Cześć,
mam prawie 28 lat. Dochodzę do pewnych wniosków, że w przeszłości ( może nawet i teraz) jestem/ byłam za miękka. Nie wyznaczałam granic , nie komunikowałam dobrze moich potrzeb aby kazdy je zrozumiał.
Jest to bardzo potrzebne w zyciu prywatnym i zawodowym - przekonuje sie o tym codziennie.
Powiem tak, brak komunikacji, problem z komunikacja wyniosłam z domu- gdzie ojciec w ogole sie nie komunikował z mamą- a mama ciagle byla poddenerwowana, ciezki charakter strasznie glosny- zdominowała mnie i siostre. Zawsze bylam cicha dobra itp.
Nigdy nie wyszłam ponad grupę- nigdy nie krzyczałam. Zawsze cos mi się psuło odchodziłam i dopiero pozniej wracalam silniejsza.
Nigdy nie wygrałam zadnej sytuacji od razu - ze strachu? z braku mozliwosci komunikacji? Nie wiem.
Teraz pracuje nad takim jednym wielkim ogolnopolskim projektem. Caly rok mamy zabrany z życia. Oprocz studiów, pracy jeszcze to.
Dopiero jakoś od 2015 roku zaczelam pracowac z obcymi ludzmi, nie tylko tymi z uczelni z grupy, ktorych znalam. Zaczelam wychodzic ze strefy komfortu dopiero w wieku 25 lat.
Problem w tym, ze na poczatku mialam ogromne problemy z komunikacja, blokowalam sie, nie otrafilam sie odezwac, kiedy ktos zwrocil mi uwagę bo ewidentnie cos zle zrobilam, ja albo się obrazałam albo uciekałam z płaczem - bo jak to- zawsze perfekcyjna studentka, nigdy bledów nie robilam w ksiazkach a tu nagle okazuje sie ze cos nie gra.
Musialam sie przemóc, spokorniec. To byla ogromna lekcja zycia, bo przez prawie 2 lata robilam projekty dla kogos, najczesciej dla reklamowek ogolnopolskich, bylam asystentem. pracowalam z obcymi starszymi ludzmi. Widzieli ze zaczynam, dostawalam w***ierdol, albo moglam tylko sama na sobie polegac i jakoś starac sie odpychac ataki i miec grubą skórę.
Zauwazylam to samo w zyciu prywatnym- kiedy nie stawialam granic, ludzie na glowe mi wchodzili albo SPECJALNIE TESTOWALI na ile dam sobą pomiastac. A z 2strony ja wychodzilam z zalozenia, ze ludzie są ok i ze dlaczego mieliby mnie testowac. Zauwazylam, ze kiedy nie powie ludziom sie wyraznie STOP, albo nie wezmie przyslowiowo 'za mordę' to nikt nie rozumie.
Tylko DLACZEGO trzeba w pewnych sytuacjach i prywatnych i zawodowych byc chamskim i tak strasznie walczyc o szacunek dla siebie jakby LUDZIE NIE WIEDZIELI ze mozna byc normalnym, kulturalnym odgórnie?? Jakby wychowanie w ogole nie miało znaczenia...
Zauwazylam, ze kiedy zmienilam postawę w grupię osoby KTÓRA TŁUMACZY, OSOBY KTORA O WSZYSTKIM MÓWI, KOMUNIKUJE SIĘ WYRAZNIE I PROSTO Z GRUPĄ ludzie mnie doceniają bardziej niz kiedys. Nie rozumiem tego. JESTEM DOCENIANA ZA TO, ZE POTRAFIE ARTYKUŁOWAĆ ZDANIA I MOWIC O SWOICH BOLĄCZKACH W PRACY W ZYCIU OSOBISTYM, a kiedys kiedy nie mowilam o tym bo uwazalam, ze to NORMALNE i kazdy ma takie sytuacje,plus KAZDY HIPOTETYCZNIE WIE JAK SIE ZACHOWAC, zostawalam zawsze w tyle, ludzie wchodzili mi na glowe.
Jednak nie poradzilam sobie z tym w 100% mam wrazenie, ze trzeba czasem po prostu tupnąć nogą, powiedziec ze ktos cie zle traktuje, bo ludzie mysla ze MOGĄ> facet moze sie zle zachowac, jak dupek w stosunku do ciebie i NIE UWAZA zeto problem, dopiero ty musisz mu wytlumaczyc, ze sie myli. JA ZAWSZE uwazalam ze facet mysli tak samo jak ja i ze ogarnie, ze sie zle zachowal - a tu klops- okazuje sie ze ja mu musiałam powiedziec, bo on biedny nei wiedzial.
To samo tyczy sie w pracy, zadan, stosunków miedzyludzkich.
DLACZEGO TAK JEST??
Dzieki za odpowiedzi