Czy kobiety są rzeczywiście mniej pewne siebie niż mężczyźni? A jeśli tak z czego to wynika? Jak stereotypy, dzieciństwo oraz hierarchiczny model rodziny wpływają i stają się przysłowiowym fatum naszego przyszłego życia? Oficjalnie jesteśmy przebojowe, energiczne i stale walczące o swoją pozycję karierowiczki jednak rzeczywistość dobitnie pokazuje, iż większość z nas doświadcza bądź doświadczyła w przeszłości piętna narzuconego przez system i społeczeństwo. Panowie od dzieciństwa przystosowywani są do bycia samcami alfa, którzy potrafią zadbać o swoje, wiecznie dopingowani by zdobywać szczyty i wyróżnienia. Nam, kobietom wiecznie się obrywało, ucz się dobrze, ale nie zapominaj gdzie twoje miejsce, trzeba mamie pomóc w kuchni, zająć się dziećmi sąsiada, nie przystoi dziewczynce podnosić głos czy mieć własne zdanie. Co wy myślicie na ten temat, czy doświadczyłyście konsekwencji tego typu zachowań, a może wasi rodzice wręcz przeciwnie dopingowali was i wspierali w każdej życiowej potyczce???
Ciekawy temat - czasem ta pewność siebie to maska, a w środku niepewność, lęk. Ostatnio przeczytałam, że Doda - która mocno eksponuje swoje ego, wydawałoby się, że jest bardzo pewną siebie osobą, ma problem z lataniem, wpada w panikę, mimo terapii, nie radzi sobie z emocjami w samolocie.
Pomimo iż dużo lepiej jeżdżę od mojego M. jak on zaczyna mnie pouczać, to tracę pewność i robię jakieś głupie błędy --> więc on ma pretekst by tym bardziej mnie instruować, itd. Są to problem, które nie pojawiają się gdy jadę sama, czy z kimś innym (np. z moim bratem, który jest zawodowym kierowcą, jazda jest przyjemna, gadamy o wszystkim i nawet jeśli za gwałtownie zahamuję to nie komentuje).
Wsparcie jest ważną rzeczą! I nie chodzi o to, by ta osoba, cokolwiek robiła dla ciebie - po prostu akceptowała twoje sukcesy i porażki.
Generalnie - to chyba jestem dość pewną siebie osobą, staram się rozwiązywać swoje problemy, upraszczać sprawy, wiem czego chcę, wiem co robię i biorę na siebie odpowiedzialność - stąd moja pewność (no ale czasem gdy zbyt wiele się skumuluje, to też mam ochotę odciąć się od świata ).
Nie zgadzam się, ze mężczyźni nie maja problemów z pewnością siebie. Mają i może większe niż kobiety, tylko wstyd im się przyznać. Czytałam kiedyś jakiś psychologiczny art, że mężczyźni często popadają w nałogi właśnie przez brak pewności siebie, kompleksy i niską samoocenę.
Chcą się dowartościować, więc niektórzy popadają w skrajności typu przemoc wobec rodziny lub ogólna agresja.
Chłopcom tez się wiele narzuca w dzieciństwie. Np. że chłopaki nie płaczą, że nie wolno im się mazgaić, bawić lalkami, okazywać bólu, słabości, maja być zawsze maczo. Potem wyrastają na nieczułych, niewrażliwych, typowych -jak to piszesz-samców. Co wcale nie oznacza, że są pewni siebie. Nie nie, oni się na takich kreują, bo nie wolno inaczej się zachowywać. Stąd się biorą ich frustracje i w.w. konsekwencje.
Ja nie miałam wsparcia w rodzinie, w nikim tak naprawdę. Wyszłam z domu z niskim poczuciem wartości i bez wiary w to, że coś potrafię, ze jestem kimś ważnym. Dopiero sama o to zawalczyłam i robię to nadal. Teraz jest znacznie lepiej, choć nadal brak mi wiary w siebie w sferze zawodowej.
