Odeszła. Wina - alkohol - nygus - impotencja - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Odeszła. Wina - alkohol - nygus - impotencja

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 8 ]

Temat: Odeszła. Wina - alkohol - nygus - impotencja

Mam 40 lat i pije nałogowo od 25 lat. Z natury jestem znerwicowany i tak poznałem "zbawienne" działanie alkoholu. Wychowałem się na osiedlu gdzie praktycznie od młodych lat nikt za kołnierz nie wylewa. Byłem strachliwym i znerwicowanym nastolatkiem. Kiedy piłem mijały nerwy, lęki, nieśmiałość. Zaczynaliśmy z najlepszymi kumplami pić na podwórku, po klatkach itp. Potem poznałem moją przyszłą żonę o ironio w pijalce. Piszę dlatego o ironii, bo on pije naprawdę okazjonalnie. Przed wojskiem oświadczyłem się i oświadczyny przyjęła. Zanim poszedłem do wojska spotykaliśmy się prawie codziennie, a było to około dwóch, a ja ciągle piłem nawet przy nie po kilka piw dziennie. Tolerowała to bo się nie upijałem i prawdopodobnie miłość przysłania oczy na takie rzeczy. Nastał dzień kiedy poszedłem do wojska gdzie można powiedzieć była jakaś forma abstynencji. Po wyjściu, pół roku później pobraliśmy się, a szczęście w nieszczęściu dostaliśmy w spadku mieszkanie, gdyż dziadek żony nagle zmarł, a miała mieszkanie w testamencie zapisane. Niestety była też druga strona medalu. Był to rok 2002 i bezrobocie w Polsce było straszne. Żona pracowała u ojca w podupadającym sklepie, a ja jak wazon siedziałem w domu na bezrobociu. Oczywiście "nie było źle" bo siedziałem i powolutku przepijałem pieniądze z prezentów weselnych. Sklep upadł, a żona poszła pracować za grosze do szpitala jako salowa. Mnie w końcu udało się znaleźć pracę na czarno w ogrodnictwie, a potem w ochronie. To był 2004 i żona zarabiała 800 zł, a ja 600 zł miesięcznie. Ciągle myślałem jak znaleźć parę groszy na piwo, nawet najtańsze. Nie przeciągając w 2005 znalazłem pracę w fabryce gdzie pieniądze miesięcznie były takie, że poczułem się jakbym Pana Boga za nogi złapał. Po pół roku wzięliśmy pierwszy kredyt żeby zniwelować nasze długi. Oczywiście nie wspominam o tym że dzień w dzień piłem - mniej więcej ale zawsze. No i problemy ze spłatą kredytu się rozpoczęły. Potem już tylko gorzej. Provident żeby zapłacić kredyt poprzedni itd. W końcu udało mi się ściągnąć żonę do mojej firmy. Ale alkohol i długi ciągnęły się dalej. Więc były kombinacje, parabanki chwilówki itp. W domu ległem na laurach bo żona taka, że tylko ze świeczką szukać, ale długi nie dawały spokoju. Telefony, polecone, windykatorzy. Dla mnie ogromny stres więc zacząłem go topić w coraz większych ilościach alkoholu, zaniedbując żonę, dom i całą rodzine. Dla mnie ważne było wrócić z pracy, kupić parę piw bo w pracy gorąco, a moje tłumaczenie że herbatą się nie napiję to była norma. Tak tłumaczyłem i tak to sobie wmawiałem, a cel by jeden - zapomnieć o otaczających problemach ! Żona bardzo chce mieć dziecko więc od początku małżeństwa staraliśmy się o nie. Niestety wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na moją bezpłodność. Nawet przed każdą wizytą u androloga gdzie potrzeba było oddać nasienie do badania nie potrafiłem się powstrzymać od picia na kilka dni. Nawet dzień wcześniej potrafiłem wypić kilka piw. Wtedy rząd postanowił sfinansować in vitro. Niestety wszystkie trzy próby nieudane a finansowanie przez rząd to kpina. 