Może chcę się wygadać, może będzie mi lżej jak ktoś postronny to przeczyta.
Chodzi o moją rodzinę… Mam 31lat, mieszkam w starym powojennym domu z mamą i jej bratem. Jestem jedynaczką.
Od zawsze nie potrafiłam dogadać się z mamą. Ona wiecznie uważała, że jej rodzice jej nie kochali, że faworyzowali braci. Małżeństwo z moim ojcem rozpadło się, bo jest alkoholikiem i wyniszczał nas psychicznie. Od kiedy tylko pamiętam, mama użalała się nad sobą, że „gdyby Twoi dziadkowie dbali o nas to skończyłabym studia”, „gdyby Twój ojciec nie pił to mielibyśmy swoje mieszkanie” – może i jest w tym prawda… Nie o to mi chodzi… Chodzi bardziej o to, że nigdy nie potrafiłam z nią rozmawiać, nigdy nie miałyśmy wspólnych zainteresowań. Nie mogłam jej się z żadnych moich problemów wygadać, bo wiecznie słyszałam, że to moja wina, że ona mówiła, że nie powinnam tak albo inaczej robić…
Kiedy miałam 17lat, mama zaczęła wyjeżdżać do pracy do Niemiec… W tym czasie zostawałam z wujkiem (mamy bratem). Czułam się lepiej jak byliśmy sami. Kiedy poszłam na studia do innego miasta i zamieszkałam w akademiku odżyłam. Poczułam się jakby ktoś spuścił mnie ze smyczy. Do domu jeździłam dwa razy w miesiącu. Czułam, że zaczynam być niezależna (utrzymywałam się z alimentów od ojca i stypendium). Po skończeniu studiów wróciłam do rodzinnego domu. Nie mogłam się tam zaaklimatyzować. Bardzo przeszkadzało mi to jak znów byłam trzymana „na smyczy” – gdzie wychodzisz? Z kim? To jeszcze są normalne pytania… Ale mając 24 lata widziałam, że mama oczekiwała ode mnie, że przed każdym wyjściem będę pytać ją o zgodę. Milion razy próbowałam z nią o tym wszystkim rozmawiać ale to na nic. Kłótnia z nią nie ma sensu, bo wtedy robi z siebie ofiarę. Że nikt jej nie kocha, nawet jej własne dziecko ma ją za nikogo… Szpera w moich rzeczach – to mnie najbardziej doprowadza do szału, bo nie mam za grosz prywatności. Tyle razy, ile próbowałam jej mówić, że potrzebuję prywatności, przestrzeni… tyle razy kulą w płot.
Kilka razy chciałam się wyprowadzić i wynająć jakąś małą kawalerkę ale niestety nie zarabiałam tyle, żeby było mnie stać. A i w domu nasłuchałam się, że „po co mam komuś pchać kasę w tyłek. Lepiej odkładaj na wkład własny i swoje kupisz”. Pomyślałam, że mama ma rację. I tak żyjemy do tej pory. Ja czuję się wolna tylko kiedy jedzie do pracy do Niemiec. Przez te miesiące, kiedy jest w domu czuję się znów jak małe dziecko. Mam być na każde skinienie… Kiedy nocuję u mojego partnera czy przyjaciółki słyszę tylko wyrzuty, że albo jadę się puszczać albo będę chlać jak ojciec…
Mama nie ma żadnych pasji. Potrafi cały dzień przesiedzieć w piżamie przed TV i tabletem i gra w swoje gierki.
Mam dość dobrą pracę, zarobki około 2500zł/miesięcznie. W zeszłym roku wzięłam auto na kredyt i spłacam 20tys… Z pensji, jaką zarabiam nie stać mnie na wynajęcie kawalerki… Czuję się jakbym była zawieszona i tylko egzystowała…
Mam żal i do mamy i do siebie. Do siebie, że mimo wszystko po studiach wróciłam do domu rodzinnego. Do mamy, że tak mnie uwiązała przy sobie.
Zdaję sobie doskonale sprawę, że to nie jest normalna sytuacja… Że powinnam się jak najszybciej wyprowadzić… Ale jak zwykle – kasa… Szukam innej pracy ale niestety zarobki, które oferuje mój region nie są jakieś zawrotne.
