mojego zdania i na mnie nie poczekała.Gdy jej to wygarnęłam wtedy to powiedziała "A co miałam poczekać,żebyś sobie popatrzyła?" ,więc sam ten tekst daje mi do myślenia jaką jest egoistką i głupią osobą. Ale sobie też nie umiem wybaczyć,że nie wzięłam wolnego w pracy sad
Myślałam o przygarnięciu psiaka lub kupnie ale mam 10 letniego kota i nie wiem czy by zaakceptował nowego członka,bo to taki typowy rozpieszczony książę big_smile.
Myślę,że zdecyduję się na ten krok kiedy będę mieszkać sama;)

14

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(

nie zmuszaj się do wybaczenia mamie, może z czasem gdy emocje opadną to jej wybaczysz to niefajne zachowanie. szkoda, że mama nie traktuje cię poważnie. nie kupuj psa- kiedy tyle ich w schroniskach i fundacjach (na fb możesz je znalezc po preferowanych rasach np. fundacja buldog francuski, husky itp.)

15 Ostatnio edytowany przez Naprędce (2018-09-11 15:17:04)

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(
Bezradna Bella napisał/a:

Gdy jej to wygarnęłam wtedy to powiedziała "A co miałam poczekać,żebyś sobie popatrzyła?" ,więc sam ten tekst daje mi do myślenia jaką jest egoistką i głupią osobą.

Słowa matki choć obcesowe wskazują raczej na to, że chciała Ci oszczędzić tego widoku, chronić Cię, jak to matki mają w zwyczaju w stosunku do swoich dzieci.
Czasem robią to niepotrzebnie, ale moim zdaniem Twoja ocena jest niesprawiedliwe. Mnie w każdym razie trudno się w nich doszukać egoizmu.
Kiedy chodziłem do weterynarza z kotem, za którymś razem do lecznicy przyszło małżeństwo z nastolatką i małą kózką. Ta ostatnia zmarła im na oczach w gabinecie, a dziewczyna płakała później jeszcze kilkanaście minut na zewnątrz...
Jesteś zatem pewna, że w Twoim przypadku nie byłoby podobnie? Że może nie miałabyś aż takich wyrzutów sumienia, ale za to byłoby Ci ciężej z innych względów?
Twoja Mama mogła już być kiedyś w podobnej sytuacji, bardzo to przeżyć, i mogła uznać że lepiej będzie żebyś tego nie oglądała. Może kierując się dobrymi intencjami popełniła błąd, ale raczej nie zasługuje na to byś tak ostro ją oceniała.

16

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(
Bezradna Bella napisał/a:

Ponad miesiąc temu została uśpiona moja ukochana suczka w wieku prawie 15 lat. Była przez ostatni tydzień przed śmiercią wożona do weta na zastrzyki i kroplówkę. Nie mogę dojść do siebie po tym i mam straszne wyrzuty sumienia że zbyt późno zauważyłam że coś jej dolega

Myślę, że nawet mając świadomości, nie da się przyzwyczaić do myśli, że zwierzak jest aż tak ciężko chory.
Zwierzaki nie okazują tego, walczą do samego końca, a gdy się poddają to bardzo gwałtownie - praktycznie z dnia na dzień przestają jeść, pić, interesować się otoczeniem. Stąd często takie myślenie, że gdyby wcześniej zareagować, gdyby wcześniej coś zrobić, ale to chyba nie tak sad
Moja psinka też przegrała z rakiem, też czasem sobie myślę, że może gdyby... ale przez te kilka miesięcy choroby, byłam bezsilna, kolejne próby leczenia, terapie nie powiodły się. Mój pies nawet w ostatnich chwilach leżał i widać było, że jest zdziwiony, czemu my się tak dziwnie zachowujemy, co się dzieje z nami, czemu jesteśmy smutni. Nie wiem, dlaczego sobie nie poradził z nowotworem... widocznie tak musiało być.
Twoja matka nie fajnie zachowała się, ale pomyśl o psince... już nie cierpi.

17

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(

Na pewno nie było to przyjemne doświadczenie. Piętnastoletnia suka jest jednak już, w przeliczeniu na ludzkie lata, w wieku matuzalemowym i to zupełnie normalne, że przyszedł na nią czas. Rozumiem, że jest Ci przykro, ale nie masz powodu źle osądzać zachowanie swojej mamy. Chciała oszczędzić Ci niemiłego widoku, a więc okazała swoją troskę.

Mniej więcej rok temu zdechł mój trzynastoletni kundelek, wszystko stało się bardzo gwałtownie, nagle stracił apetyt, kolejnego dnia nie chciał wyjść z budy, wieczorem było już po prostu czuć, że coś jest bardzo nie tak, postanowiliśmy wezwać weterynarza. Piesek zdechł kolejnego dnia, zanim weterynarz dojechał... Tak więc rzeczywiście wszystko przebiegło błyskawicznie. Było to bardzo smutne, więc wiem, że na pewno jesteś teraz przygnębiona.

