Hej. Jestem tu nowa. Chciałam już wcześniej gdzieś wylać swoje smutki i usłyszeć czyjąś opinię. Nie mam nikogo, komu tak na prawdę mogę powiedzieć co czuję. Jestem w Niemczech kilka lat z mężem. Z nim staram się tak nie rozmawiać bo jemu też nie jest lekko. Staramy się raczej wzajemnie motywować. Pracuję już w trzeciej firmie. Dużo razy się przeprowadzaliśmy. Raz bardzo źle trafiłam. Nie myślałam, że tutaj też może się zdarzyć, że tak będą ludzi wykorzystywać. Z tego wszystkiego się pochorowałam i gość mnie zwolnił. Dostałam bezrobotne i trochę się wykurowałam. Ale od tego czasu moje życie strasznie zmarniało. Jestem po studiach technicznych na dobrej uczelni w PL. Jednak tam w moim zawodzie 1500 na początek i marne szanse na rozwój i awans. Wybór był albo się przekwalifikować albo emigracja. Mąż i tak wyjeżdżał z firmy zagranice. To stwierdziliśmy, że wyjedziemy razem. Miejsce w którym jestem mi się nie podoba. Pochodzę z pięknych terenów w PL. Tutaj jest to wszystko marne i pogoda też marna. Ale jest dużo pracy. Nie zarabiam, tak jak to sobie wyobrażałam przed wyjazdem. Brak doświadczenia zawodowego i słaby początkowo język odbierały mi odwagę przy negocjacji stawek. Zdarza się, że okresami co wieczór płaczę. Tak po prostu. I nie przyznaję się nikomu bo mi głupio. Nie mamy tutaj nikogo z kim można by z domu wyjść ani kto by mnie odwiedził. Ludzie są przeważnie obojętni i sztucznie uprzejmi. Najczęściej to muszę pierwsza udowodnić, że jestem czegoś warta, żeby nawiązać jakieś kontakty. Po mimo, że już dobrze mówię po niemiecku, każda ważna dla mnie rozmowa to stres. Sąsiada zapraszałam do nas 3 razy bezskutecznie. Ludzie w mojej pracy są przeważnie mili ale ani nie spotykają się po pracy, ani nie mam szczególnie o czym z nimi rozmawiać. Moim najlepszym kolegą jest 60 leni dziadek. Ale z nim też nie wyjdę na piwo. Tutaj na zachodzie Niemiec jak ktoś jest nowy w pracy to sam musi zadbać o kolegów. W Polsce z tego co ja znam ludzie najczęściej są zainteresowani jakimiś kontaktami nawet po pracy. W poprzedniej firmie w pierwszy dzień szef do mnie, że jak chcę to możemy zrobić śniadanie żeby się poznać. Powiedziałam że jasne. W jeszcze innej firmie takie rzeczy organizował kierownik. Chyba, że ktoś miał urodziny to coś przynosił od siebie. Przyszłam więc w ten dzień do pracy i byłam zdziwiona, że już 9 a tu nic się nie dzieje. Potem jedna dziewczyna zauważyła, że nie wiem co jest grane i mi powiedziała, że to ja miałam wszystko zorganizować. To było jednorazowe. Z jednej strony chciałabym poszukać nowej pracy żeby lepiej zarobić. Ale nie mam siły. Tak poza tym chcielibyśmy mieć dziecko. I to też na razie nam nie wychodzi. Chcemy coś zaoszczędzić i przeprowadzić się bliżej domu. Może nawet do PL. Tylko że tam nic nie mamy. Tylko problemy. Jakbyśmy chociaż mieszkanie mieli to już by mnie tu nie było. Tu źle a tam niedobrze. Czuję się, jakby nie było dla mnie miejsca na tym świecie.
1 2018-02-17 13:58:34 Ostatnio edytowany przez emi_niem (2018-02-17 13:58:57)
Oj, Emi, rozumiem Cię. Emigracja to często ciężkie doświadczenie.
