Chciałbym porozmawiać o samotności. A właściwie znaleźć na nią sposób.
Nie chodzi o burzliwą teoretyczną dyskusję. Różne teorie można znaleźć w Internecie lub nawet tu na forum. Raczej adresuję ją do kobiet, które czasem pojawiają się na forum, piszą nawet interesująco o samotności ale ich posty pozostają praktycznie bez odpowiedzi. Pewnie i ten watek spotka się z prawie zerowym odzewem ale to taka specyfika forum. Tu raczej ludzi wpadają po porady, ze swoim problemem.
Chodzi raczej o grupę, która chce coś zmienić. Dobrze jest jednak, by reszta wiedział jak ktoś rozumie samotność. Zacznę od siebie.
Jeśli dla kogoś samotność to brak partnera i/lub przyjaciółki do płotek, bo gdy kogoś takiego znajdzie to problemu już nie będzie, to nie warto skupiać się nad zastanawianiem się nad samotnością. Lepiej skoncentrować się na szukaniu jednego lub drugiego. Chodzi o tych co nie mogą już szukać partnera z różnych przyczyn lub choć go mają, chcą poszerzyć krąg znajomych.
cdn.
PS Wątek adresuję do kobiet, bo i tak wartościowe, kobiety przyciągną wartościowszych facetów. Proszę osoby aroganckie i przemądrzałe o znalezienie innego wątku na wykazanie się swoją ekspresją i wiedzą. Tu raczej miejsce jest dla osób z dystansem do siebie, poczuciem humoru i otwartuch na nowych ludzi. Wiek nie ma znaczenia. Można również do mnie napisać na email, przecież znając forum nie będę ciągle zaglądał, by zobaczyć pustkę. Przepraszam za brak ciągłego śledzenia pustki.
1 2017-11-03 20:05:51 Ostatnio edytowany przez iryd (2017-11-03 20:32:53)
. Lepiej skoncentrować się na szukaniu jednego lub drugiego. Chodzi o tych co nie mogą już szukać partnera z różnych przyczyn lub choć go mają, chcą poszerzyć krąg znajomych.
Wychodzę z założenia,że partnera się nie szuka.
Jest to takie działanie 'na siłę' .Marne szanse na powodzenie.
A ja jestem innego zdania niż moja przed mówczynią bo szczęściu należy pomagać ileż to osób znalazło partera parterki przyjacioł właśnie na necie teraz to miejsce jak każde inne Z chęcią pośledzę ten watek ciesze się że powstał
Jestem otwartą osobą lubię poznawac nowych ludzi stawiam na jakość nie ilość na necie poznałam już pare osób którzy sa w moim życiu od lat a odległość nie ma znaczenia tylko chęci
Z racji tego że wiele znajomości poumierało śmiercią naturalna ja niekiedy starałam sie bezskutecznie reanimować umarlaka więc teraz tez szukam pokrewnych dusz które jak ja chca powiększyć grono swych znajomych mieć do kogo się odezwać jak jest źle bądź jak jest dobrze mam nadzieję że będzie nas tu więcej
pozdrawiam ciepło
4 2017-11-07 21:16:00 Ostatnio edytowany przez mergi (2017-11-07 21:23:04)
Cześć
Oczywiście,że szczęściu trzeba pomagać.
Należy wychodzić do ludzi ( bez spinania się,aby kogoś poznać),zawierać nowe znajomości,być otwartym i uśmiechniętym...ale nic na siłę.Nie podchodzić do każdej znajomości na zasadzie 'Czy to on/ona?'?
'Czy dzisiaj kogoś poznam?' itd.
Wtedy kiedy czegoś mocno chcemy i robimy wszystko,aby to zdobyć, to wtedy właśnie tego nie dostajemy,bo
za bardzo chcemy i wszystkie myśli i czyny skupiamy na tym,aby to zdobyć (i nie dotyczy to tylko związków i partnerów.).
U mnie to się zawsze sprawdzało,bo ani jednego ze swoich partnerów nie poznałam wtedy kiedy szukałam, a wręcz przeciwnie.
