Potrzebuję się wygadać... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Potrzebuję się wygadać...

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 19 ]

1

Temat: Potrzebuję się wygadać...

Witam,chyba potrzebuję się wygadać, potrzebuję żeby ktoś tak z boku popatrzył na całą tą sytuację w którą się wpakowałam. 5 lat temu to forum bardzo mi pomogło, to tutaj znalazłam pocieszenie i zrozumienie po tragicznej śmierci mojego narzeczonego. 4 lata zajęło mi dochodzenie do siebie, pogodzenie się ze stratą i wtedy kiedy uporałam się z tym bólem i smutkiem wtedy kiedy zrozumiałam, że chcę żyć, chcę być szczęśliwa, może jeszcze kiedyś pokochać.. pojawił się ktoś...Znaliśmy się już od kilku lat bo pracowaliśmy razem zresztą nadal pracujemy zawsze bardzo się lubiliśmy, świetnie się dogadywaliśmy, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, że mogłoby łączyć nas coś więcej. Bo oboje po przejściach (on rozstał się z dziewczyna po 5 latach) bo przecież pracujemy razem no i najważniejsza kwestia 10 lat różnicy (ja 34 lata!! on 24). Zauważyłam, że więcej czasu spędza w pracy ze mną, zaczęły się smsy, rozmowy i tak jakoś wyszło, że w końcu zgodziłam się z nim umówić raz, drugi i tak trwało to kilka miesięcy...Na początku pięknie ładnie wiadomo...ale później tak jakoś powoli zaczęło się zmieniać...imprezy, znajomi, siłownia, basen, motor - ok rozumiem jest młody chce się bawić nie każe mu każdej wolnej chwili spędzać ze mną ja też mam swoje zainteresowania, swoje sprawy normalne. Ale spotkania raz dwa razy w miesiącu na dwie trzy godziny, coraz rzadsze smsy, rozmowy.  Coś w końcu pękło - w święta nie znalazł dla mnie czasu to samo sylwester nowy rok...Powiedziałam mu o tym jak jest mi przykro, bo przecież widzę, że dla innych ma czas a ja zawsze gdzieś tam na szarym końcu o tym, że czuję się jak zabawka, która była fajna jak była nowa, a później odkłada się ja w kąt i przypomina sobie o niej kiedy nie ma nic ciekawszego do roboty...chciałam tylko, żeby wśród tych swoich zajęć znalazł też czas dla mnie, chciałam czuć się choć trochę ważna...bo ile można się dopraszać o chwilę uwagi, zainteresowania..Powiedział, że wie że mam racje z tym wszystkim, ale gdzieś się zatrzymał (nie wiem co to znaczy)i nie chce mnie ranić ale nie jest pewny czy jest się w stanie bardziej zaangażować...ale zawsze będzie mnie bardzo lubił i chce żebyśmy się dalej tak świetnie dogadywali jak dawniej...i skończyło się. Na drugi dzień napisał mi, że sam nie wie co ma myśleć o całej tej sytuacji ma mętlik w głowie..., a ja co niby ja mam o tym wszystkim myśleć, kim ja dla niego byłam??? Po co za mną biegał, nalegał na spotkania i co tak szybko mu przeszło...Przecież wiedział przez co przeszłam, wiedział jak bardzo bałam się tego co zaczęło się dziać między nami..Napisał mi kilka dni temu smsa, że mu smutno bo ma wrażenie, że go unikam w pracy, że nie ma już się z kim powygłupiać  w pracy i wiecie co ja też bym tego chciała bo mimo wszystko lubię go ale mam jakąś taką wewnętrzną blokadę i nie potrafię...nie potrafię zachowywać się tak jak by między nami nic się nie wydarzyło...boli bardzo kiedy codziennie patrzę na niego takiego wesołego uśmiechniętego...czy dla niego to tak mało znaczyło??boję się co będzie jak znajdzie sobie kogoś bo wiem że będzie bolało jeszcze bardziej...Długo dochodziłam do równowagi po śmierci narzeczonego i kiedy w końcu wyszłam na prostą pojawił się ON, zburzył ten mój mur którym otoczyłam się po wypadku, a teraz co...Bawił się mną tylko...cholernie boli i przykro a mimo wszystko tęsknie...staram się zapełnić czas do granic możliwości byle tylko coś robić i nie myśleć o nim ale niestety pomaga to tylko na krótką chwile...

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez vilkolakis (2018-01-19 20:45:56)

Odp: Potrzebuję się wygadać...

