Sfrustrowana zyciem - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Sfrustrowana zyciem

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 8 ]

Temat: Sfrustrowana zyciem

Hej, na wstepie przepraszam za brak polskich znakow, ale moja klawiatura nie ma takiej opcji.. Po drugie to moj pierwszy post na jakimkolwiek forum w zyciu wiec postaram sie strescic, a jednoczesnie naswietlic co mi lezy na watrobie w nadziei, ze moze ktos przechodzil przez podobny kryzys/stan w zyciu i bedzie tak mily, ze cos doradzi lub podzieli sie swoimi spostrzezeniami.

Moj problem moge sprowadzic to tytulu tego postu, czyli frustracji zyciem, co samo w sobie brzmi okropnie i wpedza mnie juz na starcie w wyrzuty sumienia, bo obiektywnie patrzac naprawde nie mam zlego tego zycia i czasem nie rozumiem dlaczego chcialabym je zmienic. Otoz... Jestem z Warszawy, skoczylam tu na Uniwersytecie dwa kierunki studiow, do tej pory pracowalam w roznych miejscach, ale szalu nie bylo, teraz zaczynam nowy etap pod tym katem w branzy ktora zawsze mnie pociagala, wiec to wieki plus i promyk nadziei. Poza tym mam pasje, ktora praktykuje na co dzien, znam jezyki (studia byly jezykowe), uwielbiam podrozowac i troche tej Europy zwiedzialam (swiata mniej, ale licze ze wszytsko przede mna;)), mam jakis tam znajomych, chociaz nie jestem w tej kwestii usatysfakcjonowana.. Rodzina malutka, ale za to mamy bardzo bliske relacje, mam tez kilka przyjaciolek. Nieskromnie powiem, ze do najbrzydszych nienaleze, wiec zainteresowanie facetow tez jest - jednak co mi z tego, skoro ciagle jestem sama bo nikt mi nie pasuje! Zdrowie czasem lepsze czasem gorsze, ale ludzie nieraz maja naprawde przerabane wiec staram sie patrzec na szklanke do polowy pelna:) I co... I tak prawie codziennie czuje ta okropna gule w gardle, to poczucie ze sie dusze, ze nic mnie nie cieszy, ze chcialabym sie wyrwac, wyjechac gdzies na drugi koniec swiata i ulozyc sobie zycie od nowa. Zle sie czuje w Polsce, w polskiej mentalnosci, w braku luzu i usmiechu na ulicy, chcialabym poznac kogos kompletnie innego od reszty, tryskajacego charyzma i energia, kto mnie porwie i w koncu bedzie kompanem do tych wszystkich szalonych rzeczy ktore mi sie marza. Ale wydaje sie to byc mission impossible...

Od zawsze ciagnelo mnie do USA, bardzo podoba mi sie ich styl zycia i prowadzenia social life, luz, usmiech i energia, nawet jesli nie sa zbyt szczere. Energia otoczenia i innych bardzo na mnie wplywa, a gdy otaczaja mnie naburmuszone kolezanki w pracy, nudziarze i pesymisci to od razu mi sie wszystkiego odechciewa, mam wrazenie ze Polska podcina mi skrzydla! Chcialabym miec paczke usmiechnietych przyjaciol, pewnych siebie, rozrywkowych (nie mowie tu o upijaniu sie..), z ktorymi mozna cos spontanicznie pokombinowac w weekend. Tymczasem moim znajomym albo sie nic nie chce, albo nie maja kasy, albo maja swoje plany (czytaj siedzenie przed TV z misiaczkiem albo obiad u tesciow) - zawsze to ja jestem strona inicujaca i organizujaca (chodzmy tu, pojedzmy tam, zrobmy cos fajnego), nikt oczywiscie tego nie docenia i mam wrazenie ze gdybym przestala sie starac to wszyscy by w ogole odpadli. Ludziom nie zalezy, wszystko ciezko i ta mentalnosc "PO CO" doprowadza mnie do szalu!