Ja już prawie 8lat w Londynie. Relacje między ludźmi tutaj mogę opisać podobnie do Ciebie: sztuczna uprzejmość, brak zainteresowania relacją na innym gruncie, nawiązywaniem przyjaźni. Ciężko kogoś znaleźć. Ludzie są bardzo zajęci, Londyn jest ogromny, dojazdy, odległości nie zachęcają do spotkań, do tego ludzie są nieufni, podejrzliwie patrzą. Poznać można mnóśtwo osób, jak sie chce - ale nawiązać z tego fajną znajomość, przyjaźń - niemożliwe.
Nie odrzucaj tego dziadka - ja mam tu znajomą w podobnym wieku. Świetna babka, bardzo ją lubię - tyle, że mieszka na drugim końcu miasta, ma swoją rodzinę, ciężko się spotkać. Ale wiem jedno - przyjaźń nie zależy od wieku.
O pogodzie w Londynie mogłabym dużo gadać... horror. Nigdy nie wiem, jak się ubrać.
Do tego Brexit i i niepewność.
Jedyne, co ratuje sytuacje, to mój partner. Bez niego nie miałabym tu nikogo - nikogo ważnego, bliskiego, przyjaciela.
Dziękuję za Twoją odpowiedź. W Anglii to macie jeszcze ciężej, także gratuluje wytrwałości! Aczkolwiek spotkałam się z opiniami, że nie ma bardziej nietowarzyskiego narodu niż niemiecki. Nie mogę Polsce wybaczyć, że tylu ludzi postawiła w takiej sytuacji. Można zawsze zostać niewolnikiem banku. Ale aktualnie trochę tego nie widzę.
No i nic dziwnego, że ze starszymi łatwiej nawiązać znajomości. Oni też są często samotni. Bez męża bym tutaj nie wyjechała. Myślałam wcześniej o Irlandii gdzie mam rodzinę. Ale jak sobie wyobraziłam to jeżdżenie i latanie, te bilety na święta to padło na Niemcy. Jakbyś chciała zwiedzić Zagłębie Rury to zapraszam. Są tanie bilety do/z Londynu:)
@emi_niem, jak chcesz zostać w Niemczech i mieć przyjaciół na miejscu to może trzeba ich zaimportować z Polski?
Dzisiaj w Polsce z niemieckim nie powinno być problemu z pracą za przyzwoite pieniądze.
@emi_niem znam trochę to o czym piszesz. Wyjechałem do Niemiec dwa lata temu. Mam tu kilku znajomych, ale bliższej znajomości, a już tym bliższej przyjaźni tu nie nawiążesz. Do roboty, z roboty, rzadko jakiś wypad na piwo. Mam o tyle lepiej, że firma dba o to żeby ludzie się integrowali. Co dwa tygodnie grill, wieczory kinowe, bieganie, co chwila inna impreza. Tyle że ja mieszkam, ze względu na koszty najmu mieszkania, 25 km od firmy. To trochę utrudnia kontakty. Za to w bloku mam tęczę. Po niemiecku mówi tylko Niemiec i Ukrainiec. Reszta to brudasy i jak to mówił Pawlak w Kochaj albo rzuć, banglają tylko po murzyńsku.
Generalnie zazdroszczę że jesteście razem. Ja jestem tu sam jak palec w d...e. Rano do roboty, potem do domu, żarcie, jakiś film na CDA.pl i spać. Żona postanowiła doczekać emerytury na etacie w PL, więc jedyne co tu mam, to telefon żeby do niej zadzwonić i praca w której się w miarę dobrze czuję.
Dziękuję za Twoją odpowiedź. W Anglii to macie jeszcze ciężej, także gratuluje wytrwałości! Aczkolwiek spotkałam się z opiniami, że nie ma bardziej nietowarzyskiego narodu niż niemiecki. Nie mogę Polsce wybaczyć, że tylu ludzi postawiła w takiej sytuacji. Można zawsze zostać niewolnikiem banku. Ale aktualnie trochę tego nie widzę.