2000 zł tygodniowo na leki i tak przez miesiąc a finansowany zabieg tylko. Nawet przy tych próbach nie byłem za bardzo przy żonie. Mogłem ją zawieźć samochodem, ale lepiej się napić bo przecież ona też ma prawo jazdy. Na szczęście pomagali finansowo moi rodzice na ile mogli. Nareszcie w 2015 udało nam się wziąć duży kredyt w SKOK-u żeby pozamykać stare sprawy z przeszłości i zapłacić za trzecią próbę in vitro. Spłaciliśmy prawie wszystko i jeszcze pomogliśmy matce żony, gdyż szwagier miał jeszcze gorsze problemy niż ja (alkohol, trawka). Teściowa kłębek nerwów (po śmierci teścia który zostawił długi z prowadzenia działalności gosp.), na rencie i zadłużona po uszy i oczywiście z wszystkimi prblemami zostawała moj żona. Przeliczyliśmy wszystko i wzięliśmy taki kredyt żeby zapłacić ratę, opłaty i żeby zostało na życie. Niestety życie piszę scenariusze troszkę inaczej niż byśmy sobie tego życzyli. Minął rok spokojnego życia bez braku gotówki (picie piw kraftowych jak burżuj po cztery pięć dziennie 7-10 zł za butelkę i dwieście dla równowagi) i wtedy wróciła sprawa żony kiedy pracowała w szpitalu. Żyrowała dwóm koleżankom pożyczkę remontową, a one przestały spłacać. Finał komornik na koncie żony. Niestety cały nasz budżet domowy legł w gruzach. Zapłaciło się jedno, brakowało na drugie. Za miesiąc się nadpłaciło zaległości, brakowało na życie, a ja nadal piłem i to więcej nie zważając na brak pieniędzy. 2017 rok to już tragedia. Do żony i do mnie po kilkanaście telefonów z windykacji dziennie. Moja psychika była na wykończeniu (skąd wźiąć pieniądze na długi i oczywiście się napić) 2017/2018 to już był koniec. Zaległość na czynszu 3000, a deską do trumny naszego związku wypowiedzenie umowy przez SKOK i sądowy nakaz zapłaty na 46000 zł. Żona stwierdziła, że z nami to raczej koniec bo po tylu latach już nic do mnie nie czuję i to że jesteśmy 16 lat po ślubie stałem sie dla praktycznie obcym człowiekiem, który zrobił z niej służącą. Praktycznie brak seksu (doszły moje problemy z nadciśnieniem - leczone lekami i alkoholem co wywołało impotencję), brak zainteresowania problemami i tak dalej żyć nie chce. W pierwszej chwili w nerwach spakowałem jakąś torbe i po kłótni wyszedłem do rodziców po drodzę się upadlając przy każdym sklepie. Na szczęście dobrzy znajomi "załagodzili" sytłację i doszło do rozmowy w której postawiła ultimatum. Zero alkoholu, zmiana swojego postępowania i podejścia do obowiązków i zajęcie się długami jak na mężczyznę przystało, bo stwierziła, że przez 16 lat związku przez natłok obowiązków to ona w tym związku czuła się mężczyzną.
Przystałem na jej postulaty. Nie piję od tygodnia i dla niej nie mam zamiaru tknąć tej xxxxxxx subtancji do końca życia. Zacząłem sprzątać i interesować się tym co w domu. Niestety powiedziała, że żebyśmy byli raze muszą ją w sobie rozkochać, bo inaczej się rozejdziemy. Powiedziałem, że nie potrafie bez nie żyć bo jest miłością mojego życia. Najgorzej zraniły mnie słowa kiedy powiedzała, że prze ze mnie stała się zimną suką bez uczuć i nic jej nie cieszy, a jedynyną radością jej życia może tylko być dziecko i jest tak zdesperowana, że żeby tylko je mieć to jest gotowa wyjść na róg i się puścić.
KOCHAM ją nad życie, ale nie jestem w stanie nic zrobić z długiem. 46000 to kwota nieosiągalna i obawiam się, że jak wejdzie komornik to wyniesie nam z domu wszystko czego się dorobiliśmy przez te lata, a to będzie już przysłowiowy gwóźdź do trumny naszego związku.
Teraz odeszła. Ale najgorsze jest to że czuję  iż jest sterowana przez jedną koleżankę. Sprzedaliśmy mieszkanie i kupiliśmy dla niej kawalerkę 34m2. Ja wróciłem do rodziców. Nadal ją kocham tak bardzo jak nikt na świecie. Poczekajcie bo mam mentlik w głowie. Koleżanka po przejściach. Jeden zrobił dwójkę i zszedł, drugi bez ślubu utrzymywał i wykarmiał dzieci. Ona w tym czasie popuszczała rowa w pracy, aż  znalazła "księcia" z dużą fajką. Teraz ona udziela rad mojej żonie, bo zrobiły się wielkie koleżanki. Piszę do żony ale ona raz odpisz raz nie. Druga koleżanka ta rozsądna rozmawia ze mną i żeby ją zostawić samą na jakiś czas. Dzisiaj nawet z koleżanką rozmawiałem to powiedziała że nie mam szans !  Jak przeczytacie to pytajcie co mam dopisać.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Odeszła. Wina - alkohol - nygus - impotencja