to ja chyba żyję w innym świecie bo tych samców alfa to ani widu ani słychu, kto ich niby przystosowuje do bycia tymi samcami? Przeciwnie, jakieś mimozy wokoło, co to nie potrafią zadbac o siebie, bo mamusia we wszystkim wyręczła jak ułomnego. Zakompleksieni, nie wierzący w siebie, nie potrafiący często umówić się z dziewczyną na randkę, nie ogarniajacy tego świata, nie przystosowani do życia. Na tym forum piękny przekrój mamy tych samców alfa, co który przyjdzie to jeden lepszy od drugiego, az chce się przytulić i w czółko cmoknąć
To kobiety są samcami alfa często. Słaba, silna płeć
Tajemnicza75 - czytałam książkę o lękach, panice występujących u kobiet. Autorka przyznała, że jest to problem dość trudny do prostego ujęcia statystycznego, bo kobiet bardziej przejmują się zdrowiem - czyli statystycznie częściej chodzą do lekarzy, niż faceci. Wg autorki konstrukcja psychiczna kobiet, wychowanie, itp sprawiają, że kobiety częściej ulegają takim staną, ale są one nierozpoznawane - zwykły lekarz na ogół nie jest w stanie uchwycić, kiedy stan lękowy jest już chorobą, a kiedy "zwykłym" strachem o siebie, bliskich w trudnej sytuacji, często terapie nie są dopasowane do ich problemów, w efekcie choroba rozwija się latami, utrudniając życie.
Nie twierdzę, że faceci nie cierpią z powodu braku pewności siebie. Myślę, że w przypadku obu płci - często jest to maska, trudno uchwycić kiedy ktoś jest pewny siebie, a kiedy gra. A te osoby, które cierpią na jakieś stany lękowe, brak pewności siebie - unikają konfrontacji, sytuacji w których mogłyby nie sprostać, więc nie łatwo to zaobserwować.
Owszem w obecnym świecie różnice się nieco zacierają, zaczynamy wychowywać nasze dzieci bez narzucania im stereotypów. Na pewno wśród facetów znajdziemy przykłady maminsynków, zakompleksionych i wyładowujących swoje frustracje na rodzinie, ale bez przesady sporo jest też tych normalnych. Niestety ja z dzieciństwa pamiętam jak bardzo odbiło się na mnie to stereotypowe wychowanie. Dziewczynka nie może się złościć, nie może wyrazić opinii, mieć własnego zdania, chłopcom zawsze wszystko uchodziło na sucho, nawet jak się pobili i zwyzywali. Mnie gdy raz nie wytrzymałam i przyłożyłam jednemu to oczywiście reprymenda na całego i jeszcze wstydzić się musiałam, bo dziewczynce oczywiście nie przystoi!!!! Owszem nie można wrzucać wszystkich do jednego worka, bo i faceci ciamajdy życiowe, zniewieściałe maminsynki się znajdą. Ale ogólnie z mojego punktu widzenia lepiej traktowało się chłopców niż dziewczynki, więcej im było wolno, a to przysłowiowe ''Nie płacz jak baba...'' też ma swój psychologiczny wydźwięk, chłopca niejako klepie po plecach ''nie bądź taki miękki...'', uczy życia, a dziewczynkom daje po głowie, no bo ''jak baba..?'' mówi samo przez się, konkretna negatywna łatka, bo my przecież słabsze jesteśmy i wolno nam płakać...Dziękuję za takie wartości, które do dzisiaj tkwią w mojej podświadomości. Owszem da się nad tym wszystkim pracować, ale nie jest to łatwe i wymaga dużego samozaparcia.
Nie wiem czy chlopcom wiecej uchodzi na sucho i czy maja latwiej.
Na pewno nie mieli latwiej w czasach mojego dziecinstwa - wychowalam sie w otoczeniu gdzie kary cielesne byly pewnego rodzaju normą i o ile dziewczynki dostawaly lanie reka po tylku czy twarzy to chlopcy i tak stanowili jakies 80% (tak na oko) bitych dzieciakow "dla wychowania) i w tych przypadkach to nie byl klaps w tylek. Bylam wielokrotnie swiatkiem jak moj brat czy kuzyni dostawali lanie pasem, kablem lub innymi tego typu narzedziami.
Od nas (dziewczynek) nikt szczegolnie nie wymagal pomocy w pracach domowych, jezeli juz to byly to rzeczy typu obieranie ziemniakow czy pomoc w praniu, moj brat zapiep...l rowno łopata przy weglu, na budowie czy u rodziny w polu jak tylko mial te lopate sile podniesc.