W sprawach zwiazku to samo, bylam kilka razy w zwiazku z obcokrajowcami i inna bajka, ale niestety zawsze rozbilo sie o odleglosc, lub inne niedopasowanie. Teraz staram sie znalezc Polaka i zmienic swoje nastawienie, no ale nie moge, po prostu nie moge! Kazdy facet ktorego spotykam ma cos co mnie od razu zraza, zwykle jest to brak pewnosci siebie, energii, meskosci i spontanicznosci, w ostatnich miesiacach poznalam wielu swietnych gosci, ale niestety tylko na kolegow! Kazdemu dalam szanse, nie moge powiedziec ze nie, ale przeciez nie zmusze sie do czegos na sile. Zazdroszcze kobietom ktorym wstarczy dobry, porzadny partner, ja potrzebuje motylkow w brzuchu, porywow serca i emocji! A juz od dawna nikt we mnie tego nie jest w stanie obudzic, niezaleznie czy przystojny czy nie, czy sympatyczny itp. Boje sie, ze zostane sama na zawsze jesli tego nie zmienie, bo domyslam sie ze problem jest we mnie, tylko nie wiem gdzie... I ze juz nigdy nie poczuje tego oszalamiajacego zakochania jak za pierwszym razem.

To wszystko mnie okropnie zniecheca, mimo ze obiektywnie mam fajne zycie, prace, pasje bez ktorej chyba bym zle skonczyla... i cale zycie przed soba, obawiam sie ze jak czegos nie zmienie to oszaleje. Bardzo chcialabym dostac prace za granica i poczuc ten powiew zycia o ktorym podswiadomie marze, obracac sie wsrod ludzi ktorzy beda mnie napedzac, a nie hamowac, ale z roznych przyczyn chwilowo nie moge spakowac walizki i rzucic wszystkiego w kat.

Czy ktos mial/ma podobnie? Jak sobie z takim stanem radziliscie? Jak na nowo docenic to co sie ma? Ja chyba mam strasznie wyidealizowany obraz w glowie tego zycia ktore chce prowadzic i ciezko bedzie mi samej do tego doskoczyc:(

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Marajka (2017-07-25 16:35:33)

Odp: Sfrustrowana zyciem

Szukasz powiewu zycia nie tam, gdzie trzeba.
Na zewnatrz tego nie znajdziesz, a jezeli nawet, to na dluzsza mete i to Ci sie znudzi i przestanie zadowalac, bo zawsze dasz rade znalezc cos, co jest nie tak.
Oczywiscie, ze otoczenie tez w jakims stopniu pomaga w lepszym samopoczuciu lub sciaga w dol, wiec oczywiscie nalezy je starannie dobierac, jesli tylko ma sie takie mozliwosci.
Ale radosc zycia nigdy nie pochodzi z zewnatrz, tylko jest to wewnetrzna sila i nastawienie. Skad ci motywujacy ludzie, ktorych chcesz spotkac i z ktorych energii chcesz korzystac, to maja? To ich wewnetrzna sila.
Zamiast szukac sposobow, jak zapelnic wewnetrzna pustke, zacznij sie jej przygladac i dopuszczac do siebie ten brak w samej sobie, zacznij szukanie przyczyn w sobie i mozliwosci jej zapelnienia z wlasnej sily, wtedy nie bedziesz zalezna od tego, zeby ktos uzyczal Ci radosci zycia.
Gdy to w sobie znajdziesz, to automatycznie spotkasz tez ludzi, z ktorymi bedziesz mogla to dzielic.

Moze pomoga Ci w tym, jak to robic jakies poradniki, moze medytacja. Mozesz rozejrzec sie na przyklad za jakimis kursami motywacji lub cos w tym stylu, gdzie mozna sie dowiedziec, skad brac radosc i motywacje. W Warszawie z pewnoscia znajdziesz takie oferty.
Musisz po prostu rozejrzec sie, co Tobie najbardziej pasowaloby jako metoda na zwrocenie sie do srodka.