No ja w sumie dziwię się Twojej żonie, że nie postawiła takiego ultimatum wcześniej.

3 Ostatnio edytowany przez drfu1977 (2018-03-09 01:33:51)

Odp: Odeszła. Wina - alkohol - nygus - impotencja
Lady Loka napisał/a:

No ja w sumie dziwię się Twojej żonie, że nie postawiła takiego ultimatum wcześniej.

Najgorsze że przebąkiwała ale nie mówiła i do poważnej rozmowy też się nie garnęłą. Teksty typu "bo się obudzisz z ręką w nocniku" to nie rozmowa.
Przy ostatniej próbie koleżanka podpowiedziała żeby zrobić kolację i poproscić o ostatnią szansę. Tak zrobiłem. Po 5 dniach powiedziała że nic z tego nie wyjdzie. Jak można dać szansę komuś w 5 dni ?
Dlatego twierdzę że jest sterowana przez koleżankę w pracy. Na 99% nikogo nie ma, ale ręki uciąć nie dam. Jest za dobrą kobietą tylko ja byłem samolubnym, opasłym wieprzem. Zrobił bym dla niej wszystko jeżeli tyljo dała by mi szanse. Nie rozumie mojej impotencji wywołanej przez nadciśnienie i leki. Biorę teraz Permen King i chodzę na siłownie chociaż nie powinienem, bo zaczyna się pojawiać przepuklina, ale dla nie jestem w stanie zrobić wszystko. Ođwiadcyzem si jej po trzech tygodniach znajomości i ona te oświadczyny przyjęła. To jest jedyna moja miłość życia i powiedziałem jej że nigdy żadnej szukał nie będę. Najgorsze że zaczeła przyjmować hormony od ginekologa i wtedy wszystko sie spier...... Koleżanka po przejściach pomaga. Dzisiaj widziałem bo pracujemy razem, że była smutna i kiedy mnie widziała to opuszczała wzrok. Ma straszne wachania nastrojów. Nie narzucam się, może tak lepiej, a koleżance kij w oko bo twierdzi że ona nic jej nie podpowiada, ale to widać. Jak mam ratować ten związek i Ją. Pomóżcie !!!

4

Odp: Odeszła. Wina - alkohol - nygus - impotencja

Ją to możesz uratować już chyba tylko dając jej spokój. Półtorej dekady chlania, zadłużania i robienia z niej pomocy domowej. Większość ludzi by się już ostatecznie załamało, cud, że ona jeszcze jakoś to życie ciągnie. Zrozum, że nawet jak jej faktycznie ta druga koleżanka radzi, by zostawiła Cię ostatecznie, to nie oznacza z automatu, że ona radzi źle. Źle dla Ciebie, bo coś tracisz, ale prawdopodobnie najlepiej dla żony, która potrzebuje gruntownej reorganizacji swojego życia. Ty zresztą też potrzebujesz. Masz dobre chęci, ale nie bez powodu się mawia, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Rzuciłeś się teraz na tysiąc rzeczy jednocześnie, a człowiek sobie nie da z czymś takim rady. Problemy trzeba przepracować gruntownie, w czasie i ilości skrojonej na swoją miarę. W przeciwnym razie pociągniesz tak parę tygodni, miesięcy, może i rok, a potem Cię to przerośnie, przemęczy i wrócisz do punktu wyjścia.