To samo bylo z praca w starszym wieku (pozno nastoletnim) - dziewczynki pracowaly jak chcialy, jak czuly taką chec, a dla chlopcow byl to niejako przymus - nikt im, w przeciwienstwie do dziewczynek, wakacji nie fundowal, nie kupowal prezentow bez okazji, czy nawet glupich slodyczy - to byly tylko sytuacje wyjatkowe typu urodziny, swieta czy koniec roku szkolnego.
Jak sie chlopak chcial umowic z dziewczyna to musial miec na wyjscie dla niej, a na dodatek na jakies kwiatki dla matki, babci i bog wie jeszcze kogo.
Nic dziwnego, ze w takich warunkach faceci byli twardzi i "pewni siebie".
A teraz? Wychowujemy dzieci w rownosci plci, jak dziewczynka chce jezdzic na deskorolce, chodzic z 15 kolczykami albo, za przeproszeniem, sie puszczac - to nikt jej w tym nie przeszkodzi. Jak facet w pracy nazwie kolezanke "niezla dupa" to jest to molestowanie seksualne, ale nazwanie kolegi "cipą" kobiecie problemow nie przysporzy
Jak sie dziewczyna upije na imprezie i ja chlopak przeleci, to jest gwalt, a jak sie dziewczyna "podlozy" pijanemu facetowi to i tak jego wina, bo wypil za duzo.
Pewnosc siebie maleje wraz z poziomem oczekiwan otoczenia i wielkością straty/kary w momencie porazki.
Faceci potrafia jedynie bardziej maskpwac swoja niepewnosc i niska samoocene.
Z tego co wnioskuję punkt widzenia bardzo zależy od wychowania i punktu siedzenia. Iceni masz wiele racji, ale to co dla Ciebie jest sytuacją negatywną dla mnie wręcz przeciwnie więc to chyba wszystko zależy od naszego postrzegania. Co do kar cielesnych u mnie nie było bicia kogoś kablem, a dziewczyny obrywały na równi z chłopakami, przy czym to chłopakom o wiele więcej uchodziło na sucho, bo mała bójka na podwórku nikogo nie dziwiła, dziewczynki od razu zostałyby sprowadzone do parteru gdyby sobie na coś takiego pozwoliły. Co co prac domowych, do mnie zawsze należała pomoc przy sprzątaniu, gotowaniu, opiece przy dzieciach czego nienawidziłam, faceci leżeli do góry brzuchem, no bo co innego mieli do roboty. Dodam, że mieszkaliśmy w mieście stąd może brak zajęć typu praca z łopatą czy noszenie cegieł, a jeśli już były to jednostkowe przypadki. Obecne wychowanie może i jest poniżej poziomu, ale jak sama mówisz w końcu mamy wybór i to nasza sprawa co robimy z własnym ciałem, a jeśli się komuś nie podoba nie musi patrzeć na dziewczynę na deskorolce z 15 kolczykami. To już raczej kwestia późniejszej edukacji, inteligencji, mądrości życiowej i doświadczeń oraz wpływu rówieśników na to co myślimy, jak się ubieramy, jakie mamy zainteresowania. Przykłady z molestowaniem w pracy zgadzam się w 100%, iż zdarzają się przewrażliwione kobitki, które lecą do sądu, z byle jakim pretekstem, faceci nie są lepsi, bo często sami świadomie przekraczają pewne granice żeby z kogoś pożartować. Jeśli znamy środowisko w jakim pracujemy albo sobie pozwolimy na takie zachowania albo nie, jak i w związku w każdej pracy trzeba się dotrzeć z ludźmi, z którymi niejako spędzamy 8h naszego życia dziennie. W każdym razie dla mnie osobiście faceci dostają czy też w przeszłości dostawali od początku o wiele lepszą lekcję życia niż dziewczyny, których się nie dopingowało do bycia pewnymi siebie i nie wymagało od nich większej niezależności życiowej. Widzę to po sobie, pracuję w firmie gdzie 90% stanowią faceci na wyższych stanowiskach, tzw. rekiny biznes klasy (albo przynajmniej im się tak wydaje ). Żaden z nich nigdy nie powiedziałby, że czegoś się boi, nie potrafi, nie poradzi sobie, owszem może jest to maskowana pewność siebie, ale mimo wszystko wrażenie to już połowa sukcesu. Ja jako rasowa kobieta 200 razy się zastanowię, obmyślę wszystkie ZA i PRZECIW zanim zadecyduję czy taka akcja się opłaca się czy też nie. Tracę na takiej niepewności i to bardzo, koledzy o wiele szybciej zyskują awans czy podwyżkę podczas gdy ja przemyślam setki razy czy w ogóle mam czelność prosić o małą premię, nosz do cholery, czasem mnie to dobija!!! Uważam, iż dzieciństwo i stereotypy bardzo mocno zakorzeniły w moim umyśle takie a nie inne działania i sposób myślenia!!!
