Trafiłem tu bo jest pełnia i googlowałem coś co mogłoby mi pomóc w jej zrozumieniu. I trafiłem w dyche.
Miałem dawno temu złamane serce i juz wtedy wydawało mi się ze się nie zakocham. Było to jakoś 5 lat temu. Żałuje, że tamten związek się nie skończył wcześniej. Już nie jestem taką [wulgaryzm] jak wtedy (że tak po męsku skróce), skończyłem elitarna jednostke wojskowa, i rozwinełem można by powiedzieć swoje umiejetnosci zarobkowe w cywlu odbijajac calkowicie od świata półświatka (przynajmniej czynnie tylko od czasu do czasu pale sobie).
Ja mam prawie 30 lat, ona 27. Poznaliśmy się daleko od naszego rodzinnego miasta, mimo, że wychowaliśmy się 15 minut piechotką od siebie; chodzilismy do tego samego liceum i nawet pracowalismy chwile na tym samym dziale (ale ja na niej bylem gwiazda, a ona nawet nie byla wschodząca gwiazda ani konkurencja wiec nie zwrocilem na nia zadnej uwagi wtedy) mamy nawet podobne problemy życiowe, i ogólnie wszystko było dobrze, można by powiedzieć, że przebijała ideał kobiety z która chciałem mieć dzieci. A efekt zakochania po tym co było punktem początku końca (jakoś dwa tygodnie po rozpoczęciu związku) tłumaczyłem sobie silnymi feromonami z jej strony.... jednak mimo, że ostatnio sie widzielismy i to przypadkowo jakieś 2 tygodnie temu to i tak dalej codziennie o niej myślę.
Nasz wspólny kumpel w sumie potwierdza, że jest "niestabillna". Punktem początku końca było to, że się [wulgaryzm] z kumplem który w końcu z jakimś 4 letnim opóźnieniem zdobył magistra z architektury. A zaraz po świętowaniu byłem z nią umówiony. A pech chciał, że nie miała jak dojechać i nie miała pojecia, że SMS zabiera wiecej energii w smartfonie niż rozmowa. Więc ja nie wiele mysląc, wpadłem w pijacka furie (tez podejrzewam efekt przemeczenia) i ja postraszylem w SMSach. Przepraszalem, dala szanse, a później zmieniła zdanie... bo się dalej mnie boi. No to napisałem do przyjaciółki, ta mi piszę zeby wysłać kwiaty, to wysłałem jej do pracy kwiaty. Ucieszyła sie i już myslalem ze bedzie sie krecic cos z nami dalej. A tu dalej nic. Raz pisze mi, że nie leci na mnie tak bardzo jak ja na nią, a po tygodniu, że mnie bardzo lubi. Dlatego daje wrazenie niestabinej. Skoro znowu chce sie odemnie uczyc i temat strachu znikl juz dawno temu i pyta czy juz mam kogos to dlaczego dalej z tego nic nie wynika ????
Błagam o jakas rade odpowiedz bo juz nic jak gra na czas nie przychodzi mi do glowy. Z poprzdnimi wszystkimi dziewczynami z ktore mi dawaly kosza albo nie dawaly wiary ze bylem wierny to zapominalem po tygodnu a tu prosze... milosc ktorej nie spodziewalem sie.