No wpakowałaś się na minę trochę na własne życzenie. Po pierwsze romans w pracy to zawsze duże ryzyko i raczej mało kto go poleca. No a po drugie... kiepski sobie wybrałaś model. Facet który ma 24 lata to taki, który dopiero co kończy być chłopczykiem smile To jeszcze dla niego czas imprez, dobrej zabawy, dużego towarzystwa. Ewentualna panna musi mu się w ten kontekst wpasowywać. A Ty egzystowałaś niejako obok. W praktyce on zawsze musiał kalkulować czy woli spędzić czas z Tobą, czy w tamtej rzeczywistości. I to go coraz bardziej uwierało.

3

Odp: Potrzebuję się wygadać...

Z tym, że wpakowałam się w to wszystko na własne życzenie to doskonale zdaję sobie z tego sprawę, a co do reszty pewno też masz rację...teraz trzeba swoje wypłakać... później się jakoś ogarnąć i w końcu wkroczyć do pracy z uśmiechem na twarzy i nauczyć się traktować go tak jak przed tym wszystkim...co pewno będzie na początku dość trudne delikatnie mówiąc no ale jestem już dużą dziewczynką:P i wiem że nie może być fochów i obrażania  w końcu pracujemy razem i musimy się jakoś codziennie dogadywać..dostałam nauczkę na przyszłość

4

Odp: Potrzebuję się wygadać...

Dla mnie ta roznica wieku dalaby do myslenia.Jezeli jestes w stanie teraz to odpuscic to zrob to.Kiedys moze sie powtorzyc i bedzie gorzej bolalo.Lepiej jak zapomnisz dla wlasnego dobra tak mi sie wydaje.Musisz sie przemeczyc ale bede Ci zyczyl powodzenia i obys znowu byla szczesliwa.

5

Odp: Potrzebuję się wygadać...
ewa_29 napisał/a:

Z tym, że wpakowałam się w to wszystko na własne życzenie to doskonale zdaję sobie z tego sprawę, a co do reszty pewno też masz rację...teraz trzeba swoje wypłakać... później się jakoś ogarnąć i w końcu wkroczyć do pracy z uśmiechem na twarzy i nauczyć się traktować go tak jak przed tym wszystkim...co pewno będzie na początku dość trudne delikatnie mówiąc no ale jestem już dużą dziewczynką:P i wiem że nie może być fochów i obrażania  w końcu pracujemy razem i musimy się jakoś codziennie dogadywać..dostałam nauczkę na przyszłość

No nie masz innego wyjścia. Chyba, że zmiana pracy smile

6

Odp: Potrzebuję się wygadać...

Ale z tym egzystowaniem to trafiłeś w punkt...przez kilka miesięcy tak własnie się czułam zawsze gdzieś tam z boku...wiedziałam, że tak nie powinno być ale chyba ze strachu przed samotnością pozwalałam na to...aż w końcu przyszły święta i coś pękło powiedziałam dość albo coś zmieniamy albo kończymy to bo ja tak dalej nie dam rady, za bardzo mnie to męczyło, za bardzo to przeżywałam nie umiałam podejść do tego tak jak on ja to powiedział "widzi, że za bardzo się w to wkręcam"  i wiem, że dobrze zrobiłam ale mimo to gdzieś tam jest żal...ale pewno z czasem będzie lepiej poukładam sobie to jakoś w głowie, przyzwyczaję się do nowej sytuacji, oby:)

7

Odp: Potrzebuję się wygadać...

Dasz radę, trzymam kciuki smile
Nie rób głupot żadnych tylko, nie ma sensu błagać czy wymuszać od kogoś, jeżeli ta osoba nie dorosła albo sama nie wie czego chce w życiu.

8

Odp: Potrzebuję się wygadać...

Wiem, że dam radę muszę bo innego wyjścia nie mam:)Nie będę go prosić ani się narzucać nie jest pewny czego chce no to przecież zmuszać go nie będę, swoją godność trzeba mieć:)...boję się tylko i wiem, że będzie mi ciężko jak znajdzie sobie jakąś inną...to będzie bolało i ciężko będzie mi to ogarnąć ehhh ale się wpakowałam a wydawałoby się, że po tym co przeżyłam jakoś odporniejsza będę na jakieś ewentualne późniejsze problemy niepowodzenia ...no ale jak ktoś ma miękkie serce to musi mieć twardą d...:(

Odp: Potrzebuję się wygadać...