No i nic dziwnego, że ze starszymi łatwiej nawiązać znajomości. Oni też są często samotni. Bez męża bym tutaj nie wyjechała. Myślałam wcześniej o Irlandii gdzie mam rodzinę. Ale jak sobie wyobraziłam to jeżdżenie i latanie, te bilety na święta to padło na Niemcy. Jakbyś chciała zwiedzić Zagłębie Rury to zapraszam. Są tanie bilety do/z Londynu:)
Dzięki, kto wie, może kiedyś wam się zwalę na głowe
Hej marioosh666
Moi znajomi utrzymują chętnie kontakt i już mnie tutaj poodwiedzali... ale z czasem coraz ciężej kogoś namówić. Na stałe nikt nie przyjedzie. Większość dostała dużą pomoc od rodziny i mieszkają na swoim. A znajomi męża spisali tą znajomość na straty zaraz po naszym wyjeździe. To było też ciekawe doświadczenie. Z jednej strony w Polsce zrobiło się lepiej pod względem pracy ale trochę się też zepsuło pod innymi względami. Daliśmy sobie czas jeszcze 2-3 lata na decyzję gdzie chcemy żyć. Bo nie można tak ciągle jedną nogą tu a drugą tam. I to będzie jak dotąd dla mnie najcięższa decyzja do podjęcia.
do Troll
Myślę jednak, że jak żona zatęskni to zmieni zdanie... Szczególnie jakby miała w Niemczech jakąś dobrą ofertę pracy, którą jej podsuniesz. Albo może macie dom albo mieszkanie? Ja bym wtedy wolała być z rodziną w Polsce.
Z jednej strony w Polsce zrobiło się lepiej pod względem pracy ale trochę się też zepsuło pod innymi względami.
Jakimi?
Daliśmy sobie czas jeszcze 2-3 lata na decyzję gdzie chcemy żyć. Bo nie można tak ciągle jedną nogą tu a drugą tam. I to będzie jak dotąd dla mnie najcięższa decyzja do podjęcia.
Wielokrotnie piszesz, że to brak domu/mieszkania jest problemem. Jeżeli zapadnie decyzja o powrocie to tak trudno z dwóch niemieckich pensji odłożyć? Dodatkowo startuje Mieszkanie+ i tutaj może być świetna opcja.
Myślę jednak, że jak żona zatęskni to zmieni zdanie... Szczególnie jakby miała w Niemczech jakąś dobrą ofertę pracy, którą jej podsuniesz. Albo może macie dom albo mieszkanie? Ja bym wtedy wolała być z rodziną w Polsce.
Niby po co skoro płyną dobre pieniądze od męża i nie trzeba mu koszul prasować?
marioosh666
Pod jakimi względami się zepsuło? Mówiąc ogólnie polityka w kraju mi nie odpowiada. Z tym oczywiście nie każdy musi się zgadzać. Dla mnie jest to argument przeciwko powrotowi.
W 3 lata nie odłożę na mieszkanie. Nie wiem jakie masz wyobrażenie o tych zarobkach ale po kilku latach mało komu się to udaje. Ludzie odkładają po 10-15 lat na domy i mieszkania i i tak najczęściej wujek buduje albo rodzina wspiera. Mieszkanie+ ma być z tego co wiem dla "biednych" czyli dla takich co do gara nie mają co włożyć albo dla takich co ktoś z rodziny pracuje zagranicą i żyją całkiem nieźle bez dochodów. Nie zaliczam się.
Z tą polityką to zdecydowanie przesadzone obawy. Jak dla mnie to nawet więcej wolności. Co 4 lata są wybory i wszystko się może zmienić.
Jak nie odłożysz na całe to na dużą część.
Dodatkowo polecam sprawdzić dalsze okolice jeżeli wcześniej mieszkałaś w dużym mieście, bo może być 50% taniej, a dojazd często lepszy i jakaś praca jest też na miejscu. Nie wiem czego szukasz. Tutaj jak się komuś chce to naprawdę daje radę.
marioosh666
masz duzo racji. Dlatego wciaz nie skreslamy Polski. Naszym marzeniem jest maly domek w spokojnej okolicy. I staram sie wierzyc, ze nam sie to kiedys uda. Rozumiem, ze Ty zyjesz w PL i dobrze sobie radzisz. Przy odrobinie szczescia jest to zapewne mozliwe.