Nie wiem co mam robić… Czuję jak życie ucieka mi przez palce…
Wynajmij pokój. Nie potrzebujesz na razie całego mieszkania.
Wynajmij pokój. Nie potrzebujesz na razie całego mieszkania.
Ale żeby wynająć muszę też wpłacić kaucję, na którą najzwyczajniej w świecie nie mam.. Staram się odkładać co miesiąc chociaż 100zł.. ale zazwyczaj wychodzi tak, że jak jednego miesiąca się uda to następnego wyskakuje coś nieplanowanego..
Za punkt honoru postawiłam sobie, że do końca roku się wyprowadzę
2,5 tyś zarabiasz, a jesteś w stanie odłożyć jedynie 100zł miesięcznie... Na co wydajesz?
Jakim cudem?
Mieszkając z matką powinnaś być w stanie odłożyć 1000zł minimum. No chyba, że mieszkasz i płacisz rachunki. Ale tak to wyszłoby Ci taniej mieszkając osobno.
2,5 tyś zarabiasz, a jesteś w stanie odłożyć jedynie 100zł miesięcznie... Na co wydajesz?
Kredyt... schodzi mi około 1000zł, benzyna około 600zł. Pokój to wydatek rzędu 600-700zł...
Cyngli napisał/a:2,5 tyś zarabiasz, a jesteś w stanie odłożyć jedynie 100zł miesięcznie... Na co wydajesz?
Kredyt... schodzi mi około 1000zł, benzyna około 600zł. Pokój to wydatek rzędu 600-700zł...
spróbuj rozbić kredyt na mniejsze raty. Może czasami autobus zamiast samochodu?
8 2018-08-26 15:07:03 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-08-26 15:07:43)
A nie możesz zastąpić samochodu komunikacją miejską, a raty kredytu obniżyć?
Mama w ogóle zarabia jakieś pieniądze?
annaanna1987 napisał/a:Cyngli napisał/a:2,5 tyś zarabiasz, a jesteś w stanie odłożyć jedynie 100zł miesięcznie... Na co wydajesz?
Kredyt... schodzi mi około 1000zł, benzyna około 600zł. Pokój to wydatek rzędu 600-700zł...
spróbuj rozbić kredyt na mniejsze raty. Może czasami autobus zamiast samochodu?
Raty ściąga mi co miesiąc bank z konta, nie mam jak ich zmniejszyć. Jeszcze 1,5 roku. Gdyby autobus mógłby być to auta nie kupowałabym. Dojeżdżam do pracy około 30km prawie codziennie... Jakbym miała jeździć busem czy innym tego typem komunikacji to, żeby zdążyć na 8 rano z domu musiałabym wyjść o 5:30. dwa lata tak jeździłam i już nie miałam sił, bo pracuję po 12h... więc wracałam po 22, szybko coś zjeść i spać i rano o 4:30 pobudka
Tak, mama zarabia. Pisalam w poście, że wyjeżdża do pracy w Niemczech
11 2018-08-26 15:17:09 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2018-08-26 15:17:43)
Jak pracujesz po 12h, to 2500zł nie określiłabym jako dobre zarobki.
Oczywiście, że można zmniejszyć.
Można dogadać się z bankiem.
(...) Od kiedy tylko pamiętam, mama użalała się nad sobą, że „gdyby Twoi dziadkowie dbali o nas to skończyłabym studia”, „gdyby Twój ojciec nie pił to mielibyśmy swoje mieszkanie” (...)
vs
(...) Z pensji, jaką zarabiam nie stać mnie na wynajęcie kawalerki… Czuję się jakbym była zawieszona i tylko egzystowała…
Mam żal i do mamy i do siebie. Do siebie, że mimo wszystko po studiach wróciłam do domu rodzinnego. Do mamy, że tak mnie uwiązała przy sobie.
Zdaję sobie doskonale sprawę, że to nie jest normalna sytuacja… Że powinnam się jak najszybciej wyprowadzić… Ale jak zwykle – kasa… Szukam innej pracy ale niestety zarobki, które oferuje mój region nie są jakieś zawrotne.