A ja powiem w ten sposób i tu się wyróżnię- nic nie dzieje się bez przyczyny. Każdy w naszym życiu pojawia się po to, by coś zmienić. Ważne jest to czy rozumiesz lekcje jakie daje Ci życie. Skoro jesteś tutaj to znaczy ze nie rozumiesz. Tak wiec pozwól ze Ci wyjaśnię. Chłopak z którym pracujesz miał rolę do odegrania w Twoim życiu tak jak Ty w jego, on pojawił się po to żebyś podniosła się po stracie i zrozumiała że ziemia wciąż krąży wokół słońca pomimo śmierci narzeczonego. Ty natomiast odegrałaś rolę kogoś kto przebudza. On był w pięcioletnim związku i coś po drodze nie wyszło , na pewno było mu ciężko i potrzebował kogoś kto go przebudzi. Otworzyłaś mu oczy na to że istnieją inne kobiety, ze istnieje życie i zabawa tak samo jak związku , deklaracje i przyszłość. Krótko mówiąc byłaś częścią jego dorastania tak wiec i jego „lekcją” Teraz Ty zrozum swoją lekcję. Zauważyłaś ze pomimo tragedii związanej z narzeczonym jest możliwość normalnego i dobrego życia? Chyba tak skoro znów zachciało Ci się żyć . Tak więc miejsce Twojego przyjaciela z pracy tez ktoś kiedyś zastąpi, niestety takie przykre sytuacje są po to by nauczać, bo nic nie dzieje się bez przyczyny a po każdej burzy wychodzi słońce . Wyciągnij wnioski, analizuj sytuacje (ale nie panikuj, nie histeryzuj) weź głęboki oddech i zastanów się. Zajmij sie teraz sobą , kup sobie wino , obejrzyj film. Naucz sie zajmować sobą, rob to co lubisz a na co nie miałaś czasu. Zaakceptuj to, co się stało i siebie. Pokochaj siebie. W pewnym momencie zrozumiesz ze tak na prawdę w biegu tych wszystkich zdarzeń zapomniałaś o sobie, a wszystkie te momenty sprawiały ze nie myślałaś logicznie. Przyjdzie czas że uśmiechniesz się i zrozumiesz jakie to wspaniałe ze się obudziłaś, bo życie jest krótkie. Korzystaj z życia, nie zamartwiaj się. Akceptuj sytuacje jaka jest ,  nie rozmyślaj nad sprawami których nie warto analizować. Niech wszystko dzieje się naturalnie i spokojnie. Zatrzymaj się i nie biegnij . Przyjdzie taki czas ze trafi Cię to , co trafiło mnie. Będziesz szczęśliwa, tylko zacznij oddychać wink

10

Odp: Potrzebuję się wygadać...
weronikaszubartowskaa napisał/a:

A ja powiem w ten sposób i tu się wyróżnię- nic nie dzieje się bez przyczyny. Każdy w naszym życiu pojawia się po to, by coś zmienić. Ważne jest to czy rozumiesz lekcje jakie daje Ci życie. Skoro jesteś tutaj to znaczy ze nie rozumiesz. Tak wiec pozwól ze Ci wyjaśnię. Chłopak z którym pracujesz miał rolę do odegrania w Twoim życiu tak jak Ty w jego, on pojawił się po to żebyś podniosła się po stracie i zrozumiała że ziemia wciąż krąży wokół słońca pomimo śmierci narzeczonego. Ty natomiast odegrałaś rolę kogoś kto przebudza. On był w pięcioletnim związku i coś po drodze nie wyszło , na pewno było mu ciężko i potrzebował kogoś kto go przebudzi. Otworzyłaś mu oczy na to że istnieją inne kobiety, ze istnieje życie i zabawa tak samo jak związku , deklaracje i przyszłość. Krótko mówiąc byłaś częścią jego dorastania tak wiec i jego „lekcją” Teraz Ty zrozum swoją lekcję. Zauważyłaś ze pomimo tragedii związanej z narzeczonym jest możliwość normalnego i dobrego życia? Chyba tak skoro znów zachciało Ci się żyć . Tak więc miejsce Twojego przyjaciela z pracy tez ktoś kiedyś zastąpi, niestety takie przykre sytuacje są po to by nauczać, bo nic nie dzieje się bez przyczyny a po każdej burzy wychodzi słońce . Wyciągnij wnioski, analizuj sytuacje (ale nie panikuj, nie histeryzuj) weź głęboki oddech i zastanów się. Zajmij sie teraz sobą , kup sobie wino , obejrzyj film. Naucz sie zajmować sobą, rob to co lubisz a na co nie miałaś czasu. Zaakceptuj to, co się stało i siebie. Pokochaj siebie. W pewnym momencie zrozumiesz ze tak na prawdę w biegu tych wszystkich zdarzeń zapomniałaś o sobie, a wszystkie te momenty sprawiały ze nie myślałaś logicznie. Przyjdzie czas że uśmiechniesz się i zrozumiesz jakie to wspaniałe ze się obudziłaś, bo życie jest krótkie. Korzystaj z życia, nie zamartwiaj się. Akceptuj sytuacje jaka jest ,  nie rozmyślaj nad sprawami których nie warto analizować. Niech wszystko dzieje się naturalnie i spokojnie. Zatrzymaj się i nie biegnij . Przyjdzie taki czas ze trafi Cię to , co trafiło mnie. Będziesz szczęśliwa, tylko zacznij oddychać wink