@emi_niem, czy dobrze sobie radzę to nie wiem. Rozważam wyjazd za granicę na kilka miesięcy, żeby trochę zarobić. Z tym, że mi potrzebne jakieś 50 000 PLN, ale jestem sam, więc będzie wolniej i mniej komfortowo. Widzę, że niektórzy radzą sobie naprawdę dobrze, ale zazwyczaj pracują więcej niż 8 h dziennie. Nawet jeżeli częściowo na kredyt to i tak dobrze.
Niby po co skoro płyną dobre pieniądze od męża i nie trzeba mu koszul prasować?
Prości ludzie i ich prostackie wnioski...
Myślę jednak, że jak żona zatęskni to zmieni zdanie... Szczególnie jakby miała w Niemczech jakąś dobrą ofertę pracy, którą jej podsuniesz. Albo może macie dom albo mieszkanie? Ja bym wtedy wolała być z rodziną w Polsce.
Mamy mieszkanie. To jednak nie zmienia realiów małego miasta na Pomorzu, gdzie najlepiej płaci Lidl i "panstwowka". Jak jedna pracę stracisz, to może się okazać że drugiej nie będzie. No i stąd ja na stare lata wyjechałem do pracy w DE, a żona do emerytury dopracuje w PL. Ja wrócę do Polski na emeryturę, czyli za jakieś 15 lat, a żona za cztery lata przyjedzie do mnie. Żadna oferta pracy w DE jej nie skusi, bo nie zna języka. Bez języka może co najwyżej sprzątać albo pracować gdzieś na taśmie. To nie jest oszałamiająca kariera dla osoby z wyższym wykształceniem.
14 2018-02-20 11:42:23 Ostatnio edytowany przez hehheh (2018-02-20 11:46:47)
marioosh666 napisał/a:Niby po co skoro płyną dobre pieniądze od męża i nie trzeba mu koszul prasować?
Prości ludzie i ich prostackie wnioski...
marioosh666 wydaje się, że żona musi prasować. Nie dziwi nikogo chyba, że jest sam.
Z tą polityką to zdecydowanie przesadzone obawy. Jak dla mnie to nawet więcej wolności. Co 4 lata są wybory i wszystko się może zmienić.
Mhm, przesadzone... PiS odda władzę? Już to widzę jaki on dobroduszny. I nie mówię o tym, że nie zrobi wyborów. Ogłupi ludzi jednak. Aż dopiero nadejdzie ostry kryzys i się opamiętają.
Z resztą chodzi o stracone szanse. O to, żebyśmy nie musieli emigrować do Niemiec. Żeby u nas było solidnie. Ale będziemy musieli niestety. Niektórym tak jak PiS rozwój niepotrzebny. Myślą, że nie ma nic do poprawy, że realia Polski są cudowne...
marioosh666 to uparty konserwatysta...
15 2018-02-20 19:08:04 Ostatnio edytowany przez marioosh666 (2018-02-20 19:08:51)
marioosh666 wydaje się, że żona musi prasować. Nie dziwi nikogo chyba, że jest sam.
Zastosowałem odpowiednią emotikonke i bardziej inteligentne jednostki zrozumiały przekaz. Sam jestem z wyboru i sobie radzę. Jestem zbyt młody na oddawanie swojej wolności, ale to inny temat.
O tak, bardzo odpowiednią.
Zastosowałem odpowiednią emotikonke i bardziej inteligentne jednostki zrozumiały przekaz.
Inteligentne jednostki? Co najwyżej jedna. Nie skomentowała tego jednak, więc nie ma pewności. Dwie nie zrozumiały... Ah ta kapryśna "inteligencja" trudna w interpretacji...
Inteligentne jednostki? Co najwyżej jedna.
Na tym polega rozkład normalny.
Nie skomentowała tego jednak, więc nie ma pewności.
A w ten sposób potwierdziłeś moją tezę i pewnie nie zrozumiesz dlaczego
Na tym polega rozkład normalny.
Znaczy sugerujesz, że jeszcze ktoś czytał, ale się nie pochwalił zrozumieniem. No może. Ale dowodów nie ma. A Ty załadasz od razu, że więcej ich było... Pobożne życzenie.
hehheh napisał/a:marioosh666 wydaje się, że żona musi prasować. Nie dziwi nikogo chyba, że jest sam.
