Hej, w sumie po raz pierwszy piszę na takim forum, ale obecnie nie mam się nawet do kogo zwrócić z tym (jak pewnie 80℅ użytkowników).
Z parntnerem jestem już prawie rok, na początku strasznie sie wachałam: różnica wieku, on młodszy, często "szczeniacko" się zachowywał, tandetny romantyzm itp.. po pierwszym wyznaniu miłości jego, minęło trochę czasu zanim odpowiedziałam.
Ale jakoś wyszło i było super.
Od 3 miesięcy razem mieszkamy, sporo rozmów mieliśmy o małżeństwie itp (później on ten temat "dusił"). Ogólnie powiało rutyną.
Od jakiegoś czasu czuję że jest źle, przestałam się nim interesować, mimo że jesteśmy obok siebie robimy zupełnie inne rzeczy, nie rozmawialiśmy itp. Teraz już nawet cieszę się czasami jak wracam i widzę że jest zajęty, to zaczynam swoje sprawy robić i później już spać i dzień się zamyka (inne tryby życia).
Mam wrażenie że w ogóle przestał mi się podobać..(już sam też przestaje zabiegać o seks) ciągle chodzę apatyczna smutna itp. Złapałam się na tym że ostatnio lubię popatrzyć/porozmawiać z innymi.
Ostatnio zebrałam się na odwagę i o wszystkm mu powiedziałam, o tym że znowu przeszkadzają mi rzeczy z początku związku, o tych rozglądaniach i o wypaleniu. Postanowiliśmy, że warto to jakoś naprawić. Tutaj pytanie: jest jeszcze w ogóle szansa? Patrząc na siebie to w ogóle nie widzę optymistycznego zakończenia.. jak się o tym dowiedział wszystkim to widzę że bardziej się stara, więcej czułości itp, ale tak naprawdę to ta czułość to mnie teraz przytłacza jak dwutonowy kamień.
Cały czas obwiniam się że to moja wina, że tym wszystkim go krzywdzę, że skrzywdzę jeśli postanowię zerwać..(miałby słabą sytuację mieszkaniową) mimo to mówi bym nie brała tego wszystkiego na siebie.
Ja tego nie widzę jak dałoby się naprawić (jeśli się da już teraz, najchętniej to bym go traktowała jak bliskiego przyjaciela bez żadnego romantyzmu).
Czy jest w ogóle jakaś szansa na "zapalenie" znowu uczucia? Wszystkie niby-rady odnoszą się do tych rzeczy od których co chwila mam teraz mdłości...
2 2017-12-23 20:50:52 Ostatnio edytowany przez mari0 (2017-12-23 20:52:27)
Na moje oko to skonczylo sie zauroczenie, motylki zdechly i zostala szara rzeczywistosc. ;-) Nie ma sensu brnac w cos czegos nie ma.
Na moje oko to skonczylo sie zauroczenie, motylki zdechly i zostala szara rzeczywistosc. ;-) Nie ma sensu brnac w cos czegos nie ma.
Szkoda tylko że i samo zauroczenie przyszło późno, a wyszło jeszcze wcześniej niż zwykle.
No ale powinnam coś zrobić jednak z tym.
Przede wszystkim nie oszukuj go i powiedz mu prawde. Nie ma sensu byc z kims na sile skoro nie ma chemii.
Też przezywałam to samo.. !
Okej. Mimo, że Twoje zauroczenie przyszło dość późno ale w końcu przyszlo tak?
Tak to jest... jak mówiłam przeżywałam to samo- motylki opadły została szara rzeczywistość. Plakalam wiele razy w tego powodu myśląc, że już go nie kocham i nie wiem co mam robić...
Ale zostałam przy nim. Nie żałowałam... to normalne ! z każdym facetem będzie to samo! Przychodzi taki moment, ze chce się czegoś nowego innego... Ale trzeba to przetrwać, być fer wobec drugiej osoby i nie robić głupot, aby potem nie żałować! Trzeba się wziąć garść- zaproponować jakieś wyjście do kina, odwalić się, nie czekać tylko na jego inicjatywę
Ja dzięki temu zapomniałam o tym problemie bo zajęłam głowę czym innym !
