Witajcie. Na wstępie zaznaczę że jestem facetem. Byłem z dziewczyną prawie rok. Studiujemy razem na tej samej uczelni. Ja i ona szukaliśmy związku, jesteśmy po przejściach z byłymi partner(k)ami i potrzebowaliśmy drugiej osoby. Było wszystko super, świetny kontakt, rozmowy, telefony, kamerki, bardzo dużo miłości ogólnie elegancko. Postawiłem sprawę jasno że chcę być jej facetem jak i przyjacielem, a także nie zamierzam się bawić w kłótnie, bo uważam że można o wszystkim porozmawiać. Nigdy jej nie zaniedbywałem, zawsze chciałem by było jej dobrze, o wszystkim chciałem z nią rozmawiać i widziałem że czuła się spokojnie i bezpiecznie a także szczęśliwie w naszym związku (niejednokrotnie wspominała mi o tym, bo w poprzednich związkach tego nie miała). Jednakże miałem problem, przez mój poprzedni związek nie potrafiłem zaufać kobiecie (mówię ogólnie, nie tylko o jednostce) ponieważ zostałem ostro skrzywdzony. A drugą kwestią było to, że nie potrafiłem zaakceptować jej przeszłości (mam na myśli jej związki i relacje z poprzednimi facetami). Wszędzie umiałem doszukać się dziury w całym, mam na myśli to że po wcześniejszym związku wiele analizowałem i łączyłem fakty, które później okazały się być prawdą. Co się zdarzyło, ja zacząłem analizować w głowie i dokładałem do tego jej przeszłość, więc myślałem że coś knuje/pisze/kręci z kimś. Nie dochodziło do kłótni, byłem zdystansowany (coś w typie aha, okej, taki odizolowany), ale nie krzyczałem tylko później mówiłem o co mi chodzi. Dziewczyna miewała trudny charakter, kilkukrotnie dochodziło do tego że próbowała mnie ,,testować" na ile może sobie pozwolić, ale to były początki. Wspominała że jest mi wierna, kocha mnie i jest szczęśliwa, ale nie dawało mi to spokoju, bo wiecznie była z telefonem i z kimś pisała (była i jest strasznie uzależniona od aplikacji typu fb, mess insta itp). Znając moją przeszłość, na początku ją akceptowała i chciała pomóc, bo jak stwierdziła ja jej dałem to czego nigdy nie miała i ją podniosłem z ziemi. Miała paskudny nawyk, o którym z nią rozmawiałem, a mianowicie: zawsze jak wychodziłem z pokoju (nie mieszkaliśmy razem) i wracałem brała tel do ręki i coś pisała lub przeglądała, a później szybko go odkładała (ja nic nie robię i mam rączki tutaj). Prosiłem ją by tego nie robiła, bo moja była dziewczyna miała podobny nawyk, a wiedziałem że pisała wtedy z innym. Nie poskutkowało. Bywało dziwnie, ale mijały te dni i później znów wszystko było jak najlepiej. Moi rodzice bardzo ją polubili, z tego co wiem jej rodzice mnie też akceptowali i myśleliśmy o tym by ich sobie przedstawić. Któregoś dnia leżeliśmy sobie i ona zobaczyła telefon, dostała sms: ,,hej co tam? masz czas?" Chyba nie chciała bym to widział, ja spojrzałem na nią i spytałem się co jest grane. Oznajmiła że nie wie że może ktoś się pomylił i ,,zablokowała" nr (jakaś funkcja na iphone, którego używa), chociaż ja chciałem by odpisała kim jest. Skwitowała to tym że nie będzie wysyłać wiadomości pod nieznany nr, bo mogą być jakieś koszta czy po prostu naciągacze. Wtedy zdystansowałem się i nic nie mówiłem tylko patrzyłem, ona się rozpłakała i mówi że serio nie wie co jest grane, zrobiło mi się jej żal i jakoś poszło w niepamięć. Jakoś się ustabilizowało, wszystko było ok, zamieszkaliśmy u niej w domu, bo rodzice pojechali na wakacje. W pracy podobna kwestia była z telefonem, że szybko schowała i o to się pokłóciliśmy. Miała dużo na głowie, a na ostatni tydzień dołączyła do rodziców, ja miałem cały jej dom na głowie z gorączką 39 stopni w lato (my nigdzie nie wyjechaliśmy). Wtedy się nie spotykaliśmy za często bo była sesja wrześniowa i mieliśmy dużo popraw.... Przyszedł pewien dzień, w którym siedziałem na instagramie, zauważyłem