Co z nami? Od października zeszłego roku jest z nami nowy pupil. Niedawno skończył rok i jest z nami szczęśliwy, jak i my z nim smile

*
Bardzo lubię zwierzęta, mam psa i kota. Świetnie się "dogadujemy". Dbam o moich podopiecznych, a oni odwdzięczają się swoim towarzystwem (kot - tylko kiedy ma na to ochotę, jestem dla niego raczej dodatkiem do puszki z karmą wink pies - z bezwarunkowym oddaniem). Nigdy jednak nie powiedziałabym, że kot, czy pies "zmarł"... Przeraża mnie trochę to wasze mówienie o zwierzętach w sposób, w jaki mówi się o ludziach. Czworonożni przyjaciele to coś wspaniałego! Nie zapominajmy jednak, że mimo wszystko to tylko zwierzęta. Przywiązanie jest naturalne, ale istnieje przecież wyraźna granica i hierarchia...

P.S. Przecież Twoje relacje z mamą są ważniejsze od tamtego psa. A sobie nie musisz niczego wybaczać. Zostawiłaś zwierzaka w dobrych rękach i znajomym otoczeniu smile Piszesz tak, jakbyś mówiła conajmniej o umierającym bliskim krewnym...

18

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(

Lawinia chyba nie ogarniasz tematu, a sądząc po opisie, jak obojętnie podeszłaś do choroby swojego psa, to chyba rzeczywiście  jesteś tylko

Lawinia napisał/a:

jestem dla niego raczej dodatkiem do puszki z karmą

i nie zasługujesz na to uczucie, którym darzy cię kolejny pies.

A co do poprawności językowej, każdy wie, że nie mówi się kanapka ze świńskiej du** tylko szyneczką, ale czy to coś zmienia?

19

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(
Lawinia napisał/a:

Na pewno nie było to przyjemne doświadczenie. Piętnastoletnia suka jest jednak już, w przeliczeniu na ludzkie lata, w wieku matuzalemowym i to zupełnie normalne, że przyszedł na nią czas. Rozumiem, że jest Ci przykro, ale nie masz powodu źle osądzać zachowanie swojej mamy. Chciała oszczędzić Ci niemiłego widoku, a więc okazała swoją troskę.

Mniej więcej rok temu zdechł mój trzynastoletni kundelek, wszystko stało się bardzo gwałtownie, nagle stracił apetyt, kolejnego dnia nie chciał wyjść z budy, wieczorem było już po prostu czuć, że coś jest bardzo nie tak, postanowiliśmy wezwać weterynarza. Piesek zdechł kolejnego dnia, zanim weterynarz dojechał... Tak więc rzeczywiście wszystko przebiegło błyskawicznie. Było to bardzo smutne, więc wiem, że na pewno jesteś teraz przygnębiona.

Co z nami? Od października zeszłego roku jest z nami nowy pupil. Niedawno skończył rok i jest z nami szczęśliwy, jak i my z nim smile

*
Bardzo lubię zwierzęta, mam psa i kota. Świetnie się "dogadujemy". Dbam o moich podopiecznych, a oni odwdzięczają się swoim towarzystwem (kot - tylko kiedy ma na to ochotę, jestem dla niego raczej dodatkiem do puszki z karmą wink pies - z bezwarunkowym oddaniem). Nigdy jednak nie powiedziałabym, że kot, czy pies "zmarł"... Przeraża mnie trochę to wasze mówienie o zwierzętach w sposób, w jaki mówi się o ludziach. Czworonożni przyjaciele to coś wspaniałego! Nie zapominajmy jednak, że mimo wszystko to tylko zwierzęta. Przywiązanie jest naturalne, ale istnieje przecież wyraźna granica i hierarchia...

P.S. Przecież Twoje relacje z mamą są ważniejsze od tamtego psa. A sobie nie musisz niczego wybaczać. Zostawiłaś zwierzaka w dobrych rękach i znajomym otoczeniu smile Piszesz tak, jakbyś mówiła conajmniej o umierającym bliskim krewnym...

Ho, Ho no nieładnie tak czytać mi w myślach wink

20

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(

Lawina, on jest dla ciebie tylko psem, ty dla psa jesteś całym światem.

21

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(
sosenek napisał/a:

Lawina, on jest dla ciebie tylko psem, ty dla psa jesteś całym światem.

