Długie...nie wiem czy ktoś dotrwa do końca...
Cześć wszystkim,
na wstępie zaznaczę, że palę okazjonalnie i tak też było teraz...nie miałam z kim pojechać na festiwal, dzień przed festiwalem nawet cieszyłam się, że nigdzie nie jadę. Pomyślałam, że odpocznę na urlopie, odstresuję się od pracy, będę dużo jeździć na rowerze, nasłoneczniać się.
Ale też była druga strona....będę myśleć, że mnie na tym festiwalu nie ma! Że wszyscy moi znajomi teraz tam są, że jest tam facet którego kocham, że on tam się bawi, a ja....?
No i stało się....nie wierzę w przypadki...tak bardzo chciałam jechać, myśłałam intensywnie o tym, że ostatnią deską ratunku jest mężczyzna z którym spotykałam się hmmm...no już będzie 10 lat temu nasza historia zakończyła się w 2014 r., kiedy dowiedziałam się, a raczej zobaczyłam jego kobietę w ciąży...Byłam z nim wtedy na festiwalu ( w tym roku 2014) nieświadoma niczego...kochałam i kocham do dzisiaj. 2018 r, jestem juz stara i nadal mnie trzyma i boli. Już na tyle dojrzałam, że wiem, że pora pójść do psychologa i zrobię to po zakończeniu urlopu.
Trochę zboczyłam z tematu, ale ...to właśnie on zaprosił mnie na festiwal dzień przed wyjazdem. Szczerze, czułam, że pojadę, bo tak bardzo chciałam, a on właśnie spadł mi z nieba. Po tym co mi zrobił próbował jeszcze zaciągnąć mnie do łóżka - bez skutku. Kocham go bardzo, ale to co zrobił bolało i boli do dzisiaj.
Wracając- zabrał mnie na festiwal i pewną parę (chłopak i dziewczyna)....i tutaj zaczęły się schody...
Wiem, że coś go łączyło z tą dzieewczyną, zresztą opowiadał mi, że pojechał z nią na koncert za granicę. Przyszła do niego do hotelu itd. i podobno nic się nie wydarzyło, ale...musiałabym go nie znać
Jego druga opowieść odnośnie tej dziewczyny - zachciało mu się kiedyś palić. Napisał do niej, że " ale zapaliłbym sobie teraz..." i wiecie co? Ona przyjechała do niego wieczorem...80 km ...po to, aby z nim zapalić! Czy naprawdę mogło między nimi do niczego nie dojść?
Ok...pojechałam na ten festiwal z nią i z jej chłopakiem i z Nim...Czułam się nieswojo, bardzo zestresowana. Jestem aspołęczna, raczej nei odzywałam się zbyt wiele.
Dojechaliśmy na miejsce. Oni się rozeszli, a ja zostałam sama z Nim.
Czułam, że jest nerwowy, dziwny. Paliliśmy. Pierwsza nic razem - chciał, zbliżał się, dotykał, ale nie pozwoliłam, choć uczucia do kogoś i kochanie się z kimś wiedząc, że to ta jedyna osoba to naprawdę żal, że nie mogłam do tego dopuścić...:(
Dzień drugi - palimy coś co kupił on z nieznanego źródła. Przyszła ta para, która przyjechała z nami. On tak bardzo ożywił się na jej widok, widziałam jak się cieszy...jak patrzy na nią kiedy rozmawiają. Intuicja podpowiadała mi, że oni na pewno coś ....
Palę i czuję jak łzy napływają mi do oczu.
To było potworne uczucie. Ta para pożegnała się nami, poszli się bawić dalej.
Ja zostałam z Nim sam na sam i wpadłam w jakąś paranoję
Zaczęłam płakać, że widziałam jak on na nią patrzy, jak się cieszy na jej widok. Że ja Go tak bardzo kocham, że miał się do mnie nie odzywać ( prosiłam Go o to)...że co mam jeszcze zrobić, wyprowadziłam się z miasta, czy mam się w kosmos wystrzelić.
Pokłóciliśmy się, ja wiem, że miałam tkzw."bombę", ale aż tak? Wyłam jak bóbr, powiedziałam, że idę na koncerty, a tak naprawdę usiadłam jakieś 300 m dalej za samochodami, siedziałam i płakałam...zadzwonił do mnie i powiedział żebym wrociła. Przyszłam, ale niewiele pamiętam, wiem, że znowu pokłóciliśmy się, znowu poszłam, usiadłam w takim miejscu żeby obserwować co robi...siedział długą chwilę, rzucił czymś wściekły po czym poszedł spać...
poszłam na koncerty zaryczana, wróciłam około 3 nad ranem, zostawił mi otwarte drzwi od samochodu...Już więcej nie zbliżał się do mnie...
On bardzo dużo palił, ja w ten dzień pierwszy raz aż tyle wypaliłam.
Nastąpiła sobota...rano poszliśmy razem na kawę. Chciałam kupić nam 2 kawy i ciastka, ale powiedziałam, że na to wszystko nie wystarczy mi kasy ( bo nie miałam przy sobie tyle). Powiedziałam, że kupię 2 kawy - wydarł się na mnie, że co ja robię, kolejka jest i on kupi to wszystko...