Coś na zasadzie : Miej w....ne ,a będzie Ci dane.'
hmmmm chyba to każdego kwestia indywidualna niektórzy szukają wszędzie gdzie mogą dla jednych to akt desperacji dla drugich próbowanie ze wszystkich sił bo tak im brakuje bliskości . Ja osobiście miałam facetów również z neta ale czy ich szukałam czy się spinałam raczej nie uważałam że net jest kolejnym sposobem i co ma być to będzie ale nie neguję tego gdy ktoś próbuje na siłe bo nieraz takie zacietrzewienie skutkuje I zwiazki me były zapoczątkowane tu jak i znajomości które w mniejszej ilości ale zostały do dziś
dlatego sama też staram się odnosić do takich postów bo a nóź pojawi się ktoś kto będzie nadawał na tych samych falach jak ja i z czasem okaże się przyjaźnią na całe życie ?
Zgadzam się-kwestia indywidualna.
Każdy sposób na poznanie jest dobry.Najważniejsze,aby się do niczego nie zmuszać .
Dokładnie z reszta jak ktoś będzie się zmuszał w jakichkolwiek relacjach bądź udawał tego kim nie jest po jakimś czasie maska spadnie i zostanie z niczym . Ja zalogowałam się tutaj właśnie z racji tego by poznac jakiś ciekawych ludzi otwartych na rozmowy szanujących odmienne zdania z dystansem do siebie a o takich w moim mniemaniu coraz ciężej
A ja uwazam,ze jezeli w pewnym wieku jest sie samym to nalezy cos zrobic (jezeli w ogole chcemy)by tego partnera znalezc. Wraz z wiekiem mozliwosci poznania nowych osob maleja wiec czekanie w tej kwestii na szczescie jest troche naiwne mysle.
9 2017-11-07 21:44:01 Ostatnio edytowany przez mergi (2017-11-07 21:44:13)
Oj ciężko,zarówno w necie , jak i w rzeczywistości .
Ludzie rzadko kiedy szanują inne,odmienne zdanie.
Przeważnie narzucają swoje.
Bez względu na to kim się jest, młodym czy starym, w stanie wolnym czy w związku małżeńskim, dzieckie dwojga rodziców czy osieroconym, człowiekiem, który stracił kogoś bliskiego czy z innego powodu odczuwa samotność.
Można przezwyciężyć takie samotne odczucia. Kluczem jest robienie czegoś dla innych, pomaganie drugim, wychodzenie z inicjatywą. Myślę, że część osob na tym forum udziela się bo chce być między ludźmi. Inni mają potrzebę pomagania, bo czują się wtedy dowartościowani.
Bez względu na to kim się jest, młodym czy starym, w stanie wolnym czy w związku małżeńskim, dzieckie dwojga rodziców czy osieroconym, człowiekiem, który stracił kogoś bliskiego czy z innego powodu odczuwa samotność.
Można przezwyciężyć takie samotne odczucia. Kluczem jest robienie czegoś dla innych, pomaganie drugim, wychodzenie z inicjatywą. Myślę, że część osob na tym forum udziela się bo chce być między ludźmi. Inni mają potrzebę pomagania, bo czują się wtedy dowartościowani.
Dluuugo jestem samotna i powiem ci ze takie np spotkania ze znajomymi owszem ciesza,ale tylko na chwile. Po nich znowu wraca sie do pustego domu.
Ananasowa
Z samotnością to jest tak, że tylko chwile samotności mogą być przyjemne. Niestety coraz więcej ludzi czuje się samotnymi i to w tłumie.
Trzeba być cały czas czymś zajętym, żeby nie rozmyślać.
A są i tacy którzy sa w związku a i tak są samotni a to chyba najgorsze... Pusty dom może ci się zapełnić w mgnieniu oka zycie jest piękne bo codziennie może zdarzyć się coś co kompletnie zmieni nasze życie
14 2017-11-07 22:50:32 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2017-11-07 22:52:29)
Trzeba być cały czas czymś zajętym, żeby nie rozmyślać.
Picea, bardzo mi się Twoje podejście do samotności podoba, ale z tym zdaniem nieco polemizuję. Trzeba właśnie czasem porozmyślać, nawet za cenę pewnego cierpienia. W ten sposób dociera się do siebie.
Pustka jest domeną ludzi pustych (trochę może przerysowuję, bez obrazy więc), nuda - ludzi nudnych...
Trzeba dogadać się z samym sobą po prostu.
I jak słusznie zauważasz, wyjrzeć poza czubek swojego nosa. Tylu jest wokół ludzi spragnionych dobrego słowa, życzliwości, pomocy... Na przysłowiowym "chłopie" świat się nie kończy.
Zajęcie też warto mieć. Choćby czytanie książek jak w moim przypadku.
PIEGOWATA
Tak, ale komuś kto dlugo jest samotny ciężko wlać nadzieję w serce.