A wszystko to pewnie część boskiego planu...

Sorry ale większego steku bzdur nie czytałem od dawna.
Ona nie jest i nie była od przebudzania go, a on o budzenia w niej kobiety. To nie była nowela o mistycznej znajomości dwójki zagubionych dusz.
Nawet von Trier nie brnął w takie klimaty.

Realia są takie, że chłopak popróbował, pobawił się a potem jak dzieciak udaje że nic się nie stało.
Ona była ostatnią osobą o której myślał.Teraz musi się pozbierać ,po ludzku - > bez sztampowego "Pokochaj siebie'.Źle się czuje,podle - i słusznie.
Bo podle została potraktowana.Inna sprawa że warto aby się zastanowiła co takiego w tym młodszym chłopaku ją urzekło i czego szukała w tej znajomości.

11

Odp: Potrzebuję się wygadać...

Jeśli unika Cię to znaczy że już mu się znudziłaś. Miałam taki sam przypadek. Współczuję Ci. Wiem,jaki to ból. Ale życie się toczy dalej.

12

Odp: Potrzebuję się wygadać...

Chyba najbardziej boli mnie to, że wiedział od samego początku wiedział jak się boje tej różnicy wieku, tego że przecież pracujemy razem, wiedział, że jest pierwszym facetem z którym zdecydowałam się być po śmierci narzeczonego. I co pobawił się chwilę, zabawka się znudziła i jest ok... według niego chyba tak bo widzę, że zachowuje się jak gdyby nigdy nic wesoły, uśmiechnięty.Obiecałam sobie, że nie pozwolę, żeby zobaczył jak bardzo mnie to boli od rana uśmiech na twarzy, głowa do góry i chociaż w środku żołądek aż się skręca to nie pokaże mu jak mi źle.
Nie mogę też całej winy zrzucać na niego tutaj to ja była starsza to ja powinnam być mądrzejsza i pomyśleć...a zachowałam się jak jakaś nastolatka, która poleciała na fajnego, młodego, przystojnego faceta...4 lata trwało zanim uświadomiłam sobie, że za długo trwa ta moja żałoba, że tak być nie może, że najwyższy czas w końcu zacząć żyć, być szczęśliwą może jeszcze kiedyś się zakochać. Po wypadku zamknęłam się w sobie, zbudowałam wokół siebie mur, znajomi w końcu się odsunęli...a jak pojawił się on to mimo, że od początku  były znaki ostrzegawcze to zdecydowałam się wejść w tę relację, na początku było naprawdę fajnie ale kiedy zaczęło być źle to ja dalej w tym trwałam bo bałam się samotności, bo wtedy kiedy znalazł dla mnie chwilę to znowu czułam się taka czyjaś już nie tak samotna...Pamiętam jak pojechałam do siostry rozbeczałam się i powiedziałam, że już się nie spotykamy a ona wtedy na to "skoro wam się nie układało to chyba lepiej się rozejść no ale teraz znowu zostałaś sama" i boję się tego SAMA no ale przecież już chyba lepiej być samej niż tkwić w czymś takim, ile można się prosić o czyjąś uwagę, zainteresowanie, czas...przecież to nie powinno tak wyglądać. I to nie chodzi o to, że chciałam go zaciągnąć przed ołtarz, urodzić mu gromadkę dzieci i zamknąć go w domu...chciałam tylko normalnego związku gdzie ludzie się szanują, ufają sobie, spędzają razem czas itp. Mam nauczkę i na razie mam dość facetów a już na pewno nigdy więcej romansów w pracy  bo nawet jeśli para rozchodzi się w zgodzie bez obrażania, fochów i innych tego typu rzeczy to jednak zawsze jedna ze stron ma jakiś żal i automatycznie rodzi to jakiś dystans.