Zastosowałem odpowiednią emotikonke i bardziej inteligentne jednostki zrozumiały przekaz. Sam jestem z wyboru i sobie radzę. Jestem zbyt młody na oddawanie swojej wolności, ale to inny temat.
Kobiety pewnie nie mogą się doczekać kiedy taki ogier że stajni księdza Tadeusza raczy na którąś zwrócić uwagę.
Emotikona może jedynie zmienić wymowę zdania które jest dwuznaczne. Jednoznacznie chamskie i szowinistyczne uwagi sugerujące że kobieta to kuchta która siedzi u mężczyzny w portfelu są przez nią tylko wzmacniane.
marioosh666 napisał/a:Na tym polega rozkład normalny.
Znaczy sugerujesz, że jeszcze ktoś czytał, ale się nie pochwalił zrozumieniem. No może. Ale dowodów nie ma. A Ty załadasz od razu, że więcej ich było... Pobożne życzenie.
Tak to zazwyczaj wygląda - ktoś przeczytał, zrozumiał i się uśmiechnął, a ktoś inny przeczytał, nie zrozumiał i robi szum.
Hej. Oj, wiem coś o tych przyjazniach niemieckich, mieszkam tu już kupę czasu, polskie przyjaznie też gorzej funkcjonują niż w Polsce.
Przez 26 lat poznałam tylko 3 niemieckie osoby, z którymi warto było się zaprzyjaznic...
Na początku myślałam, że za dużo wymagam od przyjazni, ale teraz już wiem, że inni wymagają za mało.
Pozdrawiam wszystkich.
Hej! Rozumiem Cię doskonale. Ja mieszkam w Belgii od prawie 2 lat. Mam pracę w której nie mam kontaktu z ludźmi z którymi mogłabym nawiązać relacje koleżankie. Do tej pory nie poznałam żadnych ludzi z którymi utrzymywałabym regularny kontakt. Nie mam żadnych koleżanek i czuję się samotna. Znam tylko jedna Polke, ona ma 60 lat, ale uwielbiam ją. Ciepła, mądra i miła kobieta. Dlatego nie rezygnuj z kontaktu z tym starszym Panem. Życie zagranicą jest ciężkie. Mamy więcej pieniędzy, lepsze życie ale jednak trochę tęsknię za Polska. Pozdrawiam Cię serdecznie!
Życie w Niemczech nie jest zbyt przyjemne. Przynajmniej jak dla mnie, mimo sensownej pracy w której się spełniam. Mieszkam w pobliżu Frankfurtu, niby jest wielu Polaków, a mimo to trudno nawiązać znajomości. Powiem szczerze, że zniechecajaca jest taka niestałość. Pojawiały się osoby, z którymi złapałam kontakt, ale albo ja się wyprowadziłam, albo one. Póki byliśmy z Mężem sami, jakoś tak radziłam sobie z ta samotnością. Tylko teraz mamy córkę ok 3 lata i widzę że ona potrzebuje bardzo kontaktu z innymi dziećmi. Chodziła do Tagesmutter, chociaż niezbyt chętnie. Teraz przez koronawirusa wszystko się pomieszało, nie chce juz w ogóle tam chodzić. Przykro mi się robi, gdy widzę ją taką samotną, już jako dziecko...
