Dzień dobry,
jesteśmy z żoną od wielu lat razem, choć dalej piękni i młodzi Zawsze byliśmy zgodną parą, nasza wizja związku była bardzo romantyczna, bardzo długo problemów nie było albo ich nie zauważaliśmy. Po kilku latach zamieszkaliśmy razem w miejsce romantyczności wpadła proza życia. Były wzajemne pochwały, komplementy, czułości, ale również zmartwienia, problemy z pracą, mijanie się (różne godziny pracy). Brak wspólnego czasu i przytłoczenie obowiązkami sprawiły, że się oddaliliśmy od siebie. Poza tym choć jestem szczupłej budowy to jednak nie ćwiczyłem, a żona zawsze chciała abym bardziej o siebie dbał. Byliśmy szczęśliwi, ale gdzieś pod spodem rosła w nas frustracja. Żona nie czuła się zaopiekowana, nie widziała we mnie wsparcia, zmuszała się do zbliżeń lub w ogóle ich unikała. Dla mnie to było bardzo drażliwe, czułem się nieakceptowany, nieatrakcyjny, niemęski i żona też tak mnie postrzegała. Jednocześnie starała się, obiadki, przytulanie, ale sam seks mimo że zawsze bardzo udany (o czym często mówiła) zaczął jej przeszkadzać.
Ja to odbierałem jako przyjaźń a nie miłość, czułem się dotknięty, upominanie o bliskość fizyczną prowadziło do kłótni i pogarszało sprawę. Mnie irytowało to, że mogę się kobietom podobać, ale w domu ten czar znikał... Latami pewne brudy zbierały się pod osłoną uśmiechu. W pewnym momencie nie byłem zdolny tego związku zmienić, zakończyć, trwać w nim. Uciekałem przed obowiązkami w pornografię, aż w końcu zdradziłem żonę - dla mnie to był incydent za pieniądze, sam "oral", dla żony zburzył się obraz naszego związku.
Terapia pomogła nam spojrzeć z dystansem na pewne sprawy, inaczej patrzeć na związek, bardziej racjonalnie, poradzić sobie z emocjami. Zaczęliśmy zmieniać nasze życie, pchać je do przodu, nie odwlekać pewnych zmian, decyzji, inwestycji, ale robić w życiu kolejne kroki, bo wcześniej tkwiliśmy w pewnym marazmie.
Jestem szczęśliwy. Jest dobrze. W sypialni jest inaczej, ale powiedziałbym, że lepiej. Minął prawie rok od zdrady. Czego brakuje? Zabrzmi to strasznie płytko, ale seksu oralnego. Zawsze był dla nas ważny, zawsze się nim cieszyliśmy. Dziś ja jestem aktywny w tej sferze, bo sprawia mi to radość. Żonie też się podoba, choć czasami się wzbrania, albo przerywa gdy jest blisko... Nie wiem, może to dlatego że sama nie jest w stanie mi tej przyjemności odwzajemnić. Nie chcę naciskać, a zastanawiam się, czy poza czekaniem mogę coś zrobić... No tak, mogę zacząć ćwiczyć. Żona dba o siebie i chciała zawsze bym miał lekko wyrzeźbione ciało i kaloryfer zamiast brzucha Czy mogę coś jeszcze zrobić? Czy nasze życie seksualne będzie w tym obszarze bardziej spontaniczne?