Nie wiem co mam robić… Czuję jak życie ucieka mi przez palce…
Sposób tłumaczenia jest dziedziczony?
annaanna1987 napisał/a:(...) Od kiedy tylko pamiętam, mama użalała się nad sobą, że „gdyby Twoi dziadkowie dbali o nas to skończyłabym studia”, „gdyby Twój ojciec nie pił to mielibyśmy swoje mieszkanie” (...)
vs
(...) Z pensji, jaką zarabiam nie stać mnie na wynajęcie kawalerki… Czuję się jakbym była zawieszona i tylko egzystowała…
Mam żal i do mamy i do siebie. Do siebie, że mimo wszystko po studiach wróciłam do domu rodzinnego. Do mamy, że tak mnie uwiązała przy sobie.
Zdaję sobie doskonale sprawę, że to nie jest normalna sytuacja… Że powinnam się jak najszybciej wyprowadzić… Ale jak zwykle – kasa… Szukam innej pracy ale niestety zarobki, które oferuje mój region nie są jakieś zawrotne.
Nie wiem co mam robić… Czuję jak życie ucieka mi przez palce…Sposób tłumaczenia jest dziedziczony?
Być może...
14 2018-08-26 15:38:15 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2018-08-26 15:39:04)
Być może...
Możesz go zmienić?
Może zauważysz, że mieszkanie z mamą jest... konsekwencją Twojej decyzji i środkiem do osiągnięcia celu: zdobyciu środków potrzebnych do wynajęcia samodzielnego mieszkania.
Możesz jednak, podobnie jak mama, cały czas użalać się i innych winić za swój sposób życia. Wiesz, jakie skutki niesie za sobą owo narzekanie i przerzucanie odpowiedzialności.
Wielokropek - do niedawna starałam się na to wszystko nie zwracać uwagi, żyć i wychodzić jak normalny dorosły człowiek. Ale widzę, że się nie da. Staram się podchodzić inaczej niż moja mama. Napisałam to tutaj tylko dlatego, żeby zrzucić po prostu ten ciężar, nic więcej
(...) Nie wiem co mam robić… Czuję jak życie ucieka mi przez palce…
vs
(...) Napisałam to tutaj tylko dlatego, żeby zrzucić po prostu ten ciężar, nic więcej
To chcesz coś zmienić, czy tylko się wyżalić?
To chcesz coś zmienić, czy tylko się wyżalić?
Z tego co wiem to chyba zmiany muszę sama dokonać, prawda? i jej dokonam. Motywację mam coraz większą... Bardziej chodziło mi właśnie o zrzucenie tego "balastu". Wiadomo, że każda Wasza odpowiedź daje mi też obraz tego wszystkiego z innej perspektywy, za co jestem mega wdzięczna
Hej, a co z Twoim chłopakiem? Może wynajmijcie coś razem, a kosztami się podzielcie? Racja, mieszkanie z mamą w tym wypadku tylko niszczy Cię psychicznie, a im jesteś starsza, tym będzie gorzej się wyprowadzić.
Hej, a co z Twoim chłopakiem? Może wynajmijcie coś razem, a kosztami się podzielcie?
Racja, mieszkanie z mamą w tym wypadku tylko niszczy Cię psychicznie, a im jesteś starsza, tym będzie gorzej się wyprowadzić.
Póki co jeszcze za krótko jesteśmy razem... ale też już o tym zaczęliśmy rozmawiać.
Wybacz, ale ta historia nie trzyma się kupy. Pracujesz po 12h dziennie zarabiasz za to 2500 zł. I co? Piszesz że te ok 10ziko na godzinę to dobra praca? Do tego mając 30km do pracy wydajesz 600zl na dojazdy. 60km dziennie razy ok 22 dni roboczych to 1320 km, a wlewasz na to 120 litrów paliwa. Coś ty kupiła? Ruski czołg? Do tego jeśli pracujesz po 12h, to kłania się inspekcja pracy, a jeśli nie, to pracujesz na czarno, czyli masz najgorszą robotę z możliwych.
Kochana, jeśli ta historia ma w sobie bodaj ziarnko prawdy, to musisz całkowicie przemeblować swoje życie. Zmień pracę, sprzedaj samochod i kup taki na jaki cię stać (czyli małolitrażowy), wyprowadź się od matki. Siedzisz w g.. po samą szyję i jedyne co z tym robisz to narzekasz.