że u niej na profilu, zniknęły zdjęcia (na fb też). Nie wiedziałem co jest grane, nie byłem wkurzony tylko panicznie się przestraszyłem, że historia zatacza krąg. Zadzwoniłem do niej w nocy, to była nasza pierwsza kłótnia po kilku msc bycia razem w której mieliśmy podniesiony głos (zostałem kilka razy wyzwany, ale w drugą stronę to nie leciało). Stwierdziła że nie wie jak to się stało, u niej są (owszem po zakończonej rozmowie telefonicznej i u mnie były) i że przesadziłem straszliwe że zadzwoniłem do niej w nocy. Owszem, czułem że zbłądziłem, miałem ciężki okres na studiach a tu jeszcze takie hece. Jakiś tydzień było dziwnie, stwierdziła że ona nie potrzebuje tyle uczuć co było, bo ma naturę ,,Kota" nie chciała mi o tym mówić bo bała się że mnie tym urazi. Od tamtej chwili nie mogłem już brać jej telefonu, jak wziąłem to zaraz przyleciała i była koło mnie. Ona zaczęła powoli się dystansować, ale bywało i tak że było wszystko okej. Udało nam się dostać na rok wyżej, była zadowolona i ja też. Jej rodzice wyjechali sobie na urlop, więc mogłem się do niej wprowadzić do domu na kilka dni ( wiedziałem że moglem bo jej rodzice pozwolili). Jednak zaczęło się robić dziwnie, a ja pod koniec związku bardziej ją podejrzewałem że z kimś pisze lub kręci. Kilkukrotnie widziałem na zajęciach że zerka na mojego ziomka z którym trzymam długi czas, bo czekała aż jej odpisze. To wspomniałem jej by usiadła z nim na następnych zajęciach jak chce z nim pogadać. Ona się uniosła i mówi że przesadzam. Tego samego dnia zaprosiła go do siebie, z jednej strony nalegała bo co on na mieszkaniu będzie robił. Dobrze nam się rozmawiało, ale w pewnym momencie widziałem że ona się na niego patrzyła i bawiła się włosami. Zlałem to wtedy. Wiem że on w tamtym czasie by z nią nie pisał. Ostatniego dnia co u niej byłem odwiozła mnie do domu, pojechała na zakupy i wróciła do siebie, bo później szła na zajęcia. Ogólnie mniej pisaliśmy, wtedy widziałem że była dostępna ale do mnie NIC. Później napisałem do niej co się nie odzywa, a ona że czytała książkę później się odezwie. Na zajęciach była dostępna, dopiero po ~3h zadzwoniła do mnie że już jest po zajęciach i była u babci. No spoko, ale później zniknęła na 2h i napisała wieczorem że rodzice wrócili (chociaż mieli nie wracać, a ja miałem u niej zostać, ale napisali jej że wracają). Trochę się posprzeczaliśmy bo wg nie poświęcała mi uwagi, nie oczekuję ze będzie cały czas pisała, ale jak jest dostępna to chociaż głupia wiadomość: jak tam? Następnego dnia były moje urodziny. Pojechaliśmy Zaczęła się ode mnie powoli odsuwać, przyjechaliśmy do mojego domu rodzinnego niby okej, fajnie, ale już była dziwna, trochę taka obca. Dzień później wracaliśmy, zauważyłem jak ja to stwierdziłem ,,oznakę zdrady" na szybie z lewej strony pasażera. Widziałem że źle się czuła ( miała problemy z kręgosłupem) więc chciałem z nią pojechać by jej pomóc wnieść rzeczy do domu i ją tak jakby odprowadzić, ale ona nie chciała bo stwierdziłą że sama szybko wróci, nie chce bym się tłukł komunikacją miejską jak będę wracał i chce sama jechać. Nie pytałem o tamto, ona mnie później przeprosiła że się wyzwierzyła, bo ja taki kochany jestem, ale chciała abym wrócił do domu, a ona do siebie. Mniej pisaliśmy, inaczej rozmawialiśmy przyszła pora że chciała przerwę, dla mnie było to dziwne bo stwierdziłem że wszystko da się naprawić, ale nic na siłe. Ona chce sobie pomóc, bo stwierdziła że ma problem z sobą, a ja abym zajął się sobą i moją zazdrością, możemy być przyjaciółmi ale bez kontaktów (XD). Następnego dnia udałem się na wizytę do specjalisty (wyszedłem w ciężkim stanie, bo wszystkie moje rany zostały rozdrapane - po prostu rozryczałem się..), po wizycie chciałem