Myślę, że kwestia wychowania, a w jako takiej można doszukać się pewnych prawidłowości, ale od nich zawsze są odstępstwa. Wydaje mi się, że dziewczynkom częściej daje się komunikaty "ale paplasz", "przestań wydziwiać", "takie babskie gadanie", no i generalnie że coś nie wypada, nie przystoi, dziewczynka powinna być grzeczna, nie złość się, bo to nieładnie, nie ma powodu krzyczeć. Chłopcom pozwala się na inne rzeczy, które sprzyjają pozornej pewności siebie - nie marudź, mażesz się jak baba, nie zachowuj się jak cipa, walcz o swoje, gdzie masz jaja, musisz być silny. Zmuszeni są działania, nawet jak nie chcą, bo te teksty ich popychają, natomiast nie wolno im wyrażać obaw, lęku, co powoduje, że te lęki i obawy są ukrywane.
I tak stereotypowe teksty pięknie zamykają dziewczynom usta, nawet jeśli mają coś ważnego do powiedzenia i każą się odzywać chłopakom, nawet gdyby chcieli poobserwować. Tak samo z zachowaniem. Kobieta broniąca swoich racji "rządzi się, histeryzuje, ma PMS", facet "broni swoich racji, walczy jak lew". Mdłości mnie biorą na te teksty, ale słyszę je jak jeżdżę komunikacją miejską po warszawie.
Ostatnio ukazał się na Dzieci Są Ważne tekst o tym, jak unikać tekstów, które powodują, że chłopcy nie rozumieją i nie potrafią wyrażać uczuć, czują się wciśnięci w rolę "wiecznie silnego faceta" (są wciskani w rolę, co nie znaczy, że dawane im są jakiekolwiek realne narzędzia, są tylko oczekiwania, bez pokazania, jak je realizować). Tekst został skomentowany przez kobiety w tak agresywny sposób, że zrobiło mi się wstyd - broniły zaciekle czegoś, z czym powinny walczyć.
Pewność siebie jest przereklamowana. Ja jestem pewna siebie na pokaz, kiedy muszę, to wkładam maskę i działam, bo muszę pracować, pojawić się przed rodzicami, prowadzić grupę itd.
Jeżeli pewność siebie jest udawana, na pokaz, to nie ma nic wspolnego z pewnością siebie.
I nie ma co obwinoać o to społeczeństwa.
11 2017-09-20 17:20:23 Ostatnio edytowany przez Patito (2017-09-20 17:20:57)
Owszem, chłopcy wcale prostszej drogi niż dziewczyny nie mają, ale mimo wszystko to właśnie ich się dopinguje do działania i w towarzystwie gadatliwy facet będzie uważany za ''przedsiębiorczego'', a baba to niestety zawsze będzie ''paplająca gaduła''. Wychowanie ma ogromny wpływ na naszą przyszłość, pytanie co trzeba zrobić by przerobić to nasze dzieciństwo i w końcu zacząć być bardziej pewną siebie? Zgadzam się z Iceni, iż udawana, tudzież wymuszona wiara we własne siły niewiele ma wspólnego z prawdziwą odwagą, ale mimo wszystko to już pierwszy krok do zmian i na pewno lepsze to niż zupełny brak pewności siebie. Macie na to jakieś sposoby? A może w waszym przypadku i środowisku nie zauważacie żadnych tego typu różnic?