Wybacz, ale ta historia nie trzyma się kupy. Pracujesz po 12h dziennie zarabiasz za to 2500 zł. I co? Piszesz że te ok 10ziko na godzinę to dobra praca? Do tego mając 30km do pracy wydajesz 600zl na dojazdy. 60km dziennie razy ok 22 dni roboczych to 1320 km, a wlewasz na to 120 litrów paliwa. Coś ty kupiła? Ruski czołg? Do tego jeśli pracujesz po 12h, to kłania się inspekcja pracy, a jeśli nie, to pracujesz na czarno, czyli masz najgorszą robotę z możliwych.
Kochana, jeśli ta historia ma w sobie bodaj ziarnko prawdy, to musisz całkowicie przemeblować swoje życie. Zmień pracę, sprzedaj samochod i kup taki na jaki cię stać (czyli małolitrażowy), wyprowadź się od matki. Siedzisz w g.. po samą szyję i jedyne co z tym robisz to narzekasz.
A Ty będziesz mnie rozliczał czy piszę prawdę czy nie? Wywalilam swój żal. Jeśli masz ochotę tylko atakować to daruj sobie kolejne posty w tym temacie...
23 2018-08-28 17:42:36 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2018-08-28 17:43:06)
Nikt Cię tu nie atakuje.
Czego właściwie oczekujesz?
Dostałaś rady, co zrobić. Usamodzielnić się.
Jak nie masz kasy to pora przemyśleć, na co wydajesz, skoro dla innych wydaje się to nielogiczne.
Może faktycznie masz samochód pożeracz benzyny? Albo cała kasa schodzi Ci na energetyki/colę/chipsy/lody/cokolwiek.
Trochę może jakiegoś myślenia, co?
Nie pasuje Ci? Zmień pracę na lepszą i wio na swoje.
Gdzie jesteś recepcjonistką, że pracujesz 12h na dobę?
troll napisał/a:Wybacz, ale ta historia nie trzyma się kupy. Pracujesz po 12h dziennie zarabiasz za to 2500 zł. I co? Piszesz że te ok 10ziko na godzinę to dobra praca? Do tego mając 30km do pracy wydajesz 600zl na dojazdy. 60km dziennie razy ok 22 dni roboczych to 1320 km, a wlewasz na to 120 litrów paliwa. Coś ty kupiła? Ruski czołg? Do tego jeśli pracujesz po 12h, to kłania się inspekcja pracy, a jeśli nie, to pracujesz na czarno, czyli masz najgorszą robotę z możliwych.
Kochana, jeśli ta historia ma w sobie bodaj ziarnko prawdy, to musisz całkowicie przemeblować swoje życie. Zmień pracę, sprzedaj samochod i kup taki na jaki cię stać (czyli małolitrażowy), wyprowadź się od matki. Siedzisz w g.. po samą szyję i jedyne co z tym robisz to narzekasz.A Ty będziesz mnie rozliczał czy piszę prawdę czy nie? Wywalilam swój żal. Jeśli masz ochotę tylko atakować to daruj sobie kolejne posty w tym temacie...
Skoro przyszłaś wywalać swoje żale, to może faktycznie szkoda czasu na odpowiedzi. Z drugiej strony, jak piszesz że wypinasz tyłek i życie cię w niego kopie, to albo przestań go wypinać, albo przestań narzekać. I, jak się nad tym zastanowisz, to zrozumiesz że nie jest to złośliwość, a życzliwa rada. Życie daje nam to o co sami prosimy. Jak ktoś mieszka z matką która go niszczy to powinien najpierw pomyśleć jak się od niej wyprowadzić. Jak ma daleko do pracy i dojazdy go zżerają, to jw. Jak ma pracę za gówniane pieniądze,to powinien poszukać innej. A jeśli nic nie zmienia, to nie powinien narzekać, bo brak chęci zmian oznacza akceptację istniejącego stanu rzeczy.
To czego oczekiwałam napisałam już dwa razy... Nie mam zamiaru tłumaczyć się z tego ile pracuję i tłumaczyć na co mi idzie. Myśleć myślę i staram się pójść na swoje. Więc daruj sobie Kochana takie teksty. Temat uważam za zamknięty.
Od tego są pamiętniki, żeby w nich zrzucać ciężar i nie dostawać żadnego feedbacku od innych.
My Ci daliśmy rady, Ty masz rady w dupie to ok.
