Witam,
to mój pierwszy post na tym forum, więc proszę o wyrozumiałość. Zacznę od rzeczy, kilka miesięcy temu poznałam faceta. Poznaliśmy się w pracy. Warto zaznaczyć, że to introwertyk, jest bardzo nieśmiały i wycofany, aczkolwiek udało nam się przełamać lody i się zaprzyjaźniliśmy. Nic nie było by w tym dziwnego, że jak to w relacjach damsko męskich bywa prędzej czy później, jedna ze stron chce czegoś więcej, albo i obie tylko nie potrafią sobie tego powiedzieć. Jestem osobą energiczną, sympatyczną z poczuciem humoru itd., nigdy nie miałam problemu żeby okazać mu uczucia, zauważyłam że mnie polubił i ja go, więc idąc na przeciw stereotypom, że to facet powinien zrobić pierwszy krok, wyciągnęłam go kilka razy, a to na koncert, a to do kina itp. Nie powiem dobrze bawimy się w swoim towarzystwie i się dogadujemy, ale problem się zaczyna gdy ma dojść do pocałunku itd., facet normalnie panikuje. Mamy oboje 25+, więc dziećmi nie jesteśmy, sam przyznał kilka razy, że jest panikantem. Zauważyłam też, że jeżeli ma coś zrobić względem mojej osoby to się stresuje, buraczy albo panikuje, albo pojawiają się wszystkie te symptomy na raz i nic nie wychodzi. Stresuje się też, jak ma coś zaproponować, powie to szybko byle powiedzieć i już po sprawie. Od tego można zgłupieć, dlatego takie mam wrażenie, że jego zachowanie czasami jest dwuznaczne, niby chce, a niby się boi/ nie może... nie wiem jak to ująć. W skrócie nie wiem na czym stoję
Trudno mi o nim zapomnieć czy go sobie odpuścić. Jak próbuje, to wtedy on przechodzi do kontry i zaczyna się starać. I tak w kółko.
Ktoś ma pomysł co zrobić... serio, nie chce się w nim całkowicie zadłużyć, bo kilka razy już złamane serce miałam, ale też wiem, że to wartościowy facet i, że warto spróbować. Tylko jak skoro od jakiegoś czasu to stoi w miejscu ...