Szczególnie dla psa, który już zdechł... Rozumiem sympatię do zwierzęcia ale pies jak każde zwierzę, którym jest też człowiek skoro się narodził, to kiedyś musi umrzeć. 6-7 latek może traumatycznie przeżywać, że mu złota rybka zdechła jak był w szkole no ale jak się ma trochę więcej lat, to wypadałoby mieć więcej dystansu do takich spraw. Przynajmniej na tyle żeby z takiego powodu "śmiertelnie" nie obrażać się na własną matkę, która jak widać zachowuje się rozsądnie. Kilkunastoletni pies, to już Matuzalem. Może i jestem jakiś nieczuły, bo już jako wczesny nastolatek przyswoiłem sobie tą nieubłaganą świadomość, że rodzice jako starsi kiedyś odejdą i zapewne wcześniej ode mnie. Stąd jak dość niespodziewanie i przedwcześnie odszedł mój ojciec, to jakiejś traumy z tego powodu nie miałem. Był żal i smutek, że jeszcze mógł pożyć no ale przecież kiedyś i tak by umarł. Ja też kiedyś umrę, wygodnie myśleć, że za 40-50 lat no ale równie dobrze mogę przecież i jutro. W moim wieku różne rzeczy się już zdarzają. Tu mi się przypomina jak parę miesięcy temu zmarło się komuś znanemu i wybitnemu w wieku chyba 93 lat. No i media pełne rozpaczliwych wypowiedzi innych "znanych i wybitnych" - cóż za niespodziewana strata! Nosz kurła, niespodzianie to może zginąć w wypadku na motocyklu 25-latek. 93-letni starzec, to się cieszy każdego poranka, że dano mu jeszcze jeden dzień i oby to był cały dzień. Wracając do psa, mój znajomy miał długie lata psa no i wiadomo było, że jest już tak stary, że długo już nie pociągnie. Przyszły poważne choroby, znajomy wydawał kupę kasy żeby go leczyć. Nie chodzi o to, że wydawał kasę na psa ale wiadomo było, że przedłuży mu to życie może o parę miesięcy, które i tak będzie się męczyć. Oczywiście pies się męczył i nie było niespodzianką, że po paru miesiącach zdechł. Znajomy przychodzi ze łzami w oczach, wiadomość dnia - pies mu zdechł! No a co miał zrobić stary, schorowany pies? Też takiego psa miałem kilkanaście lat, na koniec dobrała się do niego jakaś poważna choroba i w nocy zdechł. Zanim dzieci wstały zapakowałem go do tekturowego pudełka żeby po pracy pojechać na działkę go zakopać. Przyjechałem po niego, a tu w domu żona, która nie lubi zwierząt i nigdy nie lubiła też tego konkretnego psa odwala jakieś cyrki. Kupiła jakiegoś kwiatka żeby psu do tekturowej trumienki włożyć czy coś tam jeszcze. Wziąłem pudełko, kwiatka i pojechałem. Teraz jak koszę trawę nad miejscem, gdzie go zakopałem, to czasem mówię - cześć i tyle. Jedyne co do czego miałem jakiś żal, to że trzeba go było zawieźć uśpić wcześniej.

22

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(
Snake napisał/a:

Rozumiem sympatię do zwierzęcia ale pies jak każde zwierzę, którym jest też człowiek skoro się narodził, to kiedyś musi umrzeć. 6-7 latek może traumatycznie przeżywać, że mu złota rybka zdechła jak był w szkole no ale jak się ma trochę więcej lat, to wypadałoby mieć więcej dystansu do takich spraw.

Dlaczego należałoby mieć więcej dystansu? Żałoba to są emocje, które trzeba przeżyć, uporządkować wewnątrz siebie pewne uczucia i nie każdy potrafi sobie wytłumaczyć, że każdy umrze, więc normalka.

Moje zwierzaki były członkami mojej rodziny - miały inne potrzeby, ale równie ważne. Nie wyobrażam sobie, by zapomnieć nakarmić, czy gdy zwierzak jest chory, nie podjąć próby leczenia.
Szukałam wielu informacji, o tym jak zwierzaki przeżywają ból - nie jest to takie proste, bo one nie okazują tego, ale np. słychać zmieniony oddech, czy in. objawy. Zwierzaki mają bardzo silny instynkt życia tzn. zwierzak może mieć złamaną nogę, a mimo to ucieka przed zagrożeniem, nie wypłakuje się, bo boli ząb, czy ma gorączkę. A jak choroba bierze górę, to się po prostu poddaje, niestety to co napisała Lawinia pokazuje, że ona nie miała świadomości rozwijającej się choroby, dostrzegła agonię i nawet wtedy nie dotarło do jej świadomości, co się dzieje.
Nie jest tak, że leczenie to tylko przedłużanie męczarni, są leki znieczulajace, zmniejszające negatywne skutki choroby. Oczywiście czasem nie da się wyleczyć zwierzaka, ale jeśli podejmujesz się leczenia, to robisz to u lekarza weterynarza, kogoś kto zna się na leczeniu. Czasem sugestia uśpienia, albo odmowa dalszego leczenia wychodzi właśnie od lekarza. Trochę twoja wypowiedź brzmi tak, jakby ci co dbają o swoje zwierzaki, byli tymi co tylko przedłużają cierpienia, tak nie jest! Snake - może umiałeś się przygotować na śmierć ojca, ale nie każdy ma taką samą wrażliwości.