z nią się spotkać i o tym pogadać (kiedyś stwierdziła ze ze mną będzie chodziła, teraz chciałem się upewnić) Nie chciała do mnie zejść na 15 minut, powiedziała że pogadamy w niedzielę o tym, że wtedy się spotkamy. Spytałem przez telefon czy pójdzie ze mną na terapię, ale odparła że nie wie, może jak pozna swój problem. Ja się wydarłem, że to nie ma sensu, że nie potrafi zejść do mnie na 15 minut jak byliśmy ze sobą prawie rok (a bo stwierdziła że myła głowę, a na górę też nie wpuściła) i powiedziałem że to koniec. Nie odzywała się nic, sam pojechałem na weselę do kumpla. Nic. Dopiero we wtorek zadzwoniłem do niej, spytać się o to wszystko by spotkać się i pogadać, ale ona nie chciała się widzieć i powiedziała że teraz nie da mi szansy naprawy tego, że ona chce być sama i to jest teraz koniec. To że zadzwoniłem wszystko przekreśliło wtedy, ale powiedziałem że wiedziała w jakim jestem stanie i potrzebowałem jej a ona się wypięła. (oczywiście nie padły wyzwiska, nigdy bym nie umiał jej wyzwać). Mijały dnie, dowiedziałem się że ona pisze z tym moim ziomkiem o mnie i moim problemie. Tak jakby stał się jej oparciem po zerwaniu ze mną (ma naturę że lubi pisać z dziewczynami i tylko tyle). Mieli coraz lepsze relacje. Jak się jej zapytałem czy pisali to stwierdziła że go zlewała i pisali tylko o zajęciach (trochę dziwne). Dopiero później on wspomniał że coś pisali ale teraz już nic ( chociaż wrabiał mnie że nic nie piszą)i był zdziwiony tym jej stwierdzeniem że ona go zlewała. Widziałem i widzę na korytarzu że patrzą się momentami na siebie, ale za bardzo nie rozmawiają ze sobą, wygląda to tak jakby nie chcieli rozgłosu i aby były ploty. Owszem podejrzewałem i że mogli się spotykać i pisać ze sobą, bo zerknąłem na jego mess jak z kimś pisał i widziałem w menu że coś gadali ze sobą ,,na świeżo"... Momentami zdawało mi się że on jej po prostu wpadł w oko. Teraz już mają mniejszy kontakt (chyba, ale nie wiem dlaczego) bo zaczął normalnie telefon przy mnie wyjmować i podchodzić do mnie. (Mieliśmy kryzys przez tą sytuację) Pewnego dnia chciałem sprawić jej niespodziankę kupując kwiaty, pojechałem do niej ale niestety nie mogła zejść bo spała i ma dużo na głowie i nie chciała mi tym przykrości sprawić a kwiaty jutro przyjmie. Następnego dnia porozmawiałem z nią o nas, o tym że się zmieniłem i inaczej już myślę, przyjęła kwiaty, ale jak spytałem o to co czuje i czy jest szansa to usłyszałem, że czuje do mnie sentyment i ona chce być sama, bo musi się sobą zająć. Nie dała mi konkretów i nie powiedziała mi nic nowego, nie mogłem za bardzo rozmawiać o nas bo każdą kwestię uważała jako nacisk. Będąc na zajęciach napisałem do niej wiadomość że nie chciałem jej naciskać i wtedy wybuchła, że po co kwiaty, że nie myśli o nas jako para i że bardzo negatywnie ją zaskakuję. Wspomniałem tylko że nie chcę teraz powrotu, dopiero wtedy jakbyśmy zaczęli pisać i się spotykać to podejmiemy jakąś decyzję ale stwierdziła abym dał jej 2 tygodnie i da mi konkretną odpowiedź co i jak. Nie pisze nic, po tej rozmowie widzę że zdj które mieliśmy już całkowicie zniknęły ( wcześniej tylko ja i ona je widzieliśmy), na korytarzu tylko hej i tyle. Mam jeszcze tydzień, ale przez ten miesiąc nic nie wskazuje że ona chciałaby spróbować. Ja się dostosowałem i nie pisałem do niej, bo ona potrzebowała przestrzeni, więc powiedziałem że ją rozumiem i to akceptuję. Z jednej strony ja się sam zastanawiam czy jest sens wracać i próbować, ale z drugiej strony ciągnie mnie do niej i czekam aż do mnie napisze, ale nic a nic się nie odzywa. Wybaczcie że tak się rozpisałem, pomijałem niektóre kwestie, które mogę dopisać, ale jestem w kropce bo nie wiem co mam myśleć. Czy mogę prosić o pomoc? Pozdrawiam!