Nie jest prawdą, że każda potwora znajdzie swego amora. A życie wcale nie jest sprawiedliwe.
Każdy może stać się samotnym, nawet w związku.
Oczywiscie zastanowienie sie nad soba i swoim życiem jest potrzebne. Bardziej chodzilo mi o sytuacje gdy ktoś po prostu nie wie jak usunąć uczucie osamotnienia.
16 2017-11-08 00:42:00 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2017-11-08 00:43:14)
Łatwo nie jest, to jest cały proces. I nawet jeśli zaakceptuje się stan rzeczy, to nie znaczy, że samotność przestanie boleć raz na zawsze. Ale przecież życie w ogóle czasami boli.
Nie chodzi o to,żeby ból przestał istnieć, tylko żeby sobie z nim poradzić.
17 2017-11-08 11:51:06 Ostatnio edytowany przez iryd (2017-11-08 11:56:11)
Chciałbym powitać tych co tu przyszli, lub dopiera przyjdą, uśmiechem i bukietem jesiennych liści. To miejsce jest wasze i dla was. Mam nadzieję, że wszyscy będziemy się tu dobrze czuć. Zwłaszcza ci, którzy będą chcieli dać tu trochę serca. Przyjemnie się czyta, to co piszecie. Można by się do wielu ciekawych wypowiedzi odnieś. Tylko po co? Mam wasze słowa oceniać, wartościować. Przecież nie chodzi o zażartą dyskusję ale o wymianę myśli i uczuć. Przecież nazwałem temat rozmową. Nie trzeba kogoś przekonywać, zgadzać się z tym co ktoś mówi lub mu przeczyć. Wystarczy posłuchać. Choć zawsze można wyrazić swoje zdanie w tej kwestii.
Jesienne liście to nie oznaka odchodzenia ale jest w nich całe doświadczenie wiosny i lata. Czasem gdy po nich chodzę przypominają mi ludzkie serca, które depcze bezduszny świat, obojętny na to co czują. Cichy szelest to jedyne na co je stać, choć tak wiele miałyby do powiedzenia ale słuchać nie chce nikt. Ważne kiedyś, swym pięknem na drzewach. Dziś są tylko śmieciem do wymiecenia … nikomu nie potrzebny świat.
Stopniowo, by nie zanudzać, będę chciał opowiedzieć jaki jest zamysł na tę rozmowę z happy endem. Może powiem dziś tylko tyle, że samotność to dla mnie nie zjawisko społeczne ale nikomu nie potrzebny człowiek w pustym świecie. Może potrzebna jest jego praca, intelekt ale to co czuje, nie obchodzi nikogo. Jak te liście Pani Jesieni o której pisze młoda87 w swoim wątku. Nie chcę być miotłą, która tylko je wymiata. Może warto podnieś ich garść… Może warto posłuchać co czują? Posłuchać szeptu liści. Rozmowa o samotności to rozmowa o ludziach, o nas. Co czujemy, czym się interesujemy, o naszych pasjach i obawach, o zapomnieniu i pamięci.
Cieszę się, że niektóre z was zajmują się fotografią. Ja również lubię robić zdjęcia. Ostatnio postanowiłem wejść na trochę wyższy etap. Kupiłem trochę lepszy aparat i chodzę na kółko fotograficzne.
Kto z przyjaciół jeszcze o nas pamięta? cdn.
Wiosna i jesień są krótkie. Najlepiej by było, żeby samotność była tylko epizodem w życiu.
"Każdy człowiek jest zakuty w swoją samotność' -Kto wie czyje to słowa?
20 2017-11-18 13:34:43 Ostatnio edytowany przez iryd (2017-11-18 15:26:40)
"Każdy człowiek jest zakuty w swoją samotność' -Kto wie czyje to słowa?
Nie wiem czyje to słowa, ale to nie słowa to fakt.,
Moja córka wczoraj zdawała swój najtrudniejszy egzamin. Sporo rozmawia z koleżankami przez internet, jak to dzisiaj młodzież. Śmieje się, że zawsze biorą ją za starszą niż jest.
Wczoraj jednak musiała swoją wirtualną koleżankę odwieść od samobójstwa. To spore przeżycie dla niej. Nie wnikając w różne przyczyny prób samobójczych, jest to najczęściej wołanie o pomoc.