3

Odp: Sfrustrowana zyciem
Marajka napisał/a:

Szukasz powiewu zycia nie tam, gdzie trzeba.
Na zewnatrz tego nie znajdziesz, a jezeli nawet, to na dluzsza mete i to Ci sie znudzi i przestanie zadowalac, bo zawsze dasz rade znalezc cos, co jest nie tak.
Oczywiscie, ze otoczenie tez w jakims stopniu pomaga w lepszym samopoczuciu lub sciaga w dol, wiec oczywiscie nalezy je starannie dobierac, jesli tylko ma sie takie mozliwosci.
Ale radosc zycia nigdy nie pochodzi z zewnatrz, tylko jest to wewnetrzna sila i nastawienie. Skad ci motywujacy ludzie, ktorych chcesz spotkac i z ktorych energii chcesz korzystac, to maja? To ich wewnetrzna sila.
Zamiast szukac sposobow, jak zapelnic wewnetrzna pustke, zacznij sie jej przygladac i dopuszczac do siebie ten brak w samej sobie, zacznij szukanie przyczyn w sobie i mozliwosci jej zapelnienia z wlasnej sily, wtedy nie bedziesz zalezna od tego, zeby ktos uzyczal Ci radosci zycia.
Gdy to w sobie znajdziesz, to automatycznie spotkasz tez ludzi, z ktorymi bedziesz mogla to dzielic.

Moze pomoga Ci w tym, jak to robic jakies poradniki, moze medytacja. Mozesz rozejrzec sie na przyklad za jakimis kursami motywacji lub cos w tym stylu, gdzie mozna sie dowiedziec, skad brac radosc i motywacje. W Warszawie z pewnoscia znajdziesz takie oferty.
Musisz po prostu rozejrzec sie, co Tobie najbardziej pasowaloby jako metoda na zwrocenie sie do srodka.

dzieki za posta;) wiec to nie tak, ze ja sama nie mam tej motywacji i jestem pesymistka, a oczekuje ze jakis blizej niezidentifikowany ktos przyjdzie i mi zaczaruje zycie;) raczej rzecz skupia sie na tym, ze juz mi - z natury ekstrawertyczce i optymistce -koncza sie te zasoby i cierpliwosc do wszystkiego w okol. Prosty przyklad nawiazujacy do tematu znajomych: przez tydzien usiluje skrzyknac grupke ludzi zeby pojechac pod miasto na kajaki, oczywiscie musze sama wyszukac ceny i opcje wypozyczenia, bo kazdy tylko laskawie sie zgadza ze jest zainteresowany, a potem w ostatniej chwili, kazdemu cos wypada, rozmysla sie, odwoluje, a ja zostaje z palcem w ... i bez planow na weekend. RAZ okej, ale to tylko przyklad tendecji ktora jest obecna w moim otoczeniu. Jedna kolezanka wiecznie jezdzi do domu do innego miasta, druga ma meza i w gre wchodza tylko popoludniowe ploteczki przy kawie raz na jakis czas, inna costam jeszcze innego.
Wlasnie przygladam sie tej pustce, stad pomysl na wpis tutaj, usiluje rozgryzc to co mnie ciagnie w dol, i niestety dochodze do wniosku ze potrzebuje dynami w zyciu zwiazanej z innymi ludzmi - ale ci inni ludzie tez musza tego chciec.

w kursy motywacji i caly ten coaching niezbyt wierze, z tytulu pracy bylam na kilku tego typu wystepach i jak dotad mam nieodparte wrazenie, ze te wyklady to klepanie komunalow okraszonych podnioslym tonem o zmianie zycia, ciezko mi to przelozyc na konkrety, jesli wiesz co mam na mysli.