23 Ostatnio edytowany przez Lawinia (2018-09-12 21:28:51)

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(

Widzę, że część osób absolutnie mnie nie zrozumiała. Tutaj nie chodzi o brak empatii, tylko o zrozumienie fundamentalnej różnicy między człowiekiem a zwierzęciem.

To, co łączy nas z innymi ludźmi zawsze jest (być powinno) głębsze niż to, co łączy nas z naszymi pupilami.

Mój pies jest owszem, miłym kompanem i stróżem podwórka. Fajnie się z nim spaceruje, bawi, troszczy o niego itd., ale to nadal zwierzę. Gdy mówię o tym, ze pies to dla mnie pies, to tak, rzeczywiście mam to na myśli big_smile Widzę, że niektórych takie postawienie sprawy jest zbyt szokujące....

Ale jest też tak, że rozumiem, iż bezwarunkowe oddanie, jakie okazuje mi pies nie jest kwestią żadnych głębokich uczuć i emocji, ale raczej sprawą instynktu zwierzaka, jego usposobienia, wychowania itd, na pewno zaś nie jest objawem istnienia uczuć wyższych. Miłość, jaką darzę moją mamę i moja mama mnie jest czymś zupełnie innym niż "uczucie", jakim darzy mnie mój pies i sympatia i troska, z jaką ja się doń odnoszę.

To nie znaczy, że choroba i śmierć mojego psa nie były dla mnie smutnym przeżyciem. Było mi go bardzo szkoda i zrobiłam, co mogłam, by mu pomóc. Nie przeżywałam jednak żałoby, napewno nie w takim sensie, w jakim przezywa się śmierć bliskiej osoby! O zwierzęta nalezy dbać, trodzczyć się o nie... nie zapominając przy tym, że jednak pozostają jedynie zwierzętami.

P.S. i tak, uważam, że relacje Autorki z jej mamą są o wiele cenniejsze niż opłakiwanie suczki.

P.S. 2 WIdzę, że snake ma poglądy zbieżne z moimi przynajmniej w części kwestii. Mimo wszystko nie zgadzam się z proponowanym przez niego, nieco oschłym podejściem do śmierci bliskich osób, członków rodziny, przyjaciół. Dla mnie to zawsze trudne doświadczenie, które w jakiś sposób wywraca świat do góry nogami, przynosi smutek, tęsknotę, żałobę i chęć zrozumienia wszystkiego na nowo.

24

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(
Averyl napisał/a:

Dlaczego należałoby mieć więcej dystansu? Żałoba to są emocje, które trzeba przeżyć, uporządkować wewnątrz siebie pewne uczucia i nie każdy potrafi sobie wytłumaczyć, że każdy umrze, więc normalka.

Jeśli dorosła osoba ma problem ze zrozumieniem, że każde życie się kiedyś kończy, to znaczy, że nigdy nie będzie jej dobrze. Śmierć jest najbardziej oczywistą i normalną rzeczą. Jest trudna do zrozumienia kiedy przychodzi za wcześnie ale w pewnym wieku każdego organizmu jest po prostu najzwyklejszą rzeczą.   

Averyl napisał/a:

Zwierzaki mają bardzo silny instynkt życia tzn. zwierzak może mieć złamaną nogę, a mimo to ucieka przed zagrożeniem, nie wypłakuje się, bo boli ząb, czy ma gorączkę. A jak choroba bierze górę, to się po prostu poddaje, niestety to co napisała Lawinia pokazuje, że ona nie miała świadomości rozwijającej się choroby, dostrzegła agonię i nawet wtedy nie dotarło do jej świadomości, co się dzieje.

Z tego co pamiętam nawet bardzo proste organizmy mają odruchy ucieczki i obrony przed zagrożeniem. Jest oczywiste, że pies należący do wysoko rozwiniętych ssaków cierpi ból i strach.

Averyl napisał/a:

Nie jest tak, że leczenie to tylko przedłużanie męczarni, są leki znieczulajace, zmniejszające negatywne skutki choroby.

Jeśli pies ma 15 lat czyli jest w wieku późnej starości, to ciąganie go po uporczywych terapiach, operacjach jest tylko realizacją ludzkiej próżności i chęci realizacji własnych, ludzkich potrzeb przebywania z psiakiem "jeszcze trochę". Jak ktoś jest umierający, to po prostu w pewnym momencie trzeba mu dać umrzeć w spokoju i godności.

Lawinia napisał/a:

P.S. 2 WIdzę, że snake ma poglądy zbieżne z moimi przynajmniej w części kwestii. Mimo wszystko nie zgadzam się z proponowanym przez niego, nieco oschłym podejściem do śmierci bliskich osób, członków rodziny, przyjaciół. Dla mnie to zawsze trudne doświadczenie, które w jakiś sposób wywraca świat do góry nogami, przynosi smutek, tęsknotę, żałobę i chęć zrozumienia wszystkiego na nowo.

