Cześć dziewczyny piszę do Was bo bardzo potrzebuje porady - nie radze już sobie sama z moim problemem. Zacznę od początku. Od 1,5 roku jestem z moim chłopakiem, na początku on mieszkał za granica i ja jeździłam do niego i spędzałam u niego wakacje. Poznaliśmy się w naszej malej rodzinnej miejscowości, nasze rodziny się już znały. Po roku czasu on wrócił dla mnie do Polski, przeprowadził się, zamieszkaliśmy razem. Po około 2 miesiącach wspólnego mieszkania zaczęło się coś psuć - z mojej strony. Zawsze jak byliśmy razem uwielbiałam seks a teraz go znienawidziłam, zrobię wszystko by tego unikać za to mój chłopak jest wiecznie napalony 24/7. Od jakiegoś czasu seks sprawia mi tylko ból. Robię obiad, zmywam naczynia, leżę na kanapie - cokolwiek bym nie robiła on zaczyna się do mnie dobierać. Po drugie jest MANIAKIEM gier komputerowych w weekendy potrafi grać do 5 rano i cały dzień. Nasze życie wygląda w ten sposób że mieszkamy razem jesteśmy razem ale zazwyczaj on gra a ja robię jakieś "swoje rzeczy" np. oglądam seriale, czytam książki, piekę, gotuje. Ja jestem osobą bardzo uczuciową gdy się kłócimy potrafi mi polecieć parę łez a wtedy słyszę tylko "czego ryczysz". Kiedyś jak się strasznie pokłóciliśmy to on zignorował moje cierpienie nawet się na mnie nie spojrzał tylko dalej grał. Potrafimy razem coś porobić, obejrzeć film na przykład ale jak tylko on się kończy to leci do komputera. Wstaje rano i pierwsza czynność którą wykonuje to włączenie komputera. Czuje się jak w związku z Piotrusiem Panem. Jakbym miała syna a nie partnera. Muszę mu przypominać o higienie osobistej, o tym żeby po sobie posprzątał choć i tak wszystkie jego ubrania leżą porozwalane po całym domu. Jego kwestia finansowa też raczej jest słaba- wiecznie narzeka że nie ma kasy choć pracuje. Kompletnie nie potrafi zapanować nad swoimi finansami i użala się nad sobą gdy brakuje mu pieniędzy. Ja uważam się za osobę odpowiedzialną i ambitną. Pracuje studiuje mam własny samochód i plany na przyszłość. A on tylko pracuje i wiecznie nie ma kasy. Nigdzie nie wychodzimy bo on nie ma kasy. Nie ma też znajomych oprócz tych internetowych. Gdy próbuje z nim rozmawiać o tym, że za dużo gra to słyszę tylko "No i co? Przynajmniej robię to co lubię". Ale pomimo tych wszystkich wad ma on też dobre strony. Często powtarza mi ze mnie kocha, pyta się jak dzień mi minął, mówi do mnie kotku kochanie myszko, uwielbiam z nim spać i się do niego przytulać i pomimo tego że w ostatnim okresie przytyłam wciąż uważa mnie za seksowną i piękną. Potrafi być opiekuńczy choć zazwyczaj nie obchodzi go zbytnio jak się źle czuje (a zdarza się to często przy mojej migrenie). Jest przystojny ale od jakiegoś czasu wszystko mnie w nim denerwuje - jak się cacka, jak mnie całuje, że chrapie, że marudzi, że o siebie nie dba. Wkurza mnie to że przy rodzinie i obcych jest cudownych kochany i mnie adoruje a jak zostajemy sami to nie robimy razem NIC bo on gra. Czuję, że to nie jest facet z którym chce być całe życie. Ale boję się zerwać bo jednak jakieś uczucia do niego żywię i co więcej powiedzieć jestem po prostu do niego przyzwyczajona. Nie mam dużo przyjaciółek a i większość z tych co mam mieszka daleko od mnie więc tak na prawdę mam tylko jego. Lubię wracać do domu ze świadomością że ktoś na mnie czeka i się o mnie martwi jak się spóźniam ale z drugiej strony jesteśmy jak współlokatorzy którzy ze sobą śpią i się przytulają. Nie wiem już co mam robić. Mam okropne wyrzuty sumienia że nie jestem z nim szczęśliwa choć chyba powinnam. Nie chce zostać sama ale też nie chce się męczyć. Z drugiej strony nie mogę sobie wyobrazić życia bez niego... POMOCY
PS. Dodam tylko że jest między nami 4 lata różnicy i to on jest starszy.
Jak dla mnie taka różnica wieku nie ma nic do rzeczy. Z własnego doświadczenia wiem, że jeśli reagujesz w ten sposób na faceta "od jakiegoś czasu wszystko mnie w nim denerwuje - jak się cacka, jak mnie całuje, że chrapie, że marudzi, że o siebie nie dba." to nic dobrego z tego nie będzie. Nie martw się tym, że zostaniesz sama. Będziesz miała możliwość poznać kogoś nowego, kto nie będzie Cię olewał.
Ja jestem osobą bardzo uczuciową gdy się kłócimy potrafi mi polecieć parę łez a wtedy słyszę tylko "czego ryczysz"
Wiem, że to tylko mały wycinek opowieści i w sumie pewnie mało znaczący ale..., taki płacz przy każdej byle kłótni jest strasznie irytujący dla faceta. Na mnie to działa jak płachta na byka. Czy z tym czy z innym facetem, ale postaraj sie to zmienić. Ja już bym wolał, żeby mi żona "rzuciła mięsem" w kłótni niż widzieć łzy.