To, że nikomu lub najbliższym nie zależy na nas, lub za mało mamy to okazywane. Oczekiwania mijają się z ich realizacją. W tym przypadku chodziło chyba o jakieś sprawy koleżanki z jej matką. Chyba, bo nie pytałem córki o szczegóły. Zbyt dużo rozmawialiśmy o różnych sytuacjach życiowych, bym w tej trudnej sprawie prowadził ją za rączkę. Sama musi pomóc koleżance. Dodałem jej tylko, że niedawno kupiłem ci książkę o depresji. Jeszcze jej nie przeczytałaś, a teraz by się przydała. Jeszcze nie raz będziesz miła w życiu do czynienia z takimi osobami.
Samotność przez niezrozumienie, brak relacji, nieumiejętność budowania związków. Małe zainteresowanie drugim człowiekiem. To stopniowe budowanie samotności w naszym życiu.
mergi napisał/a:"Każdy człowiek jest zakuty w swoją samotność' -Kto wie czyje to słowa?
Nie wiem czyje to słowa, ale to nie słowa to fakt.,
Moja córka wczoraj zdawała swój najtrudniejszy egzamin. Sporo rozmawia z koleżankami przez internet, jak to dzisiaj młodzież. Śmieje się, że zawsze biorą ją za starszą niż jest.
Wczoraj jednak musiała swoją wirtualną koleżankę odwieść od samobójstwa. To spore przeżycie dla niej. Nie wnikając w różne przyczyny prób samobójczych, jest to najczęściej wołanie o pomoc.
To, że nikomu lub najbliższym nie zależy na nas, lub za mało mamy to okazywane. Oczekiwania mijają się z ich realizacją. W tym przypadku chodziło chyba o jakieś sprawy koleżanki z jej matką. Chyba, bo nie pytałem córki o szczegóły. Zbyt dużo rozmawialiśmy o różnych sytuacjach życiowych, bym w tej trudnej sprawie prowadził ją za rączkę. Sama musi pomóc koleżance. Dodałem jej tylko, że niedawno upiłem ci książkę o depresji. Jeszcze jej nie przeczytałaś, a teraz by się przydała. Jeszcze nie raz będziesz miła w życiu do czynienia z takimi osobami.
Samotność przez niezrozumienie, brak relacji, nieumiejętność budowania związków. Małe zainteresowanie drugim człowiekiem. To stopniowe budowanie samotności w naszym życiu.
Rozumem, że ty - jako osoba dorosła - mając wiedzę o ewentualnej próbie samobójczej osoby nieletniej, podjąłeś odpowiednie kroki?
Ps. Ile lat ma twoja córka?
Rozumem, że ty - jako osoba dorosła - mając wiedzę o ewentualnej próbie samobójczej osoby nieletniej, podjąłeś odpowiednie kroki?
W sedno!
A niby co miał zrobic? Zadzwonic do rodzicow? Na policje?
24 2017-11-18 21:21:39 Ostatnio edytowany przez iryd (2017-11-18 21:22:28)
To w sumie interesujące gdzie można w nocy zadzwonić w takiej sytuacji?
Policja nie specjalnie była zainteresowana awanturami i płaczem dziecka u sąsiadów mojej rodziny – może mają taki głośny tryb życia, powiedzieli policjanci. Niebieski telefon, to chyba przemoc , pogotowie to chyba już po próbie samobójczej wcześniej to nieuzasadnione wezwanie?
Tak jak pisałem próba samobójcza to najczęściej wołanie o pomoc o, zainteresowanie. Nie tak łatwo młodej dziewczynie przejść od zamiaru do wykonania. Wola życia jest w nas ogromna. Warto na niej bazować. Ale umiejętnie. Interwencja zewnętrzna wprowadza zamieszanie w i tak już trudne stosunki rodzinne. Nawet jeśli okaże się skuteczna teraz może negatywnie wpłynąć na ewentualną podobną sytuację w przyszłości. Chcemy zapobiec sytuacji ,a zapominamy, że tu trzeba pomóc człowiekowi.
To człowiek w delikatnej sytuacji i tak trzeba z nim postępować. Najpierw pozwolić się wyżalić później pokazać sens podjęcia walki z przeciwnościami. Ja znam moją córkę i mam do niej zaufanie. Wiele spraw rozumie lepiej niż większość tych niby mądrych dorosłych. Nauczyła się szanować osobę po drugiej stronie. Córka zaczęła od piesków, które koleżanka bardzo kocha. Z kim zostaną? Kto je będzie kochał jak ty? Itd. Itp. Nie jestem zwolennikiem formalizmu, proponowanego wyżej. Niewiele tak naprawdę pomagają i przeważnie tylko na krótką metę.