Nie napisałem, że śmierć nie oznacza dla mnie smutku i tęsknoty. Jak byłem szczylem byłem przy śmierci mojego dziadka, który zmarł w domu, otoczony rodziną, dożywając późnej starości. Na szczęście nie chciano go przyjąć do szpitala mówiąc wprost, że to nie ma sensu, że lepiej żeby sobie spokojnie umarł tak jak też to się stało. Owszem ta śmierć wywarła na mnie wrażenie ale nawet wtedy rozumiałem, że jest to "dobra" śmierć. Przeżyłem chorobę bliskiej osoby, która zmarła w bardzo młodym wieku. Przeżyłem, bo była to najbliższa mi wtedy osoba i wiek był jak na śmierć nieakceptowalny. Śmierć ojca była przedwczesna, bo spodziewałem się, że jeszcze z 10 lat mógłby pożyć ale przecież wiedziałem, że to tylko kwestia czasu więc co tu załamywać ręce? Owszem było mi smutno, że już go więcej nie zobaczę ale przecież ten dzień kiedyś musiał nadejść. Miałem krótko żal, że nie zdążyłem się z nim pożeganać, choć tknięty przeczuciem byłem właśnie w drodze do niego. Żal był krótki, bo zdawałem sobie sprawę, że biorąc pod uwagę chorobę, która jak się okazało go zabijała śmierć, która nadeszła dość nagle była dla niego aktem łaski. Czymże więc jest mój żal, szczególnie ten z niemożności ostatniego spotkania wobec świadomości, że zamiast cierpieć długie miesiące zawinął się na tamten świat w trzy minuty? Biorąc pod uwagę okoliczności spotkało go najlepsze co mogło więc chyba jako bliskiej osobie wypada czuć ulgę i radość, że cierpiał tak krótko?

25

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(
Lawinia napisał/a:

Widzę, że część osób absolutnie mnie nie zrozumiała.

... i nawet nie chcę mi się szukać w tym sensu, tąci to kościelną mową. Tak w kościele to fundamentalne... ale dlaczego??? (pytanie retoryczne)


Lawinia napisał/a:

Było mi go bardzo szkoda i zrobiłam, co mogłam, by mu pomóc. .

Co zrobiłaś??? 
Zauważyłaś, ale nawet nie pojęłaś, że pies jest w stanie agonalnym? Wzięłaś kolejnego psa i stan się zgadza... gdzie tu empatia?
Twój pies żył w budzie - wychodził na spacery?

26

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(
Averyl napisał/a:
Lawinia napisał/a:

Widzę, że część osób absolutnie mnie nie zrozumiała.

... i nawet nie chcę mi się szukać w tym sensu, tąci to kościelną mową. Tak w kościele to fundamentalne... ale dlaczego??? (pytanie retoryczne)


Lawinia napisał/a:

Było mi go bardzo szkoda i zrobiłam, co mogłam, by mu pomóc. .

Co zrobiłaś??? 
Zauważyłaś, ale nawet nie pojęłaś, że pies jest w stanie agonalnym? Wzięłaś kolejnego psa i stan się zgadza... gdzie tu empatia?
Twój pies żył w budzie - wychodził na spacery?

Twój post za to trąci dziwnym zacietrzewieniem i zdziecinnieniem. Lawina napisała wyraźnie, że jej pies zawinął się w ciągu doby. Witaj w świecie normalnych ludzi, którzy w obliczu tego, że piesek jest osowiały nie lecą od razu na sygnale przez miasto do weterynarza, wydzwaniając w międzyczasie, żeby szykowali salę operacyjną...
Uwaga, to był pies, a nie dziecko, które wyszło z jej macicy wink
Co masz przeciw budom? Przecież Lawina pisze wyraźnie o chodzeniu na spaceru z psem. Nie doczytałaś w zacietrzewieniu? Ja dla swojego ostatniego przybłędy skombinowałem ciepłą, wygodną budę na zimę, bo było jasne, że pies może u nas zostać ale nie w domu. A może zamiast stawiać mu budę miałem go pogonić kijem, żeby mi nie spał pod domem?

27 Ostatnio edytowany przez Lawinia (2018-09-12 23:02:34)

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(
Averyl napisał/a:

... i nawet nie chcę mi się szukać w tym sensu, tąci to kościelną mową. Tak w kościele to fundamentalne... ale dlaczego??? (pytanie retoryczne)

Dlaczego to się Tobie kojarzy w taki sposób, to nie wiem. Może mowa o czymkolwiek absolutnym jakoś tak Ci się kojarzy?

I dalej...

