Drogie koleżanki
Nie wiem, co mam robić. Rok po rozwodzie uświadomiłam sobie, że zakochałam się w swoim wykładowcy. Który zawsze okazywał mi bardzo dużo ciepła i życzliwości. On jest starszy ode mnie o 33 lata i niedaleko mu brakuje do wieku mojego ojca. Bardzo zachywca mnie intelektualnie, cenię jego mądrość życiową, spokój ducha, oczytanie i pomimo upływających lat dla mnie jest cholernie przystojny. Mój mąż był alkoholikiem. Przeżyłam z nim bardzo straszne momenty. Profesor był dla mnie zawsze wielkim przyjacielem i wspierał mnie nawet bardziej niż własna rodzina. A do tego ceni moją inteligencję i wiem, że podobam mu się, jako kobieta. Nawet nie wiesz, jak cierpiałam, gdy straciłam swojego męża. Pogubiłam się w tym wszystkim i jeszcze bardziej zafascynowałam się żonatym mężczyzną. Jednak wiem, że jakby mu się tam w małżeństwie nie układało, to ja nie będę budować swojego szczęścia na nieszczęściu. Tak łatwo jest zrujnować czyjeś małżeństwo. Pomimo, że po raz kolejny cierpię i tak pragnę być z nim szczęśliwa, bo to wyjątkowy dojrzały mężczyzna. Nie zamierzam psuć mu nic w jego uporządkowanym życiu. Wierzę, że po coś pojawił się w moim życiu i wiem, że wiele rzeczy mu zawdzięczam, bo nie musiał mnie bronić, a zawsze to robił . Nie wiem czemu to robi, ale czuje jego ochronę. Spędziliśmy setki godzin na dyskusjach. Do czegoś więcej też doszło. Ale to było zdecydowanie za dużo. Uwierz mi, że popsuć czyjeś życie można bardzo łatwo. Lecz ja tego nie zrobię, bo poza miłością jaką go darzę, mam także wielki szacunek do jego dorobku naukowego, do tego, jak dobrym jest człowiekiem i do jego rodziny. A poza tym wiem, że wyrzuty sumienia mogłby na niego bardzo zle wpłynąć.
Co ja mam z tym wszystkim zrobic?