25 2017-11-18 21:48:59 Ostatnio edytowany przez rampampam (2017-11-18 21:50:56)
To w sumie interesujące gdzie można w nocy zadzwonić w takiej sytuacji?
Policja nie specjalnie była zainteresowana awanturami i płaczem dziecka u sąsiadów mojej rodziny – może mają taki głośny tryb życia, powiedzieli policjanci. Niebieski telefon, to chyba przemoc , pogotowie to chyba już po próbie samobójczej wcześniej to nieuzasadnione wezwanie?
Tak jak pisałem próba samobójcza to najczęściej wołanie o pomoc o, zainteresowanie. Nie tak łatwo młodej dziewczynie przejść od zamiaru do wykonania. Wola życia jest w nas ogromna. Warto na niej bazować. Ale umiejętnie. Interwencja zewnętrzna wprowadza zamieszanie w i tak już trudne stosunki rodzinne. Nawet jeśli okaże się skuteczna teraz może negatywnie wpłynąć na ewentualną podobną sytuację w przyszłości. Chcemy zapobiec sytuacji ,a zapominamy, że tu trzeba pomóc człowiekowi.
To człowiek w delikatnej sytuacji i tak trzeba z nim postępować. Najpierw pozwolić się wyżalić później pokazać sens podjęcia walki z przeciwnościami. Ja znam moją córkę i mam do niej zaufanie. Wiele spraw rozumie lepiej niż większość tych niby mądrych dorosłych. Nauczyła się szanować osobę po drugiej stronie. Córka zaczęła od piesków, które koleżanka bardzo kocha. Z kim zostaną? Kto je będzie kochał jak ty? Itd. Itp. Nie jestem zwolennikiem formalizmu, proponowanego wyżej. Niewiele tak naprawdę pomagają i przeważnie tylko na krótką metę.
Jednak moim zdaniem warto spróbować pomóc. I mam wątpliwości, czy obciążanie nastolatki (nie napisałeś, ile lat ma twoja córka) taką odpowiedzialnością - choćby była najbardziej dojrzała - na pewno jest całkiem bezpieczne...?
Na pewno nie zawsze służby publiczne wszelkiego rodzaju reagują właściwie (coś o tym wiem z własnego doświadczenia), ale jednak moim zdaniem trzeba reagować, podejmować próby pomocy. Często podają w mediach, że owszem, działo się coś gdzieś, niby wszyscy wiedzieli, ale nikt nic nie zrobił...
W tej sytuacji ja osobiście rozmawiałabym z rodzicami, może też dyskretnie ze szkołą. Niekoniecznie trzeba zaraz dzwonić w nocy, zgadzam się, że od zamiaru do wykonania jest jeszcze długa droga, ale raczej warto tego tak nie zostawiać.
mergi napisał/a:"Każdy człowiek jest zakuty w swoją samotność' -Kto wie czyje to słowa?
Nie wiem czyje to słowa, ale to nie słowa to fakt.,.
To bardzo mądre słowa L.T.
Można mieć w życiu wiele,można mieć wszystko,można otaczać się ludźmi i czuć się nadal samotnym.
Samotność raczej ma mało wspólnego z obecnością drugiego człowieka,jest to raczej 'stan duszy'-tak mi się wydaje,może się mylę.
Czy zgodzicie się z takim poglądem, że przyczyną samotności może być niskie poczucie własnej wartości?
Samotność … jest to raczej 'stan duszy'-tak mi się wydaje,może się mylę.
Ta moja „niby kawiarenka o samotności” to rozmowy/pogawentki o samotności, o naszym wnętrzu. Tu można się mylić w datach, nazwiskach i faktach, ale nie można się mylić w swoich poglądach. Bo to czyjeś własne poglądy, jak ktoś będzie chciał to je zmieni. Pod wpływem czyichś słów lub własnych nowych doświadczeń. Kawiarenkę założyłem nie po to by się przekonywać i dochodzić do wspólnych prawd (najczęściej już dawno odkrytych przez innych) ale żeby się poznawać wzajemnie.
A te cytowane słowa dla mnie inaczej znaczą, że sami się rodzimy i sami umieramy, a razem z nami umiera cały nasz intymny świat (może kiedyś uda się zapisać wszystko co mamy w mózgu ale nie dziś). „Nie samotność ” to nie tyle fizyczna bliskość drugiej osoby ale to człowiek, którego wpuściliśmy do tego tylko naszego intymnego świata. Tylko kto chce wejść do niego? Zainteresować się drugim człowiekiem i, w dodatku jeszcze tam nic nie zniszczyć lub wyśmiać? To kawiarenka – nie bój się pokazać swojego świata może ktoś zechce go poznać - to jest ten happy end z tytułu kawiarenki.