13

Odp: Potrzebuję się wygadać...

Ze mną to chyba jest coś nie tak albo mam coś z głową:P mam wyrzutu sumienia!!!! bo nie potrafię go traktować tak jak wcześniej, w pracy na tematy służbowe mogę z nim rozmawiać bez problemu...a wystarczy, że np. ma wolną chwilę i siedzi w biurze i zacznie mi opowiadać o innych sprawach np. o tym że myśli żeby zmienić samochód albo że ktoś zaproponował mu pracę albo, że chciałby pojechać na skoki bo nigdy nie był...to wtedy już włącza mi się jakaś blokada i niby się uśmiecham słucham tego co mówi ale odpowiadam mu już tak zdawkowo i wiem, że jest mu przykro bo chciałaby żebyśmy rozmawiali tak jak wcześniej ale ja nie umiem. Tylko pytanie czy jemu było przykro jak mnie olewał myślę, że nie pewno nawet nie pomyślał jak ja się z tym czuję a ja GŁUPIA mam wyrzuty sumienia, że robię mu przykrość nie traktując go jak wcześniej...Taki przypadek jak mój to chyba do leczenia się nadaje:P facet traktował mnie jak zabawkę a ja przejmuję się tym, że jest mu smutno...chyba potrzebuję porządnego kopniaka i lekcji zdrowego egoizmu:)mam za miękkie serce i cały czas boję się żeby czasem komuś przykrości nie zrobić chore to jest sama to wiem a nie potrafię z tym skończyć tylko cały czas myślę o tym żeby inni byli zadowoleni nawet ON...bezsensu

14

Odp: Potrzebuję się wygadać...

Nie wiem nie umiem sobie z tym wszystkim poradzić, może powinnam iść do jakiegoś psychologa...przecież nie jestem naiwną nastolatką tylko dorosła kobietą, swoje przeszłam dałam radę po śmierci narzeczonego wydawało mi się że jak poradziłam sobie wtedy to poradzę sobie ze wszystkim wydawało mi się, że jestem silna... a teraz co nie potrafię się pozbierać. Przecież wiem, że dobrze zrobiłam bo ile można pozwalać żeby facet cię olewał, ignorował, nie szanował, miał głęboko w d...przypominał sobie o mnie kiedy nie było kumpli, albo nie miał ochoty na imprezę...zburzył ten mój spokój rozwalił wszystko co z takim trudem budowałam po śmierci S. i teraz znowu muszę się zbierać z dna a on chodzi wesoły, zadowolony cały czas z telefonem uśmiechnięty pisze smsy non stop tak jak kiedyś do mnie teraz pewno już do innej, szybko się pocieszył miesiąc mu wystarczył to tylko świadczy o tym, jak dużo dla niego znaczyłam...przecież znamy się tyle lat, razem pracujemy i nigdy nie spodziewałabym się po nim, że mógłby się tak zachować, zawsze miałam go za normalnego, wesołego, odpowiedzialnego faceta jak mogłam się tak pomylić...chodzę na aerobic, zaczęłam biegać, zawsze lubiłam czytać teraz próbuję do tego wrócić ale nie potrafię się skupić staram się być cały czas zajęta ale on i tak cały czas siedzi mi w głowie gdzie jest, co robi, z kim...jak można rozpaczać i tęsknić za kimś dla kogo było się nikim!!!...nie rozumiem tego, zaczęłam rozglądać się za inną pracą może gdybym nie musiała widywać go codziennie było by mi łatwiej to wszystko sobie jakoś poukładać...

15 Ostatnio edytowany przez balin (2018-02-08 21:22:51)

Odp: Potrzebuję się wygadać...

Ewa ale Ty taka trochę zgorzkniała jesteś. Dużo mówisz, że pokrzywdzona jestes jakby ten młody chłopak był winien Twoich nieszczęść, że nie uszanował tego co się stało kiedyś. Ale to nie sa jego problemy. On się chce bawić, jest bardzo młody. Nie chce słuchać o tych Twoich krzywdach.

16 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-02-08 22:12:54)

Odp: Potrzebuję się wygadać...