Przede wszystkim nie oszukuj go i powiedz mu prawde. Nie ma sensu byc z kims na sile skoro nie ma chemii.
No ale jaka jest ta prawda? Przecież tu nie chodzi o chemię, a o to o czym mówi wiszkao@interia.pl W każdym związku nic nie dzieje się samo. Tu trzeba trochę wysiłku, dania od siebie, dbaniu o ciepło w związku itd
mari0 napisał/a:Przede wszystkim nie oszukuj go i powiedz mu prawde. Nie ma sensu byc z kims na sile skoro nie ma chemii.
No ale jaka jest ta prawda? Przecież tu nie chodzi o chemię, a o to o czym mówi wiszkao@interia.pl W każdym związku nic nie dzieje się samo. Tu trzeba trochę wysiłku, dania od siebie, dbaniu o ciepło w związku itd
Zgadza sie, ale takie wypalenie zdarza sie najczesciej po kilku albo kilkunastu latach a tu mowa o kilku miesiacach w ktorych poczatki tez byle watpliwe. Tak wiec, na miejscu autorki watku zastanowilbym sie czy w ogole cokolwiek czuje do swojego partnera by nie brnac w zwiazek, ktory moze sie skonczyc pozniej slowami "sorry to nie bylo to"..
Moim zdaniem nie ma co na sile się zmuszać.
Ja tego nie widzę jak dałoby się naprawić (jeśli się da już teraz, najchętniej to bym go traktowała jak bliskiego przyjaciela bez żadnego romantyzmu).
Czy jest w ogóle jakaś szansa na "zapalenie" znowu uczucia? Wszystkie niby-rady odnoszą się do tych rzeczy od których co chwila mam teraz mdłości...
Dlatego mam też obrzydzenie do rad. Nie będę Ci radził. Chcę rzucić światło na znaczenia, jakie tkwią w Twoim tekście.
Motylki i chemia to metafory pewnej wewnętrznej rzeczywistości. Coś mi się wydaje, że od początku to był bardziej układ opiekuńczy niż relacja partnerska. Do tego dołożyliście bliskość i przez jakiś czas dało się jakoś stworzyć złudzenie więzi.
Zacznijmy jednak od tytułowego wypalenia. Czym jest wypalenie? Jak zapalić ponownie popiół? Czy się da? Raczej nie. Żeby ogień nie wygasał, to trzeba donosić ciągle nowe drwa. Podobnie z uczuciami: gdy odkrywasz w sobie ciągle nowe pokłady atrakcyjności, wtedy uczucia płoną, motylki latają. W mózgu iskrzy na synapsach i neuroprzekaźniki wytwarzają błogostan nazywany szczęściem. Taki stan można podtrzymywać tylko wewnętrznym bogactwem. Dwa niedostatki połączone razem mogą najwyżej wziąć kredyt w banku, ale gdy środki się skończą, wtedy bieda jest podwójna i spotęgowana.
Różnica wieku w żaden sposób nie działa na korzyść, czy niekorzyść, jeśli nie jest jedynym czynnikiem spajającym lub decydującym o atrakcyjności. Kiedy tak jest? Jedna osoba potrzebuje opiekunki do dziecka (w sobie), a druga szuka podopiecznego dla siebie. To pewnie dlatego bierzesz pod uwagę jego trudną sytuację mieszkaniową. A czemu Ty masz o tym w ogóle myśleć? Jeśli to tylko tyle, to niech dalej mieszka u Ciebie, jako przyjaciel, a nie życiowy partner, bo przecież partnerem dla Ciebie nie jest. Seks? Niech to będzie wzajemna przysługa bez zobowiązań, zaspokojenie potrzeby bliskości, z pełną świadomością, że nie prowadzi to do żadnego małżeństwa, bo nie o to chodzi. Tak wygląda uczciwe postawienie prawy. Wtedy możesz go traktować jako bliskiego przyjaciela, kochanka... jak zechcesz, bez obciążeń "romantyzmem", który to schemat od XIX wieku prowadzi w niezawodny sposób do nieszczęść i samobójstw.