Głupawy przykład: spotyka się katolik z ateistą. Kto kogo przekona? Dyskusja zmieni się pewnie w kłótnię. A u mnie chciałbym, żeby katolik poznał punkt widzenia ateisty i odwrotnie. Nieważne kto kogo przekona, wartością samą w sobie jest poznawanie, a nie przekonanie.
Czy zgodzicie się z takim poglądem, że przyczyną samotności może być niskie poczucie własnej wartości?
Czy samoocena może wpływać na samotność? Oczywiście, że tak. Człowiek o niskiej samoocenie boi się wyjść do ludzi bo boi się krytyki, stresuje się itp. a postawa wylękniona, zastraszona zniechęca ludzi. Unikają chorych, brzydkich, innych, słabych. Przyciągają odważni, mocni, silni, zdecydowani, pewni siebie, puści celebryci ale znani z tego, że są znani. Forum jest miejscem, które umożliwia wyjście do ludzi bez pokazywania twarzy, słabości a daje możliwość pokazania swoich zalet, wartości. Chciałbym, żeby tu piszący mogli pokazać się bez stresu z tej ładniejszej strony. Może to przyciągnie osoby, które się nimi zainteresują. Wiem z doświadczenia, że w tych niby gorszych ludziach tkwi wiele piękna wewnętrznego. To tak, jak z wejściem do ogrodu: nieraz dopiero po przekroczeniu szarego płotu widzimy, jak w środku rosną piękne kwiaty. Często mówi się, że ktoś zyskuje przy bliższym poznaniu.
Każdy jest samotny na swój własny sposób i dla każdego samotność oznacza coś innego-tak odbieram ten cytat.
Ech, przepadla mi napisana wiadomość.
Iryd, zgadzam się z tym co napisałeś o osobach o niskim poczuciu wartości. To prawda, że na forum można pokazać swoje wnętrze i osobowość i nie być ocenianym za wygląd. A w życiu dla wielu liczy się opakowanie a nie zawartość, bo większość to wzrokowcy. Ich strata. Może być tak, że osoba która jest lubiana w internecie za swą osobowość w realnym życiu jest samotna. I co wtedy? Żyć internetem? Uważam że bogactwo wewnętrzne warte jest zachodu i bliższego poznania.
A mam teraz takie pytanie: Czy wolicie dawać czy bardziej otrzymywać prezenty?
31 2017-11-19 21:43:05 Ostatnio edytowany przez mergi (2017-11-19 21:44:08)
Mi większą przyjemność robi dawanie prezentów.
Otrzymywać też lubię...wolę takie drobiazgi od kosztowności.
Ale z wiekiem odkryłam większą przyjemność w dawaniu. Czasami głowa mi puchnie od rozmyślania nad prezentem. Ale potem jak widzę czyjś błysk w oku to moja radość nie zna granic. Odczuwam zadowolenie. Część prezentów robię sama. Najłatwiej jest wiedzieć czego ktoś potrzebuje lub marzy. To prawda, że dawanie uszczęśliwia. Jezus miał rację mówiąc, że więcej szczęścia wynika z dawania niż brania.
"Samoświadomość, samorozwój, samowystarczalność, samosterowność. Czy atakuje nas wirus samotności?" To cytat.
Z tymi prezentami to jest różnie. Ja wolę dawać niż dostawać prezenty ale czy jestem taki szlachetny?
Ale potem jak widzę czyjś błysk w oku to moja radość nie zna granic. Odczuwam zadowolenie.
Czy to chodzi o czyjś błysk czy o odczuwanie tej mojej radości? To bardzo płynna i delikatna różnica. Można ją wyczuć widząc błysk w oku osoby, której daliśmy trafiony prezent ale tej osoby nie lubimy. Może nie lubię dostawać, bo czasem trzeba udawać, że coś nam się podoba, a ja mam taki specyficzny gust, że niektóre rzeczy mi się nie podobają, a bardzo podobne są dla mnie super.Dlatego choć wolę dawać nie uważam, że to świadczy o mojej szlachetności.
Ale z wiekiem odkryłam większą przyjemność w dawaniu.
Może na tym polega dorastanie, że z małego egoisty stajemy się na starość altruistą.