Ale nie wracaj tu jęczeć dalej za kilka miesięcy, jak Twoja sytuacja będzie dalej taka sama jak teraz.
60km dziennie razy ok 22 dni roboczych to 1320 km, a wlewasz na to 120 litrów paliwa. Coś ty kupiła? Ruski czołg?
A tak z ciekawosci, ile wg ciebie powinno kosztowac przejechanie 1320 km?
A Ty będziesz mnie rozliczał czy piszę prawdę czy nie? Wywalilam swój żal. Jeśli masz ochotę tylko atakować to daruj sobie kolejne posty w tym temacie...
(...) Nie mam zamiaru tłumaczyć się z tego ile pracuję i tłumaczyć na co mi idzie. Myśleć myślę i staram się pójść na swoje. Więc daruj sobie Kochana takie teksty. Temat uważam za zamknięty.
Złościsz się? Świetnie, szkoda tylko, że tej energii (towarzyszącej złości) nie wykorzystujesz do usamodzielnienia się.
Temat, w świetle Twej postawy wobec użytkowników forum, też uważam za zamknięty.
troll napisał/a:60km dziennie razy ok 22 dni roboczych to 1320 km, a wlewasz na to 120 litrów paliwa. Coś ty kupiła? Ruski czołg?
A tak z ciekawosci, ile wg ciebie powinno kosztowac przejechanie 1320 km?
Jeżdżę Mondeo, a więc nie jest to mały samochód. Mnie taki dystans kosztuje ok 90€, więc jakieś 400 zł. Ale jakbym miał 2500 zł na rękę, kupiłbym coś wielkości forda Ka i wlewał za 200zl- 250 zł.
30 2018-08-28 20:48:56 Ostatnio edytowany przez zbyt.zaradny (2018-08-28 21:00:22)
zbyt.zaradny napisał/a:troll napisał/a:60km dziennie razy ok 22 dni roboczych to 1320 km, a wlewasz na to 120 litrów paliwa. Coś ty kupiła? Ruski czołg?
A tak z ciekawosci, ile wg ciebie powinno kosztowac przejechanie 1320 km?
Jeżdżę Mondeo, a więc nie jest to mały samochód. Mnie taki dystans kosztuje ok 90€, więc jakieś 400 zł. Ale jakbym miał 2500 zł na rękę, kupiłbym coś wielkości forda Ka i wlewał za 200zl- 250 zł.
Do Mondeo nic nie mam. Moj pierwszy wlasny samochod, lezka sie w oku kreci
Ale jak Ty to liczysz?
250 zl = 50 l
50 l na 1320 km = 3,78 l/100km
Moj skuter pali wiecej a Ka chyba ze 2x tyle.
A jak autorka nie ma Ka?
A jak pojedzie gdzies jeszcze poza praca? Zakupy?
Ubezpieczenie, wymiana oleju, plyn do spryskiwaczy to wszystko tez kosztuje.
600 lekko zejdzie z konta.
Auto kosztuje.
Ale wydawanie 1600 zl z 2500 wyplaty na dojazdy do pracy i jednoczesne narzekanie na kiepskie warunki mieszkaniowe to faktycznie, sorry za dosadnosc, glupota.
Za te kwote moze moglabys miec pokoj w miejscowosci gdzie pracujesz. Odpadaja dojazdy i problemy z mama.
Za ulamek tej kwoty moglabys jezdzic skuterem 125 cm3. Kilka tys. na skuter i drugie tyle na ciuchy i mozna jedzic caly rok. Paliwo, ubezpieczenie i eksploatacja to grosze w porownaniu z autem.
Mozna dojezdzac samochodem razem z kims, w dobie internetu to chyba zadna trudnosc znalezc kogos takiego.
Mysle, ze ten samochod to chyba nie byl kupiony glownie do pracy.
A skoro tak, to plac i placz.
Ach teraz doczytalem: masz 31 lat, ukonczylas studia i wrocilas do mamusi, w region gdzie jak piszesz, nie ma dobrych ofert pracy. Oczywiscie wyjazd poza "region" nie wchodzi w gre? Slusznie, wszedzie na swiecie jest tak samo, i po co ryzykowac? U mamy to zawsze u mamy, i jest na kogo ponarzekac. Jakby co to pamietaj: to matka Cie uwiazala! I to ona Ci zniszczyla zycie!