Witam, mam pewien problem. Nie wiedziałam zupełnie w jakiej kategorii dodac tego posta, jednak myślę że dobrze trafiłam. Jesteśmy razem 5 lat. Jesteśmy stosunkowo bardzo młodymi ludźmi. Kiedy zaczynaliśmy nasz związek to ja bylam niepewna, zraniona po wcześniejszym, jednak on nie odpuszczał i przez jego upór i determinacje dotrwaliśmy do tak długiego stażu. Jednak ostatnio miałam wyjazd, nie było mnie przez kilka dni. W ostatni dzień przed moim wyjazdem wszystko między nami było bardzo dobrze. Około 3 dnia wyjazdu pokłóciliśmy się o jakąś zupełną głupotę. Przez 2 dni się do siebie nie odzywaliśmy. W końcu ja odezwałam się pierwsza, kłótnia trwała i przekształcała się tylko w coś coraz gorszego. W niedzielę usłyszałam, że nie może już znieść moich wiecznych pretensji i już sobie z tym nie radzi. Ja chcąc ratować sytuację obiecałam, że wszystko się zmieni. Mimo to usłyszałam coś co w momencie złamało mi serce. Zapytałam czy mnie kocha, oczywiście to wszystko przez fejsbuka, jak to na wyjeździe (przez telefon raczej nie rozmawiamy) usłyszałam, że nie wie. Napisałam, że nie wierzę, że musi wiedzieć. W końcu w moim słowotoku napisał że kocha. Doszliśmy wstępnie do porozumienia. Dzień później temat wrócił, na początku powiedział że kocha, później że nie wie.. i na tym zakończyliśmy naszą rozmowę tamtego dnia. Kolejnego dnia w dzień mojego powrotu zapytał czy się spotkamy. Spotkaliśmy się. Jego pierwszym gestem bylo przytulenie i powiedzenie ze łzami, że mnie kocha. Jednak jak każda kobieta, musiałam znać powód tego wszystkiego co działo się w ostatnie dni. Tłumaczył, że nie wie co się stało, że nie wie czemu tak mówił, że teraz czuje że mnie kocha. Zapytałam jaką mogę mieć pewność, że jutro nie będzie tego samego. Nie odpowiedział. Po chwilowej ciszy powiedział, że boi się że te wątpliwości kiedyś wrócą. Resztę wieczoru staraliśmy spędzić normalnie. Jednak to zupełnie nie daje mi spokoju, nie potrafię przestać o tym myśleć. Przepraszam za tak chaotyczne napisanie tego wszystkiego. Zupełnie tego nie rozumiem.. co o tym sądzicie?
1 2018-06-27 21:48:53 Ostatnio edytowany przez Citri (2018-06-27 22:38:58)
Jejku, serio Ty robisz z tego taki problem?
Ludzie czasem mówią, że nie wiedzą czy kochają, jak są w nerwach, podczas dłuższej kłótni. Powiedział to raz, później było już dobrze, po co drążysz? Doprowadzisz tylko do tego, że on zacznie też drążyć i szukać coraz więcej powodów za co nie powinien Cię kochać. Tego chcesz? Jeśli nie, to daj już temu spokój.
Jejku, serio Ty robisz z tego taki problem?
Ludzie czasem mówią, że nie wiedzą czy kochają, jak są w nerwach, podczas dłuższej kłótni. Powiedział to raz, później było już dobrze, po co drążysz? Doprowadzisz tylko do tego, że on zacznie też drążyć i szukać coraz więcej powodów za co nie powinien Cię kochać. Tego chcesz? Jeśli nie, to daj już temu spokój.
Normalka. Jest młodą dziewczyną, jak to opisała, więc nie ma dużych doświadczeń
Myszeczka23 napisał/a:Jejku, serio Ty robisz z tego taki problem?
Ludzie czasem mówią, że nie wiedzą czy kochają, jak są w nerwach, podczas dłuższej kłótni. Powiedział to raz, później było już dobrze, po co drążysz? Doprowadzisz tylko do tego, że on zacznie też drążyć i szukać coraz więcej powodów za co nie powinien Cię kochać. Tego chcesz? Jeśli nie, to daj już temu spokój.Normalka. Jest młodą dziewczyną, jak to opisała, więc nie ma dużych doświadczeń
No paczaj, są razem 5 lat, zostawia chłopa na kilka dni i ... chłop odzyskuje rozum Czary jakieś
Po pierwsze - o co była ta kłótnia?
Po drugie - zawsze musi być na twoim?
Po trzecie - rozumiem, że to Ty nosisz spodnie w związku?
Po czwarte - jak ktoś mówi, że "nie wie", to czas zwijać żagle.
Zajeździłaś go koleżanko autorko droga jak walec świeży asfalt.
Po czwarte - jak ktoś mówi, że "nie wie", to czas zwijać żagle.
Koniec, kropka. Reszty nie chciałam komentować, ale jak czytam o takich jazdach:
Około 3 dnia wyjazdu pokłóciliśmy się o jakąś zupełną głupotę. Przez 2 dni się do siebie nie odzywaliśmy. W końcu ja odezwałam się pierwsza, kłótnia trwała i przekształcała się tylko w coś coraz gorszego. W niedzielę usłyszałam, że nie może już znieść moich wiecznych pretensji i już sobie z tym nie radzi. Ja chcąc ratować sytuację obiecałam, że wszystko się zmieni. Mimo to usłyszałam coś co w momencie złamało mi serce. Zapytałam czy mnie kocha, oczywiście to wszystko przez fejsbuka, jak to na wyjeździe (przez telefon raczej nie rozmawiamy) usłyszałam, że nie wie. Napisałam, że nie wierzę, że musi wiedzieć. W końcu w moim słowotoku napisał że kocha. Doszliśmy wstępnie do porozumienia. Dzień później temat wrócił, na początku powiedział że kocha, później że nie wie.. i na tym zakończyliśmy naszą rozmowę tamtego dnia. Kolejnego dnia w dzień mojego powrotu zapytał czy się spotkamy. Spotkaliśmy się. Jego pierwszym gestem bylo przytulenie i powiedzenie ze łzami, że mnie kocha. Jednak jak każda kobieta, musiałam znać powód tego wszystkiego co działo się w ostatnie dni. Tłumaczył, że nie wie co się stało, że nie wie czemu tak mówił, że teraz czuje że mnie kocha. Zapytałam jaką mogę mieć pewność, że jutro nie będzie tego samego. Nie odpowiedział. Po chwilowej ciszy powiedział, że boi się że te wątpliwości kiedyś wrócą.
...to mam tylko jedną prośbę - nie pisz, Autorko, że jak każda kobieta, please. Nie musiałaś robić jazd, jakbyś nie robiła, to nie musiałabyś i pytać.