Cześć!
Od jakiegoś czasu mam z sobą problem.
Prowadzę życie jak wiele kobiet ale w przeciwieństwie do większości nie umiem sprostać codziennym obowiązkom. Ale od początku
Wstaje zazwyczaj między 5:30 a 6:00 w zależności jaką opcję treningową mam na ten dzień zaplanowaną, lub o 6:30 jeśli to mój "rest day". Czasami jest to trening w domu, czasami siłownia.
Około 8:45 - 9:15 jestem w pracy gdzie ( o ile nic się nie przedłuży) siedzę od 17.00
Do domu mam niestety daleko, jeśli nie robię po drodze drobnych zakupów w domu jestem 17:50- 18:10.
Przebieram się, pogadam chwilę mamą, jem obiad - jeśli mój Ł jest w pracy i to tyle. Padam jak kłoda.... na każdy dzień mam zaplanowane jakieś zadanie: obiad na jutro, ogarnąć kuchnie, pomalować paznokcie, pouczyć się... (mam świetnego szefa i duże możliwości rozwoju jednak wymaga - jak każda nauka - pracy własnej) i rzadko kiedy jestem w stanie cokolwiek zrealizować. Tak mija mi dzień za dniem, tydzień za tygodniem a ja stoję w miejscu. Z początku myślałam, że to przesilenie, teraz to już chyba lenistwo. Czy ktoś ma podobnie, jak radzić sobie z lenistwem? Czasami to nawet nie chce mi się zmywać makijażu .