4

Odp: Sfrustrowana zyciem

Może Twoj problem jest taki, że poznajesz mało nowych ludzi? Kręcisz się w tym samym towarzystwie, a tam nie ma takich "rozrywkowych" osób, jak Ty?
Jeśli tak, to chyba trzeba by pomyśleć o tym, jak by tu poznać tych nowych ludzi. Na ten temat jest mnóstwo watków tu na forum. Zwykle ludzie szukają znajomości albo poprzez udział w jakichś kursach, wspólnym hobby itp, albo przez internet (choć to nie wyklucza jedno drugiego, można szukać tu, i tu, chyba najrozsądniej się nie ograniczać, a zwiększać swoje szanse smile ) Są jakieś grupy na facebooku na przykład. Tam można osoby o podobnych zainteresowaniach spotkać i przenieść znajomości do świata realnego. Bo to są np. grupy dla rowerzystów, wiec jak powiedzmy lubisz rower, to w takiej grupie mozesz poznac innych lubiących rowery.
Co do partnera, to hm, te całe "motylki w brzuchu" (swoją drogą, to określenie brzmi wg mnie dosyć infantylnie, jak i sama będąc zakochana nic w swoim brzuchu specjalnego nie czułam szczerze mówiac wink więc nie wiem nawet kto to wymyślił i czemu ludzie tak mówią... hm, może inni ludzie czują emocje poprzez brzuch smile ) to sprawa dosyć śliska. Wiadomo, facet musi się podobać ogółem, jak w ogóle nie pociąga, czy nawet odpycha, to nie da się tu na siłę do niego przekonać. Ale z drugiej strony, wiele osób myśli, że jak tego przyciągania na pierwszej randce nie ma, to już nigdy nie będzie. A to nie zawsze się sprawdza. Czasem jest dobrze dać sobie szansę i spotkać się jeszcze ze 2 razy, żeby lepiej go poznać. Bo na pierwszym spotkaniu bywa, że ludzie są spięci itp, więc zachowują się nienaturalnie i tworzą złe wrażenie. Dopiero jak sie taki facio trochę wyluzuje, poczuje z deczka pewniej, to się może okazać, że to nie żaden mruk na przykład, ale normalny, rozmowny facet wink Tylko był spięty na poczatku, to miał pustkę w głowie. Ogółem, ciężko kogoś poznać w krótkim czasie... A to bywa, że dopiero jak się kogoś pozna trochę lepiej, to się można zakochać. Z drugiej strony, owe "motylki" potrafią być złudne w drugą stronę. Tu się ktoś strasznie spodoba juz po krótkiej chwili, ale im dłużej się tą osobę zna, tym wychodzi bardziej, że to nie jest osoba do związku. Tak że ja bym na takich odczuciach nie polegała jednak. To często jest tylko pierwsze wrażenie, które szybko mija. Uważam, że rozsądniej jest faceta jednak lepiej poznać pod względem charakteru, czy mamy wspólny język itp. niż stawiać na same takiego typu odczucia.

5

Odp: Sfrustrowana zyciem
Koczek napisał/a:

Może Twoj problem jest taki, że poznajesz mało nowych ludzi? Kręcisz się w tym samym towarzystwie, a tam nie ma takich "rozrywkowych" osób, jak Ty?
Jeśli tak, to chyba trzeba by pomyśleć o tym, jak by tu poznać tych nowych ludzi. Na ten temat jest mnóstwo watków tu na forum. Zwykle ludzie szukają znajomości albo poprzez udział w jakichś kursach, wspólnym hobby itp, albo przez internet (choć to nie wyklucza jedno drugiego, można szukać tu, i tu, chyba najrozsądniej się nie ograniczać, a zwiększać swoje szanse smile ) Są jakieś grupy na facebooku na przykład. Tam można osoby o podobnych zainteresowaniach spotkać i przenieść znajomości do świata realnego. Bo to są np. grupy dla rowerzystów, wiec jak powiedzmy lubisz rower, to w takiej grupie mozesz poznac innych lubiących rowery.
Co do partnera, to hm, te całe "motylki w brzuchu" (swoją drogą, to określenie brzmi wg mnie dosyć infantylnie, jak i sama będąc zakochana nic w swoim brzuchu specjalnego nie czułam szczerze mówiac wink więc nie wiem nawet kto to wymyślił i czemu ludzie tak mówią... hm, może inni ludzie czują emocje poprzez brzuch smile ) to sprawa dosyć śliska. Wiadomo, facet musi się podobać ogółem, jak w ogóle nie pociąga, czy nawet odpycha, to nie da się tu na siłę do niego przekonać. Ale z drugiej strony, wiele osób myśli, że jak tego przyciągania na pierwszej randce nie ma, to już nigdy nie będzie. A to nie zawsze się sprawdza. Czasem jest dobrze dać sobie szansę i spotkać się jeszcze ze 2 razy, żeby lepiej go poznać. Bo na pierwszym spotkaniu bywa, że ludzie są spięci itp, więc zachowują się nienaturalnie i tworzą złe wrażenie. Dopiero jak sie taki facio trochę wyluzuje, poczuje z deczka pewniej, to się może okazać, że to nie żaden mruk na przykład, ale normalny, rozmowny facet wink Tylko był spięty na poczatku, to miał pustkę w głowie. Ogółem, ciężko kogoś poznać w krótkim czasie... A to bywa, że dopiero jak się kogoś pozna trochę lepiej, to się można zakochać. Z drugiej strony, owe "motylki" potrafią być złudne w drugą stronę. Tu się ktoś strasznie spodoba juz po krótkiej chwili, ale im dłużej się tą osobę zna, tym wychodzi bardziej, że to nie jest osoba do związku. Tak że ja bym na takich odczuciach nie polegała jednak. To często jest tylko pierwsze wrażenie, które szybko mija. Uważam, że rozsądniej jest faceta jednak lepiej poznać pod względem charakteru, czy mamy wspólny język itp. niż stawiać na same takiego typu odczucia.

Dzieki, rada co do znajomych jest jaknajbardziej trafna, niby poznaje sporo osob przed obecnych znajomych (to idzie takimi falami), ale znajomosci sa dosc powierzchowne i problem lezy chyba w tym ze tym ludziom NIE ZALEZY zeby miec nowych blizszych znajomych, ot wyjsc pogadac jak juz grupa idzie to tak, ale zgadac sie potem zeby np pojsc pograc w lotki to juz nie;) wiesz o co chodzi... i dlatego czasem juz opada mi zapal, bo czasem mam wrazenie ze zupelnie sama ciagne te znajomosci. Ale moze fakt, nie ma co sie zrazac, tylko rozgladac dalej i a nuz cos gdzies zaskoczy, nie musze miec 1000 znajomych i byc miss popularity, chodzi raczej o to, zeby nie stawac na rzesach w weekend "co by tu porobic", tylko zeby samo sie dzialo;) juz niestety tak mam ze jestem rozrywkowa jak to napisales/as wyzej i jak typowy ekstrawetryk czerpie energie z tego jak cos sie dzieje.