Hej. Jestem tu nowa. Chciałam już wcześniej gdzieś wylać swoje smutki i usłyszeć czyjąś opinię. Nie mam nikogo, komu tak na prawdę mogę powiedzieć co czuję. Jestem w Niemczech kilka lat z mężem. Z nim staram się tak nie rozmawiać bo jemu też nie jest lekko. Staramy się raczej wzajemnie motywować. Pracuję już w trzeciej firmie. Dużo razy się przeprowadzaliśmy. Raz bardzo źle trafiłam. Nie myślałam, że tutaj też może się zdarzyć, że tak będą ludzi wykorzystywać. Z tego wszystkiego się pochorowałam i gość mnie zwolnił. Dostałam bezrobotne i trochę się wykurowałam. Ale od tego czasu moje życie strasznie zmarniało. Jestem po studiach technicznych na dobrej uczelni w PL. Jednak tam w moim zawodzie 1500 na początek i marne szanse na rozwój i awans. Wybór był albo się przekwalifikować albo emigracja. Mąż i tak wyjeżdżał z firmy zagranice. To stwierdziliśmy, że wyjedziemy razem. Miejsce w którym jestem mi się nie podoba. Pochodzę z pięknych terenów w PL. Tutaj jest to wszystko marne i pogoda też marna. Ale jest dużo pracy. Nie zarabiam, tak jak to sobie wyobrażałam przed wyjazdem. Brak doświadczenia zawodowego i słaby początkowo język odbierały mi odwagę przy negocjacji stawek. Zdarza się, że okresami co wieczór płaczę. Tak po prostu. I nie przyznaję się nikomu bo mi głupio. Nie mamy tutaj nikogo z kim można by z domu wyjść ani kto by mnie odwiedził. Ludzie są przeważnie obojętni i sztucznie uprzejmi. Najczęściej to muszę pierwsza udowodnić, że jestem czegoś warta, żeby nawiązać jakieś kontakty. Po mimo, że już dobrze mówię po niemiecku, każda ważna dla mnie rozmowa to stres. Sąsiada zapraszałam do nas 3 razy bezskutecznie. Ludzie w mojej pracy są przeważnie mili ale ani nie spotykają się po pracy, ani nie mam szczególnie o czym z nimi rozmawiać. Moim najlepszym kolegą jest 60 leni dziadek. Ale z nim też nie wyjdę na piwo. Tutaj na zachodzie Niemiec jak ktoś jest nowy w pracy to sam musi zadbać o kolegów. W Polsce z tego co ja znam ludzie najczęściej są zainteresowani jakimiś kontaktami nawet po pracy. W poprzedniej firmie w pierwszy dzień szef do mnie, że jak chcę to możemy zrobić śniadanie żeby się poznać. Powiedziałam że jasne. W jeszcze innej firmie takie rzeczy organizował kierownik. Chyba, że ktoś miał urodziny to coś przynosił od siebie. Przyszłam więc w ten dzień do pracy i byłam zdziwiona, że już 9 a tu nic się nie dzieje. Potem jedna dziewczyna zauważyła, że nie wiem co jest grane i mi powiedziała, że to ja miałam wszystko zorganizować. To było jednorazowe. Z jednej strony chciałabym poszukać nowej pracy żeby lepiej zarobić. Ale nie mam siły. Tak poza tym chcielibyśmy mieć dziecko. I to też na razie nam nie wychodzi. Chcemy coś zaoszczędzić i przeprowadzić się bliżej domu. Może nawet do PL. Tylko że tam nic nie mamy. Tylko problemy. Jakbyśmy chociaż mieszkanie mieli to już by mnie tu nie było. Tu źle a tam niedobrze. Czuję się, jakby nie było dla mnie miejsca na tym świecie.
Mieszkam w Niemczech i potwierdzam; życie tutaj do łatwych nie należy Ale jest naprawdę dużo łatwiejsze niż w Polsce. Ja od początku bylam "rzucona na głęboką wodę", przyjechałam do Niemiec zupełnie sama,. nie miałam tu rodziny, przyjaciół, nikogo. Może to i było lepiej, bo byłam zdana na siebie, na nawiązywanie kontaktów z Niemcami, bo Polaków nie znałam w ogóle. Teraz mam już pewne etapy za sobą, ale nie przypominam sobie, żeby było mi specjalnie ciężko na początku. Rzeczywiście, pracowałam chyba trzy lata za niewielką stawkę bo brałam "co dali" i nie niegocjowałam umowy ani zarobków, ale po tym czasie dostałam znaczną podwyżkę, a teraz zarabiam nawet więcej niż Niemcy na podobnym stanowisku. Każdą premię otrzymuję w maxymalnej wysokości i czuję się doceniana i szanowana w pracy. Gdy miałam wypadek i nagle znalazłam się w szpitalu, to koleżanki z pracy zorganizowały wszystko a kolega przywiózł mi torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami które kupili w sklepie, bo przeciez do mojego mieszkania nikt nie mogł wejść bez klucza. Dostałam więć wszystkie rzeczy nowe z metkami, kosmetyki itp, co mogło mi się przydać. Szpital w którym leżałam był oddalony o ok. 30 km od miejsca mojego zamieszkania i pracy, a prawie codziennie ktoś mnie odwiedzał, podnosił mnie na duchu i przywoził jakiś drobiazg; owoce, soki itp. I byli to właśnie ci Niemcy o których piszesz, że nie chcą się zaprzyjaźniać, są sztucznie uprzejmi i obojętni. Jesli już się przełamie lody, to naprawdę okazują się bardzio przyjaznymi i koleżeńskimi ludżmi. Jeśli będziesz skupiona na pracy, będziesz pracować naprawdę dobrze, to zostaniesz doceniona, finansowo także. A Niemcy to tacy sami ludzie jak my i muszą się do kogoś przekonać, żeby go zaakceptować.