Wzięłaś kolejnego psa i stan się zgadza... gdzie tu empatia?
Twój pies żył w budzie - wychodził na spacery?

Czyli mam życie do końca spędzić w żałobie i nie kupić sobie psa, bo już kiedyś jakiegoś miałam..? Mam opłakiwać go, chodzić z kwiatkami na grób? Wybacz sarkazm, ale Twoje twierdzenia do tego stopnia mnie zadziwiają smile

Pies to nie jest członek rodziny, dziadek, czy stryjek. To nie jest osoba.... Bardzo mi się podoba pewne rozróżnienie, które poczynił kiedyś Kierkegaard, duński filozof i teolog (nie zgadzam się z nim w wielu kwestiach, ale tu trafił w punkt)... Otóż, zwierzęta między innymi tym różnią się od ludzi, że każdy osobnik jest tylko egzemplarzem gatunku, każdy człowiek zaś jest jednostką, niepowtarzalną.

Tak, pies ma budę, wybieg, spacery, czas na bieganie swobodne i jedzenia wbród. Wszystkie szczepienia, a także opiekę weterynaryjną, kiedy był chory.

To, że mój poprzedni pies zdechł ze starości to normalna kolej rzeczy. Skąd przypuszczenie, że nie zauważyłam, że już się żegna z tym światem? I skąd przypuszczenia, że się nim w tym czasie nie zaopiekowałam? I tak, chciałam go uśpić, żeby sie nie męczył, weterynarz nie zdążył na czas.

P.S.
Znany dylemat... Masz dwie piły tarczowe, a do nich przytwierdzone: do jednej małe, spokojnie śpiące dziecko (niemowlak), do drugiej przytomna i krzycząca ze strachu małpka. Masz limit czasu taki, ze zdołasz podbiec tylko do jednej maszyny i ją wyłączyć, zanim przetnie na pół dziecko, lub zwierzę. Kogo uratujesz? Nieświadome niebezpieczeńśtwa niemowlę, czy przerażoną małpę?

Dla mnie wybór jest oczywisty: ratuję dziecko!

I inny wariant tego samego dylematu: na jednym stole trajzegi śpiący, zupełnie obcy noworodek, na drugim stole TWOJE zwierzę (Twój pies, czy kot). Jak postąpisz?

DLa mnie wybór jest znów oczywisty: ratuję dziecko!

Pamiętam, jak lata temu, na studiach, na zajęciach z filozofii/etyki rozstrzygaliśmy ten dylemat. O dziwo były osoby, które wolałyby poświęcić człowieka, by ratować swojego pupila. To jest straszne!

EDYCJA:
Małe uzupełnienie... snake Doczytałam Twojego kolejnego posta, widocznie nie zrozumiałam dobrze Twojej wypowiedzi nt. śmierci Twoich bliskich... Nie chciałam Cie obrazić, tak po prostu odebrałam wcześniejszą wypowiedź...

28

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(
Lawinia napisał/a:

Skąd przypuszczenie, że nie zauważyłam, że już się żegna z tym światem? I skąd przypuszczenia, że się nim w tym czasie nie zaopiekowałam? I tak, chciałam go uśpić, żeby sie nie męczył, weterynarz nie zdążył na czas.

Przecież zadałam ci pytanie, co zrobiłaś, napisałaś, że zrobiłaś co mogłaś... czyli co?

Zwierzak, który odmawia jedzenia, picia, przestaje interesować się otoczeniem - takie zachowanie świadczy, że są to ostatnie chwilę. Starość to nie choroba, coś mu zaszkodziło, miał jakieś inne choroby, co takiego się zdarzyło, że jednego dnia był zdrowy, a następnego dnia gwałtownie zaczął odchodzić?

Lawinia napisał/a:

nagle stracił apetyt, kolejnego dnia nie chciał wyjść z budy, wieczorem było już po prostu czuć, że coś jest bardzo nie tak, postanowiliśmy wezwać weterynarza. Piesek zdechł kolejnego dnia, zanim weterynarz dojechał... Tak więc rzeczywiście wszystko przebiegło błyskawicznie.

z twojego opisu wynika, że trwało to ~3 dni: jednego dnia zorientowałaś się, że odmawia jedzenia, następnego już było bardzo źle, odszedł dopiero 3 dnia, zanim przyjechał wet.
Co jest w tym gwałtownego czy błyskawicznego?


Mniejsza o twoje podejście do zwierząt, ale czemu ludzie, którzy przeżywają śmierć swojego przyjaciela, mają zachowywać się jak ty czy Snake? Można wypłakiwać się miesiącami, że facet odejdzie do innej kobiety, a jak odchodzi czworonożny członek rodziny to już nie? Empatia do ludzi tak, do zwierzaków już nie? pieprz***

29

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(
Averyl napisał/a:

Zwierzak, który odmawia jedzenia, picia, przestaje interesować się otoczeniem - takie zachowanie świadczy, że są to ostatnie chwilę. Starość to nie choroba, coś mu zaszkodziło, miał jakieś inne choroby, co takiego się zdarzyło, że jednego dnia był zdrowy, a następnego dnia gwałtownie zaczął odchodzić?