co do tematu faceta.. wg mnie motylki nie sa przereklamowane! ani infantylne. trzeba to jakos nazwac, a chodzi po prostu o ten specyficzny scisk w zoladku gdy czekasz na smsa, ekscytacje na spotkaniu, radosc ktora az od srodka rozpiera jak idziecie razem ulica i tak dalej. Wiadomo ze ktos moze zle wypasc na 1 spotkaniu, ale niestety do tej pory mialam tak ze albo strzal amora od razu albo wcale. Boje sie ryzykowac z dawaniem szansy bo raz tak zrobilam, zgodzilam sie na randke z kumplem ktory mnie nie pociagal, potem wyszla druga i trzecia i ani sie spostrzeglam a wyladowalam w zwiazku z grzecznosci, gdzie facet coraz bardziej sie wkrecal -nie musze mowic ze skonczylo sie tragicznie (zerwalam, on cierpial, mi bylo przykro ze jemu przykro etc...) Wiec wydaje mi sie ze ta chemia musi byc, ale juz jestem dosc sfrustrowana bo do NIKOGO jej nie czuje! nie chodzi o to zeby facet byl przystojny (choc to nieukrywajmy tez), ale bardziej o rozne drobne gesty ktore dzialaj na kobiete podprogowo, pewnosc siebie w ruchach, w chodzie, w spojrzeniu... Pamietam jak moj byly wyciagnal w barze banknot zeby zaplacic za nasze drinki na 1 randce, to az przeszla mi fala goraca po samym RUCHU jaki zrobil reka w strone barmana, nie wiem byla w tym jakas taka meskosc, ciezko to opisac. A ten z ktorym widuje sie teraz jest mily, szarmancki, ciekawy i bystry, ale wyczuwam taka niepewnosc i potrzebe akceptacji z jego strony, wszystko w czym jest dobry i mogloby mi to imponowac gdyby lepiej sie sprzedal;) -on umniejsza. Ja go pocieszam, ze na pewno nie jest tak zle, ze na pewno super zalatwil ten kontrakt w pracy i na pewno duzo od niego zalezalo ze jego druzyna wygrala mecz - ale kurde... Przez ta jego postawe nie czuje do niego takiego szacunku i podziwu, i zle mi z tym bo to wartosciowy czlowiek! Ale jesli nie ma iskry to dla mnie bardzo slabo:( boje sie powtorzyc blad z wyzej opisanym przyjecielem.
Sadzisz ze jesli jestem impulsywna, emocje sa dla mnie wazne i ta faza zakochania tez to nie bede umiala docenic takiego chlopaka jak on?

