Mamy po 25 lat, poznaliśmy się na badoo, ponad tydzień pisaliśmy dzień w dzień wiele godzin na FB. Pierwszy raz w życiu miałam z kimś aż taką zgodność we wszystkim - poglądy na temat życia, religii, gusta co do filmów i seriali. On też był w szoku, że jesteśmy niemal identyczni, często nawet pisaliśmy dokładnie to samo w tym samym czasie, aż nie mogliśmy w to uwierzyć, że taka zgodność, przybijaliśmy non stop wirtualne piątki. Całego Sylwestra pisał ze mną do 4.30 rano, mimo że z siostrą gościli trójkę znajomych i się na niego wkurzali, że wisi na telefonie. Nie mogliśmy się wygadać i było mu ciągle mało, mówił że nie mogę mu wyjść z głowy i nie może doczekać się spotkania, bo jest pewien że będzie genialne.
Spotkaliśmy się wczoraj o 19 i znów super flow w rozmowie, tematy same leciały i kolejne podobieństwa wychodziły na jaw, przybijaliśmy piątki na żywo. Uśmiechał się, podtrzymywał kontakt wzrokowy i żartował, że chyba jedyne co nas różni to pin do karty, choć i tu nie wiadomo. W połowie spotkania jakoś tak zszedł temat, że się śmiałam, że po pierwszym spotkaniu nigdy bym nie napisała do faceta pierwsza choćby nie wiem jak mi się spodobał, a on na to, że dziś i jutro w takim razie jeszcze odezwie się do mnie pierwszy, ale później najwyższy czas, żebym ja zrobiła też jakiś ruch, uśmiechnęłam się i powiedziałam, że nie ma sprawy. W pewnym momencie muzyka w kawiarni przestała grać i on szok, patrzy na zegarek, a tu już przed 22! Nie mogliśmy uwierzyć, że ten czas tak zleciał, sam tak powiedział i dodał, że mimo niewyspania i zmęczenia (po pracy) chętnie by ze mną jeszcze posiedział gdyby nie zamykali. Wyszliśmy z knajpy i że mnie odprowadzi, ja mu że nie musi, bo zimno i nie zna zbytnio mojego miasta, a on że wie że nie musi, ale chce, więc się zgodziłam. Pożegnałam go buziakiem w policzek i poszłam.
Do tej pory się nie odezwał... Wczoraj po 22 mnie odprowadził, prawdopodobnie koło 23 był w domu i nic. Nie napisał nawet grzecznościowej wiadomości "Dojechałem, dobranoc".... Dziś też cisza....
Czyżby jednak przegrana sprawa? Aż tak dobrze udawał zainteresowanie czy to jakaś chora gra na przeczekanie?
Tak mi jeszcze przeszło przez myśl... Gdy mnie odprowadzał i szedł koło mnie, to wzrostowo byliśmy na styk, może był nawet ciutkę niższy, bo ja miałam obcasy na jakieś 7 cm... Poza tym on z twarzy jest np. bardzo przystojny według mnie, ale ma dosyć nietypową posturę, bo jak na faceta ma wąskie ramiona i jest szczupły, ta głowa trochę nieproporcjonalna się wydaje do reszty Ja wtedy zażartowałam "Widzę, że nie zawyżyłeś sobie wzrostu jak niektórzy faceci, bo mam dziś wyższe buty i w nich pewnie mam ze 175 cm, a jesteśmy w miarę równi, chyba nawet jesteś wyższy", bo miałam wrażenie, że może go to nieco speszyło, że nie jest bardziej postawny przy mnie? Chciałam żeby wiedział, że mi to nie przeszkadza i zaznaczyć, że buty robią swoje. Może to go zraziło? Bo w kawiarni już siedział przy stoliku jak przyszłam, więc kwestie wzrostu wyszły na końcu.
No ale sama nie wiem, jakoś nie mam odwagi napisać, zwłaszcza że mu mówiłam wielokrotnie, że nie narzucam się w początkowej fazie relacji i czekam na ruch faceta - gdybym to teraz zrobiła, to wyszłabym na niesłowną - to raz. A dwa, że jeśli nie jest zainteresowany, to tym bardziej by sobie pomyślał "oooo, olałem ją, a ona dla mnie zrobiła wyjątek i napisała pierwsza".
Co sądzicie? Ktoś może powiedzieć, że minęła dopiero doba, ale on lubi pisać i dużo pisze, nie jest typem faceta, który używa Fb tylko po to, by się umówić...
Jeszcze dodam na koniec, że jego praca jest związana z informatyką, więc on lubi klikać i nawet w pracy znajduje na to czas, na FB się logował, więc nie ma raczej opcji, że wystąpiły jakieś nagłe okoliczności... A skoro wcześniej był taki nakręcony na pisanie, a teraz nagle cisza, to pewnie już po sprawie? A miałam wrażenie, że spotkałam swoją bratnią duszę, bo jak 25 lat żyję, tak nie przytrafiło mi się coś takiego
I jak zwykle jestem ostrożna w przewidywaniach czy gość się odezwie czy nie, tak tutaj byłam pewna, że to zrobi i to szybko o.O