No starość nie choroba..., to co trzeba w takiej sytuacji zrobić? Wydzwonić rodzinę na czuwanie nad odchodzącym pieskiem? Zabrać materac pod budę i trzymać przez noc umierającego pieska za łapkę? Zabrać go do łóżka? Wezwać księdza?!

30 Ostatnio edytowany przez Lawinia (2018-09-12 23:21:57)

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(

Averyl

Stracił apetyt = nie zjadł wieczorem, kolejnego dnia był osowiały, a następnego rano zdechł.  Pierwszy wieczór - owszem nie miał apetytu, ale to się przecież zdarza. Drugiego dnia był osowiały, a wieczorem już zauważyłam, że naprawdę z nim źle. Rano wezwaliśmy weterynarza. Moim zdaniem postąpiliśmy dobrze, z troską.

Piszesz:

Mniejsza o twoje podejście do zwierząt, ale czemu ludzie, którzy przeżywają śmierć swojego przyjaciela, mają zachowywać się jak ty czy Snake? Można wypłakiwać się miesiącami, że facet odejdzie do innej kobiety, a jak odchodzi czworonożny członek rodziny to już nie? Empatia do ludzi tak, do zwierzaków już nie? pieprz***

Dziękuję, Averyl , za praktyczny pokaz empatii i tolerancji w Twoim wykonaniu. Smutne i żenujące. Nie rozmawiajmy, bo widać, że po prostu nie rozumiesz moich argumentów. Inną empatią kierujemy się w stosunku do zwierząt, inną w stosunku do ludzi - bo łączą nas inne relacje, bo mamy inne natury. I tyle. Strasznie napastliwa jesteś...

Dziękuję Ci, za to "ty" z małej litery, dziękuję za to eleganckie "pieprz***"... Przykra ta dyskusja z Tobą. I robi się coraz bardziej wulgarna i emocjonalna, więc zostawiam temat. Pa!

31 Ostatnio edytowany przez marakujka (2018-09-13 00:14:43)

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(

Lawinia. smile Czuję się jak Graża Januszkowa, która dała się właśnie złapać na podjudzanie trolla, ale co tam. Bo w taką głupotę osoby piszącej, że na studiach miała zagwozki nie wierzę (w sensie, że ty w ogole cokolwiek studiowałaś, moze z wyjątkiem biblijnych zabobonów, ewnetualnie socjologii bądź pedagogyki lub marketingu).

Możesz wyjaśnić jakimi to konkretnie uczuciami i emocjami powinno darzyć się ludzi i zwierzęta? Gdzie masz granicę między emocjami do człowieka, a emocjami żywionymi do zwierzęcia? W czymś się te emocje różnią? I dlaczego jedne mają być bardziej ważne od drugich?

Możesz również podać podstawę twojej opinii, że inny, nawet obcy, człowiek ma być bardziej znaczący dla takiej Averyl od jej własnego zwierza? A w czym ma być bardziej znaczący? W tym, że jest jakimś cżłowiekiem, kolejnym panem x, nieważnym i nieistotnym, który najprawdopodobniej niczego nie wniesie do tego świata z wyjątkiem kolejnych nic nieznaczących swoih dzieci - kolejnych trybików iksów? No, może oprócz płacenia podatków na twoją emeryturkę. O ile w ogóle zdolne do pracy się takie urodzi.

I dlaczego, oraz na jakiej podstawie uważasz, ze twój punk widzenia jest najbardziej właściwy, ze takie sądy różniste tu wydajesz? Hę?

Czy możesz również napisać jakie intencje tobą kierowały dając w poprzednim poście te PSy z zagwozdkami natury filozoficznej i jaki związek mają one z tym, co pisała Averyl oraz z tematem tego wątku? Ktoś tu coś pisał o jakiejś dzidzi z piłą czy co?

Ojoj, i kto tu wyszedł na...
Averyl, z gołębiem się nie gada. wink Szkoda czasu. wink

32

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(
marakujka napisał/a:

Lawinia. smile […]Możesz również podać podstawę twojej opinii, że inny, nawet obcy, człowiek ma być bardziej znaczący dla takiej Averyl od jej własnego zwierza? A w czym ma być bardziej znaczący? W tym, że jest jakimś cżłowiekiem, kolejnym panem x, nieważnym i nieistotnym, który najprawdopodobniej niczego nie wniesie do tego świata z wyjątkiem kolejnych nic nieznaczących swoih dzieci - kolejnych trybików iksów? No, może oprócz płacenia podatków na twoją emeryturkę. O ile w ogóle zdolne do pracy się takie urodzi.