Szłam do stolika i płakałam Pamiętam to jak dziś...Możecie tego nie zrozumieć, ale jego zachowanie było bardzo niemiłe...po prostu...
Usiedliśmy i zaczął mi "sadzić", że zepsułam mu wieczór, koncerty itd...i podziękował mi. Wzięłam ze sobą rzeczy do kąpieli, po paru min. powiedział "idź, wykąp się" i odszedł do samochodu...
Błąkałam się po terenie festiwalu przez 5 godzin...napisał do mnie smsa żebym wróciła, że za dużo myślę itd. przyjechał jego kolega i siedzieli przy samochodzie i pili. Po tych 5 godzinach przyszłam i nie wiedziałam jak się zachować. Czułam, że wczorajsze palenie zmieniło mnie, nie potrafiłam odnaleźć się w sytuacji, ani nie miałam ochoty z nimi przebywać. Poza tym...podałam rękę temu koledze, przywitałam się i ...poszłam szperać w samochodzie, w torbachm udając, że coś robię...ON nawet nie zaproponował m drinka, ani żeby gdziekolwiek usiąść, więc...przeprosiłam ich, kłamiąc, że bardzo boli mnie głowa i położyłam się w samochodzie udając, że idę spać...
Kolega po jakichś 15 min, poszedł ( powiedział, że nie będzie przeszkadzał, bo śpię). On został sam...siedział na krześle przez godzinę...
Wstałam...wyzbieraliśmy się, on szedł się wykąpać. Znów po drodze zaczęła się kłótnia, stwierdził, że piszę z kimś na komórce, to pewnie umówiłam się z kimś na festiwalu...
"Idź, bo pewnie umówiłaś się z kimś", " widzę, że nie masz ochoty ze mną przebywać" - cały czas mówił cos tego typu....pomyślałam, że może on chce mnie spławić mówiąc w ten sposób i poszłam sobie...znowu błąkałam się sama po festiwalu...tym razem 8 godzin...
około 22 napisałam do niego, że jeśli ma ochotę to gra zespół, który razem lubimy...odpisał mi " ok, dzięki..."
Myślałam, że przyjdzie do mnie To mnie tak bardzo załamało, odpisałam mu " ja też dziękuję..."
Podobno nie odebrał tego jako zaproszenie do przyjścia do mnie! Kiedyś, gdyby dostał ode mnie to co zawsze .....przyleciałby na skrzydłach!
Miałam ostry moment załamania, poszłam kupić piwo, jedno, drugie, trzecie...rozkręciłam się i bawiłam się SAMA do 4 nad ranem...
wróciłam, samochód był zzakmniety od mojej strony spania, od jego strony otwarty. Wchodzę i patrzę - leży nagi...poprosiłam, aby mi otworzył drzwi z tamtej strony. Położyłam się spać...
Przebudziły mnie jego dźwięki - było mu strasznie zimno, cały się trząsł. przykryłam go śpiworem. Nie dobierał się już do mnie.
Ten wyjazd to dla mnie trauma. Co się stało, ze mną, z nim? Kiedyś tak bardzo się kochaliśmy, a może tylko ja kochałam. On mnie oszukał i teraz myślę, że ta dziewczyna, która z nami pojechała zawróciła mu w głowie...
Po co ja to wszystko opisałam? Bo odezwał się po festiwalu, zaprosił mnie na kawę, odmówiłam.
Dlaczego on mi tak miesza w życiu? On ma już ułożone życie, ma wszystko, osiągnął wszystko. Po co mnie zaprosił na ten festiwal z nimi?
Ja zostałam na dnie i chciałabym przestrzec młode (miałam ponad 20 lat kiedy zaczęłam się z nim spotykać) dziewczyny, które tak samo jak ja są zakochane w kimś kto OSZUKUJE. SIEBIE I PARĘ INNYCH OSÓB jemu bliskich...
Tutaj zastanawia mnie jak duży wpływ na psychikę ma palenie...czy to mogło go tak ogołocić z wszelkich emocji?
Dzisiaj nie potrafię zaufać żadnemu mężczyźnie, a jeśli zbliża się do mnie zajęty facet - uciekam gdzie pieprz rośnie.
Życie uczy ...
Po rozstaniu mijają już 4 lata. Nie pozbierałam się nadal - dojrzałam i zrozumiałam, że tutaj już może pomóc tylko psycholog...:( Kocham Go i wiem, że był miłością mojego życia. Wspaniały facet (kiedyś)...zaradny, pomocny, dojrzały...Dziś już nie ten sam, bo lata mijają, On ma rodzinę, a ja problemy ze sobą po tej znajomości...
Tak, na własne życzenie, wiem, że płacę teraz za to wszystko. Wierzę w karmę...
Wyjazd z Nim był głupim pomysłem, ale może też naświetlił mi, że On ma mnie po prostu gdzieś...i, że było mi to potrzebne.
Nie mogłabym już z tym człowiekiem pójść do łóżka, On chciał i jeszcze wielokrotnie próbował. Tak mnie skrzywdził, że nie potrafię.