Zazwyczaj tego nie pisze, ale jedyne co możesz zrobic to dac sobie z nia spokój i sobie ja odpuścić. Tez miałem kiedyś podobną sytuację, spotykałem się z kimś, było fajnie pięknie ale nagłe ta osoba przestała sie odzywać. Kontakt był znikomy, aż pewnego dnia napisała mi że idzie z kims innym na randkę. Jedyne co jej napisałem to powodzenia i tyle. Juz nigdy więcej do niej nie napisałem pomimo, że beczałem przez tydzien w poduszke i nie umiałem sie pozbierać. Dzisiaj sobie dziękuję, że nie robiłem z siebie za przeproszeniem idioty i na ulicy będe mógł spojrzeć jej w oczy i udawac, że miałem tak samo wyje*ane na nią, jak ona na mnie. Odpuść sobie ją, bo nie jest Ciebie warta. NIE PISZ DO NIEJ. Usuń wszystko co z nia związne i przygotuj się, że najbliższy tydzień nie będzie najłatwiejszy, ale warto. Ja teraz jestem w mega szczęśliwym związku i juz kilka razy się zastanawiałem czy nie wysłac kwiatów z podziękowaniem do tamtej osoby, że sobie mnie olała, dzięki czemu ja poznałem moją obecna połówke i jestem szczęśliwszy niż kiedykolwiek.
Trzymaj się
Jak dla mnie to Ty jestes jakis dziwny. Wszytsko tak analizujesz, znajdujesz dowody zdrady na szybie. Chyba Ci sie troche nudzi w życiu.
Jestem przygotowany na to że to koniec, a ten tydzień to tylko kwestia. Rozmawiałem z nią 2-3x ale nie potrafiła dać konkretów, cały czas za przeproszeniem pierdololo. Pisać nie piszę, tylko najgorsze jest to że myślę o niej przez co mi się śni. Poza tym widzę ją 4x w tygodniu to też nie pozwoli tak szybko zapomnieć. Zamierzam jej powiedzieć co mi leży na duchu i zasugerować że wiem co potrafiła komuś powiedzieć, co całkowicie wyjebało mnie z butów, ale ja durny chciałem jeszcze dać szansę. Dziękuję za odpowiedź, będę starał się mieć to w dupie i żyć swoim życiem
Jak dla mnie to Ty jestes jakis dziwny. Wszytsko tak analizujesz, znajdujesz dowody zdrady na szybie. Chyba Ci sie troche nudzi w życiu.
Fakt, wiem że dziwne kwestie widziałem, ale momentami nie były bezpodstawne. Zarzucam sobie to że ją podejrzewałem, aczkolwiek problemów o to nie robiłem, tylko chciałem wyjaśnić sprawę i z tego jestem zadowolony.
Zamierzam jej powiedzieć co mi leży na duchu i zasugerować że wiem co potrafiła komuś powiedzieć, co całkowicie wyjebało mnie z butów, ale ja durny chciałem jeszcze dać szansę. Dziękuję za odpowiedź, będę starał się mieć to w dupie i żyć swoim życiem
nie rozmawiaj juz z nią, szybiej zapomnisz. Nie ma sensu ciągną tego tematu i tych nieprowadzących do niczego rozmów.
Ciężko jest zapomnieć kiedy widzisz laskę 4x w tygodniu, ona teraz chodzi zadowolona i z tego co wiem nie zamierza się z nikim spotykać (tak mi kolega powiedział) ja się tym tak bardzo nie przejmuję, jednakże uważam że to jest niedojrzałe zachowanie kiedy nie mogła usiąść i porozmawiać ze mną o tym w oczy lub dać ,,ultimatum". Najbardziej boli że nie miałem tej szansy, bo wiem że umiałbym to naprawić