Trzymaj się i nos do góry Początki nigdzie nie sa łatwe ale z czasem jest już tylko lepiej
Mieszkam w Niemczech i potwierdzam; życie tutaj do łatwych nie należy Ale jest naprawdę dużo łatwiejsze niż w Polsce. Ja od początku bylam "rzucona na głęboką wodę", przyjechałam do Niemiec zupełnie sama,. nie miałam tu rodziny, przyjaciół, nikogo. Może to i było lepiej, bo byłam zdana na siebie, na nawiązywanie kontaktów z Niemcami, bo Polaków nie znałam w ogóle. Teraz mam już pewne etapy za sobą, ale nie przypominam sobie, żeby było mi specjalnie ciężko na początku. Rzeczywiście, pracowałam chyba trzy lata za niewielką stawkę bo brałam "co dali" i nie niegocjowałam umowy ani zarobków, ale po tym czasie dostałam znaczną podwyżkę, a teraz zarabiam nawet więcej niż Niemcy na podobnym stanowisku. Każdą premię otrzymuję w maxymalnej wysokości i czuję się doceniana i szanowana w pracy. Gdy miałam wypadek i nagle znalazłam się w szpitalu, to koleżanki z pracy zorganizowały wszystko a kolega przywiózł mi torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami które kupili w sklepie, bo przeciez do mojego mieszkania nikt nie mogł wejść bez klucza. Dostałam więć wszystkie rzeczy nowe z metkami, kosmetyki itp, co mogło mi się przydać. Szpital w którym leżałam był oddalony o ok. 30 km od miejsca mojego zamieszkania i pracy, a prawie codziennie ktoś mnie odwiedzał, podnosił mnie na duchu i przywoził jakiś drobiazg; owoce, soki itp. I byli to właśnie ci Niemcy o których piszesz, że nie chcą się zaprzyjaźniać, są sztucznie uprzejmi i obojętni. Jesli już się przełamie lody, to naprawdę okazują się bardzio przyjaznymi i koleżeńskimi ludżmi. Jeśli będziesz skupiona na pracy, będziesz pracować naprawdę dobrze, to zostaniesz doceniona, finansowo także. A Niemcy to tacy sami ludzie jak my i muszą się do kogoś przekonać, żeby go zaakceptować.
Trzymaj się i nos do góry Początki nigdzie nie sa łatwe ale z czasem jest już tylko lepiej
Super, że spotkałaś takich fajnych NIemców. Wiadomo, nie można generalizować, nie każdy jest taki sam. Myślę, że to zależy od tego jak generalnie nawiązujemy kontakty. Mi się nie udało jakoś zaprzyjaźnić się z Niemcem, chociaż z innymi obcokrajowcami już tak.
Podobnie jak Ty, wyjechałam do Niemiec nie mając tutaj nikogo, sama znalazłam pracę. Dałam sobie dwa lata na aklimatyzację, a póżniej zaczęłam szukać pracę zgodną z moim wykształceniem. Na początku też nie negocjowałam stawek Pod względem zawodowym jest ok, podoba mi się praca itd. Tylko odkąd pojawiła się Córka, mam z tyłu głowy to, że powinnam jakoś jej pomóc, bardziej się starać, wychodzić do ludzi. Ma 3-latka i zauważyłam u niej barierę językową jeżeli chodzi o niemiecki. Co innego jeżeli chodzi o zabawę z polskimi dziećmi, bardzo ją to cieszy. Gorzej jest, gdy ma iść do opiekunki...