6

Odp: Sfrustrowana zyciem

Jak już widzisz na pewno, że ten facet Ci nie odpowiada, nie szanujesz go, jak na to zasługuje, to po co z nim się jeszcze spotykasz? Uważasz, że na prawdę nie ma już żadnych pewnych siebie i nie zakompleksionych facetów w naszym kraju? Jakoś nie chce mi się wierzyć smile Więc nie rób z siebie jakiejś desperatki może...
A jak chodzi o tamtego, co sie kiedyś tam zakochał... Ja uważam, ze warto dać szansę i sie spotkać kilka razy, ale niezobowiązująco, np. iść na kawę, do parku itp, pogadać z nim, poobserwować go. Na pewno nie wkręcać faceta, że to już jakiś związek jest. Jak sam sobie wkręci po 3 randkach, ze jest w związku... to cóż, jego problem. Nikt normalny raczej po takich kilku luźnych spotkaniach nie uważa, że jest już w związku (no chyba że jakis młodzieniec, nastolatek, to bywa, ale nie dorosły facet raczej). Nie bardzo rozumiem jak można "wylądować" w związku "z grzeczności". Wygląda mi na to, że tu wychodzi niestety jakiś dość silny rozdźwięk między tym, czego szukasz u faceta, a tym, co sama prezentujesz. Szukasz pewności siebie u faceta, a sama co? Po tym, co tu napisałaś, wnioskuję, że sama pewna siebie nie jestes. Skoro nie umiesz odmawiać, stawiać granic, jasno się komunikować. Szkoda mi tego kolegi, Ciebie zresztą też szkoda, że się wplątałaś w taki układ. Ale wina była tu jednak Twoja, nie kolegi. Trzeba było skończyć znajomość w momencie, gdy już wiedziałaś, że to nie facet dla Ciebie, że nic z tego nie będzie. Byłoby to uczciwe i asertywne. Jeśli mówisz, ze z grzeczności z nim byłaś... To hm, albo sama siebie oszukujesz i grzeczność mylisz z egoizmem (bo może zwyczajnie przyjemne było, ze ktoś lata koło Ciebie), albo własnie jak pisałam, wcale nie jesteś pewną siebie osobą. A jeśli nie jesteś pewna siebie, to wątpię, żeby pewni siebie faceci do Ciebie lgnęli... Po prostu wiesz, wymagasz od kogoś coś, to sama powinnaś mieć do zaoferowania to samo. Np. szukasz inteligentnego faceta, to sama też musisz swój mózg rozwijać, a nie np. oglądać telenowele od rana do nocy wink Na podobnej zasadzie, szukasz kogos pewnego siebie, charyzmatycznego wręcz, to sama musisz najpierw byc taka. Bo po cóż by miał pewny siebie facet uderzać do takiej niepewnej...? Która nawet nie umie być asertywna, nie umie odmówić i "ląduje" w związku z litości? Dla mnie to zaprzeczenie pewności siebie. No chyba, ze wynikało to nie z litości, a zwyczajny egoizm Cię tam zaprowadził. Sama sobie odpowiedz.
Nie napisałam, ze "motylki" są infantylne, tylko samo to określenie. A odczucia, jak odczucia, dziś są takie, jutro są inne smile Chyba nie oczekujesz, ze taki stan potrwa długo? Wiadomo, jest fajny na początku, jak jeszcze jest... Z czasem jednak wszystko blaknie, uspokaja się, wycisza. Wtedy trzeba mieć z partnerem innego rodzaju więź, bardziej postawić na przyjaźń po prostu, bo na samych "motylkach" to jeszcze żaden związek długo nie pociągnął smile Przyciągają takie silne uczucia, fakt, ale to tylko na pewien czas. Więc nie można sie skupiać tylko na tym. Bo to wiesz... facet machnął ręką, Tobie już mokro. A za miesiąc/rok może Ci tą samą ręką przylać w twarz. No ale jak kogoś nie interesuje charakter, a same motylki, to już trudno, każdy ma to, na co godzi się.
Wszystkie uczucia są zmienne, bo taka ich natura. Dlatego polecam też używać rozumu, a nie tylko samych uczuć. Musi być ta równowaga: uczucia i rozum. Czasem jest to ciężkie do wprowadzenia w życie, wiem o tym, ale uważam, że człowiek po to ma i emocje, i rozum, żeby korzystał z obojga tych darów wedle potrzeby. Tak więc takie skrajności, jak Ty prezentujesz, typu "jestem z kimś tylko dla przyjemnych emocji, mózg idzie w odstawkę" albo dla odmiany "jestem z kimś, bo na logikę sie wydaje fajny, a nic do niego nie czuję" (miotasz sie strasznie w życiu dziewczyno smile ) to nie może się skończyć dobrze. Znajdź złoty środek jakiś w tym smile Kogoś, kogo podziwiasz jako osobę i dobrze sie z nim czujesz, jak z przyjacielem, ale kto nie jest też dla Ciebie jakiś aseksualny.

7

Odp: Sfrustrowana zyciem

Po przeczytaniu twojego posta mam wrazenie, ze jestes po prostu męcząca. Zbyt wiele uwagi potrzebujesz i za bardzo potrzebujesz ludzi by wypelnic swoj czas. Mam obawy, ze jestes troche egocentryczna i malo kto ma ochote byc twoim satelitą.

Ale to moje wrazenie jedynie.

8

Odp: Sfrustrowana zyciem
Iceni napisał/a:

Ale to moje wrazenie jedynie.

Nie tylko Twoje, niestety.
Oby Autorka trafiła na "swoich" (możliwe, że świetnie by się dogadały z Jolanką) ale takich ludzi, którzy by pasowali nie ma na pęczki.

Posty [ 8 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Sfrustrowana zyciem

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024