Cześć,
postaram się krótko. Poznałam ostatnio bardzo fajnego faceta - przystojny, inteligentny, skończył prestiżowy kierunek studiów i pracuje w zawodzie, pewny siebie, dusza towarzystwa, świetne poczucie humoru. Wydawałoby się ideał i jak to zwykle bywa jest jedno ale, a nawet dwa - jest ode mnie starszy (ja mam 25, on 30) i mieszka chwilowo za granicą. Chwilowo, bo jak mówi został mu jeszcze rok, może półtora, żeby zrealizować swoje plany, czyli uzbierać pieniądze na mieszkanie, nauczyć się biegle języka, zdobyć doświadczenie itd.
Zastanawiam się czy jest sens pakować się w taki związek, gdzie widzimy się raz, może dwa razy na miesiąc, a może zero. Nie wiem nawet jak miałabym go bliżej poznać, skoro nie ma go tu na miejscu, a spotkałam go na jednej imprezie. Utrzymujemy kontakt przez internet, ale dotychczas miałam okazję budować związki z facetami na miejscu, powoli się docierając, spotykając się itd. Tutaj trzebaby się tak trochę rzucić w wir tej relacji nie do końca wiedząc w co się człowiek pakuje.
No i różnica wieku. Nie ukrywam, że wzbudza to we mnie jakiś niepokój, bo trochę tak jakby jesteśmy z innych światów. Nigdy nie miałam faceta 5 lat od siebie starszego. Nie wiem jakby się odnalazł pośród moich znajomych, jak ja pośród jego, a nie mamy absolutnie żadnych wspólnych. No i co pomyśleliby moi rodzice o takim "tacie"