5 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-03-09 07:59:13)

Odp: Odeszła. Wina - alkohol - nygus - impotencja

Ja również dziwię się, że była z Tobą przez tyle lat.
Ja bym roku z alkoholikiem nie spędziła, miałam takiego ojca i za takiego partnera serdecznie dziękuję.

Nie wątpię, że dobry z Ciebie facet, który posiada wiele zalet. Ale jesteś alkoholikiem i nawet gdy przestaniesz pić, dalej nim będziesz.
Co to jest tydzień nie picia? NIC.

Musisz pozwolić jej odejść, jeśli ona tego chce. Najlepsze, co możesz zrobić teraz, to zająć się swoim nałogiem. Zacznij go leczyć. Może, gdy żona stwierdzi, że sobie radzisz, to zobaczy szansę na powrót...? A nawet jeśli nie, to sam zyskasz na tym, że będziesz się leczył.

6

Odp: Odeszła. Wina - alkohol - nygus - impotencja

Nie zwalaj na koleżankę. Sam schrzaniłeś to teraz bierz na klatę jak facet konsekwencje swojego zachowania. Kilkunastu lat zaniedbania, pijaństwa i nieróbstwa nie da się naprawić w kilka dni czy tygodni.

7

Odp: Odeszła. Wina - alkohol - nygus - impotencja

Chłopie, nie dziw się, że po latach spędzonych z pijakiem ona odeszła. Myślisz,że tydzień nie będziesz pił i ona padnie Ci do stóp ? Zmień się. Ale zmieniaj się dla siebie, nie dla niej. Ją puść wolno. Być może jak zobaczy w Tobie po jakimś czasie zmianę to wróci, choć na to nie licz. Jak się ogarniesz to uwierz, że nie tylko ta kobieta może dać Ci szczęście - chociaż pewnie w tym momencie wydaje Ci się to niemożliwe. Powodzenia.

8 Ostatnio edytowany przez Leśny_owoc (2018-03-09 19:29:48)

Odp: Odeszła. Wina - alkohol - nygus - impotencja
drfu1977 napisał/a:

Dlatego twierdzę że jest sterowana przez koleżankę w pracy. Na 99% nikogo nie ma, ale ręki uciąć nie dam. Jest za dobrą kobietą tylko ja byłem samolubnym, opasłym wieprzem. Zrobił bym dla niej wszystko jeżeli tyljo dała by mi szanse. Nie rozumie mojej impotencji wywołanej przez nadciśnienie i leki. Biorę teraz Permen King i chodzę na siłownie chociaż nie powinienem, bo zaczyna się pojawiać przepuklina, ale dla nie jestem w stanie zrobić wszystko. Ođwiadcyzem si jej po trzech tygodniach znajomości i ona te oświadczyny przyjęła. To jest jedyna moja miłość życia i powiedziałem jej że nigdy żadnej szukał nie będę. Najgorsze że zaczeła przyjmować hormony od ginekologa i wtedy wszystko sie spier...... Koleżanka po przejściach pomaga. Dzisiaj widziałem bo pracujemy razem, że była smutna i kiedy mnie widziała to opuszczała wzrok. Ma straszne wachania nastrojów. Nie narzucam się, może tak lepiej, a koleżance kij w oko bo twierdzi że ona nic jej nie podpowiada, ale to widać. Jak mam ratować ten związek i Ją. Pomóżcie !!!

Natomiast moim zdaniem, gdy prawdziwie weszła do środowiska gdzie ludzie nie piją to mentalnie otrzeźwiała. Dało Jej to siłę i chęć do zerwania relacji - teraz dostrzegła, że Ją niszczyłeś dla własnej satysfakcji. Dużo osób musi dosłownie zobaczyć, że da się żyć inaczej. Wówczas samo idzie w dobrą stronę smile.
Jej nie musisz ratować, Ona właśnie to robi. Najlepsze co możesz zrobić to dać Jej samodzielnie wybrać co woli, a nie samolubnie przymuszać do pozostania oraz zająć się Sobą. Tyle alkoholikom tak trudno zrozumieć, że ktoś nie chce dalej żyć w tym koszmarze hmm.

Drfu1977 niestety większość ludzi docenia coś, gdy już tego nie ma. Wtedy kiedy jest już za późno na zmiany.

Posty [ 8 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Odeszła. Wina - alkohol - nygus - impotencja

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024