Ewa, sama się stawiasz w takim smutnym położeniu- nie byłaś jego zabawką z założenia, tylko dwójka ludzi się zbliżyła, chyba nie cierpieliście z sobą, ale było wam dobrze? Różnica wieku ma tu oczywiście znaczenie- ale przecież mogłaś poznać Pana starszego 10 lat i mogło skończyć sie podobnie.
Nikt Ci nie zagwarantuje, że jak się coś zaczyna to będzie forever, a nawet jak trwa 20 lat to też nie musi być forever.
Zmień to swoje podejście..i nie rób z siebie ofiary.. smile


Pirx, Weronika- napisała tylko, że dla tej dwójki były to różne doświadczenia życiowe.  Raczej 24 latek który chce się wiązać na stałe to w dzisiejszych czasach rzadkość..

17

Odp: Potrzebuję się wygadać...

Czy jestem zgorzkniała nie wiem...nie wydaje mi się każdy czasem ma zły dzień i potrzebuję się wyżalić, wygadać, wypłakać chyba m.in. po to jest to forum... mam znajomych, pracę swoje zainteresowania nie chodzę i nie opowiadam w kółko o tym co spotkało mnie 5 lat temu, jemu też nie opowiadałam raz tylko rozmawialiśmy na ten temat i tyle. Swoją żałobę przerobiłam, podniosłam się po niej bo gdyby tak nie było nigdy nie zdecydowałabym się na nowy związek bo to nie byłoby w porządku wobec tej osoby...ale z drugiej strony takie przeżycie zawsze zostawiają ślad i to już zawsze będzie siedziało w człowieku choćby nie wiem ile czasu minęło, ale to zrozumie tylko ktoś kto przeżył coś podobnego.
A co do niego myślę, że to nie o różnice wieku tutaj chodzi tylko o zwykłą dojrzałość, mój młodszy brat ma żonę straszą od siebie o 8 lat i układa im się normalnie mają dwójkę dzieci wiadomo raz jest lepiej raz gorzej jako to w życiu ale są ze sobą już kilka  lat. Myślę, że w moim przypadku chodzi o to, że on albo czuje jeszcze coś do tej dziewczyny z którą był 5 lat, albo po prostu był w tak długim związku w tak młodym wieku, że jak to się skończyło to teraz chce się wyszaleć i nadrobić ten czas stąd to ciągłe imprezowanie w każdy weekend i picie do nieprzytomności z kumplami. Czy mam żal do niego mam i to duży i uważam, że słuszny, bo patrząc teraz wstecz już troszkę bardziej na spokojnie to myślę, że on od samego początku zakładał, że to tylko tak na chwilę dla zabawy i żeby nie było nigdy nie chodziło mi o to żeby zaciągnąć go przed ołtarz i urodzić mu gromadkę dzieci, nie oczekiwałam cudów chciałam tylko trochę jego czasu, zainteresowania, uwagi...powinien przyjść i powiedzieć jak sprawa wygląda, a ja mam wrażenie, że on specjalnie tak się zachowywał żebym to ja w końcu powiedziała dość bo sam nie miał odwagi tego skończyć hm dziecinne tym bardziej, że pracujemy razem...a ja głupia i naiwna idiotka mam za swoje ale dam sobie radę:) pewno jeszcze nie raz wpadnę w jakiś dół przez niego i będzie mi źle i popłacze sobie ale jemu nigdy nie pokaże jak bardzo mnie zranił choćby nie wiem jak skręcało mnie w środku ze smutku i żalu  to do pracy uśmiech i żarty, nie chcesz mnie to nie,  twoja strata:):):) pij sobie dalej i imprezuj skoro to jest dla ciebie najważniejsze:/

18

Odp: Potrzebuję się wygadać...

Ewa, mnie akurat zostawił 12 lat starszy facet więc wiek to nie reguła tak jak powiedziałaś to dojrzałość jest kluczowa. Pod koniec postępował ze mną bardzo okrutnie. Zamiast szczerze porozmawiać to wytykał mi moje zachowania. Niestety trafiły nam się "egzemplarze dzieciaków" ukryte pod twarzą dorosłego. Najgorsze, że jeszcze trochę ich pooglądamy w pracy.
Trzymam za Ciebie kciuki.

19 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2018-02-14 23:06:43)

Odp: Potrzebuję się wygadać...
ewa_29 napisał/a:

A co do niego myślę, że to nie o różnice wieku tutaj chodzi tylko o zwykłą dojrzałość,

To czy ktoś się angażuje czy nie, ma niewiele wspólnego z dojrzałością. Według mnie z tej mąki, chleba nie będzie.

Posty [ 19 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Potrzebuję się wygadać...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024