Tak gwoli ciekawostki nadmienię, że "jakiś, inny człowiek" może być również... tak - kobietą! To taka zdobycz cywilizacji i emancypacji ale jak widać na kobiecym forum nie jest to takie oczywiste...

33

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(

marakujka/ To pewnie o kontrowersyjnych poglądach Australijskiego filozofa/etyka Petera Singera też nie słyszałaś.... OK, ale naprawdę polecam taką lekturę, Tobie pewnie by się spodobało( to zwolennik etyki utylitarystycznej; postulat wyzwolenia zwierząt i osobowego traktowania ich, a także eutanazja i aborcja "postnatalna" czyli morderstwo dzieci do 3mca życia to postulaty tego szanowanego profesora... BTW tak, dorosła małpa wg jego koncepcji to już osoba, ale niemowlak, lub osoba starsza już nie), choć pewnie uważasz filozofię za nieprzydatną głupotę... Kto tam by się nią na studiach zajmował... big_smile

34

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(

dla mnie moj pies przedstawiał większą wartość emocjonalną niż niektórzy ludzie - znajomi i rodzina. Jestem pewna, że nie będę po nich odczuwac większej straty niż po psie. Szokujące? Bynajmniej.  Nie z każdym człowiekiem da się zbudować silną więź. Dla przykładu - z moja matką nic mnie nie łączy, poza wiezami krwi. Ona od lat nie interesuje się mną a ja nią. Czy będę po niej płakać, gdy umrze? Wątpię. Nie będę odczuwać straty,  nie będzie żadnej żałoby. To chyba logiczne.
Przeżywanie żałoby po zwierzętach z którymi łączyła nas silna wiez jest czymś zupełnie normalnym.  I nie można deprecjonować tych uczuć dlatego, że 'to tylko zwierzę". Dla jednego "tylko" dla drugiego "aź".

35

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(
adiaphora napisał/a:

Przeżywanie żałoby po zwierzętach z którymi łączyła nas silna wiez jest czymś zupełnie normalnym.  I nie można deprecjonować tych uczuć dlatego, że 'to tylko zwierzę". Dla jednego "tylko" dla drugiego "aź".

Sporo facetów ma tak z samochodami. Wiąże ich z nimi silna więź emocjonalna, a ich kobiety nie mogą zrozumieć furii kiedy zrobią jedną, małą ryskę... Każdy normalny człowiek wie, że większość zwierząt domowych żyje krótko, przynajmniej w porównaniu z długością życia człowieka. Jak ktoś nie umie sobie radzić z emocjami, to nie powinien brać sobie zwierzęcia do domu. To tak jakby wziąć sobie dużego psa z ras o prognozowanej długości życia rzędu 6-8 lat i potem nie umieć sobie poradzić z tym, że zdechł.

36 Ostatnio edytowany przez marakujka (2018-09-13 14:59:43)

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(

Lawinia, brak odpowiedzi na pytania rozmówców, w zastępstwie rzucanie pozycjami... nie studiowałaś kochaniutka, nie miałaś żadnych śmiesznych zagwozdek na fakultecie. Bo gdybyś cokolwiek miała wspólnego z poważnym studiowaniem, to wiedziałabyś o istnieniu czegoś takiego jak erystyka i jej kiepskie chwyty. A u ciebie błąd na błędzie.
Więc, czytaj sobie, czytaj. Ale jedyne, na co te literki ci się zdają, to na przemiał twojego własnego g*, którym choćby tutaj nakichałaś.

eot trollu.

Snake, skieruj swoje ciekawostki do użytkowniczki Lawinii, bo jej się bardziej przydadzą.

37

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(

Chciałabym zauważyć, że posiadanie odmiennego zdania nie jest wystarczającym powodem, by kogoś atakować i obrażać, dlatego proszę o powstrzymanie się od osobistych wycieczek i wszelkiej napastliwości, która w tym wątku już wyraźnie narusza obowiązujące na forum zasady. 
Z pozdrowieniami, Olinka

38

Odp: uśpienie ukochanej suni ;(

A mnie nie dziwi ani punkt widzenia Lawinii, ani ten drugi.

Dziwi mnie za to złość i atakowanie innych tylko dlatego, że mają inną opinię od naszej.

Są osoby, które są bliżej związane ze zwierzętami, niż z ludźmi. Też do końca tego nie pojmuję, choć naprawdę kocham zwierzaki.

Odejście mojego psa przeżyłam bardzo, parę miesięcy nie mogłam dojść do siebie. Rozumiem więc Twój ból, Autorko. Jednak rozważyłabym wybaczenie mamie, która postąpiła egoistycznie może, ale kierowała się troską o Twoje dobro. Wybacz jej. Nie warto, by jeszcze sobie dokładać dodatkowych przykrych przeżyć.

Posty [ 38 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » uśpienie ukochanej suni ;(

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024