Znam jednego chłopaka od dwóch lat. Jest to internetowa znajomość. Przyjaźniliśmy się ok. półtora roku, potem zaczęliśmy się "bardziej lubić". Trwało to ok. pół roku, kiedy mieliśmy już bardzo bliskie relacje, ale nigdy nie byliśmy razem. Nie byliśmy, bo nie chcieliśmy cierpieć przez dystans, który nas dzieli (a przynajmniej ja tak myślałam wtedy, teraz nie wiem).
Dowiedziałam się po tych kilku miesiącach, że on tak na prawdę ma podobną relację z inną dziewczyną, którą znał prawie rok. Urwał z nią kontakt, ale wahał się. Planował ją odwiedzić (wszyscy mieszkamy od siebie daleko), a kiedy się spytałam, co wtedy by było ze mną, odpowiedział, że nie wie oraz że żył, jakby nie było żadnych konsekwencji.
On od zawsze strasznie mnie wspierał podczas moich trudnych chwil, a było ich dużo. Jeszcze nigdy w życiu w nikim nie miałam takiego wsparcia jak w nim. Ostatnio też przyznał się, że kiedyś tam miał przyjaciółki "z przywilejami", też przez internet.
Miałam beznadziejne sytuacje z chłopakami i urwałam z nimi kontakt (było to łatwe, przeszło mi po kilku tygodniach), ale tym razem nie potrafię, bo (może to zabrzmieć śmiesznie, ale taka jest prawda) jeśli go opuszczę, to będę czuła, że straciłam część siebie.
A z drugiej strony nie ufam mu. On chce to zaufanie odbudować. Zawsze jest, kiedy go potrzebuję. A jednak, jeśli by mnie wtedy kochał, to ta sytuacja nie miałaby miejsca. Podkreślam jeszcze raz, że w tym czasie, kiedy to się stało, nie byliśmy razem, więc nie wiem, jak to odebrać i nie wiem, czy jestem gotowa na związek z kimś, kto był wobec mnie nieszczery.
Co mnie trzyma, to ta mocna więź, która nasz łączy. To jest przywiązanie, które jedynie zaznałam do niego i jednej przyjaciółki, a przywiązuję się trudno.
On chce naszą relację odbudować od zera poprzez czyny. On chce teraz tego związku. Wcześniej jakoś nie. Ja nie wiem, co o tym myśleć.
Gdybym się wtedy nie dowiedziała, prawdopodobnie dalej nie miałabym pojęcia.
To mnie już przerasta. Nigdy się tak dobrze z kimś nie rozumiałam, jak z nim.
Miał ktoś podobną sytuację? Dać mu drugą (i kategorycznie ostatnią) szansę?